Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Cytuj

    Tyle jedynie mogę dodać, że pododdziały 15 Dywizji Pancernej zgrupowano podczas tego nieudanego ataku w składzie tzw.


    "Kampfgruppe Holtzendorff" i "Kampfgruppe Kirchheim".
    Mówi coś Tobie sformułowanie "Regimentsstab zbV 200" ?

    Wg. forum Feldgrau, jeśli dobrze odczytuję, to wzmocniona 2. i 8. batalionem karabinów maszynowych grupa bojowa, zmontowana na bazie 200. pułku zmotoryzowanego ze składu 15. DPanc.

     

    Za: http://www.feldgrau.net/forum/viewtopic.php?t=17015

    Cytuj

    Często zdarzało mu się wpaść na pomysł wydania rozkazu by atakować bez rozpoznania?

    Zasadniczo DAK (a później Grupa Pancerna "Afryka") miało dobry zwiad elektroniczny i było dobrze poinformowane o ruchach przeciwnika.

    Do stycznia 1942 r. (kiedy War Office zmieniło kody), przejmowano większość brytyjskiej komunikacji radiowej aż do szczebla dywizji.
    621. kompania wywiadu radiowego kpt Seebohma (włączona w skład 10. pułku wywiadu pancernego) przejmowała komunikację nawet do szczebla kompanii, będąc dzięki temu uszami Rommla.
    10 lipca 1942 r. większa jej część, w tym kapitan, dostała się do niewoli.

    Kitchen pisze, że była do strata, której nigdy nie udało się wyrównać.

     

    Osobna kwestia to niefrasobliwość Brytyjczyków w przestrzeganiu dyscypliny radiowej.
    Głupi przykład: użycie identycznego hasła do natarcia w operacjach "Brevity" i "Battleaxe", które następowały chronologicznie po sobie ("Peter").

    Zmieniło się to po tym jak odkryli skalę inwigilacji meldunków, po przejęciu sprzętu 621. kompanii.

     

    Alianci tymczasem dysponowali coraz lepszymi i pełniejszymi informacjami z Ultry.
    Gdy Rommel w marcu 1943 r. w Tunezji chciał rozbić koncentrację wojsk 8. Armii przed linią Mareth, wydając jej bitwę pod Medenine, poniósł sromotną porażkę, tracąc większość swoich odwodów pancernych.

    Plan był dobry i atakującym sprzyjała pogoda (poranek był silnie mglisty), natomiast Montgomery wiedząc o nim zawczasu, podciągnął dywizje i skoncentrował artylerię armijną.
    Efekt był druzgocący dla obu feldmarszałków: Rommla i Kesselringa.

    Ten pierwszy zdecydował się w następstwie bitwy opuścić Afrykę, oficjalnie na leczenie w Alpach, ale też by przekonać Hitlera do konieczności skrócenia linii frontu.

    Hans von Luck o wylocie Rommla: "Łzy tego wielkiego, a teraz tak szalenie przygnębionego człowieka wzruszyły mnie bardziej niż wszystko inne, co dotychczas widziałem na wojnie".

     

    Kesselring: "Medenine było ostatnim atutem w naszej tunezyjskiej talii. Nie możemy już dłużej mieć nadziei, że przez kolejny rok uda nam się utrzymać wojnę z dala od Europy i Niemiec."

     

    Brytyjczycy natomiast pisali wówczas o "pierwszej doskonałej bitwie", podczas której czołgi brytyjskie "nie musiały się ruszyć nawet o centymetr".

     

    Za: "Afryka Północna 1942-43" Rick Atkinson, str. 397-398

     

    Cytuj

    Zadam jeszcze takie pytanie Secesjoniście;


    Ile kilometrów naprzód winien być pluton rozpoznawczy, względem jednostki macierzystej?

    To zależy czy oddział posuwa się w natarciu czy zajmuje pozycje.
    Zależy to też od zasięgu łączności radiowej, która jest podatna na uwarunkowania terenu - kaniony, wzgórza, góry, lasy - oraz pogody.
    Na pewno rozpoznanie może wysforować się dalej/głębiej przed swój zasadniczy oddział na płaskiej przestrzeni.

     

    W Normandii, w "bocage", każde pastwisko otoczone żywopłotami stanowiło oddzielne pole bitwy.

    Wysłanie zwiadu dwa żywopłoty "do przodu" de facto odcinało go od własnych sił.

     

    Warto by przewertować pod tym kątem podręczniki walki piechoty, najlepiej z późnego 1944 lub 1945 r. Andreas mógłby tutaj pomóc wiedzą i informacją. :)
     


  2. Odnośnie Kesselringa - działało to też w drugą stronę - feldmarszałek z reguły nie angażował się w sprawy cywilne i polityczne, mając głowie wojnę z aliantami.

    Bywało jednak, że OKW zwracało się bezpośrednio do dowódcy GA "C" z rozkazem podjęcia zdecydowanych działań przeciwko partyzantom i wspierającej ich ludności cywilnej, co ten realizował z całą mocą i bezwzględnością.

    Ponoć stosowanym środkami zaskoczył nawet wspomnianego Karla Wolffa, który miał powiedzieć: "hamowałbym go i namawiał do oględnego stosowania drakońskich środków".

    Str. 252

     

    Holland podaje, że Wolffowi podlegała całość sił bezpieczeństwa w Północnych Włoszech: SS, SD, Sipo, przydzielone jednostki WH oraz "140 000 członków milicji faszystowsiej Ricciego, GNR".

    Uchodził więc we Włoszech za człowieka wpływowego i groźnego.

    Ponoć Mussolini zwrócił się bezpośrednio do niego na kilka godzin przed wyznaczoną egzekucją swojego zięcia.

    "Co by pan zrobił na moim miejscu? - zapytał. Wolff odpowiedział, że nie powinien się ugiąć, bo inaczej wiele straci w oczach fuhrera".

    Str. 118

     

    Za: "Piekło Italii" J. Holland


  3. Cytuj

    W 1941 roku to jeszcze w Afrika Korps się uczono jak należy walczyć na pustyni.

    W zasadzie racja. Kitchen, powołując się na wspomnienia Rommla, podaje, że d-ca DAK skarżył się w początkowym okresie walk na kiepskie wyszkolenie żołnierzy.

    Sam również jednak zdobywał w tym okresie szlify w zakresie dowodzenia formacją większą, niż dotychczas dywizja, co musiało się przełożyć na popełnienie "x" błędów.

    "Nie myli się ten, co nic nie robi" - mawia pewna znajoma mi osoba.

     

    Rommel miał jednak pod swoją komendą b. zdolnych dowódców liniowych, jak, m.in. płk Ponatch (8. Batalion Karabinów Maszynowych) czy wspomniany wcześniej płk Herff, który niewielkimi siłami potrafił zająć newralgiczną w obszarze al-Sallum Przełęcz Halfaya.

    Była to kluczowa pozycja obronna podczas operacji "Brevity" i późniejszej "Battleaxe".

     

    Cytuj

    Specyfika walki na pustyni odbiegała od tego, co wypraktykowano w Europie

    Oczywiście, należy się zgodzić.

    Halder, który nigdy w dobrych stosunkach z Rommlem nie był, w raporcie OKH z 9.05.41 musiał oddać sprawiedliwość, iż kampanii prowadzonej w Afryce "nie da się mierzyć europejskimi standardami".

    W tym raporcie pojawia się również informacja o stratach niemieckich, poniesionych pod Tobrukiem: 53 oficerów i 1187 żołnierzy (które uznano za "stanowczo zbyt wysokie").

