mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
Prawdę mówiąc ciężko mi ocenić jednostkę wielkości armii- z pewnością nie pokuszę się o ocenę wyszkolenia jej żołnierzy, bo to można odnieść do poszczególnych dywizji, a poza tym mam za wąską wiedzę w tym aspekcie. Niezaprzeczalnie jednak wojska Rommla wybiły się w kampanii afrykańskiej ponad wszystkie inne biorące udział w walkach na tym TDW. Czemu zawdzięczano sukces? Przede wszystkim wyśmienita kadra oficerska- chodzi mi tu głównie o generałów, potrafiących dowodzić w polu, świetnie przygotowanych do prowadzenia wojny manewrowej- co było zgubą dla walczących "tradycyjnie" wojsk brytyjskich, jak i o postać rewelacyjnego Rommla, który swoimi poczynaniami i agresywnymi krokami zaskakiwał wszystkich- nawet własnych przełożonych, że wspomnę tutaj o niespodziewanej kontrofensywie w styczniu 1942 roku (kiedy jego wojska, po odwrocie sprzed dwóch tygodni, były w stanie szkieletowym), czy natarciu na przełęcz Kasserine. Do sukcesów Korpusu Afrykańskiego przyczyniła się też jego przygotowanie do walk na rozległej pustyni i sprzęt, w jaki był uzbrojony- pojazdy, pojazdy i jeszcze raz pojazdy- trzon armii pancernej Rommla tworzyły czołgi Panzer III i Panzer IV, w tamtym czasie rewelacyjnie sprawdzające się w starciu z wrogiem.
-
Czy alianci w pełni skorzystali z sukcesu we Francji?
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Front Zachodni
Wg. mnie żaden to był geniusz niemieckich dowódców, i nawet Model, "lew obrony", "strażak Hitlera", pierwszy raz w swojej karierze doszczętnie się załamał i stracił pewność siebie widząc obraz nie istniejącego frontu. Winą obarczałbym aliantów, a dokładniej niejednolite dowództwo- co prowadziło do kłótni na najwyższym szczeblu, gdzie uderzać, jakie priorytety obrać, jaki kierunek natarcia. Do tego dochodzi "wypuszczenie" 15. Armii von Zangena, która później w Holandii mocno dawała się we znaki. Można to co prawda zrzucić wszystko na zmęczenie żołnierzy, wydłużenie linii zaopatrzeniowych, liczne przeszkody wodne (Sekwana, Marna, Mozela), ale pamiętajmy, że: a)Niemcy również byli nie mniej zmęczeni 3-miesięczną kampanią, piekłem pod Falaise, b)Niemieckie armie były ogołocone z wszelkiego sprzętu zmechanizowanego, gdy tymczasem alianci zachodni nacierali najbardziej mobilnymi armiami spośród wszystkich, biorących udział w IIWŚ. -
Remarque w "Na zachodzie bez zmian" opisywał przewagę dobrze wyostrzonej saperki nad bagnetem, który lubił grzęznąć w żebrach, czyniąc atakującego bezbronnym. Z kolei cios saperką dawał możliwość obcięcia całego barku i zaraz uwalniał się do dalszej akcji. Jednak w polu bardziej przydatny wydaje mi się karabin z nałożonym bagnetem- chodzi mi głównie o zasięg rażenia. Flora pisze o wydarzeniach z frontu wschodniego, gdzie saperki faktycznie zdobyły popularność w walkach miejskich. Na froncie zachodnim, ze względu na wszechobecną broń boczną i pistolety maszynowe, ta właśnie broń w połączeniu z granatami była podstawowym narzędziem w walkach na bezpośrednim dystansie. Swoją drogą, amerykańscy GI bardzo cenili sobie niemieckie łopaty. Pisał o tym bodajże Ambrose, ale niestety nie potrafię teraz znaleźć dokładnego cytatu. A tutaj niezwykła ciekawostka militarna: http://www.dws.xip.pl/bron/rosja/r11.html
-
Tym bardziej, że w tym czasie żołnierze II Korpusu byli jedynymi Polakami z wojsk lądowych, walczących za "wolność naszą i waszą". Można rzec, że podtrzymywali oni na duchu opór walczącej ojczyzny. Anders, decydując się na przeprowadzenie natarcia na Masyw Cassino, brał pod uwagę rozgłos, jaki Monte Cassino zyskało wówczas na świecie, co w jego mniemaniu mogło mieć olbrzymie znaczenie dla sprawy polskiej. Byłoby też najlepszą odpowiedź na radziecką propagandę, która głosiła, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami. Albinosie- apropos cytatu, czyżby za źródło "Mówią Wieki" z maja 2004? Nie powiedziałbym. Udowodnili to spadochroniarze z 3. PSS 1. DSS, którzy obronili miasto Cassino w marcu 1944 roku, pomimo nalotu dywanowego, który dotknął to miasto (był to jedyny przypadek na froncie włoskim, kiedy bombowce starły miasteczko z powierzchni ziemi).
