Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Albinos


  1. Stan wody w rzece - jest to wzniesienie zwierciadła wody w danym profilu ponad przyjęty umownie poziom odniesienia. Obserwacje prowadzi się na wodowskazach, dlatego poziom odniesienia jest poziomem zerowym podziałki na wodowskazie tzw. zero wodowskazu. zero - poniżej dna koryta rzeki i określa jego rzędną, czyli wys. nad poziomem morza.

    Za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rzeka [dostęp na: 20.08.2009 r.]

    Na dzień dzisiejszy (tj. 20.08) stan wody na Wiśle w Warszawie to około 120 cm.


  2. Przyjęło sie nazywać tę jednostkę batalionem, ale siłę stanowiła ona tylko wzmocnioną kompanię.

    Widiowy, a wskaż mi jednostkę powstańczą (pułk/brygadę/batalion/kompanię) która spełniała wymogi czysto teoretyczne do tego, aby stosować do niej taką a nie inną nazwę;) Przecież tam nawet plutony miały różne stany. Oddziałów Powstania nie ocenia się tak, jak ich odpowiedników w armiach, które walczyły na froncie. Porównaj sobie "Czatę" z "Parasolem". Circa about 300 ludzi różnicy, a oba były baonami. Sama "Broda" to niewiele więcej jak "Parasol", a przecież była brygadą, choć i tutaj stosuje się określenie pułku (sam whatfor o ile pamiętam, nazywa "Brodę" pułkiem). Na 1 sierpnia kompania Kolegium "A" miała około 60 ludzi na stanie, podczas gdy po początkowym okresie walk pluton "Ruskiego" w "Czacie" to około... 60 ludzi. W tym samym baonie pluton "Piotra" miał 15 ludzi. Tutaj nie ma co się sugerować liczebnością, trzeba zdać się na pojęcia stosowane w dokumentach, inaczej zaczniemy się rozdrabniać nad sprawami, które nie mają większego znaczenia.

    Coś we łbie mi się kołacze, że oddziały nie dotarły, za późno zaczęto formowanie? Czy też cześć oddziału przed Powstaniem miała przejść do podziemia ale już antysowieckiego?

    Z tym powtórnym zejściem do konspiracji, to fakt, rzeczywiście część odwołano z tego powodu. Tak samo najpewniej nie wszyscy dotarli na zbiórkę. To raczej była norma wówczas.


  3. Lu, ale czemu ciągle o tym kinie wojennym;)? Zajawka z Wojewódzkiego miała być li tylko przyczynkiem do rozmowy o kinie ogólnie, a nie o konkretnych produkcjach wojennych.

    Znane mi dobre kino wojenne topi upadki fabuly i ogolna mialkosc tresci w efektach specyjalnych.

    A znane mi dobre kino wojenne właśnie opowiada o wojnie bez masy efektów specjalnych, wielkich słów i budżetu na miarę wydatków szejków z Manchesteru (czyt. 100 mln euro w miesiąc).

    Teatr TV to TEATR przede wszystkim. Wymaga i zada od widza przyjecia teatralnej konwencji. To juz zbija do 5% konieczne naklady. Takze we wzgledzie zgrabnosci podawania fabuly.

    Czyli dobra gra aktorska i zainteresowanie widza historią to wyłączna właściwość teatrów, do których filmy fabularne czy seriale praw nie mają?


  4. Albinosie, w "tamtych czasach" malo ktory film made in Swiety Las mogl liczyc na budzet filmow z panem Seagallem. No i to widac. Tytulow za diabla nie pomne, ale amerykanskie widowiska wojenne z lat 60tych zbytnio nie przewyzszaja polskich produkcji.

    No dobrze, ale co to ma do rzeczy? Pokazuję jeno, że jak się chce, można nakręcić niezłą produkcję bez góry forsy. Ja naprawdę nie potrzebuję tysiąca kociaków na ekranie z całym niebem wypełnionym najróżniejszego typu latadełkami. Wystarczy porządnie opowiedziana historia. Jak np. Ike: Odliczanie do inwazji. Amerykański film historyczno-wojenny z ostatnich lat, który ogląda się znaczenie lepiej, niż np. Szeregowca Ryana (pomijając scenę lądowania). Dobry scenariusz, porządna gra aktorska, bez udziwnień. I to jest to. A u nas nawet tego nie potrafią.