    Str. 119

     

    Gen. Cruwell, który zastąpił Rommla na stanowisko d-cy DAK w lipcu 1941 r. (po awansowaniu tego drugiego na d-cę Panzergruppe Afrika) uważał, że po doświadczeniach frontu wschodniego, front afrykański będzie "czymś w rodzaju ciepłej posadki". Miał się bardzo pomylić w tej opinii.

    Str. 140

     

    Cytuj

    W rezultacie, nie dawano sobie rady z okrążeniem przeciwnika.

    Ten się wymykał

     

    Podczas "Battleaxe" okrążeniu zapobiegła stanowcza obrona Brytyjczyków pod Sidi Suleiman.

     

    Cytuj

    Podjęte tam natarcie w dniu 1 maja 1941 roku okazało się być porażką.

    Zawiodło współdziałanie czołgów 15 Dywizji Pancernej z piechotą i lotnictwem.

    Australijski kontratak również się załamał

    Odnośnie tej konkretnie akcji, Kitchen podaje, iż wszystkie 74 dostępne czołgi 15. DPanc zostały na potrzeby ataku przesunięte do struktur 5. DLek.

    Na niepowodzenie ataku miał się złożyć, m.in. pośpiech organizacyjny. Dwa bataliony 115. pp miały przybyć dopiero dzień po - 2 maja. Nie czekano. 

     

    Kontratak obrońców na utracony szczyt załamał się, owszem, lecz Niemcy nie wyparli Australijczyków z pozycji na jego południowych zboczach.

     

    Cytuj

    Generalnie krytyka stylu dowodzenia Rommla przez oficerów polowych Afrika Korps była w tamtym okresie (1941 r.) raczej duża.

    Nie wiem, jak się to ma do podoficerów i szeregowych żołnierzy..

    Dotarłem do fajnego fragmentu u Kitchena odnośnie relacji Rommla z żołnierzami:

     

    "Szeregowy K.B., radiowiec w 15. DPanc, wyraził opinię większości swoich towarzyszy, kiedy pisząc do domu podczas odwrotu z Cyrenajki, stwierdził, iż nie ma co prawda najmniejszego pojęcia, co wymyśli sztab, ale wie na pewno, że Rommel wszystko "poustawia jak należy"".

    Str. 141

     

    Za: "Pustynna wojna Rommla" Martin Kitchen


  4. Sporo miejsca działaniom włoskiej partyzantki i niemieckim akcjom przeciwpartyzanckim poświęca James Holland w "Piekło Italii".

     

    Zasadniczo wsparcie dla partyzantki włoskiej zapewniała wieś, podchodząca z rezerwą a nawet pogardą do rządu centralnego Republiki Salò.

    Miasta i mieszkańcy dolin już niekoniecznie lubili się z ruchem oporu - pisze Holland.

    W ramach "odbrązawiania pomnika" partyzanta włoskiego, pisze on:

     

    "(...) większość okolicznych partyzantów [rejon - dolina Stury, na południe od Turynu] stanowili młodzi ludzie, którzy z braku innego zajęcia szukali awantur. Grupa mężczyzn udających partyzantów wyłudziła na przykład różne towary od miejscowych rolników. Jak się później okazało, towary te trafiły na czarny rynek. "

    "Dwóch młodych ludzi, podających się za partyzantów, zapukało do domu, w którym mieszkali starszy wiekiem rolnik, jego żona i córka. Gospodarze ugościli nieznajomych posiłkiem, a ci zamordowali ich, splądrowali dom i go podpalili".

    Str. 187

     

    Liczne akcje przejmowania żywności z magazynów i spichrzy zbożowych Włoskiej Republiki Socjalnej zmusiły owe władze do decentralizacji zaopatrzenia, co uderzyło mocno w ludność cywilną (utrudniona dystrybucja do potrzebujących).

    Przykładowo, w regionie Perugii miesięczny przydział oliwy wynosił 225 g/osobę, w rzeczywistości przydzielano zaledwie 150 g/os a w czerwcu 1944 - tylko 92 g/os. 

    Przydział miesięczny masła i słoniny zmniejszył się ze 150 g do 50 g/osobę - czyli 1/5 zwykłej kostki masła, jak pisze Holland (str. 186).

    Przydział żółtego sera wynosił 100 gramów/os miesięcznie, ale do czerwca 1944 r. ludzie nie otrzymywali go w ogóle.

    Cukier wydzielono od grudnia 1944 r. tylko dwa razy, po 250 g/osobę zamiast przewidzianych 500 g/os.

    Mleko - wyłącznie wydzielane dzieciom i chorym.

    Mięso z kością - 120 g/osobę miesięcznie, "ale wydawano je rzadko".

    Autor pisze, że tragiczna sytuacja była z solą, stosowaną do konserwowania żywności. Miesięczna racja nigdy nie przekroczyła 200-300 g na osobę. Mając na względzie raczej wysokie temperatury wiosną, latem i wczesną jesienią we Włoszech, które psują żywność, to jest rzeczywiście problem (ograniczone możliwości gromadzenia zapasów).

     

    "Nie było z nich żadnego pożytku - mówi Cosimo Arrichiello o partyzantach. - Czekali tylko na klęskę Niemiec i nadejście aliantów".

    Str. 188

     

    Niemieckim dowódcą, który praktycznie przez całą wojnę w Włoszech (1943-45) ścigał włoską partyzantkę, był gen. SS Karl Wolff.

    Po wojnie dwa razy skazywany z wyrokiem za zbrodnie, zmarł na wolności, na emeryturze w 1984 r.

     

    Za: "Piekło Italii" James Holland


  5. Cytuj

    Faktem jest, że do perfekcji opanował wojnę manewrową i możliwości, jakie dawała mu bezkresna pustynia. Przykładem niechaj będzie manewr, jaki zastosował w marcu 1941 roku, kiedy podzielił siły swojej 5.DLekkiej i tym samym odciął drogę bryt. 2. DPanc bodajże pod Derną.

     

    Powyższe napisałem w 2007 r.

    W świetle książki Martina Kitchena ("Pustyna wojna Rommla", wyd. Książka i Wiedza 2014) cała pierwsza kampania w Cyrenajce oraz manewr pod el-Mechilli - Derną był dowodem na niekompetencję Rommla z kilku przyczyn:

    - rozdrobnienie swoich sił po całym obszarze - wojska skupione wokół wzmocnionej 5. Dywizji Lekkiej zostały rzucone do walki w 3 kierunkach natarcia;

    - zignorowanie problemu zaopatrzenia, który był palący już w momencie osiągnięcia podstawy wyjściowej do ataku pod Adżdabiją (860 km od Trypolisu, gdzie spływała całość zaopatrzenia);

    A może w tym tkwi jego geniusz zarazem?

    - I bitwa o Tobruk - ataki przeprowadzane na ślepo, bez znajomości planów umocnień, przeprowadzane przez relatywnie niewielkie siły;

     

    Co autor głosi:

     

    "Całe zaopatrzenie musiało być dostarczane drogą nabrzeżną znajdującą się pod nieustannym ostrzałem brytyjskiej marynarki. Jego [Rommla] żądania, aby marynarka włoska pospołu z X Korpusem Lotniczym wyeliminowały ten problem, jak również nie dopuściły do żadnego transportu morskiego do Tobruku, były nierealne. W rezultacie musiał cierpieć na chroniczny brak paliwa i innych dostaw, pozostawiając na swym szlaku mnóstwo zniszczonych pojazdów i zabłąkanych jednostek".

    str. 90

     

    W kwestii oblężenia Tobruku z 1941 r.:

    Pierwsze uderzenie datowane jest na 11 kwietnia - sromotna klęska i otrzeźwienie wśród Niemców.