-
Serial bardzo mi się podoba, pokazuje jak wyglądają rozgrywki polityczne za kulisami a także przedstawia polityków i urzędników państwowych jako ludzi- a nie jedynie postacie z pierwszych stron gazet i telewizyjnych przemówień. Odcinek trzeci- bardzo dobry, a to za sprawą nakreślenia scenariusza zamachu terrorystycznego w Polsce. Trzymał mnie w napięciu do ostatniej minuty (swoją drogą, świetnie się kończy, strzałem snajpera w napastnika przed głównymi wrotami do zamku) i zachwycił fantastyczną kreacją Borysa Szyca- który wystąpił tu w roli naćpanego neonazisty.
-
Moim zdaniem porównanie do armii francuskiej, zwłaszcza w kwestii uzbrojenia jest nie na miejscu. O ile sprzęt Włochów był naprawdę kiepskiej jakości (a ten lepszy w ilości niewystarczającej, lub też skierowany w niewłaściwą stronę- przykładem zestrzelenie- ze skutkiem śmiertelnym- marszałka Balbo nad Tobrukiem przez własną artylerię plot), ich czołgi nazywane były przez własnych żołnierzy "stalowymi trumnami", o tyle francuska armia wcale nie miała się czym wstydzić na tym polu. Zwłaszcza poziomem opancerzenia swoich czołgów- toż to były jak na ówczesne lata prawdziwe pancerne kolosy! Co do Twojej dalszej części wypowiedzi, bardzo wymowny jest napis na tabliczce upamiętniającej Włochów pod El-Alamein: "Zabrakło szczęścia, nie woli walki". Nie można, moim zdaniem, zarzucić brak męstwa Włochom, którzy pokazali jak się bić pod komendą Rommla, natomiast przyczyn ich porażek szukałbym gdzie indziej. Z pewnością przyczyniły się do tego niedobory sprzętu, uzbrojenia i nieodpowiednie wyposażenie (jak w przypadku wyruszenia Włochów na wojnę z Grecją w sierpniu '40) a także beznadziejna kadra oficerska, defetystyczna, pozbawiona energii (wielu kapitanów i majorów wywodziło się z rezerwy- byli podstarzali i pozbawieni tej ikry potrzebnej oficerom). Płk. Montezemola w grudniu '41, w telegramie do gen. Cavallera przekazuje takie oto uwagi Rommla z narady w siedzibie DAK: "Niektórzy dowódcy spisują się znakomicie, na przykład ci z oddziałów "Savona" (gen. De Giorgis), "Pavia" (gen. Franceschini) i inni. Ale generalnie metody dowodzenia nie są dostosowane do tego typu wojny: dowódcom brakuje inicjatywy; czekają na odgórne rozkazy w kwestiach leżących w zakresie ich kompetencji, niemal jakby chcieli zrzucić odpowiedzialność na zwierzchników. Z kolei ci ostatni godzą się z takim stanem rzeczy, powstrzymując podkomendnych w działaniach i krępując zawczasu ich inicjatywę w wydawaniu rozkazów. Prowadzi to do totalnej inercji, co jest szczególnie niepokojące na tym terenie i w tych warunkach, które wymagają błyskawicznych działań i decyzji". "Żołnierze Mussoliniego" Rex Trye, str. 32 Zawiodło również Commando Supremo. Najwyższe dowództwo armii włoskiej często (nawet bardzo) wydawało błędne decyzje pod wpływem braku rzeczywistego rozeznania w sytuacji. Można to zrzucić na karb niekompetencji, ale też całej tej propagandy sukcesu faszystów, która doprowadziła do samooszukiwania się nawet przez najwyższych generałów i polityków.
