Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez mch90

  1. Najlepsza kampania wojsk Osi

    Naprawdę nie wierzę, że nie ma na forum żadnego użytkownika zdolnego ocenić na tyle, na ile potrafi kampanie stoczone przez Wehrmacht i wybrać z nich, jego zdaniem, najlepiej przeprowadzoną. A więc jak to będzie? Ma ktoś jakieś swoje propozycje?
  2. Przede wszystkim, czytając wspomnienia żołnierzy i oficerów każdego szczebla- od najniższego szczebla taktycznego po najwyższe, generalskie i marszałkowskie- należy brać poprawkę na to, że 4/5 autorów będzie starało się wybielić swoją historię, pominąć niewygodne dla nich fakty czy po prostu je przeinaczać. Dla przykładu- we wspomnieniach Rudla nie doszukamy się informacji, jakoby był on członkiem SS, tak jak u Allerbergera znajdziemy tylko przykłady bestialskiego okrucieństwa u przeciwnika. Tak samo, wysocy rangą oficerowie niemieccy (pokroju Guderiana i Mansteina) zgodnie w swoich wspomnieniach podkreślali apolityczność korpusu oficerskiego Wehrmachtu, zarzekając się przy tym, że żaden z nich nie miał zielonego pojęcia o toczącym się ludobójstwie za ich plecami.
  3. Miękkie podbrzusze Europy

    Średnio na jeża. Wylądować może i by się dało (choć wybrzeże dalmatyńskie idealnie nadaje się na bazę wszelkich U-Bootów i E-Bootów, stanowiących śmiertelne zagrożenie dla floty inwazyjnej), ale jak wyglądałoby natarcie przez półwysep Bałkański? Mi się to rysuje jako powtórka z Włoch ’43-44 z tą drobną jednak różnicą, że alianci nie mogliby liczyć na wsparcie partyzantów Tity- wręcz przeciwnie- mogliby spotkać się ze zbrojną agresją z ich strony. Pamiętam, jak czytałem u Piekałkiewicza („Wojna na Bałkanach 1940-45”) list Tity do Stalina w którym ten pierwszy zapewniał tego drugiego, że jest w stanie wystąpić zbrojnie przeciwko aliantom zachodnim, gdyby ci zdecydowali się wylądować na Bałkanach i zagrozić strefie wpływów komunistów (a list datowany był na 1942 rok). Mniejsza o to, że partyzanci działali tylko w centralnej Jugosławii, rzadko zapuszczając się na wybrzeże, tak więc nie ma co zbytnio liczyć tak czy siak na ich pomoc w chwili desantu na plaże. A zostając przy temacie plaż- gdzie chcielibyśmy lądować? Jeżeli jednak uprzemy się, by wylądować w tym regionie, to uważam, że jesień 1943 jest jedynym dobrym ku temu rozwiązaniu czasem. Lądowanie powinno było się zbiec z kapitulacją armii włoskiej (wrzesień 1943), która w efekcie wytworzyłaby przez krótki czas obszar dużej próżni na froncie bałkańskim. Kapitulacja Włochów, po pierwsze, zajęłaby wojska niemieckie Rendulica na pewien czas (trzeba było rozbroić kapitulujące oddziały i przejąć pozycje po nich) a po drugie, można by liczyć na ich przejście na stronę aliantów, jeśli desant i decyzje polityczne rozegrałyby się w szybkim czasie.
  4. Desant w Normandii

    Wydaje mi się, że trafiłeś w samo sedno sprawy. Może inaczej- ważniejsze od wmówienia Niemcom, że atak nastąpi w Pas-de-Calais, Norwegii, Bretanii czy południowej Francji było ukrycie przed nimi prawdziwego miejsca planowanej inwazji. Wracając zaś do FUSAG: to nie wszystko. W ramach operacji Fortitude South również angielskie gazety zaczęły uwiarygodniać istnienie FUSAG, a dzięki sygnałom radiowym fikcyjnej grupy armii Niemcy wiedzieli o wszystkich ruchach Pattona (który nie bronił się przed rozgłosem, a jego obecność na łamach gazet nie mogła pozostać niezauważona przez niemiecki wywiad), a także informowani byli, że silną ręką objął nowe dowództwo. 6 czerwca urzędujący ze swym sztabem von Rundstedt obserwujący rozwój wypadków na plażach Normandii, utwierdzany w tym przekonaniu przez Abwehrę, był przekonany, że lądowanie na wybrzeżu Calvadosu jest desantem pomocniczym, mającym odwrócić uwagę GA „B” od rzeczywistego miejsca właściwej inwazji w Pas-de-Calais, gdyż, jak zauważono, FUSAG nadal tkwiła w Anglii w przygotowaniu do załadunku. Co ciekawe, niemieckie dowództwo bardzo długo tkwiło w tym przekonaniu, nawet, nie pamiętam dobrze, do połowy lipca ’44 roku. Dlatego tak opornie rzucano do Normandii posiłku z 15. Armii w rejonie Calais. Inną ciekawą kwestią jest to, że na wskutek operacji dezinformacyjnej wywiadów alianckich Niemcy niemal dwukrotnie zawyżyli ilość dywizji alianckich stacjonujących na Wyspach Brytyjskich- oceniając ich ilość na 89 dywizji, gdy tymczasem faktycznie było ich 47. Sądzili, że państwa koalicji mają dostatecznie dużo jednostek desantowych, by wysadzić na brzeg jednocześnie 20 dywizji, choć z dużym trudem faktycznie udało się desantować 5.
  5. Powstanie w Paryżu

