![](https://forum.historia.org.pl/uploads/monthly_2017_09/M.png.83744e7c54e99f3be0cdbc5888d2f22d.png)
mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
Szczerze mówiąc- nie wiem. McKee nie podaje dokładniejszych informacji. Owszem, też się z tym spotkałem. Pewien doświadczony brytyjski oficer powiedział, że "przy tej akcji Arnhem to był niedzielny piknik" (Za: "Obywatele w mundurach" S. E. Ambrose, str. 398). Porucznik Jack Curtis Goldman leciał w amerykańskim szybowcu przewożącym zespół chirurgiczny 17. DPD. Dotarli do strefy lądowania cali, „lecz kiedy byliśmy 6 lub 8 stóp od ziemi, mogliśmy słyszeć, jakby wielka maszyna do popcornu eksplodowała na końcu szybowca- karabiny maszynowe rozerwały nasz kadłub szybowca na strzępy”. Zemdliło go, gdy poczuł jak koła szybowca uderzyły o ciała zabitych spadochroniarzy na ziemi. W końcu otrząsnęli się, gdy maszyna zatrzymała się z dziobem wrytym w ziemię. Żołnierze natychmiast odskoczyli i pobiegli schronić się w pasie drzew pod ciężkim ostrzałem. Kiedy Goldman tam był, uświadomił sobie, że jest tak wstrząśnięty, że zamiast przynieść swojego Thompsona, zabrał się za robienie wielkiego koktajlu owocowego z rzeczy znalezionych w sadzie. Brak innych rzeczy do zrobienia sprawił, że usiadł na ziemi i zabrał się za konsumpcję. To były dwie godziny zanim ogień dział ucichł wystarczająco dla niego, by mógł powrócić do szybowca i wziąć swoją broń i wyposażenie. Widział leżące we wraku ciała ludzi, których dobrze znał. Gdy już tam był, zabrał zapasowy spadochron zabitego i wysłał ten jedwab później swojej dziewczynie w Brownfield w Texasie. Ona wzięła ten prezent jako oświadczyny. "Armageddon: The battle for Germany 1944-45" Max Hastings, str. 427-428 Piloci latający na szybowcach przeżyli prawdziwy koszmar podczas "Varsity". Weźmy pod uwagę, że te maszyny mają bardzo małą manewrowość (ich piloci nie mogli sobie pozwolić na takie akrobacje, jak piloci C-47 w Normandii, żeby uniknąć ognia plot) a w dodatku są bardzo kruche- skonstruowane z płótna i sklejki, podatne na ogień karabinów maszynowych, nie mówiąc już o sprzężonych działkach i działach .88. A ogień plot. jaki napotkali nad Renem był najcięższym, z jakim spotkali się podczas wszystkich operacji powietrzno-desantowych. Zresztą, była to chyba jedyna operacja, kiedy z pilotów szybowcowych zamierzano sformować kompanię piechoty, która weszłaby do walki po wylądowaniu. Kompania ta miała być dołączona do 194. PPSz. Wiele jest niesamowitych historii z tamtej operacji, z pilotami szybowców w rolach głównych. Wystarczy wspomnieć, że najwyższe brytyjskie odznaczenie lotnicze dla podoficerów- Conspicuous Gallantry Medal- które zostało nadane jednemu zaledwie żołnierzowi podczas wojny- zostało nadane st. sierż. Lawrence'owi Turnbullowi właśnie za tą operację. Inny przykład, to historia mjr. Reynoldsa, pilota szybowca Horsa, który gdy podczas podchodzenia do lądowania zobaczył poczwórnie sprzężone działko plot., oddał stery drugiemu pilotowi a sam, wychylając się z okna kabiny, w locie zastrzelił lub zranił całą jego załogę. Gdy jednak otworzyła ogień druga bateria, zaraz po wylądowaniu obaj piloci zniszczyli ją za pomocą PIATa. Była to też bodaj najbardziej ambitna operacja szybowcowa tej wojny. Szybowce 6. DPD przetransportowały na pole bitwy 4844 żołnierzy (jak dodaje Hastings, dead and alive), 342 jeepy, 348 przyczep, 3 działa na przyczepach, 7 czołgów Locust, 14 ciężarówek, 2 buldożery, 11 Bren Carrierów, 19 500-kilowych samochodów, 59 przenośnych motocykli, 127 ciężkich motocykli, 68 rowerów, 10 moździerzy 4,2 cala, dwa działa 75 mm, 5 6-funtówek, 12 17-funtówek i dwie 25-funtówki. Nic mi nie mów, bo mnie krew zalewa, gdy pomyślę, ile będę musiał czekać na tą książkę po polsku :? W naszym pięknym języku o operacji "Varsity" można poczytać w niniejszych źródłach: "Obywatele w mundurach" S. E. Ambrose, "Wyścig do Renu" Alexander McKee (Osobny, obfity w różne ciekawe wspomnienia i fakty rozdział), "Ostatnia ofiara" Grzegorz Czwartosz Pozdrawiam :king:
-
