Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Przy czym od czasu kiedy Ty skończyłeś szkołę minęło chyba ciut więcej czasu Nie wiem jak inni, ale u mnie zawsze było tak, że wypracowania były przeplatane testami. Sprawą oczywistą jest, że w szkole nauczyciel musi od ucznia wyegzekwować pewną wiedzę. A wypracowanie niekoniecznie musi dać odpowiedź na to, czy taką wiedzę uczeń posiada. Ja tam nie widzę w tym problemu. A to już wchodzimy na etap czysto uznaniowy. Dla jednego z matematyki to co jest potrzebne w życiu to dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie, a dla innego dodatkowo obliczanie pola takiej czy innej figury geometrycznej. I kto podejmie się zadania podjęcia decyzji kto ma rację? Sami uczniowie?
-
Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego
Albinos odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Opozycja i protesty w PRL
FSO, wyjaśnij mi łaskawie, dlaczego nie chcesz potraktować ludzi jako indywidualności i przyznać, że każdy może mieć inną konstrukcję psychiczną, różnie reagować na pewne rzeczy? Bo naprawdę nie jestem w stanie pojąć tego... I czekam na odpowiedź na pytanie, czy wszyscy Żołnierze Wyklęci to dla Ciebie bandyci. Unikasz odpowiedzi na to od dłuższego czasu. -
Świadomość historyczna u młodych Polaków
Albinos odpowiedział dzionga → temat → Historia Polski ogólnie
Guzik prawda bo zdecydowanie więcej mówi się o tych koncertach, inscenizacjach i grach miejskich. Uroczystości oficjalne to tylko sam 1 sierpnia plus jakieś 2-3 dni. Nie wiem czy za krótko skoro zdążyło się już tam zagnieździć. No dobra, ale tych 20 rycerzy to było na początku, z czasem zaczęło przybywać grup. W kilku innych gdzie? W samej Warszawie czy poza nią? Z tego co pamiętam kilka miast organizuje od jakichś dwóch-trzech lat takie pokazy grup rekonstrukcyjnych na 1 sierpnia (niemal na pewno jednym jest Wrocław). -
Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego
Albinos odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Opozycja i protesty w PRL
Widzisz secesjonisto, ja najzwyczajniej w świecie w swoim młodzieńczym idealizmie mam spore pokłady wiary w człowieka... I to wychodzi na forum, kiedy zawsze staram się wierzyć w to, że w końcu uzyskam odpowiedź na zadawane pytania -
Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego
Albinos odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Opozycja i protesty w PRL
Kompletnie nie rozumiem sensu tego porównania. Profesor Wnuk powołał się na słowa człowieka, który żył w tamtych czasach, i który mówił o tym, że zabierali jego kożuch, a nie spółdzielczy. Skąd wiesz, że to byłoby dla tego człowieka jedno i to samo? A może nie pasuje to, że jednak ten człowiek usprawiedliwiał tych ludzi z pewnych zachowań i starał się ich zrozumieć? Bo inaczej niestety nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego akurat ten fragment tak Ci się spodobał. Swego czasu na zajęciach miałem okazję rozmawiać z prof. Kulą m.in. o tym, co mogło powodować ludźmi, którzy szli po wojnie dalej do lasu. Profesor za jedną z ciekawszych rzeczy uznał fakt, że wielu spośród tych ludzi w podobnych warunkach spędziło spory kawałek wojny. Innego życia nie pamiętali i mogło być im trudno dostosować się do normalnego życia. O tym też wspominał prof. Wnuk: Pytam, bo próbuję znaleźć klucz to tej niebywałej brutalności. Do łatwości zabijania ludzi - z przypadkowych powodów, na podstawie podejrzeń. - To smutna norma tamtego czasu. To piekło zaczęło się wcześniej - wraz z wojną. Człowiek, który w 1945-46 r. miał 21 lat i strzelał, nie znał innego