mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 63
-
Partigia - o włoskiej partyzantce
mch90 odpowiedział secesjonista → temat → Walki w Afryce i Włoszech
Sporo miejsca działaniom włoskiej partyzantki i niemieckim akcjom przeciwpartyzanckim poświęca James Holland w "Piekło Italii". Zasadniczo wsparcie dla partyzantki włoskiej zapewniała wieś, podchodząca z rezerwą a nawet pogardą do rządu centralnego Republiki Salò. Miasta i mieszkańcy dolin już niekoniecznie lubili się z ruchem oporu - pisze Holland. W ramach "odbrązawiania pomnika" partyzanta włoskiego, pisze on: "(...) większość okolicznych partyzantów [rejon - dolina Stury, na południe od Turynu] stanowili młodzi ludzie, którzy z braku innego zajęcia szukali awantur. Grupa mężczyzn udających partyzantów wyłudziła na przykład różne towary od miejscowych rolników. Jak się później okazało, towary te trafiły na czarny rynek. " "Dwóch młodych ludzi, podających się za partyzantów, zapukało do domu, w którym mieszkali starszy wiekiem rolnik, jego żona i córka. Gospodarze ugościli nieznajomych posiłkiem, a ci zamordowali ich, splądrowali dom i go podpalili". Str. 187 Liczne akcje przejmowania żywności z magazynów i spichrzy zbożowych Włoskiej Republiki Socjalnej zmusiły owe władze do decentralizacji zaopatrzenia, co uderzyło mocno w ludność cywilną (utrudniona dystrybucja do potrzebujących). Przykładowo, w regionie Perugii miesięczny przydział oliwy wynosił 225 g/osobę, w rzeczywistości przydzielano zaledwie 150 g/os a w czerwcu 1944 - tylko 92 g/os. Przydział miesięczny masła i słoniny zmniejszył się ze 150 g do 50 g/osobę - czyli 1/5 zwykłej kostki masła, jak pisze Holland (str. 186). Przydział żółtego sera wynosił 100 gramów/os miesięcznie, ale do czerwca 1944 r. ludzie nie otrzymywali go w ogóle. Cukier wydzielono od grudnia 1944 r. tylko dwa razy, po 250 g/osobę zamiast przewidzianych 500 g/os. Mleko - wyłącznie wydzielane dzieciom i chorym. Mięso z kością - 120 g/osobę miesięcznie, "ale wydawano je rzadko". Autor pisze, że tragiczna sytuacja była z solą, stosowaną do konserwowania żywności. Miesięczna racja nigdy nie przekroczyła 200-300 g na osobę. Mając na względzie raczej wysokie temperatury wiosną, latem i wczesną jesienią we Włoszech, które psują żywność, to jest rzeczywiście problem (ograniczone możliwości gromadzenia zapasów). "Nie było z nich żadnego pożytku - mówi Cosimo Arrichiello o partyzantach. - Czekali tylko na klęskę Niemiec i nadejście aliantów". Str. 188 Niemieckim dowódcą, który praktycznie przez całą wojnę w Włoszech (1943-45) ścigał włoską partyzantkę, był gen. SS Karl Wolff. Po wojnie dwa razy skazywany z wyrokiem za zbrodnie, zmarł na wolności, na emeryturze w 1984 r. Za: "Piekło Italii" James Holland- 4 odpowiedzi
-
- partyzantka
- partyzanci we Włoszech
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Powyższe napisałem w 2007 r. W świetle książki Martina Kitchena ("Pustyna wojna Rommla", wyd. Książka i Wiedza 2014) cała pierwsza kampania w Cyrenajce oraz manewr pod el-Mechilli - Derną był dowodem na niekompetencję Rommla z kilku przyczyn: - rozdrobnienie swoich sił po całym obszarze - wojska skupione wokół wzmocnionej 5. Dywizji Lekkiej zostały rzucone do walki w 3 kierunkach natarcia; - zignorowanie problemu zaopatrzenia, który był palący już w momencie osiągnięcia podstawy wyjściowej do ataku pod Adżdabiją (860 km od Trypolisu, gdzie spływała całość zaopatrzenia); A może w tym tkwi jego geniusz zarazem? - I bitwa o Tobruk - ataki przeprowadzane na ślepo, bez znajomości planów umocnień, przeprowadzane przez relatywnie niewielkie siły; Co autor głosi: "Całe zaopatrzenie musiało być dostarczane drogą nabrzeżną znajdującą się pod nieustannym ostrzałem brytyjskiej marynarki. Jego [Rommla] żądania, aby marynarka włoska pospołu z X Korpusem Lotniczym wyeliminowały ten problem, jak również nie dopuściły do żadnego transportu morskiego do Tobruku, były nierealne. W rezultacie musiał cierpieć na chroniczny brak paliwa i innych dostaw, pozostawiając na swym szlaku mnóstwo zniszczonych pojazdów i zabłąkanych jednostek". str. 90 W kwestii oblężenia Tobruku z 1941 r.: Pierwsze uderzenie datowane jest na 11 kwietnia - sromotna klęska i otrzeźwienie wśród Niemców. 