mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
No właśnie- jak oceniacie rolę, jaką pełni w dzisiejszym konflikcie lotnictwo? Czy uważacie, że przy obecnych technologiach i rozwoju sił powietrznych, samoloty są w stanie wygrywać wojny? I w drugą stronę- czy oznacza to marginalizację znaczenia wojsk lądowych? Zapraszam do dyskusji :wink:
-
Jak niszczyć silną obronę przeciwlotniczą- pokazały już izraelskie F-16, Kfiry, A-4, F-15 i F-4 w bitwie nad doliną Bekaa 9-10 czerwca 1982 roku. A co do niszczenia czołgów, o czym pisałeś w poprzednim poście- podczas I wojny w Zatoce Perskiej maszyny A-10 Thunderbolt II zniszczyły ponad 1000 czołgów irackich, 2000 innych pojazdów wojskowych i 1200 stanowisk artylerii za cenę 5 maszyn zestrzelonych przez Szyłki. A co do niszczenia dużych zgrupowań wroga- co powiesz o wykorzystaniu samolotów AC-130? Pragnę zauważyć, że lotnictwo wojskowe niszczące obiekty na głębokim zapleczu wroga osiąga najlepsze wyniki we współdziałaniu z siłami specjalnymi, których głęboko zapuszczające się patrole namierzają dla samolotów z dużą dokładnością wrogie cele. Takie zadanie pełnił SAS podczas II wojny w Zatoce. A precyzja nalotów jest iście zdumiewająca, że wspomnę tylko o zabiciu Al-Zarkawiego. Lotnictwo, choć wyraźnie ograniczone przez górzyste tereny, także w Afganistanie pełniło olbrzymią rolę wspierającą- tj. dawało wsparcie ogniowe na jakiejś w miarę płaskiej i odsłoniętej przestrzeni lub ewakuowało rannych. Jakby nie patrzeć to właśnie lotnictwo uratowało oddział 85 żołnierzy z 10. Dywizji Górskiej w dolinie Shah-e Kot 2 marca 2002 roku. Przy okazji- jeśli kogoś interesuje ta bitwa, poniżej podaję link do fantastycznego artykułu: http://www.americasarmy.pl/artykuly/histor...shah-e-kot.html Również podczas bitwy o grzbiet Rodgersa, która rozgorzała w drugi dzień operacji "Anakonda" lotnictwo odegrała kluczową rolę.
-
Gdzieś czytałem artykuł w którym autor bardzo krytycznie odnosił się do brytyjskiej strategii w Iraku. Pokrótce wyglądało to tak: Brytyjczycy siedzieli w bazie, czasem robili szybki objazd miasta kolumną pancerną, a tymczasem Basra stała się dzikim zachodem, rządzonym przez gangi i ugrupowania rebeliantów.
-
360 wehikułów dla USMC, 48 dla US Navy i 50 dla USAF. Zamówienia naprawdę imponujące. Jestem cały czas nurtuje mnie pytanie- co takiego ma w sobie Osprev, czego nie mają helikoptery transportowe pokroju CH-53 czy CH-46?
