mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
Potrafiłbyś wymienić jakieś konkretne przykłady tchórzostwa Francuzów? Zapraszam przy okazji do tego tematu, poświęconego armii francuskie w 1940 roku bo sądzę, że właśnie o wydarzenia związane z niemiecką inwazją na Zachód Ci chodzi: https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?p=90063#90063 To prawda. Należy przy tym wspomnieć, że Francuzi obsadzali bardzo dobrze rozbudowane stanowiska forteczne nasycone zamaskowanymi gniazdami artylerii i karabinów maszynowych, wzajemnie się osłaniającymi. Po bitwie Niemcy naliczyli ok. 1200 takich stanowisk, a z każdego prowadzono zaciekły ogień. Jednak Francuzi zapisali piękną kartę swoje oręża. Właśnie, artyleria francuska. Roy Farran, oficer wywiadu 7. DPanc w tym okresie dużo dobrego pisał o francuskich "siedemdziesiątkach-piątkach"- które pod Bir Hakaim rozbijały każdy niemiecki i włoski frontalny: "To, czego dokonali [Francuzi] miesiąc później pod Bir Hacheim, dowiodło, że ich wiara we francuskie działa była uzasadniona". Poza tym, należy wspomnieć, że 7. Brygadzie Zmotoryzowanej bryg. Rentona przez 4 dni, w godzinach wieczornych, udaje się dostarczać do Bir Hacheim zaopatrzenie dla wojska gen. Koeniga. Mowa tu o okresie oblężenia twierdzy przez siły niemieckie. A ja się odważę spytać- dlaczego tak uważasz? Trochę inaczej mówi meldunek pewnego niemieckiego generała przy włoskich siłach zbrojnych z dnia 11 czerwca 1942: "godz. 13.15; po ciężkich walkach, mimo oporu do końca broniącego się zaciekle nieprzeyjaciela, 11.06 w godzinach przedpołudniowych twierdza Bir Hacheim została zdobyta". Niemcy w dniu zdobycia twierdzy wzięli też do niewoli 500 rannych Francuzów. Natomiast faktycznie, połowie oddziałów Koeniga udało się przerwać front i przedostać się do pozycji znajdującej się 8 km dalej 7. BZmot.
-
Nie tak od razu. Segregację w armii zniesiono w 1948 roku, natomiast "Civil Rights Act" uchwalono dopiero w 1964 roku. Tak to wygląda prawnie- w społeczeństwie amerykańskim rasizm jest wciąż silny do dziś- zwłaszcza w głębi USA. Pamiętne zamieszki w latach '80 w Los Angeles w "czarnych" gettach wciąż krążą mi po głowie. Nie da się jednak ukryć, że IIWŚ miała decydujący wpływ na poprawę traktowania ludności afroamerykańskiej- to w końcu w tym okresie czarnoskórzy obywatele USA po raz pierwszy wzięli udział w walce na równych prawach z "białymi", doczekali się wielu odznaczeń a nawet mieli możliwość walczyć w ramach tych samych kompanii ramię w ramię z żołnierzami pochodzenia europejskiego. Mieszane kompanie stały się na porządku dziennym dopiero w Wietnamie. Co do segregacji rasowej w USA i US Army zapraszam do tego tematu, by nie robić offtopicu: https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=4109
-
Słyszałem, że dość silny ruch partyzancki rozwinął się w Belgii. W dużej mierze przyczyną tego były niemieckie represje i egzekucje na masową skalę, wymierzone w belgijską ludność cywilną, jak i niszczenie kultury- np. poprzez równanie z ziemią miast- a coś takiego wydarzyło się w Lowanium 26 sierpnia 1914 roku. Tak, że gdy w listopadzie tego roku maszerował przez to miasto szer. Adolf Hitler z 6. Bawarską Dywizją Piechoty, przypominało ono "stertę gruzów". Tak samo zniszczono Orchies w październiku '14. Trzeba dodać, że belgijski rząd nie popierał działań partyzanckich, jak i to, że niemieccy oficerowie na wyrost tworzyli mit o wszechobecnym i silnym ruchu oporu w Belgii, co miało usprawiedliwiać stosowane przez nich akcje odwetowe.