świata. To też np. aż bije po oczach z Egzekutora Dąmbskiego. Tam to jest nawet jeszcze wyraźniejsze, bo Autor opisywał swoje zachowania, to jak się czuł wykonując wyroki jeszcze podczas okupacji niemieckiej. Siedział w tym krócej, niż ci po '45. A mimo to jego nowe życie bardzo go zmieniło. Nie rozumiem, dlaczego w takich dyskusjach kompletnie pomija się aspekt psychologiczny, to że ci ludzie mogli najzwyczajniej w świecie stracić kontakt z tym światem, gdzie zabranie komuś kożucha jest złe a zabicie kogoś to nie obowiązek wobec ojczyzny, ale zbrodnia. Już prof. Strzembosz pisząc swoją pracę o oddziałach konspiracyjnych okupowanej Warszawy postulował pochylenie się nad kwestiami zachowań konspiratorów. Marian Bernaciak "Orlik" przed wojną był - o ile dobrze pamiętam - urzędnikiem pocztowym. Sądzisz FSO, że jego marzeniem było ukrywać się po lasach, strzelać do ludzi? A może wolałby mieć szansę na powrót do życia, które zostało na zawsze zmienione w dniu 1 września 1939 roku? Może chciał założyć rodzinę? O tym się nie myśli. Człowiek w takich rozważaniach przestaje mieć uczucia. Musi za to według wielu wykazywać się absolutnie żelazną logiką, znajomością polityki i umiejętnością przewidywania wydarzeń na 10 lat do przodu. Nie jestem w stanie pojąć tego podejścia. -
Świadomość historyczna u młodych Polaków
Albinos odpowiedział dzionga → temat → Historia Polski ogólnie
Inscenizacje są co najmniej od 2004 roku (a na pewno pamiętam jakąś w okolicach 2000, choć co kto gdzie i kiedy, to już niestety pamięć nie ta...). A to co wymieniłeś FSO, to nie są jedyne punkty "programu". Naprawdę wystarczy raz się zainteresować. Zaręczam Ci, że msze ku czci i jakieś tam rozmowy to tylko część całości. I wcale niekoniecznie ta większa. Inscenizacje pod Grunwaldem zaczęły być organizowane już w roku 1998 (byłem na pierwszej). O ile się orientuję, to co roku. I taka jest wokół kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego. To już przecież nawet mówi się, że popkultura zagarnęła tematykę powstańczą. Koncerty (zarówno w Parku Wolności jak i na placu Piłsudskiego), wydawanie płyt, Krytyczna Masa Powstańcza, przedstawienia teatralne (ot rok temu chociażby "Blok z Powiśla" z teatrzykiem kukiełkowym dla dzieci), konkursy fotograficzne itp. I to naprawdę ludzi wciąga. Na plac Piłsudskiego 1 sierpnia wieczorem przychodzą od kilku lat rodziny z dziećmi. Rok temu miałem okazję porozmawiać z tymi ludźmi i co chwila ktoś mówił, że był tu rok temu i za rok też przyjdzie. Jesteś pewien? Bo tutaj jest '98: http://www.grunwald1410.pl/# Rundki transporterem może nie ma, ale inscenizacja życia na barykadach na Starym Mieście już była... -
Ostatnio to i ja za mało siedzę w tym dziale W sensie jak wytłumaczył się, że do niej doszło? Do dzisiaj chyba nie udało się ustalić, w jaki sposób doszło do tamtych aresztowań. Wydaje się, że zawiniło przede wszystkim dowództwo oddziału. Tylu ludzi w jednym miejscu w jednej chwili? To przecież wystarczyło, żeby doszło do łapanki na tym obszarze i Niemcy powyciągali ludzi z kościoła. Nie byłaby nawet potrzebna zdrada. Gdyby obwiniano Kunickiego całe dowództwo musiałoby przyznać się do tego, że popełniło poważny błąd. Nie on jeden w końcu miał wpływ na to, co się stało. Warto przeczytać: http://wyborcza.pl/1,75480,9231742,Obrona__Hela_.html?as=1&startsz=x No to ja się nie dziwię Z czystej ciekawości, jest u whatfora biogram T. Wiwatowskiego? Coś mi się kojarzy, że kiedyś go widziałem, ale nie jestem pewien, a płytki niestety nie mam... A nie ukrywam, że z chęcią zobaczyłbym, co whatfor wyłowił o nim.