-
Uzbrojenie to ARVN chyba przejął od Amerykanów, więc wydaje mi się, że pod tym względem nie było tak źle? Ale ponoć niekompetencja wśród jej dowódców była porażająca. Poznałem kiedyś nazwisko generała ARVN Vu Van Giaia, bardzo krytykowanego za niekompetencję, lecz niestety, nic więcej na temat jego decyzji nie wiem. Poza tym, z tego co wiem nie były jakimiś pojedynczymi przypadkami sytuacje, kiedy członkowie NVA i Vietcongu kupowali od ARVN całe konwoje z zaopatrzeniem i bronią, którzy po prostu wysyłali towar w umówione miejsce a potem w raporcie pisali, że konwój "został uprowadzony". Szeregi ARVN były przesiąknięte agentami komunistycznymi. Z drugiej strony, ARVN też potrafiło się dzielnie bić, jak chociażby w Quang Tri w 1972, czy w Xuan Loc w 1975. Muszę się zgodzić z powyższym. Jednak jak się miało opancerzenie Hueya do warunków wietnamskich? Czy było wystarczające? Na historykach.org znalazłem takie oto dane liczbowe utraconych śmigłowców: 4,865-50% UH-1 Huey lecz tylko połowa zestrzelona. Fakt, że strzelcy pokładowi nosili kamizelki kuloodporne może sugerować, że jednak było ono niewystarczające, nawet dla broni małokalibrowej. Chociaż z drugiej strony Huey nigdy nie miał być latającym czołgiem a helikopterem transportowym- takie było jego główne przeznaczenie w Wietnamie. Poza tym, z tego co wiem jako MEDEVAC Hueye były bardzo wychwalane ze względu na szybkość, z jaką docierały do rannych i sprawność w ewakuowaniu ich do szpitala.
-
To nie jest jakaś specjalna domena US Army a rzecz charakteryzująca wiele armii europejskich z Wojskiem Polskim na czele. A armia Stanów Zjednoczonych pod tym względem chyba robi najwięcej i ma największe doświadczenie w zjednywaniu opinii publicznej do siebie (inna rzecz, że prowadzi kontrowersyjne misje, które niwelują te działania)- że wspomnę tylko o uczynieniu z Jessiki Lynch bohaterki narodowej. Przypomnę, że wystarczyło podtrzymywać wsparcie lotnicze dla Wietnamu Północnego, by zachować status quo w regionie- przypomnę, że ARVN (o której swoją drogą amerykańscy żołnierze mieli bardzo złe zdanie) w 1972 roku przy potężnym wsparciu USAF i minimalnym amerykańskich sił lądowych powstrzymało silną ofensywę wojsk północnego Wietnamu. Gdy tej pomocy zabrakło, w 1975 cały Wietnam Południowy znalazł się w rękach komunistów z północy, zaczęły się aresztowania, egzekucje, mordy, tortury i obozy koncentracyjne. By tak nie lawirować wokół tej jednej kwestii- jak oceniacie rolę śmigłowców i ich debiut bojowy podczas wojny w Wietnamie? Wszak Bell UH-1 Huey stał się jednym z symboli tej wojny.
-
I muszę się zgodzić w pełnej rozciągłości. Amerykanie militarnie nie przegrali żadnej bitwy- począwszy od Ia Drang, na ofensywie Tet skończywszy. A no właśnie- ofensywa Tet- pomimo całkowitej klęski militarnej NVA zadziwiające jest jej zwycięstwo propagandowe i psychologiczne. Skala ataków przytłoczyła i przeraziła amerykańską opinię publiczną, która z jeszcze większą siłą zaczęła naciskać na rząd, by ewakuować się z Wietnamu. Wszelka wiara społeczeństwa amerykańskiego w zapewnienia gen. Westmorelanda, że Amerykanie wojnę tę wygrywają, gwałtownie się załamała. Również duże znaczenie miała sprawa My Lai. To zadziwiające, że tyle się wtedy mówiło o domniemanych i faktycznych zbrodniach popełnionych przez żołnierzy amerykańskich, które stanowiły marginalny procent zbrodni popełnianych przez vietcong i północnych Wietnamczyków. Że wspomnę tylko o masakrze w Hue, gdzie podczas ofensywy Tet wymordowano ok. 3,5-4 tys. cywilów, inteligencję i przedstawicieli wyższej warstwy społecznej. A niech mnie, niech cholera weźmie tych lewicowych hippisów, którzy paradowali wtedy z portretami Ho Chi Minha po ulicach i na festynach i opluwali weteranów wietnamskich. Spójrzmy na to, co się stało gdy Amerykanie opuścili Wietnam Południowy.
