mch90
Moderator-
Zawartość
1,777 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez mch90
-
W dniu inwazji Luftwaffe wykonało zaledwie 319 lotów (mizernie przy ponad 14 tysiącach lotów alianckich). Co ciekawe, w tym dniu, 6 czerwca, Niemcy strącili 113 maszyn alianckich, lecz żadna z nich nie padła ofiarą niemieckiego lotnictwa- wszystkie strąciła artyleria przeciwlotnicza. (Za: "Niemcy w Normandii" R. Hargreaves, str. 99). Zaś co do samolotów niemieckich, mogących zagrozić desantom, Hargreaves pisze: "(...) nadawało się tylko trzynaście samolotów, które ruszyły w trzech niewielkich grupach nad plaże koło ujścia Orne. Przedrzeć nad cel udało się tylko dwóm grupom (...)" (Za: "Niemcy w Normandii, str. 99). Prawda. We wspomnieniach kombatantów alianckich z 6 czerwca parę razy przewija się motyw pojedynczych samolotów dokonujących brawurowych, w tych warunkach, lotów nad przyczółki inwazyjne. Po zmierzchu, bodajże nad "Sword", nalotu dokonało kilka (4-5? Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem) Ju-88, które jednak nie wyrządziły znaczniejszych szkód.
-
Po pierwsze, Wolf, dziękuję za obszerne wyjaśnienie w kwestii tematu powstania paryskiego. Ciekawe, o tyle, że ostrzegający Hansa Speidla von Choltitz 23 sierpnia wypowiedział takie słowa: „(…) Oczywiście policja pozostaje wierna, ale jest bezsilna”. W takim razie pewna komórka alianckiego wywiadu dobrze oceniła siły niemieckie w Paryżu: „Żadnych oddziałów bojowych, kilka zwartych jednostek, brak dowódców i wyszkolenia, niewystarczające uzbrojenie. Nie powinniśmy się spodziewać, że dowódca Wehrmachtu w Paryżu stawi opór wart tej nazwy” („Niemcy w Normandii” R. Hargreaves, str. 329). Co ciekawe, jak pisze Hargreaves (str. 329) obrońców Paryża zasiliły kompanie przeciwpancerne, uciekające z basenu M. Śródziemnego 15 sierpnia natomiast z Rzeszy przysłano specjalistę od broni przeciwpancernej w celu przeszkolenia żołnierzy w sztuce niszczenia wrażych czołgów. Prawda, potwierdza to Hargreaves pisząc, że prawdziwa fala zemsty za 4 lata okupacji i prześladowań nastąpiła z chwilą wkraczania do miasta wojsk francuskich i amerykańskich. A, jak pisze, lekarz Hans Hermann z „Panzer-Lehr”: „Niemieccy żołnierze byli lżeni, opluwani, bici i traktowani jak w roku 1918, a może nawet gorzej” (za: „Niemcy w Normandii”, str. 336). Dokładnie.24 sierpnia czołgi 2. DPanc (fr.) i 4. DP (am.) znajdowały się 16 km od centrum Paryża, przedostając się przez linię obronną miasta. Jak powiedział Model: „Wielomilionowego miasta nie można bronić wewnątrz czy na zewnątrz z jednym oddziałem dział samobieżnych”. Jak pokazała historia, włączenie się do walki „Panzer-Lehr” (a raczej improwizowana grupa bojowa z jej składu) 25/26 sierpnia na nic się zdało, po pierwsze dlatego, że było już na to za późno, a po drugie, była to siła niewystarczająca do odparcia ataku wojsk alianckich.
-
Zatrute lotki- tajna broń Wlk. Brytanii?