12, 14 kwietnia - kolejne szturmy, nieudane, pomimo utworzenia przyczółka w liniach obrony. Pododdziały 5. Pułku Pancernego, które zostały rzucone do walki od razu po przybyciu 14.04.41, zostały zredukowane z 38 do 22 czołgów (utracono 16 czołgów). Dopiero 17 kwietnia Rommel otrzymał od Comando Supremo plany umocnień Tobruku. Można się zastanawiać, z czego to wynikało, że tak późno. Czy z pośpiechu niemieckiego dowódcy, czy z niechęci Włochów do wszelkich ofensywnych akcji w Cyrenajce, prowadzonych przez Niemców? Jak wiemy, Rommel nie został tamtego lata zdobywcą Tobruku. Regularne konwoje Royal Navy do twierdzy uznał za ewakuację załogi a nie jej wzmocnienie, jak było faktycznie. "Płk. Max von Herff służący na linii As-Sallum (...) stwierdził, że pierwszy atak na Tobruk był dla wszystkich niepojęty. Każdą nową jednostkę pojawiającą się na froncie rzucano do ataku przeciw dysponującemu znaczną przewagą nieprzyjacielowi z łatwym do przewidzenia skutkiem. Młodsi oficerowie łapali się za głowy, słysząc rozkazy Rommla, szerzyło się niezadowolenie." str. 103 Wielokrotne wykorzystanie dywizji włoskich ("Brescia", "Ariete") w ataku w ten sam sposób, z tym samym mizernym skutkiem również nakazuje się zastanowić, czy wiara Erwina Rommla była tak wielka, czy może tak bardzo nie przyjmował do wiadomości faktów z pola walki. Był bardzo niekonwencjonalny i swoim podejściem idealnie współgrał z demonami okupującymi głowy Brytyjczyków. Gdy rozkazał swoim oddziałom pod al-Sallum, przy granicy z Egiptem (najdalsza zdobycz terytorialna w 1941 r.) prowadzenie "ofensywnej obrony", czyli zapewne ciągłego rozpoznania walką, skłonił Brytyjczyków do wycofania się na jeszcze "wyżej upatrzone pozycje". Mówi się, że Erwin Rommel był tym generałem/feldmarszałkiem, który troszczył się o los swoich podwładnych. Jednak na sprzeciw gen. Streicha (d-ca 5. Dywizji Lekkiej do maja 1941), że plany natarcia na Tobruk są nierealistyczne, odpowiedział: "Posuwa się pan za daleko w trosce o swoich żołnierzy". Streich odparł mu wtedy, że jako dowódca dywizji nie mógł otrzymać większej pochwały. Jak pisze M. Kitchen, obaj z płk. Olbrichtem (d-ca 5. Pułku Pancernego), zostali wysłani niedługo po tych wydarzeniach na "przejażdżkę wielbłądem" do Niemiec (str. 113). Generalnie krytyka stylu dowodzenia Rommla przez oficerów polowych Afrika Korps była w tamtym okresie (1941 r.) raczej duża. Nie wiem, jak się to ma do podoficerów i szeregowych żołnierzy... za: "Pustynna wojna Rommla" Martin Kitchen
-
Hej, Historia Stanisława Bujakowskiego, ponoć w randze kapitana, który w 1934 r. wyruszył ze swoją małżonką w podróż motocyklową z Polski do Chin, opisana przez Ryszarda Sługockiego podczas pobytu w Indiach w latach '50. Nie wiedziałem gdzie to przyporządkować, ponieważ Bujakowski miał służyć w RAF zarówno w Afryce, jak i na Pacyfiku. "W Chinach Bujakowski wstąpił do armii Czang Kaj-szeka (...). Walczył przeciwko Japończykom po ich napaści na Chiny, a po wybuchu II wojny światowej wstąpił do brytyjskiego lotnictwa. W Afryce Północnej strącał włoskie i niemieckie samoloty nad Saharą, ostrzeliwał włoskie wojska i oddziały Afrikakorps pod Tobrukiem i Al-Alamain. - Dałem im trochę po skórze - powiedział. Niezłe musiało być to dawanie po skórze, skoro zebrał stos brytyjskich odznaczeń i został przedstawiony królowi Jerzemu VI. - Pewnie ciekawi pana, dlaczego w czasie wojny służyłem w RAF-ie, a nie w polskim lotnictwie? - uprzedził moje pytanie. - W armii polskiej doceniono moje zasługi. W 1943 roku przyznano mi nawet Order Virituti Militari. Kiedy jednak zobaczyłem, że odznaczenie ma mi wręczać ten sam oficer, teraz w randze generała, przez którego intrygi wyleciałem z polskiego lotnictwa [w 1928 r.], uprzejmie podziękowałem i strzeliłem go w pysk. Dowództwo Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie wytoczyło mi proces za znieważenie wysokiej rangi oficera. Brytyjczycy, by uniknąć kłopotów, szybko wyekspediowali mnie na Daleki Wschód, gdzie znów walczyłem przeciwko Japończykom. Miałem najlepsze wyniki zestrzeleń, bo dla zmylenia przeciwnika latałem na zdobycznym japońskim myśliwcu zero. Bałem się tylko, żeby mnie nasi nie zestrzelili. Po wojnie szkoliłem pilotów armii indyjskiej. (...)". za: "Od Wisły do Rzeki Perłowej" Ryszard Sługocki, str. 340-341 Czy ktoś słyszał o podobnej historii? Polska Wikipedia nosi wzmiankę o nim przy krótkiej notce biograficznej poświęconej Jeremiemu Bujakowskiemu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeremy_Bujakowski