-
Metoda noszenia broni bocznej w Wehrmachcie,Waffen-SS
mch90 odpowiedział marcin29 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Dotyczy, ale kto to sprawdzał, zwłaszcza na froncie? Generałowie? Guderian? Może sam Hitler? :mrgreen: Nie, ale porucznicy, kapitanowie czy majorowie już tak. Oni niemal non-stop stykali się z żołnierzami frontowymi i mieli okazję do wglądu w sposób np. właśnie omawianego przez nas noszenia broni bocznej. A to już tylko zależało od osobowości oficera, jaką wagę przykładał do tego problemu. -
Był niewątpliwie bardzo dobrym strategiem, zwłaszcza jak na warunki alianckie. Sprzymierzeni przez całą wojnę cierpieli z powodu słabego dowództwa operacyjnego- zdominowanego przez skostniały "beton" ze szkół piechoty i artylerii. Patton potrafił znaleźć dziurę w liniach przeciwnika, a jeśli jej nie było- wybić ją. Gorzej, gdy tak pod Metzem, natrafiał na nie nadający się przełamać tradycyjnymi sposobami opór. Należy mu przypisać w zasługi bardzo sprawnie przeprowadzony zwrot na Bastogne w grudniu '44, kampanii sycylijską i ofensywę w Lotaryngii w 1945. Popełnił jednak wiele błędów, które moim zdaniem dyskwalifikują go jako geniusza militarnego. Głównym był nieszczęsny Metz- czyli ciągłe, bezskuteczne walenie głową w mur (czyli w niesławny fort Driant) w październiku '44. Również zbyt często szafował życiem żołnierzy- na Sycylii przeprowadził kilka bez sensownych desantów taktycznych na zapleczu niemieckim, których efektem były jedynie ciężkie straty desantujących. O ile mi wiadomo, Patton nie był specjalnie uwielbiany przez swoich żołnierzy z powodu jego irytującego przywiązania do wojskowego regulaminu, który sprawdzał się w koszarach w czasach pokoju, ale nie na froncie, z powodu wspomnianego przez Ciebie incydentu ze spoliczkowaniem (nawet dwóch) i wspomnianego przeze mnie szafowania życiem ludzkim. Patton wyznawał zasadę "nie uznaję żadnego tłumaczenia" i widział tylko atak.
-
Czy Patton był geniuszem militarnym?
-
Rekonstruowanie SS - artykuł
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
Czemu nie? W 1944 roku do takiego np. "elitarnego" 2. Pułku Grenadierów Pancernych SS "Liebstendarte" dostał się 41-letni Włoch. Można się zdziwić mocno, kogo przyjmowano do takich "elitarnych" formacji w latach 44-45. To samo się tyczy jednostek spadochronowych. Co do rekonstrukcji oddziałów W-SS- można na to różnie patrzeć ale dla mnie jest to przejaw zwykłego zainteresowania daną formacją, nie mającego nic wspólnego (choć mogę się mylić, jednak wyjątki zawsze się trafią) z niezdrową fascynacją, graniczącą z uwielbieniem dla zideologizowanych formacji wojskowych Hitlera, będącym zbrojnym ramieniem jego polityki narodowo-socjalistycznej. Zauważcie, że grupy rekonstruujące formacje Waffen-SS mają bardzo restrykcyjny regulamin i wymagania (przede wszystkim wiekowe- o wiele ostrzej przestrzegane niż w wypadku grup alianckich) stawiane kandydatom na członków grupy. Mowa tu o grupach czołowych (jak Festung Breslau), znanych i szanowanych w środowisku. Tak, że istnieje dość małe prawdopodobieństwo dostania się w ich szeregi oszołomów o zapędach skrajnie nacjonalistycznych czy wręcz antysemickich. Viss- z jakiego okresu posiadasz ten mundur? -
Sytuacja narodu żydowskiego w Niemczech
