mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
-"Skazani na Shawshank" -"Stalingrad" -"Helikopter w ogniu" -"American Pie 1 i 2" -cała "Kompania Braci" -"Pulp Fiction" -"Forrest Gump"
-
Ostrzegam ostatni raz. Jeszcze jeden post nie na temat, a będę go kasował. Himmler- dorośnij zanim zaczniesz głosić takie poglądy. A ta arcyciekawa dyskusja o nich niech się przeniesie na PW.
-
Niemiecka strategia walki o każdą piędź ziemi
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Modelowi się udało, dzięki zręcznym manipulowaniem Hitlerem To prawda, chociaż sam zamysł ustawienia twardej obrony jak najdalej od granic Rzeszy jest bardzo dobry. Gorzej z wykonaniem. Niemców nie było stać na prowadzenie takiej strategii- nie dość, że nie mieli ludzi do tego, a dwa, że sztywna obrona wiązała się z gigantycznymi stratami. Nie raz i nie dwa żołnierze niemieccy musieli bronić pozycji nie do obronienia lub nie sprzyjających obronie, chociaż kilka-kilkanaście kilometrów za plecami mieli już bardzo korzystne do tego warunku. Dobrym na to przykładem jest obrona płaskiej jak stół Nadrenii w 1945 roku, chociaż tylko kawałek dalej mieli oni fantastyczną naturalną linię obronną, jaką był Ren. Doprowadziło to do tego, że ogromne ilości niemieckich żołnierzy poległo na niziznach Nadrenii w wyniku czego samej linii Rzeki broniły przemieszane, zdziesiątkowane oddziały doświadczonych weteranów i volkssturmu. -
Na pewno nie w 1945 roku (i przed Ardenami '44), kiedy na Pantery i Tygrysy wsadzano zupełnie niewyszkolone załogi, natomiast pełne zaangażowania we "wspólną sprawę" i oddane fuhrerowi. Pisze o tym von Luck. Nieraz bywały sytuacje, że doświadczone załogi z 21. DPanc (przykładowo, piszę za von Luckiem) wkraczały do bitwy na zdezelowanych Stugach IV bądź Panzerach IV, a nowo sformowane bataliony Panter i Tygrysów składały się z przepojonych ideologią, niewyszkolonych załóg, które dostawały łupnia aż miło.
-
Nie zrozumiałeś przekazu mojej wypowiedzi. Chodziło mi o ukazanie, w jak dużym stopniu na osiągnięcia Tygrysów i Panter miał raz, że korzystny teren, a dwa- sytuacja, jako, że znajdowali się oni w obronie. W Shermanie natomiast przeciętnie i podstawowo wyszkolona załoga mogła z powodzeniem oddawać skuteczne strzały podczas jazdy. Tak, to prawda. Ale czy to kwestionuje fachowość jego opinii? Napisał to, co widział, co sam zaobserwował i dlatego takie wspomnienia są tak cenne, przynajmniej dla mnie.
-
Co by było gdyby Niemcy wykryli desant w Normandi?