-
A to ja akurat ze swojej edukacji takich tematów za dużo nie pamiętam. Zazwyczaj spokojnie mogłem wplatać w treść to, co wychodziło poza lekturę, która była tematem przewodnim pracy. Tego zdania nie rozumiem... Ok, tylko nie bardzo rozumiem odnośnie czego jest ten fragment. No i byłbym wdzięczny za odniesienie się do kwestii tego, czy na innych przedmiotach niż język polski również uczniowie powinni uczyć się tego, co ich interesuje.
-
Wypada mi się podpisać pod tym wszystkimi czterema kończynami.
-
A poprosiłem tylko o merytoryczną argumentację i pisanie po polsku... Cóż, płakać nie będę. Do widzenia się z panem. Oby na zawsze. FSO jak zajrzysz zrób porządek wedle uznania
-
Z całym szacunkiem, ale jak na razie dostaliśmy tylko dwa posty, w których wytknięto brak wiedzy ArkowiII i Speedy'emu. Oba na zasadzie "nie znacie się". Może by tak merytoryczna argumentacja? Jakieś źródła? I naprawdę radziłbym przyłożyć się do pisania postów poprawnie. Moja cierpliwość ma swoje granice.
-
Nie wiem skąd się biorą takie gagatki, ale bardzo prosiłbym, aby na przyszłość darować sobie komentowanie poziomu wiedzy innych użytkowników. Rozmawiamy o treści postów, a nie o ich autorach. No i sugerowałbym jednak przyłożyć się trochę do formy postów (zdanie zaczynamy z wielkiej litery, spacje po przecinkach...). Co do rangi, to są one przyznawane automatycznie przez skrypt, nie muszą odzwierciedlać faktycznego wykształcenia użytkownika. Nie ma się więc nimi co kierować.
-
Świadomość historyczna u młodych Polaków
Albinos odpowiedział dzionga → temat → Historia Polski ogólnie
Hmm... od kilku lat 11 listopada (tylko czekać, aż się zacznie...) jest obchodzony całkiem całkiem. Grunwald rok temu. Takiego spędu to dawno nie widziałem. Na inscenizacje Bitwy Warszawskiej też od jakiegoś czasu ściąga sporo ludzi. -
Oj czy ja wiem... na pewno ich wkład trzeba docenić. Byli to w końcu specjaliści w swoich dziedzinach. Jednak należy też pamiętać, że łącznie do Polski trafiło ich 316. Na całe ZWZ/AK to nie jest specjalnie dużo. Była masa oddziałów/struktur, gdzie cichociemnych nie było albo byli nieliczni/działali krótko, a mimo to funkcjonowało to znakomicie. W Polsce od początku wojny i tak było sporo znakomitych postaci, które i bez szkoleń jakie przechodzili cichociemni fantastycznie wywiązywali się ze swoich zadań. Także z tym "niewiele by się udało" to uważałbym Ale to już OT, jeśli masz Jacku ochotę kontynuować temat cichociemnych, to zapraszam tutaj: https://forum.historia.org.pl/topic/13143-cichociemni-polska-elita/
-
A co rozumiesz pod pojęciem tematu zamkniętego? Ano właśnie dla ucznia jest bardzo wygodny taki system. Przynajmniej do czasu, aż nie stwierdzi na miesiąc przed maturą, że jednak chciałby iść na inny kierunek niż sobie zaplanował. Nastawianie się na jedną "ścieżkę" automatycznie dostarcza argumentu do tego, aby przedmioty niepotrzebne do dostania się na wymarzone studia odstawić lekko na bok. I rodziców i nauczycieli można dzięki temu urobić pod siebie. U mnie w liceum dość powszechne było, że klasa zazwyczaj skupiała się na kilku przedmiotach pasujących do profilu. Reszta zaś była solidarnie (no prawie) zaliczana