    Wojska broniące Paryża (stan na 9 sierpnia) liczyły, jak podaje Hargreaves („Niemcy w Normandii”, str. 328) 25 tys. żołnierzy z czego była to głównie drugorzędna 325. DP. Do połowy tego miesiąca von Choltitzowi udało się zebrać ~50 tys. żołnierzy z jednostek wycofujących się z Normandii i południowej Francji. Jak napisał później, „Te improwizowane oddziały rozleciały się równie szybko, jak zostały utworzone” („Niemcy w Normandii” R. Hargreaves, str. 329). 25 sierpnia sytuację w Paryżu próbowały ratować improwizowane grupy bojowe z resztek 130. DPanc „Lehr”- bezskutecznie. Co ciekawe, jeszcze do wybuchu powstania Ike wzdragał się przed rzuceniem wojsk na Paryż. Wg. jego planu francuską stolicę należało ominąć, unikając ciężkich walk ulicznych i uderzyć bezpośrednio na Pas-de-Calais, jednak wydarzenia po 19 sierpnia zmusiły go do zmiany decyzji. Choć, pomimo tego gestu (jak i tego, że 19 sierpnia zgodził się na zawieszenie broni z powstańcami w celu zabrania zabitych i rannych) von Choltitz planował zgnieść bunt „jakimś krwawym gestem” przekładającym się na posłanie do miasta czołgów i wezwania Luftwaffe. Nakłaniał go do tego 21 sierpnia również Otto Dessloch, d-ca Luftflotte 3, który proponował komendantowi Paryża zrobienie „małego Hamburga” i zrównanie z ziemią północno-wschodnich przedmieść Paryża przy pomocy bombowców niemieckich- miało to przynieść koniec ten insurekcji. Co ciekawe, ponoć von Choltitz zaakceptował ten plan („Niemcy w Normandii, str. 331), lecz nalot, planowany na 24 sierpnia, nie doszedł do skutku- w tym czasie niemieccy żołnierze byli zbyt niebezpiecznie rozproszeni po mieście by móc pozwolić sobie na bombardowanie z uniknięciem strat własnych. Nalot blisko 150 samolotów nadszedł w nocy 26 sierpnia- był to ostatni wyczyn Luftwaffe we Francji lata ’44, okupiony stratami 200 Paryżan i ok. 600 budynków. Poza tym, czy von Choltitz nie zdecydował się na rozejm z tak prozaicznego powodu, jak wyczerpywanie się zapasów niemieckiego garnizonu w Paryżu? O ile wiem, 21 sierpnia ostrzegał on, że zapasy chleba starczą li tylko na dwa kolejne dni a pozostałe zapasy żywności nie wystarczą do końca sierpnia.
  6. Sebastianie, co prawda nie wiem, jak stoisz z czasem obecnie, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości znajdziesz wolną chwilę na wspólne piwo- może dwa- góra trzy..;)

  7. Desant w Normandii

    To prawda. Powołanie w Dover fikcyjnej FUSAG (First US Army Group) było elementem planu Fortitude South, mającej na celu przekonanie Niemców, że inwazja odbędzie się w rejonie Pas-de-Calais. Do stworzenia tego gigantycznego, fikcyjnego związku operacyjnego posłużono się dezinformacją radiową, niedokładnie "zamaskowanymi" makietami łodzi desantowych w portach w Ramsgate, Dover i Hastings, atrapami czołgów no i oczywiście podwójnymi agentami, informującymi Niemców o wzmożonej aktywności aliantów w okolicach Dover i pracach z tym związanych. Zwieńczeniem tej operacji było to, o czym piszesz- powołanie przez Ike'a na d-cę FUSAG Pattona, uważanego przez niemiecką generalicję za najlepszego alianckiego dowódcę, który poprowadzi siły inwazyjne do walki. Patton ze swoją reputacją i grami aktorskimi jeszcze bardziej utwierdzał przeciwnika w poczuciu silnego zagrożenia ze strony grupy armii-widma. Co ciekawe, FUSAG tworzyły zarówno prawdziwe, jak i wymyślone dywizje, korpusy i armie. 3. Armia amerykańska istniała rzeczywiście, z tym, że przebywała głównie w USA, bryt. 4. Armię stworzono tylko na użytek tego planu, natomiast 1. Armia kanadyjska faktycznie stacjonowała w Anglii.
  8. Desant w Normandii