mch90 dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Zapraszam do czytania artykułu: Za: Gazeta.pl (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,8...e_swiatowa.html) Jestem ciekaw, co sądzicie o tym pomyśle? -
Proces upolityczniania Wehrmachtu
mch90 odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Prawda, koncentracja władzy w ręku Hitlera, choć dla mnie bardziej znamienny jest fakt utworzenia OKW i idąc za tym obniżenie rangi OKH (którego kompetencje zostały ograniczone li tylko do frontu wschodniego, bez uprawnień do dysponowania rezerwami strategicznymi). Równie ważny, moim zdaniem, w tym procesie jest moment kryzysu grudniowego pod Moskwą w ’41, kiedy to Hitler osobiście objął naczelne dowództwo wojsk lądowych. Wymiana kadry dowódczej. Ciekawe spostrzeżenia z tym związane prezentuje gen. Senger w swoich wspomnieniach: „Na czoło wysunął się inny rodzaj dowódców. Byli to oficerowi oddani reżimowi, energiczni, optymiści, śmiałkowie, którym obce były polityczne dywagacje. Osobnicy ci, pozbawieni skrupułów, odnosili większe niż inni sukcesy. Ponieważ starali się wyróżnić za wszelką cenę, osiągali bardzo szybko wysokie stopnie i stanowiska. Zasady ustalone przez gen. Becka były jeszcze przestrzegane w stosunku do najwyższych rang i Sztabu Generalnego, w coraz mniejszym stopniu dotyczyły natomiast dowódców dywizji i korpusów”. Za: „Armia Hitlera 1939-45” P. Masson, str. 406 Jestem ciekaw, co o tym sądzicie? Do dowódców „nowego typu” mieli należeć Manteuffel, Model, Schorner i Rendulic, oraz generałowie związani z W-SS, jak Hausser, Dietrich czy, niższego szczebla, Meyer. Zgadzam się w pełnej rozciągłości. Wystarczy spojrzeć na to, że Wehrmacht nie wzbraniał się przed realizacją planów Hitlera przed „Barbarossą”. Poczynając od dokumentu, jaki powstał w kierowanym przez gen. Warlimonta referacie L OKW, w wielu rozporządzeniach ustanowiono nowe zasady prowadzenia wojny przez niemieckich żołnierzy, włącznie ze słynnym Kommissarbefehl- „rozkazem komisarskim”. Żołnierze, począwszy od von Brauchtischa a na zwykłych grenadierach kończąc, w dużej liczbie niezachwianie wierzyli w Hitlera, w jego ideologię i metody. Podpisywali się pod tym tacy dowódcy, jak Hoth, Manstein czy von Reichenau, którzy w swoich oficjalnych rozkazach popierali ideologiczną krucjatę nazistowską. -
Mos Def- Roses feat. Georgia Anne Muldrow (z ostatniej jego płyty- The Ecstatic, polecam)
-
20-22 sierpnia '09 na starym lotnisku w czeskim Hradec Králové odbędzie się kolejna edycja największego europejskiego festiwalu hip-hopowego Hip Hop Kemp. W Line-Up potwierdzona do tej pory została obecność takich artystów, jak: -Method Man (US) -La Coka Nostra (US) -Reks (US) -Termanology (US) -Black Milk (US) -Devid the Dude (US) -TeTris (PL) -Warszafski Deszcz (PL) -El Da Sensei & The Returners (US&PL) Prócz nich, wystąpią na scenie takie gwiazdy beatboxu, jak legendarny Killa Kela i, znany m.in. z polsatowego "Mam Talent" Blady Kris. Zapowiada się znów największe widowisko hip-hopowe w środkowo-wschodniej części Europy. Dla każdego szanującego się fana tej muzyki to pozycja obowiązkowa. Bilety- do końca lipca 178 pln.
-
Po 16 sierpnia 1944 roku Hitler wydał słynny rozkaz zamienienia wszystkich znajdujących się w zasięgu zagrożenia alianckiego portów w twierdze. Jestem ciekaw, jak oceniacie to posunięcie? Zapraszam do dyskusji. Pozdrawiam
-
Myślę, że nie do końca. Spójrzmy na okres bitwy o porty- sierpień-wrzesień ’44. W tym czasie alianci posiadają tylko jeden duży port przeładunkowy- Cherbourg, coraz bardziej oddalający się od linii frontu. Kryzys logistyczny narasta a Eisenhower, dla którego porty były oczkiem w głowie, dostaje niemalże palpitacji serca. I wszyscy w SHAEF naprędce szukają sposobu na rozładowanie tego kryzysu co sprowadza się do zdobycia sprawnego portu. O ile Brest i Bretania były sprawą prestiżową, o tyle miasta-porty na wybrzeżu La Manche musiały poważnie kusić wyższe dowództwo, czego efekty poznaliśmy. Bo co z tego, że Antwerpia wpadła w ręce aliantów nienaruszona na pocz. września, skoro dopiero 28 listopada można było skorzystać z jej dobrodziejstw, gdy siły brytyjsko-kanadyjsko-polskie oczyściły Ujście Skaldy. Poza tym, bitwa o porty nad kanałem La Manche wiązała się ze zmniejszeniem zagrożenia dla Wysp Brytyjskich, poprzez eliminowanie wyrzutni V-1 i ciężkich baterii w Pas-de-Calais, rozlokowanych właśnie w tym rejonie. Wielu żołnierzy i oficerów różnych szczebli uważało w sierpniu ’44, że wojna już się skończyła, armia niemiecka została pobita dlatego tak dużą niespodziankę dla wszystkich stanowiło nagłe okrzepnięcie frontu zwieńczone niemieckim sukcesem w Arnhem we wrześniu ’44.
