Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Albinos


  1. Nie lubię tego zwrotu, ale - jak w temacie. Gdyby ktoś natrafił gdzieś na opracowania (historyczne, socjologiczne, psychologiczne, antropologiczne i co komu wpadnie w łapy), artykuły, wywiady, wspomnienia, czy cokolwiek innego poruszającego tematykę konspiracji, ruchu oporu, spisków itp., bez granic czasowych i geograficznych, to byłbym niezmiernie wdzięczny za podrzucenie tutaj. Nic pilnego, więc nawet jak za pięć lat ktoś coś, to będzie dobrze.

    Uprzedzając ewentualne pytanie secesjonisty: angielski na pewno, francuski jak cię mogę, niemiecki, hiszpański i włoski w perspektywie, przy czym jedynie rzeczy prostsze i krótsze (tzn. jakieś wywiady z naukowcami, niedługie wspomnienia).

    PS Temat podpinam, co by mi nie zginął gdzieś na dole strony.


  2. Trudne pytanie secesjonisto. W zasadzie żeby na nie odpowiedzieć należałoby rozbić je na dwa. Jedno to sens podejmowania otwartej walki jako takiej, a drugie - rozpoczynanie powstania 1 sierpnia, w takich, a nie innych warunkach. Z tym że gdybym miał udzielać odpowiedzi na podstawie zapisków "z epoki", to byłbym bardzo ostrożny z jakimikolwiek szacunkami. Z jednego prostego względu - za mało ich znam. Materiały bezpośrednio z tamtych dni to jednak rzadkość. Niedużo osób jednak myśli o spisywaniu swoich przemyśleń w sytuacji, kiedy obok wybuchają bomby i pociski artyleryjskie, a wyprawa po wodę może skończyć się własnym pogrzebem. Są oczywiście zapiski L.J. Wójcickiego, Z. Czajkowskiego-Dębczyńskiego czy też T. Potulickiej-Łatyńskiej, ale są one rzadkością, do tego częściowo poprawianą po latach. Bez wglądu do oryginałów trudno stwierdzić, które z fragmentów są faktycznymi dowodami na przemyślenia autorów z lata 1944 r., a które dodatkami późniejszymi, obarczonymi tymi samymi wadami co i normalne wspomnienia. Przykładowo w przypadku Wójcickiego pytanie o to jest nadzwyczaj zasadne.

    Jednak jeśli mam odpowiadać, to w mojej ocenie postawy podobne do tego, co widać na przykładzie Blichewicza, są najczęstsze. Wraz z rozwojem wypadków początkowy entuzjazm i wiara zarówno w sens prowadzenia walki, jak i nadzieje na zwycięstwo, zdecydowanie słabną, czasem wręcz zamieniając się w przeraźliwy skowyt ludzi niemal dosłownie pragnących śmierci, jako jedynej nadziei na ratunek (Likiernik, choć jego relacje są sporo późniejsze, przykładowo na Czerniakowie próbował popełnić samobójstwo). Nie kojarzę nikogo, kto jak Wiwatowski, Sosabowski czy Sobeski byłby przeciwnikiem Powstania jeszcze przed jego wybuchem, a i stuprocentowi entuzjaści to występują raczej jako autorzy późniejszych tekstów. Teksty z epoki są przede wszystkim zapisem tego co przeżywali. Rozważania nad sensem Powstania tak szerzej występują stosunkowo rzadko - to co stanowi główny problem dla autorów, to śmierć bliskich, problemy z amunicją, stosunek ludności cywilnej, kwestia zaopatrzenia w żywność, czasem narzekania na dowództwo, które coś obiecało, a potem nie zrobiło tego, ogólne uwagi o tym, że jakieś miejsce jest szczególnie niebezpieczne, bo Niemcy mają je akurat na widoku itp. Sporo zmienia się w zależności od tego gdzie kto walczył. Jak ktoś zaliczał Wolę, Starówkę, Czerniaków, to miał zupełnie inne doświadczenia od tych, co od początku byli w Śródmieściu czy na Mokotowie. To też należy brać pod uwagę.