    Teatr tv to moja milosc. Sensowne ograniczenie formy dla tresci. Uprawianie marchewki miast kakao wink.gif jak postuluje. Tylko - co ma wspolnego teatr tv z widowiskowym kinem wojennym? "Do piachu" wedle Rozewicza swietne jest, brutalne, szorstkie, do myslenia, ale jak sie ma do glupawego "Szeregowca Ryana?"
    https://forum.historia.org.pl/style_images/...e-resize-up.gif

    Ano ma się chociażby grą i prowadzeniem widza od pierwszej do ostatniej minuty po zgrabnie opowiedzianej historii. Bez tego raczej się filmu nie ruszy... Głupawy Szeregowiec Ryan nijak się ma do O jeden most za daleko, choć budżet większy a i efekty efektowniejsze (pierwszy około 70 mln, drugi 26). Kolejny przykład. Tak jak gregski napisał o kinie czeskim. Bodaj Ciemnoniebieski świat. Wielkich efektów specjalnych to ja tam nie widziałem, a oglądało się bardzo miło. A tak z kina historycznego (przypomnę jeno, że temat dotyczy kina/filmów ogólnie, a nie samych filmów wojennych ;) ). Produkcja sprzed ponad 20 lat, polsko-czechosłowacka Kukułka w ciemnym lesie. Bez wielkich gwiazd, bez efektów specjalnych. A oglądać mógłbym pasjami. Bardzo porządnie przedstawiona historia, mająca ręce i nogi. Nie ma zanudzania widza pokazem palenia papierosów (jak w TTS, gdzie połowa serialu czy tam filmu w odcinkach poświęcona została paleniu) czy półtoraminutowym oglądaniu zmarszczek przez bohaterów. A film raczej niełatwy w odbiorze. Można nakręcić? Można. I to nawet bez wielkiej kasy.

    Baginski to kiepski przyklad niewaznosci budzetu.

    Facet pracuje bez ekipy i aktorow, wiec nie musi placic ani za ludzi, ani za sprzet. To raz.

    Bez ekipy pracuje... Jesteś pewien? Bo z tego co mi wiadomo, to jednak jego dwa obecne projekty robi z ekipą, bynajmniej nie sam.

    Ten projekt pana B. bedzie, jak mi sie zdaje, mial stezenie 4000% Hollywoodu w gramie. Oby sie sprawdzil jako propaganda wiedzy. Jako kino historyczne, jako film wojenny to to sie nie sprawdzi na pewno.

    A co ma Hardkor do samego pomysłu współpracy p. Bagińskiego z chociażby z p. Bugajskim? Chodzi o samą ideę połączenia jego zdolności z normalną produkcją kinową. I zapominasz o drugim projekcie p. Bagińskiego, który będzie w 100% produkcją historyczną, wręcz dokumentalną. Ale o tym oczywiście mało się mówi...


  5. Nasze filmy sprzed dekad wryly sie mocno w nasza kulture zanim nastapil zalew wysokobudzetowej tandety. A i one miewaly budzety zapewnione przez socjalistyczna ojczyzne, o ktorych teraz tylko pomarzyc mozna.

    Pisałeś o konkurowaniu z Ameryką. Bo kasy za mało itd. Ale tamte produkcje raczej nie mogły liczyć na taki budżet, jak teraz przeciętny film z Seagalem. Tak samo Teatr TV. Budżet mniejszy niż takie Quo Vadis czy Czas honoru, a efekt bez porównania lepszy. Jak mam obejrzeć Ziarno zroszone krwią czy też 19 południk, albo nowego Bonda, to bez wahania wybiorę dwie pierwsze opcje. Kasa to śliczna wymówka dla naszych filmowców. Poza tym pokazywałem już na forum film, na którym widać, że dla stworzenia niezłych efektów specjalnych nie potrzeba kasy od Gatesa. Jest Bagiński. Facet ma talent, ma umiejętności. Dogadać się z nim, i stworzyć coś wspólnie. Jak się kręci coś z historii, posłuchać trochę speców od siedzenia w zakurzonych książkach, a nie zasłaniać się licentia poetica. Bo widz chce dostać wartkie kino akcji, realia go nie interesują. Tyle że u nas nie ma ani wartkiego kina, ani zachowania realiów. I w efekcie po seansie zniesmaczony jest i ten, co interesuje się historią, i ten co chce dobrej rozrywki.

    Wszystko to sa filmy w odcinkach, a nie seriale. No jak dla mnie blink.gif .