    To prawda. MI5 wykonało świetną robotę demaskując niemal wszystkich niemieckich szpiegów i ich siatki na Wyspach, w dodatku nakłaniając część z nich do współpracy. W efekcie szpiedzy, na których Canarisowi się wydawało, że może polegać, byli podwójnymi agentami (jak chyba najbardziej znany i najważniejszy z nich- Juan Pujol „Garbo”). Jak pisze Stafford (może nieco nad wyrost) odegrali oni kluczową rolę w oszukaniu Niemców („10 dni do D-Day”, str. 40). W gruncie rzeczy jedynym źródłem danych wywiadowczych dla Abwehry był nasłuch radiowy (wykorzystywany przez wywiad aliantów do szerzenia dezinformacji wśród Niemców) i rozpoznanie lotnicze. I chciałem się na tym zatrzymać, ponieważ jedną z tajemnic D-Day jest fakt, dlaczego wiedząc o szeroko zakrojonej koncentracji wojsk w południowej Anglii pod koniec maja, Niemcy nie wyciągnęli z tego faktu odpowiednich wniosków- a dokładniej, czemu nie podjęli się szerzej zakrojonych bombardowań rejonów ześrodkowania wojsk (a takowe były, lecz, jak pisze Ambrose „rzadko zdarzało się, by wysyłali więcej niż pół tuzina bombowców”- za: „D-Day”, str. 153). Mniejsza z Hitlerem, którego dyrektywy w obliczu zagrożenia oficer z ikrą mógł, mówiąc kolokwialnie, „olać”. Gorzej, że nie było takiego oficera, bo ani Feuchtinger, ani Rommel, Salmuth (d-ca 15. Armii, w dniu inwazji był na polowaniu w Ardenach) czy Dollmann (na ćwiczeniach sztabowych w Rennes). Co śmieszniejsze, wyjeżdżający do Rennes gen. Dollmann odwołał planowany stan gotowości bojowej w nocy 5/6 czerwca, uważając, że pogoda uniemożliwi wrogowi dokonanie inwazji.
  9. Czego teraz słuchasz?

    La Coka Nostra- Fuck Tony Montana feat. B-Real & Slick Jacken Nie ma to jak energiczny joint z dobrym uderzeniem w membrany.
  10. To teraz czas na mnie, a zacznę od zacytowania Hapgooda/Richardsona: „Od przyjazdu dywizji w grudniu [1943] Tuker poświęcił dużo czasu na analizę problemów wojny we włoskich górach. Doszedł do wniosku, że ufortyfikowanych punktów na szczytach siły lądowe nie zdobędą bez pomocy zmasowanego nalotu z powietrza”. („Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 153) Dalej jest opis tego, jak generał wysłał do Neapolu młodego oficera z zadaniem znalezienia wszelkich informacji na temat opactwa Benedyktynów, to już wiemy. Autorzy, na których się powołuję, również przytaczają fragment memorandum Tukera (niestety, również bez daty dziennej), z czego interesujący nas fragment brzmi: „(…) Jest zatem nowoczesną fortecą [klasztor- przyp. mch90], z którą trzeba się uporać nowoczesnymi sposobami. Można tego dokonać, stosując jedynie bomby burzące typu „blockbuster” z powietrza, tym sposobem uniemożliwimy garnizonowi opór”. („Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 153) Hapgood i Richardson dochodzą do odmiennych konkluzji. Wg. nich memorandum Tukera miało zniechęcić dowództwo do atakowania klasztoru frontalnie. Sam generał opowiadał się za ideą oskrzydlenia masywu klasztornego, sporządzoną już wcześniej przez Juina. Swoją drogą, pierwszy plan bitwy sporządzony 4 lutego przez Freyberga odzwierciedlał ten tok rozumowania- wg. niego 4. DP z częścią dywizji nowozelandzkiej miała dołączyć do Francuzów w rejonie, gdzie oddziały francuskie zajęły już mocne pozycje na masywie i poprowadzić wraz z nimi szerokie natarcie oskrzydlające przez góry na północ od Monte Cassino. Po paru dniach jednak d-ca Korpusu Nowozelandzkiego zmienił zdanie (istniały wątpliwości co do zaopatrywania daleko wysuwających się, wg. tego planu, oddziałów nowozelandzkich) i powrócił do koncepcji frontalnego natarcia na wzgórze klasztorne. Jak pisze Parker („Monte Cassino”, str. 191), Tuker był tym planem przerażony i nalegał, że jeśli natarcie frontalne ma dojść do skutku, powinna mu towarzyszyć przytłaczająca koncentracja siły ognia. Tuker zachorował (nawrót reumatoidalnego zapalenia stawów podczas wizyty w sztabie Juina w Venafro w Abruzzach) na początku lutego, akurat w czasie, gdy Freyberg opracowywał swój pierwszy plan bitwy. A tutaj fragment ze wspomnień Tukera: „Zawsze bardzo wyraźnie powtarzałem Freybergowi, że nic by mnie nie skłoniło do bezpośredniego natarcia na ten obiekt [Monte Cassino], chyba, że garnizon zostałby doprowadzony do obłędu niekończącymi się przez wiele dni i nocy atakami artylerii i lotnictwa. Tylko, że do tego zadania potrzebne byłyby wszystkie bombowce z Włoch, rejonu Morza Śródziemnego i Wielkiej Brytanii, a natarcie piechoty musiałoby nastąpić nocą zaraz po bombardowaniu”. (Za: „Monte Cassino” Richardson/Hapgood, str. 155) To, moim zdaniem, potwierdza zamysł Tukera co do sprawy klasztoru. 11 lutego bryg. Dimoline poprosił o zbombardowanie opactwa na Monte Cassino. W instrukcjach operacyjnych dywizji hinduskiej czytamy: „Wystąpiono z prośbą, żeby od tej pory poddawano intensywnemu bombardowaniu wszystkie budynki i prawdopodobne umocnienia wroga w obiekcie [wzgórzu klasztornym] i w jego okolicy, łącznie z klasztorem”. Freyberg obiecał, że przekaże tą prośbę dalej ze swoim poparciem. Co ciekawe, 12 lutego Tuker wystosował kolejne memorandum do Freyberga po rozmowie z Dimolinem w swojej przyczepie w Casercie. Przyznawał w nim otwarcie, że w razie próby atakowania bezpośrednio klasztoru potrzeba będzie przytłaczającego bombardowania i ognia artylerii, jednak powtórzył także, że gdyby takie bombardowanie nie było możliwe, alternatywę stanowiłaby „próba odizolowania wzgórza klasztornego. Ten kierunek uważam za możliwy…”- w rzeczywistości ten właśnie kierunek, wg. moich źródeł, był preferowany przez Tukera od samego początku. (Za: „Monte Cassino” Hapgood/Richardson, str. 156) Za: „Monte Cassino” Richardson/Hapgood, str. 155 Hmmm, czemu nieprawdziwe? Na podstawie zdobytych informacji Tuker pisze w memorandum, że „Klasztor został zamieniony w fortecę w XIX wieku”- a wystarczy spojrzeć na umocnienia Metzu w stylu Fortu Driant, również rozbudowywanych w XIX wieku, by uświadomić sobie jak poważna i ciężko naruszalna była to konstrukcja.
  11. Desant w Normandii