-
Helikopter bojowy dla Wojska Polskiego
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
O ile AH-1W Super Cobra (właśnie, czemu nie obstawiłeś wersji Zulu? Chodzi o znacznie wyższe koszta czy też brak wersji eksportowych tego śmigłowca?) wydaje mi się być bardzo dobrym rozwiązaniem- głównie dlatego, że i cena (w porównaniu do AH-64) jest rozsądna, helikoptery znane z niezawodności, tanie (z tego co wiem) w eksploatacji i utrzymaniu, ale najważniejsze wg. mnie- mają długie doświadczenie bojowe. I w konfliktach wypadły dobrze, no, może poza wojną iracko-irańską w latach '80, kiedy w walkach z irackimi Mi-24 zestrzelono 6 maszyn wroga za cenę 10 właśnych AH-1J. A co do A-129- skąd ten wybór? Jakoś Mangusty wydają mi się z lekka podejrzane- zapewne stąd, że nic o nich nie wiem :wink: Czy przeszły swój chrzest bojowy? -
Super- tylko nie 110. DP, a 106. DP- z jej niedobitków, oraz z resztek 110. PP/28. DP złożono batalion kombinowany "Team SNAFU" jak go nazywano. Twoja kolej :wink:
-
Szczerze mówiąc- tak. Naftali i Fursenko w "Tajnej wojnie Chruszczowa" podają dopiero M-4 jako pierwszy przystosowany do transportu broni masowej zagłady bombowcem ZSRR. Jak to było z Tu-4? Jaki miał zasięg? Czy można go było przystosować do przenoszenia bomby atomowej i jak nowoczesny był? Myślę, że Sowieci nie mieliby nic do gadania :wink: Lotnictwo aliantów zachodnich było zdecydowanie najnowocześniejsze, najlepiej rozbudowane i zorganizowane podczas całej wojny. Nie wiem jak wyglądała sprawa z lotnictwem radzieckim (ale ponoć tylko załogi dywizjonów szturmowych mogły się czymś pochwalić), ale warto przeczytać wspomnienia niemieckich żołnierzy z frontu wschodniego. Wszyscy są zgodni- walczyli na froncie wschodnim, ale nigdy w życiu nie widzieli czegoś takiego- tak niszczycielskiego lotnictwa taktycznego, ilości, potęgi lotnictwa strategicznego, które obracało w ruiny całe miasta.
-
http://www.dws.xip.pl/PW/bitwy/pw93.html
-
Jakie siły broniły Bastogne od 18 grudnia 1944 roku?
-
I tak istotnie było. Żebyś nie musiał szukać daleko, postaram Ci przedstawić trochę szerzej ten temat, a zacznę od OdB Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego przed operacją "Diadem": -2. Marokańska Dywizja Piechoty -3. Algierska Dywizja Piechoty -1. Dywizja de Marche -4. Marokańska Dywizja Górska -Goumiers Francuzi działali bezpośrednio na prawo od Amerykanów, na masywie Aurunci. Już chwilę po północy, 12 maja, batalion marokański zdobył Monte Faito, które było kluczowym wzniesieniem w całej okolicy. Jego posiadacz miał olbrzymie pole widzenia na pozycje wroga i dlatego wzgórze było tak ważne do sprawnego prowadzenia ognia artyleryjskiego. Do sukcesu tego przyczynił się również w dużym stopniu niemiecki dezerter, który przeprowadził Marokańczyków przez pole minowe przed szczytem Faito. W innych miejscach ataku Francuzów zostały odparte a Niemcy czasem wręcz przechodzili do kontrataków. Również natarcie czołgów FKE gen. Juina wzdłuż zachodniego brzegu rzeki Garigliano nie powiodło się ze względu na pola minowe i awarie łączności radiowej. Pierwszego dnia osiągnięcia Francuzów były niewielkie- prócz zdobycia Monte Faito, którego utrzymanie w nocy 12/13 kosztowało żołnierzy marokańskich mnóstwo krwi i