mch90 odpowiedział dzionga → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Wielu niemieckich oficerów nawet i stopni generalskich miało żydowskie korzenie a przeżyli wojnę nie ponosząc specjalnych reperkusji z tej przyczyny. Babka Reinharda Heydricha wyszła za Żyda, natomiast jego samego w młodości koledzy bili i wyzywali od Żydów. Wyznania Mojżeszowego był również ojciec Erharda Milcha. Swoją drogą jego ojcem był baron von Bier, kochanek matki Goringa, który na fali tego miał powiedzieć: "W moim sztabie to ja decyduję, kto jest Żydem!". Informacje ze strony: http://www.polonica.net/zydzi_w_wehrmachcie.htm Od razu uprzedzam- witryna jest prowadzona przez antysemitów i nacjonalistów tak, że posiłkując się opinią ludzi z DWS-a, wiarygodne są na niej informacje tylko do akapitu o Milchu włącznie. Dalej to stek wierutnych bzdur. -
W niezwykle sprawny sposób gospodarował posiadanymi siłami. Słusznie za miejsce najpoważniejszego zagrożenia uznał Nijmegen, rozkazując, by przyczółek brytyjski pod Arnhem jedynie izolować do czasu ustabilizowania sytuacji pod Nijmegen i na "wyspie" pomiędzy tymi dwoma miastami. Czy wiesz może z czego ta niechęć się brała? Czy było to związane z jego poglądami na politykę rasową III Rzeszy? Bittrich dołączył do SS-VT w 1934 roku. Podczas kampanii w Polsce był adiutantem w sztabie Dietricha w Liebstandarte AH, za którą to kampanię został odznaczony Krzyżem Żelaznym II Klasy. We Francji, w 1940 roku został dowódcą pułku SS Deutschland a jego dokonania przyniosły mu Krzyż Żelazny I Klasy. W 1941 roku, gdy gen. Hausser został ranny na froncie wschodnim, objął dowodzenie 2. DPanc SS "Das Reich". W grudniu '41 zostaje odznaczony Krzyżem Rycerskim. Po kilkumiesięcznej chorobie, na początku 1942 roku, Bittrich objął dowództwo brygady kawalerii SS, którą rozbudował do wielkości dywizji. Później awansowany do stopnia generała-porucznika SS. Trudno o lepszy rodowód dla Bittricha, jako dowódcy W-SS.
-
Jak napisał Gregski, podczas "Totalise" 8 sierpnia '44, podczas bombardowania niemieckich pozycji w okolicach Falaise omyłkowo dwie grupy bombowe (24 B-17) zrzuciły ładunek bomb na polskie pozycje wyjściowe, powodując straty w naszej dywizji wynoszące 44 zabitych i ponad 300 rannych. Kanadyjczyków z 4. DPanc zginęło jeszcze więcej- ok. 260. 18 sierpnia zaś zgrupowanie pancerne ppłk. Koszutskiego (2. PPanc, 8. Baon Strzelców i dywizjon artylerii ppanc) zostało zaatakowane w okolicach Champeaux przez amerykańskie Thunderbolty w wyniku którego, na szczęście, rannych zostało tylko kilku żołnierzy polskich. Niemniej, piloci dostrzegli swoją pomyłkę dopiero przy wykonywaniu trzeciego nalotu. Najwięcej do powiedzenia w kwestii "przyjacielskiego ognia" mają jednak chyba żołnierze amerykańskiej 30. DP, która była bombardowana przez własne lotnictwo zarówno w Normandii (operacja "Cobra") i w Ardenach (Malmedy). Dochodziło do sytuacji, że żołnierze na sam widok samolotów z symbolami USAF otwierali do nich ogień. 24 lipca w wyniku bombardowania własnych samolotów ginie 25 jej żołnierzy, a 131 zostaje rannych. Następnego dnia w wyniku "powtórki" (25 lipca rozpoczyna się operacja "Cobra") również część bomb spada na pozycje 30. DP- ginie 111 Amerykanów (w tym gen. Lesley McNair wizytujący linię frontu) a 490 zostaje rannych. Por. Sidney Eichen ze 120. pp/30. DP był jednym z żołnierzy obserwujących wtedy nad ranem bombardowanie niemieckich pozycji: "Myśleliśmy- jaki wspaniały widok. I wtedy to nastąpiło- 'Boże, oni znów lecą na nas!' Mój sprzęt był zdziesiątkowany, nasze działa ppanc wyrzucił podmuch. (...) Kapitan Bell leżał spalony w kraterze z jedynie widoczną głową. (...)". Za: "Overlord. D-Day and the battle for Normandy" Max Hastings, str. 254
-
Jak w temacie- jak uważacie, którego z dowódców obu stron barykady, biorących udział w kampanii na "bucie" włoskim i Sycylii, od lipca '43 do maja '45 można uznać za najgorszego? Dlaczego?