    12, 14 kwietnia - kolejne szturmy, nieudane, pomimo utworzenia przyczółka w liniach obrony.

    Pododdziały 5. Pułku Pancernego, które zostały rzucone do walki od razu po przybyciu 14.04.41, zostały zredukowane z 38 do 22 czołgów (utracono 16 czołgów).

    Dopiero 17 kwietnia Rommel otrzymał od Comando Supremo plany umocnień Tobruku.

    Można się zastanawiać, z czego to wynikało, że tak późno. Czy z pośpiechu niemieckiego dowódcy, czy z niechęci Włochów do wszelkich ofensywnych akcji w Cyrenajce, prowadzonych przez Niemców?

     

    Jak wiemy, Rommel nie został tamtego lata zdobywcą Tobruku. Regularne konwoje Royal Navy do twierdzy uznał za ewakuację załogi a nie jej wzmocnienie, jak było faktycznie.


    "Płk. Max von Herff służący na linii As-Sallum (...) stwierdził, że pierwszy atak na Tobruk był dla wszystkich niepojęty. Każdą nową jednostkę pojawiającą się na froncie rzucano do ataku przeciw dysponującemu znaczną przewagą nieprzyjacielowi z łatwym do przewidzenia skutkiem. Młodsi oficerowie łapali się za głowy, słysząc rozkazy Rommla, szerzyło się niezadowolenie."

    str. 103

     

    Wielokrotne wykorzystanie dywizji włoskich ("Brescia", "Ariete") w ataku w ten sam sposób, z tym samym mizernym skutkiem również nakazuje się zastanowić, czy wiara Erwina Rommla była tak wielka, czy może tak bardzo nie przyjmował do wiadomości faktów z pola walki.

     

    Był bardzo niekonwencjonalny i swoim podejściem idealnie współgrał z demonami okupującymi głowy Brytyjczyków.

    Gdy rozkazał swoim oddziałom pod al-Sallum, przy granicy z Egiptem (najdalsza zdobycz terytorialna w 1941 r.) prowadzenie "ofensywnej obrony", czyli zapewne ciągłego rozpoznania walką, skłonił Brytyjczyków do wycofania się na jeszcze "wyżej upatrzone pozycje".

     

    Mówi się, że Erwin Rommel był tym generałem/feldmarszałkiem, który troszczył się o los swoich podwładnych.

    Jednak na sprzeciw gen. Streicha (d-ca 5. Dywizji Lekkiej do maja 1941), że plany natarcia na Tobruk są nierealistyczne, odpowiedział: 

    "Posuwa się pan za daleko w trosce o swoich żołnierzy".

    Streich odparł mu wtedy, że jako dowódca dywizji nie mógł otrzymać większej pochwały.

    Jak pisze M. Kitchen, obaj z płk. Olbrichtem (d-ca 5. Pułku Pancernego), zostali wysłani niedługo po tych wydarzeniach na "przejażdżkę wielbłądem" do Niemiec (str. 113).

     

    Generalnie krytyka stylu dowodzenia Rommla przez oficerów polowych Afrika Korps była w tamtym okresie (1941 r.) raczej duża.

    Nie wiem, jak się to ma do podoficerów i szeregowych żołnierzy...

     

    za: "Pustynna wojna Rommla" Martin Kitchen

     

     

     

     

     


  6. Hej,

     

    Historia Stanisława Bujakowskiego, ponoć w randze kapitana, który w 1934 r. wyruszył ze swoją małżonką w podróż motocyklową z Polski do Chin, opisana przez Ryszarda Sługockiego podczas pobytu w Indiach w latach '50. 

    Nie wiedziałem gdzie to przyporządkować, ponieważ Bujakowski miał służyć w RAF zarówno w Afryce, jak i na Pacyfiku.

     

    "W Chinach Bujakowski wstąpił do armii Czang Kaj-szeka (...). Walczył przeciwko Japończykom po ich napaści na Chiny, a po wybuchu II wojny światowej wstąpił do brytyjskiego lotnictwa.

    W Afryce Północnej strącał włoskie i niemieckie samoloty nad Saharą, ostrzeliwał włoskie wojska i oddziały Afrikakorps pod Tobrukiem i Al-Alamain.
    - Dałem im trochę po skórze - powiedział.
    Niezłe musiało być to dawanie po skórze, skoro zebrał stos brytyjskich odznaczeń i został przedstawiony królowi Jerzemu VI.
    - Pewnie ciekawi pana, dlaczego w czasie wojny służyłem w RAF-ie, a nie w polskim lotnictwie? - uprzedził moje pytanie. - W armii polskiej doceniono moje zasługi.

    W 1943 roku przyznano mi nawet Order Virituti Militari. Kiedy jednak zobaczyłem, że odznaczenie ma mi wręczać ten sam oficer, teraz w randze generała, przez którego intrygi wyleciałem z polskiego lotnictwa [w 1928 r.], uprzejmie podziękowałem i strzeliłem go w pysk.
    Dowództwo Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie wytoczyło mi proces za znieważenie wysokiej rangi oficera. Brytyjczycy, by uniknąć kłopotów, szybko wyekspediowali mnie na Daleki Wschód, gdzie znów walczyłem przeciwko Japończykom. Miałem najlepsze wyniki zestrzeleń, bo dla zmylenia przeciwnika latałem na zdobycznym japońskim myśliwcu zero. Bałem się tylko, żeby mnie nasi nie zestrzelili. Po wojnie szkoliłem pilotów armii indyjskiej. (...)".

     

    za: "Od Wisły do Rzeki Perłowej" Ryszard Sługocki, str. 340-341

     

    Czy ktoś słyszał o podobnej historii?

     

    Polska Wikipedia nosi wzmiankę o nim przy krótkiej notce biograficznej poświęconej Jeremiemu Bujakowskiemu:

     

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeremy_Bujakowski

     

     

    bujak.jpg


  7. Godzinę temu, poldas napisał:

    Świeża informacja. "Rudy" nawołuje aby reszta członków NATO więcej wydawała na zbrojenia.

    Czyżby jakieś cięcia w budżecie "obronnym" USA?

     

    Raczej dotychczasowa "jazda na gapę" większości sygnatariuszy NATO.

    Jedynie Polska,  Estonia,  Grecja, Wlk. Brytania i USA przeznaczają min. 2% pkb na obronność.

    Litwa, Łotwa, Rumunia, Francja są relatywnie blisko tej poprzeczki.

    Niemcy, Dania czy Holandia (silne gospodarki) przeznaczają na obronność tylko ok. 1,2% pkb.

    Amerykanie "łożą" procentowo i w liczbach bezwzględnych najwięcej na obronę własną i zbiorową. Trudno im się dziwić, że czują się oszukani przez swoich natowskich partnerów, kiedy mają również największe globalne zobowiązania i siły rozproszone na wszystkich oceanach oraz kontynentach.

    Warto przypomnieć sobie rozwój interwencji w Libii w 2011 r. Operacja została przygotowana i rozpoczętą przez państwa Unii Europejskie.

    Amerykanie dołączyli do niej, dość niechętnie, dopiero, gdy europejscy sojusznicy "wystrzelali się" z broni precyzyjnej, co nastąpiło dosyć szybko, z tego co kojarzę.

     

    "W obliczu wzrostu nakładów na armię w innych regionach świata Europa rzeczywiście wyraźnie zostaje w tyle. Z perspektywy NATO zaniepokojenie budzi przede wszystkim Rosja oraz jej plany modernizacji armii."

