mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
Nasz film - II Wojna Światowa- Polska
mch90 odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Przydałaby się jakaś wzmianka o naszej marynarce wojennej która walczyła ramię w ramię z Brytyjczykami o panowanie na morzach i oceanach w latach 1939-45. Warto, wydaje mi się, dodać coś o istnieniu rządu na uchodźctwie w Wlk. Brytanii (śmierć Sikorskiego w '43) i równolegle rządu prokremlowskiego z ZPP i Wandą Wasilewską na czele. -
Jestem ciekaw, jak oceniacie tą postać? "Sepp" Dietrich doczekał się już dużej rzeszy krytyków, negatywnie oceniających jego dowodzenie dywizją (1. LSSAH), korpusu (I KPanc SS- dowodził nim w Normandii w 1944 roku) czy wreszcie armią- 6. Armią Pancerną (SS). Prawdę mówiąc ciekawią mnie argumenty tej krytyki, ponieważ do tej pory spotykałem się jedynie z bardzo ogólnymi, negatywnymi opiniami o tym generale.
-
Był to człowiek bez wątpienia przebiegły, energiczny i brutalny. Był lubiany przez innych generałów za otwartość, bezpretensjonalny sposób bycia i prostolinijność, choć oczywiście byli oni świadomi jego niedostatków. Dietrich rozwinął swoje zdolność kierująć pomniejszymi oddziałami, lecz już jako dowódca dywizji Liebstendarte korzystał on szczodrze ze współpracy z zawodowymi wojskowymi. Przebiegłości odmówić mu nie można. Dietrich zdecydowanie nie posiadał umiejętności, które predystynowałyby go do samodzielnego kierowania korpusem lub armią- i on sobie z tego zdawał sprawe. Dlatego w kwestiach czysto militarnych polegał całkowicie na swoim szefie sztabu- którym był jeden z najbardziej utalentowanych oficerów Sztabu Generalnego- SS-Brigadefuhrer Kraemer, który był z nim cały czas od kiedy objął dowództwo I KPanc SS. Był uwielbiany przez podwładnych. Pozwolę sobie przytoczyć dwa cytaty, dwie opinie o Dietrichu jego dawnych podkomendnych. Max Wunsche tak pisał o kampanii w Grecji '41: "Gdyby nasi ludzie nie byli tacy zmotywowani i gdyby Sepp Dietrich nie znalazł się w odpowiednich miejscach w odpowiednim czasie, wydając rozkazy i podejmując decyzje, kampania potoczyłaby się w innym kierunku". Tak o nim po latach pisał Rudolf Lehmann, jeden z jego głównych sztabowców: "Z pewnością nasz stary dowódca (...) nie był żadnym geniuszem strategii. Lecz był z niego pierwszej klasy przywódca dla ludzi, dla żołnierzy. (...) Jego siła tkwiła w formułowaniu całkowitej oceny taktycznej sytuacji. Jednak posiadał dar wyczuwania momentu kryzysu i znajdował korzystny moment do rozpoczęcia działań. (...) Jego wspaniałość sprowadzała się do samej jego obecności. Ktokolwiek miał ku temu okazję, z podziwem wspomina, jak w najczarniejszej chwili kryzysu, gdy wszyscy spychali nas z pozycji, on stawał naprzeciw fali wycofujących się ludzi z podniesionym kołnierzem i rękami w kieszeniach po same łokcie. (...) hamował odwrót swoich ludzi a nawet umiał ich zawrócić i z powrotem pchnąć do boju. Nie sposób także zapomnieć jego przestróg skierowanych w stronę dowódców oddziałów, gdy wyruszali na bitwę: Przyprowadźcie mi moich chłopców z powrotem żywych!". Za: "Stalowe Piekło" M. Reynolds, str. 38 Najcięższe straty 1. LSSAH poniosła na Ukrainie, między październikiem '43 a lutym '44. W październiku 1. DPanc LAH w osłabionym składzie [zabrano jej kompanię sanitarną i batalion dział samobieżnych] została przerzucona na Ukrainę, gdzie walczyła do 28 lutego '44. Po wycofaniu do Galicji dywizja przestała istnieć jako formacja- miała zaledwie 1188 żołnierzy i podoficerów, 41 oficerów, 3 sprawne czołgi i 4 działa samobieżne. Nie winiłbym za taki stan rzeczy Dietricha i jego brak umiejętności. To raczej specyfika i zażartość tych walk spowodowała takie straty. Sam Manstein o tych walkach pisał: "Jak na przykład mamy kontratakować, jeśli cały korpus pancerny ma ledwie 24 czołgi gotowe do walki?". Za: "Stalowe Piekło", str. 41.