-
Ciężka sprawa… w tym momencie pozbawiasz Niemców ich jedynego w miarę stabilnego oparcia na gruncie kreteńskim. Może pierw przeanalizujmy sytuację spadochroniarzy ze wszystkich zgrupowań („Zachód”, „Środek”, „Wschód”) pod koniec 20 maja. Pod Maleme lotnisko (wg. naszych dywagacji) i Wzgórze 107 jest w rękach „Creforce”. Jedyne siły niemieckie w tym rejonie to odizolowane, niewielkie grupki spadochroniarzy walczące o przeżycie w krzakach i zagajnikach. Ten obszar z racji skutecznie przeprowadzonego kontrataku siłami 2-3 batalionów nowozelandzkich (w tym jeden maoryski- 28. Batalion) zostaje dla Niemców wykluczony jako miejsce przyjęcia strzelców górskich Ringela i wyprowadzenia ataku w głąb wyspy. Żołnierze zgrupowania „Środek” znajdowali się w potrzasku, wykrwawieni w całodniowych walkach, uwięzieni w „Dolinie Więzienia” ze swym dowódcą płk. Heidrichem. To zgrupowanie nie osiągnęło 20 maja żadnego celu, prócz chwilowego opanowania szpitala polowego. Z kolei 2. PSS (bez jednego batalionu) Sturma skaczący nad Retimo po południu pozbawiony był elementu zaskoczenia i podzielił prędko los swoich towarzyszy broni skaczących wcześniej. Zmasakrowany na zrzutowisku, po nieudanym szturmie na Retimo, bronione przez 800 greckich żandarmów i nie zdobywszy kluczowego lotniska okopał się w dwóch oddalonych od siebie miejscach. Zgrupowanie „Wschód”- wzmocniony 1. PSS skaczący nad Heraklionem, podzielilo los zgrupowania „Środek”. Nie opanował ani miasta, ani lotniska, za to poniósł bardzo wysokie straty. Gdzie najlepiej by było zrzucić siły wsparcia (na lotniskach w Grecji czekał batalion spadochroniarzy Ramckego)? Sam, naprawdę, nie wiem. Sytuacja w rzeczywistości malowałaby się beznadziejnie, gdyby nie zapaliło się światełko nadziei pod Maleme. Pamiętajmy, jak ważne dla podboju wyspy było zdobycie lotniska, gdzie możnaby przetransportować 5. DSGórskich.