na zasadzie "pan da". A tak poza tym... to o czym piszesz FSO, to nie tylko wina systemu/doboru lektur. Jeśli nauczyciel chce, to będzie umiał poprowadzić zajęcia tak, że nie skończy się na omawianiu tego "co poeta miał na myśli". Ja np. swoją polonistkę z liceum wspominam bardzo dobrze. Przez trzy lata zaraziła mnie miłością do literatury. Choć po drodze buntowałem się czytaniu wszystkiego. Ale czytałem, z szacunku do niej, do jej pasji i zaangażowania. Uczniowie zazwyczaj kombinują jak konie pod górę. Na matematyce, polskim, historii, biologii, chemii, językach obcych... czy to oznacza, że wszystko jest beznadziejne i należy tak układać programy nauczania, aby uczeń mógł pracować nad tym, co go interesuje? No bo jeśli czepiamy się doboru literatury, to wypadałoby też innych przedmiotów. A idąc za Twoją radą należałoby w ogóle zlikwidować programy szkolne i niech uczniowie uczą się tego, co im się podoba. A jak komuś nic się nie podoba? Może nic nie robić? A uczeń nie musi pasjonować się wielkością żadnej literatury. Jednak mając to wykształcenie średnie warto byłoby, żeby potrafił powiedzieć o naszej kulturze, czy też szerzej kulturze światowej coś więcej ponad to, że "coś tam kiedy coś ktoś dla kogoś po coś". Ale to może ja faktycznie jestem dziwny i dzisiaj znajomość klasyków literatury jest niemodna, niepraktyczna i ogólnie be. Pełna wolność, bezstresowe wychowanie. Można i tak.
-
Dwie uwagi. Elżbieta Zawacka, nie Zawadzka (choć to dość często spotykany błąd w pisowni nazwiska). A co do cichociemnych... "Zo" była jedyną kobietą cichociemną, więc trudno mówić o tym, że kobiety w Powstaniu były cichociemnymi Mianem cichociemnych określa się ludzi, którzy po przeszkoleniu byli przerzucani do Polski. Tutaj pracowali w dywersji, sabotażu, szkolili ludzi, działali jako fałszerze. Nie jest to więc żadna zwarta formacja. Nie można powiedzieć, że ktoś był cichociemnym w Powstaniu. Za to cichociemny mógł być dowódcą batalionu czy też pracować w sztabie. Elżbieta Zawacka natomiast podczas Powstania pracowała w dowództwie Wojskowej Służby Kobiet.
-
Jeśli chodzi o wspomnienia "Rayskiego" to najlepiej będzie chyba zajrzeć do recenzji pióra prof. Tomasza Strzembosza: Strzembosz T., Aleksander Kunicki, Cichy front [w:] Rocznik Warszawski X, red. Grochulska B., Herbst S., Kazimierski J. i in., Warszawa 1971, s. 381-393. Głównym zarzutem stawianym "Rayskiemu" w tej recenzji jest to, że z książki swojej chciał zrobić pracę popularnohistoryczną, zamiast wspomnień, czego należałoby się po nim spodziewać. Za dużo rzeczy spłyca, nie podaje szczegółów, które mogłyby być przydatne dla historyków, a które z racji pozycji jaką zajmował powinien znać. Pomija niepowodzenia, pewne historie "wygładza", za dużo w tym wszystkich tonacji bohaterstwa. Sporo miejsca Profesor poświęcił sprawie aresztowania członków "Kosy" w kościele św. Aleksandra, a konkretnie temu, czy zdrajcą mógł być, jak wskazał z całą stanowczością A. Kunicki, Stanisław Jaster "Hel". Ale to wszystko są uwagi, które trudno uznać za odbiegające od normy, a już na pewno nie ma tam nic, co pozwoliłoby na powiedzenie, że Kunicki nie był postacią "krystalicznie czystą".