    Prawda. Podczas analizowania faz księżyca i wykresów obrazujących przypływy i odpływy 1 czerwca Rommel oświadczył, że aż do 20 czerwca nie będzie odpowiednich warunków do inwazji (jego zdaniem- ostatniej fazy przypływu o świcie). Połączony Komitet Szefów Sztabów wybrał datę inwazji między innymi mając na względzie przewidywalność pogody- z początku rozważano datę 1 kwietnia, lecz właśnie groźba nieprzewidzianych sztormów na wodach kanału nakazywała wybrać późniejszy termin (a także dlatego, że, jak pisze Ambrose, odwilż w Rosji uniemożliwiłaby ACz rozpoczęcie skoordynowanej ofensywy). Gen. Morgan, szef sztabu Naczelnego Dowództwa Alianckich Sił Zbrojnych, odpowiedzialny za koordynację i nadzór planów operacji przekroczenia kanału wybrał na kolejny termin 1 maja, przesunięty przez Eisenhowera na 1 czerwca w celu zyskania dodatkowego miesiąca na produkcję jednostek desantowych. Ta data oznaczała, że inwazja ruszy w pierwszym odpowiednim dniu po 1 czerwca. Warunki potrzebne do przeprowadzenia operacji wymienił już gregski, a takowe w czerwcu miały się pojawić tylko kilka razy- mianowicie 5, 6 i 7 czerwca, a potem dopiero 19 i 20. Ike wybrał 5 czerwca jako D-Day, jednak z powodu nisko zawieszonych chmur, pogody wietrznej i burzowej 5 czerwca, postanowił odłożyć operację o 24 godziny mając świadomość, że jej powodzenie jest w olbrzymim stopniu uzależnione od sukcesu lotnictwa. A gen. Feuchtinger, dowódca 21. DPanc, jedynej silnej siły pancernej w rejonie inwazji, mogącej odegrać kluczową rolę w jej przebiegu, przebywał na urlopie w Paryżu.
  12. M3/M5 Stuart

