mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
To w sumie kwestia złożona- z jednej strony wpływ na taki obrót spraw miała bardzo twarda i sztywna amerykańska obrona (której kontynuowanie jednak w następnych dniach mogło doprowadzić do klęski), z drugiej- Niemcy wprowadzili do walki nie dość duże siły w stosunku do amerykańskich obrońców (zwłaszcza na północnym skrzydle, gdzie np. Niemcy zupełnie nie rozpoznali stacjonującej 2. DP). Na niepowodzenie pierwszego ataku przyczyniły się też błędy niemieckiego dowództwa, jak ten, by nie wprowadzać do walki czołgów Dietricha w pierwszym rzucie. Tylko pod Losheim Niemcom udało się uzyskać miażdżącą przewagę liczebną 30 tys. żołnierzy do 900 obrońców z 14. Grupy Kawalerii, która szybko zrejterowała, odsłaniając lewą flankę 106. DP na Schnee Eifel i narażając na atak na prawą flankę 99. DP. Drugie przełamanie dopiero się rozwijało na odcinku 110. pp/28. DP Przede wszystkim Grzbiet Elsenborn, najwyższy szczyt na północnym skrzydle niemieckiego natarcia, głównego natarcia jak przewidywały plany ofensywy, bardzo utrudniał ofensywę 6. Armii Pancernej, narażając ją na ciągły ostrzał na flance. Elsenborn wiązał ponadto zbyt duże siły atakujących, ponieważ pamiętajmy, ale jednym z zadań 6. APanc było ustawienie frontu obronnego przeciwko pozostałym elementom amerykańskiej 1. Armii. A będąc na Elsenborn, Amerykanie mogli de facto przeszkadzać Niemcom jak chcieli. Najlepsze świadectwo tamtych wydarzeń pochodzi od gen. Manteuffla który w tamtym okresie dowodził 5. APanc w centrum natarcia a który powiedział: „Przegraliśmy, ponieważ nasze prawe skrzydło znajdujące się w okolicy Monschau uderzyło głową w mur”. (Za: „Na zachód od Renu” William Cavanagh, str. 7) Niemcy mogli zająć Grzbiet Elsenborn 17-18 grudnia, gdy KG Peiper weszła w lukę we froncie, jej dowódca jednak, trzymając się rozkazów, popędził dalej na zachód, ku Mozie, zostawiając problem Elsenborn oddziałom nacierającym z tyłu. Dlatego 12. DPanc SS, 12. DGL (Dywizja Grenadierów Ludowych) i 277. DGL z takim uporem maniaka próbowały rozbić 17-19 grudnia amerykańską obronę w „Bliźniaczych Wsiach” (które były ważne też z tego względu, że przechodziły przez nie dwie ważne dla Niemców drogi nazwane Rollbahn A i Rollbahn B. Niemcy mieli w rejonie tylko 5 takiej jakości dróg oznaczonych właśnie literami A-E i dlatego były one dla nich tak ważne. Zrezygnowanie z tych dwóch tras w gruncie rzeczy paraliżowało północne skrzydło 6. APanc), a gdy to nie przyniosło skutku, spróbowano przełamać się przez amerykańską obronę i zdobyć Elsenborn od południa, uderzając na Dom Butgenbach (walki toczone do 18 do 22 grudnia), gdzie broniła się 1. DP. W wyniku tych walk te trzy dywizje zostały wykrwawione, a marne resztki 12. DPanc SS pozbawionej już czołgów całkiem, przeniesiono do 5. APanc. Do 20 grudnia Amerykanie utworzyli ciągłą linię obrony na grzbiecie Elsenborn. Niemcy nie zaprzestali ataków ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. Po części dlatego, że nie angażowano w nie czołgi a po drugie z powodu silnej obrony amerykańskiej.
