Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez mch90

  1. Desant w Normandii

    Co do gen. Sussmanna- problemem katastrofy jego szybowca było to, że gdy samolot transportowy ciągnący jego DFS-230 został wyprzedzony przez jakiś bombowiec, sam znalazł się w strefie turbulencji za jego śmigłami. Spowodowało to pęknięcie liny holowniczej, natomiast sam szybowiec rozpadł się już w powietrzu- stracił skrzydła, które nie wytrzymały zawirowań a pozbawionych ich kadłub rozbił się o klify wyspy Egina. Co do gen. Pratta- jego Horsa wprawdzie rozbiła się o żywopłot, kilkukrotnie trafiona przez niemiecką obronę plot, ale sam generał zginął jeszcze w powietrzu, trafiony kulami MG-42. Niewątpliwie tak! Jednak równie ważne było w tym momencie wyszkolenie spadochroniarzy, którzy nawet w tak niesprzyjającej sytuacji zachowali zimną krew (w większości- były przypadki, że żołnierze upijali się od razu zdobytym calvadosem albo ukrywali się w celu przeczekania całej wrzawy; przykładem niech będzie znany z książki i serialu "Kompania Braci" szer. Albert Blithe z 2/506. PPS, który po wylądowaniu na obcej ziemi został sparaliżowany strachem) i łącząc się w ad-hoc organizowane grupy przystępowali do swojej własnej wojny- walcząc to tu, to tam, o wioski, baterie dział, gospodarstwa role, kilka metrów terenu- i przystępując do realizowania zadań. Tak na marginesie, pełna wersja tej gry została dołączona do magazynu CD-Action w sierpniu 2001 roku.
  2. "Kto nie potępia- ten przyzwala"