    Tutaj jest jeszcze jedno pytanie - co sprawiało, że ludzie podchodzili do idei otwartej walki z takim entuzjazmem (który niejednokrotnie trwa po dziś dzień). Tutaj najlepszą odpowiedź dał chyba Stanisław Likiernik. Stwierdza on mianowicie, że dla żołnierzy Kedywu, mających za sobą już walkę w okresie konspiracji, Powstanie nie było niczym szczególnym, przełomowym. Oni do Niemców strzelali już wcześniej. Natomiast dla reszty, dla tych, którzy w okresie okupacji jedynie szykowali się do zbrojnego wystąpienia, a jeśli zaliczali jakieś akcje, to jedną-dwie, mało spektakularne, nijak mające się do rozgłosu, jaki zyskiwały uderzenia GS-ów, "Agatu", czy Kedywu OW - to było coś. W raportach Kedywu OW np. widać uwagi, że oddziały dostają za mało akcji do wykonania, podczas gdy ludzie garną się do działania. Dłuższe okresy bezczynności miały grozić odpływem ludzi do lasu, gdzie walki mieliby wystarczająco do swoich potrzeb. Co mieli natomiast powiedzieć ci, którzy w Kedywie, czy podobnych oddziałach bojowych (chociażby i 993/W), nie działali? Owszem, już samo to, że nie wchodzili do nich może świadczyć o tym, że mieli mniejszą potrzebę walki, ale mimo wszystko - Powstanie stało się dla nich chrztem bojowym, tym co pozwoliło im poczuć, że zrobili nie tyle "coś", ale "coś dużego" (częsta motywacja wchodzenia do podziemia, robić "cokolwiek", niektórym to jednak nie wystarczało i szukali czegoś większego, widać to po wspomnieniach Likiernika czy Jankowskiego "Agatona"). Tak więc doświadczenia przed 1 sierpnia, ale i to, co później. Nikt badań nie robił, ale podejrzewam, że gdyby sprawdzić jak Powstanie wspominają weterani Woli, Starówki czy Czerniakowa, to okazałoby się, że mają drastycznie inne postrzeganie swojego w nim udziału od tych, co to siedzieli w Śródmieściu, gdzie do września trwał względy spokój, czy na Mokotowie, gdzie jeszcze w okresie bytności niedobitków "Radosława" urządzano koncerty i przyjęcia daleko odbiegające od tego, jak czas wolny spędzano na takiej Starówce.

    Perspektywy Powstania są więc zależne od wielu czynników - a o ich skali nigdy się nie dowiemy z uwagi na niedostatki źródłowe. Możemy co najwyżej pokusić się o takie wybory jak w linkowanym tekście, rzecz jasna poważniejsze i sporo dłuższe.

    PS Proszę o wybaczenie braku bardziej szczegółowego odwołania do źródeł. Gdyby ktoś jednak czuł potrzebę dokładniejszego przebadania tematu, nadrobimy to niedopatrzenie.


  3. Pośród paru odłożonych na czas pewien (tutaj m.in. Marek Bieńczyk i Hanna Krall) oraz kilku kolejnych czekających na swój moment (jak chociażby Martin Pollack czy Ian Morris):

    Atiq Rahimi, Kamień cierpliwości - krótkie, choć niełatwe w lekturze, ale nie z powodu języka autora, ten jest znakomity, tylko z uwagi na ładunek emocjonalny zawarty w powieści; tak więc jeśli ktoś szuka czegoś na poprawę nastroju, Rahimiego niech omija szerokim łukiem.

    Magdalena Grochowska, Wytrąceni z milczenia - smakuję od wielu miesięcy, kawałek po kawałku, zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy jakie miałem w ręku w ostatnich latach; świetne zarówno jako fragment obrazu minionych lat, jak i do przemyślenia, co ludzi skłania do pewnych wyborów.

    Anthony Shadid, Nadciąga noc. Irakijczycy w cieniu amerykańskiej wojny - jak tylko skończę biorę się za jego Kamienny dom; wrażliwość z jaką opisywał Bliski Wschód jest godna pozazdroszczenia.

    Zbigniew Czajkowski-Dębczyński, Dziennik powstańca - jedne z lepiej napisanych wspomnień powstańczych.

    Marian Golka, Samotność i sława - jestem lekko zawiedziony, choć z uwagi choćby na wskazówki dotyczące dalszych lektur warto się zapoznać.

    Fernando Pessoa, Księga niepokoju - pierwsze spotkanie z autorem, ale już wiem, że mam z nim cholernie dużo wspólnego.