mch90 odpowiedział marcnow92 → temat → Historia alternatywna
Nie powiedziałbym.. w 1944 roku, o ile mi wiadomo, większość niemieckich szpiegów w Wlk. Brytanii zdołano wyłapać, innych zwerbowało MI6 jako "podwójnych agentów" (jakim był kluczowy niemiecki szpieg o kryptonimie "Garbo", który mydlił oczy OKW przed inwazją w Normandii) a kontrwywiad brytyjski, mający na oku działających niemieckich szpiegów na Wyspach Brytyjskich, celowo podsyłał im fałszywe informacje. Zawalił łańcuch dowodzenia i kryzys nieufności armii wobec wywiadu wojskowego. Ponadto, w dużym stopniu na powodzenie inwazji w Normandii miała uśpiona czujność Niemców. Ale nie rozpoznaniu lotniczemu ani francuskim cywilom, którzy byli głównym dostarczycielem informacji o niemieckich pozycjach i umocnieniach w Normandii. Nie mogę się z tym zgodzić. Alianci wiedzieli wszystko o obrońcach, wiedzieli o wszystkich pozycjach dział, punktach umocnionych, dyslokacji wojsk, o rozmieszczeniu pól minowych i przejściach w nich. Mjr. Winters wiedział nawet, jak nazywa się z jaką dziewczyną umawia się dowódca garnizonu w Ste-Marie-du-Mont. Jednak rzecz umknęła uwadze wywiadu alianckiego- nie zauważyli oni, że na kilka dni przed lądowaniem na wybrzeże została przeniesiona część 352. DP, którą wywiad ulokował kilkanaście kilometrów za plażami. -
Istnieje obecnie przepis na mocy którego GROM może działać w kraju jedynie w wyjątkowych sytuacjach, ale jest wtedy ograniczony przepisami wynikającymi z Ustawy o Policji.
-
Ostatnio zaintrygowały mnie budowle Flak Towers (aka Flakturms), które, z tego co wiem, były jakimiś monumentalnymi wieżami naszpikowanymi artylerią przeciwlotniczą. Zadam pytanie do specjalistów- co to dokładnie było, gdzie budowano, jak się spełniało w swojej roli i czy warto było coś takiego stawiać? Pozdrawiam
-
Najlepsza armia II Wojny Światowej
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Jednak winą za taki stan rzeczy należy obarczyć OKW i Wehrmacht, który doprowadził do tak beznadziejnej sytuacji i do oddania przestrzeni powietrznej wrogi. Poza tym, co powiesz o Rommlu, który znalazł się w krytycznej sytuacji zaopatrzeniowej, choć wcale nie z winy alianckiego lotnictwa w listopadzie 1942 roku pod El-Alamein. Również niemiecki blitzkrieg we Francji i w Związku Radzieckim nadwyrężał i rozwalał linie zaopatrzeniowe. Niezaprzeczalnie trzeba się zgodzić. Karność i dyscyplina u Niemców nawet w ostatnich miesiącach wojny nadal budziła respekt. To fakt, Niemcy nieraz potrafili trzymać pozycje do ostatniego żołnierza, ale równie dużo można wymienić przykładów, kiedy oddziały ulegały wrogowi bądź zupełnie traciły ducha bojowego i oddawały się do niewoli. To była zbrodnia, wysyłać niewyszkolonych młodzików i podstarzałych weteranów IWŚ do walki. A winę za taki stan rzeczy należy przypisać OKW z którego decyzji utracono potężne ilości żołnierzy w Tunisie, w kotle Falaise i w Stalingradzie- między innymi. I tu rzuca się w oczy krótkowzroczność niemieckich sztabowców, którzy nie przygotowali się ani na pierwszą (1941/42) ani na drugą, równie srogą zimę (1942/43). Dla mnie okres świetności tej armii przypada na lata 1940-42, kiedy odniosła swe największe sukcesy. -