-
I właśnie o to chodzi- że cały świat, media zachodnie i pronazistowskie, dawały pewną wygraną wojskom Mussoliniego. Nikt nie śmiał przypuszczać, że Grecy mogą stawić jakikolwiek opór, a tak zaciekłego oporu nie przewidywał nikt nawet w snach. I ta niespodzianka jaką Grecy sprawili światu- coś fantastycznego. Ale zgadzam się, że wojska włoskie były zupełnie nieprzygotowane do prowadzenia wojny w górach Grecji. W przeciwieństwie do samych Greków. Z tym, że uderzyli oni z dodatkowych dwóch kierunków: z Jugosławii i Bułgarii, co zmusiło Greków do rozciągnięcia i tak bardzo skromnych sił. To samo się działo w Afryce- gdzie duża część sił brytyjskich była tworzona przez wojska afrykańskie, Wolnych Francuzów, Nowozelandczyków, Australijczyków, Hindusów i Polaków. W Europie dodatkowo wysługiwali się Kanadyjczykami. Cwane posunięcie ze strony kraju, który całą wojnę miał problemy z uzupełnieniami.
-
Nowe rodzaje broni wpowadzone w I wś
mch90 odpowiedział Gnome → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Karabin maszynowy- przeniósł walkę do okopów. -
Do ankiety dodałem też Brytyjczyków, którzy oprócz bitwy powietrznej o Wlk. Brytanię walczyli o resztki swojego imperium w Afryce Północnej i Wschodniej oraz w Azji, gdzie osiągnęli mniejsze sukcesy niż na Czarnym Lądzie (vide upadek Singapuru). Może ktoś się jednak pokusi zagłosować na nich. Nie rozmawiamy teraz o Wojnie Zimowej tylko o tym, jak się Sowieci bronili przed niemiecką napaścią. A bronili się IMHO kiepsko, a ich najskuteczniejszą bronią do późnego lata '41 (kiedy opór radziecki zaczął tężeć) było wielkie terytorium. Myślę, że nikt tego nie neguje. Jednak wg. niektórych na większe uznanie zasługuje to, jak się bronili Sowieci, a wg. innych- obrona Greków przeciwko włoskiej napaści. Może nie podjęli rozstrzygającej bitwy, ale podjęli takie, jak ta pod Mińskiem, gdzie w kotle (a potem w niewoli) znalazło się 300 tys. czerwonoarmistów oraz 2500 radzieckich czołgów. Rosjanie jednak nie złożyli broni i nie czekali biernie na pozycjach obronnych na Niemców, tylko próbowali się wyrwać z okrążenia. Ataki były nieskoordynowane i mało finezyjne, ale przewaga Sowietów nad garstką sił niemieckich dawała nadzieję na wydostanie się na wolność. Jak pisze Carell, zdarzało się, że w pasie 29. Dywizji Zmotoryzowanej "oficerowie sztabu leżeli w okopach piechoty z karabinkami i pistoletami maszynowymi"- tak rzadkie stały się linie niemieckie. Bo Niemcy się spodziewali że naprzeciw ich setkom czołgów wyjadą tysiące radzieckich, beznadziejnie dowodzonych maszyn. I będzie przedwczesna Prochorowka- czy tak Kleist wyobrażał sobie tą walną bitwę? Ja bym dodał do tego niedopracowany plan "Barbarossa" i kłótnie w niemieckim sztabie w kwestii wykorzystania wojsk pancernych. Ale o tym pisałem w temacie poświęconym operacji "Barbarossa", zapraszam:http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=394
-
