Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Kompletnie nie rozumiem o co Ci chodzi. Chcesz wykazać wyższość problemu Barcy i Realu? Wiesz co, zostawmy to, bo nie dojdziemy do porozumienia. Żaden środek, Tofik, przestań przypisywać mi rzeczy, których nie napisałem. EPL ma swój specyficzny klimat, i albo się go rozumie, albo ma się dziwne wyobrażenie o nim. Ja od lat wokół tego co dzieje się w związku z EPL nie zaobserwowałem niczego, co choćby stało przy tym, co ma miejsce ostatnio między Realem a Barcą. Nawet starcia takie jak United-City, United-Liverpool, Arsenal-Tottenham czy Liverpool-Everton, które są w końcu klasykami pełną gębą, a kibice i piłkarze obu ekip czekają na te mecze jako na coś wyjątkowego, razem wzięte wywołują mniej negatywnych emocji niż jedno El Classico. Czemu? Bo tam ludzie rozumieją o co chodzi, wiedzą, że pewnych prowokacji nie trzeba brać na poważnie. Kto nie chce, ten nie uczestniczy w tym. Kto zaś zaczyna uczestniczyć, stara się podchodzić do tego na spokojnie. W ostatnich latach tylko Benitez nie wyczuł klimatu. Reszta jakoś nie ma z tym problemu. Media też się nie oburzają jakoś specjalnie, a brytyjskie media uwielbiają różne skandale i wykorzystują każdą okazję do tego, aby przywalić jakiemuś trenerowi czy piłkarzowi. Wystarczyło, że Rooney w meczu z West-Hamem rzucił do kamery 2-3 mocniejsze słowa i od razu stał się wrogiem publicznym numer jeden. Ryan Babel za pomocą Twittera wyraził swoje zdanie na temat sędziowania Howarda Webba? Od razu dobrano mu się do skóry. Jakby w Anglii regularnie działo się to co w Hiszpanii, to piłka nożna zapewne nie schodziłaby z pierwszych stron brukowców, a może i nie tylko. Więc moja propozycja, zacznij śledzić uważnie to co dzieje się wokół EPL, i za rok może będziemy mogli pogadać. Bo na razie moje tłumaczenia na nie wiele się zdadzą, jeśli Ty przy ocenie kierujesz się jedynie tym, co Ci się wydaje. Takie same przypuszczenia, jak Twoje o tym, że chce zająć stanowisko Fergusona i tylko dlatego jest miły A dla Ciebie uruchamianie zraszaczy gdy drużyna rywala się cieszy z awansu, to jest ok? Dla Ciebie to co robiła Barca w ostatnich miesiącach odnośnie transferu Fabregasa, to też ok? Wybacz Tofik, ale Barca też ma swoje za uszami. Ale ja chyba dość jasno napisałem, że takie rzeczy w Anglii nie mają miejsca? Wniosek, nie da się tego zaklasyfikować jako mind-games. Ferguson nie musi nikogo ciągnąć za ucho, on według wielu ma w kieszeni połowę menadżerów z EPL a sędziowie boją się go... Widzisz niekonsekwencję, bo dostrzegasz tylko to, co Ci pasuje Moje zniechęcenie odnosiło się do tego co działo się na boisku (czyt. chamstwo i symulanctwo). Te negatywne cechy w Anglii są tak samo piętnowane. Wypowiedzi Mou i odpowiedzi Guardioli akurat nie bardzo mi przeszkadzały (i pisałem o tym już tutaj: https://forum.historia.org.pl/topic/9534-sport/page__view__findpost__p__200563). Dlaczego? Ano dlatego, że aby zobaczyć mecz nie muszę ich słuchać/czytać. Jeśli to robię, to tylko i wyłącznie z własnej woli. Natomiast oglądając mecz muszę patrzeć na to, jak Pepe zapomina po co jest na boisku, a Busquets myli boisko z teatrem. No, patrząc na to jak zachowują się piłkarze Barcelony podczas co ważniejszych spotkań, to mam wręcz odwrotne zdanie. Lecą po faulu rywala od razu do arbitra, co musi wywrzeć na nim pewną presję. Oczywiście tak robi cała masa drużyn, niemniej uważałbym z tym "nie wywiera presji na arbitrach". Przed meczem może i nie, ale podczas meczu potrafi jak najbardziej. Patrząc na to co Busquets zrobił w finale CdR można odnieść ciut inne wrażenie Owszem, nie wsadza, niemniej zachowanie Messiego kiedy kopnął piłkę w kibica i nie przeprosił też było - przynajmniej dla mnie - dość znaczące. Oczywiście Barca nie jest kryształowa, sprawa nie zamyka się tylko w ich symulkach, ale było kilka wypowiedzi, głównie Xaviego, że "Real nie chciał grać w piłkę", co brzmi absolutnie głupio i bezpodstawnie. Każdy gra jak potrafi, a że w kwietniu Real wyzwalał w sobie futbol w stylu drwali szkockich to już inna sprawa. Niemniej IMHO znaku równości między tym co robi Real, a tym co robi Barcelona, nie da się postawić. I na tym zakończmy, bo nie dojdziemy chyba do porozumienia. Ty patrzysz na to z pozycji kibica Barcelony, ja z pozycji człowieka, który nie kibicuje ani Realowi, ani Barcelonie. Oczywistą sprawą jest to, że będziesz szukał wszelkich możliwych argumentów, aby tylko pokazać, że Barcelona jest w porządku, a już na pewno mniej winna niż Real. Możliwe, że jakby szło o drużynę, której sam kibicuję, to zachowywałbym się podobnie. Niemniej trudno abyśmy się w takiej sytuacji dogadali. To co powinno być wizytówką ligi hiszpańskiej niestety nią nie jest. Dwie świetne drużyny zamiast grać w piłkę wolą szukać sposobów na uszkodzenie rywala i po byle dotknięciu udawać, że zostali znokautowani. I to mnie Tofiku odstręcza i zniesmacza, a nie to, że Mourinho sobie trochę pogada (to co zrobił wczoraj, to już inna para kaloszy, i to też należy piętnować) a Guardiola odpowie mu tak czy inaczej. Tak więc fajnie się gadało, ale czas chyba zamknąć ten rozdział naszych piłkarskich wojenek
-
Ostrzegam, jeśli "dyskusja" dalej będzie toczyć się w tonie postów takich jak ten powyżej, to raz dwa temat zostanie dość dokładnie wyczyszczony z takich wpisów, a może nawet i zamknięty. Starajmy się trzymać jakiś poziom. Rozmawiamy opierając swoje opinie o konkretne fakty, materiały, źródła, publikacje. To nie jest forum onetu, gdzie można pisać co ślina na język przyniesie. Uwagi jak zawsze przyjmuję tylko i wyłącznie na PW.