Firefly jak już Ale zanim weszły do walki, należało je przetransportować przez cały Atlantyk. I tutaj ich wielkość oraz waga miały olbrzymie znaczenie, gdyż warunkowały ilość transportowanych Shermanów w jednostce czasu. Poza tym, Shermany zużywały 2 razy mniej paliwa od Panter i Tygrysów i miały przeszło 2 razy większy zasięg od nich- o ile "kociaki" wytrzymywały 800 km, o tyle gąsienice Shermanów ok. 4000 km. Należy też wspomnieć, że wieże Shermanów obracały się o wiele szybciej od wież niemieckich czołgów, co w starciach na bezpośrednim dystansie miało duże znaczenie. Przepraszam za wprowadzenie w błąd, to nie był sgt. Gariepy, lecz por. Henry, dowodzący w 6. Pułku Pancernym Shermanem Firefly. Sytuacja, o której on pisze, wydarzyła się 9 czerwca, podczas kontrataku 12. DPanc SS, 21. DPanc i 130. DPanc na przyczółek brytyjski pod Caen. To właśnie por. Henry zniszczył podczas tego kontrataku 6 Panter, prowadząc szybki, celny ogień z flanki. Pisze on, że "Przekonaliśmy się, że Shermany są znacznie zwrotniejsze niż toporne, mające niskie zawieszenie czołgi wroga. Mogliśmy poruszać się i strzelać znacznie szybciej. Co prawda, maszyny niemieckie miały znacznie większy zasięg skutecznego strzału, ale jeśli miało się dość szczęścia, żeby je dojrzeć, zanim ich załogi nas zobaczyły, można je było z łatwością okrążyć. Mogliśmy wystrzelić trzy pociski, a w tym czasie Niemiec zdążył oddać tylko jeden strzał. Dzięki żyroskopowym stabilizatorom armaty, nie mieliśmy problemów ze strzelaniem z jakiejkolwiek pozycji ani jadąc z maksymalną prędkością, do przodu lub do tyłu. Z Pantery natomiast niełatwo było strzelać w czasie jazdy. Okazało się, że nie tylko możemy brać w skórę od Niemców, ale też złoić im ją, co czyniliśmy tego dnia z upodobaniem". "Caen. Droga do zwycięstwa" A. McKee, str. 77-78
-
Błędem było nie tyle zaangażowanie się Hitlera na Bałkanach, ile wszczęcie tej wojny przez Mussoliniego. Po pierwsze- w konflikcie tym wielką szansę na umocnienie się wojsk brytyjskich na kontynencie dostrzegł Churchill, który miał zamiar utworzyć w Grecji bazy RAF skąd brytyjskie bombowce mogłyby dosięgać strategicznie ważnych pól naftowych w rumuńskiej Ploeszti. I utworzył te bazy, pierwsza powstała już 19 listopada 1940 roku w greckim Eleusis. Ponadto, gdyby Hitler odmówił udzielenia pomocy Mussoliniemu (w grę wchodziło albo to właśnie uderzenie odciążające na Grecję albo wysłanie do Albanii korpusu górskiego- jednak negatywne wyniki rekonesansu przekreśliły ten pomysł), naraziłby pakt Osi na wyjście z niego Włochów, strategicznego sojusznika Niemiec. A kto wie, czy szansy tej nie wykorzystaliby alianci.
-
Jeden żołnierz dostawał broń, drugi amunicję-tak było. Na zasadzie; po co dawać wszystkim, jak i tak duża część zginie. Ktoś dostaje kulkę, broń bierze jego kolega. Oczywiście odwrotu nie było. Co do okrzyku "urrrra..", to jest on oficialnie zawarty w regulaminie wojskowym z tamtego okresu. Nasza kawaleria ruszała do szarży z tym okrzykiem. Całkiem ciekawie pisze o tym Sepp Allerberger, snajper ze 144. GJR/3. GD, który walczył we wrześniu 1943 roku na linii Dniepru: "Atak Rosjan przebiegał według typowego schematu, wysyłali żołnierzy falami. Pierwsze dwie fale były zwykle uzbrojone, pozostałe dwie szły bez broni. Gdy pierwsze dwie zostały wycięte, nadchodzący z tyłu przechodzili nad martwymi ciałami i odbierali towarzyszom broń, która nie była już im potrzebna". "Snajper na froncie wschodnim" Albrecht Wacker, str. 37 Dalej znajduje się bardzo ciekawy opis, jaki Allerberger jako snajper znalazł sposób na obniżenie morale atakujących i załamanie tak prowadzonego ataku.