Von Luck pisze o nim, jako o amerykańskim Rommlu. Carell przyrównuje go do samego mistrza Guderiana a jego śmiały atak przez "otwartą flankę" w Normandii do agresywnych działań Grupy Pancernej Guderiana w pierwszej fazie Barbarossy. To naprawdę wiele znaczy. Odnośnie samej kreacji Pattona- po części wpłynęły na to wydarzenia z Tunezji, kiedy po klęsce pod Kasserine Patton, który przejął II Korpus amerykański, miał za zadanie odbudowanie morale żołnierzy. Powiedział wtedy "potrzebuję ludzi z odpowiednim poziomem nienawiści do Niemców". Tym bardziej swoim przykładem i przemówieniami chciał wywołać agresję u swoich żołnierzy i wspomnianą nienawiść. O ironio, w niedługim czasie żołnierze osiągnęli więcej niż odpowiedni poziom nienawiści do niego- lawina rozkazów mających poprawić dyscyplinę omal nie doprowadziła do buntu w całym korpusie. Swoją drogą, żandarmeria wojskowa, egzekwująca rozkazy generała Pattona, przezywana była "gestapo Pattona". Ci żołnierze tyłowi karali np. kierowców za niewłaściwe ciśnienie w oponach, lub też za zbyt niski poziom oleju. Kary pieniężne były stosowane wobec tych, którzy ośmielili się nie założyć do munduru krawata (10 dolarów), czy owijaczy (15 dolarów). Jeden z brytyjskich oficerów świetnie go określił: "sprytny, bluźnierczy, sprawny i olśniewający... tyle, że urodził się w niewłaściwym stuleciu". Małe sprostowanie- Patton wypowiedział te słowa pod adresem, co sprawdziłem, dowódcy 1. DPanc "Old Ironsides" gen. Warda, który ponoć stał po tej rozmowie "sztywno wyprostowany, niczym człowiek skazany na szubienicę". Dodam jeszcze, że w natarciu gen. Ward został ranny, a dywizję przejął po nim gen. Harmon. Na takiego kreował się przez całą wojnę. W liście do żony przed operacją "Torch", karcił się z tego, iż podczas przemówienia dla 2. DPanc wzruszył się do łez, "co było rzeczą szalenie niewojskową". Patton zawsze podkreślał, jak bardzo zależało mu na chwale wojennej, czego zasmakował po raz pierwszy podczas odwetowej ekspedycji w Meksyku w 1916 roku. Media, działając na jego użytek, przy każdej możliwej okazji wynosili go na pierwsze strony gazet, co mile łechtało jego próżność. Zawsze wspominał swojej żonie w listach, jak wiele by dał za możliwość starcia się z przeciwnikiem oko w oko, siedząc w swoim czołgu, w szpicy natarcia. Nie bał się śmierci, co też często podkreślał, którą zresztą uważał za jedyne rozsądne rozwiązanie dla zwyciężonego honorowego żołnierza. Powtarzał to też swoim żołnierzom. Dla mnie, osobiście Patton był uosobieniem paradoksów, bo jego chamstwo i prostactwo kontrastowało z oczytaniem, intelektem i wrażliwością.
-
Ponieważ celowanie działem V-3 było bardzo trudne, bateria w Mimoyecques była ustawiono już w kierunku Londynu, stąd też nazwa "London Gun". Takie samo pytanie można postawić, mówiąc o bunkrach samobieżnych, jak Maus, czy też samolotach odrzutowych jak np. Natter. Niestety, nie mam danych w jakim stopniu te projekty wpłynęły ujemnie na przemysł wojenny III Rzeszy i jak wielkie zasoby materiałów pochłaniały ale mogę podejrzewać, że duże.
-
Dzisiaj zastanawiałem się nad tym pytaniem: dlaczego upadają reżimy, jak chociażby ten w Polsce (chociaż może to za duże słowo, jednak odważę się go użyć). Z drugiej strony, czemu te w Chinach, Korei Północnej czy też Związku Radzieckim nadal funkcjonują bądź też tak długo się utrzymywały? Naszły mnie pewne refleksje. Może dlatego reżimy się utrzymują, że ludzie z pokolenia na pokolenie coraz bardziej przyzwyczajają się do ucisku i zasad panujących w systemie totalitarnym- przykładem Rosja- od wieków uciskana przez carów a później komunistów- Rosja, której mieszkańcy tak naprawdę nigdy nie zaznali wolności, nie wiedzą czym ona jest. Być może dlatego tak długo a nawet dzisiaj w kraju tym nie ma światełka na zaprowadzenie demokracji- ludzie nie wiedzą co to jest, nie wiedzą, co się z tym wiąże. Z drugiej strony Polska- i Polacy którzy zawsze znali cenę wolności i dlatego też do niej dążyli- dlatego o nią walczyli czy to za rozbiorów, okupacji niemieckiej a później radzieckiej. Dlaczego reżimy upadają? Może wiąże się to z tym, że ludzie uświadamiają sobie, że tak naprawdę system nie pozwala im się samorealizować- nie pozwala podejmować wolnych wyborów, poruszać się po świecie, robić coś zgodnie ze swoimi przekonaniami- może to dlatego też upadł komunizm w Polsce. A co Wy sądzicie na ten temat?