    Co do dezercji Żydów z II KA, przytoczę swój post z innego tematu: W trakcie pobytu II Korpusu Andersa w Palestynie od września 1943 roku zdezerterowało z korpusu około 2500 Żydów, z czego blisko 2000 wstąpiło do armii brytyjskiej bądź Brygady Żydowskiej. Oto co na ten temat pisze gen. Anders: „W Palestynie zaczęły się tłumne dezercje żołnierzy żydowskiego pochodzenia , zaagitowanych przez organizacje żydowskie. Ponad 3000 Żydów opuściło szeregi Korpusu. (...) Nie zezwoliłem na poszukiwania dezerterów, i ani jeden dezerter nie został przez nas aresztowany. Postanowiłem nie stosować ściśle wobec mniejszości narodowych ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej dla wszystkich obywateli polskich poza Krajem. Nie chciałem mieć pod dowództwem żołnierzy, którzy bić się nie chcą…”. Za: „Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946” Władysław Anders, str. 204 Kolejny cytat: „Romanowski wspomina, że pewnego razu aresztowano grupę żydowskich uciekinierów, ale gdy postawiono ich przed generałem Andersem, ten nakazał, by żandarmi puścili ich wolno i zlecił na przyszłość nie zatrzymywać dezerterujących Żydów. W Iraku, by nie prowokować Brytyjczyków, podobny rozkaz był wydany ustnie. Anders miał powiedzieć w sekrecie kilku oficerom, że „Żydzi walczą o swą wolność, a ja nie zamierzam stać na ich drodze”. Anders nie mógł oczywiście powiedzieć tego oficjalnie, ponieważ wojsko polskie uzależnione było od Brytyjczyków”. Za: „Zdobywcy Monte Cassino. Generał Anders i jego żołnierze” H. Sarner, str. 146 Z:https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=3806
  3. To fakt. Gorącym orędownikiem tej strategii był feldmarszałek Manstein, broniący długi czas terenów południowej Ukrainy (wraz z oficerami takimi, jak gen. Balck, Breith, Hube i Nehring). Bardzo ciekawie opisuje to Mellenthin w swoich wspomnieniach: "Walki obronne na zachodniej Ukrainie toczono na ogół z powodzeniem, ponieważ nie było tam sztywnej linii obronnej, a jedynie elastyczna, która uginała się, ale nie pękała. Dlatego nieprzyjaciel nie potrafił zlikwidować ugrupowań niemieckich. Niżsi rangą dowódcy korzystali z każdej okazji, aby przeprowadzić kontrataki, dążąc do zniszczenia jak największej liczby wojsk nieprzyjaciela. Sztywny system obrony (...) zazwyczaj rozpadał się bardzo szybko. Winę za to ponoszą dowódcy frontowi. Zmasowane siły pancerne, przeprowadzające zaskakujące uderzenia, przełamywały niemal każdy front, ponieważ na rozległych przestrzeniach rosyjskich każda linia obronna miała w mniejszym lub większym stopniu charakter parawanu. Tajemnica skutecznej obrony polegała na właściwym rozmieszczeniu odwodów oraz odpowiedniej sile i szybkości kontrataków". Za: "Ulubiony dowódca Hitlera" S. Newton, str. 194-195 Z drugiej strony, dowódcy tacy, jak Model, Harpe i Raus, walczący lwią część czasu na północy Rosji, uważali, że Wehrmacht nie może pozwolić sobie na oddawanie terenu, bo grozi to natychmiastową katastrofą. Wszyscy trzej byli przekonani, że starannie zaplanowana obrona nie tylko zatrzyma natarcia pancerne Armii Czerwonej, ale także pozwoli utrzymać pozycje. Koncepcja ta polegała na głęboko urzutowanej obronie, elastycznej koncentracji artylerii lokalnymi kontratakami przeprowadzanymi przez dobrze zorganizowane grupy bojowe. Sęk w tym, że była to bardzo droga koncepcja, a ceną było życie żołnierzy, których Rzeszy z każdym rokiem brakowało coraz bardziej. A Hitler nie odpuszczał i nie zamierzał dopuścić do skrócenia linii frontu na tyle, by te założenia mogły zostać zrealizowane. Taki np. Model, jako d-ca 9. Armii na Występie Rżewskim skutecznie się bronił wg. tej strategii, gdyż w umiejętni sposób zdołał pozyskać od Hitlera dodatkowych 9 dywizji + samodzielne bataliony i pułki równoważne kolejnym 2 dywizjom. Vide obrona płaskiej jak tafla wody Nadrenii w 1945 roku jak i obrona zachodniego brzegu Renu. Trzeba jednak rozróżnić strategię sztywnej obrony od maniakalnego rozkazu Hitlera bronienia każdego metra ziemi. Na przykładzie Normandii- to pierwsze było bardzo dobrym rozwiązaniem w tych warunkach, głęboko urzutowana obrona w gęstwinie lasów, wzgórz i żywopłotów nie pozwoliły aliantom wybić przed końcem lipca dziury w niemieckich liniach (m.in. to zatrzymało operację "Goodwood"), ta drugie z kolei przyniosło zagładę na Grupę Armii "B" w sierpniu '44.
  4. Zachęcam do czytania, bo artykuł naprawdę bardzo ciekawy. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80285,4838390.html
  5. Desant w Normandii

    Oczywiście można te straty uznać za nadmiernie wysoką cenę, jednak pamiętajmy o tym, że to dzięki działaniom spadochroniarzy 4. DP zeszła na brzeg i ruszyła w głąb lądu ponosząc naprawdę minimalne straty. Nie wspominając o innych niezmiernie ważnych zadaniach wypełnionych tego dnia przez spadochroniarzy. Co do strat wśród piechoty- trudno powiedzieć, ponieważ spadochroniarze działali w maksymalnym rozproszeniu tak, że z przymusu artylerzyści, wyżsi oficerowie, sztabowcy, kwatermistrzowie i lekarze walczyli w pierwszym szeregu z przeciwnikiem. Gen. Gavin poprowadził swój oddział na Chef-du-Pont, okop Ridgwaya pod Ste-Mere-Eglise zachował się do dzisiaj i jest miejscem pielgrzymek turystów i spadochroniarzy. Gen. Maxwell Taylor dowodził w "dniu D" grupą złożoną z gen. McAuliffe'a (d-ca artylerii 101. DPD), płk. Juliana Ewella (d-ca 3/501. PPS), 18 niższych rangą oficerów i 40 żołnierzy- na czele tego oddziału zdobył Ste-Marie-du-Mont. To prawda. Szybowiec Pratta roztrzaskał się o żywopłot a Sussmana- od klifu kreteńskie.
  6. Desant w Normandii