-
Najlepsza armia II Wojny Światowej
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Czyżby w Ardenach '44, kiedy do elitarnego 2. Pułku Grenadierów Pancernych "Liebstendarte" dostawali się tacy ludzie, jak 43-letni Włoch Antonio B., tudzież 17-latki do podstawowym przeszkoleniu strzeleckim? :mrgreen: Nie uogólniaj. W latach 1944-45 armia niemiecka była wrakiem tego, czym była w 1940 roku jeśli chodzi o poziom wyszkolenia i uzawodowienia armii. Spójrz chociażby na ostbataliony (bataliony wschodnie) siedzące w umocnieniach Wału Atlantyckiego przed 6 czerwca, tudzież na 17-latków wcielanych do Waffen-SS i wojsk spadochronowych, praktycznie bez żadnego przeszkolenia, przepełnionych jedynie fanatyzmem i gotowością oddawania życia za fuhrera. Żołnierze niemieccy potrafili bardzo narzekać na swoje umundurowanie, sprzęt teoretycznie zimowy tudzież mundury afrykańskie. Również nienawidzili swoich racji żywnościowych- ponoć były paskudne Najlepiej wyposażonym żołnierzem był IMO żołnierz amerykański, któremu nigdy niczego nie brakowało- tylko ta ich pierwsza zima na froncie zachodnim była felerna, kryzys zaopatrzeniowy, a co za tym idzie mundury zimowe nie docierały na pierwszą linię. Niemców nierzadko na froncie zachodnim też na stanowiskach trzymał oficer mający żołnierzy na muszce pistoletu. Spójrz na to, co robił Hitler z dowódcami polowymi, którzy ulegli wrogowi i opuścili jakąś prestiżową lub ważną pozycję- np. oddali most w Remagen, opuścili Trewir bądź poddali Aachen. Jeśli taki oficer nie dostał się do niewoli, szedł pod pluton egzekucyjny. Akurat radzieckie proste walonki były dużo wyżej cenione od niemieckich oficerek z wysokiej jakości skóry Tylko poniekąd. Niemcy mieli fantastyczne czołgi, karabiny maszynowe, ale dużo słabszą od aliantów artylerię i lotnictwo. W latach 1939-41. W 1943-45 Luftwaffe zostało zgniecione przez nowoczesne lotnictwo aliantów zachodnich. Nie? A co powiesz o kontrataku pod Mortain, który umożliwił aliantom utworzenie kotła pod Falaise? A te liczne, bezsensowne w późniejszym czasie kontrataki na alianckie przyczółki w Normandii? Ja znam- armia japońska. Ci to dopiero mieli pogardę do śmierci. -
Dziwne, czemu nie budowano takich "cudeniek" w silnie atakowanym Zagłębiu Ruhry? Kwestie finansowe, materiałowe? I dlaczego akurat w Wiedniu, czy te Flaktuerme miały tworzyć jakiś zwarty system obrony przeciwlotniczej Rzeszy, czy jak? I zastanawia mnie, jak te bydlaki były odporne na bomby. Przecież ich wysokość i wielkość sprawiała, że znacznie wznosiły się ponad okoliczne budowle miejskie też z naturalnych względów, by artyleria plot. miała duże pole rażenia. Mógłbyś coś więcej na ten temat napisać? Przyznam, że zaciekawiłeś mnie tym, dlaczego atakowano je z takim uporem? Czy stanowiły aż taki problem dla radzieckiego lotnictwa?