    Stuarty może i były dobrymi, lekkimi czołgami- dopóki wróg nie zaczął strzelać. Na poważnie, wg. mnie czołg ten zupełnie był nieprzystosowany do warunków wojny w Europie, nic więc dziwnego, że jego chrzest bojowy na I linii frontu- podczas operacji „Torch” i dalej w Tunezji- zakończył jego karierę „pierwszo liniowca”. Lekko opancerzone, z nitowaną wieżą i armatą niskiego kalibru (37 mm- żołnierze amerykańscy nazywali ją „strzelbą na wróble”) nie mogły się równać żadnemu niemieckiemu wozowi pancernemu, którego napotkały w Tunezji. Z pamięci kojarzę tylko jeden atak Stuartów zakończony prawdziwym powodzeniem, właśnie z początku kampanii tunezyjskiej- 25 listopada ’43 17 czołgów kompanii C sił Blade Force (d-ca płk. John Waters) zrobiły rajd na niemieckie lotnisko niedaleko wioski Djedeida, niszcząc, jak pisze Atknison („Afryka Północna 1942-43”, str. 189-191) ponad 20 niemieckich samolotów za cenę 1 zniszczonego czołgu, kilku lekko uszkodzonych oraz 2 zabitych- w tym d-ca plutonu. W teorii miały je uzupełniać cięższe czołgi M3 Lee, dwuwieżowe, z armatą 75mm (za to niemalże nieruchomą tak, że mogła ona strzelać tylko w kierunku, w którym poruszał się czołg, w dodatku umieszczone na tyle nisko, iż należało odsłonić przed oddaniem strzału praktycznie cały kadłub), za to wysokie na 3 metry, wyglądające, jak to ładnie skwitował pewien czołgista, jak „jakieś cholerne jadące szosą katedry”. (Za: „Afryka Północna 1942-43” R. Atkinsona, str. 207)
  13. Operacja "Goodwood"

    Lista osób odpowiedzialnych za niepowodzenie „Goodwood” jest znacznie dłuższa. Niezaprzeczalnie winny jest tu Montgomery, który był inicjatorem pomysłu tej ofensywy i który zatwierdził jej ostateczny plan, jednak ten został przygotowany przez dowódcę 2. Armii, gen. Dempseya. Można też zrzucić część winy na karb generałów O’Connora, Simondsa i Crockera, dowódców korpusów biorących udział w operacji, którzy nie wyeliminowali wad przygotowanego planu. Niemniej, jej niepowodzenie do tego stopnia rozwścieczyło dowódców SHAEF, iż ci domagali się zwolnienia Montgomery’ego, żądając, by Eisenhower przejął osobiście dowodzenie nad wszystkimi siłami lądowymi w Normandii. Jak pisze Reynolds, „na jego nieszczęście [Monty’ego- przyp. mch90], szanse pozostania naczelnym dowódcą sił lądowych zakończyły się razem z operacją „Goodwood””. Von Luck w swoich wspomnieniach nieco przesadza, wyolbrzymia znaczenie tej jednej baterii, która, w gruncie rzeczy, nie zatrzymała całej ofensywy, która biegła frontem trzech dywizji pancernych (+ 272. Dywizja Piechoty). Jednak dużo racji ma on w swoim osądzie, że bardzo poważnym błędem w planie „Goodwood” był brak piechoty towarzyszącej czołgom. Złożyła się na to zła współpraca między piechotą a załogami czołgów, pozbawienie idącej na czele 11. DPanc brygady piechoty oraz brak transporterów opancerzonych. W ten sposób potencjał 3 brygad piechoty VIII KA- głównej siły uderzeniowej podczas „Goodwood”- został zmarnowany.
  14. Najważniejsza bitwa na Zachodzie

    A czy kolega mógłby rozwinąć swoją wypowiedź, co to była za bitwa? Prawdę mówiąc, nie słyszałem o jakichś znaczących dla losów kampanii walkach w okolicach Reims. Wydawało mi się, że rozwodzimy się tu o bitwach szczególnych dla losów frontu, kampanii, mile widziana też argumentacja swojego stanowiska.
  15. Desant w Normandii

    Tu taka mała ciekawostka- d-ca LXXXIV KA (broniącego półwyspu Cotentin i zachodniej części wybrzeża Calvadosu na którym mieli wylądować alianci) gen. Erich Marcks przewidział perfekcyjnie miejsce i datę inwazji. Może wynikało to po części z faktu, że to właśnie on dowodził tym sektorem i, że był to najsłabszy sektor z jego korpusu (mowa o wybrzeżu Calvadosu bronionym przez 352. i 716. DP), jednak 1 czerwca powiedział takie oto słowa: „Jak znam Brytyjczyków, w niedzielę pójdą do kościoła, a w poniedziałek ruszą w drogę. Grupa Armii B twierdzi, że na razie nie przystąpią do inwazji, a kiedy to zrobią, zaatakują Calais. Myślę więc, że powitamy ich w poniedziałek- właśnie tutaj”. Poniedziałek wypadał na 6 czerwca. Za: „D-Day” S. E. Ambrose, str. 166 A czemu nikt się nie spodziewał lądowania w Normandii? Na pewno w olbrzymim stopniu wpłynęła na tok myślenia niemieckich oficerów sztabowych szeroko zakrojona operacja dezinformacyjna aliantów, którzy starali się zwrócić uwagę Niemców na potencjalne rejony inwazji- ze szczególnym wyróżnieniem Pas-de-Calais. Niemcy otrzymywali również masę innych „dowodów” (rzecz jasna, spreparowanych przez wywiad), świadczących za tym, że operacja może odbyć się a to na południu Francji, a to nawet w Norwegii (przykładowo- Abwehra przechwyciła meldunki brytyjskie takie, jak ten: „80. Dywizja zamawia 1800 par raków i 1800 par wiązań narciarskich”, czy „VII Korpus prosi o przysłanie instruktorów wspinaczki po płaszczyznach lodowych metodą Bilgerego”) Za: „D-Day” S. E. Ambrose, str. 75
  16. Porty "Mullbery"