-
Raczej dotychczasowa "jazda na gapę" większości sygnatariuszy NATO. Jedynie Polska, Estonia, Grecja, Wlk. Brytania i USA przeznaczają min. 2% pkb na obronność. Litwa, Łotwa, Rumunia, Francja są relatywnie blisko tej poprzeczki. Niemcy, Dania czy Holandia (silne gospodarki) przeznaczają na obronność tylko ok. 1,2% pkb. Amerykanie "łożą" procentowo i w liczbach bezwzględnych najwięcej na obronę własną i zbiorową. Trudno im się dziwić, że czują się oszukani przez swoich natowskich partnerów, kiedy mają również największe globalne zobowiązania i siły rozproszone na wszystkich oceanach oraz kontynentach. Warto przypomnieć sobie rozwój interwencji w Libii w 2011 r. Operacja została przygotowana i rozpoczętą przez państwa Unii Europejskie. Amerykanie dołączyli do niej, dość niechętnie, dopiero, gdy europejscy sojusznicy "wystrzelali się" z broni precyzyjnej, co nastąpiło dosyć szybko, z tego co kojarzę. "W obliczu wzrostu nakładów na armię w innych regionach świata Europa rzeczywiście wyraźnie zostaje w tyle. Z perspektywy NATO zaniepokojenie budzi przede wszystkim Rosja oraz jej plany modernizacji armii." Za: http://www.defence24.pl/548349,koniec-z-europejska-jazda-na-gape-w-nato-analiza Zdaniem autorów analizy, problem budzi fakt, że w budżetach wojskowych za mały procent stanowią środki na zakupy nowego sprzętu. "Zdaniem IISS [International Institute for Strategic] poziomem, nad którym powinny skupić się państwa NATO, nie jest 2 proc, ale 20 proc., czyli część budżetu wojskowego, jaki członkowie powinni przeznaczać na wyposażenie"
-
Jak w temacie. Chciałbym przedyskutować tutaj dość rozległy, moim zdaniem, wątek zdobywania miast, i "twierdz", oraz sposób prowadzenia walk miejskich przez aliantów zachodnich i Niemców w Europie Zachodniej i Południowej w latach 1943-1945.
-
Bitwa o Monte Cassino, czy też o Linię Gustawa jak powinno to być nazwane, trwała od stycznia do końca maja 1944 r., (przełamanie podczas operacji "Diadem"). Wydaje mi się, że to błąd tłumacza i chodziło raczej o bitwę o miasto Cassino z marca 1944, którą stoczyła 2. Dywizja Nowozelandzka 15-23 marca 1944 (część operacji "Dickens"). Analogia polega tu na tym samym, mozolnym przebijaniem się piechoty przez ruiny miasta, które zostały zamienione przez obrońców w twierdze. Straty poniesione jednak przez Nowozelandczyków podczas bitwy o Cassino i okalających je wzgórzach były nieporównywalnie cięższe od strat 45. "Thunderbird" w Aschaffenburgu. Jak pisze Matthew Parker: "(...) ciężkie walki pod Cassino doprowadziły elitarną Dywizję Nowozelandzką na skraj rozpadu, jedyny raz w ciągu wojny. Istotna więź między żołnierzami a ich dowódcami uległa zerwaniu. Pod koniec trzeciej bitwy żołnierze po prostu nie wierzyli, że zdołają zrobić to, czego się od nich wymaga. Kryzys w dywizji podkreśla gwałtowny wzrost liczby chorych i podjętych kroków dyscyplinarnych tuż po Cassino". Za: "Monte Cassino" Matthew Parker, str. 276 Autor sugeruje, że chodzi o napalm stosowany w bombach lotniczych. I bez tego stawiałbym jednak, że nie chodzi o miotacze ognia, które były szeroko stosowane przez aliantów, chociażby Amerykanów w Aachen (Akwizgranie) w październiku 1944. Brytyjczycy również nie patyczkowali się z kierowaniem do walki Churchilli w wersji Crocodile. Często przeżycie było kwestią szczęścia, niezależnie czy żołnierz popełnił błąd, czy go nie popełnił. Cytowany sierżant uniknął serii z karabinu maszynowego, ponieważ się poślizgnął na kupie gruzu, a porucznik i jego goniec, idący z tyłu, zostali skoszeni. Odnośnie niemieckich snajperów autor "Liberatora" pisze, że wtedy, wiosną 1945 r., mało który uszedł z życiem po złapaniu. Miały zdradzać ich charakterystyczne blizny na twarzy od odrzutu karabinu. Nie wiem czym miałyby się objawiać te charakterystyczne ślady i czym wyróżniać na tle wszystkich piechurów korzystających z przydziałowego Mausera 98k. Może ktoś ma jakiś pomysł? Chyba, że "snajperem" był określany każdy schwytany samotny strzelec, i tak też traktowany...