-
Na wojnie w Europie. Podpowiem, że chodzi mi o żołnierza odznaczonego za czyn w Afryce Północnej, wiem, że to nie Europa, lecz traktuje ten TDW jako część teatru europejskiego. [ Dodano: 2007-10-06, 16:52 ] 22 stycznia 1943 roku tym odznaczeniem został uhonorowany płk. Wilbur za jego dokonania przy odbudowywaniu pokoju w Maroku. Zresztą, został on odznaczony z rąk samego prezydenta Roosvelta, który przebył do Afryki na konferencję w Casablance. Następne pytanie będzie z tych prostych: Poproszę OdB sił niemieckich (7. Armii, 5. Armii Pancernej i 6. Armii Pancernej) przed ofensywą w Ardenach.
-
Na samym szczycie piramidy Maslowa stoi jeszcze bardzo ważna potrzeba człowieka- a mianowicie chęć samorealizacji, spełnia się, dążenia do rozwoju możliwości- a tego system totalitarny zapewnić nie może, on ogranicza obywatela, zabiera mu tą wolność i może to popycha ludzi do buntowania się- albo przynajmniej jest znaczącym czynnikiem tego. Przykładem tego może być, wg. mnie, chociażby potrzeba podróżowania, kontaktowania się ze światem, odwiedzania rodziny za granicą (było to najbardziej aktualne po wojnie, gdzie rodziny bywały rozdzielone na wschodzie i zachodzie Europy).
-
Oczywiście to prawda ale nieraz jego zapędy i plany nieomal doprowadziły jego wojska do zagłady- chodzi mi tu po głowie przykład bitwy na linii El-Gazala, gdzie DAK dostał się w okrążenie zwane "kotłem" i jedynie cud uratował te siły przed zniszczeniem- tj. beznadziejne dowództwo Brytyjczyków, którzy jako jedni z niewielu na świecie umieli z niemal pewnego zwycięstwa przejść do sromotnej klęski i odwrotu- jak to miało miejsce na Krecie i za linią El-Gazala.
-
W wielu podręcznikach, dyskusjach i książkach spotykami się z terminem "polski ruch oporu"- jednak czy jest on poprawny (patrząc w kontekście ruchów oporu Francji czy też Norwegii)?
-
Polski ruch oporu - poprawne określenie?
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Polska podziemna i okupacja
Ja zadałem pytanie, nigdzie nie napisałem że używanie tego określenia jest błędne. Jednak uważam, że jest ono nie adekwatne do sytuacji podziemia w Polsce. To coś, wg. mnie, jak spór z pojęciem "kampania wrześniowa". -
Polski ruch oporu - poprawne określenie?
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Polska podziemna i okupacja
W moim mniemaniu ruch oporu to raczej luźne struktury paramilitarne, natomiast polskie podziemie nazwałbym raczej Państwem Podziemnym- w pełnym tego słowa znaczeniu- z własną armią, systemem edukacyjnym, administracją, rządem itd. To moim znaczem znaczy dużo więcej niż ruch oporu, który dostrzegam we Francji czy też Norwegii. Tam, o ile mi wiadomo, nie zorganizowano tak sprawnie działającej organizacji podziemnej jak ta w Polsce, raczej to były luźno związane ze sobą siatki, okręgi partyzanckie. -
Katyń film Andrzeja Wajdy
mch90 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Wiesz, wydaje mi się trochę to naiwne, ten przejaw buntu młodzieńczego wobec nowego ustroju już w roku 1946. Mi to bardziej się kojarzy z latami '80 i Solidarnością. Ale może się mylę. Co do filmu- nieco rażą mnie niedopowiedzenia- np. co spowodowało, że postać odgrywana przez Chyrę przeszła tak drastyczną przemianę, zmianę poglądów itd. Co się stało, że ten polski oficer poddał się sowieckiej indoktrynacji w szeregach LWP? Co do poniższej wypowiedzi- myślę, że to film dla Polaków- zbyt trudny dla Zachodu w tym sensie, że dużo tu alegorii (vide rozrywanie polskiej flagi przez żołnierzy radzieckich, czy też scena na moście), niedopowiedzeń, których zachodni widz nie zrozumie, ponieważ nie zetknął się z naszą historią. -