-
Posprawdzałem źródła i nie znalazłem nic, co by wskazywało, by Rommel zostawił jakąś dywizję niemiecką pod El-Alamein na pastwę losu- ani to 21. DPanc, ani 15. DPanc, ani 90. DL ani 164. DP. Tylko Brygada Spadochronowa "Ramcke" o której pisałem no i całe zastępy Włochów. Zresztą, Rommel czuł do nich wyjątkową antypatię, a jednak potrafił ich docenić i wystawić pochwalne noty, to tak na marginesie. Tak, właśnie tak. Pytanie czy Rommel był w stanie wycofać się całością sił, bez zostawiania na straconych pozycjach jakichś jednostek? O ile mi wiadomo, nie miał takiej możliwości z braku środków transportu- tu nawet Manstein by nie pomógł, on mimo wszystko nie potrafił wyciągać królika z kapelusza. Trzeba uwzględnić tutaj trudny wybór Rommla- spisać te, mimo wszystko duże, oddziały na straty i uciec z głównym niemieckim komponentem DAK przed pościgiem brytyjskim, czy stracić całą armię podczas powolnego marszu na zachód, w tempie maszerujących Włochów. Nie będę się kłócił, bo nie znam dość dobrze sytuacji.
-
Czy na pewno 21. DPanc? Wszak to ona szła w awangardzie resztek DAKu i to ona jako pierwsza przekroczyła granicę tunezyjską. Rommel miał ten dar, tą umiejętność, że potrafił błyskawicznie reagować na zmieniającą się co chwila sytuację na polu bitwy- vide bitwa pod Arras w maju '40 czy bitwa pod Sollum w '41. Monty był bardzo toporny pod tym względem, ponadto kompletnie nie rozumiał czołgów, sposobu ich wykorzystania co dowodził nieraz, używając ich w zadaniach przeznaczonych dla dywizji piechoty. Pod tym względem Rommel również bił go na głowę.
-
Skończyłem ostatnio "Wojnę w Afryce 1940-43" Janusza Piekałkiewicza oraz fantastycznego, prześwietnego "Szachinszacha" Ryszarda Kapuścińskiego, opowiadającego o rewolucji w Iranie z przełomu lat 70-80', o dyktaturach, które ciemiężyły naród. Książka piękna a zarazem przerażająca... i tak dająca do myślenia. A dzisiaj dostałem od taty książkę Stanleya Newcourt-Nowodworskiego, Polaka, harcerza działającego w konspiracji podczas IIWŚ pod tytułem "Czarna Propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania". Zapowiada się bardzo ciekawa lektura, autor szczególnie dużo miejsca poświęca akcji "N" w Polsce jako, że sam w niej uczestniczył.
-
Czas odświerzyć ten zakurzony temat. Ciekaw jestem jak oceniacie D-Day z perspektywy końca dnia- tj. ustanowione przyczółki, sytuację aliantów pod koniec 6 czerwca. Czy Waszym zdaniem można było osiągnąć więcej w dniu inwazji? Wszak Monty miał zamiar osiągnąć Caen w "D-Day".