-
Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego
Albinos odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Opozycja i protesty w PRL
Już nawet nie pytam, czy jest szansa na uzyskanie od kilku osób odpowiedzi na zadane im pytania... Warto przeczytać: http://wyborcza.pl/1,76498,9723158,Te_pomniki_nas_nie_polacza.html?as=1&startsz=x -
A skąd 16, 17 czy 18 letni człowiek ma wiedzieć, czy to akurat nie zainteresuje go to, jakie są różnice między teatrem greckim a edwardiańskim? Ja idąc do liceum byłem pewien tego, że pójdę na prawo, rok później chciałem iść na politologię, a wylądowałem na historii. Wyspiańskiego, Słowackiego i Mrożka to znałem na zasadzie "coś tam kiedyś napisał", ale jakby mi dać w wakacje do przeczytania, to uśmiechnąłbym się z politowaniem i poszedł czytać Salvatore'a czy coś w ten deseń. A dzisiaj jestem zadowolony z tego, że mogę stopniowo uzupełniać biblioteczkę dzieł Wyspiańskiego, Hłaski i Mrożka. A wszystko dzięki temu, że nauczyciele w szkole zmuszali mnie do czytania książek, których czytać nie chciałem. To co uczeń chce wiedzieć i co chce czytać, to sobie sam wybierze, sam się dowie. I do tego zapędzać go nie będzie trzeba. Skąd jednak pewność, że tak samo po przeczytaniu Orwella nie powiedziałby: wow, to jest dobre! I szkoła daje mu taką szansę na poznanie rzeczy ciekawych, a które niekoniecznie sam by sobie wybrał, gdyby nie bat nad głową. Na studiach też nie wszystko co czytam przyda mi się, ale przynajmniej mam szansę na poznanie czegoś nowego. Szczerze podziwiam ludzi, którzy w wieku lat kilkunastu doskonale wiedzą, co chcą robić w przyszłości i nastawiają się na jedną konkretną tematykę. Mi zainteresowania i plany zmieniały się średnio raz na rok. I jakoś tak dziwnie się składa, że większości moich znajomych również. Nie lubię truizmów, ale wydaje mi się, że człowiek rzadko kiedy może przewidzieć, co będzie robił za x lat i co mu się wtedy przyda. Nie robi problemu, ale sama umiejętność jest jak najbardziej przydatna.
-
Wiesz to dzięki Gombrowiczowi, czy dlatego, że sam przeczytałeś? Ja może dziwny jestem, ale wydaje mi się, że człowiek, który chce prezentować jakiś poziom sam powinien być w stanie ocenić, czy dana pozycja jest wielkim arcydziełem, czy zwyczajną przygodówką. I opinie Gombrowicza nie powinny go w tym wyręczać. Ja akurat Sienkiewicza bardzo lubię. Określenie "fajna przygodówka" jest cokolwiek krzywdzące dla Sienkiewicza. Profesor Zdzisław Libera stawiał go w gronie "wielkich indywidualności twórczych" obok postaci takich jak Rej, Kochanowski, Mickiewicz czy Słowacki. Profesor Krzyżanowski, redaktor jego dzieł, postulował w jednym ze swoich artykułów prowadzenie badań porównawczych literatury polskiej i rosyjskiej właśnie na przykładzie twórczości Sienkiewicza, który tworząc swoje dzieła korzystał ponoć ze znajomości piśmiennictwa rosyjskiego. Profesor Bujnicki nie miał oporów z zauważeniem, że Sienkiewicz ma na swoim koncie zarówno arcydzieła jak i dzieła "łatwo przyswajalne". Jednocześnie pisze o nim tak [Henryk Sienkiewicz [w:] Historia literatury i kultury polskiej. t. 2: Romantyzm i pozytywizm, Warszawa 2007, s. 615]: (...) oddziaływanie Sienkiewicza uznano za fakt psychologii społecznej, zjawisko kulturowe, które można oceniać według różnych skal ideologicznych i uzyskiwać wpływ na psychikę zbiorową. Sienkiewiczem zachwycali się Żeromski i Reymont. Z kolei Wacław Nałkowski i Stanisław Brzozowski krytykowali go. Ten drugi uznał Sienkiewicza za "klasyka polskiej ciemnoty, szlacheckiego nieuctwa". Przywoływany przez Ciebie Gombrowicz też pisał ciekawe rzeczy [tamże]: Żaden z naszych pisarzy nie był ani w połowie tak rzeczywisty jak Sienkiewicz - mam na myśli, że był on naprawdę czytany i czytany z rozkoszą (...). Sienkiewicz ani przez pięć minut nie troszczył się o prawdę absolutną, nie należał do tych, których wzrok drapieżny rozdziera maski, i nie miał w sobie ani za grosz samotności. Był esencjonalnie towarzyski, garnął się do ludzi i chciał się podobać (...). A ponieważ formował się dla ludzi, więc był formowany przez ludzi - i to dało w wyniku tak wspaniałą jednolitość stylu, formę rozkosznie nasyconą ludzkością i blaskiem, zdolność mitologizowania, wyczucie jednego z największych, a najtrudniejszych do wykrycia niebezpieczeństw w sztuce - niebezpieczeństwa nudy... Sienkiewicz to umiejętność budowania toku epickiego, jak pisał prof. Krzyżanowski. Sienkiewicz to utrzymywanie czytelnika w napięciu, tworzenie niezwykle charakterystycznych postaci, a także piękno języka artystycznego. Sienkiewicz to także historia jego dzieł. Nie da się zaprzeczyć temu, że Sienkiewicz był autorem poczytnym. Jak sam wspomniałeś, prezentował jedną słuszną opcję, czy też jak to ujął T. Bujnicki: "imperatyw wspólnego, solidarnego wysiłku narodowego". A literatura ma jednak wpływ na życie ludzi. Ot chociażby jak pisał o tym niedoszły doktor Tadeusz Wiwatowski, który jeszcze przed wojną zabrał głos w dyskusji nad książką prof. Manfreda Kridla [T. Wiwatowski, Dzieło literackie, "Ruch Liter." 1937 r. 12 nr 2, s. 42]: Dzieło [literackie - A.] jest zjawiskiem społecznym. Nie trzeba przeprowadzać "kamyczkowej argumentacji", że dzieło interesujące czytelników, tym samym w jakiś sposób ich dotyczy, a ponieważ dotyczy cząstek realnego życia, więc pozostaje w związku z życiem, ulegając jego wpływowi i - nawzajem - wywierając wpływ na nie. Wystarczy wskazać na fakty z dziejów naszej literatury, na te mianowicie okresy, kiedy miała ona rząd dusz, żeby w sposób jaskrawy dowieść, że literatura wywiera wpływ na życie. Ten związek też powinien być badany, bo da ciekawe rezultaty, wykaże, co i kiedy wpływało na czytelnika: poruszony problem, przepych nagromadzonych środków artystycznych, czy synteza jednego i drugiego razem. Dlaczego więc na podstawie Sienkiewicza nie badać tego wpływu literatury na życie? Uczeń szkoły średniej powinien umieć podjąć jakąś dyskusję na ten temat. Nie jest to znowu zadanie z gatunku "mission impossible" Tak samo jak widzisz - a wymieniłem jedynie te co ciekawsze moim zdaniem problemy - o Sienkiewiczu ludzie pisali różnie. I szkoła ma właśnie nauczyć tego, żeby na podstawie takich opinii, a przede wszystkim samej twórczości, człowiek potrafił sam powiedzieć, czy Sienkiewicz wielkim pisarzem był, czy jednak nie.