-
Co do gen. Clarka- mamy na forum nawet osobny temat mu poświęcony : https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=5492 Co do samej jego osoby- faktem jest, że początek kampanii we Włoszech był dla niego wyjątkowo niefortunny- najpierw porażka propagandowa (i niewiele brakowało, by przerodziła się w katastrofę militarną) pod Salerno, gdzie niemiecki kontratak pancerny osiągnął teren plaż. Drugim takim wydarzeniem była masakra 36. DP nad Rapido w styczniu 1944. A potem? Co do kwestii zmienienia przez Clarka kierunku natarcia spod Anzio, moją obszerną wypowiedź znajdziesz w temacie, który podałem wyżej, którego, co ciekawe, nie spotkały żadne słowa krytyki ze strony Brytyjczyków opracowujących plan zamknięcia w kotle 10. Armii: Hardinga, Alexandra, Macmillana czy Leesa. Jeśli już, krytykowali go za tą decyzję dowódcy amerykańscy z gen. Truscottem i płk. Howzem na czele. Niemniej, Clark wiele się nauczył w trakcie trwania kampanii włoskiej i to powinniśmy mu przyznać. Sukces ostatniej ofensywy aliantów w dolinie Padu w kwietniu '45 był w dużej mierze jego zasługą- dwutorowe, z dużą dozą ryzyka natarcie kleszczowe zakończyło się zdobyciem Bolonii 21 kwietnia przez wojska 2. KA Andersa, którego zresztą był dobrym przyjacielem.
-
Viss, bardzo dziękuję za te dane. W tej kwestii- tj. stosunku sił pancernych obu stron wydaje mi się, że mamy już jasność. Co ciekawe, w większości pancernych bojów spotkaniowych W Belgii górą byli Francuzi. Przykładem Stonne (16 maja 1940), gdzie pojedynczy Char B1 ktp. Bilotte (41. Baon Czołgów) "rozjechał" wręcz 13 Pzkpfw III i IV i 2 Pak-i 37mm i 75mm. Jego maszyna oberwała 140 razy, ale żaden z wrażych pocisków nie przebił pancerza. Samo Stonne zostało nazwane "Verdun 1940" jako, że w dniach 15-17 maja kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk. Niestety, elita francuskich sił pancernych (jedyne 3 dywizje pancerne i 3 dywizje zmotoryzowane) została wysłana do Belgii i Holandii i w niedługim czasie zniszczona "lewym Mannsteinowym", jakie to określenie pojawiło się na innym forum. Pod Montcornet i Crecy-sur-Serre Francuzi 17 i 19 maja przeprowadzili siłami 4. DPanc de Gaulle'a kontratak pancerny, który zagroził bezpośrednio stanowisku dowodzenia Guderiana. 14-15 maja pod Gembloux francuska piechota wspierana przez dwa bataliony czołgów zatrzymała korpus pancerny Hoepnera, który właściwie do 18 maja będzie niezdolny do dalszej ofensywy. 4. DPanc utraciła w tych walkach 45% swoich maszyn (ranny zostaje też jej dowódca, gen. Stever) a 3. DPanc- 25%. Zniszczenie XVI KPanc przez Francuzów uniemożliwiło dotarcie wieści o uderzeniu Mansteina do naczelnego dowództwa sprzymierzonych, którzy wszystkie siły zaczęli wycofywać na południe. Swoją drogą, ta bitwa została uwieczniona na niemieckiej taśmie "Sieg im Westen" (Zwycięstwo na Zachodzie), na której Francuzów ukazano jako bezwzględnych i walecznych przeciwników. Wielką nadzieją i szansą sprzymierzonych był kontratak 21 maja pod Arras, przeprowadzony siłami BEF, który trafił w odsłoniętą flankę 7. DPanc Rommla, wzbudzając panikę w niektórych jej pododdziałach. Niestety, nie wykorzystano tej szansy. Zamiast skoncentrowanego, obustronnego natarcia dwóch dywizji piechoty i brygady pancernej BEF, wspieranej przez równoczesny atak wojsk francuskich z drugiej strony pierścienia, do walki wyruszyły 2 bataliony piechoty, wspierane przez kilka baterii artylerii i 50 Matild. Gen. Gort postanowił zaatakować tym, co ma pod ręką, nie mając czasu na szybkie przerzucenie potrzebnych sił z innych odcinków frontu.