-
Można wiedzieć, skąd pochodzą te dane liczbowe? Nie pod Mareth :mrgreen: Że skopiuję tu fragment swojego posta z tematu poświęconego Montgomery'emu: Po kilku miesiącach "pościgu", Monty zatrzymał się przed jej umocnieniami i z poczuciem nieomylności (uznał, że Włosi są po prostu zbyt słabi, by stawić opór jego legionom, a diabli niech wezmą niemieckie wsparcie) opracował plan, wedle którego gówny atak nastąpi od frontu (w wykonaniu XXX Korpusu ówczesnego dowódcy, gen. Leesa). Mimo olbrzymiej przewagi liczebnej i sprzętowej, atak został zatrzymany. Po nieudanych kilku natarciach (osoba mniejszego formatu od marszałka zapewne przemyślałaby swój plan frontalnego ataku jeszcze raz, lecz on uznał poczatkowe niepowodzenia za sukcesy i nakazał przeprowadzać kolejne szturmy) Leese zameldował Montgomery'emu, że kolejne uderzenie brytyjskie zostało odwołane. Straty były zbyt wysokie. Natarcie nie powiodło się. Ostatecznie Monty obszedł w końcu umocnienia, wysyłając Nowozelandczyków przez wzgórza Matmata na lewej flance linii Mareth, lecz niesmak po poprzednich próbach przełamania fortyfikacji pozostał. Dogłębniejsza krytyka marszałka od różowych sweterków z mojej strony w tym temacie: http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=1772
-
Sukcesy Rommla? Zdobycie Tobruku i Mersa Matruh to chyba największe. No, i jeszcze ofensywa na przełęczy Kasserine, również bardzo dobrze przeprowadzona, a sukcesy zaskoczyły chyba wszystkich w sztabie Arnima. Co do porażek- niech przykładem będzie chociażby pierwsze oblężenie Tobruku- i te beznadziejne, ponawiane szturmy na pozycje żołnierzy gen. Morsheada. Nieraz jego zapędy i plany nieomal doprowadziły jego wojska do zagłady- chodzi mi tu po głowie przykład bitwy na linii El-Gazala, gdzie DAK dostał się w okrążenie zwane "kotłem" i jedynie cud uratował te siły przed zniszczeniem- tj. beznadziejne dowództwo Brytyjczyków, którzy jako jedni z niewielu na świecie umieli z niemal pewnego zwycięstwa przejść do sromotnej klęski i odwrotu- jak to miało miejsce na Krecie i za linią El-Gazala. Granty po raz pierwszy pojawiły się właśnie podczas bitwy o linię El-Ghazala i spuściły niezły łomot czołówkom pancernym DAK, które znajdowawszy się już za umocnieniami brytyjskimi, pędziły ku via Balbia nad Morzem Śródziemnym. To było 29 maja 1942 roku gdy bryt. 22. BPanc zatrzymała i zadała poważne straty 15. DPanc i 21. DPanc. Ranny został m.in. gen. von Vaerst, dowódca 15. DPanc. W tych zestawieniach liczbowych brakuje mi podziału na wojska niemieckie i włoskie. Bo trzeba wiedzieć, że większość Włochów jak i niektóre jednostki niemieckie Rommel po prostu opuścił, zdał na pastwę losu z braku środków transportu do zabrania ich. Przykładem niech będzie Brygada Spadochronowa "Ramcke", której jednak fartem i umiejętnościami udało się dostać do własnych linii gdy zdobyli zaopatrzenie i ciężarówki na brytyjskim konwoju zaopatrzeniowym.
-
Ahnenerbe - dziedzictwo przodków
mch90 odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Słynny Czarny Zakon SS. O ile mi wiadomo, to czysta fantasmagoria Himmlera, który (poza tym, że uważał się za kolejne wcielenie Henryka I Ptasznika) chciał swojej organizacji nadać pewną formę otoczki elitarności, niezwykłości, tajemniczości- był, wg. mnie, narwanym, rzeczywiście wierzący w okultyzmy wizjonerem. Na ile Hitler był zafascynowany wszystkimi tymi legendami i przepowiedniami- trudno mi stwierdzić. -
By nie blokować quizu daję odpowiedź: byli to Cyril Ray i William Boni. Następne pytanie: gdzie i kiedy po raz pierwszy podczas IIWŚ doszło do kontaktu bojowego wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych i Niemiec?