-
Zbombardowanie klasztoru na Monte Cassino
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Walki w Afryce i Włoszech
Odnośnie samego klasztoru- na początku kampanii włoskiej sztab Eisenhowera wydał dyrektywę, w której nakazywał „podejmowania wszelkich środków ostrożności, by uchronić dzieła sztuki i pomniki”. Niepokój o te obiekty o wadze historycznej zaczął koncentrować się na miejscach przyszłego, prawdopodobnego natarcia aliantów. Same władze włoskie podkreślały 25 października konieczność uchronienia klasztoru na Monte Cassino przed zbombardowaniem. Kilka dni później, 5 listopada 1943 roku gen. Alexandra poinformował sztab 5. Armii: „Od czasu do czasu będą ogłaszane dane na temat ośrodków artystycznych, historycznych i kościelnych, których zachowanie jest pożądane. Będą one kolejno numerowane. Pierwsze dwa to: 1)papieska posiadłość w Castel Gandolfo 2)benedyktyńskie opactwo na Monte Cassino”. Miało to duże znaczenie dla późniejszej kwestii bombardowania klasztoru, rzekomo zajętego przez żołnierzy niemieckich. W dyrektywnie Eisenhowera pisało wyraźnie, że ataki na pomniki kultury są dozwolone wyłącznie w razie „wojskowej konieczności”, co sprowadzało się do udowodnienia obecności wroga na obszarze obiektów chronionych tym rozkazem. Żołnierze z amerykańskiej 34. Dywizji, którzy jako pierwsi stacjonowali na masywie, byli głęboko przekonani, że klasztor stanowi niemiecki punkt obserwacyjny i element obrony wzgórza Cassino. Mimo, że oświadczenia zarówno sztabu niemieckiej 10. Armii, jak i Watykanu świadczyły przeciw temu, żołnierze powoływali się na swoje „niezawodne przeczucia” i przywidzenia, jak np. rzekome ujrzenie na murach klasztoru anten radiowych, czy niemieckie lunety w oknach. Żołnierzy ogarnęła swoista mania na punkcie klasztoru, co mogą świadczyć meldunki, jakie składała pewna jednostka artyleryjska: „Jeden żołnierzy ciężko ranny przez snajpera ukrywającego się w klasztorze”. Jeden z oficerów ze sztabu 5. Armii tak skomentował te doniesienia: „patrzyli tak długo, aż im się przywidziało”. Innym razem, podczas tłumaczenia przechwyconego niemieckiego meldunku, w złym kontekście przetłumaczono jedno słowo (abt- niemiecki skrót od batalionu, jak i opat), przez co rozeszła się wiadomość, jakoby w klasztorze przebywał niemiecki batalion. W rzeczywistości w obiekcie znajdowało się wyłącznie kilkunastu mnichów, opat Diamare oraz kilkuset uchodźców z pobliskich gospodarstw i miasteczka Cassino. Klasztor zbombardowano na rozkaz niezwykle wpływowego gen. Freyberga, którego do obecności Niemców w obiekcie przekonali własni żołnierze z 4. Dywizji Indyjskiej i 2. Dywizji Nowozelandzkiej, tworzące Korpus Nowozelandzki. Pod groźbą wycofania swoich wojsk z kampanii włoskiej (a miał taką moc) można powiedzieć, że wymusił na Clarku i Alexandrze zbombardowanie klasztoru. Czyn ten wprawdzie podniósł morale żołnierzy, którzy byli święcie przekonani o obecności nieprzyjaciela za murami klasztoru, ale nie przyniósł żadnych korzyści militarnych. Nie dość, że od bombardowania nie zginął ani jeden żołnierz niemiecki, to przypuszczony kilka dni później atak 4. Dywizji Indyjskiej na masyw okazał się niepowodzeniem. Moim zdaniem czyn zbombardowania klasztoru Benedyktynów był efektem zwykłej pomyłki ludzkiej, ale i wspomnianej przez Ciebie głupoty, ponieważ wywiad 5. Armii miał dostatecznie dużo informacji by sądzić, że obiekt nie jest okupowany przez nieprzyjaciela. Zamiast tego wpływowi dowódcy powołali się na błędne meldunki wywiadu batalionów, pułków, czy dywizji i relacje samych żołnierzy, które jakby nie było, nie są dostatecznie wiarygodne. Za: „Monte Cassino” Richardson/Hapgood To takie rozwinięcie postu Albinosa;) -
Mówiąc o wojnie w Iraku, Wietnamie czy Czeczenii nieraz nasuwa się pytanie, jak nazwać tych wszystkich bojowników występujących w telewizji, tudzież oglądając efekty ich działań. Jakie Wy widzicie różnice pomiędzy partyzantami (bojownikami o wolność) a zwykłymi bandytami, terrorystami? Kim są dla Was jedni, a kim drudzy?