  4. O nie wtykanie polityki proszę z jednego prostego względu - z doświadczenia wiem, że prowadzi ona w większości przypadków do kłótni, większych czy mniejszych, ale jednak. Wydawało mi się, że po latach rozwijania działu często w pojedynkę mogę sobie pozwolić na taką prośbę. Jeśli Pluton Sad ma jednak potrzebę porozmawiania o tym, jego wola. Ja jedynie wyraziłem prośbę (a skoro Pluton Sad do mnie kierował post, vide końcowy apel, to chyba wolno mi było napisać to co uznałem za słuszne?). To co dotąd w temacie się znajdowało z polityką nie ma nic wspólnego. A tylko o nią mi chodzi.

    Głównie informacje o zaszczytach (współczesnych) oraz jubileuszowy koncert życzeń. Co z historią ma współnego, że 97-latek jeżdzi rowerem?

    Ciekawostki stokroć przyjemniejsze dla mnie niż przepychanki polityczne, które wychodzą mi już uszami.

    Jeśli to drugie to po co? Ocenili Go już jego przełożeni awansując i nadając VM V klasy.

    Ścibor-Rylski nie był przez całą okupację wojskowym. Był też człowiekiem. O człowieku, jak się zachowywał, jakie decyzje podejmował, też można porozmawiać. Zakładając temat nie mam zielonego pojęcia kto do niego zajrzy, z jakimi informacjami itp. Jakby Pluton Sad przejrzał więcej podobnych tematów, to z łatwością by dostrzegł, że w podobny sposób x lat temu zaczynałem multum wątków. To były jedynie początkowe pytania, mające wciągnąć kogokolwiek do dyskusji. Może nie najszczęśliwiej sformułowane, ale cel miały dość jasny. Jakby się one, tj. tematy, dalej potoczyły - to już było poza moimi możliwościami przewidywania. Temat o Wiwatowskim też nie miał urosnąć do takich rozmiarów. A jednak.

    Ranking? Ranking jest dobry w ATP Tour albo na bramkę sezonu. Byli lepsi ale mieli mniej żołnierskiego szczęścia.

    Nie ranking. Zwyczajna rozmowa o jego powstańczym epizodzie.

    I już nie przeszkadzam w dyskutowaniu o czym tylko tam się komu zachce.


  5. Wznowienie:

    Zbigniew Blichewicz, Powstańczy tryptyk, Gdańsk 2015 (Oficyna Wydawnicza Finna): http://prus24.pl/bookstore,details,9788365201508,POWSTANCZY-TRYPTYK.html ; bezwzględnie jedne z najbardziej wartościowych wspomnień z Powstania.

    Przegląd prasy:

    Dominik Czapigo, Janek, "Newsweek Historia", nr 8/2015, s. 30-31.

    Jan Rydzek, Pamiętnik z wojny, "Newsweek Historia", nr 8/2015, s. 32-40.

    Michał Wójcik, Marcin Dziedzic, Warstwy pamięci, "Polityka", nr 31(3020)/2015, s. 100-105.

    Patrycja Bukalska, 1 sierpnia, 71 lat później, "Tygodnik Powszechny", nr 31(3447)/2015, s. 50.

    Sebastian Łupak, 44 sceny z życia, "Newsweek", nr 31/2015, s. 76-81.


  6. Jest jednak pewna różnica między tematem, który z góry zakłada dyskusję o udziale polityków w pewnych wydarzeniach dnia dzisiejszego, a takim, którego bohaterem jest uczestnik wydarzeń sprzed 71 lat. Od polityki kręcącej się wokół obchodów Powstania uciec się nie da. Jednak wolałbym, żeby nie wchodziła ona w wątki czysto historyczne, jak ten.


  7. Wznowienie:

    Aleksander Kunicki, Cichy front, Warszawa 2015 (Oficyna Wydawnicza Mireki): http://prus24.pl/bookstore,details,9788364452574,CICHY-FRONT.html

    Zapowiedź:

    Philip Cooke Cooke, Ben H. Shepherd, Ruch Oporu w Europie 1939-1945 (Bellona): http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=fut&bid=8115&page=0 ; nie mam co prawda zielonego pojęcia ile będzie o naszym podziemiu, ale nawet jeśli niewiele, to zawsze mamy szansę porównać je sobie z tym, co działo się w innych krajach.