-
Ahnenerbe - dziedzictwo przodków
mch90 odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Co nieco wyszperałem w internecie, może Cię zaciekawi: http://teksty.gildia.pl/belphegor/ahnenerbe http://www.greendevils.pl/rozne/hyperborea...wa_szwabia.html Kopali m.in. w Biskupinie, Ciechanowie i Lutomiersku koło Łodzi, ale nic nie znaleźli, oprócz śladów obecności Słowian. Pokopali, pokopali i zostawili. Korzeni germański szukała też niemiecka wyprawa do Tybetu z 1938 roku pod dowództwem Ernsta Schafera. Ahnenerbe często wykorzystywano, jak jednostkę składającą się w sumie z cywilów, do celów wywiadowczych, transportu zaszyfrowanych raportów itd. Byli wśród nich wybitni profesorowie, archeolodzy, ludzie, którzy za pomocą tej organizacji chcieli zdobyć pieniądze na prowadzenie własnych badań, byli też zbrodniarze jak ostatni zwierzchnik Ahnenerbe został skazany w Norymberdze za współudzial w eksperymentach doktora Mengele, ale też naiwni idealiści jak dr Otto Rahn- fanatyczny wielbiciel legendy św. Graala. -
Największy dowódca biorący udział w walkach w Afryce?
mch90 odpowiedział +Immune+ → temat → Walki w Afryce i Włoszech
Brakuje mi tu jednej, wbrew pozorm bardzo ważnej postaci- gen. Walthera Nehringa, dowódcy XC "Korpusu", gdyż w listopadzie 1942 roku nie miał on nawet siły dywizji. Nehring za pomocą tego korpusu odparł w listopadzie '42 ofensywę 1. Armii gen. Andersona w Tunezji, co było naprawdę herkulesowym wyczynem przy posiadanych środkach- 5. Pułk Strzelców Spadochronowych płk. Kocha, batalion pionierów spadochronowych mjr. Witziga, pancerna kompania rozpoznawcza i bateria dział 88 mm z 20. Dywizji Polowej Luftwaffe- jakieś 3000 żołnierzy. Chciałbym, by pamiętano o olbrzymich zasługach gen. Nehringa (utrzymał Tunezję w najtrudniejszym okresie, gdy wydawało się, że wszystko jest już stracone), który pozostaje w cieni feld. Rommla i gen. Arnima. EDIT: Jeszcze w listopadzie 1942 roku siły Nehringa w Tunezji wzmocniła przerzucona drogą morską 10. Dywizja Pancerna gen. Fischera. -
Czego dokonał? Przy użyciu tych skromnych środków, którymi dysponował (większość konwojów z zaopatrzeniem do Afryki szła na dno-> problem Malty) przez 2 lata wiązał duże wojska brytyjskie w Afryce Północnej, sprawiał, że Churchill skupił swoją uwagę na wydarzeniach w Libii i Egipcie, nie mogąc sobie pozwolić na myśl o inwazji na kontynent przed rozwiązaniem tego problemu. To nie Montgomery wygrał wojnę w Afryce i to nie z winy Rommla Afrykę utracono- winą należy obarczyć tylko OKW które nie doceniało znaczenia frontu. Losy wojny w Afryce zostały przesądzone wraz z desantem aliantów w Algierii i Maroku francuskim, od którego to momentu Niemcy i Włosi zostali zmuszeni walczyć na dwa fronty.
-
I zorganizował 304. Brygadę Czołgów na którą składały się 326. i 327. Batalion Czołgów, dysponujące 144 czołgami Renault. Brygada została wzmocniona dwiema grupami francuskich czołgistów z czołgami Schneider dowodzonymi przez mjr. Chanoine'a. Pod wpływem rozmów z oficerami francuskimi i obserwacji m,in. spod Cambrai Patton wypracował dla swojego oddziału własną taktykę, niezbyt zresztą skomplikowaną ale rozsądną. Atak miały prowadzić ciężkie czołgi, spośród których każdy pojazd i pluton otrzymywały by wyszczególniony cel uderzenia. Lekkie czołgi wyruszałyby w odległości ok. 100 metrów za ciężkimi i przed liniami piechoty. Po doświadczeniach z Cambrai Patton zadbał o to, by odpowiednia liczba czołgów pozostała w rezerwie, żeby rozwinąć powodzenie ataku, a także odeprzeć ewentualny kontratak. Dodatkowo w czasie walk w połowie lata 1918 roku oficerowie zaczęli doceniać pomysły Pattona związane z użyciem czołgów, które wcześniej uważane były za szalone. George zaleciał niewielkie nocne rajdy przy użyciu małych jednostek czołgów i zaledwie 3 tygodnie później Brytyjczycy przeprowadzili po raz pierwszy taką operację, odnosząc sukces. Sojusznicy przejęli również inny pomysł Pattona, który uważał, że druga linia czołgów powinna być o połowę mniejsza od pierwszej, a nie na odwrót, jak to było dotychczas. Patton miał bardzo dobre kontakty z gen. Pershingiem jako, że ten drugi romansował z siostrą George'a. Pershing był częstym gościem w domu Pattonów i prawdziwym przyjacielem rodziny. W czasie bitwy o St. Mihiel Patton nauczył się, że każdy batalion czołgów powinien być wyposażony w gąsienicowy pojazd z zapasem paliwa, ponieważ w połowie 12 września jego brygada czołgów stanęła z powodu pustych baków. Ciężarówki dostarczające materiały pędne na front utknęły na drogach w gigantycznych zatorach. Cały 13 września 304. Brygada również z tego samego powodu stała w miejscu. Sprowadzanie ciężarówek z paliwem z odległości 14 km trwało 32 godziny. Aha, Patton został ciężko ranny, ale 26 września, podczas kampanii o Mozę-Argonny, podczas której 304. Brygada Czołgów miała zadanie wspierać 28. i 35. DP w zachodnim fragmencie obszaru atakowanego przez 1. Armię.