Do marca 1945 roku ponad 10 tys. wystrzelonych V-1 spowodowały 24-tysięczne ofiary w Anglii i o wiele więcej w Belgii. Z kolei do tego samego okresu rakiety V-2 zabiły 2700 Londyńczyków. 17 grudnia 1944 roku rakieta V-2 spadła na kino Rex w Antwerpii w wyniku czego śmierć i rany odnieśło 1100 ludzi w tym 700 żołnierzy alianckich. Pociski V-3 z kolei zostały użyte jedynie przeciwko Antwerpii i miastu Luksemburg w zimie 1944 roku z małym efektem- w Luksemburgu śmierć poniosło 10 osób, a 35 zostało rannych. Ostrzał prowadziły działa V-3 ulokowane w Lampaden, nieopodal, na południowy-wschód od Trewiru. Działa te wpadły w ręce Amerykanów, którzy przetransportowali je do Stanów, testując ją na poligonie Aberdeen. Zezłomowano je w 1948 roku. Broń typu V bardziej miała psychologiczne niż militarne znaczenie- zastraszyła Londyńczyków i samego Churchilla, który przez to naciskał na szybkie postępy w natarciu wzdłuż "wybrzeża rakietowego" Północnej Francji. Była to też jedna z największych nadziei Hitlera a V-2- krokiem milowym w drodze do przyszłych rakiet balistycznych i kosmicznych. To na bazie tej rakiety powstała rakieta Saturn 5, która wyniosła statek Apollo na Księżyc.
-
Dostałem bardzo przyjemny prezent od taty (bez okazji!:wink: ): "Katyń" Allena Paula. :wink: Wiele się spodziewam po tej książce.
-
Co do czetników gen. Mihajlovicia- nie przeceniałbym ich roli. Od początku ich walka i faktyczna siła była wątła- począwszy od tego, że stosowali defensywny styl walki, w miarę czasu ograniczali swoją aktywność bojową z powodu strachu Mihajlovicia spowodowanego zaostrzeniem represji wobec Serbów. Mówiąc inaczej, Mihajlovic pierw chciał ochronić ludność przed represjami okupanta, zachować jego tradycyjną dominację, a dopiero później stawiać zbrojny opór. Skłania go również do takiego postępowania jugosłowiański rząd na uchodźstwie. Teza "zachowania biologicznej substancji narodu serbskiego" stanowiła bazę do kolaborowania Mihajlovicia z rządem gen. Nedicia stojącego na czele rządu Serbii. Bardziej bezwzględny był Josip Tito i te podstawowe różnice poglądów uniemożliwiły utworzenie wspólnego frontu podczas rozmów z 19 wrzesnia 1941 roku. Z jednej strony akcje odwetowe okupantów odstraszają czetników od działania, z drugiej strony przysparzają nowych bojowników oddziałom Tity. O ile jeszcze do połowy 1942 roku przewaga liczebna czetników utrzymywała się, o tyle po tym okresie wypierać ich zaczeli komunistyczni partyzanci. Ich głównym zadaniem (tj. czetników) było szkolenie kadr, tak by w wypadku lądowania aliantów na Bałkanach móc szybko sformować znaczące siły. Siły Mihajlovicia miały wiele wad- zacznijmy od tego, że nie byli tak sprawnie zorganizowani jak partyzanci Tity (piszę tu o sytuacji na rok 1942, gdy czetnicy stanowili jeszcze realną siłę), byli wewnętrznie słabi- czetnicy byli bardziej statyczni od mobilnych od oddziałów Tity, ponadto siły Mihajlovicia stanowiły jedność tylko w teorii- w praktyce były to samodzielne bandy, rzadko działające w ramach jakiegoś większego zgrupowania, które w razie zaatakowania nie mogły liczyć na pomoc innych oddziałów czy ataki odciążające w innej części frontu. Lokalne oddziały musiały polegać wyłącznie na własnej inicjatywie- generalnie rzecz biorąc cały ruch czetników łączyły dość luźne więzy wewnętrzne- a tych oraz dyscypliny oddziały Mihajlovicia przestrzegały rzadko. Również te siły nie zawsze słuchały jego rozkazów tak, że często generał tylko w teorii i na papierze sprawował kontrolę nad swoimi siłami. By nie było, organizacja Mihajlovicia miała też poważne atuty- panowała nad rozleglejszymi obszarami od komunistów, miała swoje wtyki w strukturach rządu kolaboracyjnego, w dodatku ich przywódca był popierany i wspierany przez aliantów zachodnich- to znacznie wzmacniało jego pozycję. I dlatego od połowy 1942 roku nielegalny ruch czetników zaczął się kruszyć, gdy tym samym organizacja Tity zaczęła zyskiwać na sile. Za: "Wojna na Bałkanach 1940-45" Janusz Piekałkiewicz Kurczę, ale się rozpisałem nie na temat :wink: Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe. Ciekawy25- Bardzo dziękuję za zabranie głosu w temacie, muszę się zgodzić z Twoją opinią o rządach marszałka Tity- był bezwzględnym dyktatorem, jednak czuję pewien respekt do niego z kilku powodów: -Obronił swój kraj przed staniem się kolejną republiką ZSRR. -Trzymał w jedności Jugosławię- dla mnie to coś niesamowitego, jak się mu to udało, z tym zlepkiem zwaśnionych narodów, kultur i religii. -Stworzył prężną armię, która samodzielnie wyzwoliła kraj.