  8. Najprościej powiedzieć : Szkoda.

    Każdy ma swój rozum, niech wybiera to, co mu pasuje.

    Naprawdę było aż tak źle z przygotowaniem żołnierzy AK do walki? Bo ja jednak myślałem, że uczono ich, że pistoletem czołgu się nie pokona. Dlatego budowali barykady i rzucali butelki z benzyną. Czyż nie? Czy nie jest ogłupianiem uparte twierdzenie, że powstańcy do czołgów strzelali z pistoletów?

    Visy na tygrysy jest niczym więcej jak tylko dobitnym pokazaniem fatalnego stanu uzbrojenia Powstańców. Taki symbol. Przeciętnego Kowalskiego nie będzie interesowało to, ile rkm-ów, butelek z benzyną czy w końcu PIAT-ów, miała do dyspozycji strona polska. Przeciętny Kowalski nawet jeśli taką informację otrzyma, to ją co najwyżej przeczyta, po czym raz dwa zapomni. Jak każdy normalny człowiek, który nie widzi sensu w zaśmiecaniu sobie głowy nic nie znaczącymi szczegółami. Przeciętnemu Kowalskiemu wystarczy więc powiedzieć, że uzbrojenie było fatalne. Robi się to właśnie stosując pewne skróty. Takie jak ten z visem i tygrysem. Jeśli przeciętny Kowalski uzna za słuszne (i będzie odczuwał potrzebę tego) poznać szczegóły, to sobie po nie sięgnie. Takie informacje są od ręki dostępne w sieci. Wystarczy chwilę poszukać. A już tak na marginesie - wskażesz mi łaskawie, kto w powstańczej Warszawie dysponował bronią pozwalającą zwalczyć czołgi? O samolotach nie wspomnę. Bo skoro tak o tym ogłupianiu piszesz, to jak rozumiem masz jakąś podkładkę na to?

    Jeśli ramach rocznicowych obchodów ukażemy te spory, będące przecież elementem i dzisiejszej, i ówczesnej rzeczywistości, jeśli ukażemy te problemy szerokiej publiczności, to odniesiemy sukces.

    To teraz wskaż mi łaskawie sposób na to, jak zainteresować tymi poważnymi sporami ludzi (możesz też podać przykład dowolnego historycznego tematu, który udało się u nas przemycić szerszej publiczności z jakimś konkretnym efektem). Przypominam, że mówimy o kraju, gdzie czytelnictwo stoi na przerażająco niskim poziomie, a jakby nie patrzeć słowo pisane to ciągle podstawowy sposób prezentacji wyników badań.

    Jeśli rocznicowe obchody tylko wzmogą pamięć o PW przez pryzmat bohaterstwa powstańców, to nie tylko są niepotrzebne, są wręcz szkodliwe. Bo bohaterstwo postańców jest ważne, lecz problemat decyzji o powstaniu jest znacznie ważniejszy.

    Pisałem - mylisz pamięć z historią (naukową). Jedno od drugiego różni się znacząco, jedno i drugie kształtuje się w zupełnie odmienny sposób, jedno i drugie ma całkowicie odmienne sposoby "docierania" do ludzi. Ty natomiast jancecie uparcie mieszasz jedno z drugim. Obchody rocznicowe są poświęcone przede wszystkim pamięci. Taka już ich rola. Miejsce na poważne dyskusje jest przez cały rok. Myk polega na tym, żeby jakoś ludzi do tych poważniejszych dyskusji przekonać. Jak na razie lepszego sposobu poza uatrakcyjnieniem historii nie wymyślono. Mamy więc do wyboru oburzać się na to, że obchody organizuje się w takiej a nie innej formie i zamknąć się w wieży z kości słoniowej, albo zaakceptować to i spróbować wycisnąć z tego ile się da. Nieśmiało jedynie zauważę, że w moim odczuciu wersja pierwsza, której zdajesz się być bliższym, niczego na lepsze nie zmieni. Druga daje przynajmniej na to nadzieję.