    @Pancerny Było więcej takich zdarzeń, które jeżyły włos na głowie Eisenhowera i przysparzały robotę MI5. Przykładowo, od 2 maja 1944 roku na celowniku kontrwywiadu brytyjskiego był 54-letni mieszkaniec miasteczka Leatherhead, Leonard Sidney Dawe, nauczyciel fizyki, który współtworzył krzyżówki co dzień, od 20 lat, do "Daily Telegraph". Przez miesiąc jego krzyżówki siały popłoch w Scotland Yardzie jako, że co jakiś czas zawierały hasła, które na wyższych szczeblach owiane były tajemnicą. W krzyżówce z 27 maja pojawiło się hasło "Overlord", w tej z 2 maja "Utah" a z 22 maja- "Omaha". W krzyżówce z 30 maja padło hasło "Mulberry", natomiast jej rozwiązaniem z 1 czerwca- "Neptun". Fantastyczny zbieg okoliczności, ale faktem jest, że Pan Dawe nic nie wiedział o przygotowywanej inwazji. Tak, jak można twierdzić, że pod względem liczby desantujących się żołnierzy operacja "Torch" przyćmiła rozmachem "Overlord". Jednak działania spadochroniarzy to też wywołanie ogromnego zamieszania na zapleczu niemieckim i zdezorganizowanie obrony na zapleczu „Utah” (i częściowe rozmiękczenie obrony) i lewej flance „Sword”, to także sprawnie prowadzone działania osłonowe, które uchroniły, zwłaszcza chodzi mi tu o działania 6. DPD na prawej flance inwazyjnej, przyczółek desantowy od niemieckiej kontrakcji pancernej w najbardziej niebezpiecznym momencie desantu na plaże (to spadochroniarze mieli na siebie przyjąć jako pierwsi atak), jak i pełnienie roli doskonałego zwiadu, zarówno przez dywizje amerykańskie, jak i dywizję brytyjską. Poza tym, jak wielu spadochroniarzy zginęło w Ste Mere Eglise? Nie więcej, niż 20. Grunt, że miasto w końcu zostało zajęte do godz. 4:30 przez 3/505. PPS płk. Krause i, co najważniejsze, utrzymane, pomimo zaciekłych kontrataków niemieckich tego i następnego dnia. Zaś co do rozproszenia spadochroniarzy- faktem jest, że rozrzuceni zostali oni wręcz niesamowicie (dwóch spadochroniarzy ze 101. DPD wylądowało w pobliżu Pointe du Hoc i zasiliło szeregi rangersów podczas obrony przyczółka! Natomiast ppłk. Louis Mendez, d-ca 3/508. PPS, przez 5 dni błąkał się po płw. Cotentin w samotności, pokonując przez ten czas piechotą 144 km), jednak w gruncie rzeczy było to przyczyną być może ich największego sukcesu- zdezorganizowania niemieckiej obrony, wprowadzenia chaosu na zapleczu wroga, który znacznie zawyżył liczebność desantujących się spadochroniarzy, angażując w to znaczne środki. Jednak faktem jest, że właściwie tylko 2/505. PPS wylądował w całości w odpowiednim miejscu. Generalnie ocenia się, że z 6500 żołnierzy 101. DPD zrzuconych 6 czerwca nad Normandią, zaledwie 2500 walczyło pod koniec dnia w zorganizowanych grupach. Dodałbym do tego zabicie gen. Wilhelma Falleya, dowódcy 91. DPD, w zasadzce zastawionej przez grupę żołnierzy z 82. DPD, zdobycie baterii w Merville przez Brytyjczyków dowodzonych przez płk. Otwaya i zniszczenie 5 mostów na Orne przez Brytyjczyków- co miało kluczowy wpływ na tempo kontrakcji 21. DPanc. Spadochroniarze w D-Day to także 101. DPD, która otworzyła 4. DP drogę w głąb Francji oraz desperacka obrona Chef-du-Pont przez oddział kpt. Creeka z 82. DPD. To stwierdzenie chyba trochę na wyrost. Jak pisze Ambrose: „Trudno precyzyjnie określić procent strat; dane dotyczące ofiar poniesionych przez oddziały powietrznodesantowe w Normandii nie podają, ilu spadochroniarzy poległo w samym D-Day, a ilu w następnych tygodniach. Straty wyniosły prawdopodobnie 10%, czyli znacznie mniej, niż przewidywał zaniepokojony Leigh-Mallory [a przewidywał straty rzędu 70% stanów- przyp. mch90], ale jak na jeden dzień walki było to niewiarygodnie dużo”. Za: „D-Day” S. Ambrose, str. 302 Cherbourg też miano zdobyć w D+7, a nie dopiero 27 czerwca. St. Lo miało paść w D+18, padło 18 lipca. Plany planami, jednak czy nie były one zbyt optymistyczne i nierealne do wykonania? Ważne, że summa summarum,, bitwa o Normandię skończyła się wcześniej, niż zakładało to SHAEF przed inwazją.
  7. O ile się orientuję to Wlk. Brytania nie posiada spisanej konstytucji.
  8. Wojna na Pacyfiku w literaturze pięknej