     

    Za: http://www.defence24.pl/548349,koniec-z-europejska-jazda-na-gape-w-nato-analiza

     

    Zdaniem autorów analizy, problem budzi fakt, że w budżetach wojskowych za mały procent stanowią środki na zakupy nowego sprzętu.

     

    "Zdaniem IISS [International Institute for Strategic] poziomem, nad którym powinny skupić się państwa NATO, nie jest 2 proc, ale 20 proc., czyli część budżetu wojskowego, jaki członkowie powinni przeznaczać na wyposażenie"

     


  8. Cytuj

    Teraz proponuję sprawdzić jak długo trwała bitwa o górę Cassino.
    Równolegle - Jak długo trwała bitwa o Aschaffenburg

     

     

    Bitwa o Monte Cassino, czy też o Linię Gustawa jak powinno to być nazwane, trwała od stycznia do końca maja 1944 r., (przełamanie podczas operacji "Diadem").

    Wydaje mi się, że to błąd tłumacza i chodziło raczej o bitwę o miasto Cassino z marca 1944, którą stoczyła 2. Dywizja Nowozelandzka 15-23 marca 1944 (część operacji "Dickens").

    Analogia polega tu na tym samym, mozolnym przebijaniem się piechoty przez ruiny miasta, które zostały zamienione przez obrońców w twierdze.

    Straty poniesione jednak przez Nowozelandczyków podczas bitwy o Cassino i okalających je wzgórzach były nieporównywalnie cięższe od strat 45. "Thunderbird" w Aschaffenburgu.

    Jak pisze Matthew Parker:

     

    "(...) ciężkie walki pod Cassino doprowadziły elitarną Dywizję Nowozelandzką na skraj rozpadu, jedyny raz w ciągu wojny. Istotna więź między żołnierzami a ich dowódcami uległa zerwaniu. Pod koniec trzeciej bitwy żołnierze po prostu nie wierzyli, że zdołają zrobić to, czego się od nich wymaga. Kryzys w dywizji podkreśla gwałtowny wzrost liczby chorych i podjętych kroków dyscyplinarnych tuż po Cassino".

     

    Za: "Monte Cassino" Matthew Parker, str. 276

     

    Cytuj

    Że napalmu użyto;
    Co to konkretnie było?
    Dla mnie jest to również zawartość zbiorników od miotaczy ognia.

    Autor sugeruje, że chodzi o napalm stosowany w bombach lotniczych. 
    I bez tego stawiałbym jednak, że nie chodzi o miotacze ognia, które były szeroko stosowane przez aliantów, chociażby Amerykanów w Aachen (Akwizgranie) w październiku 1944.
    Brytyjczycy również nie patyczkowali się z kierowaniem do walki Churchilli w wersji Crocodile. :)

     

    Cytuj

    Szczęściarz.
    Jakby trafił na strzelca wyborowego, to o jedną bajkę by było mniej.

     

    Często przeżycie było kwestią szczęścia, niezależnie czy żołnierz popełnił błąd, czy go nie popełnił.

    Cytowany sierżant uniknął serii z karabinu maszynowego, ponieważ się poślizgnął na kupie gruzu, a porucznik i jego goniec, idący z tyłu, zostali skoszeni.

     

    Odnośnie niemieckich snajperów autor "Liberatora" pisze, że wtedy, wiosną 1945 r., mało który uszedł z życiem po złapaniu. Miały zdradzać ich charakterystyczne blizny na twarzy od odrzutu karabinu.

    Nie wiem czym miałyby się objawiać te charakterystyczne ślady i czym wyróżniać na tle wszystkich piechurów korzystających z przydziałowego Mausera 98k. Może ktoś ma jakiś pomysł?

    Chyba, że "snajperem" był określany każdy schwytany samotny strzelec, i tak też traktowany...


  9. Większa część powyższej dyskusji skupiała się raczej na teorii prowadzenia walk miejskich na ETDW. 

    Chciałbym przedstawić ciekawą, moim zdaniem, bitwę miejską rozegraną w niemieckim Aschaffenburg. Miasto zostało ochrzczone mianem "Monte Cassino nad Menem".

    Bitwa trwała od 28 marca do 3 kwietnia 1945 r., w samym schyłku wojny.

    Rozpoczęta przez 3/157. pp, zaangażowała siły całej 45. DP "Thunderbird".

    Przeciwnikiem był niemiecki garnizon w sile 5000 ludzi pod dowództwem mjr Emila Lamberta.

    Wg. Alexa Kershawa w książce "Liberator", podczas tej bitwy Amerykanie po raz pierwszy na froncie europejskim użyli napalmu na terenie zajmowanym przez ludność cywilną.

    Niemieccy obrońcy wykorzystali sieć kanalizacji miejskiej do przenikania na tyły Amerykanów i prowadzenie ognia "w plecy".

    Straty:

    - niemieckie - "ponad 5 tys. ludzi, w tym 1 tys. zabitych", czyli cały garnizon;

    - amerykańskie - 200 zabitych, w tym 11 oficerów, brak informacji o rannych, zaginionych;

     

    "Na niektórych ulicach, jak wspominał sierżant Cranston "Chan" Rogers, d-ca plutonu w kompanii G, Amerykanie musieli przedzierać się przez zaporę pocisków z broni małokalibrowej."

     

    "Było ciężko, ciężko, cieżko, ciężko" - płk. Felix Sparks

     

    Za: "Liberator" Alex Kershaw, str. 289-301


  10. Dnia 25.10.2008 o 18:57, Leuthen napisał:

    Tak prywatnie dodam, że mi bitwa pod Anzio kojarzy się z jednym niemieckim weteranem, z którym swego czasu prowadziłem ożywioną korespondencję. Był to porucznik Albrecht Schulze, w 1945 r. dowódca walczącej we Wrocławiu kompanii spadochroniarzy z II batalionu 25 pułku strzelców spadochronowych, który w 1944 r. dowodził w walkach pod Anzio-Nettuno kompanią pionierów z 4 batalionu pionierów 4 Dywizji Spadochronowej.

     

    Temat walk pod Anzio-Nettuno można by w zasadzie rozdzielić na:

    - 22 stycznia -23 lutego - okres desantu (operacja "Shingle") i niemieckiego kontrnatarcia;

    - 23 maja - 25 maja - alianckie wyjście z przyczółka (operacja "Buffalo") i połączenie z wojskami przełamującymi Linię Gustawa;

    Pozostały czas cechowały, z tego co wiem, działania pozycyjne z intensywnym ogniem artyleryjskim.

     

    Zasadniczy udział w powstrzymaniu niemieckiej kontrofensywy z I okresu odegrała aliancka artyleria lądowa oraz okrętowa, podobnie jak przy powstrzymaniu Niemców pod Salerno.

    Trzy cytaty:

     

    "Ponoć bywało, że zanim dotarli do naszych wysuniętych pozycji, z całego batalionu zostawała tylko garstka, mniej, niż liczy pluton" - usłyszał od jeńca jeden z weteranów 45. DP.

     

    "To cud, że jeszcze żyję. Naoglądałem się pewnie więcej niż niektórzy na froncie wschodnim. Ostrzał artyleryjski, jakiego świat nie widział" - z listu do rodziców żołnierza 715. DP niemieckiej.

     

    "Przez 23 dni walk na Sycylii jednostki artyleryjskie przydzielone do osłony Ognistych Ptaków (45. DP) wystrzeliły niemal 15 000 pocisków. Natomiast pod Anzio, przez pierwsze 3 dni trwania operacji Fischfang, wystrzelili ich przeszło 4-krotnie więcej" - Alex Kershaw.