    A tak swoją drogą - właśnie przez ciągłe powtarzanie tego nudnego już z lekka pytania o decyzję o rozpoczęciu Powstania, ludzi nie interesują te poważne dyskusje. Bo i ile można słuchać o jednym i o tym samym? Ja sam wszelkie rozważania o politycznej stronie tych 63 dni omijam szerokim łukiem. Nic nowego się już z nich nie wyciśnie. Tymczasem właśnie w mówieniu o bohaterstwie samych Powstańców tkwi masa tematów, na które warto spojrzeć uważniej. Rzecz w tym, że tutaj trzeba wykazać odrobinę inwencji, odejść od tej banalnej historii wydarzeniowej, politycznej, historii wojen i bitew, a spróbować zrozumieć procesy, jakie zachodziły w głowach uczestników wydarzeń. Bo dlaczego tyle osób poszło do Powstania? Dlaczego tyle innych nie chciało wyjść z piwnicy? Nie wystarczy zadać bardzo poważnego pytania i zrobić super mądrej miny - trzeba jeszcze zastanowić się, czy to, co chcę przekazać przeciętnemu Kowalskiemu, ma dla niego jakiekolwiek znaczenie. A mam wrażenie, że dla przeciętnego Kowalskiego o wiele ważniejsze jest szukanie odpowiedzi na to, jak w obliczu zagrożenia zachowuje się człowiek mający rodzinę (choć systemy odniesienia diametralnie różne), niż to, czemu Armia Czerwona się zatrzymała. To pierwsze jest bowiem dla niego czymś realnym, w jakiś sposób dotyka cząstek jego życia, zaś to drugie - cóż, fikcja, nic nie znaczący dla niego zbiór nudnych faktów.


  9. A spotkań dyskusyjnych, paneli, konferencji, wydawnictw naukowych?

    Jeśli ktoś się i tym interesuje, to i to znajdzie. Rzecz jasna w mniejszej liczbie, ale jednak. Z tym, że takich rzeczy nigdy nie podaje się w tych samych rubrykach co koncertów i biegów. Ot już tak to jest dziwacznie ułożone.

    Jeśli obchody rocznic wydarzeń historycznych, takich jak PW, maja służyć - jak to opisał Bavarsky - podtrzymaniu społecznej pamięci o nich, to istotna jest ta część przekazu, ktora trafia do w miarę szerokiego kręgu społeczeństwa. Nie chodzi o miliony, jeśli przysłuchiwać się dyskusji trzech naukowców przyjdzie 100 osób, to będzie to wielki sukces, pod warunkiem, że to nie to samo 100 osób, które były na takim panelu rok, dwa i trzy lata temu.

    Jeśli ta część przekazu zdegeneruje się do "na tygrysy mają WiS-y", to zacznie służyć fałszowaniu pamięci.

    Pomijając już to, że na te tygrysy faktycznie mieli visy, to o jakiej pamięci mowa? Historycznej, zbiorowej, afektywnej? I jak jancet chce pogodzić pamięć z historią, tą naukową, reprezentowaną przez dyskusję trzech naukowców, skoro to są kompletnie różne sprawy? I czemu degeneracja "tej części przekazu" (jak rozumiem chodzi o dyskusje naukowe) ma teraz skutkować fałszowaniem pamięci, skoro według klasyków takich jak Le Goff czy Nora, rzecz jasna w dużym uproszczeniu, nastąpiło to już dawno temu? Owszem, postulowali oni aby historia odzyskała władzę nad pamięcią, ale bądźmy szczerzy, czy przy obecnym rozpowszechnieniu "społecznych" środków przekazu (strony internetowe, blogi, czy nawet facebook) jest na to jeszcze szansa? Szczerze wątpię.

    Myślę, że Twój brak akceptacji jest o wiele silniejszy, niż mój. No bo po cholerę żeś umieszczał na forum informację o programie obchodów, jeśli nie po to, by kogoś nakłonić do przyjścia na "poważniejszą" imprezę?

    No i pudło. Od lat zakładam przed rocznicą temat informujący o wszystkich możliwych wydarzeniach odbywających się w tym czasie. Kiedyś robiłem to z czystej pasji, teraz z przyzwyczajenia i jakiegoś tam przywiązania do forum. Nie mam najmniejszego zamiaru nakłaniać kogokolwiek do przychodzenia na jakąkolwiek imprezę. Czy to poważną, czy niepoważną.