-
Zależy jak pojmujemy snajpera- czy jest to dla nas żołnierz w pełnym kamuflażu, stroju maskującym, z karabinem wyborowym, czający się gdzieś ukryty na dachu, w starej fabryce etc. na żołnierzy wroga czy też zwykły żołnierz uzbrojony w zwyczajny karabin powtarzalny/samopowtarzalny, prowadzący celny ogień do przeciwnika ze znacznej odległości. Bo takich właśnie żołnierzy wielu frontowców nazywa mianem snajpera w swoich listach i wspomnieniach. Snajperzy byli śmiercią przychodzącą z daleka, dlatego też tak panicznie bali się ich nawet najodważniejsi żołnierze, odznaczani medalami za męstwo. I tacy też ginęli. Przykładem niech będzie ppłk. Cole z 502. PPS, który został odznaczony Medalem Honoru za poprowdzenie szarży na bagnety pod Carentan, a który zginął parę miesięcy później w Holandii, gdy tylko wychylił się nad nasyp. Snajperzy byli ważną bronią psychologiczną, znacznie demoralizującą żołnierzy.
-
-2. Dywizja Nowozelandzka. Za fenomenalną postawę na Krecie '41, późniejsze walki w Afryce i na Płw. Apenińskim. Rommel uważał jej żołnierzy za najgroźniejszych przeciwników, z jakimi dane mu było się mierzyć. Cechowała ich olbrzymia pewność siebie, zawsze wysokie morale (nawet w wyniku klęsk w Grecji i na Krecie) i znakomite wyczucie terenu. W skład tej dywizji wchodził też wybitny i kto wie, czy nie najwaleczniejszy oddział Freyberga- 28. Maori Battalion. Udało się za to przechwycić nowy mundur galowy marszałka Tity i parę jego oficerek :wink:
-
Tajemnica twierdzy szyfrów
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Niestety, muszę się zgodzić z Ciekawym. Niby Żak w mundurze SS próbuje coś nam powiedzieć o wielkiej tajemnicy, którą tak strzeże, ale ostatecznie coś mu nie wychodzi. Gdyby nie informacja producenta o czym jest ten serial, nadal bym się pewnie nad tym głowił. Co do aktorów: -Karolina Gruszka- jej uroda bardzo mi pasuje do tamtego klimatu, ale sama gra- nie. Jakaś taka wydaje mi się zbyt energiczna i żywiołowa, choć to czysto subiektywne odczucie. -Cezary Żak- idealny, jakby się urodził w mundurze SS. To już nie tylko tramwajarz:) -Borys Szyc- on również idealnie pasuje do odgrywanej przez niego roli- młody, poprawny ideologicznie, gniewny. Trochę niezbyt prawdopodobne spotkanie Jorga z Canarisem. Za to bardzo podobał mi się Heidrich. -
Co do wojsk polskich we Francji, bardzo razi mnie użycie przez Francuzów naszej Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, która dopiero co wróciła z Norwegii, gdzie walczyła pod Narwikiem. Nasi żołnierze bronili mitycznej "reduty bretońskiej" (która nigdy nie powstała), straconej pozycji, gdy w tym czasie francuskie pododdziały wycofywały się na całej linii frontu. Karność i dyscyplina w oddziałach polskich była na najwyższym poziomie i głównie z winy generała Bohusza-Szyszko, który nakazał jej trwać do końca na pozycjach, doszło do rozproszenia i rozbicia brygady. Jedynie niewielka część żołnierzy po licznych wędrówkach i przygodach dotarła do Wlk. Brytanii, gdzie Batalion Podhalan wszedł w skład nowo powstającej 1. DPanc.