-
Ostatnie kilka postów dotyczących dzieła Pana Michulca oraz tego, co kto kupuje i dlaczego, zostało usuniętych. Sugerowałbym nie wracać już tutaj do tego problemu. O ile pamiętam o książce Pana Michulca jest temat na forum. Proszę go poszukać i tam kontynuować wymianę zdań (byle bez wycieczek osobistych). A tymczasem, tak jak prosił gregski, lepiej byłoby wrócić do wątku ściśle związanego z tematem, w którym się znajdujemy.
-
Jak dziwnie? Można szerzej? Prosiłem o podanie czegoś. Zignorowałeś. Szkoda. Chelsea Londyn, Manchester City, Real Madryt, Inter Mediolan, AC Milan, FC Liverpool... Wiesz co łączy te kluby? To, że wywalono z nich trenerów, bo nie mieli wyników. Roman Abramowicz jawnie wpycha się do rządzenia drużyną (wystarczy wspomnieć świeżo zakończony sezon, kiedy mieszał Ancelottiemu przy sztabie, czy też kiedy wcześniej sprowadzał piłkarzy, których niekoniecznie chciał trener) a od 2003 roku do dzisiaj zatrudniał sześciu trenerów. Obecnie szuka siódmego. Szejkowie z Eastlands od objęcia władzy w klubie (2008) rok potrzymali Hughesa, po czym wymienili go na Manciniego, który na razie broni się zdobytym FA Cup i awansem do LM. Perez w Realu to temat na osobną historię, bo facet potrafił wywalić del Bosque, który wygrał w tym samym sezonie mistrzostwo Hiszpanii, a także Capello, który zdobył z klubem mistrzostwo Hiszpanii i... no właśnie, to też nic nie dało. Od 2003 roku Real miał... dziewięciu trenerów. Mourinho teraz jest dziesiątym. Inter Mediolan to siedmiu trenerów od 2003 roku. Po tym jak na zakończenie sezonu 2009/2010 odszedł Mourinho (z własnej woli, przeszedł do Madrytu) zatrudniono Rafaela Beniteza. Faceta wywalono po mniej więcej pół roku, bo szło mu słabo w lidze i LM. Milan też za brak sukcesów pozbył się Leonardo. Liverpool w ostatnim roku dwukrotnie zmieniał trenerów. Najpierw po zakończeniu sezonu 2009/2010 Beniteza zastąpił Hodgson, a w połowie sezonu, który dobiegł właśnie końca usunięto go a jego miejsce zajął Dalglish. A te wymienione kluby to - poza Arsenalem, Man Utd i Barceloną - absolutna czołówka europejskiego futbolu (mistrzowie swoich lig, zwycięzcy LM). Można by jeszcze dorzucić Bayern Monachium, który od 2004 roku do dzisiaj zatrudniał siedmiu trenerów. Gdzie tu więc ta wyjątkowość naszej ligi pod tym względem? To co opisujesz jest normą na całym świecie. Z tym, że tam kluby mają silne podstawy, rozwinięty system scoutingu, szkółki dla młodych graczy a kasę pompuje się tam taką, że u nas to przez kilka sezonów tyle się nie zbierze. Problem nie tkwi w trenerach (a już na pewno nie tylko w nich), ale w braku podstaw tak organizacyjnych, jak i zwyczajnego wyszkolenia samych piłkarzy. Jeśli nasi zawodnicy rozgrywając jeden mecz w tygodniu są zmęczeni, a jadą do Niemiec czy Anglii robią wielkie oczy na treningach, to jest coś chyba nie tak. Jakieś 3-4 sezony temu po meczu LM między Arsenalem a Liverpoolem jeden z naszych portali tempo rozgrywania spotkania skwitował mniej więcej tak: gdyby naszym piłkarzom kazać biegać po murawie w takim tempie, to po dziesięciu minutach trzeba by wszystkich znosić z murawy.