-
Większa część powyższej dyskusji skupiała się raczej na teorii prowadzenia walk miejskich na ETDW. Chciałbym przedstawić ciekawą, moim zdaniem, bitwę miejską rozegraną w niemieckim Aschaffenburg. Miasto zostało ochrzczone mianem "Monte Cassino nad Menem". Bitwa trwała od 28 marca do 3 kwietnia 1945 r., w samym schyłku wojny. Rozpoczęta przez 3/157. pp, zaangażowała siły całej 45. DP "Thunderbird". Przeciwnikiem był niemiecki garnizon w sile 5000 ludzi pod dowództwem mjr Emila Lamberta. Wg. Alexa Kershawa w książce "Liberator", podczas tej bitwy Amerykanie po raz pierwszy na froncie europejskim użyli napalmu na terenie zajmowanym przez ludność cywilną. Niemieccy obrońcy wykorzystali sieć kanalizacji miejskiej do przenikania na tyły Amerykanów i prowadzenie ognia "w plecy". Straty: - niemieckie - "ponad 5 tys. ludzi, w tym 1 tys. zabitych", czyli cały garnizon; - amerykańskie - 200 zabitych, w tym 11 oficerów, brak informacji o rannych, zaginionych; "Na niektórych ulicach, jak wspominał sierżant Cranston "Chan" Rogers, d-ca plutonu w kompanii G, Amerykanie musieli przedzierać się przez zaporę pocisków z broni małokalibrowej." "Było ciężko, ciężko, cieżko, ciężko" - płk. Felix Sparks Za: "Liberator" Alex Kershaw, str. 289-301
-
22 stycznia 1944 roku wojska anglo-amerykańskie pod dowództwem gen. Johna Lucasa z wielkim rozgłosem desantowały się pod miejscowościami Anzio i Nettuno, 22 mile od Rzymu, 60 mil za linią Gustawa. Desant przeprowadzono w celu odciążenia frontu na linii Gustawa, poprzez wylądowanie na jej tyłach- trzeba dodać, że został on źle zgrany w czasie z ofensywą 5. Armii, która już wtedy wykrwawiła się po nieudanych próbach przeprawy przez rzeki Rapido (rzeź 36. DP) i Garigliano. Lądujący na plażach żołnierze nie napotkali najmniejszego oporu a, co się później okazało, na drodze do Rzymu stały zaledwie dwa bataliony piechoty. Bezbłędnie przeprowadzony desant i całkowite zaskoczenie zostało zaprzepaszczone przez decyzje gen. Lucasa (który zamiast uderzać w głąb lądu, nakazał umacniać przyczółek), toteż dobrze zapowiadająca się operacja przeistoczyła się w ciężką, 4-miesięczną kampanię znaną jako bitwa pod Anzio. Zaskoczeni Niemcy szybko otrząsnęli się z szoku i zablokowali przyczółek Lucasa siłami ściąganymi z całych Bałkanów, lecz nie z linii Gustawa. Tak więc lądowanie, które miało przynieść korzyści i odciążenie na linii Gustawa, przyniosło nowe problemy związane z utrzymaniem przyczółka, coraz bardziej naciskanego przez Niemców. Jak Wy oceniacie tą operację, jej wpływ na kampanię włoską i przede wszystkim jak oceniacie generała Lucasa i jego decyzje?
-
Temat walk pod Anzio-Nettuno można by w zasadzie rozdzielić na: - 22 stycznia -23 lutego - okres desantu (operacja "Shingle") i niemieckiego kontrnatarcia; - 23 maja - 25 maja - alianckie wyjście z przyczółka (operacja "Buffalo") i połączenie z wojskami przełamującymi Linię Gustawa; Pozostały czas cechowały, z tego co wiem, działania pozycyjne z intensywnym ogniem artyleryjskim. Zasadniczy udział w powstrzymaniu niemieckiej kontrofensywy z I okresu odegrała aliancka artyleria lądowa oraz okrętowa, podobnie jak przy powstrzymaniu Niemców pod Salerno. Trzy cytaty: "Ponoć bywało, że zanim dotarli do naszych wysuniętych pozycji, z całego batalionu zostawała tylko garstka, mniej, niż liczy pluton" - usłyszał od jeńca jeden z weteranów 45. DP. "To cud, że jeszcze żyję. Naoglądałem się pewnie więcej niż niektórzy na froncie wschodnim. Ostrzał artyleryjski, jakiego świat nie widział" - z listu do rodziców żołnierza 715. DP niemieckiej. "Przez 23 dni walk na Sycylii jednostki artyleryjskie przydzielone do osłony Ognistych Ptaków (45. DP) wystrzeliły niemal 15 000 pocisków. Natomiast pod Anzio, przez pierwsze 3 dni trwania operacji Fischfang, wystrzelili ich przeszło 4-krotnie więcej" - Alex Kershaw. Z drugiej strony, ofiarność piechoty amerykańskiej oraz brytyjskiej, patrząc po stratach, była również gigantyczna (porażąjąco wręcz). Z kompanii E (2. baon 157. pp, 45. DP) por. Felixa Sparksa liczącej 230 żołnierzy, po 3 dniach walk został on sam. Jeden żołnierz dostał się do niewoli, jak wyszło z czasem, zatem przeżyło ich dwóch. Kompania broniła odcinka drogi / nasypu via Anziate, gdzie zostało skoncentrowane niemieckie uderzenie. Za: "Liberator" Alex Kershaw, str. 132 Odnośnie gen. Lucasa - może już odpuśmy mu ten Rzym nieszczęsny, bo rzeczywiście siły miał relatywnie niewielkie, ryzyko duże a operacja w Dolinie Liri, która miała odciągnąć uwagę Niemców od Anzio, wygasała jeszcze zanim "Shingle" wylądował. Sławetna i krwawa przeprawa 36. DP amerykańskiej przez rzekę Rapido przychodzi tu na myśl... Natomiast dlaczego generał nie zajął odległych o 18 km od plaży wzgórz Albana? Nie wiem, ale chciałbym poznać odpowiedź. Gdy Niemcy ściągnęli odwody pod Anzio, oczywiście zajęli te wzgórza, skąd mieli widok i możliwość precyzyjnego ostrzału całego alianckiego przyczółka.