To prawda, Sowieci mieli nadzwyczaj korzystne warunki do obrony, pomimo tego, że swoimi błędami tracili miliony żołnierzy, tysiące czołgów, samolotów i dział. Że nie wspomnę o tych olbrzymich połaciach terenu. I o tym pisałem wcześniej. Dlatego też zagłosowałem na Greków. Jak to opisywał anonimowy zachodni światek tej włoskiej inwazji: "Niscy, niechlujni greccy żołnierze dokonali prawdziwego cudu- to, co w pierwszej chwili wyglądało na morderstwo z zimną krwią, okazało się być samobójstwem [dla Włochów- przyp. mch90]". Za: "Kreta 1941" Callum MacDonald, str. 77
-
Gdy pytałem, czy warto było w "Upiornej Furii" puścić z dymem całe miasto, Tankfanie, odpowiedziałeś tak: No cóż, właśnie, pozwolę sobie zacytować dość już leciwy fragment artykułu z Gazety Wyborczej, z 12 listopada 2004: "Zajęcie al Falludży miało umożliwić przeprowadzenie wyborów w sunnickich rejonach Iraku. To był główny cel ataku. Tymczasem szansa chyba się oddaliła, a nie przybliżyła. Do bojkotu wezwała Irakijczyków wpływowa Rada Ulemów (duchownych sunnickich), a największa partia sunnicka wyszła z rządu na znak protestu. Już dziś wydaje się niemal przesądzone, że sunnici, za Saddama uprzywilejowani, a dziś żyjący w poczuciu klęski i odrzucenia, do wyborów nie pójdą. Nie wiadomo zresztą, czy na terenach sunnickich w ogóle da się głosować. Na razie wygląda na to, że pacyfikacja al Falludży, zamiast być ciosem w rebeliantów, tchnęła w nich nowe siły i bojowego ducha. Uderzyli na niespotykaną skalę w innych rejonach kraju. W Mosulu napadali na posterunki policji, grabiąc z nich broń, amunicję i kamizelki kuloodporne. Terroryzowali mieszkańców bandyckimi rajdami po ulicach. Zajmując pięć mostów na Tygrysie, niemal sparaliżowali dwumilionowe miasto. Podobne ekscesy miały miejsce w Ramadi i Bajdżi (główna rafineria Iraku), a na nieco mniejszą skalę w Baukbie, Bagdadzie, Tikricie, Samarze i kilku mniejszych miastach. Nie udało się złapać rzekomo ukrywającego się w al Falludży Jordańczyka al Zarkawiego - zwyrodnialca, który wprowadził obyczaj ścinania zakładników. Wprawdzie niektórzy powiadają, że al Zarkawi jest równie nierealny jak iracka broń masowego rażenia, ale, niestety, odcięte głowy są prawdziwe. Już samo jego schwytanie byłoby spektakularnym sukcesem". http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34591,2389605.html
-
"Pola śmierci"- to film z gatunku, hmm, dramatu historycznego, opowiadającego o losach dwójki reporterów w Kambodży w latach '70 XX wieku- jednym jest Amerykanin żądny tematu godnego Pulitzera, pracujący dla "The New York Timesa", drugim- Kambodżanin przyjaźniący się ze swoim kolegą z Ameryki. Są oni świadkami narodzin Czerwonych Khmerów i rewolucji, która dosięgła ich w kwietniu 1975 kiedy siedzieli w Phenom Phen, zdobyte w tym czasie. I tu ich drogi się rozchodzą. On, Amerykanin, ewakuuje się do Stanów, jemu, rdzennemu mieszkańcowi Kambodży, nie udaje się to, pomimo wielu prób jego amerykańskich przyjaciół. I przechodzi on piekło, choć unika śmierci, podróżuje przez Kambodżę, jest świadkiem licznych zbrodni, trafia na masowe groby, smutne dość. Sam film raczej średni- są momenty bardzo ciekawe, ale i wiele jest nużących, zbyt przeciągniętych. Ale warto było obejrzeć.