-
Podam jeszcze kilka najsłynniejszych zbrodni, jakich dopuściła się US Army na Sycylii w lipcu 1943 roku: -masakra w Biscari- 14 lipca kpt. John C. Compton ze 180. Pułkowego Zespołu Bojowego (Regimential Combat Team) z 45. DP kazał rozstrzelać ok. 50 jeńców, Włochów i Niemców, w tym oficerów. -kolejna zbrodnia w Biscari popełniona również 14 lipca- sgt. West z kompanii A tej samej jednostki był odpowiedzialny za zamordowanie 36 jeńców (34 Włochów i 2 Niemców). Sam West podczas procesu bronił się tym, że wcześniej widział jak trzech Niemców zaciąga do schronu dwóch amerykańskich jeńców, gdzie po prostu ich zarżneli. -zbrodnia na lotnisku w Comiso gdzie żołnierze z 45. DP 13 lipca rozstrzeliwali ciężarówki włoskich i niemieckich jeńców. Jako przyczynę tych zbrodni wymieniało się brutalne i nawołujące do bezwzględności, wręcz nieraz otwarcie do zabijania jeńców, przemówienia Pattona. Ostatnia zbrodnia to masakra w Canicatti, gdzie 12 lipca, gdzie ppłk. Charles R. Johnson z 15. PP otworzył ogień z pistoletu do włoskich cywilów, których jedyną winą było to, że zakradli się do fabryki po grabież mydła. Podpułkownik otworzył ogień do tłumu, zabijając być może nawet 21 cywilów, dokładna liczba zabitych i rannych nie jest znana. Przez niemal 60 lat epizod ten był okryty całkowitą tajemnicą.
-
Bardzo cenię sobię tego dowódcę, bez wątpienia jeden z najwybitniejszych feldmarszałków Rzeszy jeśli patrzeć na niego od strony czysto wojskowej. Autor fantastycznego, śmiałego planu przejścia kolumnami pancernymi przez Ardeny w maju 1940 roku, zdobywca Kercza i twierdzy Sewastopol, za które to zwycięstwo, kto wie, czy nie jego największe, otrzymał buławę marszałkowską. A oto co sądzili o nim żołnierze: "Manstein cieszył się dużym poważaniem. Był wielkim żołnierzem, który nie bał się stanąć na pierwszej linii, jeśli było trzeba. Byliśmy przeświadczeni, że Manstein był jednym z najlepszych dowódców wojskowych, o ile nie najlepszym"- Ernst Rebentisch, żołnierz 17. DPanc. "Manstein był oficerem starej szkoły. Był jednym z tych dowódców, którzy wydawali rozkazy z tradycyjną rozwagą. Swoje cele próbował osiągać, minimalizując ofiary"- żołnierz Gottlob Bidermann. Za: "Stalingrad" G. Knopp, str. 35, 37.