-
Tak naprawdę liczyła się Bretania na zachód od Normandii (gdzie działał VIII KA am.) z portami takimi, jak Brest, Lorient, Saint-Malo i Saint-Nazaire, oraz francuskie wybrzeże kanału La Manche na wschód od Normandii (co ciekawe, Niemcy oddali bez walki, w stanie nienaruszonym tylko jeden port- Dieppe- za: „Armia Hitlera 1939-45” P. Masson, str. 347) . Amerykanie byli uparci na Brest (porty były oczkiem w głowie Ike’a), jednak gdy przystąpili do regularnego oblężenia portu, który w miarę sukcesów alianckich na północ od Sekwany tracił na znaczeniu, nie mogli wycofać się z twarzą, nie zdobywając miasta. Patton powiedział, że „musimy zdobyć Brest, aby podtrzymać wrażenie, że armia amerykańska jest niezwyciężona”. Był temat nieco pokrewny, zahaczający o kwestię Antwerpii a dotyczący możliwości ofensywnych aliantów na różnych kierunkach we wrześniu 1944 roku: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=3018 Tak naprawdę za każdym kolejnym razem alianci przystępowali do regularnego oblężenia miasta z wykorzystaniem zmasowanego ognia artylerii, lotnictwa i okrętów wojennych i przypuszczając kolejne szturmy, jak sam napisałeś, na kolejne zlokalizowane gniazda oporu. Zresztą, to ciekawe, że pomimo tego, że Amerykanie otoczyli Brest szczelnym pierścieniem, 2. DSS Ramckego udało się przebić z powrotem do miasta, przeprowadzić kontratak 9 sierpnia w celu odblokowania uwięzionej 266. DP, który można by rzec, że przebił się przez linie amerykańskie jak nóż przez masło. Najlepsze jest to, że walcząc o porty z zamiarem ich późniejszego wykorzystania, przy wykorzystaniu w oblężeniu takiej mnogości środków zniszczenia alianci nie zdobywali nic, prócz gruzów. Prawdę mówiąc z dużych portów przeładunkowych, które podczas wojny na Zachodzie zdobyli alianci jedynie Antwerpia nadawała się (teoretycznie) do rozpoczęcia pracy „od zaraz”. Czy to Cherbourg, Hawr, Brest czy Boulogne- 3 tygodnie to czas minimalny, jaki był potrzebny do uruchomienia urządzeń portowych i oczyszczenia basenu. Później zaczęto tak robić. Przecież Dunkierka, izolowana przez całą wojnę, skapitulowała dopiero 8 maja ’45.
-
Heh, bije się w pierś, gdyż opacznie odczytałem wytłuszczone przeze mnie w poprzednim poście fragment, tak, jakoby rap był muzyką nie akceptującej całego społeczeństwa, a w szczególności starszego pokolenia, dając temu wyraz w wersach. Tak, że przepraszam. By nie było, zgadzam się z tym co piszesz na ten temat, choć mam tu jeden wyjątek (potwierdzający regułę)- rapu nauczyła mnie słuchać mama. Może po prostu te odczucie wynikają z tego, czego wcześniej słuchałeś. Pewnie tak, choć moim zdaniem to, co piszesz, może się odnosić i do tych, którzy słuchają jak i do tych, którzy tworzą. Choć, z kolei oprę się teraz na moim doświadczeniu, ludzie, których spotykam na koncertach, którzy siedzą w tej muzyce, interesują się tą subkulturą nie należą do typów głoszących hasła (przepraszam za wulgaryzm) "pieprzyć system". Takie zachowania kojarzą mi się jedynie z gimnazjalistami afiszującymi się krokiem w kolanach i próbującymi pokazać na wszelki sposób jak bardzo są związani z tą muzyką, choć z autopsji wiem, że ta znajomość jest w 99,5% bardzo powierzchowna. Drugą taką grupą ludzi są "prawilniaki" słuchający ulicznego rapu pokroju Hemp Gru, THS Kliki czy innego Dixon 37, których numery noszą tytuły takie, jak: "HWDP 2" albo "Na marihuanowym kacu"...
-
Moim zdaniem strasznie uogólniasz to stwierdzenie. Ja, choć słucham rapu od czwartej klasy podstawówki, nie odważyłbym się tego napisać w takiej formie, jak Ty. Mógłbyś to zdanie poprzeć jakimiś dowodami? Zwłaszcza interesuje mnie pogrubiony przeze mnie fragment. O to już trzeba się spytać samych artystów. Ale jest inny sposób na zbadanie tego problemu- świadectwo wystawia publika a w tej muzyce najważniejsze, to być prawdziwym w tym, co się robi i co się mówi.
-
Proszę nie obrażać muzyki hip-hopowej... Buntu?... Rdzennie rap, taki, jaki zaczynał się kształtować w latach '60-'70 XX wieku (jak DJ Kool Hertz czy, później, Kurtis Blow) miał służyć zabawie, miał bawić, opierał się na wesołych, skocznych rytmach obficie czerpiących z muzyki jamajskiej. Przez następne lata, dziesięciolecia muzyka ta ewoluowała, zaczęła się rozwijać, czerpać wzorce z innych źródeł. Zaczęły się kształtować różne style w rapie, można odnieść wrażenie, że nieraz skrajnie różne. I faktycznie, można powiedzieć, że pewne grupy hip-hopowe szukały natchnienia w buncie- było to bardzo widoczne zwłaszcza (jeśli mamy szukać przykładów na własnym podwórku) pod koniec lat '90 w Polsce, kiedy rap miał wyrażać rozczarowanie blokowisk, miał dać upust ich złości, w czasach, kiedy co dzień dowiadywano się o kolejnych aferach korupcyjnych a bezrobocie zżerało kraj.