-
Jestem ciekaw jak oceniacie rządy Nikity Chruszczowa z lat 1955-64, III Sekretarza Generalnego KPZR?
-
Czy aby na pewno to ten sam sierżant Kubiak i, że już przed Dien Bien Phu? Za Przemysławem Benkenem (HB-ek "Ofensywa Tet 1968"), który przy okazji opisu tej właśnie bitwy podaje: "Sierżant Kubiak, żołnierz Legii Cudzoziemskiej, zapamiętał, że " [...] pociski spadały na nas bez ustanku niczym grad aż do wieczora. Bunkier za bunkrem, okop za okopem - wszystko zapadało się, grzebiąc ludzi i broń" " . Brzmi to jak relacje ze środka oblężenia . Autor powołuje się przy tym na artykuł K. Dougherty w magazynie "Field Artiellery" z sierpnia '93. Jeszcze za tym samym autorem, fragment wspomnień żołnierza 326. baonu inżynierów ze 101. DPD pt. "Czego nauczyła mnie wojna w Wietnamie": "- Wojna nie determinuje, co jest dobre. Wojna determinuje, kto przeżyje. (...) - Najłatwiejsza droga jest zawsze zaminowana. (...) - Jeśli brakuje wszystkiego oprócz wroga - znajdujesz się w strefie działań wojennych. Wrogi ogień ma zawsze pierwszeństwo. (...) - Pogoda nie jest neutralna. (...) - Liczenie zwłok: czterech VC lub NVA plus dwaj trafieni prawdopodobnie plus trzy świnie - razem trzydziestu siedmiu zabitych wrogów. (...) - Zawsze oszukuj, zawsze wygrywaj. Jedyna niesprawiedliwa walka to taka, w której przegrywasz. " Tutaj całość w oryginale: http://screamingeagle326.com/index2.htm Za: Benken P. "Ofensywa Tet 1968", str. 79-80
-
Ciekawy przykład stosowania czarnej propagandy poprzez nadawania fałszywych audycji radiowych zastosowali Niemcy podczas bitwy o Ardeny. W czasie gdy brytyjska i amerykańska prasa przerzucała się oskarżeniami, komu przypisać zasługi za toczoną bitwę, podsycane przez niefortunne wystąpienia Montgomery'ego, na początku stycznia '45 niemiecka stacja radiowa nadała na falach, używanych zazwyczaj przez BBC, "fałszywą audycję, której jedynym celem było wywołanie wściekłości wśród amerykańskich radiosłuchaczy". Cytując dalej: "Wymowa audycji była jednoznaczna - Montgomery zażegnał katastrofę, jaką zgotowała aliantom amerykańska 1. Armia. Kończyła ją następująca konkluzja: Ewentualne zwycięstwo w bitwie o Ardeny będzie zasługą [brytyjskiego] marszałka polnego (...). Amerykańscy szeregowcy i służby radiowe dali się nabrać na niemiecką sztuczkę i uznali, że mają do czynienia z autentyczną audycją brytyjskiej rozgłośni. Był to poważny cios dla amerykańskiej dumy i jeszcze długi czas po tym, jak odkryto [faktyczne źródło nadawania], pokrzywdzeni Amerykanie byli przekonani, że Brytyjczycy próbowali w ten sposób poprawić swe notowania w sytuacji, gdy ich pozycja na arenie międzynarodowej stawała się coraz bardziej niepewna". Za: "Bitwa o Ardeny" A. Beevor, str. 466 Straty amerykańskie w bitwie o Ardeny (okres 16 XII 1944 - 29 I 1945) to 75 482 osoby, w tym 8407 zabitych. Straty brytyjskie w tym czasie to 1408 osób, w tym 200 zabitych. Za: "Bitwa o Ardeny" A. Beevor, str. 516
-
ZSRR - wygrał czy przegrał II wojnę...