    Trzymając się kwestii sztormu z końcówki czerwca ’44 („najsłynniejszego sztormu od czasów Wielkiej Armady” jak nazwał go anonimowy oficer brytyjski- za: „Caen. Droga do zwycięstwa”, str. 122), największym problemem z nim związanym był fakt, że improwizowane porty Mulberry nie były wówczas jeszcze ukończone, co gorsza, zła aura nastała w najbardziej krytycznym momencie montażu, gdy wiele elementów składowych płynęło przez kanał.
  17. Red Ball Express

    Red Ball Express, zaimprowizowany system transportowy samochodami ciężarowymi, który wystartował pod koniec sierpnia 1944 roku wraz z pojawieniem się niebywałej okazji przeprowadzenia śmiałego pościgu za wycofującą się w nieładzie przez Europę Zachodnią armią niemiecką, po wejściu 3. Armii Pattona w "otwartą flankę" po operacji "Cobra" i worku Falaise. Był to zaimprowizowany sposób na dowóz zaopatrzenia, paliwa i uzupełnień na linię frontu, coraz bardziej oddalającą się od alianckich przyczółków w Normandii i portów uruchomionych przez SHAEF- Cherbourg i Hawr. W okresie największego natężenia ruchu Red Ball Express 132 kompanie transportowe,5958 2,5-tonowych ciężarówek w większości kierowanych przez Afroamerykanów (którzy stanowili ok. 75% wszystkich kierowców RBE) przewoziło zaopatrzenie dwoma szosami biegnącymi z St. Lo do Chartres i Sommesous. Operacja ta funkcjonowała do połowy listopada 1944 roku, przewożąc do tego czasu ponad 500 tysięcy ton towarów na front. Jestem ciekaw, co sądzicie o tym przedsięwzięciu? W jakim stopniu zapobiegło ono kryzysowi zaopatrzeniowemu z jesieni '44? Jak oceniacie tą operację?
  18. Red Ball Express

    Ja to rozumiem nieco inaczej. Przedsięwzięcie Red Ball Express może faktycznie było bardzo nieopłacalne, mając na względzie jego koszty, ale SHAEF mogło sobie pozwolić na coś takiego- a wówczas, pamiętajmy, priorytetem było ściganie Niemców do utraty tchu. Ike, Bradley czy Montgomery mając przed oczami korzystną sytuację strategiczną w sierpniu ’44 mieli w zamyśle przekroczenie granic Rzeszy przed zimą, a przynajmniej posunięcie się najdalej, jak się da (słynne powiedzenie Pattona "moi ludzie mogą jeść pasy, ale czołgi muszą mieć paliwo"). Dodajmy, że Studebakery (i samoloty, bo w ten sposób też dostarczano zaopatrzenie na pierwszą linię podczas kryzysu logistycznego) wiozły też prowiant dla żołnierzy, amunicję czy też części zamienne do pojazdów (W ciągu 10 dni, do 7 października '44, bryt. 7. DPanc straciła 12 czołgów na wskutek wrażego ognia i aż 38 z powodu awarii, 11. DPanc zaś: 6 czołgów od ognia nieprzyjaciela i 44 z powodu awarii). Ilość potrzebnych ciężarówek do zaopatrzenia dywizji w tym momencie nam wzrasta. Zgadzam się ponadto z przedmówcami. : )
  19. Gdyby nie było w Afryce Afrika Korps