    Panowie, usunąłem kilka ostatnich wypowiedzi jako offtopic niezgodny z regulaminem forum. Proszę, jeśli już chcecie podyskutować o etosie samurajskim wśród żołnierzy japońskich podczas IIWŚ, rozpocznijcie temat dot. tego właśnie zagadnienia. Przypomnę, że temat tego wątku brzmi: "Wojna na Pacyfiku w literaturze pięknej". Mam nadzieję, że nie będę musiał nikomu więcej stawiać ostrzeżeń (Kolega Iwan Iwanowski jedno już dostał) za coś takiego. Proszę tylko, by dyskusja weszła na właściwy tor. Pozdrawiam
  9. "Libijskie Verdun"- tak żołnierze DAK ochrzcili niewielki, ale jakże znaczący fort pustynny Bir Hacheim, znajdujący się na południowej flance Linii Ghazala, broniony przez brygadę Wolnych Francuzów, żołnierzy Legii Cudzoziemskiej i ochotniczy batalion żydowski pod wspólną komendą gen. Koeniga. Przez 2 tygodnie niespełna 4-tysięczne siły były cierniem u boku DAKu, którego d-ca, gen. Rommel miał później napisać: "Rzadko widziałem tak twardy opór na tym afrykańskim placu boju". Jestem ciekaw co sądzicie o tej bitwie? Jak oceniacie postawę obrońców i dlaczego wg. Was Niemcom nie udało się zdobyć wcześniej fortu? Na Wikipedii jest dość ciekawy artykuł poświęcony tej bitwie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Bir_Hakeim
  10. Czego teraz słuchasz?

    Ja również złapałem odpowiedni nastrój na przepiękną piosenkę Masta Ace'a- Beautiful.
  11. O tej książce słyszałem wiele pozytywnych opinii. Ponoć bardzo ciekawa i dobra jeśli interesujesz się frontem wschodnim. To fragment postu kolegi Battova dot. w/w pozycji z forum DWS. http://dws.org.pl/viewtopic.php?f=96&t...6d81c5f#p205765
  12. Bitwa o Bir Hacheim

    2 czerwca w kierunku Niemców okrążających Bir Hacheim zmierzają Hindusi z 5. DP i pododdziały 7. DPanc w celu odcięcia i zniszczenia głównych sił niemieckich za linią El-Ghazala. Ten kontratak, źle dowodzony i źle skoordynowany (sprzeczki pomiędzy Gottem, Briggsem i Messervym) wobec czego 4 czerwca zostaje rozbity przez 15. DPanc i DPanc "Ariete". Dlatego się pytam- czy ten atak miał szansę powodzenia i odmienienia sytuacji strategicznej w regionie? Kadrinazi- bardzo dziękuję za te informacje. Wydaje mi się, że w tej kwestii mamy już jasność i potwierdzenie słów Carella.
  13. Bitwa o Bir Hacheim