-
Katyń film Andrzeja Wajdy
mch90 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Byłem, widziałem, przekonałem się na własne oczy- Wajda wykreował wstrząsający obraz zbrodni i kłamstwa katyńskiego. Niezwykle intensywne wrażenie zrobiły na mnie sceny egzekucji, brutalne, chłodne, poruszające. Również bardzo spodobała mi się scena z "dobrym" Sowietem, kapitanem, który miał wyjechać na front fiński. Cieszę się, że Rosjanie zostali pokazani nie tylko jako mordercy, oprawcy. Również na pochwałę zasługuje rola Małaszyńskiego- dla mnie to zupełna niespodzianka, gdyż spodziewałem się raczej przeciętnego aktorstwa- jednak aktor włożył w swoją rolę całe serce- to widać i czuć. Również rola Englerta, generała, zasługuje na pochwałę. Niezwykła, co zwróciło moją uwagę na sali, była powaga widzów podczas spektaklu i już po napisach końcowych- zupełna powaga, a może wstrząs? Co do wad- kilka scen i wątków wydają mi się bardzo naciągane- vide ta ze studentem zrywającym ze słupu plakat komunistów. -
Czy Polska w XVI wieku była "państwem stosów"?
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Właśnie o to mi chodziło- jak wyglądała kwestia tolerancji religijnej i palenia na stosach heretyków, reformatorów w Polsce, na tle XVI-wiecznej Europy (piszę to nie przypadkiem- dzisiaj mówiliśmy na historii o reformacji i kontrreformacji). Chciałem się dowiedzieć od osób naprawdę posiadających wiedzę w tym temacie- mowa tu o Was- jak to wyglądało w Polsce. Albinosie- bardzo dziękuję za te informacje, są bardzo dla mnie ciekawe (zwłaszcza kwestia traktowania osób chorych umysłowo). -
Nigdzie nie napisałem, że Polacy czy inne nacje toczyły jakiekolwiek walki na Wzgórzu Klasztornym. Inna rzecz, że silnie obsadzany klasztor (by nie było niejasności- już po marcowym zbombardowaniu) stanowił fortecę z której można było- i prowadzono- silny ogień na sąsiednie pozycje, wzgórza czy miasto Cassino. Co do zdobycia klasztoru- moim zdaniem nie można tak tego nazwać. Nazwa sugeruje, że ruiny klasztoru znalazły się w posiadaniu Polaków w wyniku przewlekłych walk o nie a jak sam napisałeś- wzgórze i klasztor został zajęty bez oddania jednego wystrzału, po wycofaniu się wojsk niemieckich, przez patrol ppor. Gurbiela z 12. Pułku Ułanów Podolskich. O godzinie 9:50 na ruinach klasztoru Benedyktynów zawisł proporzec 12. PUP zrobiony przez ludzi Gurbiela z flagi Czerwonego Krzyża i niebieskiej chusty. O godz. 10:45 gen. Duch rozkazał zatknąć flagę narodową w tym miejscu, co uczynił mieszany patrol z 4. i 5. Batalionu 3. DSK. 14 maja Francuski Korpus Ekspedycyjny przełamał Linię Gustawa na masywie Aurunci- i parł dalej (w przeciwieństwie do Brytyjczyków, którzy mieli tendencje do umacniania swoich pozycji tuż po zdobyciu)- co kompletnie rozbiło południowo-zachodnią niemiecką flankę, co znacznie skomplikowało sytuację Niemców na amerykańskim odcinku (rejon Santa Maria Infante-Castelforte nad Morzem Tyrreńskim) i w dolinie Liri- i to było bezpośrednią przyczyną wycofania się wojsk z masywu Cassino. Francuzi spenetrowali niemieckie linie na 16 kilometrów w głąb. Okrążenia masywu Cassino dokonał II Korpus Polski wespół z brytyjskim XIII Korpusem, który zagroził niemieckiej flance na masywie od strony doliny Liri. Poza tym, brytyjskie sukcesy w dolinie (które zaczęły się z chwilą przekroczenia przez czołgi mostu Amazon na Rapido) bardzo odciążyły drugi polski szturm, który napotkał nieporównywalnie mniej liczne siły obrońców. Zresztą, miało to swoje przełożenie na tempo natarcia Polaków i zdobywania kolejnych wzgórz. San Angelo zdobyli Brytyjczycy 13 maja siłami batalionu Gurkhów z 8. Dywizji Indyjskiej i kompanii 1. Batalionu Fizylierów z 4. Dywizji Indyjskiej. Polacy atakowali Colle San Angelo 17 maja pododdziałami 5. KDP i do rana zajęli jego znaczną część. Drogę nr. 6 przecięły nie oddziały polskie, ale 4. Dywizji Indyjskiej (XIII KA), która była częścią natarcia w głąb doliny Liri. Widmo- polskie oddziały z 5. KDP miały pecha- zaatakowały w chwili, gdy obsadzający wzgórze 2. Batalion 100. Pułku Strzelców Górskich był luzowany przez batalion 