-
Nie powiedziałbym. Już mundury polowe mieli o niebo lepsze od Niemców, którzy na swoje bardzo narzekali. "To, w co nas wyposażono było nie do opisania. Można było się zorientować, że Niemcy po 1918 r. nie mieli żadnych kolonii, dlatego też nie wiedzieli, co nadaje się do tropików. (...) komisariat musiał zaprojektować ubiór tropikalny ściśle na pruską modłę: obcisły mundur z grubego materiału w kolorze khaki z lnianym pasem i wysoko sznurowanymi butami. Do tego korkowy hełm, który- wg. ugruntowanej opinii- był w tropikach niezbędny. Wraz z innymi sortami, zupełnie nieprzewiewnymi koszulami i tak dalej (...) wróciliśmy do koszar (...)". Von Luck uważał, że przecież wystarczyło zasięgnąć rady Włochów, stokroć lepiej zaznajomionych ze specyfiką wojny na pustynii i warunkami tam panującymi. Zresztą, sam kapral Manthey odbierający von Lucka z lotniska w Dernie mówi, że "zdobędę dla was coś z włoskiego umundurowania. Oni wiedzą, czego tu używać". Hans von Luck "Byłem dowódcą pancernym", str. 110; 113 A co do oceny żołnierzy włoskich, pozwolę sobie zacytować opinię samego Rommla, którą wyraził w 1941 roku: "Włoski żołnierz jest zdyscyplinowany, trzeźwo myślący, solidnie pracuje i mógłby stanowić dla Niemców przykład w dziedzinie sztuki okopywania się. Zaatakowany, reaguje prawidłowo. Brakuje mu jednak zmysłu ofensywnego, a nade wszystko- należytego wyszkolenia. Wiele operacji nie powiodło się tylko dlatego, że zabrakło koordynacji pomiędzy artylerią, jednostkami pancernymi i piechotą. Niedobory w zaopatrzeniu i środkach transportu, a także niewystarczająca liczba czołgów powoduje, że podczas niektórych operacji oddziały włoskie docierają na swoje stanowiska zdekompletowane. Niedostatek ten jest tak znaczny, szczególnie w większych jednostkach, że nie potrafią grać one roli posiłków i nie można liczyć na ich szybką interwencję". Włoski gen. Ettore Bastico dowodzący włoskimi oddziałami w Afryce, tak skomentował tą wypowiedź: "Obrazek nakreślony przez generała Rommla w kwestii zdolności bojowych naszych jednostek niewątpliwie pokrywa się z prawdą. Niemniej jednak zwróciłem Rommlowi uwagę, że pierwszorzędna przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi nie w braku duchu walki u naszych ludzi, lecz deficycie- jakościowym i ilościowym- broni, w którą są wyposażeni, w przeciwieństwie do wojsk angielskich. Do tego należy dodać ubóstwo naszej logistyki, wynikające czy to z błędnej koncepcji militarnej (jedyną zmotoryzowaną jednostką była Trento, której obecnie 80% pojazdów nie nadaje się do użytku), czy też z licznych trudności, które mamy w dostarczaniu z ojczyzny środków niezbędnych do utrzymywania i naprawy sprzętu". Rex Trye "Żołnierze Mussoliniego", str. 27 Skąpe zaopatrzenie dostarczane Włochom niepewnymi szlakami morskimi i powietrznymi pomiędzy Włochami a Afryką Północną, w połączeniu z dużymi, stosunkowo, niedoborami sprzętu i uzbrojenia zmuszały żołnierzy do długotrwałych egzystencji w warunkach bojowych, bez dużych szans na chwilę wytchnienia. Ponoć Włosi byli mistrzami inżynierii polowej i nikt jak oni nie budował takich umocnień i linii obrony.
-
Bzura 2007 nadchodzi....