    Carell pisze jeszcze o batalionie złożonym z ochotników żydowskich, walczącym przez Francuzach. Wiesz może coś o tym? Nie były gorsze, jednak to Bir Hacheim było kluczowym fortem dla utrzymania linii Ghazala. Rommel albo nie docenił Francuzów, albo przecenił umiejętności i możliwości Włochów (choć w to wątpię z racji zebranych przez Rommla doświadczeń z poprzedniego roku) przydzielając do zdobycia tej twierdzy dywizję "Trieste". Inna sprawa, że Rommel zachował się delikatnie mówiąc bardzo nieroztropnie, nacierając większością sił pancernych przez głęboki manewr oskrzydlający, nie uporawszy się pierw z Bir Hacheim. Kto wie, może Rommel poniósłby już wtedy, w czerwcu 1942 roku sromotną porażkę gdyby Bir Hacheim się utrzymało dzięki odsieczy Brytyjczyków.
  14. Alianckie sukcesy taktyczne

    Nieco więcej. Winters dowodził 15 ludźmi którzy zdobyli dwa działa. Wtedy dołączyło do nich kolejnych 15 z kompanii D, dowodzonych przez por. Spiersa, którzy zajęli się pozostałymi dwoma 105mm. Informacje z "Największego Brata" Alexandra. Co do akcji zasługujących na uznanie ze względu na finezyjne przeprowadzenie wydaje mi się, że można wymienić następujące: 1)Zdobycie mostu w Grave 17 września '44 przez pluton spadochroniarzy por. Johna Thompsona z 504. PPS. Spadochroniarze skoczyli niemal na głowy obrońców mostu i choć przy tym znacznie się rozproszyli to 16-osobowa grupka dowodzona przez Thompsona wzięła szturmem most pomimo oporu wroga. W dalszym czasie już zgrupowany pluton nie dopuścił do zniszczenia przeprawy ani nie oddał pozycji. 2)Zdobycie przez pluton pancerny Gwardii Irlandzkiej 10 września '44 roku mostu na Kanale Alberta, nazwanego później "Mostem Joego". Gwardziści dosłownie przejechali po niemieckich obrońcach szykujących się do wysadzenia przeprawy. Jeden z niemieckich żołnierzy, który poddał się gwardzistom, poklepał po plecach ich oficera, krzycząc: "Brawo Angole, brawo!" (Za: "Wyścig do Renu" A. McKee, str. 89-90). 3)Zdobycie (bez jakiegokolwiek wsparcia artylerii i lotnictwa) przez dwie kompanie rangersów z 2. Batalionu Rangersów 7 grudnia 1944 roku Wzgórza 400- najwyższego wzniesienia we wschodniej części masywu Hurtgen. Po naprawdę ciężkim szturmie rangersom przyszło bronić tego skrawka ziemi 24 godziny mając przeciwko sobie wielokrotnie liczniejsze siły wroga wspieranego ogniem artyleryjskim. Wzgórze było na tyle ważne, że feldmarszałek Model obiecał uhonorować Krzyżem Żelaznym I Klasy i dwutygodniowym urlopem oficera, który zdoła je odzyskać. I obronili się, za cenę 90-procentowych strat.
  15. Poruszyłeś ważny, według mnie, wątek tego tematu. Nawet jeden z najzagorzalszych krytyków Lucasa, brytyjski generał brygady W. R. C. Penney przyznał po wojnie (tą słowa już kiedyś przytaczałem na tym forum): "Moglibyśmy być w jedną noc w Rzymie lub spędzić 18 miesięcy w obozach jenieckich". (Za: "Monte Cassino" M. Parker, str. 150) A reszta- to jak pisałem wyżej- mamy środek zimy i w związku ze zbliżającym się desantem w Normandii uszczuplane są środki desantowe i siły Alexandra. Dajmy do tego, że Niemcy mogli dużo szybciej ściągnąć posiłki niż alianci. Leuthenie, czy zachowały się jakieś relacje tego oficera z walk na przyczółku? Bardzo mnie ciekawi ten temat i jeśli mógłbyś się podzielić takimi informacjami z pierwszej ręki- byłbym bardzo wdzięczny. Pozdrawiam
  16. Alianci, lądując 6 czerwca w Normandii, choć sami zaskoczyli przeciwnika miejscem desantu i jego skalą, to i sami zostali zaskoczeni nie przez niego- a przez przyrodę. Żołnierze amerykańscy z 1. Armii gen. Bradleya postawiwszy nogę na nordmandzkim gruncie ujrzeli coś, co na zawsze wpisało się w historię tych walk- sięgające 2-3 metry w górę potężne kilkusetletnie żywopłoty, "bocage", gęsto rozsiane w całej Normandii. Nie będąc na to przygotowanym, poszczególne dywizje, pułki a nawet żołnierze sami zaczęli opracowywać sposoby forsowania tych przeszkód terenowych, które obsadzane przez Niemców stawały się istnymi fortecami. Jestem ciekaw, co sądzicie na temat sposobów forsowania żywopłotów? Kto należą się w tym polu największe zasługi? Który ze sposobów uważacie za najlepszy, który za najciekawszy? Zapraszam do dyskusji. Pozdrawiam
  17. Żywopłoty normandzkie- sposoby ich forsowania