     

    Z drugiej strony, ofiarność piechoty amerykańskiej oraz brytyjskiej, patrząc po stratach, była również gigantyczna (porażąjąco wręcz). Z kompanii E (2. baon 157. pp, 45. DP) por. Felixa Sparksa liczącej 230 żołnierzy, po 3 dniach walk został on sam. Jeden żołnierz dostał się do niewoli, jak wyszło z czasem, zatem przeżyło ich dwóch.

    Kompania broniła odcinka drogi / nasypu via Anziate, gdzie zostało skoncentrowane niemieckie uderzenie.

     

    Za: "Liberator" Alex Kershaw, str. 132

     

    Odnośnie gen. Lucasa - może już odpuśmy mu ten Rzym nieszczęsny, bo rzeczywiście siły miał relatywnie niewielkie, ryzyko duże a operacja w Dolinie Liri, która miała odciągnąć uwagę Niemców od Anzio, wygasała jeszcze zanim "Shingle" wylądował. 

    Sławetna i krwawa przeprawa 36. DP amerykańskiej przez rzekę Rapido przychodzi tu na myśl...

    Natomiast dlaczego generał nie zajął odległych o 18 km od plaży wzgórz Albana? 

    Nie wiem, ale chciałbym poznać odpowiedź. Gdy Niemcy ściągnęli odwody pod Anzio, oczywiście zajęli te wzgórza, skąd mieli widok i możliwość precyzyjnego ostrzału całego alianckiego przyczółka.

     


  11. Dnia 5.01.2010 o 21:20, Wolf napisał:

    Pochorąży szkoły oficerów politycznych w Łodzi Kubiak z powodów osobistych (zawiedziona miłość)zdezerterował ze szkoły i przedostał się na Zachód-do Francji.

    Tam wstąpił do Legii Cudzoziemskiej, szybko posłano go do Wietnamu.

    Zdezerterował do Viet-Minhu ,uczył Wietnamczyków obsługiwać artylerię walczył pod Dien Bien Phu jako jedyny Europejczyk czynnie tam walczący po stronie Viet Minhu (...)

     

    Czy aby na pewno to ten sam sierżant Kubiak i, że już przed Dien Bien Phu?

    Za Przemysławem Benkenem (HB-ek "Ofensywa Tet 1968"), który przy okazji opisu tej właśnie bitwy podaje:

     

    "Sierżant Kubiak, żołnierz Legii Cudzoziemskiej, zapamiętał, że " [...] pociski spadały na nas bez ustanku niczym grad aż do wieczora. Bunkier za bunkrem, okop za okopem - wszystko zapadało się, grzebiąc ludzi i broń" " .

     

    Brzmi to jak relacje ze środka oblężenia ;) . Autor powołuje się przy tym na artykuł K. Dougherty w magazynie "Field Artiellery" z sierpnia '93.

     

    Jeszcze za tym samym autorem, fragment wspomnień żołnierza 326. baonu inżynierów ze 101. DPD pt. "Czego nauczyła mnie wojna w Wietnamie":

     

    "- Wojna nie determinuje, co jest dobre. Wojna determinuje, kto przeżyje. (...)

    - Najłatwiejsza droga jest zawsze zaminowana. (...)

    - Jeśli brakuje wszystkiego oprócz wroga - znajdujesz się w strefie działań wojennych. Wrogi ogień ma zawsze pierwszeństwo. (...)

    - Pogoda nie jest neutralna. (...)

    - Liczenie zwłok: czterech VC lub NVA plus dwaj trafieni prawdopodobnie plus trzy świnie - razem trzydziestu siedmiu zabitych wrogów. (...)

    - Zawsze oszukuj, zawsze wygrywaj. Jedyna niesprawiedliwa walka to taka, w której przegrywasz. "

     

    Tutaj całość w oryginale: http://screamingeagle326.com/index2.htm

    Za: Benken P. "Ofensywa Tet 1968", str. 79-80

     


  12. Ciekawy przykład stosowania czarnej propagandy poprzez nadawania fałszywych audycji radiowych zastosowali Niemcy podczas bitwy o Ardeny.

    W czasie gdy brytyjska i amerykańska prasa przerzucała się oskarżeniami, komu przypisać zasługi za toczoną bitwę, podsycane przez niefortunne wystąpienia Montgomery'ego,  na początku stycznia '45 niemiecka stacja radiowa nadała na falach, używanych zazwyczaj przez BBC, "fałszywą audycję, której jedynym celem było wywołanie wściekłości wśród amerykańskich radiosłuchaczy".

     

    Cytując dalej:

     

    "Wymowa audycji była jednoznaczna - Montgomery zażegnał katastrofę, jaką zgotowała aliantom amerykańska 1. Armia. Kończyła ją następująca konkluzja: Ewentualne zwycięstwo w bitwie o Ardeny będzie zasługą [brytyjskiego] marszałka polnego (...). Amerykańscy szeregowcy i służby radiowe dali się nabrać na niemiecką sztuczkę i uznali, że mają do czynienia z autentyczną audycją brytyjskiej rozgłośni. Był to poważny cios dla amerykańskiej dumy i jeszcze długi czas po tym, jak odkryto [faktyczne źródło nadawania], pokrzywdzeni Amerykanie byli przekonani, że Brytyjczycy próbowali w ten sposób poprawić swe notowania w sytuacji, gdy ich pozycja na arenie międzynarodowej stawała się coraz bardziej niepewna".

     

    Za: "Bitwa o Ardeny" A. Beevor, str. 466

     

    Straty amerykańskie w bitwie o Ardeny (okres 16 XII 1944 - 29 I 1945) to 75 482 osoby, w tym 8407 zabitych.

    Straty brytyjskie w tym czasie to 1408 osób, w tym 200 zabitych.

     

    Za: "Bitwa o Ardeny" A. Beevor, str. 516


  13. Dnia 18.12.2016 o 13:19, gregski napisał:

     

    Akurat "największym" zwycięzcą było USA. 

    Kraj wyszedł z kryzysu. Stał się światową potęgą i nie został w żaden sposób zniszczony.

     

    ZSRR poszerzyło swój stan posiadania ale nie na miarę przedwojennych planów a do tego wyszło z wojny straszliwie "obite". 

     

    Dr Jacek Bartosiak również uważa, że Stany Zjednoczone są największym zwycięzcą i beneficjentem IIWŚ. 

    Wraz z końcem wojny stały największą polityczną, gospodarczą i militarną potęgą na świecie. Ustanowiły system Bretton Woods, który określił zasady handlu światowego na korzystnych dla USA oraz dolara w roli globalnej waluty rozliczeniowej.

    Co za tym idzie, praktycznie cały globalny handel morski pracował na finansową korzyść USA.

    ZSRR bez szerokiego dostępu do niezamarzających portów oceanicznych, był z tego handlu tym samym wyłączony. 

     

    Pozdr


  14. Ponoć alianccy lotnicy część swych sukcesów zawdzięczali pewnemu dżemowi, zna ktoś szczegóły?

    Nie każ nam się tyle domyślać Secesjonisto! :D

    Strzelałbym, że dżem ów był tak dobry, że aż lepszy od smaru, czy czym tam oliwiono języki spustowe tudzież ciecz chłodząca lufy działek..


  15. Hej,

    Sojusz Turcja - Rosja zdaje się być sojuszem nieco "egzotycznym" - odwieczni wrogowie i rywale (strefy wpływów) mają sprzeczne interesy (np. w Syrii),

    Czy takie znowóż sprzeczne? Wydaje się, że obecnie nikomu nie jest na rękę osiągnięcie dominującej przewagi przez żadną ze stron. Asad jest bardzo wygodnym narzędziem w rękach Rosjan i ponoć w obecnych walkach pod Aleppo nie otrzymuje jakiegoś wcale znaczącego wsparcia rosyjskiego lotnictwa..