-
Jak w temacie- których dowódców, biorących udział w kampanii włoskiej można uznać za najwybitniejszych? Prosiłbym uzasadniać swoje wypowiedzi.
-
Za przykład podam gen. Billotte'a, dowódcę alianckiej 1. Armii, najlepszego francuskiego związku operacyjnego. Ograniczył on swoją aktywność do stałego wycofywania wojsk w kierunku Sedanu bez podjęcia jakiejkolwiek próby kontrataku z flanki na defilujące mu przed nosem niemieckie kolumny pancerne. Trudno również zrozumieć decyzję gen. Gamelina, który w przededniu niemieckiej ofensywy ulokował 50 swoich dywizji (czyli mniej więcej połowę wszystkich posiadanych wojsk) na Linii Maginota oraz wzdłuż Renu, gdy naprzeciw nich stało zaledwie 17 dywizji niemieckich Grupy Armii "C" von Leeba, w dodatku wyłącznie piechoty. Dodatkowo Gamelin pozbawił się rezerw strategicznych, kierując silną 7. Armię gen. Girauda w rejon Bredy w Belgii (gdzie niebawem została ona otoczona i zniszczona przez wojska GA "A" idące przez Ardeny- a skupiona była tam większość francuskich wojsk zmechanizowanych. Tymczasem natarcie GA "B" w Belgii i Holandii było tylko działaniami pozorowanymi, mającymi odciągnąć uwagę i siły przeciwnika od Ardenów.), oraz rozproszył posiadane trzy dywizje pancerne. Tak samo ten francuski Naczelny Wódz czekał aż do 18 maja (nie chcąc się mieszać do sposobu prowadzenia bitwy) z przekazaniem gen. Georgesowi, d-cy Frontu Północno-Zachodniego, zaleceń odnośnie konieczności przeprowadzenia dwustronnego uderzenia na niemiecki korytarz pancerny i odcięcia go od zaplecza. Masz na myśli Belgów i Holendrów oraz wspominaną już przeze mnie 7. Armię? Gdy kampania weszła w decydującą fazę 26 maja (gdy rozpoczęło się przegrupowanie głównych sił niemieckich na południe, wzdłuż Sommy) Weygand przeciwko 125 dywizjom niemieckim (w tym 10 pancernym) i 2,5 tysiącowi wrażych czołgów mógł przeciwstawić już jedynie 65 dywizji i 1,5 tysiąca czołgów. Nadal trzonem sił pancernych pozostawały maszyny Pzkpfw I i II, jednak i w armii francuskiej obok wspaniałych Char B1-Bis i Somua S-35 większość stanowiły lekkie maszyny pokroju Renault R-35, czy Ft-17. Podstawowa armata niemiecka miała kaliber 37mm, francuska- 25mm.
-
Generał Lucas to jedna z ciekawszych postaci kampanii włoskiej. Można by powiedzieć, że jedna z bardziej tragicznych na tym teatrze działań wojennych. Przez wiele lat spotykała go miażdżąca krytyka ze strony różnych historyków czy swoich kolegów, jednak czy sama operacja przez niego dowodzona nie stawiała go w roli przegranego? Czy po prostu nie zabrakło mu szczęścia? Warto powiedzieć, że sama operacja "Shingle" miała błędne założenia, zakładające silną kontrakcję przeciwnika- dodając do tego "przyjacielską radę" swojego przełożonego, gen. Clarka ("Nie wychylaj się Johny. Ja to zrobiłem pod Salerno i wpadłem w kłopoty") musiały wywrzeć ogromny wpływ na poczynania Lucasa. Brytyjski gen. Penny (na którego relację często się powołuję w odniesieniu do oceny d-cy VI KA) mówił po wojnie: "Moglibyśmy być w jedną noc w Rzymie, bądź spędzić 18 miesięcy w obozach jenieckich". Istotnie jednak Lucas popełnił zasadniczy błąd przy umacnianiu przyczółka- zignorował strategiczną wartość Wzgórz Albański i upchnął swoje siły na niewielkim trójkącie na równinie trudnej do obrony. W niedługim czasie owe wzgórza zajęli Niemcy (w dniu D zajmowane przez zaledwie 2 bataliony), skąd mogli prowadzić swobodny ostrzał artyleryjski VI Korpusu. Jestem ciekaw, co sądzicie na temat tej postaci?