mch90 odpowiedział ciekawy → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
Oczywiście, racja, jednak ten rozmach robi na mnie wrażenie. Żeby tak analogiczna rekonstrukcja chociażby z II Korpusu polskiego w dolinie Padu. Ponoć ta Bzura ma przebić wszystkie edycje do tej pory. Jestem bardzo ciekaw pierwszych relacji z głównej bitwy i czy wszystko poszło jak należy. -
Co tu kryć, jest on ojcem niemieckich wojsk spadochronowych. Co do samego generała- nie był on wcale taki bez skazy, jak o nim często piszą. Wielu przedstawia go jako prostego żołnierza, nieinteresującego się ówczesną polityką, pragnącego jedynie wypełnić rozkaz i wywiązać się z obowiązków. W tym obrazie znika gdzieś jego bezwzględna ambicja, podziw i bliskie stosunki z Hitlerem, które przełożyły się na jego dywizję spadochronową i duży związek czy wręcz odpowiedzialność za liczne zbrodnie wojenne popełnione na Krecie. Co do tych ostatnich, sądzono go jedynie pod zarzutem popełniania zbrodni wojennych na żołnierzach Wspólnoty Brytyjskiej, choć sam generał wszystkiemu zaprzeczał. Inna rzecz, to niepodważalne fakty świadczące za tym, że gen. Student aprobował czy wręcz podżegał popełnianie masowych zbrodni na ludności cywilnej Krety, jednak wybronił się z tego, zwracając uwagę, że "jest obecnie sądzony wyłącznie za zbrodnie popełnione na żołnierzach Wspólnoty Brytyjskiej, a nie na Grekach". Co do przedstawiania Studenta w roli zdobywcy Krety- tak naprawdę to nie on zdobył wyspę, lecz gen. Rignel, tradycjonalista, dowódca 5. DStGór, który uratował niemiecką operację przed klęską. Sam Student w 1952 roku przyznał, że: "U mnie (...) bitwa o Kretę budzi gorzkie wspomnienia. Przeliczyłem się, proponując ten atak, czego skutkiem była śmierć wielu znakomitych spadochroniarzy, a to z kolei oznaczało koniec stworzonych przeze mnie niemieckich oddziałów powietrzno-desantowych". Nawet jego własni oficerowie krytykowali "spartaczony" (słowa z MacDonalda) plan inwazji. Za: "Kreta 1941" Callum MacDonald, str. 396
-
Konflikt na linii Rommel - Kesselring
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Walki w Afryce i Włoszech
Niezbyt dobrze układała się ta współpraca, począwszy od tego, że metodyczny Kesselring cały czas hamował Rommla, chociażby w marszu na Nil. Uważał on Maltę za absolutny priorytet, toteż sprzeciwiał się planom feld. Rommla, który miał zamiar swoją wycieńczoną armią pustynną ruszyć na El-Alamein i Kanał Sueski, gdy jego sytuacja zaopatrzeniowa była fatalna. Jeszcze bardziej poróżniły ich poglądy- tutaj mam na myśli zwątpienia Rommla co do nadziei na wygranie wojny, zwątpienia w Hitlera, przez co "Uśmiechnięty Albert" zaczął uważać go za defetystę. -
Tajemnica twierdzy szyfrów
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Pierwszego odcinka nie widziałem, ale drugi, wczorajszy, bardzo mi się spodobał. Do tego stopnia, że zanim się obejrzałem, były już napisy końcowe;) Bardzo ciekawe sceny, retrospekcje z dawnych lat (tutaj wrzesień '39) i zapowiadająca się ciekawie intryga szpiegowska. Może natomiast denerwować powolność akcji, jedynie kilka scen było naprawdę szybkich. Jednak mnie odcinek ani na chwilę nie nudził. -
Wielu było takich dowódców a wymienić mogę chociażby gen. Heinriciego- mistrza obrony- który m.in. powstrzymywał zmasowane radzieckie natarcie na wzgórza Seelow, gdzie wykazał się prawdziwym kunsztem dowódczym i wyobraźnią. Można też podać przykład gen. Wavella, który odszedł w cień po tym, jak zrobiono z niego kozła ofiarnego po brytyjskich niepowodzeniach w 1941 roku (utrata Grecji, Krety, niemiecka ofensywa w Cyrenajce, powstanie w Iraku), zapominając, że był to jeden z najbardziej błyskotliwych generałów JKM i jeden z naprawdę nielicznych, którzy docenili czołgi na polu bitwy i stosowali wojnę manewrową. Był to chyba najbardziej błyskotliwy dowódca sił brytyjskich w Afryce, odpowiedzialny za sukces operacji "Compass".
-
Bzura 2007 nadchodzi....
mch90 odpowiedział ciekawy → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
Pierwsze spostrzeżenie- scenariusz bardzo ciekawy, ale skomplikowany- i dlatego boje się, żeby się nie posypał i żeby nie obrócił się on przeciw organizatorom. Ciekawie zapowiadają się pojazdy, które mają wystąpić w rekonstrukcji- co ciekawe, wszystkie niemieckie zostały w wakacje przemalowane na kolor panzergrau z insygniami 4. DPanc. Szkoda, że nie interesują mnie rekonstrukcje i realia września '39;) -
Różnica jest taka, że w MoH jesteś w istocie rzeczy jednoosobową armią, bohaterem na miarę rambo a Twoi towarzysze to jedynie skrypty, które mają dołączyć się do Ciebie w danym momencie i zginąć w danym. Żadnego pożytku z nich nie ma. I to moim zdaniem odróżnia CoD od MoH- w tym pierwszym naprawdę da się poczuć, że wojna to "gra zespołowa" (choć w pierwszej części nasi kumple wcale nie grzeszą inteligencją i umiejętnościami, to w CoD2 są naprawdę przydatni i nawet zachowują się poprawnie!) i że samemu nie za wiele zdziałasz. I autorzy starają się to podkreślić w wielu misjach- czy to Stalingrad, Ste-Mere-Eglise, Berlin, Foy, Bastogne, Noville, okopy Czerkasowa, Ponyri etc.