potu. A i straty były zatrważające. Kolejnego dnia, 13 maja, po gwałtownym wspierającym ogniu artyleryjskim Francuzi ruszyli z Monte Faito z celem zdobycia Monte Maio, które dawało panowania nad południową częścią doliny Liri. Gdy zaczęli zdobywać kolejno wzniesienia oddzielające M. Faito i M. Maio, ujawniła się słabość niemieckiej obrony na tym odcinku- tylko tutaj Niemcy nie mieli głęboko rozbudowanej linii obronnej i dostatecznej ilości żołnierzy, która by umożliwiła przeprowadzanie szybkich kontrataków na utracone pozycje. Gdy cała linia niemiecka w tym sektorze zaczęła się cofać pod naporem nacierających, żołnierze FKE zdobyli szczyt M. Maio, które w końcu zaczęli obsadzać obserwatorzy artyleryjscy, kierujący ogień na wycofującego się wroga. Również natarcie w dolinie Garigliano zostało przeprowadzone z powodzeniem tego dnia- rozkaz brzmiał, by bunkry, które poprzedniego dnia zablokowały natarcie, uciszyć za wszelką cenę. Wraz z francuskimi sukcesami w górach Aurunci 13 maja, dzień później wiadome było, że linia Gustawa została przełamana. Po upadku Monte Maio Francuzi zaczęli posuwać się do przodu na całym swoim froncie i w przeciwieństwie do Brytyjczyków nie umacniali się zaraz po zdobyciu tereny, a parli wciąż naprzód, nie dając Niemcom chwili odetchnąć. Tego właśnie dnia, 14 maja, gen. Juin rzucił do ataku nieregularne oddziały górskie marokańskich goumiers, którzy w zadziwiającym tempie pozostawili całą niemiecką południowo-zachodnią flankę linii Gustawa w chaosie. Zmusiło to Niemców do opuszczenia fortyfikacji na całej długości linii Gustawa.
-
Generalnie rzecz biorąc w 1950 roku Związek Radziecki wogle nie miał środków do przenoszenia broni jądrowej. Pierwszym takim samolotem był M-4 Bison, który wszedł do użytku w połowie lat '50. Oczywiście. Co z tego, że Związek Radziecki posiadał w 1945 roku potężne wojska lądowe uzbrojone w bardzo silną broń pancerną, skoro alianci zachodni mogli je zmieść z powierzchni ziemi swoim lotnictwem taktycznym a komunikację na tyłach frontu i zdolności produkcyjne/wydobywcze sparaliżować lotnictwem strategicznym. A słynna, potężna artyleria aliancka jestem przekonany, że byłaby w stanie zatrzymać kolejne fale nacierających Sowietów.
-
Ponieważ jest dziś tak wiele alternatyw, że wielu nie chce się sięgać po książki- których czytanie zabiera mnóstwo czasu, wymaga myślenia i które są przeznaczone tylko dla "inteligencików" jak sądzi wielu. Dziś mamy wszędzie imprezy, kluby, telewizję, komputer (gry i internet) czy takie modne chodzenie na zakupy :wink:
-
Najlepszy współczesny śmigłowiec szturmowy
mch90 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Tankfanie, jako, że masz ogromną wiedzę na temat środków walki współczesnego pola bitwy, mam do Ciebie pytanie: jak sprawowały się Mi-28 w Afganistanie w latach '80? To chyba wtedy przeszły chrzest bojowy. O ile mi wiadomo, silnie opancerzone Hindy siały prawdziwy postrach wśród Mudżahedinów. Aha, i z trochę innej beczki- skąd ten sentyment USMC do helikopterów Super Cobra? :wink: Przyznam, że nigdy nie spotkałem się z Apachem należącym do Marines. -
Prędzej stawiałbym na Witolda Urbanowicza, który z 75. Dywizjonem 14. Grupy Lotniczej latał od października do grudnia 1943 nad Chinami.