-
Ciężko tu coś więcej napisać poza skrawkami informacji na temat jakichś większych operacji, w których uczestniczył GROM. Zdecydowanie jedną z najlepszych i najtrudniejszych operacji naszych komandosów, które są jawne, jest zdobycie platformy wiertniczej KAAOT w nocy 20 marca 2003 roku. Amerykanie bardzo wysoko ocenili również operację pojmania przez naszych komandosów "rzeźnika z Vukovaru" Slavko Dokmanovicia 27 czerwca 1997 roku we wschodniej Sławonii- co było elementem operacji "Little Flower". To właśnie po misji w Sławonii gen. J. P. Klein wygłosił takie słowa: "Są najbardziej profesjonalną i najlepiej wyszkoloną grupą, z jaką pracowałem. Żołnierską rzeczą jest zniszczenie celu taktycznego lub strategicznego, policyjna praca to zatrzymanie, aresztowanie i uwięzienie. GROM jest najlepszy w obu tych dziedzinach". Trzeba zwrócić uwagę, że cała działalność i historia GROMu to jedna wielka czarna plama- tak naprawdę nie wiemy nic o ich działaniach na Bałkanach, w Afganistanie, w Iraku (prócz paru ujawnionych operacji, w tym zdobycie tamy Mukarain) czy nawet na Haiti, gdzie nasi żołnierze byli w 1994 roku. Bardzo to kontrastuje chociażby z opisami działalności brytyjskiego SASu, którego niemal wszystkie akcje- prócz działań w Iraku- są solidnie udokumentowane i opisane. Poziom utajnienia operacji GROMu, nawet tych sprzed 13 lat (Haiti), jest nadal najwyższy. Dużo na ten temat pisze Jarosław Rybak w swojej książce "GROM.PL". Podstawową bronią operatora GROMu jest karabin M4, pistolet maszynowy MP5 (w różnych wersjach) i pistolet H&K USP, jednak nasi komandosi mają w zbrojowni mnóstwo innych egzemplarzy uzbrojenia, które trudno by tu wszystkie wymienić, a o których z pewnością nie wiemy. Na przykład, niedawno ukazało się parę zdjęć, ukazujących byłego ministra Szczygło w Afganistanie w towarzystwie gen. Polko i komandosa GROMu uzbrojonego w karabin.. FN F2000. Broń snajperska- tutaj nasi komandosi posiadają całą gamę karabinów wyborowych, od PSG-1, M40, Remington M700 po karabiny wielokalibrowe M82 Barrett. GROM jest stawiany w jednym rzędzie z amerykańską Deltą, brytyjskim SASem i niemieckim KSK. Dla mnie to wystarczające wyróżnienie. "Tam, gdzie trzeba działać w sposób niekonwencjonalny, a jednocześnie profesjonalny, możemy liczyć na GROM. Ta jednostka da sobie radę z najbardziej nietypowymi zadaniami." Aleksander Kwaśniewski "Żołnierze GROM-u przeprowadzili już kilka udanych akcji w rejonie przybrzeżnym Zatoki Perskiej bez żadnych strat własnych. Te operacje są oceniane jako bardzo profesjonalne, bardzo skuteczne. Nasi żołnierze zbierają bardzo wysokie oceny." Leszek Miller Jeśli chodzi o źródła, polecam: www.grom.mil.pl "GROM.PL" Jarosław Rybak- chyba najlepsza obecnie dostępna książka n/t tej formacji na rynku. Autor rozpisuje się właśnie o procesie selekcji, szkolenia, zadań stawianych komandosom, poszczególnym sekcjom (snajperzy, oddział wodny), uzbrojenia i wyposażenia komandosów, ich operacji w Afganistanie i Iraku. Polecam.
-
Jeśli chcesz być wiarygodny i uzyskać szacunek użytkowników- w tym mój- musisz podać konkretne cytaty, które potwierdzą to co piszesz- a powinno być to dla Ciebie tym ważniejsze, że nikt z nas się nie zgadza z Twoimi informacjami, w tym dwóch prawdziwych znawców tematu. Najlepiej, byś podał też stronę, na której znalazłeś daną informację tak, by forumowicz mógł bez żmudnego szukania tam zajrzeć, jeśli to opracowanie ma w swoich zbiorach. Żebym nie było, możesz brać przykład ze mnie 8) Podaj tych autorów. Drugie ostrzeżenie. Nic Cię nie nauczyło pierwsze? Jak wyżej- podaj autorów, cytaty czyli po prostu- dowody na potwierdzenie swoich argumentów. I ponawiam- co to za wybitne autorytety w dziedzinie militariów, na których to się powołujesz? Jak dokładnie piszą o swoich rewelacjach? Czy jest na temat tych felernych "trzystaosiemdziesiątek" jedno zdanie napisane, czy coś więcej, jakieś dane techniczne, szerszy opis zastosowania tej broni itd?