-
A jednak nie wszyscy byli tacy świetni i doskonale wyszkoleni. To są po prostu jaja. Zero współdziałania widocznej grupki żołnierzy. "Obrady" po każdym wydarzeniu. Afroamerykanin- żołnierz z niego żaden- ucieka w każdej chwili wymagającej pokrycia ogniem. Zero wsparcia ze strony drużyny, zero współdziałania pomiędzy trójką żołnierzy którzy się prezentują w kamerze. Ja tam widzę w nich chłopaków po unitarce którzy chcieli się popisać bohaterstwem w Iraku. I jak widać, strach ich obleciał. Zero zgrania, no, i dlaczego nie używali granatów? EDIT: Doszukałem się też strat obu stron w dwóch bitwach o Faludżę. W wyniku operacji "Vigiliant Resolve" z początku kwietnia 2004 roku zginęło 38 żołnierzy amerykańskich a 90 zostało rannych. Terrorystów zginęło 184 a cywilów- 616. Wojska amerykańskie wycofały się z miasta 1 maja. Wrócili w listopadzie 2004 podczas "Phantom Fury" w wyniku której straty po stronie US wyniosły 71 zabitych i 475 rannych (bardzo wysokie; to świadczy o intensywności walk), po stronie rebeliantów 1200-1600 zabitych i ok. 1500 wziętych do niewoli. Plus 15 zabitych żołnierzy irackich walczących po stronie koalicji. Za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Al_Fallud%C5%BCa
-
Co do Faludży i walk o nią- trzeba przyznać, że to bardzo kontrowersyjny temat. Jestem ciekaw jak uważacie, czy trzeba było zmieść miasto z powierzchni ziemi? Jak oceniacie po walce marines uczestniczących w bitwie? Dobrze się spisali? I ostatnia sprawa- osławionego białego fosforu. To "dzięki" niemu Faludża zyskała rozgłos na całym świecie- podczas operacji "Phantom Fury" Amerykanie użyli pocisków z białym fosforem przeciwko punktom oporu bojowników w mieście- jak oceniacie to posunięcie? A co do "Thunder Run"- powstała o tym bardzo wysoko oceniana książka Davida Zucchino "Thunder Run: The armoured strike to capture Baghdad", często przyrównywana do "Black Hawk Down" Bowdena, z którym zresztą autor współpracował. http://www.military.com/NewContent/0,13190...der_Run,00.html Na Amazonie kosztuje 11$... kto wie, może uda mi się ją sprawić? Widziałem jeden filmik z "Thunder Run" który przedstawia akcję z wieżyczki czołgu czołowej kompanii i wyglądało to naprawdę strasznie- wszędzie RPG, serie z kaemów, czołgi i BMP Irakijczyków. Nawet na tym forum był zamieszczany ten film.
-
A ja bym nie zagłosował na Sowietów jako najlepszych obrońców, ze względu na beznadziejne dowództwo, które to m.in. ze swojej zasługi zapędziło miliony żołnierzy w kotły takie, jak ten pod Kijowem, Wiaźmą czy pod Mińskiem. Jak zauważył pewien niemiecki porucznik pod wpływem niemieckiego uderzenie radzieckie linie rozsypały się niczym "domek ze szkła". Nie widzę w tym nic fantastycznego, patrząc na straty Armii Czerwonej, miliony utraconych żołnierzy, tysiące czołgów i dział itd. Zgodzę się z pepe289, moim zdaniem uratowało ich w dużej mierze szczęście- m.in. załamanie się pogody w październiku '41, co znacznie spowolniło niemieckie uderzenie. Uratowała ich też odległość. Owszem, Sowietom udało się odeprzeć Niemców i chwała im za to, bo jednak udało im się znaleźć ludzi i sprzęt do powstrzymania tego uderzenie, pomimo wcześniejszych klęsk, jednak bliżej mi do zagłosowania na Greków. A dokładniej na niesamowitą postawę Greków podczas wojny z Włochami na jesieni 1940 roku. Po pierwsze dlatego, że w obliczu wspólnego wroga podzielony na dwie wrogie frakcje naród zjednoczył się, a po drugie, odparł atak a następnie przeniósł walki na jego terytorium, na terytorium przeciwnika, któremu cały świat gwarantował szybkie zwycięstwo nad, jakby się zdawało, słabym narodem greckim. Grecja padła dopiero pod naporem niemieckiego uderzenia w na wiosnę 1941 roku.
-
No właśnie. Na co Sowietom 5. Korpusów Spadochronowych, bo taka liczba pojawia się w "Lodołamaczu", skoro w lotnictwie cywilnym służyło 72 PS-84 (cywilna wersja Li-2) a lotnictwie wojskowym 3-4 sztuki (łącznie do czerwca '41 wyprodukowano 75-76 Li-2). Dane za: http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?p=3043...ighlight=#30435 Do tego dochodziła dość bogata flota przestarzałych maszyn TB-3, których Sowieci posiadali ok. 500, a który umożliwiał desant skoczka w sposób naprawdę godny akrobaty- ze skrzydła. A te gigantyczne manewry kijowskie w 1935... ilu tam zrzucono tych skoczków? Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba nie była większa siła niż batalion. Reszta doleciała na pole walki samolotami. A jak się miała kwestia wyszkolenia radzieckich spadochroniarzy? I kolejne pytanie: czy radziecka technika umożliwiała desantowanie podczas operacji powietrzno-desantowych sprzętu wspierającego w postaci jeepów, dział polowych itd.?