1. DSS, przez co mieli przeciwko sobie dwukrotnie większą liczbę obrońców. Tak tą walkę wspomina ppor. Alwingier z 13. Batalionu: „Doszło tam do walki wręcz. Oddawanie ognia z lkm i Thompsonów odbywało się na odległościach nie dalszych niż 10 metrów”, z kolei ppłk. Kamiński wspominał, że „Oddziały topniały niewiarygodnie szybko”. Za: „Mówią Wieki”, nr. 05/04, str. 41 16 tys. spadochroniarzy z 1. DSS? Skąd wziąłeś te liczby?? Według moich informacji niemiecka dywizja strzelców spadochronowych liczyła 4500 żołnierzy- przynajmniej tyle liczyła 7. Dywizja Lotnicza przed operacją „Merkur”, trzy pułkowa, trzy bataliony w każdym. Nie pomnę, ale chyba wyczytałem to u Macdonalda w jego „Krecie 1941”. Przy okazji 1. DSS weź też pod uwagę, że dywizja ta walczyła już od końcówki lutego 1944 roku i przeżyła też ciężkie walki podczas III bitwy o Monte Cassino z Korpusem Nowozelandzkim. Odnośnie liczebności obrońców- ciężko tu będzie nam znaleźć jakąś prawdę. Parker pisze o 800 spadochroniarzach (choć być może chodzi tu właśnie o oddziały zajmujące klasztor), natomiast posłużę się cytatem z Piekałkiewicza: „Przeciwnikiem II Korpusu Polskiego jest niemiecki 3.Pułk Strzelców Spadochronowych (d-ca: płk Heilmann). Już podczas ostatniej bitwy o Monte Cassino ten właśnie pułk ponosił główny ciężar walki. Ponieważ w końcu kwietnia ‘44 roku jego trzeci batalion został przeniesiony do Francji, w celu ponownego sformowania, pułk ów składa się zaledwie z dwóch słabych batalionów. podporządkowany mu 4. Batalion Wysokogórski (d-ca mjr von Ruffin) broni Monte Cairo”. Teraz informacje z "Pikujących Orłów" Lucasa: wg. niego przed rozpoczęciem operacji "Diadem" 1. DSS przegrupowała się- masyw Cassino i miasto Cassino obsadził 4. PSS i batalion karabinów maszynowych, 3. PSS udał się na Monte Cairo, chroniąc styk z oddziałami strzelców górskich, natomiast 1. PSS przeszedł do odwodu dywizji. Klasztor miał znaczenie nader symboliczne- w ciągu tych 6 miesięcy toczonych walk stał się symbolem oporu niemieckiego, a przede wszystkim symbolem spadochroniarzy. I zgodzę się, że prócz tego nie miał o aż takiego znaczenia jak chociażby wzgórze 575, czy Widmo. Trzeba zaznaczyć, że zakładano dużo większe straty, rzędu 3 tys. zabitych. Tyle też miejsc szykowano na cmentarzach. Pozdrawiam!
-
Rzeczywiście amerykański przyczółek przysparzał duże kłopoty Niemcom, jednak Amerykanie wyszli naprzeciwko położonych na wyżynach gęstych lasów, które zdecydowanie nie stanowiły terenu sprzyjającego natarciu. Niemniej Niemcy, głównie Hitler (który panicznie bał się możliwości przeprawienia się aliantów przez Ren, ostatnią poważną przeszkodą na drodze do serca Niemiec), dostrzegli olbrzymie zagrożenie, toteż w zagrożony odcinek wysłali pokaźne siły z innych, co ułatwiło zadanie Montgomery'emu parę tygodni później. Warto dostrzec o sprzęcie, jaki Niemcy użyli do zniszczenia mostu- od jednostek pancernych, przez wymienione przez Ciebie bombowce, 11 rakiet V2, samoloty odrzutowe, oddziały płetwonurków a nawet ciężki moździerz 540-mm "Karl". Co ciekawe, Model wykluczył możliwość ataku na Remagen właśnie ze względu na ukształtowanie terenu rozciągającego się po drugiej stronie Renu, toteż rejon ten był niemalże pozbawiony obrony. To był olbrzymi błąd, który drogo go kosztował. Również się zgadzam, że zdobycie mostu w Remagen nie było żadnym finezyjnym wyczynem, tylko śmiałą akcją, której sprzyjało szczęście- dużo szczęścia, chociażby w chwili odpalenia pierwszych ładunków na moście. Chociaż szybkiemu natarciu kompanii por. Timmermana nie można odmówić braku odwagi i szybkości działania, pomimo początkowego wahania (zresztą, co się dziwić, gdy widzisz i słyszysz odpalane ładunki wybuchowe na moście, który jest Twoim celem). McKee pisze, że por. Timmerman "z trudem nakłonił żołnierzy do ataku na most", którzy z ociąganiem zerwali się dwójkami, trójkami i ruszyli za nim. Chociaż prasa rozpisywała się na temat "bezprecedensowego zdobycia mostu" trzeba pamiętać, że o wiele bardziej udaną akcję przeprowadził parę miesięcy wcześniej batalion Cooka, bez pomocy szczęścia i z większą finezją.