-
Co by było gdyby Niemcy wykryli desant w Normandi?
mch90 odpowiedział marcnow92 → temat → Historia alternatywna
Niekoniecznie. Być może powtórzyłaby się sytuacja spod Salerno. Poza tym, podczas gdy niemieckie odwody ciągnęłyby na atakowany odcinek wybrzeża, byłyby narażone na ciągłe ataki alianckiego lotnictwa taktycznego, które panoszyło się na bliskim i dalekim niemieckim zapleczu. Owszem, rzeź by była przeokrutna, straty niewyobrażalnie większe, a przyczółki w każdym z pięciu sektorów znalazłyby się w odizolowaniu na długi czas. Miałoby to bardzo daleko idące konsekwencje, zwłaszcza, że z każdą godziną Niemcy mogli sprowadzić więcej wojsk a tymczasem przyczółki aliancie, każdy z pięciu miały bardzo ograniczoną przestrzeń. Pamiętajmy jak wyglądała sytuacja na Omaha w rzeczywistości- choć opór przełamano, przyczółek był bardzo wątły i płytki. Jak musiałoby to wyglądać, gdyby w każdym z sektorów byłaby podobna sytuacja i w dodatku izolujące niemieckie wojska uniemożliwiałyby powiększenie przyczółka? Bałkany raczej odpadały, ale zawsze były Włochy- kierunek trudny do nacierania, bardzo kosztowny i tak dalej, ale pewny- tam alianci byli już dobrze zakorzenieni, znajdowali się w połowie włoskiego buta i było to bardzo wygodne rozwiązanie awaryjne w razie niepowodzenia "Overlord". Bez przesady. Aż tak skromnych sił to alianci nie mieli, by po utracie 5 dywizji piechoty, 1 pancernej i 3 powietrzno-desantowych nie mieć kompletnie sił, by uderzyć na innym kierunku. Choć niezaprzeczalnie byłby to dla nich druzgocący cios- utrata wielu doświadczonych i świetnie wyszkolonych jednostek, w tym elity wojsk Eisenhowera- czyli wojsk powietrzno-desantowych. -
Gdybyś trochę więcej poczytał tego, co Grzesiu ma do napisania (zarówno tu, jak i na DWS-ie), wiedziałbyś, że jest to osoba posiadająca olbrzymią wiedzę w temacie militariów IIWŚ. A co do książek- nie bądź głupi i nie traktuj wszystkiego co piszą za najwyższą prawdę. Czasem autorzy książek piszą kompletne głupoty, lub np. jak to próbuje Andre Zbiegniewski udowodnić, że zbrodnia w Malmedy wcale nie była zbrodnią. Na jakiż to znowu autorytet militarno-historyczny się powołujesz? :mrgreen: Czy jest to sir Basil Liddel-Hart? Guderian? Zetterling? Zanim każdego pisarza ochrzcisz mistrzem i specjalistą, spójrz krytycznie na to co pisze, skonfrontuj to z innymi źródłami (ja mam zasadę, że wierzę tym najlepiej udokumentowanym i najdokładniejszym) a dopiero później broń go na tym forum.