-
Skoro istnieje już temat o 1. SBS, chciałbym napocząć kolejny, poświęcony o wiele bardziej zasłużonej mimo wszystko (to moje subiektywne zdanie) 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka- dywizji nietuzinkowej z, w opinii wielu, wybitnym dowódcą. Jak pamiętamy, jej szlak bojowy zaczął się podczas operacji Totalise, potem dywizja brała udział (wespół z kan. 4. DPanc i am. 90. DP) w zamykaniu kotła pod Falaise, trzymając się owianych już legendą miejsc, jak Chambois i wzgórze Mont Ormel- Maczuga. Dywizja brała dalej udział w pościgu przez Francję, walczyła na obszarze Axel-Hulst i w bitwie o Ujście Skaldy. Do chlubnych kart polskiego oręża przeszedł udział Maczkowców w wyzwalaniu Niderlandów, w tym słynne zdobycie Bredy. A szlak bojowy zakończył się w Willhelmshaven- bazie Kriegsmarine. Może na początek porozmawiajmy o udziale naszych pancerniaków w końcówce bitwy o Normandię- czyli w zamykaniu "worka" pod Falaise.
-
Co do obecności gen. Maczka na Wyspach Brytyjskich, ppłk. P. A. Szudek stwierdził wręcz, że w 1940 roku był on najbardziej doświadczonym dowódcą dużej formacji pancernej w całej Wlk. Brytanii. To nie lada komplement. Warto dodać, że gen. Maczka można postawić w jednej linii obok takich sław jak John Fuller, sir Basil Liddel-Hart, de Gaulle, czy Heinz Guderian- czyli ludzi, którzy przed wojną pojęli znaczenie czołgów i sposób wykorzystania ich w nowoczesnej wojnie manewrowej. A nasz generał był jedną z tych osób. O naszym generale bardzo pochlebnie wypowiada się brytyjski znany i ceniony historyk oraz teoretyk wojskowości, emerytowany gen. Michael Reynolds, który pisze o nim: "(...) generał Maczek, bardzo doświadczony żołnierz, którego zdolność do określania strategicznie ważnych miejsc była wręcz legendarna (...)". Za: "Stalowe Piekło" Michael Reynolds, str. 371 [ Dodano: 2008-11-16, 21:37 ] W ostatnim czasie na rynku ukazała się dość pokaźna (453 strony) biografia generała Maczka pióra Piotra Potomskiego: http://www.kp.osdw.pl/ksiazka/Potomski-Pio...),47244901790KS Ciekaw jestem, czy ktoś z Was miał już styczność z tą lekturą? Znając siebie, zamówię ją na dniach, ale chciałem poznać Wasze opinie. Poza tym podaję zestawienie strat 1. DPanc w latach 1944-45 oraz straty, jakie dywizja zadała przeciwnikowi. Maczek w swoich wspomnieniach ("Od podwody do czołga") podaje, że 1. DPanc w wyniku toczonych walk utraciła 1289 żołnierzy (w tym 99 oficerów), 3874 rannych (w tym 354 oficerów) i 22 zaginionych- zdumiewająco mało, jak na dywizję, która właściwie w Normandii, Belgii i Holandii była w centrum gorących walk. Skibiński łączne straty dywizji szacuje na 5159 żołnierzy, w tym 304 oficerów. Od 8 sierpnia '44 do 8 maja '45 1. DPanc straciła łącznie: 277 czołgów i dział samobieżnych, 135 samochodów opancerzonych, 4 samochody pancerne i 15 armat. Dywizja Maczka, jak podaje Skibiński, przez ten czas wzięła do niewoli 18 600 jeńców, w tym 300 oficerów (do najważniejszych należy zaliczyć 2 admirałów i 1 generała wziętego do niewoli w Wilhelmshaven 8 maja). Straty w sprzęcie zadane przeciwnikowi to 164 czołgi i działa samobieżne, 32 samochody pancerne, 355 dział (od kalibru 75mm wzwyż), 7 samolotów (w tym 4 prawdopodobnie) i 9 zestrzelonych na pewno V-1.