    Co ciekawe, na kilometr normandzkiego gruntu przypadało średnio 14 żywopłotów- podaje Ambrose w "Obywatelach w mundurach". Lub też Shermany nie miały dość mocy, by sforsować nasyp. Podłoże nieraz było równie twarde jak cement a nieraz jeszcze- ku konsternacji alianckich załóg- żywopłoty gęsto obrosły kamienne murki, jeszcze bardziej utrudniające proces forsowania tym zapór naturalnych. Chodzi zapewne o sierżanta Curtisa Cullina z 2. DPanc (w cywilu taksówkarz z Chicago) skonstruował te stalowe widły. Projekt tak się spodobał Bradleyowi (a było to na niedługo przed operacją "Cobra"), że kazał przystosować do forsowania żywopłotów w ten sposób wszystkie swoje Shermany. Shermany Rhino, jak je nazwano, były tajną bronią 1. Armii podczas przełamywania niemieckiego oporu podczas "Cobry"- i zdały egzamin. Podobny patent wymyślił por. Charles Green, czołgista przydzielony do 29. DP, a mianowicie skonstruował swoiste zderzaki do Shermanów zrobione ze starych szyn, z których Rommel ustawiał zapory na plażach. I to również się sprawdziło.
  18. Hitler na przestrzeni lat