-
Zależy co rozumiemy pod pojęciem sukces. Jeśli by brać pod uwagę zdobycze terytorialne- to owszem, pierwszy szturm na masyw nie przyniósł sukcesu. Zdołano zrobić jednak co innego. Silny atak Polaków odciągnął siły Niemców od Brytyjczyków, którzy w nocy 11/12 maja postawili most na rzece Rapido zwany mostem Amazon- które to wydarzenie było punktem zwrotnym całej, 6-miesięcznej bitwy o linię Gustawa. Właściwie do artykuł kiepski- przez większość tekstu nic nie wynikało, autor nie rozwodził się, dlaczego ta bitwa miała być dla nas, Polaków, przegrana, owszem, mile zaskoczyłem się, że docenił on rolę Francuzów i Brytyjczyków w przełamywaniu linii Gustawa, która to operacja "Diadem" była wysiłkiem wielonarodowym, a nie wyłącznie zasługą Polaków. Dopiero pod koniec tekstu pojawia się zdanie: No cóż, choć jest to prawda, to jednak nie można, moim zdaniem, nazwać porażką polskiego udziału w IV bitwie o Monte Cassino, gdyż jasno wskazuje to na klęskę poniesioną w wyniku działań bojowych. A tak nie było, Monte Cassino zapisało się niezwykle chwalebnie na kartach polskiego oręża. Moim zdaniem powiedzenie, że Monte Cassino to przegrana bitwa nie jest trafne, gdyż nie zawiódł żołnierzy- jak można by się domyślać z tytułu- a jeśli już kogoś obarczać odpowiedzialnością za taki stan rzeczy, wskazałbym polityków. Nie tylko polskich, ale i sojuszniczych. Powiem więcej- służby z II Korpusu Polskiego zrobiło z wielkiego zwycięstwa taktycznego wielkie zwycięstwo propagandowe. Sprawiły, że o Polakach znów pisano pozytywnie na pierwszych stronach gazet, a to w świetle rozgrywającej się "gry" o Polskę pomiędzy rządem na uchodźstwie a Stalinem. A żeby służby propagandowe II Korpusu miały o czym pisać, Polacy musieli odnieść piękne zwycięstwo. Nie, Monte Cassino nie było przegraną bitwą dla Polaków.
-
Kurt Meyer, młodziutki dowódca 12. DPanc SS "Hitlerjugend" to jedna z najbarwniejszych postaci z kręgów Waffen-SS. Jestem ciekaw, jak go oceniacie i jak oceniacie jego dowodzenie pierw 25. Pułkiem Grenadierów Pancernych SS a później całą dywizją pancerną?
-
Z racji tego, że temat jest o snajperach, postaram się nieco napisać więcej o niemieckich rasowych snajperach- takich, którzy w dowództwie określani byli tym mianem i którzy dzierżyli śmiertelnie groźne karabiny z lunetą. W Rzeszy istniały całe szkoły snajperskie. Snajperzy niemieccy, dla przykładu, nie mieli jasno określonego przydziału do którejś kompanii. Byli oni żołnierzami batalionowymi, przydzielanymi do poszczególnych plutonów jako wsparcie w trakcie szczególnie zaciętych walk obronnych lub natarć. Żołnierze ci często przechylali szalę bitwy, potrafili załamać wrogie natarcie, utorować drogę swoim oddziałom i zdemoralizować szeregi przeciwnika. Zaś co do taktyki snajperów- najważniejszą zasadą pozostawała niewidzialność. Jak głosił napis zawieszony na drzewie w szkole snajperów w Judenburgu „jego siła [snajpera- przyp. Mch90] polega na indiańskim kamuflowaniu się w terenie. Kociej zwinności i mistrzowskim posługiwaniu się bronią”. A co do kamuflażu- w rzeczywistości pełne stroje maskujące „ghuillie” były niemalże wogle nie używane ponieważ były niepraktyczne- ograniczały swobodę ruchów, czyli wystawiały de facto snajpera na śmierć. Jak