-
Jestem ciekaw, co o tym sądzicie, jaki wpływ na sytuację wewnętrzną w Iraku będzie miała turecka napaść? Dodam, że wojska USA zachowują totalną neutralność względem tego konfliktu i obiecują "nie robić absolutnie nic" w sprawie tureckich Kurdów na północy kraju.
-
Dam taki drobny wtręt do dyskusji. Znalazłem dziś na forum militarium.net ciekawy fragment artykułu z Naszego Dziennika na temat delegacji USA w Polsce w latach '30 XX wieku. Znalazłem tam ciekawy fragment świadczący o wysokim szacunku gen. Douglasa MacArthura dla marszałka Piłsudzkiego: "O historycznej roli Piłsudskiego generał MacArthur wypowiadał się wielokrotnie w wykładach w Akademii U.S. Army w West Point. Podkreślał, że Polak był wielkim wodzem i strategiem, który zapobiegł panowaniu komunistycznej Rosji nad Europą, jakim zagrożeniem dla świata jest komunizm sowiecki. Polski Marszałek nauczył go także zasad strategicznych: ruchliwego i mobilnego manewru w wielkich operacjach obronnych". Za: http://militarium.net/forum/viewtopic.php?t=3030 Dodatkowo, trochę offtopic, ale ciekawe: "Amerykanie otrzymali wtedy [po przybyciu do Polski- przyp. mch90] jako szczególny prezent od Wojska Polskiego najtajniejsze szyfry sowieckie (tzw. kod "fiołka"), a prawdopodobnie również elementy niemieckiej "enigmy". (...) Rozkodowane przez analityków Wojska Polskiego szyfry sowieckie i niemieckie Douglas MacArthur zabrał do USA. Amerykanie posługiwali się nimi bardzo umiejętnie, m.in. aż do 1954 roku dzięki "fiołkowi" mogli rozszyfrować najtajniejsze depesze rosyjskie, a Moskwa o tym nic oczywiście nie wiedziała. W warunkach zimnej wojny było to dla Ameryki bezcenne.".
-
http://www.nytimes.com/2008/03/01/world/mi...amp;oref=slogin Po 8 dniach ofensywy Turcy posłuchali się sekretarza obrony USA Roberta Gatesa i w prędkim czasie wycofali się z Iraku.
-
I miasto również, ponieważ można powiedzieć, że zostało niemal zmiecione z powierzchni ziemi. W wyniku walk o Faludżę w 2004 roku miasto opuściło 200 tys. ludzi. Z tego co widziałem na filmach, szturm Faludży (o ile pamiętam, powodem tego było zamordowanie i zmasakrowanie kilku "kontraktorów" z Blackwater przez Irakijczyków, tak?) był po prostu gruntownym marszem przez miasto połączonym z niszczeniem wszystkiego na swej drodze. Reporter Seymour Hersh który relacjonował zmagania w Faludży, pisał o anonimowym pułkowniku USAF, który tą bitwę przyrównał do bitwy o Stalingrad. Co ciekawe, podczas bitwy o Faludżę wyznaczono strefy wolnego ognia. Nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że są podejrzenia, że polski GROM brał udział w tych walkach. Zachęcam do zapoznania się z poniższym. http://militaryphotos.net/forums/showthrea...254#post2058254 Tutaj tłumaczenie jednego z akapitów: "Polscy snajperzy współpracujący z Amerykanami otrzymali mniej restrykcyjne "zasady postępowania" (ROE) od swojego rządu - twierdzi źródło związane z wywiadem USA. "Polacy mogli zabijać ludzi których my nie mogliśmy". Na przykład Amerykański snajper nie mógł oddać strzału chyba że widział że cel ma przy sobie broń, Polacy mogli strzelać do każdego kto miał w ręku telefon komórkowy po godzinie 20:00. "Mieli skuteczność 80% na dystansie prawie 600 jardów". Jak twierdzi nasze źródło "to naprawdę imponujące"". Źródło: "Fiasco, The American Military Adventure in Iraq", str. 400. Czy potrzebne były aż tak olbrzymie siły? I jak się miały straty jednej i drugiej strony? I muszę spytać Masz może jakieś ciekawe relacje z Faludży?