    Na pewno z biegiem lat stawał się coraz bardziej nieufny i coraz bardziej nieustępliwy- zwłaszcza w kwestii odwrotów wojskowych. Co dla III Rzeszy było najgorsze, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu o swoim nadzwyczajnym talencie militarnym co równało się też z wypowiedzeniem wojny swoim generałom, czego zalążkiem było już samo utworzenie OKH. Kluczowym dla tej kwestii wydarzeniem był niemiecki odwrót spod Moskwy w grudniu 1941 roku, słusznie zatrzymany przez Hitlera wbrew jego generalicji z von Brauchitschem i Guderianem na czele. Od tego momentu fuhrer nabrał pewności, że to jednak on może mieć rację, a nie jego pruska elita oficerska. Z czasem doszło do tego, że fuhrer miał zawsze rację w sporach z oficerami- nawet kiedy dot. to wycofania 6. Armii ze Stalingradu czy ewakuowaniu przyczółka niemieckiego w Tunezji.
  19. Nie ulega wątpliwości, że Lucas należał do oficerów zachowawczych, nawet nieco pesymistycznie widział losy kampanii włoskiej jak i samego desantu pod Anzio jeszcze przed jego przeprowadzeniem- jak pisał Patton w swoim dzienniku po spotkaniu z nim, Truscottem i Keyesem na początku stycznia ’44. Niemniej, moim zdaniem, nie można całej winy za niepowodzenie operacji zrzucać na gen. Lucasa, który był też dobrym przyjacielem Pattona i o którym ten drugi wyrażał się jako o dobrym dowódcy, któremu po prostu zabrakło szczęścia. Warto wspomnieć, że na dzień przed desantem gen. Lucas otrzymał „przyjacielską radę” od Clarka, swego bezpośredniego przełożonego: „Nie wychylaj się Johny. Ja to zrobiłem pod Salerno i wpadłem w kłopoty” (Za: "Monte Cassino" M. Parker). Prawdę mówiąc trudno mi się dziwić Lucasowi, że zachowywał się defensywnie na przyczółku po takich „radach”, nie mówiąc już o tym, że błędne były same założenia desantu. Według nich oczekiwano silnej kontrakcji wroga- wobec tego zdrowy rozsądek nakazywał umocnić pozycje przed spodziewanym kontratakiem. Zakładano ponadto, że VI Korpus będzie skazany na własne siły do czasu przybycia oddziałów 5. Armii, które miały przełamać linię Gustawa. Zauważmy, że jest silna zima, a więc wspieranie wojsk Lucasa z morza, oraz zasilanie jego korpusu świeżymi oddziałami było utrudnione. Można powiedzieć, że alianci nie byli mentalnie przygotowani na zajęcie Rzymu. Ponadto rozpoczęte przygotowania do operacji "Overlord" znacznie uszczupliły flotę okrętów, mogących zaopatrywać przyczółek pod Anzio. Związane z tym problemy oznaczały, że nie dałoby się w odpowiednio krótkim czasie desantować wystarczająco dużo żołnierzy, by jednocześnie zabezpieczyć przyczółek i wyprowadzić z niego uderzenie w stronę Rzymu. Gwoli ścisłości- 1. Batalion Rangersów, 3. Batalion i 4. Batalion- tworzące Task Force Ranger. Wszystkie zostały poważnie przetrzebione pod koniec stycznia w walkach o Cisternę. Zwłaszcza najbardziej ucierpiał 1. i 3. Batalion wysłane 30 stycznia do Cisterna di Latina. Zostały one odcięte w centrum miasta przez oddziały 3. DGPanc, DPanc „Hermann-Goring” i spadochroniarzy z 2. Szkolnego Batalionu Spadochronowego. Rangersom skończyła się amunicja w trakcie toczonych walk, doszło do zaciętych walk wręcz. 31 stycznia do własnych linii przebiło się zaledwie 6 żołnierzy z 767, którzy wyruszyli do ataku poprzedniego dnia. 4. Batalion Rangersów stracił połowę swojego stanu w tych walkach. Tym samym Niemcy zniszczyli połowę sił rangersów całej US Army. Ciekawy artykuł o tych walkach: http://www.flamesofwar.com/Default.aspx?tabid=112 Kiedy te dywizje dotarły w rejon przyczółka? Prócz nich, Niemcy ściągnęli w zagrożony sektor 3. DGPanc, DPanc „H-G” i 4. DSS. Alianckie straty w dniu D- 22 stycznia ’44- wyniosły 13 zabitych, 97 rannych i 44 zaginionych. Za to VI KA wziął do niewoli 227 jeńców.
  20. Rommel we Francji '40- geniusz czy szaleniec?

    Niby tak, ale tak naprawdę, moim zdaniem, jego mistrzostwo odnosiło się tylko do operowania siłami dywizji tak, jak we Francji, o której piszemy w tym temacie. Gdy miał pod swoją komendą korpus, a potem całą armię- było znacznie gorzej. Przypomnij sobie I oblężenie Tobruku czy Gazalę- gdzie o mały włos z winy Rommla cała APanc "Afryka" zostałaby zniszczona za umocnieniami linii El-Ghazala. Nie wspominając o tym, że wiecznie ignorował problem zaopatrzenia. Tu się można spierać o słuszność takiego postępowania. O ile jeszcze dowodząc w 1940 7. DPanc potrafię to zrozumieć- to już w Afryce, mając pod swoją komendą korpus pancerny a potem armię pancerną, był to kardynalny błąd. Z perspektywy frontowej nie da się skutecznie ocenić zagrożenia i sytuacji wojsk własnych, nie da się też kontrolować wszystkich posiadanych sił w kryzysowym momencie. Ile razy to Rommel zgubił się na pustyni? Ile razy to nieomal dostał się do niewoli, nie zginął? Pod Sollum na przełomie 1941/42 sztab DAK przez 24 godziny nie miał z nim kontaktu bo ten zgubił się podczas brytyjskiej ofensywy gdzieś na pustyni. I żeby nie było, o Rommlu mamy już osobne tematy: https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php...asc&start=0 https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php...sc&start=30 W tym natomiast prosiłbym, byśmy się skupili li tylko na jednym okresie służby Rommla- kampanii we Francji w 1940 roku i oceniali jego dowodzenie jako d-cy 7. DPanc "Widmowej Dywizji"/"Dywizji Duchów".
  21. Friendly Fire