mch90 odpowiedział FSO → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Dr Jacek Bartosiak również uważa, że Stany Zjednoczone są największym zwycięzcą i beneficjentem IIWŚ. Wraz z końcem wojny stały największą polityczną, gospodarczą i militarną potęgą na świecie. Ustanowiły system Bretton Woods, który określił zasady handlu światowego na korzystnych dla USA oraz dolara w roli globalnej waluty rozliczeniowej. Co za tym idzie, praktycznie cały globalny handel morski pracował na finansową korzyść USA. ZSRR bez szerokiego dostępu do niezamarzających portów oceanicznych, był z tego handlu tym samym wyłączony. Pozdr -
Wydaje mi się, że nie ma jeszcze takiego tematu. Mamy wrzesień 1944 roku na froncie zachodnim- kryzys zaopatrzeniowy, który dosięgnął aliantów na wskutek nadmiernego oddalenia frontu od baz zaopatrzeniowych i działających portów, osiągnął apogeum. Zaczynają się walki w sztabach sojuszniczych armii o cenne zaopatrzenie i paliwo. Spór jest trudny do rozstrzygnięcia, ponieważ powstają trzy koncepcje uderzenia na jesień- i można wybrać tylko jedną, ogołacając tymczasem inne operacje z zaopatrzenia. A więc mamy trzy koncepcje: jedna, to ta zaproponowana przez Montgomery'ego- operacja "Market-Garden", która miała umożliwić wejście do serca Rzeszy "tylnymi drzwiami", kończąc tym samym wojnę przed Bożym Narodzeniem '44. Druga, proponowana przez Pattona, zakładała uderzenie 3. Armii na południu, w Lotaryngii, na Linię Zygfryda i przebicie się przez nią "jak gówno przechodzi przez gęś" (G. S. Patton). Trzecia, najbezpieczniejsza, opcją było oczyszczenie Ujścia Skaldy siłami 1. Armii Kanadyjskiej, co umożliwiłoby skorzystanie z portu w Antwerpii. Rozwiązałoby to problem zaopatrzenia. Wiemy, co wybrał Eisenhower („Market-Garden”) i jak to się skończyło. Chciałbym jednak, byście teraz sami opowiedzieli się za którąś z tych koncepcji. No właśnie, który wariant byście wybrali?
-
Nie każ nam się tyle domyślać Secesjonisto! Strzelałbym, że dżem ów był tak dobry, że aż lepszy od smaru, czy czym tam oliwiono języki spustowe tudzież ciecz chłodząca lufy działek..
-
Hej, Czy takie znowóż sprzeczne? Wydaje się, że obecnie nikomu nie jest na rękę osiągnięcie dominującej przewagi przez żadną ze stron. Asad jest bardzo wygodnym narzędziem w rękach Rosjan i ponoć w obecnych walkach pod Aleppo nie otrzymuje jakiegoś wcale znaczącego wsparcia rosyjskiego lotnictwa.. W zeszłym tygodniu siły opozycji przerwały pierścień wokół miasta na ca~ 200-300 m i powiększyły wyrwę do 1,5 km (info z 7.08.16). Jednocześnie siły antyrządowe rozpoczęły oblężenie zachodniego Aleppo, kontrolowanego przez wojska Asada. Za: https://www.facebook.com/NaLiniiFrontu.SyriaIraq/?fref=ts Ciekawie prezentuje się w tym wszystkim pozycja Kurdów, wspieranych zależnie od okoliczności przez stronę amerykańską bądź rosyjską. Peszmergowie tracą za każdym razem, gdy którejś ze stron zależy bardziej na zacieśnieniu relacji z Turcją. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z oficjalnych uroczystości - turecka gwardia honorowa wygląda jak wojownicy z czasów osmańskich, nie jestem ekspertem od epoki, może jeszcze dawniejszych. Na pewno robią wrażenie bogactwem strojów i wyposażenia, to musi robić wrażenie.
-
Odnosząc się do postu Ciekawego warto by dołączyć wypowiedź Tomasza Maciejczuka (freelancer podróżujący wcześniej po stronie ATO, obecnie "postujący" w tematyce kryzysu migracyjnego) z 16.01.2016: "Seks z żoną Europejczyka Miałem poważne wątpliwości co do tego czy powinienem poruszać ten temat, ale w końcu podjąłem decyzję, że powinienem pisać prawdę nie oglądając się na poprawność polityczną. (...) Na przestrzeni ostatniego tygodnia zostałem kilkakrotnie zapytany przez młodych wyznawców Allaha czy to prawda, że w Europie można uprawiać seks z żoną kolegi, sąsiada, czy jakiegokolwiek innego Europejczyka i nie grozi za to żadna kara i że jest to przyjęte jako coś normalnego. Za pierwszym razem pomyślałem, że to coś w rodzaju chamskiego żartu, ale szybko zorientowałem się, że pytanie jest jak najbardziej poważne. Moi rozmówcy tłumaczyli mi, iż powszechnie wiadomo jakie są Europejki i że ich mężowie nie widzą nic złego w tym, że są zdradzani. Dziwili się, że pozwalamy naszym kobietom na skoki w bok, bo w ich kulturze za sam fakt rozmowy z mężatką można stracić życie. Gdy tłumaczyłem im, że