Aby lepiej zrozumieć Pragie i jej pod dzielnice napisze cus o rozrywkach małolatów (to nie sa bledy)
Małolat bz patochy mial pare sposobow aby kropnąć sobie siare w słonku... spuścić szkiełka i szmaty, pójść na frajera lub na bejca. Szkiełka prosta sprawa, z frajerem była z lekka skomplikowana bo... albo mógł plynac długa albo co gorsza szamot styrac a i nawet kose sprzedać jak był ujra!. Najlepsza frajda bo bz obciachu bylo isc na bejca. Fucha spokojna, czysta i szmal pewny (chiba że wszystko już utopił w jakiej mordowni).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- :o)
W kraju juz nie mieszkam ponad 30 lat ale zawsze mam uciechę jak z jakimś "turysta" który twierdzi że jest Warsiawiakiem porozmawiam sobie chfilkie :o). Uwielbiam te miny gości śmiesznych którzy palą głupa nic nie rozumiejąc co ja im ściemniam! Pisze tutaj o Pradze Płn. bo Praga Pnd. to już dla nas tych z tej "PRAWDZIWEJ" Pragi (Zabkowska aż do Grajewskiej wliczając stadionik i wały) to nie Praga była. Tak prawde mowiac, to nie znam duzo ludzi z tych lat co by przedstawiali się jako Warszawiacy. My bylismy albo z Pragi albo ze Szmulek (ci drudzy byli i z tego i z tego) :o) i mowiac ze jestesmy z Pragi mało kto (frajer, turysta?) dopytywał z której (jezeli byl z Wawy). Nie wolno zapominac ze, to nie samo słownictwo wskazywało skad sie bylo. Bardzo ważna była wymowa. My mówimy płynnie i rozdrabniamy (np. zamiast chłopak jest chłopaczek, flaszka - flaszkie etc.). Poza tym używano dużo słów ferajny (dobre towarzystwo)...dolina, puszka, kibel...itd.
Ściskając wszystkich "turystów" i nie tylko! i może jakiś koleś napisze?