    A to dość ciekawe, bo gdzie by się nie zajrzało, wymienione produkcje określane są mianem seriali;)


  6. 20.08.09 czwartek

    - 16:00: złożenie kwiatów pod tablicą pamiątkową na budynku PASTy w rocznicę zdobycia gmachu [Zielna 39- Środowisko "Sokół"];

    22.08.09 sobota

    - 12:00: złożenie wieńców i zapalenie zniczy przy tablicy pamięci przy stadionie KS "Polonia" [Środowisko Batalionu "Zośka"]

    23.08.09 niedziela

    - 18:00: Msza Św. w kościele Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu [Środowisko "Krybar"].


  7. 1. Albinosie, zaiste trafne. Na robienie widowiskowego kina trzeba miec kase. Nikt poza Amerykanami w takich ilosciach jej nie dostanie, wiec tylko oni robia widowicha, niekoniecznie sensowne.

    Lu, ale przy takim założeniu, to nasze produkcje sprzed 20, 30 czy 40 lat powinny odganiać od ekranu na samo wspomnienie, a tymczasem ogląda się je z większym zainteresowaniem, niż te hiper super ekstra dzieła amerykańskie z ostatnich lat. Tak więc nie bardzo z tą kasą;) Owszem, ważna jest, ale i bez niej da się coś ładnego sklecić, czego efektem spektakle w Teatrze TV. Konkurować z Hollywood nikt nie ma zamiaru, ale to co nasi filmowcy odstawiają, to woła o pomstę do nieba, najlepiej o jakąś kometę.

    2. Seriale to ja mam w duuuuuzym powazaniu. Mialbym dla nich zastosowanie, ale niestety nie sprzedaja ich na rolkach miekkiego papieru smile.gif . Mam przy tym na mysli seriale wszeleniakie, dowolnej produkcji. Wszystkie sa g..ienne. Taka formula, za przeproszeniem.

    Oj przesadzasz;) Znajdź mi dzisiaj w Polsce produkcje równie dobre, i przyciągające niezmiennie widzów przed ekrany, co Kolumbowie (dla mnie do dzisiaj najlepsza polska produkcja nt. okresu ostatniej wojny światowej), Stawka..., Czterej pancerni..., Alternatywy 4, Polskie drogi czy też Dom, żeby tylko rodzime wspomnieć.


  8. 19 sierpnia, sobota, 19 dzień Powstania

    Dzień 19 sierpnia miał się okazać przedostatnim dniem obrony Muranowa. Tymczasem na północnej linii obrony Grupy "Północ" najważniejszymi punktami obrony była zajezdnia tramwajowa, broniona przez blisko 120 ludzi z kompanii "Jaronia" i żołnierzy "Czaty 49", kompleks kościelno-szpitalny św. Jana Bożego obsadzony przez "Zośkowców" oraz Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych mająca za załogę GB PWB/17/S i kompanię "Osa" z baonu "Kiliński".

    W najgorszej sytuacji była obrona zajezdni tramwajowej. Brak możliwości znalezienia osłony wśród gruzów i ruin zajezdni. Ataki piechoty niemieckiej i czołgów były szczególnie niebezpieczne. Coraz większym problemem stawał się brak amunicji, co w meldunku z 17:40 wyraził mjr "Witold".

    Przez całą noc Niemcy prowadzili ostrzał artyleryjski i bombardowania. Powoli szykowało się silne uderzeni wroga. Nad ranem dwa goliaty zburzyły niemal całą kamienicę przy zbiegu Żoliborskiej z Przebieg. Pod gruzami znajdują się żołnierze oddziałów "Zgody" i "Niemego". Ginie 4 ludzi, tyle samo zostaje rannych. Ciężko ranny zostaje m.in. kpr. pchor. Ludomir Foremski "Mirek". Ma pękniętą podstawę czaszki. Umiera następnego dnia. Sam "Zgoda" wychodzi szczęśliwie bez większych obrażeń. Ma jedynie ogólne potłuczenia, kilka drzazg w udach i twarz poparzoną gorącymi gruzami. Z tego powodu nie może golić się do końca Powstania. Zapuszcza brodę. Jak sam stwierdzi, długą i niechlujną.

    Około południa Niemcy uderzają od strony zbiegu Konwiktorskiej z Bonifraterską. Żołnierze "Czaty" i "Leśnika" odpierają wroga. Po odparciu uderzenia na Bonifraterską od getta, żołnierze "Zośki" w kontrataku dochodzą aż do Nalewek...