-
Bardzo negatywnie, zwłaszcza w kontekście swojej książki o dokonaniach 7. DPanc we Francji, wypowiadał się o Rommlu gen. Streich, wówczas dowódca 15. Pułku Pancernego (a później, w Afryce, 5. Dywizji Lekkiej). Streich miał mu za złe, że w swoim opracowaniu Rommel ani razu nie wspomniał o dokonaniach 15. PPanc, który przyczynił się do ogólnego sukcesu 7. DPanc, ale także część dokonań pułku przypisał sobie. D-ca 15. PPanc poza tym ubolewał nad tym, że feldmarszałek zdołał dotrzeć tak daleko w tak krótkim czasie między innymi dlatego, że zagarnął dla siebie większość rezerw wyposażenia saperskiego i czołgów 15. Pancernego, natomiast jego żołnierze musieli sami martwić się o siebie. Nie można powiedzieć o Streichu, że rzuca oszczerstwa wobec Rommla z zawiści- wszak za kampanii francuską został on również odznaczony Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. Za: "Tobruk" Peter Fitzsimmons, str. 83-84.
-
Najwybitniejsi dowódcy kampanii włoskiej
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Walki w Afryce i Włoszech
Temat wydaje mi się, że nie należy do tych specjalnie wymagających, o wysokim stopniu trudności, a jednak świeci pustkami. No cóż, spróbuję to zmienić. Wydaje mi się, że front ten nie skupiał żadnych wybitnych generałów, jednak znalazło by się kilku po obu stronach barykady, którzy odznaczyli się bardzo pozytywnie na tle tego naprawdę pechowego teatru działań wojennych. Albert Kesselring- głównodowodzący Grupą Armii "C" we Włoszech- za umiejętne prowadzenie walk obronnych z wykorzystaniem sieci fortyfikacji wplecionych w i tak bardzo trudny dla nacierających górzysty teren. Skutecznie opóźniał nieustanny marsz aliantów w stronę Alp Włoskich, zmuszając ich do płacenia ogromnej daniny krwi. Już na samym początku kampanii podjął decyzję, bardzo ważną i kluczową dla przyszłych walk, by bronić Półwysep Apeniński od samego południa, w przeciwieństwie do Rommla, który chciał ustanowić linię obronną na północ od Rzymu i oddać przeciwnikowi cały "dół". Frido von Senger- zaczynając kampanię we Włoszech dowodził XIV KPanc, w pewnym momencie przejmując dowodzenie 14. Armią. Prawdziwy profesjonalista. Podczas pierwszego okresu walk we Włoszech opóźniał skutecznie marsz 5. Armii gen. Clarka na Rzym, z przyczółka pod Salerno, z pomocą 5 dywizji, dając czas Kesselringowi ukończyć budowaną Linię Gustawa. Jego oddziały tworzyły często ariergardę niemieckiego odwrotu. Z amerykańskich dowódców na największą uwagę zasługują ci średniego szczebla: Gen. Juin- dowódca Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, być może najlepszej formacji górskiej aliantów podczas tej kampanii. Bardzo doświadczony w walkach w terenie górskim oficer, którego korpus odegrał decydującą rolę w IV bitwie o Linię Gustawa. Zagorzały krytyk sposobu prowadzenia tej bitwy przez dowództwo alianckie. Jego próby zmienienia strategii natarcia poprzez oflankowanie niemieckich pozycji spełzły na niczym. Podobnie sugerował gen. Tucker, d-ca hinduskiej 4. DP i jego próby wpłynięcia na zmianę strategii również zakończył się fiaskiem. Ci dwaj oficerowie należeli do osób najtrzeźwiej myślących z alianckiego dowództwa podczas półrocznej bitwy o Monte Cassino. Należy też pochwalić marszałka Alexandra i gen. Clarka za to, że zdołali utrzymać jedność wojsk złożonych z żołnierzy 17 narodów i wykonać postawione zadanie pomimo przeciwności, jakie ich dotykały- odbieranie sprzętu i ludzi na rzecz frontu w Europie Zachodniej czy też problem wielonarodowości wojsk. Taki np. Clark nauczył się w toku kampanii bardzo dużo od swojej sromotnej porażki nad rzeką Rapido w listopadzie '43. Wielkim ich sukcesem- zwłaszcza Clarka- jest ostatnia ofensywa sprzymierzonych w dolinie Padu 9-20 kwietnia 1945 roku. -