-
Czytałeś może książkę Hans-Dieter Otto: "Leksykon Fatalnych Decyzji w II Wojnie wiatowej"???? Jeśli nie, to przeczytaj, polecam, świetne informacje!! Nie wiem, czy takie świetne, skoro ten milion żołnierzy nie znajduje potwierdzenia w żadnym innym źródle (a mam pod ręką "Kesselring" Mackseya i "Wyścig do Renu" A. McKee), natomiast Wikipedia podaje dokładniejsze informację (i to nim jestem skłonny wierzyć): Do 4 czerwca z plaż Dunkierki ewakuowano 338 226 żołnierzy brytyjskich i francuskich, a kolejne 40 tys. Francuzów dostało się do niewoli.
-
Skąd wziąłeś ten milion żołnierzy? Z tego co wiem, połączone wojska francusko-brytyjskie liczyły ok. 330 tysięcy. A przede wszystkim stanowiły trzon obrony Wysp Brytyjskich przed spodziewaną niemiecką inwazją. Te wojska były podporą Churchilla.
-
Mam cholerną arachnofobię, która jest dla mnie prawdziwym utrapieniem :roll: 2-3-centymetrowy pająk potrafi mnie sparaliżować lub spowodować nagłą ucieczkę w moim wykonaniu :roll:
-
Sherman Shermanowi nie równy. Istniało całe mnóstwo modyfikacji i wersji rozwojowych tego czołgu (w późniejszych wersjach pancerz odlewany został zastąpiony spawanym), w tym chociażby dość dobre, silniej opancerzone King Cobry. Można też wymienić tu eksperyment zastosowany przez Pattona w swojej armii, który polegał na montowaniu na pancerzach czołowych Shermanów płyt pancernych z rozbitych czołgów tego typu. Ponoć znacznie zmniejszyło to podatność Shermanów na pociski .88.
-
To bardzo ciekawa sprawa. Interesujące jest, że wiele alianckich i radzieckich załóg czołgów podczas potyczek pancernych niezwykle często meldowało o obecności Tygrysów, choć, jak to miało miejsce na froncie zachodnim, tych było tam stosunkowo niewiele. Brytyjscy czołgiści często pod wpływem emocji ze spotkania z czołgiem, niekiedy daleką odległością a w dużej mierze strachem przed owianymi legendą Pzkpfw VI nazywało niemieckie Panzer IV F2 Tygrysami. Legenda robiła swoje wśród przeciwnika. Równie często na froncie wschodnim, zwłaszcza na Łuku Kurskim załogi radzieckich czołgów w co drugim dziale samobieżnym "widziały" Ferdinanda. Crusaderów może nie, przynajmniej ja nie spotkałem się z informacjami, że takie czołgi były na stanie 1. Armii gen. Andersona. Raczej to były M3 Granty i M5 Stuarty, a później też Shermany, które, jak piszesz, były gromione przez załogi Tygrysów. Jednak duża w tym wina przestarzałej taktyki wojennej aliantów, zwłaszcza Amerykanów, dla których Tunezja była chrztem bojowym. Chociaż i tutaj uwidoczniły się wady Tygrysa- mianowicie wysokie koszty eksploatacji i dość niewielki zasięg, co stanowiło poważny mankament w warunkach kampanii pustynnej.
-
Anglikowi jeśli już Prawdopodobnie poddali się pod wpływem szoki i szybkości reakcji Angewa, który wziął całą załogę na muszkę, gdy tylko ucichł ostrzał. Te historie są bardzo ciekawe, bo doskonale oddają dramatyzm, jaki nieraz panuje na polu bitwy oraz determinację walczących załóg. To raczej rzadko spotykane, by jeden czołg taranował drugi, wiedząc, że równa się to ze zniszczeniem obu maszyn.
-
I muszę się zgodzić z Hauerem. Dodam, że w wyniku jednego zmasowanego nalotu na Tokio zginęło ok 100 tys. ludzi. A jednak Japończycy nie uznali, że czas tą wojnę skończyć. Tu potrzebny był pokaz siły- i jak to nazwał mój poprzednik- że jeden samolot może spowodować tak wielkie straty, co nalot 450 takich samych, ale uzbrojonych w zwykłe bomby lotnicze.