-
W dodatku połączony z równoległą kontrofensywą wyprowadzoną z Pusan. 28 września zdobyto Seul. Można było teraz sporządzić bilans tej prowadzonej dwutorowo ofensywy, a był on niezwykle korzystny dla wojsk ONZ i amerykańskich: ok. 125 tys. żołnierzy wroga w wyniku okrążenia dostało się do niewoli, 50 tys. raniono lub zabito, zdobyto też liczny sprzęt (co ciekawe, spora jego część pochodziła jeszcze z Lend-Lease) i zaopatrzenie, a także zniszczono 290 czołgów. Straty ONZ-tu to 536 zabitych, 2550 rannych i 65 zaginionych. Za: http://www.glaukopis.pl/pdf/korea.pdf , http://konflikty.pl/artykul-czasynajnowsze-500.html Jeśli ktoś ma dokładniejsze dane liczbowe zawierające dokładne zestawienie strat obu stron, byłbym wdzięczny za podzielenie się nimi. Po pierwsze, całe wybrzeże pod Inczon usiane jest skałami podwodnymi, rafą i minami, ale po drugie, różnica przypływów wynosi w tym miejscu aż 10 metrów- wobec czego MacArthur na desantowanie żołnierzy miał jedynie jakieś 2,5 godziny. Nasuwa się od razu porównanie z desantem pod Anzio ze stycznia 1944 roku, który w istocie miał bardzo zbliżone założenia do inwazji pod Inczon. Wojska gen. Lucasa wylądowały na tyłach niemieckich pod Anzio, napotykając znikomy opór, a równoległe do tego ruszyła ofensywa na Linię Gustawa, która miała przełamać niemieckie umocnienia i połączyć się z wyładowanym na głębokich tyłach korpusem alianckim. Z tym, że ta operacja zakończyła się całkowitym fiaskiem.
-
Jestem- a raczej moje ciało- warte 28193 zł, nie najgorzej. Umrę 1 lipca 2040, czyli przeżyję nieco ponad 49 i pół roku... przerażające, czy ja prowadzę aż tak niezdrowy tryb życia?.. I wtedy oto, gdy rano wstaniecie wypoczęci z łóżka, zasiądziecie do komputera, przeczytacie taką oto najświeższą wiadomość: http://oniet.o0o.pl/Warszawa/7-49/Miko%C5%82aj-Ch.html
-
To prawda. Był to jeden z nielicznych w tamtym czasie dowódców brytyjskich, otoczonych aurą zwycięzcy. Naród go za to pokochał, a żołnierze poszli. No właśnie- podniósł znacznie morale narodu, był wodą na młyn propagandy Churchilla tym bardziej, że pokonał słynnego "Lisa Pustyni". Nic dziwnego, łasił się u Ike'a, zabierał Bradleyowi zaopatrzenie, dwie armie i jeszcze dodatkowe dywizje (jak 104. DP, przydzieloną do 1. Armii kanadyjskiej na czas bitwy o Scheldt). A przy tym był wybitnie przeciętnym dowódcą, który pod względem umiejętności taktycznych i strategicznych- moim zdaniem- był najzupełniej przeciętny, a nieraz dawał pokaz kompletnego dna.