-
Że nie wspomnę o misjach w stylu zdobywanie Foy czy nocny wypad spod Bastogne z dodatku United Offensive. Również nie można zapomnieć o CoD2, który zapisał się w historii strzelanek wojennych takimi misjami, jak Pointe du Hoc, Wzgórze 400 czy przełamywanie El-Alamein. Z tą grą wiąże mnie wiele wspomnień i darzę ją wielkim sentymentem. W końcu od tej gry wzięła się moja fascynacja II wojną światową. Swego czasu wiele udzielałem się na dwóch wielkich forach poświęconych tej grze: z serwisu cod.cwr.pl i fkcod.pl, zresztą z tym drugim prowadziłem swego czasu współpracę- to były początki mojego pisarstwa, kiedy to tworzyłem różne artykuły poświęcone zmaganiom II-wojennym dla w/w serwisu. A gra? Dla mnie nieśmiertelna! W moim mniemaniu żadna nie daje tak dosadnego uczucia bitewnego zgiełku i chaosu, tego klimatu prawdziwej bitwy, w której nie Ty jesteś pępkiem świata i nie wszystko toczy się wokół Ciebie- a jedynie małym trybikiem w wielkiej machinie. Jak dla mnie niesamowite- za to kocham tą grę i cały czas do niej wracam- do wszystkich części.
-
No dobrze, to tym razem chcę nazwisko (a dla chętnych również stopień) pierwszego Amerykanina odznaczonego Medalem Honoru na wojnie w Europie + za co.
-
9. DPanc SS "Hohenstaufen"- płk. Harzer 10. DPanc SS "Frundsberg"- gen. Harmel dowódca KPanc- gen. Bittrich.
-
"Bolonia 1945" Witolda Biegańskiego, wydana w serii Historyczne Bitwy w 1986 roku. A dzisiaj zamawiam poniższe pozycje: "Na zachód od Renu" Williama Cavanagha, "Wojna na Bałkanach 1940-45" Janusza Piekałkiewicza! Jupi! :santa: Linki do tych książek: http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=n...2752&page=1 http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=n...2617&page=1
-
To akurat bardzo głęboki temat. Zacznijmy od tego, że cała półroczna bitwa o Linię Gustawa była szeregiem pomyłek i błędów dowództwa i jedyne, co pozytywnego potrafię wyciągnąć z tej bitwy to uderzenie Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego przez góry Aurunci w czwartej bitwie. Błędy, jakie można wyszczególnić, to chociażby nacieranie w pojedynczych miejscach, zamiast na całej szerokości frontu, jak to uczyniono w czwartej bitwie. Należy tu dodać zbombardowanie klasztoru na Monte Cassino czy przykłady takiego beztalencia dowódczego, jak wysłanie na rzeź 36. DP nad rzeką Rapido lub też nakazanie nacierania FKE na Colle Belvedere- czyli mówiąc najogólniej do dokonania płytkiego okrążenia masywu Cassino, chroniącego przy tym flankę 34. DP (poza tym ten teren był jedną z najtrudniej dostępnych części Linii Gustawa). Było to sprzeczne z zamierzeniami gen. Juina, który zamiarzał dokonać głębokiego okrążenia pozycji niemieckich, uderzając w kierunku Atiny. Swoją drogą- za to wszystko odpowiedzialnością należy obarczyć gen. Clarka, dowódcę 5. Armii. Inna rzecz, że teren zupełnie niwelował aliancką przewagę liczebną, nie było praktycznie gdzie użyć czołgów w sensownej ilości a i artyleria miała bardzo utrudnione zadanie ze względu na pofałdowany teren tak, że nieraz bywało, że aliancka artyleria ostrzeliwywała własne wojska i vice-versa po stronie niemieckiej.