-
Pytam o tych ze światowej czołówki, bo FSO to co dzieje się u nas traktuje jak jakiś ewenement, a dopóki to się nie zmieni, to u nas dobrze nie będzie. To nie są moje słowa, ale jego: Stopniowo dojdzie się do zmiany polityki względem naszych zespołów, czyli do tego, że właściciel naprawdę wie jak to działa i nie zmienia trenerów jak rękawiczki [z twojego rejonu to za "rekordzistę" uchodzi chyba Wojciechowski z Polonii] (...) Dlatego nie wierzę w Euro. Tam - budują właściciele, za swoje, wierząc w trenerów nie zmieniając ich co chwila. Skoro na zachodzie odnoszą sukcesy wymieniając trenerów po dość krótkim czasie, to używanie tego argumentu na nasze warunku uważam za nieuprawnione. A Wojciechowski jest jeden. Inni nie wymieniają trenera z uwagi na zły humor. A jak rozmawiamy, to rozmawiamy poważnie. Tymczasem FSO opisuje coś, co na zachodzie jest normą, jako ewenement, który eliminuje u nas niemalże szanse na jakiś sukces. Dlatego pytam go o trenerów z czołówki światowej. Kogo mamy uważać za wzór do naśladowania? Czołówkę lig angielskiej, hiszpańskiej i niemieckiej, czy kluby z Bułgarii tudzież Węgier?
-
Cały czas nurtuje mnie kwestia awansu do stopnia kapitana... Jeszcze na dokumencie zaświadczającym sporządzenie aktu śmierci Janusza Stolarskiego - pismo z dnia 17 kwietnia '45, pieczątka z napisem "Urzędnik stanu cyw. par. św. Aleksandra w Warszawie", podpisu sporządzającego dokument nie mogę odczytać - widnieje informacja, że "Mały" był porucznikiem WP. Natomiast na zaświadczeniu o odznaczeniu "Małego" VM V kl. i KW jest już informacja, że por. Stolarski Janusz Ireneusz po śmierci został mianowany kapitanem. Ten drugi dokument - nosi on datę 24 września '45 - podpisał sam "Radosław" jako Przewodniczący Komisji Likwidacyjnej byłej AK. Czyli najpóźniej we wrześniu '45 awansowano go do stopnia kapitana. Pytanie tylko, czy nastąpiło to krótko po Powstaniu, a w zaświadczeniu o śmierci informacja ta nie znalazła się przez pomyłkę, czy też jednak awans nastąpił między 17 kwietnia a 24 września 1945 r. I jeszcze ciekawostka. Razem z bratem Juliuszem jeszcze przed rozpoczęciem wojny dostał się na prawo na Uniwersytet Warszawski. Juliusz przeżył wojnę i studiował prawo, tyle że w Toruniu. Janusz tego szczęście nie miał. Być może gdyby nie przyjechał do Warszawy na krótko przed wybuchem Powstania...
-
Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego
Albinos odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Opozycja i protesty w PRL
Widzę, że dalej FSO nie rozumiesz w czym rzecz. Na razie mam wobec tego jedno proste pytanie. Czy według Ciebie FSO wszyscy Żołnierze Wyklęci to bandyci i zbrodniarze? Odpowiedź tak albo nie. Więc? A to już rozumiem. Ty Samuelu po prostu chcesz być równoważnią dla tegoż Instytutu. Oni dobrze, to Ty źle. A tak na serio. Uwierzę, jak zobaczę. Jak na razie za dużo obiecywałeś w tej kwestii, a za mało robiłeś, abym mógł Ci uwierzyć. Powiem więcej. Po każdej obietnicy wracałeś do starych metod. No i szkoda, że dalej nie chcesz się odnieść merytorycznie do pytań i wątków, które poruszałem.