    W nocy 11 lipca 1943 roku nad Gelą miał być desantowany 504. Pułk Piechoty Spadochronowej płk. Tuckera z 82. DPD. Niefortunnie, w tym samym czasie, co samoloty transportowe leciały na Sycylię, nieprzyjaciel o godz. 23:30 rozpoczął najsilniejszy atak powietrzny tego dnia wymierzony w okręty desantowe u brzegów wyspy. Jak pisał gen. Gay "Niemcy i Amerykanie wymieszali się tak bardzo, że nie sposób było stwierdzić, kto jest kto". Kiedy strzelanina ustała okazało się, że Amerykanie zestrzelili 23 własne C-47. Z 318 ofiar zmarło 83- sami spadochroniarze z 504. PPS. Za: "Generał Patton" Stanley Hirshson, str. 419
  22. Co ciekawe, pierwotnie styczniowy desant pod Anzio miał wesprzeć postępującą w tym czasie ofensywę w dolinie Liri, odciągając wojska niemieckie z Linii Gustawa. Niespodziewanie nie udało się osiągnąć tego celu, żadne siły Kesselringa nie zostały wycofane z tych fortyfikacji w celu zlikwidowania zagrożenia na tyłach, natomiast sam przyczółek pod Anzio/Nettuno niedługo sam znalazł się w tak poważnych opałach, że przymusem było przeprowadzenie kolejnego natarcia na niemieckie umocnienia na Linii Gustawa w celu odciążenia przyczółka. Niemieckie kontrnatarcie pod Anzio zostało w końcu odparte, niemniej II bitwa o Monte Cassino zakończyła się niepowodzeniem okupionym ciężkimi stratami. Zastanawiam się, czemu ten temat, choć przecież Anzio jest dość popularnym tematem z działań wojennych podczas IIWŚ, jest tak omijany przez wszystkich. Czy naprawdę nikt się nie interesuje tą tematyką? Jak uważacie, jakie były szanse na sukces tej operacji w okresie desantu- styczniu '44?
  23. Czego teraz słuchasz?

    Killaz Group- Dla Ulic
  24. 25 maja 1944 roku gen. Clark- dowódca 5. Armii we Włoszech- zaskoczył wszystkich nagłą zmianą kierunku natarcia swojego VI Korpusu (d-ca gen. Truscott) z przyczółka pod Anzio. Wg. planu operacji "Diadem" gen. Alexandra- który zakładał po przełamaniu przez główne siły 5. i 8. Armii Linii Gustawa zniszczenie wycofującej się 10. Armii niemieckiej, przed budowanymi przez Niemców fortyfikacjami Linii Cezara- VI Korpus miał posuwać się po trasie Cisterna-Cori-Valmontone w celu odcięcia głównych sił 10. Armii przed wycofaniem się jej na umocnione pozycje Linii Cezara. Do 25 maja natarcia przebiegało zgodnie z planem dopóki gen. Clark, nie konsultując się z brytyjskim zwierzchnictwem- zmienił kierunek natarcia swojego korpusu na północ, wysyłając po wcześniej ustalonej trasie jedynie dość słabe siły w postaci dwóch wzmocnionych dywizji. Decyzja ta od kilkudziesięciu lat budzi spory wśród historyków oceniających dowodzenie alianckie podczas kampanii włoskiej i samą postać gen. Clarka. Jestem ciekaw, jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
  25. Jak zareagowało dowództwo naczelne na tę informację? I to jest właśnie ciekawa kwestia, ważna przy osądzaniu Clarka po tej decyzji. Pomimo, że 8 maja Alexander otwarcie wyraził swoje zaniepokojenie, że Clark nie opowiada się wyraźnie za atakiem w kierunku Valmontone (na co ten odpowiadał do końca, że "nie zamierzam decydować z góry, co dokładnie należy robić"), to po spotkaniu Alexa z szefem sztabu 5. Armii, gen. Alem Guentherem 26 maja (a więc już po podjęciu przez Clarka decyzji) mówił: "Popieram każdą decyzję, która zdaniem dowódcy armii daje szansę na kontynuowanie obecnych sukcesów". Tym samym Alexander uznał postępowanie Clarka za słuszne. Za: "Piekło Italii" James Holland, str. 161, 164
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.