  10. Widzisz, Albinosie, Ty "siedzisz w temacie"

    Moje siedzenie w temacie nie ma tu nic do rzeczy. Wystarczy zwyczajnie zainteresować się tym, co dzieje się w Warszawie od połowy lipca do pierwszych dni sierpnia, żeby zobaczyć, jak wiele wydarzeń w postaci koncertów, biegów, przedstawień teatralnych itp. jest organizowanych właśnie w związku z rocznicą Powstania.

    to wiesz, co się odbywa oprócz wystąpień polityków, biegów i koncertów, no i "rekonstrukcji", że oprócz tego istnieją elementy "poważniejszej dyskusji", choć sam twierdzisz, że jest ich za mało, że brak tu równowagi.

    Zaraz zaraz, przed chwilą narzekałeś na nadmiar polityków w obchodach. I ja się do tego odnosiłem. Koncerty i poważniejsze dyskusje traktuję w tym momencie jednakowo jako coś, czego w porównaniu z obecnością polityków jest zdecydowanie więcej w tych dniach.

    Ja - a pewnie Tyberiusz podobnie - interesuję się tym na tyle, że zwrócę uwagę na relację o obchodach w telewizyjnych wiadomościach i newsach na Onecie. W tych informacjach będzie tylko o wystąpieniach, biegach, koncertach i rekonstrukcjach, o poważniejszej dyskusji nikt się nawet nie zająknie.

    Jeśli szukasz śladów poważniejszych dyskusji na onecie, to i nie dziw się, że nikt się tam o niej nawet nie zająknie. Pomijając już jednak nawet to, że onet to jedno z ostatnich miejsc, gdzie należałoby tego szukać, to poważniejsze dyskusje nigdy nie zyskają identycznego rozgłosu co politycy i koncerty. To jest rzecz, z którą nijak nie idzie dyskutować. Poważne dyskusje zawsze będą się toczyć gdzieś obok głównego nurtu obchodów. Im szybciej sobie człowiek to uświadomi i im szybciej się z tym pogodzi, tym lepiej dla niego. Bo i na cholerę denerwować się czymś, na co się nie ma wpływu? Szkoda czasu i zdrowia.

    Osobna rzecz to fakt, że nie ma u nas obecnie zbyt wielu naukowców zainteresowanych nowymi badaniami nad konspiracją i Powstaniem.

    Więc tacy jak ja często reagują na hasło "obchody kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego" reagują negatywnie, czy wręcz alergicznie, traktując te obchody nie jako element kultywowania pamięci o tragicznych i złożonych wydarzeniach z naszej historii, ale wręcz przeciwnie - jako narzędzie ogłupiania spoleczeństwa, wmawiania mu, że wybór jest zawsze prosty - albo jesteś Polakiem, albo zdrajcą, z gromadką polityków, uwijających się, aby przekonać odbiorców, że to oni i tylko oni godni są zwać się spadkobiercami tych, którzy wówczas dokonali jedynego słusznego wyboru.

    Jancecie, ale reagujesz tak z powodu czego - faktycznego stanu rzeczy, czy Twojego odbioru czegoś, czym chyba jednak niespecjalnie zawracasz sobie głowę? Bo z tego co piszesz wynika, że raczej to drugie.

    Choć czasem niepokoi mnie w Twych wypowiedziach znak równości pomiędzy "tak jest" i "tak ma być", przyzwoleniem a akceptacją.

    A tu serio nie rozumiem o co chodzi.


  11. Jesteś pewny, że nie w tym naszej współczesnej specyfiki?

    A to mówimy o specyfice naszych czasów, czy o zjawisku jako takim? Bo to dwa odrębne tematy.

    Oczywiście, tak się z reguły dzieje w odniesieniu do wydarzeń "ostatnich". Wcale się nie dziwuję partyjnym interpretacjom tego, co się działo w latach 1980-1989. Ale rok 1944? To było 71 lat temu.

    Ale to nie chodzi o rok, tylko o zainteresowanie wśród ludzi. Tymczasem legenda tych 63 dni jest na tyle żywa, że to aż prosi się wepchnąć swoje oblicze przed kamery z nadzieją, że coś się ugra. Z drugiej strony według badań robionych niespełna rok temu, zainteresowanie czasami drugiej wojny światowej słabnie. Powstanie wydaje się tutaj być swoistym ewenementem. Ale to rzecz na inną dyskusję.

    Łudzisz się. Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że się łudzisz.

    Od kilkunastu lat kolejne rocznice śledzę z niezmienną uwagą - politycy pojawiają się w zasadzie jedynie przy okazji głównych uroczystości 31 lipca i 1 sierpnia. Przy masie wydarzeń, jakie towarzyszą kolejnym rocznicom, jest to zaledwie niewielki procent całości obchodów.