-
Nowości wydawnicze
mch90 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog książek, komiksów i czasopism historycznych
Tylko, że autor, o którym mówisz, nazywa się chyba Grzegorz Czwartosz i pomimo wielu zapowiedzi zakładanych od wielu lat nikt nie widział wydanej żadnej poważnej pracy książkowej jego autorstwa. -
Ponowię pytanie- jak uważacie, który z błędów popełnionych przez aliantów (błędów militarnych) był wg. Was najpoważniejszy? Czy też który, wg. Was, szczególnie zaważył na losach jakiejś ważnej operacji czy może całej kampanii?
-
Generał Ernst-Gunther Baade- d-ca 90. Dywizji Grenadierów Pancernych. Popularność wśród żołnierzy zdobył z racji swoich ekscentrycznych zachowań- raz kazał brytyjskiemu jeńcowi przeprowadzić go przez pole minowe, by potem puścić go wolno, innym razem, mając to w zwyczaju, wracając z frontu przekazywał nieprzyjacielowi drogą radiową informację: "Przestańcie strzelać. Właśnie wjeżdżam. Baade". Niektóre z tych zachowań zasługują na czystą pochwałę jak to,, że kiedy jego dywizja pojmała grupę Amerykanów, kazał następnego wieczoru przekazać drogą radiową nazwiska do ich jednostek- "To wielka przysługa dla ich matek, żon i narzeczonych"- stwierdził. Poza tym, że był szanowany i lubiany przez własnych żołnierzy jak i innych oficerów, Baade był naprawdę znakomitym taktykiem, bardzo dobrze orientującym się w warunkach wojny w górach. Często wizytował pierwszą linię frontu, co podnosiło morale żołnierzy podczas ciężkiej włoskiej zimy 1943/44.
-
Oj, śmiem się nie zgodzić. Przede wszystkim nie należy zrównywać Danii i Norwegii- o ile ta pierwsza trzymała się jeden dzień (nieprawdą jest jednak, że poddała się bez walki- zapraszam do tematu o operacji „Weserubung”: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=5989 ), o tyle ta druga prawie dwa miesiące- i bynajmniej nie był to dla Niemców „spacerek”. Osobiście uważam tą kampanię za jedno z najbardziej błyskotliwych zwycięstw Wehrmachtu, odniesionym jednakże w głównej mierze dzięki szczęściu, błędom przeciwnika i wyszkoleniu Niemców a nie planom operacji, które były, można by rzec, brawurowe ale naiwne. Jednak ta śmiałość i brawura w tym konkretnym przypadku się opłaciły, bo sukces był ogromny. Kampanię francuską ’40 rozróżniam na dwa etapy- majowy (Fall Gelb) i czerwcowy (Fall Rot) z czego na największe uznanie zasługuje ten pierwszy, który właściwie rozstrzygnął losy Francji. Gdyby wojska anglosaskie biły się na Zachodzie słabo, nie odniosłyby takich sukcesów. Zawsze jest jakiś powód zwycięstwa- albo jest to przewaga liczebna/materiałowa, albo lepsze dowodzenie, czasem takie czynniki, jak szczęście, czy ukształtowanie terenu czy też słabość przeciwnika. Moim zdaniem jednak żaden z tych czynników nie umniejsza odniesionego zwycięstwa. Sęk w tym, by umieć wykorzystać w bitwie te „atuty”. Przegrane- ale w jakim stylu? Może tak należy patrzeć na te kampanie, jako na kampanie obronne i właśnie tą obronę poddawać ocenie? Dla przykładu, decyzja podjęta w 1963 r. przez NATO o przesunięciu obrony jak najbliżej granicy z NRD była następstwem drobiazgowego przestudiowania środków zastosowanych przez Niemców podczas bitwy w Normandii w ’44 r.