Oto, co pisze P. Masson na temat udziału feld. Rommla w spisku życie Hitlera i elity nazistowskie: "Wobec tak mrocznych perspektyw Rommel zwątpił w powodzenie rozstrzygnięcia militarnego i zdecydowanie poparł spiskowców. 26 czerwca- przełomowa data, jeśli wierzyć Speidlowi- zlecił płk. Finckhowi przygotowanie nowego scenariusza wyeliminowania Fuhrera, nakazał szczegółowo opracować i skoordynować zamach stanu. Naczelny dowódca na Zachodzie, feld. von Rundstedt, dowódca 7. Armii gen. Dollmann i inni generałowie, nie decydując się na zgłoszenie otwartego akcesu do spiskowców, moralnie popierali jego organizatorów. Dowódcy 2. i 116. Dywizji Pancernych zapewnili feldmarszałka o wierności swych wojsk "gotowych do działań przeciwko wrogom narodu". (...) [Rommel] Zadowolił się wzmocnieniem odcinka pod Caen i nie skorzystał nawet z proponowanej przez Hitlera możliwości wycofania się na wysokość Szwajcarii Normandzkiej, poza zasięg artylerii okrętowej. Nie zezwolił, aby gen. Geyr z II KPanc SS podjął kontratak w kierunku wybrzeża. Wciąż trzymał 116. DPanc w okolicy Paryża, podciągając na front jedynie 2. DPanc. Guderian, którego uwadze nie umknął ten fakt, skomentował go: "Czy to opóźnienie użycia odwodów i wprowadzenie ich do akcji częściami spowodowane było także jakimiś innymi politycznymi względami- w to tutaj nie wnikam". Odpowiedzi natomiast udzielił adm. Ruge w swym dzienniku: "Walczył przede wszystkim, aby zyskać na czasie i osiągnąć rozwiązanie polityczne, jakiego wymagały okoliczności"". Jestem ciekaw, co o tym sądzicie? Za: "Armia Hitlera 1939-45" Philippe Masson, str. 327-328
-
Hitler dając rozkaz zatrzymania się jednostkom pancernym Guderiana, dał tym samym wyraz aprobaty dla stanowiska von Rundstedta, który domagał się chwili wytchnienia dla jednostek pancernych, zmęczonych 15-dniowym, nieprzerwanym natarciem. Fuhrer bał się, o czym było już tu pisane, że jego czołgi ugrzęzną w bagnach Flandrii (a pamiętał je z autopsji z IWŚ), które okalały Dunkierkę, natomiast von Rundstedtowi zależało na jak najszybszym przegrupowaniu wojsk pancernych GA "A" nad Sommę, skąd generał spodziewał się alianckiego kontruderzenia w najbliższym czasie. Jednak faktem jest, że był to teren wybitnie niesprzyjający pancernemu natarciu. Pojawiły się też tutaj głosy, że Hitler rzekomo chciał tym rozkazem dać sobie możliwość do późniejszych rozmów pokojowych z Brytyjczykami. Masson w "Armii Hitlera 1939-45" walczy z tą tezą, twierdząc, że "Halten befehl" został odwołany już 26 maja, co zmusza do odrzucenia tego czynnika politycznego.
-
Leuthenie, cierpliwie czekamy na Twoje informacje, które być może pomogą wiele wyjaśnić w tym temacie. A tymczasem, jestem ciekaw, co inni użytkownicy sądzą na ten temat? Co sądzicie o propozycji honorowej kapitulacji wystosowanej do gen. MacAuliffe'a ze strony niemieckiej, wystosowanej 22 grudnia? Słynna jest odpowiedź amerykańskiego dowódcy sił broniących Bastogne: "Nuts!" Inna, podstawowa sprawa- jak oceniacie wagę bitwy o Bastogne i jej wpływ na losy kampanii zimowej w Ardenach?