  9. 18 sierpnia, piątek, 18 dzień Powstania

    Pozycje kpt. Zagórskiego na Ciepłej stają się kolejnym celem niemieckim. Natarcie wstrzymuje kompania "Jeremiego". Sam "Lech" zaczyna zbierać ludzi do obejścia Niemców i zaskoczenia ich z boku. Oprócz "kozaków" i żandarmerii Niemcy mają także czołg. Za pomocą erkaemów udaje się zmusić piechotę do wycofania. Czołg nieuszkodzony też się w końcu chowa za Krochmalną...

    Z jedzeniem nie ma problemów, a już na pewno nie takich, jak choćby w kotle staromiejskim... Na obiad jest krupnik na kościach, konina i chleb. Peżetki przekonują żołnierzy, że bezpieczniej na linii, niż na tyłach. Niemcy z "szaf" ostrzeliwują Sienną, Pańską, Śliską, Komitetową i Sosnową. Ludzie nie wiedzą co to za broń, ani jak wygląda. Ale zdążyli już zauważyć, jak straszne są efekty jej użycia. Nawet naloty Stukasów nie męczą tak. Nazwali tą broń "ryczącymi krowami".

    Z dowództwa dla II batalionu przychodzą dwa PIATy. Na szczęście od razu dodano do nich przeszkolone załogi z por. "Wirem" i ppor. "Mazurem". Nową kompanię otrzymuje Wacław Stykowski "Hal", do niedawna jeszcze d-ca Rejonu 2 Obwodu III AK Wola, na odpoczynek odchodzą ludzie Aleksandra Sałacińskiego "Aleksandra" a na linii pozostaje kompania Leonarda Kancelarczyk "Jeremiego".

    Sam "Lech" udaje się do szpitala na Mariańskiej. Personel jest mu wdzięczny za wszystko co robi dla placówki. Łóżka, pościel, ręczniki, prowiant... wszystko to od niego z magazynów na Grzybowskiej. Jeden z lekarzy żartuje, że także i pacjentów najwięcej od niego. Wyróżnia się Ormianin Ali, przysłany do pomocy. W tym szpitalu leżą lżej ranni, ci w gorszym stanie trafiają na Śliską.

    Tymczasem na Siennej żołnierze odpoczywają. Na rozkaz "Lecha" każdy dostaje miarkę wódki, bądź wina, te dla pań. Pojawia się harmonijka, mandolina... Muzyka gra, niektórzy tańczą, śpiewają.

    W dowództwie odprawa. Oficerowie sztabu i dowódcy oddziałów. Przemawiają głównie kpt. Ludwik Soborowski "Twardy", oficer personalny, mjr Alfred Klausal "Mecenas", oficer informacyjny oraz mjr Jerzy Lewicki z kwatermistrzostwa. Na pytanie kpt. Tadeusza Przystojeckiego "Lecha" o amunicję, dowódca odpowiada, że jak będzie, wrócą do tematu. Pojawia się także problem zachowania żołnierzy. Major "Zygmunt" jest zdania, że w obecnej sytuacji zabawy, śpiewy i tańce nie są dobrze widziane. Sprzeciwia się temu kpt. Zagórski uważając, że po pięciu latach okupacji, ciągłym ryzykowaniu życia, tym żołnierzom należy się chwila radości. W końcu d-ca zgrupowania przyznaje mu rację.

    Idąc po odprawie na kwaterze, i patrząc na swoich ludzi, kpt. Zagórski jest pewien, że za nic w świecie nie wymieniłby swoich ludzi nawet za najlepiej wyćwiczone pułki...


  10. Dzięki za wyjaśnienie;) To w sumie ciekawy obraz, już tak poza samym desantem kanałowym. Swego czasu spotkałem się z opinią, że byli "Miotlarze" bardziej identyfikują się właśnie z "Miotłą" niż z "Czatą", mimo że spędzili w niej ponad miesiąc. Być może "Czesia" i "Zośka" podobnie czuły się związane ze swoim pierwszym oddziałem... Niemniej ta uwaga generała ciągle mnie trochę dziwi.