-
Czy kiedyś rozważaliście ewentualny konflikt pomiędzy Układem Warszawskim a NATO? Zaznaczam, że chodzi mi tu o wojnę konwencjonalną, bez użycia broni jądrowej. Jeśli tak- to gorąco zachęcam do zapoznania się z prawdziwym arcydziełem na tym polu- "Czerwonym Sztormie" mistrza Clancy'ego. Mamy tu wszystko dokładnie podane- preludium do wojny, przedstawienie jej przebiegu na wszystkich frontach- a ten sięgał od Niemiec, po Norwegię i Islandię- aż po efektowne i naprawdę zaskakujące zakończenie. Konflikt poznajemy na wielu płaszczyznach- tak więc oprócz zapoznania się z ogólną sytuacją w Europie, sporządzaną m.in. przez oficera Marynarki komandora Boba Tolanda, mamy też nocne rajdy F-117 nad Niemcami, akcje F-15 skierowane w radzieckie satelity szpiegowskie, ukazanie koszmaru bitewnego oczami amerykańskiego czołgisty, poznamy też losy załóg okrętów podwodnych, fregat i innych osób uczestniczących w różnych niespodziewanych, a niezwykle kluczowych dla przebiegu wojny, lub lokalnych zmagań wydarzeniach- jak losy grupy por. Edwardsa na Islandii (jedynych ocalałych Amerykanów na wyspie), czy komandora Tolanda, który był w centrum wydarzeń, kiedy rosyjskie bombowce Backfire w zaskakującym stylu zadały potężny cios grupie okrętów pod przywództwem USS Nimitz. Clancy ukazuje też wydarzenia widziane oczami członków radzieckiego Politbiura, gen. Aleksiejewa, który stał się kluczową postacią na froncie niemieckim, a także komandosów Specnazu i wielu- naprawdę- wielu innych. Mamy tutaj niemal pełen przekrój III wojny światowej, której scenariusz jest niewiarygodnie prawdopodobny- oczywiście na lata '80 ubiegłego wieku. A zakłada on kryzys paliwowy w Rosji spowodowany zamachem islamskich fundamentalistów na największy zakład rafineryjny w kraju. Nie od dziś wiadomo, że Ruscy wolą wybudować jeden wielki zakład, niż 10 mniejszych. W związku z tym Politbiuro opracowuje ryzykowny plan zajęcia siłą pól roponośnych w rejonie Zatoki Perskiej. Najpierw jednak należy wyeliminować z gry NATO... dalszy ciąg historii znacie;) Wady? Po pierwsze- zupełne pomijanie Polaków, a przecież wiemy, że udział naszych żołnierzy w ewentualnej napaści na Europę Zachodnią miał być decydujący w pierwszej fazie. Po drugie- za dużo tu „amerykanizmu”. Wszędzie Amerykanie- w Hanower, w Alfeld, w Bieben, wszędzie. Pojawiają się też, naturalnie za wyłączeniem Bundeswehry, sporadycznie Belgowie i Brytyjczycy (bitwa o Alfeld), których liczebność sięga może brygady-dwóch. Nic, kompletnie nic nie pisze o udziale w wojnie wojsk lądowych Francji- pojawiają się trójkolorowe samoloty (w tym przepełniony furią atak Crusaderów ze zniszczonego lotniskowca Foch) i okręty (w/w Foch). Mówiąc krótko- Clancy skupia się na amerykańskim wysiłku wojennym, szkoda, bo przez większość czasu akurat ci stanowili grubą mniejszość. Więcej grzechów nie pamiętam... Wracając do plusów książki, Clancy jest wybitnym znawcą tematu, mamy tu też opisaną dokładnie taktykę radzieckich bombowców, zwalczania okrętów podwodnych czy ogólną strategię UW. Autor niechcący stworzył wielką opowieść o III wojnie światowej, lecz wykorzystał tylko niewielki jej potencjał. Bardzo, bardzo chciałbym, by ktoś pokusił się kontynuować opowieść, opowiedzieć o tym samym, ale z innych punktów widzenia, pominiętych przez pierwotnego autora, choćby właśnie od strony Niemców, którzy nie wycofali się wraz z resztą sojuszników i do upadłego bronili przedmieść Alfeld. PS. Zaznaczam, że książkę trzy razy, lecz jej pełnię i mistrzostwo pojąłem dopiero za ostatnim podejściem. Jest to jedna z moich ulubionych lektur na półce i na pewno nie raz jeszcze do niej powrócę.