    Witam Zależy, jaki wariant alternatywnej sytuacji w basenie Morza Śródziemnego obierzemy. Pamiętajmy, że duży wpływ na wyhamowanie ofensywy Brytyjczyków w Afryce miało włączenie się III Rzeszy w walki na Bałkanach- głównie w Grecji i na Krecie. Gdyby mimo wszystko (co wydaje mi się nierealne- Hitler nie mógł pozwolić, by jego jedyny poważny wówczas sojusznik w Europie- Włochy- zostały pokonane we własnej ofensywie w Grecji) Hitler postanowił by nie angażować się w tą „awanturę”, można by przypuszczać, że na wiosnę ’41 ruszyła by ofensywa Western Desert Force O’Connora (który nie dostałby się do niemieckiej niewoli), która zatrzymała by się po wyparciu Włochów z Trypolitanii. Zastanawiam się, czym oni by przeprowadzili taką szerzej zakrojoną operację desantową? To, o czym piszesz, jest kompletną bajką nie do przewidzenia. Po pierwsze, te, bądź co bądź skromne siły mogły trafić gdziekolwiek i wykrwawić się gdziekolwiek na wschodzie, być może nawet nie odgrywając żadnej znaczącej roli. Pamiętaj jak wyglądały siły Korpusu Afrykańskiego na początku- 5. Dywizja Lekka i 15. DPanc, później zaś dołączyły do nich jeszcze 21. DPanc (przekształcona z 5. Dywizji Lekkiej), 90. Dywizja Lekka i na samym końcu, na jesieni 1942 roku 164. DP. A może wręcz przeciwnie? Bo skąd wiesz, kto, zamiast niego, piastowałby to stanowisko? A gdyby Rommel nie trafił do Afryki i nie zdobył w niej rozgłosu, zapewne przywódcy spisku z 20 lipca ’44 wybraliby innego doświadczonego, cieszącego się poparciem armii i sympatią narodu oficera wysokiej rangi. A poza tym podpisuję się pod postem Krzysztofa M. Pozdrawiam
  20. Walki w Afryce Północnej zapoczątkowały w gruncie rzeczy ideę tworzenia i wykorzystywania na szeroką skalę niewielkich oddziałów dywersyjno-sabotażowych, zdolnych operować za liniami wroga przez wiele dni, dokonując akcji sabotażowych na zapleczu frontu. Prym w tej dziedzinie wiedli Brytyjczycy, którzy po raz pierwszy zaczęli wykorzystywać uzbrojone patrole LRDG (Long Range Desert Group) od lipca 1940 roku. Jesienią 1941 roku sformowany zostaje SAS pod dowództwem kpt. Davida Stirlinga a niedługo później SBS (Special Boat Service), dowodzona przez lorda Jellicoe. Jestem ciekaw, jak oceniacie ich wykorzystanie w Afryce Północnej?
  21. Najważniejsza bitwa na Zachodzie

    Bełkocie- chyba odwrotnie, tj. kolejno odparcie PAA (co uważam, za największy sukces w tej bitwie- moment, po którym było wiadomo, że armia pancerna Rommla nie zagrozi już bezpośrednio Kairowi) i jej ostateczne zniszczenie. I, proszę, przeczytaj uważnie, co napisałem wcześniej- jako o El-Alamein jako bitwie o kluczowym znaczeniu dla losów Egiptu, nie Afryki. Jak słusznie zauważyłeś, w tym czasie na niemieckim zapleczu afrykańskim toczyła się operacja "Torch". Do dyskusji na temat "Straży nad Renem" zapraszam do osobnego tematu, z chęcią się do niej przyłączę, jako, że temat ten jest dla mnie wyjątkowo interesujący. https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=358 Tutaj przeproszę za wprowadzenie w błąd- Bączyk pisze, że Ardeny odwlekły atak zachodnich aliantów na Rzeszę nie o pół roku, ale o 6-7 tygodni. Właśnie- odwlekły- ale nie udaremniły- dlatego też tak nisko oceniam jej decydujący wpływ na sytuację na ETDW. Ardeny stanowiły porażkę strategicznej koncepcji Hitlera i ostateczny krach założeń przedstawionych w dyrektywie nr 51. Potwierdziły, moim zdaniem, tylko nieuchronność klęski Rzeszy.
  22. Kluczowy moment na froncie wschodnim

    Gwoli lekkiego offtopicu- korpusy powietrzno-desantowe mieli alianci- XVIII (amerykański) KPD i I (brytyjski) KPD- połączone w 1. Armię Powietrzno-Desantową. Z czego każdy z korpusów, w przeciwieństwie do sowieckich odpowiedników, był potężną siłą, składającą się z pełnoetatowych dywizji, czy jak w przypadku brytyjskiego KPD, także jednostek specjalnych SAS. Zaś 1. Armia Pow-Des była faktyczną, samodzielną, potężną siłą posiadającą własną flotę transportową i jednostki zaopatrzenia, zdolną prowadzić operacje znacznie przewyższające radzieckie starania desantowe. A tylu żołnierzy, ilu Sowieci zrzucali pod Wiaźmą przez 6 dni, alianci desantowali w kilka godzin. A szczytowym osiągnięciem było zrzucenie w ramach operacji "Varsity" w ciągu kilku godzin zdołano zrzucić na pole bitwy dwie pełne dywizje. Niemcy też posiadali korpus powietrzno-desantowe, nawet armie pow-des, choć często były one powietrzno-desantowymi jedynie z nazwy, a I i II KSpad walczące w Normandii nigdy nie zostały wykorzystane nawet do taktycznego zrzutu spadochronowego. Jedynym takim był utworzony w 1940 roku IX Korpus Lotniczy w skład którego wchodziła 7. Dywizja Lotnicza i 22. Dywizja Piechoty (Powietrzno-desantowa) i (okresowo) 5. Dywizja Strzelców Górskich. I korpus ten został użyty podczas dużych przedsięwzięć powietrzno-desantowych w Holandii i Belgii w maju 1940 roku i na Krecie w maju 1941.
  23. Najważniejsza bitwa na Zachodzie