wspomina Sepp Allerberger, nr. 2 na niemieckiej liście najlepszych strzelców wyborowych, kamuflaż należało zrobić szybko i skutecznie z dostępnych pod ręką materiałów, takich, aby nie ograniczały one snajperowi ruchów. Nie bez znaczenia jest fakt, że dla własnego bezpieczeństwa niemiecki snajper nie mógł się zdradzić nieprzyjacielowi właśnie, że jest snajperem. Byli oni znienawidzeni przez żołnierzy radzieckich i w razie wzięcia do niewoli z pewnością musiały ich czekać długie tortury. Tak więc, w razie „wpadki” snajper musiał się błyskawicznie pozbyć wszelkich insygnia i śladów wskazujących na jego profesję- na pierwszym miejscu z karabinem wyborowym. Dlatego też tak niebezpieczne było robienie nacięć na kolbie, gdy a nóż nie udałoby się pozbyć na czas karabinu z lunetą. Co do samej broni niemieckich snajperów- bardzo popularne były zdobyczne Mosiny Naganty 91/30 z optyką PU 4x. Używano też jednak Mauserów K98 z lunetami Zeissa ZF 41 i Hensoldt Modell Dialytan która była najlepiej przystosowana, Wg. Allerbergera, do działań bojowych. Prócz tego wprowadzano też wyposażone w optykę Voigtlander Modell 4 półautomatyczne G-43. Co do naboi- bardzo pożądane były radzieckie naboje rozrywające. Jeszcze wracając do działań snajperów- niezwykle ważny był dobór kryjówki pod kątem ewentualnej drogi ucieczki. Kryjówka snajpera musiała mieć co najmniej jedno w miarę bezpieczne „wyjście awaryjne” w razie namierzenia strzelca. Nie zawsze okoliczności pozwalały snajperowi stosować się do zasady, by po każdym strzale zmieniać swoją pozycję. W zwalczaniu snajperów Iwan najczęściej wysyłał własne oddziały snajperów (Allerberger pisał nawet o starciu z kobiecym ich oddziałem) lub okładał teren, domniemaną kryjówkę ogniem moździerzowym. Czy o czymś zapomniałem?:wink:
-
Miniony rok był najciekawszym w moim życiu. Niezwykle rozbudowałem swoje życie towarzyskie, kontakty z wieloma osobami. Rok 2007- to rok imprez, kaca, zainteresowań związanych z historią i dziewczynami, rok leniuchowania :wink: W przeciwieństwie do 2006, w tym roku nie miałem poważniejszych kryzysów i załamań, wytrzymałem, stałem się silniejszy, bardziej doświadczony i mądrzejszy. Zmieniłem też nieco swój pogląd na świat i inne sprawy. Nabrałem dystansu. I zmądrzałem, czuję się o wiele bardziej "dorosły" i dojrzalszy niż rok wcześniej. Co do następnego, 2008, mam wiele nadziei, cały czas chcę się zmieniać, dążyć do doskonałości, chcę znaleźć siebie (trzeba zadać sobie pytanie: jaki jestem, jaki chciałbym, a jaki powinienem być- powiedziała mi to z okazji moich urodzin pewna osoba i te życzenia najbardziej zapadły mi w pamięć i dotarły do mojej duszy). Sparafrazuję przy okazji genialny kawałek Paktofoniki "Gdyby", który niech będzie moimi życzeniami noworocznymi dla Was wszystkich: Żeby cudowne sny się sprawdzały Żeby problemy zmieniały się w banały Żeby z wszystkich treści morały wypływały Żeby partnerki partnerów swych kochały Żeby oczy nie płakały A usta się wciąż śmiały Żeby powracały piękne chwile I trwały Żeby lepsze czasy nastały Żeby gazy nie wybuchały A pożary nie wyniszczały Żeby wody nie zalewały Kataklizmy nie istniały Żeby bratnie dusze się wspierały I sobie ufały Żeby wszelkie bariery pozanikały Żeby żadne serduszka nie pękały Żeby kary winnych spotykały Żeby każdy był wyrozumiały