    W zeszłym tygodniu siły opozycji przerwały pierścień wokół miasta na ca~ 200-300 m i powiększyły wyrwę do 1,5 km (info z 7.08.16).

    Jednocześnie siły antyrządowe rozpoczęły oblężenie zachodniego Aleppo, kontrolowanego przez wojska Asada.

    Za: https://www.facebook.com/NaLiniiFrontu.SyriaIraq/?fref=ts

    Ciekawie prezentuje się w tym wszystkim pozycja Kurdów, wspieranych zależnie od okoliczności przez stronę amerykańską bądź rosyjską. Peszmergowie tracą za każdym razem, gdy którejś ze stron zależy bardziej na zacieśnieniu relacji z Turcją.

    (...) co chce przez to osiągnąć prezydent Erdogan ? Zapewne chodzi mu o kolejny pakiet ustępstw i grantów od EU i USA. Prowadzi on politykę szantażu i nacisku - zdawać by się mogło, iż po głowie mu chodzi odbudowa Imperium Osmańskiego, ale to se ne vrati - nie ten czas, nie ta sytuacja międzynarodowa ....

    Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z oficjalnych uroczystości - turecka gwardia honorowa wygląda jak wojownicy z czasów osmańskich, nie jestem ekspertem od epoki, może jeszcze dawniejszych.

    Na pewno robią wrażenie bogactwem strojów i wyposażenia, to musi robić wrażenie.

    581292001000100490603no.jpg


  16. Bassam zwraca uwagę, że większość z tych "niezadowolonych" otrzymała od państwa mieszkania dwupokojowe co np. w Kairze uchodzi za luksus, to jednak nie wystarcza. Chcieli większych lokali i samochodów. Teraz będą się mścić. Jeżeli państwo nie da im tego czego oczekują będą upokarzać Niemców i brać wszystko siłą.

    Odnosząc się do postu Ciekawego warto by dołączyć wypowiedź Tomasza Maciejczuka (freelancer podróżujący wcześniej po stronie ATO, obecnie "postujący" w tematyce kryzysu migracyjnego) z 16.01.2016:

    "Seks z żoną Europejczyka

    Miałem poważne wątpliwości co do tego czy powinienem poruszać ten temat, ale w końcu podjąłem decyzję, że powinienem pisać prawdę nie oglądając się na poprawność polityczną.

    (...)

    Na przestrzeni ostatniego tygodnia zostałem kilkakrotnie zapytany przez młodych wyznawców Allaha czy to prawda, że w Europie można uprawiać seks z żoną kolegi, sąsiada, czy jakiegokolwiek innego Europejczyka i nie grozi za to żadna kara i że jest to przyjęte jako coś normalnego. Za pierwszym razem pomyślałem, że to coś w rodzaju chamskiego żartu, ale szybko zorientowałem się, że pytanie jest jak najbardziej poważne.

    Moi rozmówcy tłumaczyli mi, iż powszechnie wiadomo jakie są Europejki i że ich mężowie nie widzą nic złego w tym, że są zdradzani. Dziwili się, że pozwalamy naszym kobietom na skoki w bok, bo w ich kulturze za sam fakt rozmowy z mężatką można stracić życie. Gdy tłumaczyłem im, że wierzą w stereotypy, które nie mają pokrycia w rzeczywistości, odpowiadali, żebym się nie wstydził.

    - Mam się nie wstydzić? Co masz na myśli? - zapytałem jednego z muzułmanów.

    - Nie musisz się wstydzić, to przecież wasza kultura - odpowiedział.

    - Nasza kultura? Mówię ci jak jest. Wierzysz w totalne bzdury! - niemal wrzasnąłem na mojego rozmówcę.

    - Naprawdę nie musisz się denerwować. Wiem jak jest, przecież wielu moich znajomych wyjechało do Europy jako uchodźcy...

    Cóż, najwidoczniej to, co stało się w Kolonii ma głębsze podłoże niż nam się wydaje."

    Za: https://www.facebook.com/tomasz.maciejczuk.16/posts/1649363558662087

    Dodatkowo, polecam opublikowany w lipcu b.r. w serwisie Dziennik Gazeta Prawna wywiad z Polką mieszkającą w Bawarii. Kobieta wraz z rodziną kupiła do renowacji sporej wielkości dom z zamiarem otworzenia ośrodku wypoczynkowego.

    Sen o prowadzeniu działalności z turystyki w Alpach rozpadł się, kiedy państwo niemieckie zaczęło wykupywać nieruchomości pod przyszłe ośrodki dla azylantów.

    Kto nie chciał podpisać kontraktu z rządem, był doprowadzany do finansowej zapaści. Dodatkowego smaczku sprawie dodaje Pegida, regularnie podpalająca owe domy/ośrodki/schroniska, które z równą czestotliwością są odremontowywane - na koszt państwa niemieckiego. Natomiast atmosfera, jaka bije z tej relacji, jest dla mnie dziwną miksturą czeskiego filmu z horrorem.

    "Odremontowanie i przystosowanie takiego domu to znowu dwa lata i potem znowu można spalić. Rząd za remont płaci, ludzie mają pracę. Pierwszy dom, który podpalono i spłonął, stał cztery kilometry od nas. Mam zdjęcia z czerwonymi swastykami namalowanymi na ścianach. Zresztą, tej nocy, kiedy tamten dom płonął, samochody podjeżdżały także pod nasz dom. I nagle o trzeciej nad ranem oglądamy coś w telewizji, oczy nam się kleją, słychać straż pożarną, jedno auto za drugim. Pod naszym domem stoją dwa radiowozy. Stoją tak, jakby nas pilnowały. To po tej akcji mapy z rozmieszczeniem uchodźców zniknęły z internetu. Helikoptery, siły specjalne, płetwonurkowie (do dziś nie wiemy po co). Różne służby pilnowały, żeby dziennikarze nie podchodzili zbyt blisko i żeby nie rozmawiali z ludźmi. Gmina dowiozła wtedy autokarami manifestantów, w szkołach były happeningi, dzieci pisały na prześcieradłach: „Serdecznie witamy”."

    "Kasjerka w sklepie mi opowiadała, że jeśli azylant coś ukradnie, to sklep nie ma prawa wzywać policji, tylko wypisuje rachunek, stratę i wysyła do gminy, gmina to reguluje, więc nie ma się co dziwić, że społeczeństwu niemieckiemu się to nie podoba."