-
Dokładnie. A jaki z tego wniosek? Tak samo jak we Włoszech (patrz chociażby na bitwę o Linię Gustawa), teren niwelowałby aliancką przewagę liczebną i materiałową, ze względu na krótką linię frontu i nieliczne szlaki, którymi można było puścić natarcie. To lądowanie, jak już zauważyliście, było by bardzo niebezpieczne polityczne a militarnie co najmniej tak samo, jak nie bardziej. Ach, zapomniałbym tego napisać. Dodam jeszcze, że dowodzący stacjonującą w Jugosławii 2. Armią Pancerną gen. Rendulic już pod koniec sierpnia 1943, w obawie przed alianckim desantem, ruszył z wojskiem w celu zabezpieczenia wybrzeża Adriatyku.
-
Z tym, że jednym z celów tego posunięcia było, co pisałem wcześniej, związanie jak największych sił alianckich. W efekcie było to jedną z przyczyn umożliwienia (mowa teraz o bitwie o porty nad kanałem La Manche) ucieczki 15. Armii von Zangena za Skaldę oraz solidne zaryglowanie jej ujścia. Dodajmy na to, że te 80 tys. żołnierzy najprawdopodobniej uratowało front zachodni na jesieni 1944 roku. Zauważ tylko, że większość dywizji niemieckich broniących portów było dywizjami stacjonarnymi, z bardzo ograniczonymi (boję się powiedzieć, że bez możliwości) możliwościami odwrotu z Francji. Poza tym koszty były, moim zdaniem, niewspółmiernie wysokie do zysków wynikających z tego posunięcia. Pamiętajmy, że w połowie września ’44 możemy zaobserwować fenomen odrodzenia się Wehrmachtu. Dla przykładu posłużę się tu Hawrem, bronionym przez 11-tysięczny garnizon płk Wildermutha, który oparł się atakom dwóch dywizji bryt. I KA wspieranych przez dwie bpanc i całą 79. DPanc. Atak wspierało lotnictwo (Bomber Command zrzuciło na miasto ponad 10 tys. ton bomb) i marynarka (HMS „Warspite” i monitor „Erebus”, parę krążowników i niszczycieli, które w sumie wystrzeliły prawie 600 tys. pocisków). Ostateczny szturm, przeprowadzony 10 września, w sztucznym świetle księżyca, poprzedził kolejny nalot dywanowy (5 tys. ton zrzuconych bomb). Po dwóch dniach walki Niemcy skapitulowali, zostawiając zdewastowany i zaminowany port. W podobnym stylu, przy użyciu podobnych środków i bogactwa armia kanadyjska doprowadziła do kapitulacji Boulogne i Calais.
-
Najlepsi żołnierze II WŚ
mch90 odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Odświeżając temat, Dla ciekawostki, może pobudzę tym samym dyskusję, zacytuję tu fragment wniosków amerykańskiego płk Trevora Dupuya, który tuż po wojnie przeprowadził pewne badania: „Piechota niemiecka zadawała o 50% większe straty brytyjskim i amerykańskim przeciwnikom niż oni Niemcom i to we wszystkich okolicznościach, czy to Niemcy atakowali, czy to pozostawali w defensywie; gdy dysponowali przewagą liczebną lub byli w mniejszości (…)”. Za: „Overlord. D-Day and the Battle for Normandy 1944” Max Hastings, str. 184 Jestem ciekaw, co sądzicie o cytacie wyżej? Jak Wy oceniacie żołnierza niemieckiego na tle jego przeciwników i odwrotnie- jak oceniacie jego przeciwników? -
Zaopatrzenie armii anglo-amerykańskiej.