    Tymczasem ostatnio przeglądałem publikację Tymoteusza Duchowskiego i Juliusza Powałkiewicza nt. kanałów w Powstaniu. Wątek desantu to ledwie strona-półtorej. Według autorów oddział wszedł do kanału o 22, a dowodził "Motyl" w asyście "Piotra". I ta wersja byłaby chyba najbliższa prawdy. W każdym razie źródła dają solidne podstawy do tego, aby tak sądzić. I teraz jeszcze raz sprawa trasy. We wspomnieniach "Bora" pojawia się odcinek plac Krasińskich-Warecka o długości 1500 m. Pomyłka w zasadzie niewielka, bo wg Duchowskiego i Powałkiewicza było to 1740 m (sam wyliczyłem, na podstawie planu m. st. Warszawy wykonanego w 1935 r. przez Dział Regulacji i Pomiarów dla Zarządu Miejskiego w m. st. Warszawie, blisko 1800). Z tym że to cały czas był tzw. kolektor C, czyli jedna z głównych tras kanałowych Warszawy. Wysokość tego kanału wahała się od 2,25 do 2,4 m, szerokość natomiast około 1,6 do 1,8 m. Desant przeszedł tym kolektorem zaledwie 1200 m. Jeśli szli trasą krótszą, czyli pod Wierzbową i Senatorską, wówczas mieli do pokonania bocznymi kanałami około 900-1000 m. Natomiast w przypadku trasy pod Graniczną i Żabią, blisko 1600 m. A trzeba pamiętać, że były to trasy trudniejsze. Na wysokość miały około 0,8 do 1,5 m, na szerokość zaś około 0,6 m.


  11. Por. Maringe Andrzej "Andrzej", urodzony 1 lipca 1919 r. w Lenartowie, syn Leonarda Witolda Maringe, dyrektora Departamentu Rolnictwa Delegatury Rządu RP i Zofii Wyganowskiej herbu Łodzia ze Zbylczyc. Brat Leszka Maringe "Leszka" (ur. 1923), również żołnierza "C49". Pozostałe rodzeństwo: Maria Danuta (1918-2005), Krystyna Wanda (1920), Janina (1922), Zbigniew (1923-1925) i Mariola Maria Teresa (1929-2005).

    W 1939 roku kończy gimnazjum, po wybuchu wojny zostaje wysiedlony wraz z rodziną do Generalnej Guberni do Warszawy, gdzie wstępuje do ZWZ/AK.

    W Powstaniu żołnierz "Czaty". W dniu 1 sierpnia jego pluton wraz z plutonem ppor. "Edwarda" (NN) i oddział por. Tadeusza Mrówczyńskiego "Marsa" z baonu "Miotła", obsadzają zabudowania gmachu Monopolu Tytoniowego. Ginie 18 września na Czerniakowie pod gruzami domu przy Okrąg 5.

    Pochowany na Cmentarzu Powązkowskim (kwatera 4, rząd 1) przy Alei Katakumbowej w grobowcu rodziny Boretti-Maringe.

    Żonaty z Wandą Jędrzejewską (siostrą Zygmunta Jędrzejewskiego "Jędrasa", również żołnierza "Czaty"), miał jedno dziecko, córkę Ewę (ur. 1944).

    Maringe Leszek "Leszek", ur. w 1923 w Lenartowie, brat bliźniak Zbigniewa.

    Po wrześniu '39 wraz z całą rodziną wysiedlony do Warszawy, gdzie wstępuje do ZWZ/AK. W Powstaniu w batalionie "Czata 49", pluton "Ruskiego". Ginie na Woli (?). Ciała nie odnaleziono. Jego imię i nazwisko są symbolicznie wyryte na grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim.


  12. to czy jeżeli młody harcerz w wieku lat 15, z hełmem zakrywającym mu całą głowę, a i 16 tu, jest takim samym dzieckiem czy nie? Dla mnie jest. W tym momencie mniej ważne są powody jakimi się posługiwali wstępując na "wojenną ścieżkę" to czy inaczej mamy traktować Jana ; Heinza czy Johna?