    Narya, ale w czerwcu 1944 roku alianci byli już w Rzymie, z Sycylii do Włoch przeprawili się we wrześniu roku poprzedniego. Czy tak niebotycznie? Z jednej strony nieporównywalna jest ilość dywizji zaangażowanych w okresie największego natężenia walk w Normandii do ilości dywizji walczących na wschodzie, z drugiej strony jednak spójrzmy na to, co walczyło we Francji- a było to całe mnóstwo pierwszorzędnych dywizji zmotoryzowanych z takimi elitami, jak 2. SS "Das Reich", 1. LSSAH, 9. i 10. SS czy 130. "Panzer Lehr", które w bardzo znaczący sposób mogły wpłynąć, tak sądzę, na sytuację na płynnym froncie wschodnim wówczas (pamiętając "Bagration" w czerwcu '44 i jego następstwa). I ku tej odpowiedzi kol. pułkownika Frosta był się skłaniał. Dzięki pomyślnemu rozegraniu bitwy w kotle Falaise-Chambois-Argentan możliwe stało się pokonanie olbrzymich połaci terenu (od środkowej Francji po Belgię i Holandię) w zadziwiająco krótkim czasie. Nie pamiętam już jakie były przewidywania SHAEF, ale kołacze mi się po głowie zakładany w harmonogramie "Overlord" okres powyżej pół roku potrzebny na dotarcie w rejonów Wału Zachodniego, wliczający w to krwawe bitwy na linii francuskich- Sekwany, Marny, Mozy, Mozeli itd. Stało się zgoła inaczej, choć podczas forsowania Mozy i Mozeli Niemcy upuścili aliantom sporo krwi. Hmm, FSO, jakie było znaczenie dla losów wojny (nawet tylko dla wojny w Afryce) oprócz znaczenia propagandowego? Chyba, że mówimy tu o I bitwie pod El-Alamein z lipca 1942 roku- wtedy faktycznie, mogę się zgodzić, że była to bitwa o kluczowym znaczeniu dla losów Egiptu. Ale przecież Afryka to nie tylko Kair i Aleksandria- dalej, w Syrii i Palestynie też były wojska brytyjskie, a niedługo potem, bo już w listopadzie, alianci wysadzili desant w Maroko i Algierii. I to właściwie operację "Torch" uznaję za moment przełomowy w kampanii afrykańskiej. Oj, z tym nie mogę się zgodzić. Założenia były naprawdę ambitne, to trzeba przyznać niemieckim planistom, ale szanse na ich zrealizowanie były wg. mnie zerowe- co najwyżej, przy pewnej dozie szczęścia i dobrej organizacji zaplecza frontowego, może udało by się dotrzeć do Mozy (co prawie im wyszło, ale spójrzmy w jakiej sytuacji była 2. DPanc pod Celles- unieruchomiona z braku paliwa, rozstrzelana przez am. 2. DPanc)- ale na pewno przy tak opracowanym planie operacji nie było szans na odcięcie 21. GA. Jednak, co fakt, to fakt, Ardeny '44 liczy się, że wydłużyły wojnę na zachodzie nawet o pół roku (a raczej tak podaje N. Bączyk).
  24. Język wojsk Osi w Afryce

    Masz na myśli wyższe kadry oficerskie, tak? Myślę, że sprawa jest prosta- w większości przypadków rozmów na szczeblu generalskim korzystano z pomocy tłumaczów, natomiast tacy marszałkowie włoscy, jak Cavallero, Messe czy Bastico płynnie porozumiewali się w języku Goethego. A niższe szarże? Może co poniektórzy żołnierze niemieccy i włoscy znali język sojusznika, ale czy wszyscy żołnierze polscy w II KA płynnie mówili po angielsku? Czy Amerykanie z 5. Armii porozumiewali się z Brazylijczykami w ich ojczystym języku? Teoretycznie Rommel podlegał Commando Supremo, w praktyce zaś ignorował jego dyrektywy i rozkazy, które były sprzeczne z jego strategią. Pytając się czy dosłownie Włoch mógł rozkazywać Niemcowi odpowiadam- mógł np. w sytuacji, gdy w lutym 1943 roku APanc "Afryka" przekształconą w 1. Armię (niemiecko-włoską) objął dowodzenie marszałek Giovanni Messe. Z kolei sformowana w lipcu 1940 roku Niemiecka Kompania Zmotoryzowana walcząca przy Włochach w Etiopii (front sudański) podlegała bezpośrednio gen. Tessitore.
  25. Bitwa pod Moskwą

    Bitwa pod Moskwą, toczona od października 1941 do stycznia 1942 roku była jedną z największych bitew stoczonych na froncie wschodnim a także jedną z najważniejszych operacji strategicznych tego frontu, niektórzy wręcz uważają, że najważniejszą. Jestem ciekaw co sądzicie o tej bitwie? Jak blisko Niemcy byli zwycięstwa podczas operacji "Tajfun"? Jakim cudem Armia Czerwona zdołała się obronić i przejść do kontrataku, co uratowało Sowietów? Mam nadzieję, że w tym temacie odpowiemy sobie na te i inne pytania.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.