-
To nieprawda. Faktem jest, inwazji nie powstrzymał (ale w jaki sposób miał tego dokonać uwzgledniając stan Wału Atlantyckiego, jakość i ilość wojsk go obsadzających- właściwie tylko 352. DP była dobrą jednostką, która faktycznie mogła- miała takie środki- by stawić skuteczny opór inwazji. Dodajmy do tego, że dywizje pancerne były zablokowane przez OKW, nawet 21. DPanc, stacjonująca pod Caen, najbliżej miejsca inwazji, musiała czekać bezczynnie kilka pierwszych kluczowych godzin), ale to właśnie on jest odpowiedzialny za rozbudowanie niemieckich linii obronnych w głąb, co, jak pisze von Luck, walnie przyczyniło się do odparcia operacji "Goodwood" w lipcu '44. To oznacza, że przeciwnik miał setki czołgów więcej niż on sam. To oznacza, że na jeden pocisk artyleryjski wystrzeliwany przez Rommla, Monty odpowiadał dziesięcioma. Depresja El-Kattara nie dawała Rommlowi innej możliwości niż nacieranie frontalnie, a większość jego sukcesów to śmiałe manewry okrążające jak chociażby obejście linii El-Ghazala podczas jego II ofensywy letniej w 1942. Auchinleck perfekcyjnie wybrał teren do obrony. A że Monty sobie z tym poradził, to znowu przewinie się wspominane tutaj pojęcie: miażdżąca przewaga materiałowa.
-
Zgadzam się, KG Peiper niewątpliwie dopuściła się zbrodni, jednak jej przebieg obawiam się, że znacznie różnił się od tego, przedstawionego w Dachau w 1946 roku. Źle się wyraziłem. Moim zdaniem dochodzenie w sprawie Malmedy było farsą. Wynik dochodzenia był z góry przesądzony, a samo śledztwo przypominało "pisanie pod tezę". Było ono pełne błędów, przekłamań i fałszu, że przedstawię pewne dowody na potwierdzenie tej tezy. Akty zgonu wymieniają w 43 przypadkach strzał w głowę jako przyczynę śmierci, co się kłóci z powszechną wersją i zeznaniami świadków, że większość jeńców zginęła od gradu kul wymierzonego w stłoczoną na polu grupę. Nie znam przypadku, by któryś akt zgonu z masakry pod Malmedy orzekał śmierć przez postrzał w serce lub inne żywotne organy- tylko w głowę. Wg. doktorów Morrone'a, Kurcza i Snydera, prowadzących ekshumację ciał, liczba ofiar zbrodni wynosi 84 ludzi- jednak w liczbie tej zawarto też MIA (zaginionych w akcji) i zmarłych w szpitalu nie tylko w wyniku odniesionych ran, ale i odmrożeń (!). Nie wszystkie ze znalezionych na miejscu masakry zwłok należy do zamordowanych 17 grudnia. A zaliczono do nich też zabitych podczas walk w styczniu '45. Dodatkowo masakrę przeżyło 56 jeńców, 25 odniosło rany. Liczba ta wydaje mi się podejrzanie duża (nawet bardzo duża) skoro mowa tu o zbrodni dokonanej z premedytacją przez przeciwnika posiadającego czas i środki by wymordować wszystkich zebranych na polu. Coś niewielką skutecznością odznaczyli się sprawcy. Poza tym, warto dodać, że wieczorem 17 grudnia '44 ludzie z wywiadu VIII KA nie tylko zebrali zeznania, ale i pouczyli 21 uratowanych spod Malmedy co mają mówić. Oto jedna z takich sfałszowanych relacji: "(...) Niemcy zgromadzili nas na polu a zaraz potem otworzyli ogień ze wszystkich stron, waląc do nas jak do kaczek. Uczynili to pomimo, iż żaden z jeńców nie próbował uciekać. Potem wkroczyli na pole i w kłębowisku splątanych ciał dobijali rannych i obdzierali trupy z kosztowności. Nikomu nie przepuścili. (...)". Za: "Ostatnia ofensywa" A. Zbiegniewski, str. 23. Po pierwsze, ucieczki Amerykanów z pola pod Malmedy jeszcze przed rozpoczęciem masakry są udokumentowane przez jej uczestników, w relacjach złożonych nieco później- na jesieni '45, kiedy 21 żołnierzy, ocalonych z masakry, nie odczuwało już tak nacisków wywiadu US Army. Ponadto, liczba jeńców, którzy przeżyli niemiecki ogień jest zbyt duża, by uwierzyć, że Niemcy chodzili po polu i dobijali z bliskiej odległości rannych. Jak się okazało, ofiary zbrodni nie zostały ograbione- przy ciałach znaleziono wszystkie osobiste cenne mniej lub bardziej przedmioty, w tym dokumenty.