    W dniu 18 kwietnia '47 zeznania w sprawie mordu na Woli, złożyła Janina Rozińska, matka dwójki dzieci: synek lat 11 i córka lat 13. Z terenu fabryki Franaszka (5.08) zostali zapędzeni do zajezdni tramwajowej na Młynarskiej. Około 200 osób. Niemcy oddają strzały do tłumu. Chłopiec otrzymuje postrzał w głowę. Niedługo później umiera. Dziewczynka przeżyła, zaczęła chodzić dopiero w styczniu '45. Ranna została także 16-letnia Jadwiga Perkowska. Zmarła we wrześniu w szpitalu św. Stanisława. Ta sama Janina Rozińska dzień później (6.08) była świadkiem, jak na Młynarskiej Niemcy gwałcili młode kobiety i dziewczynki w wieku około 12 lat. Następnie dobijali je. Z kolei 10 grudnia '45 zeznania składała Wanda Lurie. W dniu 5 sierpnia została wraz z dziećmi zawleczona na teren fabryki "Ursus". Wśród spędzonych sporo dzieci w wieku około 12 lat. Tego dnia zamordowano tam około 5 tys. ludzi. Czym różniła się ich śmierć, od tej poniesionej na barykadach?


  13. Ma istotne znaczenie, z tym że pytam - jaki jest sens wysyłania dzieci na śmierć? Co to zmieniło w przebiegu powstania?

    Czyli uważasz, że Powstanie miało szanse na sukces? Bo inaczej nie widzę różnicy. Cywile byli nie mniej narażeni. Jeśli np. na Woli ci nieletni Powstańcy zostaliby wraz z rodzinami, najprawdopodobniej zginęli by. Wybacz, ale pisanie że dawanie nieletnim broni do ręki w trakcie Powstania było zbrodnią, jest dla mnie ciut dziwne. Bo teraz wychodzi na to, że to nie Niemcy popełnili zbrodnię, ale dowódcy, bo przyjęli tych młodych. Tyle że Niemcy strzelali do wszystkich. Bez względu na to, czy cywil, czy wojskowy. Rozumiem, że u Rosjan i Anglosasów było podobnie?

    Wierz mi, chłopców z HJ też nie musiano pchać do walki bagnetami.

    To teraz tak. Kto zaczął wojnę? Czy była szansa uratowania tych młodych Niemców, wysyłając ich w bezpieczniejsze miejsca, czy nawet pozostawiając ich w miastach? Jakie szanse na uratowanie (czyt. wywiezienie poza Warszawę) młodych Polaków miały władze AK? Bez wysyłania ich do walki w Warszawie, rozumiem, że przeżyliby?

    I nieraz zdarzało się, że dowódcy przyjmowali ich do oddziału, pomimo że doskonale zdawali sobie sprawę, że to małolaty - dodajmy dla równowagi.

    Jako łączników i do roznoszenia poczty. Chyba że udowodnisz, że było inaczej (tzn. że przyjmowano ich, aby walczyli w pierwszej linii).

    HJ walczyli w obronie własnych miast. Czyżby ich motywacja nie dorównywała młodzieży z Warszawy, która walczyła o stolicę swego kraju?

    Nie wiem czy dorównywała, ale dla mnie jest jednak różnica, co już tłumaczyłem.

    Klasyczny polskocentryczny punkt widzenia.

    A jak mam to odnieść do pisania o Dreźnie jako odpowiedzi na żądania Niemców? Chcieli wojny totalnej, to ją dostali. Polacy nie chcieli. W tym samym temacie o Dreźnie pisałeś, że nie wolno zrównywać pilotów USAAF/RAF z Luftwaffe, bo to nie ci pierwsi ruszali na wojnę, aby podbić świat. A teraz nagle zrównujesz Niemców z Powstańcami? Wybacz, ale czegoś tu nie rozumiem.

    Niemal identyczny.

    Dla Ciebie.

    I pewnie pisał, by dawać im broń do ręki? Chybiony argument. Nie mam zastrzeżeń do działaności młodocianych np. w Harcerskiej Poczcie Polowej, choć ta służba też nie była całkiem bezpieczna [a gdzie w powstańczej Warszawie było całkiem bezpiecznie?].

    Dlaczego chybiony? Gdzieś napisałem, że sugerował dawanie im broni do ręki? Nie. Więc nie przypisuj mi czegoś, czego nie napisałem. A tak poza tym, jesteś w stanie podać dokładne dane, ilu nieletnich walczyło z bronią w ręku w Warszawie? I to tak, że przyjmowano ich ewidentnie z myślą o daniu im broni, a nie do prac pomocniczych. I drugie, udowodnij, że gdyby nie poszli do walki, przeżyliby. Bo inaczej pisanie, że posyłanie ich do walki było zbrodnią, przy jednoczesnej świadomości, że jako cywile ponosili nie mniejsze ryzyko, jest lekko dziwne (zwłaszcza biorąc pod uwagę to co dodałeś w nawiasie). A czym różni się śmierć z bronią w ręku od śmierci pod gruzami kamienicy?