    No właśnie. MPW. Muzeum Powstania Warszawskiego. To to, które powstało dzięki Lechowi Kaczyńskiemu, Naszemu Najlepszemu Prezydentowi.

    I jak te koncerty i masa podobnych im wydarzeń mają się do uprawiania polityki historycznej? I już może dajmy spokój z tym Kaczyńskim. To się zrobiło nudne kawał czasu temu.

    Klasyczny przykład upartyjnienia instytucji historycznej. Chciałem w ogóle pominąć konkrety, Tusk też chciał mieć "swoje" muzeum, lewicy jest trudniej, ale wcale się nie poddaje, wystarczy zajrzeć do "Przeglądu".

    Wojna na muzea trwa i trwać będzie. Pozostaje przyjąć to do wiadomości i robić swoje.

    Czy to jest normalne, że władza, która oddaje do użytku jakieś muzeum, ustanawia jego dyrektorem swego politycznego kolegę? Ja się do tego przyzwyczaić nie potrafię.

    Jedna władza usadza swojego kolegę, inna koledze tamtych blokuje możliwości rozwoju placówki, a znowu ta pierwsza... ale to dopiero za jakiś czas. Nie będę psuł bardzo prawdopodobnej niespodzianki. Ja tam się do tego przyzwyczaiłem. Więcej, przy odrobinie szczęścia trochę na tym wszystkim zarobię.

    Efektem jest post Tyberiusa Claudiusa. Zaduma, refleksja, poważniejsza wiedza w wyniku znanych przezeń obchodów do niego nie dotarła. Dotarło do niego, że PW było fajne i gwałtownie przeciw temu protestuje. I ma rację - bo nie było fajne.

    Trochę mnie dziwi, że skoro tak ważnym jest dla Ciebie problem "mcdonaldyzacji historii", to nie dostrzegasz w Tyberiusu Claudiusu sprzymierzeńca?

    A to jancet wie co w końcu Tyberiusz miał na myśli? Bo jak na razie jego wypowiedzi w żaden sposób nie wskazywały na "mcdonaldyzację historii", a na obchody jako takie oraz piosenki z epoki. Pomijam już to, że ja nie mam nic przeciwko koncertom i biegom. Parafrazując klasyka, te koncerty i biegi liczą się, liczą. Ale nie same. Liczą się w kontekście. Tymczasem kontekst jest taki, że koncerty i biegi dominują. Problem więc polega nie na nadmiarze czegoś, ale na braku czegoś - równowagi. Jeśli wprowadzić do tego więcej poważniejszej dyskusji (takie marzenie ściętej głowy), to niech sobie grają i biegają. Sam w tym roku wybieram się na koncert do MPW, co nie przeszkadza mi ciut poważniej zajmować się tematem. Można? Można.

    A politycy w tej trywializacji historii mają swój spory udział.

    A tak konkretniej?


  12. Politycy i wszyscy ci, którzy w politykę się bawią, od zawsze próbowali wykorzystać historię do swoich celów. To nie jest zjawisko nowe, a wręcz niemalże stare jak świat. Tym niemniej w przypadku 1 sierpnia i tego co z nim związane nie widzę większego problemu. Politycy pojawiają się w zasadzie jedynie na moment. Gdybym miał wskazać wydarzenia najmocniej kojarzące mi się z tą rocznicą na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, to na pierwszych miejscach widziałbym koncerty organizowane przez MPW. Powstanie Warszawskie, jako rocznica, teraz średnio kojarzy mi się z polityką historyczną (choć oczywiście dalej jest jej elementem), natomiast jest pierwszym skojarzeniem na hasło "macdonaldyzacja historii". I to jest teraz problem. Gdzie w tym zalewie "fajności" znaleźć "istotność". Jak przez te koncerty, biegi, wspólne śpiewanie piosenek powstańczych i inscenizacje, które choćby nie wiem jak się starać, budują obraz czegoś, co w zasadzie było super, dotrzeć do ludzi z tą zadumą, refleksją, poważniejszą wiedzą. Politycy, przy obecnej niechęci do nich zdecydowanej w moim odczuciu większości społeczeństwa, próbują coś ugrać, ale nie bardzo wiedzą jak.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.