    Za: http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/958383,podpalenia-i-swastyki-niemiecka-prowincja-przeciwko-uchodzcom-wywiad-dgp.html


  17. Komentarz dr Wojciecha Szewko n/t sytuacji w Turcji (10 min audycji) po próbie puczu:

    W zasadzie nie padają żadne nowe stwierdzenia, natomiast jest to swego rodzaju bieżące podsumowanie w temacie:

    -Skali zatrzymań, środowisk objętych represjami;

    -romansu turecko-rosyjskiego;

    -personalnych oskarżeń pod adresem amerykańskich generałów. To o czym pisał Secesjonista, wg. autora słów "sojusz amerykańsko-turecki już nigdy nie będzie taki sam";


  18. Sam Nyer i Tommy DeLion, zwiadowcy z 7. Armii Patcha, w listopadzie 1944 przy okazji walk o Strasburg znaleźli się w posiadaniu diamentów oraz dużej ilości francuskich franków. Niebywale ciepło wspominają francuski papier:

    "Mówię Tommy'emu, że chyba jesteśmy w banku. I mówię mu, że może uda nam się znaleźć trochę franckich pieniędzy. Oczy mu rozbłysły. Wcale nie z powodu pieniędzy, po prostu te duże miękkie francuskie banknoty były jedyną rzeczą, która zastępowała nam papier toaletowy. Na wojnie człowiek uczy się obywać bez różnych rzeczy, bez prysznica i wygodnego łóżka. Ale nigdy nie nauczy się załatwić bez przyzwoitego papieru toaletowego. A francuskie pieniądze były najlepszym papierem toaletowym, jakiego kiedykolwiek używaliśmy. Słowo daję, kiedy po walce wchodziliśmy do jakiegoś domu, zawsze chcieliśmy znaleźć wielki plik tych wspaniałych francuskich banknotów.

    Za: "Przeklęte kamienie" Yaron Svoray & Richard Hammer, str. 97-98


  19. Mg-42 - nie wiem czy najlepszy - na pewno mający "najgorszą" sławę pośród żołnierzy alianckich na zachodzie, dla których sam dźwięk jego serii przypominał o nierównowadze sił.

    Służby brytyjskie puszczały żołnierzom na dużym ekranie propagandówki, gdzie pod odgłos Mg-42 podkładano dźwięk Brena lub BAR-a. Jednym efektem było niekontrolowane pokasływanie na widowni i tym podobne nerwowe odruchy.

    Słuchajcie, w ramach dygresji chciałbym zacytować poniżej wspomnienia kaprala Bohra walczącego w 1944 r. we Włoszech, odnośnie wpływu (pozytywnego) karabinu maszynowego Mg-42 na jego oddział grenadierów.

    Jest i ogólna refleksja na temat roli broni wsparcia w drużynie, no i poczucia humoru też mu nie odmówię.

    Nasze karabiny maszynowe otwierają ogień, jeden, później następny i kolejny, na całej linii wzdłuż ich frontu, zasypując ich lawinami pocisków, gdy tamci próbują przedostać się przez przekopany grunt. Flary wystrzeliwują w powietrze, następnie dołączają moździerze - dla efektu. Jakiś ogień w odpowiedzi i trochę strzałów naszych snajperów i strzelców, może nawet trochę ze strony naszej niewielkiej artylerii, ale za większość huku w naszej małej strefie odpowiedzialna jest piła Hitlera, karabin maszynowy MG-42, szerzący śmierć i strach w oddziałach wroga. W przerwach pomiędzy wystrzałami można usłyszeć krzyki trzech grenadierów, żądających więcej amunicji lub upominających nas, abyśmy ich kryli.

    Czy ktoś wam kiedyś opowiadał o tych trzech zwariowanych mężczyznach, trzech grenadierach? To goście z naszej drużyny odpowiedzialni za karabin maszynowy i znani w całym regimencie ze swojej niemądrej gry na pokaz. Wystylizowani na trzech muszkieterów, noszą jedwabne kwiatki w klapach marynarek, dygają do siebie i mówią z bardzo złym francuskim akcentem. Uwielbiają nosić ogromne, filcowe kapelusze, gdy dzielimy się między sobą drinkami. Jeden z nich jest zawsze podchmielony. No i zazwyczaj jest ich pięciu, a nie trzech.

    Nasi oficerowie kręcą głowami z dezaprobatą, ale tolerują ten "entuzjazm", gdyż każdy, kto należał do trzech grenadierów, stał się prawdziwym ogarem wojny. Zaczęło się to kilka miesięcy temu, wraz z pierwotną obsadą klaunów i ich przeklętym karabinem, którego traktują jak małego księcia. Ma nawet swoje imię: Shouty. No i jest specjalnie traktowany. Sprawiają mu prezenty, takie jak specjalnie przystosowany trójnóg i autorskie części zamienne. Przez jakiś czas miał nawet osłonę kuloodporną, która miała chronić zarówno karabin, jak i obsługujących go ludzi. Jego kamuflaż traktowany jest niczym dekoracja, nazywają go "ubraniem Shouty'ego na specjalne okazje".

    Gra ta miała być takim dziecinnym wybrykiem, czymś, co można spotkać wśród harcerzy lub rekrutów, ale oni ją rozdmuchali do niebotycznych rozmiarów i udają, że jest śmiesznie. Boże, przecież z tymi wszystkimi nowymi częściami to nawet nie jest już ten sam karabin.

    Teraz trzej grenadierzy to już stare wygi i zdają sobie sprawę, że to niemądre, ale i tak kochają ten karabin, traktując go jak wygrane cielę.

    W czasie bitwy słychać: "Dobra robota, Shouty", "Spokojnie, Shouty" lub gdy nas popędzają: "Szybciej, przynieście amunicję dla Shouty'ego" albo: "Przejście dla Shouty'ego!". Normalne drużyny porzucają broń, gdy sytuacja przybiera nieciekawy obrót, ale my musieliśmy ryzykować nasze życie, przenosząc części tego cennego karabinu. Gdy już nie mieliśmy wyboru i musieliśmy go zostawić, przynieśli zapasową lufę czy coś w tym rodzaju i zbudowali nowy karabin, udając, że to Shouty.

    Pozwalamy im na to. Gdy cała reszta przemyka, trzymając nisko głowy, oni twardo stoją, wystrzeliwując kolejne serie, jakby udało im się wyhodować magiczny krzak z amunicją. Brrrp! Brrrp! Brrrrrrrrp! Dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt pocisków naraz. Rozgrzane, głośne i zabójcze strzały, które osłaniają całą kompanię, rozgramiając jankesów, Polaków i Indian - każdego, kogo na nas rzucą.

    Wiemy, dlaczego to robią. Przez ostatnie pół roku karabin ten zakończył życie wielu odważnych ludzi (gdyby nie otaczające nas szaleństwo, każdy popłakałby się, widząc te ofiary), dał siłę strzelcom, zmieniając ich w zabójców. Widzicie więc - jeśli Shouty naprawdę jest jak żywa osoba, to tych trzech grenadierów po prostu mu usługuje, gdy ten dokonuje mordów. Brrrp! Brrrp! Tak.

    Co istotne, Shouty i te inne, mniej ekstatyczne karabiny maszynowe są najpotężniejszą bronią w rękach drużyny. Jeden z nich jest w stanie obezwładnić lub zabić więcej żołnierzy niż wszystkie karabiny i pistolety maszynowe całej kompanii. Panzerfaust i inna tego typu broń również czasami się przydaje, ale w czasie bitwy raczej przeszkadza. Bez względu na to, czy musimy się poruszać, czy czekać w miejscu, karabiny maszynowe stanowią podstawę i dają dodatkowe wzmocnienie ludziom, którzy je obsługują. Pracujemy i walczymy razem z nimi, ale to one i moździerze wykonują zasadniczą część zabijania.

    Może i przyjmujemy kpiącą postawę wobec trzech grenadierów, ale za każdym razem, gdy któryś z nich zostaje zastąpiony innym, ten nowy w krótkim czasie z gościa pełzającego w błocie staje się istnym psem wojny. Po jednym albo dwóch dniach dniach przypina jedwabny kwiatek, zaczyna mówić z kiepskim akcentem i strzelać - a czeka go medal lub chwalebna śmierć.