-
Nie miały większego znaczenia militarnego, ponieważ używano ich w niewielkich ilościach jak na potrzeby frontu. Spójrzmy na brytyjski sukces spod Cambrai- w ciągu kilku godzin te 378 Mark IV posunęło się o 6,5 km, czyli dokładnie tyle, ile piechota w ciągu 4 miesięcy. Straty były bardzo wysokie (utracono 179 maszyn, większość z powodu awarii technicznych), jednak przydatność czołgów ujawniła się w pełnej krasie. Moim zdaniem- nie. Z tej prostej przyczyny, że ten nowy rodzaj broni, który miał wiele lat później zrewolucjonizować pole bitwy, nie miał jeszcze ukształtowanej doktryny użycia broni pancernej, której to użycie było zupełnie inne niż piechoty czy kawalerii. A ponieważ był to nowy rodzaj broni, miał niewielu zwolenników, natomiast setki zagorzałych, konserwatywnych przeciwników właśnie w postaci kawalerzystów i piechurów którzy za wszelką cenę pragnęli (w USA i Wlk. Brytanii nawet do 1945 roku czołgi miały wielu przeciwników, taki np. Alan Brooke uważał je za bezużyteczne i radził uciec się do metod z 1918 roku) podporządkować je "swojemu" rodzajowi wojsk lub kompletnie zepchnąć w cień sam pomysł wykorzystania czołgów w walce. Nie muszę dodawać, jak bardzo było to szkodliwe.
-
Pamiętajmy, że FT-17 były czołgami lekkimi, przez co wspierane w walce były przez ciężkie Schneidery. Co do opinii na temat Renaultów, były one podzielone, chwalił je amerykański kapitan Sereno E. Bretta: "[FT-17] wyjątkowo dobrze przystosował się do zmiennych okoliczności i bez trudu radził sobie ze zwykłymi zasiekami okopowymi piechoty". Z drugiej strony, ceniony brytyjski teoretyk wojskowości John Fuller (to on zaplanował atak pod Cambrai 20 listopada 1917) pisał, że czołgi te są "niczym więcej, jak tylko zmyślonymi ruchomymi osadami pod broń maszynową". Za: "Generał Patton" Stanley Hirshson, str. 129
-
M1A1.M1A2 Abrams T.U.S.K. (Tank Urban Survaibility Kit)
mch90 odpowiedział Tankfan → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Trochę odchodząc od tematu zadam parę pytań. Czym różni się M1A1 od M1A2 (prócz tego, że ten drugi jest nowszy) i w związku z tym dlaczego w użyciu są obie wersje rozwojowe Abramsa? Czy chodzi o koszta, tj. Amerykanów nie stać na zmodernizowanie wszystkich swoich M1A1 do standardu M1A2? 2)Jak się sprawdzają w walce te klatki osłaniające pojazdy, w tym przypadku Leopardy 2A6 kanadyjskie? Z tego co wiem, służą one do przechwytywania RPG, ale widziałem już kilka zdjęć Strykerów z takimi samymi "klatkami", rozwalonymi doszczętnie tak jak same pojazdy. 3)Co to za obudowanie mają te Leopardy duńskie? PS. Może zamiast wklejać zdjęcia w tak olbrzymim rozmiarze, wrzucaj same linki do nich. Bo rozsadzają one stronę. Chyba, że Ci się chce je pozmniejszać w imageshacku i dopiero wrzucić -
Nowy Jeep Wrangler, fantastyczny. :roll: ( http://www.motorportal.com/jeep/images/JP007_001WR.jpg )Oraz Chevy Impala z '59. (http://www.familycar.com/Classics/Images/59ChevyImpala.jpg )
-
Została też wydana na ten temat książka: http://amber.sm.pl/ksiazka.php?indeks=002685 Cała bitwa o ciężką wodę zaczęła się już w maju 1940 roku, kiedy Niemcom nie udało się przechwycić transportu morskiego Francuzów, transportującego do Wlk. Brytanii 185kg ciężkiej wody z laboratorium spod Paryża. A w Norwegii działania sabotażowe lokalny ruch oporu wespół z SOE prowadził od 1942 roku. 28 lutego 1943 roku grupa sabotażystów wysadziła w fabryce urządzenia produkcyjne i 1,5 tony ciężkiej wody. Niemcy odbudowali fabrykę ale w listopadzie 1943 roku alianckie bombowce dokonały nalotu na nią- który jednak nie przyniósł większych efektów. Ostatnią akcją, zwieńczoną sukcesem, była ta z lutego '44, kiedy zatopiono potężny ładunek ciężkiej wody na jeziorze.