wierzą w stereotypy, które nie mają pokrycia w rzeczywistości, odpowiadali, żebym się nie wstydził. - Mam się nie wstydzić? Co masz na myśli? - zapytałem jednego z muzułmanów. - Nie musisz się wstydzić, to przecież wasza kultura - odpowiedział. - Nasza kultura? Mówię ci jak jest. Wierzysz w totalne bzdury! - niemal wrzasnąłem na mojego rozmówcę. - Naprawdę nie musisz się denerwować. Wiem jak jest, przecież wielu moich znajomych wyjechało do Europy jako uchodźcy... Cóż, najwidoczniej to, co stało się w Kolonii ma głębsze podłoże niż nam się wydaje." Za: https://www.facebook.com/tomasz.maciejczuk.16/posts/1649363558662087 Dodatkowo, polecam opublikowany w lipcu b.r. w serwisie Dziennik Gazeta Prawna wywiad z Polką mieszkającą w Bawarii. Kobieta wraz z rodziną kupiła do renowacji sporej wielkości dom z zamiarem otworzenia ośrodku wypoczynkowego. Sen o prowadzeniu działalności z turystyki w Alpach rozpadł się, kiedy państwo niemieckie zaczęło wykupywać nieruchomości pod przyszłe ośrodki dla azylantów. Kto nie chciał podpisać kontraktu z rządem, był doprowadzany do finansowej zapaści. Dodatkowego smaczku sprawie dodaje Pegida, regularnie podpalająca owe domy/ośrodki/schroniska, które z równą czestotliwością są odremontowywane - na koszt państwa niemieckiego. Natomiast atmosfera, jaka bije z tej relacji, jest dla mnie dziwną miksturą czeskiego filmu z horrorem. "Odremontowanie i przystosowanie takiego domu to znowu dwa lata i potem znowu można spalić. Rząd za remont płaci, ludzie mają pracę. Pierwszy dom, który podpalono i spłonął, stał cztery kilometry od nas. Mam zdjęcia z czerwonymi swastykami namalowanymi na ścianach. Zresztą, tej nocy, kiedy tamten dom płonął, samochody podjeżdżały także pod nasz dom. I nagle o trzeciej nad ranem oglądamy coś w telewizji, oczy nam się kleją, słychać straż pożarną, jedno auto za drugim. Pod naszym domem stoją dwa radiowozy. Stoją tak, jakby nas pilnowały. To po tej akcji mapy z rozmieszczeniem uchodźców zniknęły z internetu. Helikoptery, siły specjalne, płetwonurkowie (do dziś nie wiemy po co). Różne służby pilnowały, żeby dziennikarze nie podchodzili zbyt blisko i żeby nie rozmawiali z ludźmi. Gmina dowiozła wtedy autokarami manifestantów, w szkołach były happeningi, dzieci pisały na prześcieradłach: „Serdecznie witamy”." "Kasjerka w sklepie mi opowiadała, że jeśli azylant coś ukradnie, to sklep nie ma prawa wzywać policji, tylko wypisuje rachunek, stratę i wysyła do gminy, gmina to reguluje, więc nie ma się co dziwić, że społeczeństwu niemieckiemu się to nie podoba." Za: http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/958383,podpalenia-i-swastyki-niemiecka-prowincja-przeciwko-uchodzcom-wywiad-dgp.html
-
Komentarz dr Wojciecha Szewko n/t sytuacji w Turcji (10 min audycji) po próbie puczu: W zasadzie nie padają żadne nowe stwierdzenia, natomiast jest to swego rodzaju bieżące podsumowanie w temacie: -Skali zatrzymań, środowisk objętych represjami; -romansu turecko-rosyjskiego; -personalnych oskarżeń pod adresem amerykańskich generałów. To o czym pisał Secesjonista, wg. autora słów "sojusz amerykańsko-turecki już nigdy nie będzie taki sam";
-
Sam Nyer i Tommy DeLion, zwiadowcy z 7. Armii Patcha, w listopadzie 1944 przy okazji walk o Strasburg znaleźli się w posiadaniu diamentów oraz dużej ilości francuskich franków. Niebywale ciepło wspominają francuski papier: "Mówię Tommy'emu, że chyba jesteśmy w banku. I mówię mu, że może uda nam się znaleźć trochę franckich pieniędzy. Oczy mu rozbłysły. Wcale nie z powodu pieniędzy, po prostu te duże miękkie francuskie banknoty były jedyną rzeczą, która zastępowała nam papier toaletowy. Na wojnie człowiek uczy się obywać bez różnych rzeczy, bez prysznica i wygodnego łóżka. Ale nigdy nie nauczy się załatwić bez przyzwoitego papieru toaletowego. A francuskie pieniądze były najlepszym papierem toaletowym, jakiego kiedykolwiek używaliśmy. Słowo daję, kiedy po walce wchodziliśmy do jakiegoś domu, zawsze chcieliśmy znaleźć wielki plik tych wspaniałych francuskich banknotów. Za: "Przeklęte kamienie" Yaron Svoray & Richard Hammer, str. 97-98
-
Można by powiedzieć, że dla ratowania sojuszu niemiecko-włoskiego. Ci drudzy podziękowali mu za to jednostronnym zawieszeniem broni we wrześniu 1943.
-
W chwili obecnej: soundtracku do Wiedźmina 3. Kapitalna giera i kapitalny podkład.