-
Nie byli słabi, byli bardzo silni. Ale nie dość, by z powodzeniem stosować się do eisenhowerowskiej strategii szerokiego frontu, dodatkowo uwzględnijmy, że podczas bitwy o Wał Zachodni wikłano się w niepotrzebne walki o tereny bez znaczenia strategicznego- vide bitwa o las Hurtgen, bitwa o Aachen w których przetrzebiona została 1. Armia Hodgesa. Co zaś do Niemców. "Dolle Dinsdag", 5 września, przynajmniej z psychologicznego punktu widzenia, sytuacja zaczęła się powoli poprawiać. Żołnierze przybywający do punktów zbornych okazali się bardziej zdezorientowani niż załamani porażkami. Ci, którzy zamierzali się poddać aliantom, już to zrobili, gros jednak domagało się broni i rozkazów by walczyć dalej (za: "Ulubiony dowódca Hitlera" Steven Newton, str. 219). Od 10 września opór niemiecki był już twardy na większości odcinków frontu. Nie zapominajmy, że niemiecka armia na zachodzie to też 15. Armia von Zangena, "wypuszczona" przez aliantów z wybrzeża atlantyckiego, niespełna 80 tys. żołnierzy, którzy, być może, uratowali front zachodni. Pamiętajmy, że w wyniku sierpniowo-wrześniowego strategicznego odwrotu Niemcy strasznie sobie skrócili linie zaopatrzeniowe, w przeciwieństwie do aliantów, których od ostatnich dni sierpnia zaczął dotykać kryzys zaopatrzeniowy. Co do natarcia Pattona, które to rozwiązanie popierasz. 30 lat po wojnie S. L. A. Marshall wypowiedział w udzielonym wywiadzie takie słowa: "Jeśli chodzi o jego [Pattona- przyp. mch90] szanse na dotarcie do Berlina w czasie, w którym został zatrzymany z powodu braku benzyny, to całkowita bzdura. Ta armia została rozciągnięta od Mozeli aż do półwyspu Brest [VIII KA Middletona- przyp. mch90]. Nie była uformowana do ataku. Nie brakowało jej tylko paliwa, brakowało jej wszystkiego, przede wszystkim koncentracji sił, bo Niemcy za Mozelą posiadali jeszcze spore jednostki" Za: "Generał Patton" Hirshson, str. 593 I przypomnę, że jeszcze zanim cięcia paliwowe dotknęły na dobre Pattona, jego armia już wtedy miała problemy z niemieckim oporem. Będąc w kwaterze XII KA 3 września (d-ca gen. Eddy), Patton mówił o błyskawicznym przeprawieniu się przez Mozelę i przebiciu Wału Zachodniego, jednak idąca w czołówce natarcia 80. DP niemal natychmiast napotkała kłopoty. Dopiero w dniach 12-13 września udało się uzyskać przyczółki na drugim brzegu rzeki, które z wielkim trudem zostały utrzymane w wyniku niemieckich kontrataków, trwających do 16 września. 16 września Patton stworzył plan zwężający front 3. Armii. W tym czasie zaczęła się bitwa o Metz, o której generał pewnie przez całe życie chciał zapomnieć. Podobnie jak jego zwolennicy dzisiaj. W skrócie ujmując, to było ciągłe, bezskuteczne walenie głową w mur- vide próby zdobycia fortu Driant, którego baterie kontrolowały całą dolinę Mozeli. Ostatecznie Amerykanie fortu nie zdobyli, ale 8 listopada zaczęła się ofensywa Pattona w efekcie której Metz i jego forty zostały podwójnie okrążone.