-
Temat do zamknięcia. http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=2871
-
Literatura której nie ma - czyli Wasze życzenia
mch90 odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Brakuje mi obszernej monografii 1. DPanc gen. Maczka- od "Totalise" do Willhelmshaven, pisanej piórem Ryana, Ambrose'a czy Grzegorza Czwartosza. Lekka, barwna lektura, mnóstwo relacji z pierwszej ręki i plastyczne opisy walk na froncie zachodnim naszej dywizji- to byłaby książka dla mnie idealna. Prawdę mówiąc takie oczekiwania miałem w stosunku do "Marszu Czarnych Diabłów" MacGilvraya i się srogo zawiodłem. -
Czy alianci w pełni skorzystali z sukcesu we Francji?
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Front Zachodni
No właśnie. I to jest dla mnie wielką, nurtującą zagadką historyczną. Oczywiście, można też dodać, że marsz aliantów w dużym stopniu spowalniały działania Niemców, którzy niszczyli za sobą wszelkie, liczne przeprawy wodne, jednak bez przesady. Amerykanie i Brytyjczycy już pokazali, jak się stawia mosty inżynieryjne, pod ostrzałem i w warunkach spokoju. Masz rację, jednak zauważ, że ich właściwa robota- organizowanie obrony na Wale Zachodnim, reorganizowanie jednostek przybywających z Francji- zaczęła się dopiero we wrześniu, kiedy oddziały niemieckie zaczęły napływać na rubieże Rzeszy. W sierpniu Model nie mógł nic poradzić, prócz wydania rozkazu wyrwania się z "worka" pod Falaise. Co do 15. Armii- zgadzam się. W swoim pierwszym zarządzeniu na stanowisku OB West, 5 września, Gerd von Rundstedt anulował rozkazy Modla nakazujące przeprowadzenie samobójczego uderzenie na flankę XXX KA, natomiast rozkazał ratowanie się przez Ujście Skaldy, zanim niemiecka piechota domknie okrążenie. Te dodatkowe 80 tys. żołnierzy być może uratowało front zachodni. -
Czy alianci w pełni skorzystali z sukcesu we Francji?
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Front Zachodni
Oczywiście masz racje, wraz z parciem na północny-wschód, linie zaopatrzeniowe aliantów wydłużały się jako, że korzystali oni jedynie z Cherbourga i baz zaopatrzeniowych na plażach normandzkich jako baz logistycznych. Rozumiem, że we wrześniu 1944 roku nastąpił kryzys zaopatrzeniowy i że Red Ball Express, pokonując tą ponad 500-kilometrową trasę na front pożerał drugie tyle materiałów pędnych ile sam przewoził, ale przez cały sierpień, o ile mi wiadomo, nie istniały większe problemy z zaopatrzeniem. Weź pod uwagę, że jakkolwiek alianci musieliby zwolnić, i tak poruszali się oni szybciej od Niemców, którzy opierali się na nielicznych pojazdach (po wyrwaniu się z kotła Falaise, Sekwanę przebyły jedynie 24 niemieckie czołgi), koniach a przede wszystkim własnych nogach, w dodatku spowalniani przez panujące niepodzielnie w powietrzu lotnictwo alianckie, które zmuszało b. często oddziały do poruszania się jedynie nocą. Patrz- sytuacja z drugiego tygodnia września 1944 roku, kiedy to Patton i Monty bili się o paliwo na swoje ofensywy. Jak wiemy, dostał je Montgomery i wykorzystał na "Market-Garden". -
No dobrze, a tak dla rozkręcenia dyskusji- bo przecież bitwa o Monte Cassino i Linię Gustawa to nie tylko dwa szturmy Polaków w maju 1944 roku, ale przecież półroczne zmagania na całym froncie, przypominające najgorsze epizody z IWŚ. Czemu nie piszemy o bitwach I, II czy III a jedynie o naszym bądź co bądź raczej skromnym udziale w IV bitwie (obok Francuzów, Brytyjczyków i Amerykanów)? Pytanie do Was, jak myślicie, czy Linię Gustawa dało się przełamać wcześniej? Jak oceniacie przeprowadzoną kampanię?