-
Impreza, impreza!:wink: Wiem tylko tyle, że idę wraz z trzema przyjaciółmi do jakiejś dziewczyny, której kompletnie nie znam, na Pragę. No i tyle. Nie wiem, kto poza tym będzie, gdzie będzie ta impreza, jakie to mieszkanie (wiem jeszcze, że ponoć jest duże i że będzie powyżej 40 osóB) ani gdzie to dokładnie się znajduje. Wiem też, że będzie dużo alkoholu a my sami w dniu sylwestra będziemy pichcili w garze u kumpla 3 litry Kamikaze (Curacao, Bols, cytryna) :wink:
-
Trzy z moich siedmiu psów możecie znaleźć tutaj, na stronie hodowli: http://www.sanagnes.com/ Brakuje jeszcze Verano, Carrery, Łosia i Olinki :wink:
-
Nie zrzucałbym całej winy za niepowodzenie pod Anzio na gen. Lucasa. Sam gen. Patton pisał o nim, że był dobrym dowódcą, któremu zabrakło szczęścia. Przypomnę, że jego poczynania pod Anzio były spowodowane "kompleksem Salerno". Trzeba tu dodać niezbyt przyjemną sytuację, kiedy to, na niedługo przed wyruszeniem, gen. Mark Clark dał dobrą radę swojemu przyjacielowi (a zarazem podwładnemu) Lucasowi: "Nie wychylaj się Johny. Ja to zrobiłem pod Salerno i wpadłem w kłopoty". Można się nie dziwić zachowaniem Lucasa, który otrzymał takie "przyjacielskie rady" od przełożonego. Po pierwsze, błędne były same założenia desantu, wg. których oczekiwano silnej kontrakcji wroga- wobec tego zdrowy rozsądek nakazywał umocnić pozycje przed spodziewanym kontratakiem. Zakładano ponadto, że VI Korpus będzie skazany na własne siły do czasu przybycia oddziałów 5. Armii, które miały przełamać linię Gustawa. Zauważmy, że jest silna zima, a więc wspieranie wojsk Lucasa z morza, oraz zasilanie jego korpusu świeżymi oddziałami było utrudnione. Można powiedzieć, że alianci nie byli mentalnie przygotowani na zajęcie Rzymu. Ponadto rozpoczęte przygotowania do operacji "Overlord" znacznie uszczupliły flotę okrętów, mogących zaopatrywać przyczółek pod Anzio. Związane z tym problemy oznaczały, że nie dałoby się w odpowiednio krótkim czasie desantować wystarczająco dużo żołnierzy, by jednocześnie zabezpieczyć przyczółek i wyprowadzić z niego uderzenie w stronę Rzymu. Jeden z największych krytyków gen. Lucasa, bryt. gen. Penney, przyznał uczciwie: "Moglibyśmy być w jedną noc w Rzymie, bądź spędzić 18 miesięcy w obozach jenieckich". Nie można też nie wspomnieć o błędach, które istotnie popełnił gen. Lucas w dniu lądowania pod Anzio/Nettuno. Lucas upchnął swój VI Korpus na niewielkim, trójkątnym przyczółku o ograniczonej pojemności. Teren, na którym umocnił swoje siły był równiną, bardzo trudną do obrony. Błędem było zignorowanie dominujących nad przyczółkiem Wzgórz Albańskich, gdzie w krytycznym momencie stacjonowały dwa bataliony niemieckie. Później, gdy Niemcy ześrodkowali siły, wzgórza stały się okropnym cierniem u boku wojsk alianckich.
-
Szkoda, że nikt nie podjął się jakiejś dyskusji o tak barwnej postaci, jaką był Joachim Peiper, dowódca 1. Pułku Pancernego SS 1. DPanc LAH. Jestem ciekaw, co sądzicie o nim, nie tylko jako o osobie (tj. nie tylko oceniając go pod kątem popełnianych zbrodni wojennych i nawoływania do nich) ale też o Peiperze, jako taktyku, dowódcy 1. Pułku Pancernego SS i Kampfgruppe "Peiper", którą dowodził w Ardenach?