-
Wiele się mówi o zbrodniach wojennych popełnianych przez żołnierzy osi na wszystkich frontach II wojny światowej. Wiele się mówi na temat zbrodni dokonywanych przez Armię Czerwoną i aliantów zachodnich. Ostatnimi czasy pojawiła się "moda" na odbrązowianie żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie chociażby w postaci doszukiwania się masowego mordu popełnionego na żołnierzach niemieckich wziętych do niewoli przez 10. Pułk Strzelców Konnych w Chambois w sierpniu 1944 roku. Tymczasem bardzo niewiele mi wiadomo na temat zbrodni popełnianych na wrogu przez żołnierzy polskich walczących na froncie wschodnim w 1. i 2. Armii (l)WP. Może znacie jakieś ciekawe historie z tym związane, jeśli tak, dzielcie się nimi tutaj.
-
Od kiedy te dywizje są zaliczane do obcokrajowych oddziałów?? :roll: Sprawa druga- dywizje oznacza się cyframi arabskimi, dopiero korpusy rzymskimi.
-
Na razie wstrzymam się od głosu. Brakuje mi jednak wojsk węgierskich, rumuńskich i włoskich walczących u boku Wehrmachtu. A przecież wystawiali oni całe armie- o ile się nie mylę- Włosi jedną, Rumuni dwie a Węgrzy jedną. Tutaj dość ciekawy artykuł o legionie hinduskim: http://histmag.org/?id=1581
-
Zasadniczo ujmę to tak- my dzisiaj wiemy lepszym rozwiązaniem byłoby przenieść główny ciężar ataku na odcinek centralny- nie wiem, czy dobrym posunięciem byłoby rozlokowanie na tym odcinku 6. APanc, czy nie lepiej byłoby po prostu wzmocnić 5. APanc dywizjami pancernymi Dietricha. Jednak OKW, jak tłumaczy Danny Parker, rozumowało w inny sposób- "schwerpunkt" uderzenia przypadł 6. APanc z tego powodu, że miała ona krótszy dystans do Mozy i chociaż z początku b. trudny teren do przejścia z licznymi przeszkodami naturalnymi (najpoważniejszą okazał się grzbiet Elsenborn który sparaliżował wszelkie ruchy ofensywne na północnym skrzydle), natomiast potem teren był bardziej sprzyjający natarciu. Inaczej niż w przypadku odcinku Manteuffla- z początku lepszy, korzystniejszy teren do natarcia, natomiast potem zaczynały się problemy, gdy 5. APanc musiała się przedrzeć przez same góry Ardeny. No cóż, ja też uważam manerw odcięcia Houffalize za porażkę. Kontrofensywa aliantów rozpoczęła się 3 stycznia 1945 i przy niewielkim sukcesie (jak pisałeś, większość wojsk niemieckich wycofała się z odciętego terenu na pozycje wyjściowe z 15 grudnia. Niektórzy piszą, że styczniowe walki swoją zaciętością przebijały te z grudnia '44. Cóż, wystarczy wspomnieć, że w drugiej połowie stycznia tempo poruszania się dywizji alianckich wynosiło 1 km/dobę- pomimo wycofania z frontu 6. APanc, XXXIX KPanc, trzech dywizji DGL i dwóch brygad pancernych. Styczeń '45 był też miesiącem najwyższych strat US Army w działaniach na EDTW.
-
Wrzesień '44 to akurat początek trwającego do uruchomienia Antwerpii kryzysu zaopatrzeniowego, więc alianci po raz pierwszy w tej wojnie musieli się liczyć z każdym litrem benzyny i każdym wystrzeliwanym pociskiem. Ike mógł zapewnić przy ówczesnym stanie zaopatrzeniowym wsparcie tylko jednej ofensywie, miał do wyboru trzy kierunki uderzenia, wybrał ten Montgomery'ego- operację "Market-Garden". Więcej o wrześniu '44 tutaj: http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=3018 Co do samej bitwy o Wał Zachodni- oczywiście, alianci nie byli słabi, ale nie byli też dość silni, by przełamać bądź co bądź przestarzałe, nie pełni uzbrojone i obsadzone niemieckie umocnienia, stosując się do eisenhowerowskiej strategii szerokiego frontu. Moim zdaniem błędnej strategii. Prawdę mówiąc zaopatrzenie przeznaczone na wrześniową ofensywę dałbym nie na uderzenie na Wał Zachodni, a Kanadyjczykom, by oczyścili ujście Skaldy i odblokowali Antwerpię. Wydaje mi się, że na dłuższą metę takie rozwiązanie miało większy sens.