mch90 odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Odświeżając temat, Największe problemy z zaopatrywaniem własnych wojsk z racji różnorodności typów i modeli używanego sprzętu mieli Brytyjczycy. W przeciwieństwie do Amerykanów, którzy wyposażali swoje wojska w pojazdy standardowego typu, korzystające z łatwo dostępnych części zamiennych, brytyjska armia była uzależniona od kontraktów z różnymi cywilnymi fabrykami dostarczającymi jej bardzo różniący się od siebie sprzęt- w efekcie, jak pisze Max Hastings („Armageddon. The Battle for Germany 1944-45”, str. 26), w armii tej służyło ok. 600 różnych typów pojazdów, co naturalnie rodziło chroniczne trudności z serwisowaniem tego taboru zmotoryzowanego. -
Gwoli przypomnienia tematu. Ja tak sztampowo- wyczyn Tygrysa Wittmana ze 101. Batalionu Ciężkich Czołgów 13 czerwca '44 pod Villers-Bocage, który przy późniejszym niewielkim co prawda wsparciu 4 innych czołgów zniszczył 20 czołgów Cromwell, 4. Shermany "Firefly", 3 Stuarty, 3 artyleryjskie Shermany, 16 transporterów, 14 halftrucków i 2 6-funtowe działa ppanc. Można powiedzieć, że ariergarda 22. BPanc przestała istnieć. Jak pisze M. Reynolods: "Prawda jest taka, że rankiem 13 czerwca, podczas bitwy o Villers-Bocage, Michael Wittmann w jednym jedynym Tygrysie I, przy minimalnym wsparciu ze strony 4 innych czołgów należących do jego grupy, całkowicie zatrzymał 7. Dywizję Pancerną". Za: "Stalowe Piekło" M. Reynolds, str. 152
-
Chodzi mi tu głównie o okres sierpień-wrzesień, kiedy jedynym alianckim czynnym portem był zniszczony Cherbourg, kryzys zaopatrzeniowy miał swój punkt kulminacyjny, a Hitler wydał słynny rozkaz bronienia do samego końca portów na wybrzeżu francuskim. Cel tego posunięcia był jasny- takie działania miały związać jak najwięcej jednostek alianckich i, przede wszystkim, utrudnić dostawy zaopatrzenia dla wojsk Ike’a. Moim zdaniem decyzja ta okazała się dla Niemców słuszna. Po pierwsze- czy był to problem tylko Amerykanów? W „bitwie o porty” zostały związana cała 1. Armia kanadyjska Crerara (wzmocniona I KA brytyjskim), Amerykanie do września (cały VIII KA Middletona) byli natomiast związani w Bretanii, która nie miała dla nich w momencie wyzwolenia Brestu żadnego znaczenia strategicznego. Łącznie, w ciągu 6 tygodni Niemcy w Bretanii związali walką 50 tys. żołnierzy VIII KA, eliminując z niej ok. 15 tys. A wszystko to działo się znacznie mniejszym kosztem niemieckim, gdyż dywizje broniące portów, były zazwyczaj dywizjami drugiej kategorii, pozbawionymi środków transportu.
-
Tutaj nasuwa się samo pytanie: czy to Niemcy byli tak głupi i naiwni, czy to alianci tak bardzo popisali się sprytem i przebiegłością? Być może odpowiedź leży gdzieś pośrodku, jednak oficjalna historia brytyjska głosi, że była to „najbardziej skomplikowana i skuteczna operacja zmylenia, jaką udało się przeprowadzić podczas całej wojny” („Patton. Geniusz wojny” C. D’Este, str. 572). Wydaje mi się, że nie chodzi koniecznie o to, a mianowicie o fakt, że zatuszowano nominację Pattona na d-cę 3. Armii (co więcej, ukrywano ten fakt do… do momentu wejścia do akcji 3. Armii w Normandii), natomiast w żaden sposób nie ukryto objęcia przez niego „stanowiska” d-cy FUSAG. Nie podejrzewam aliantów o robienie takiej głupoty, jak rozgłaszanie wszem i wobec zadań fikcyjnej FUSAG- w grę wchodziła raczej gra półsłówek i domysłów- wyciąganych np. z miejsca skoncentrowania widmowych dywizji i „wizytacjach” dowództwa w tych jednostkach. Poza tym, Patton, zarówno na Wyspach, jak i w OKW był dostatecznie dobrze znany i kojarzony, że nie potrzebował zdobywania rozgłosu przez robienie szumu wokół siebie- choć, nie ma co kryć, często to robił. Odnosząc się do reszty Twojego postu, wychodzi na to, że w gruncie rzeczy Abwehra była wywiadem tylko z nazwy, niezdolna do jakiejkolwiek w miarę zgodnej z rzeczywistością oceny i oszukiwana przez własnych szpiegów.
-
Analogicznie jak w przypadku wyboru najlepiej przeprowadzonej kampanii niemieckiej- powtarzam pytanie- jaka, Waszym zdaniem kampania stoczona przez aliantów zachodnich zasługuje na miano najlepiej przeprowadzonej i, co najważniejsze, dlaczego? A wybór jest całkiem spory: począwszy od prawie 4-letnich bojów w Afryce, przez Sycylię, Monte Cassino, Linię Gotów, Normandię, przełamywanie Wału Zachodniego po Ardeny i forsowanie Renu. A i to przecież nie wszystkie.