-
"Tajna wojna Chruszczowa" wydana rok temu nakładem Bellony, autorstwa Fursenki i Naftaliego- kompleksowo i w bardzo ciekawy sposób ukazuje wydarzenia za panowania Chruszczowa głównie z perspektywy ZSRR- autorzy odkrywają przy tym nowe, rewelacyjne materiały, jak zapisy stenogramów z posiedzeń Politbiura itd. Rewelka! Poza tym, w kolejce po "Armii Hitlera 1939-45" Philippa Masson czekają: "Patton. Geniusz wojny" Carlo D'Este "Europa Walczy 1939-45" Normana Daviesa.
-
Gospodarcze i społeczne skutki II wś
mch90 odpowiedział dzionga → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Dodam to tego jeszcze Włochy, gdzie w latach 1943-45 walczyli między sobą włoscy partyzanci z bratnimi oddziałami opowiadającymi się po stronie Niemiec. Również po wojnie doszło tam do krwawych starć, w których partyzanci brali odwet na faszystach. Wydaje mi się, że można mówić w tym wypadku o wojnie domowej, w której zginęło od 15 do 30 tysięcy ludzi. Warszawa, Belgrad, Berlin. Londyn również bardzo poważnie ucierpiał w wyniku nalotów LW. Budapeszt również. Wracając do mojego poprzedniego postu oto, co pisał o swoim powrocie do domu w Merseyside w Anglii: "To była najgorsza rzecz w tej wojnie. Nikt nie przygotował mnie na to, co mnie spotkało. Usiadłem i po prostu rozpłakałem się. Byłem nerwowo chory, bardzo chory". "Miałem poważne urazy psychiczne, szczególnie z powodu strachu przed pociskami artyleryjskimi. Nie powinno mnie tu być, nie wiem, czy naprawdę nadal jestem tutaj, czy to wszystko, to zły sen"- wspominał fizylier Fredrick Beacham. "(...) miłe uśmiechnięte dziewczyny z Czerwonego Krzyża. (...) Dali nam małą torbę, w której było kilka tabliczek czekolady i komiks. Wypływając, byliśmy niemal dziećmi, ale wracaliśmy- tak, spójrzmy prawdzie w oczy- jako mordercy. A oni nadal traktowali nas jak dzieci. Słodycze i komiksy"- to słowa anonimowego kanadyjskiego żołnierza. Cytaty za: "Monte Cassino" Matthew Parker; "Piekło Italii" James Holland. -
Gospodarcze i społeczne skutki II wś
mch90 odpowiedział dzionga → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Warto wspomnień o "ludzkich" skutkach IIWŚ- czyli milionach rozbitych rodzin, nieudanych małżeństw związanych z powrotem dziesiątek milionów zdemobilizowanych żołnierzy, nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie po kilku latach przebywania w strefie wojny, rozstrojonych nerwowo, dotkniętych w mniejszym lub większym stopniu zniszczoną psychiką. W jakimś tam stopniu poradziły sobie z tym problemem Stany Zjednoczone, które zorganizowały program darmowej edukacji dla zdemobilizowanych żołnierzy, co pozwoliło wielu z nich przestawić się na "pokojowy" tryb życia i wkręcić się w bieg społeczeństwa. Niektórzy, jak wielu żołnierzy niemieckich czy polskich, nie miało dokąd wrócić. -
Główną przyczyną był rozrost SA, nad którą tak naprawdę Hitler nie miał władzy. Do tego nasunęły się jeszcze roszczenia do stworzenia z SA wojska a nie organizacji paramilitarnej. Ponoć Hitler długo się wahał ("wahaniach, niekiedy graniczących z histerią"- jak pisze Masson), nim dał zgodę na przeprowadzenie "Nocy długich noży". Przyczyna była prozaiczna- Hitler poczuł, że jego władza została zagrożona (wicekanclerz von Papen generałowie przekonywali go o zagrożeniu porządku państwowego rzekomo przygotowywanym przez kierownictwo SA puczem). Wśród dużej części aparatu partyjnego Rohm był postacią nielubianą, a niekiedy wręcz nienawidzoną, z powodu oskarżeń o prowadzenie wystawnego trybu życia, wykwintnego jedzenia, drogich alkoholi, luksusowych samochodów a także z powodu pogłosek o jego orientacji homoseksualnej i tolerowanie tego wśród swoich współpracowników. Służbowe zarzuty odnosiły się do rozprzężenia i rozpolitykowania panującego w szeregach SA, oraz rekrutowania nowych członków spośród ludzi o wątpliwych walorach ideowych.