-
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
mch90 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Mg-42 - nie wiem czy najlepszy - na pewno mający "najgorszą" sławę pośród żołnierzy alianckich na zachodzie, dla których sam dźwięk jego serii przypominał o nierównowadze sił. Służby brytyjskie puszczały żołnierzom na dużym ekranie propagandówki, gdzie pod odgłos Mg-42 podkładano dźwięk Brena lub BAR-a. Jednym efektem było niekontrolowane pokasływanie na widowni i tym podobne nerwowe odruchy. Słuchajcie, w ramach dygresji chciałbym zacytować poniżej wspomnienia kaprala Bohra walczącego w 1944 r. we Włoszech, odnośnie wpływu (pozytywnego) karabinu maszynowego Mg-42 na jego oddział grenadierów. Jest i ogólna refleksja na temat roli broni wsparcia w drużynie, no i poczucia humoru też mu nie odmówię. Za: "Psychologia wojny. Strach i odwaga na polu bitwy" Leo Murray, str. 139-141 -
Secesjonisto, w kontekście Twojej wzmianki o relacjach Turcja - NATO w przeszłości (umownie przyjmijmy, zgodnie z tym co piszesz, że nie były one łatwe), jak się to ma do publicznego oskrażenia gen. Votela (aktualny d-ca US Central Command) o wspieranie puczystów przez prezydenta Erdogana? Jestem laikiem w temacie, jednak wydaje się mieć to bardzo donośny wydźwięk w dyplomacji, podobnież jak ostatnie aresztowania pilotów pary F-16, która w zeszłym roku strąciła rosyjskiego Su-24. Nie można się niezgodzić z tym jak jest ważne. Ja bym chciał spróbować wyszczególnić te strategiczne walory Turcji: -z jej terytorium można demolować Kaukaz, -blokować Morze Czarne, -czołowa siła militarna w regionie, -..... -..... - jakieś propozycje? Z drugiej strony jeśli kraj goszczący siły tzw. koalicji anty-ISIS jest z nim w nieformalnym sojuszu, to na ile sabotuje działania tejże koalicji? Na NFOW przytaczają ciekawy artykuł z pro-erdoganowskiej prasy. Autor straszy Turków wojną. Agresorem jest UE oraz Stany Zjednoczone. "They are implementing the Turkey “siege” plan" " U.S. and Europe's entire policies aimed at our geography have been aimed at preparing the atmosphere for this invasion and occupation. " "The July 15 attack, the invasion attempt was Turkey's allies' open declaration of war on the country." http://www.yenisafak.com/en/columns/ibrahimkaragul/july-15-is-not-the-last-attack-anatolia-is-under-an-invasion-threat-2030855
-
Witaj Secesjonisto, Nie czytałem wymienionego artykułu. Czy mógłbyś proszę podzielić się za autorem informacją, gdzie upatruje powód "utraty tożsamości" Brytyjczyków? Czy chodzi o rozrzedzenie struktury anglosaskiego społeczeństwa (jakby tego nie nazwać) przez migrację? Poczucie osamotnienie rdzennych Brytoli? Jeśli tak, czy wg. autora przyczyniła się konkretna grupa etniczna? Subiektywnie mam gdzieś z tyłu głowy przybyszów z Bliskiego Wschodu i Azji ("beżowych" - jak dżentelmeńsko nazywał ich Ryszard Sługocki w "Żelaznej Obroży"). Może wejdę na offtopic, ale niedawno Europol opublikował ciekawy raport za 2015 rok dot. ilości zamachów (udaremnionych prób + przeprowadzonych) oraz aresztowanych w ramach działań kontrterrorystycznych. Wynika z niego, że w UK prób ataku było najwięcej w całej Europie (103 ataki w UK vs 73 ataki we Francji), niemal wszystkim zdaje się urwano łeb. To bardzo kontrastujące wobec sytuacji we Francji i wiele mówi o różnicy w polityce asymilacyjnej. Gordon Corera w publikacji o MI6 zdawkowo wspomina, że bardzo wielu agentów brytyjskiego wywiadu wywodzi się właśnie ze środowisk imigranckich (agent może być wysokim Nubujczykiem w dresach, muzułmaninem z gęstą broad, etc.), choć to de facto nie jest żadnym odkryciem. W załączeniu mapka z w/w raportu. https://www.europol.europa.eu/content/211-terrorist-attacks-carried-out-eu-member-states-2015-new-europol-report-reveals http://www.defence24.pl/416620,europa-na-celowniku-terrorystow-211-atakow-w-2015-roku Pozdr
-
Cytując Beevora, gdy Brytyjczycy pojmali gen. Eberbacha, w obozie jenieckim miał on wypowiedzieć następujące słowa: "Cała ich kampania zasadza się na błędnych przesłankach. Droga do Niemiec wiedzie przez rzekę Saarę". Za: "Ardeny 1944" A. Beevor, str. 37 Zagłębie Saary i sama rzeka leżała w rejonie działań 3. Armii. Nie wiem, czy gdyby we wrześniu Patton otrzymał priorytet w zaopatrzeniu, jego dywizje dotarłyby do rzeki i przełamały Linię Zygryda na drugim brzegu. W rzeczywistości jednak jakiś moment został wtedy "przespany", kampania w Lotaryngii zamieniła się w wyniszczającą wojnę piechoty. Przekroczenie Mozeli i zdobycie Metzu przeciągnęło się do, ostatecznie, drugiego tygodnia listopada '44. Wpływ na to musiało mieć nadejście jesiennych opadów + spadek temperatury. Jak podaje Carlo D'Este, "w pewnym momencie 18 tysięcy żołnierzy z całej 3. Armii liczącej 220 tys. ludzi chorowało na "stopę okopową", grypę i inne dolegliwości" (za: "Patton. Geniusz wojny", str. 638).
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 63