    Za: "Psychologia wojny. Strach i odwaga na polu bitwy" Leo Murray, str. 139-141


  20. Secesjonisto, w kontekście Twojej wzmianki o relacjach Turcja - NATO w przeszłości (umownie przyjmijmy, zgodnie z tym co piszesz, że nie były one łatwe), jak się to ma do publicznego oskrażenia gen. Votela (aktualny d-ca US Central Command) o wspieranie puczystów przez prezydenta Erdogana?

    Jestem laikiem w temacie, jednak wydaje się mieć to bardzo donośny wydźwięk w dyplomacji, podobnież jak ostatnie aresztowania pilotów pary F-16, która w zeszłym roku strąciła rosyjskiego Su-24.

    Mnie się zdaje, że terytorium Turcji jest na tyle cenne z militarnego punktu widzenia, że NATO przełknie wybryki Erdogana.

    Nie można się niezgodzić z tym jak jest ważne.

    Ja bym chciał spróbować wyszczególnić te strategiczne walory Turcji:

    -z jej terytorium można demolować Kaukaz,

    -blokować Morze Czarne,

    -czołowa siła militarna w regionie,

    -.....

    -..... - jakieś propozycje?

    Z drugiej strony jeśli kraj goszczący siły tzw. koalicji anty-ISIS jest z nim w nieformalnym sojuszu, to na ile sabotuje działania tejże koalicji?

    Na NFOW przytaczają ciekawy artykuł z pro-erdoganowskiej prasy.

    Autor straszy Turków wojną. Agresorem jest UE oraz Stany Zjednoczone.

    "They are implementing the Turkey “siege” plan"

    " U.S. and Europe's entire policies aimed at our geography have been aimed at preparing the atmosphere for this invasion and occupation. "

    "The July 15 attack, the invasion attempt was Turkey's allies' open declaration of war on the country."

    http://www.yenisafak.com/en/columns/ibrahimkaragul/july-15-is-not-the-last-attack-anatolia-is-under-an-invasion-threat-2030855


  21. Witam wszystkich,

    Jak w tytule - czy możliwe jest wyjście Turcji ze struktur NATO w obecnej sytuacji?

    Jakie to implikuje konsekwencje dla nas?

    Tło:

    W nocy 15/16 lipca 2016 miała miejsce nieudana próba zamachu stanu przez elementy sił zbrojnych Republiki Turcji.

    Prezydent Erdogan uciekł ze swojej letniej rezydencji na 15-30 minut przed uderzeniem lotnictwa i akcji sił specjalnych.

    Już o 2 nad ranem przemawiał do narodu przez smartphone'a na odblokowanym przez prorządowe wojska lotnisku Ataturka w Stamule.

    Skala aresztowań i represji wobec ludzi powiązanych lub rzekomo sympatyzujących z puczystami, które są obecnie prowadzone jest bezprecedensowa we współczesnej historii kraju.

    Turcy oskarżają Stany Zjednoczone o wspieranie przewrotu i domagają się wydania Fethullaha Gulena, dawniej kamrada obecnie panującego prezydenta, obecnie na emigracji przez oskrażenia o tworzenie tzw. rządu dusz.

    W Turcji składowane są m.in. bomby B-61 z głowicami atomowymi NATO. Na jej terytorium znajduje się stacja radarowa będąca elementem tarczy antyrakietowej.

    Dziś, jak donosi portal Defence24 (powołując się na rosyjskie przekazy), pod kluczową bazą lotniczą Incirlik doszło do "spontanicznych" protestów lokalnych Turków.

    Cytując za portalem:

    Po pierwsze w pobliskiej bazie Incirlik znajdują się samoloty koalicji wspierającej siły opozycji syryjskiej walczącej z prezydentem Asadem. Po drugie to właśnie tam znajduje się najbliższy granic Rosji magazyn z amerykańskimi bombami atomowymi. Po trzecie to właśnie baza Incirlik jest symbolem obecności NATO w Turcji i Turcji w NATO. (...)

    (...) Amerykanie musieli zamknąć konsulat w Adana i powiadomić o problemach swoich obywateli. Zaniepokojenie wzbudza jednak fakt, że ktoś w Turcji próbuje powiązać bazę z próbą zamachu stanu, i sugerować jakoby NATO było zainteresowane w obaleniu prezydenta Erdogana.

    http://www.defence24.pl/420849,turcja-spontaniczne-protesty-przed-baza-nato-incirlik

    Dowódca bazy gen. Bekir Ercan Van został zatrzymany w fali aresztowań po próbie zamachu stanu.

    Pozdr


  22. Witaj Secesjonisto,

    Nie czytałem wymienionego artykułu. Czy mógłbyś proszę podzielić się za autorem informacją, gdzie upatruje powód "utraty tożsamości" Brytyjczyków?

    Czy chodzi o rozrzedzenie struktury anglosaskiego społeczeństwa (jakby tego nie nazwać) przez migrację? Poczucie osamotnienie rdzennych Brytoli? Jeśli tak, czy wg. autora przyczyniła się konkretna grupa etniczna?

    Subiektywnie mam gdzieś z tyłu głowy przybyszów z Bliskiego Wschodu i Azji ("beżowych" - jak dżentelmeńsko nazywał ich Ryszard Sługocki w "Żelaznej Obroży").

    Może wejdę na offtopic, ale niedawno Europol opublikował ciekawy raport za 2015 rok dot. ilości zamachów (udaremnionych prób + przeprowadzonych) oraz aresztowanych w ramach działań kontrterrorystycznych. Wynika z niego, że w UK prób ataku było najwięcej w całej Europie (103 ataki w UK vs 73 ataki we Francji), niemal wszystkim zdaje się urwano łeb.

    To bardzo kontrastujące wobec sytuacji we Francji i wiele mówi o różnicy w polityce asymilacyjnej.

    Gordon Corera w publikacji o MI6 zdawkowo wspomina, że bardzo wielu agentów brytyjskiego wywiadu wywodzi się właśnie ze środowisk imigranckich (agent może być wysokim Nubujczykiem w dresach, muzułmaninem z gęstą broad, etc.), choć to de facto nie jest żadnym odkryciem.

    W załączeniu mapka z w/w raportu.

    https://www.europol.europa.eu/content/211-terrorist-attacks-carried-out-eu-member-states-2015-new-europol-report-reveals

    http://www.defence24.pl/416620,europa-na-celowniku-terrorystow-211-atakow-w-2015-roku

    Pozdr

    post-1208-0-07937900-1469789088_thumb.jpg


  23. Cytując Beevora, gdy Brytyjczycy pojmali gen. Eberbacha, w obozie jenieckim miał on wypowiedzieć następujące słowa:

    "Cała ich kampania zasadza się na błędnych przesłankach. Droga do Niemiec wiedzie przez rzekę Saarę".

    Za: "Ardeny 1944" A. Beevor, str. 37

    Zagłębie Saary i sama rzeka leżała w rejonie działań 3. Armii. Nie wiem, czy gdyby we wrześniu Patton otrzymał priorytet w zaopatrzeniu, jego dywizje dotarłyby do rzeki i przełamały Linię Zygryda na drugim brzegu. W rzeczywistości jednak jakiś moment został wtedy "przespany", kampania w Lotaryngii zamieniła się w wyniszczającą wojnę piechoty. Przekroczenie Mozeli i zdobycie Metzu przeciągnęło się do, ostatecznie, drugiego tygodnia listopada '44.

    Wpływ na to musiało mieć nadejście jesiennych opadów + spadek temperatury. Jak podaje Carlo D'Este, "w pewnym momencie 18 tysięcy żołnierzy z całej 3. Armii liczącej 220 tys. ludzi chorowało na "stopę okopową", grypę i inne dolegliwości" (za: "Patton. Geniusz wojny", str. 638).

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.