  14. A mogę się dowiedzieć, jaka to różnica? Dla mnie dawanie dzieciom broni do ręki i wysyłania ich na śmierć jest zbrodnią, niezależnie od tego czy dający tą broń ma na rękawie opaskę ze swastyką czy w kolorach biało-czerwonych...

    Czyli to w jaki sposób doszło do tego, że musieli walczyć, nie ma znaczenia? Młodzi Niemcy poszli na wojnę na życzenie tych, którzy zadecydowali za nich kilka lat wcześniej. Sam to zresztą napisałeś. Za młodych Polaków, zdecydowali Niemcy. Jest też chyba różnica w sposobie, w jaki dostali broń. O ile kojarzę, nikt nie zmuszał młodych Polaków do tego, aby walczyli. Zrobili to z własnej woli. Nie raz zdarzało się, że dowódcy odsyłali nieletnich, ale ci wracali, uparcie chcąc walczyć. Przypominam historię plutonu "Mieczyków". Dzisiaj niejeden z tych młodych Powstańców opowiada, że innego wyjścia nie widzieli. Nie jestem w stanie zrozumieć zrównywania tutaj Niemców i Polaków. Zupełnie inny wymiar. Poza tym już nawet Stefan Rowecki w '28 w swojej pracy Walki uliczne postulował, by do zadań wywiadowczych i przesyłania informacji w mieście, wykorzystać właśnie dzieci i kobiety.


  15. 17 sierpnia, czwartek, 17 dzień Powstania

    Krótko po północy oddziały Zgrupowania "Paweł" rozpoczęły akcję mającą na celu zajęcie magazynów na Stawkach. Był to jedynie etap wstępny do podjęcia starań o połączenie Starówki z Żoliborzem. Z podstaw na Żoliborskiej w kierunku Inflanckiej i Pokornej wyszło pierwsze uderzenie grupy mjra "Witolda" w sile blisko 80 ludzi. Do dyspozycji mieli jeden moździerz i cztery kaemy... Z kolei z ruin getta po linii Nalewek w stronę Muranowskiej i Niskiej poszły oddziały "Brody" z trzema kaemami. W przeciągu pół godziny żołnierze "Witolda" mimo ostrzału ze strony Dworca Gdańskiego dochodzą do magazynów zajmując je. Zdobyli dwa samochody, kaem, granaty i amunicję... Z kolei natarcie "Brody" załamało się niedługo po opuszczeniu stanowisk wyjściowych, w ogniu krzyżowym Niemców, którzy zajmowali stanowiska w getcie na zachód od Nalewek i wzdłuż nich. Około 3:00 oddziały "Witolda" wobec braku wsparcia, wycofały się na stare pozycje. Ogółem natarcie kosztowało Powstańców 11 zabitych (w tym 10 z grupy "Brody"), 1 zaginionego i 19 rannych.

    Od samego rana Niemcy rozpoczęli, lekki ale jednak, ostrzał artyleryjski. Niemcy podjęli próba spalenia baraków między fortem Traugutta a kościołem św. Jana Bożego. Pojawiły się także czołgi i samochody pancerne... Jeden z samochodów został zniszczony. Niemcy zajęli jednak barykadę przy Pokornej i Żoliborskiej. Około 14:00 ostrzał PWPW i Jana Bożego wzmógł się... Kolejny szturm wroga na barykady przy Przebieg-Żoliborska i Przebieg-Bonifraterska został odparty. Kolejna próba szykowana była około godziny 16:00. Nie doszła jednak do skutku, gdyż Powstańcy rozproszyli Niemców celnym ogniem moździerzy i rkmów... Wysadzony za pomocą goliata został narożny dom na rogu Bonifraterskiej i Przebieg. Zginęło 5 Powstańców... Wieczorem Niemcy zaczęli wstrzeliwać się z nowych pozycji w stanowiska powstańcze.

    Tymczasem na pozycjach Zgrupowania "Kuba" ciągły ogień artyleryjski i bombardowania. Tym razem rejon Miodowa-Hipoteczna-Kapucyńska-Długa. Miotacze min ostrzeliwały okolice pałacu Krasińskich, zabudowania między Długą a Świętojerską oraz pozycje "Parasola". Niemcy umacniali swoje pozycje. Mimo to około 15 wyprowadzili w stronę ogrodu Krasińskich uderzenie. Odparte.

    Także odcinek Zgrupowania "Róg" znajdował się pod silnym ostrzałem już od wczesnych godzin rannych. W rejon płonących domów przy Świętojańskiej Niemcy zrzucili zasobniki... z benzyną. Niemcy zaczęli szykować uderzenie, przechodząc z mostu Kierbedzia w stronę ogrodów. Uszkodzona została barykada przy Piwnej. Z kolei na Brzozowej Niemcom udało się zająć narożnik gmachu PKO. O 15 zaczął się trzygodzinny nalot na rynek Starego Miasta. Około 21 łączona grupa AL i AK próbowała zająć "Czerwony Dom". Niemcy atak odparli.

    W dniu 17 sierpnia d-dztwo Grupy "Północ" wprowadziło kilka istotnych rozkazów. Pierwszy dotyczył dodatkowego odznaczenia oddziałów PKB, SP i Milicji PPS. Ponieważ niektórzy żołnierze podszywali się pod te oddziały, powodując swoim zachowaniem nieufność ludności wobec nich, zadecydowano iż odtąd będą oni nosić specjalne zielone opaski (do biało-czerwonych) z pieczątką Grupy "Północ". Planowano także zabronić żołnierzom wychodzenie poza barykady z bronią. Chodziło o niewynoszenie jej ze stanowisk, gdzie była potrzebna najbardziej. Rozkaz ten jednak był omijany w miarę możliwości... Zaczęto także centralnie rozdzielać materiały wybuchowe. Wobec tego wszystkie środki tego typu miały trafić do szefostwa saperów Grupy "Północ". Z kolei ppłk "Tarło" zaprezentował płk. "Wachnowskiemu" ewidencję i organizację służby zdrowia na Starówce...


  16. Ale Majewskiemu i Chudzik też należą się gratulacje - nie zapominajmy - dzisiaj złoto: dla kogo? Pyrek czy Rogowska? |okej, i tak wiem, że Isinbajewa wygra tongue.gif|

    I Caryca Tyczki poległa... świat się kończy... Rogowska mistrzynią świata, Pyrek tuż za nią... do tego srebro Ziółkowskiego... trudno wymarzyć sobie lepszy dzień dla polskiego sportu;)

    Jestem pewna, że na następnej wielkiej imprezie jeszcze odejmie od wyniku parę setnych, bo wyraźnie na ostatnich metrach zwolnił wink.gif

    Sam do 9,40 planuje zejść.


  17. 16 sierpnia, środa, 16 dzień Powstania

    W nocy z 15 na 16 sierpnia Niemcy podjęli kolejną próbę zajęcia kamienicy przy Królewskiej 16. W ciemnościach po cichu podeszli od strony Ogrodu Saskiego pod ruiny gmachu Giełdy, nie obsadzone przez nikogo... Zostali jednak wcześniej zauważeni przez czujki Powstańców. Kiedy podeszli wystarczająco blisko, obrońcy placówki otworzyli ogień. Był on na tyle silny i skuteczny, że Niemcy zostali zmuszeni do wycofania się. Zdążyli co prawda podpalić zabudowania Giełdy, ale pchor. "Dziawach" celnym rzutem granatu... zdołał powstrzymać rozprzestrzenianie się ognia.

    Około południa Niemcy spróbowali ponownie... Podeszli pod zabudowania oficyny. Po chwili byli już na klatce. Załoga ostrzelała Niemców, podczas gdy "Sulima" obrzucił ich dwoma granatami. Trzeci chciał zostawić dla siebie. Próbowali dostać trochę amunicji od kilku swoich żołnierzy, którzy pojawili się w bramie. Ich dowódca nie chciał jednak jej załatwić, i nie oddelegował nikogo, kto miały iść z "Sulimą" po nią. W końcu poszedł z nim "Rzecki", z którym znał się jeszcze z okresu przedpowstaniowego z pracy w banku.

    Jeszcze tego samego dnia Niemcy postanowili wybić dziurę w ślepej ścianie kamienicy. Zaciągnęli działko, i zaczęli strzelać. Po jakimś czasie udało im się. Weszli od razu z miotaczem płomieni. Placówkę jednak udało się utrzymać...

    Tymczasem dziurę zawalono żelastwem tak, aby nikt nie mógł dostać się przez nią do środka.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.