-
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Był już tutaj wspominany wątek zagubienia się części oddziału, którą to poprowadził w końcu do Śródmieścia "Mały". W relacji Eugeniusza Jagodzińskiego "Kubusia" jest kawałek poświęcony właśnie temu epizodowi. Warto przytoczyć, zważywszy na to, że ten fragment desantu kanałowego jest praktycznie nieznany i bardzo często pomijany [b. Nowożycki, "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, s. 92-93; wspomnienia spisane w roku 1980]: Do kanału wchodziliśmy już po ciemku - ludzi było ze sto osób lub ponad. Ja byłem blisko porucznika "Małego", za mną było jeszcze ze dwudziestu ludzi. W kanale byli też "Patek", "Ireneusz" i "Orzeł". Dopiero, gdy weszliśmy do kanału, dowiedzieliśmy się jakie zadanie mamy do wykonania. Była linka, sznurek do trzymania się, aby nie pogubić w ciemnościach. Linka albo się zerwała lub ktoś puścił ją, bo było co dźwigać w rękach, szliśmy więc dość długo luzem aż w pewnym momencie doszliśmy do rozwidlenia w kanale. Okazało się, że zbłądziliśmy, nie było przewodnika (poszedł na czele desantu). Poszliśmy dalej, wreszcie doszliśmy do Nowego Światu przy Wareckiej. Właz był zamknięty, ale na górze słychać było polskie głosy. "Mały" wyprowadził nas - znaliśmy wszyscy zadanie, więc kazał nam milczeć, a sam pobiegł do jakiegoś dowództwa. Było na około dwudziestu kilku ludzi. Po jakimś czasie podporucznik "Mały" wrócił i mówi: "słuchajcie, mamy wrócić na Stare Miasto". Konsternacja. Nie uśmiechało się to nam. W końcu w jakiś sposób zostaliśmy skierowani do "Adrii". Tam była woda do mycia w wannach. Myliśmy się w jednej wodzie ale jakoś doprowadziliśmy się do porządku. Oczyściliśmy buty. Dostaliśmy chleb z marmoladą i stamtąd - nadal na rozkaz bez ujawniania naszego celu - skierowani na kwaterę przy ulicy Złotej (za Marszałkowską), po północnej stronie ulicy, na parterze budynku. Byliśmy tam ze dwa dni. Do oddziału przyszła żona "Małego". W zbiorze relacji i wspomnień przygotowanym przez B. Nowożyckiego jest jeszcze kilka materiałów dt. desantu kanałowego. Stopniowo będę starał się je tutaj dorzucać, wyławiając z nich te co ważniejsze i ciekawsze elementy. Już teraz znalazłem kilka interesujących fragmentów, które niestety więcej komplikują, niż wyjaśniają... -
Urodzony 22 XI 1898 roku w Brodach (woj. lwowskie), początkowo żołnierz Legionu Wschodniego, później służył w armii austro-węgierskiej, następnie w POW. W 1918 sformował ochotniczą kompanię POW, która walczyła w ramach grupy płk Sikorskiego pod Lwowem w listopadzie i grudniu 1918 roku. W okresie II RP m.in. instruktor i wykładowca CSS w Toruniu, szef bezpieczeństwa w Komisariacie Rządu na miasto stołeczne Warszawę, czy też naczelnik wydziału Społeczno-Politycznego w Urzędzie Wojewódzkim w Nowogródku. Po 17 września '39 z rodziną przedostał się na Łotwę. Został internowany, jednak uciekł do Szwecji a potem do Francji. Przez krótki okres czasu służył w 1. SBS, po przejściu kursów konspiracyjnego, samochodowego, spadochronowego i dywersyjnego został zaprzysiężony, jednak jego przerzut do Polski, ze względu na funkcje jakie pełnił przed wojną, skutecznie był blokowany przez Rząd i Sztab NW. Dopiero po tym, jak Sosnkowski został NW przerzucono go do Kraju. Przydzielony do KG AK pełnił funkcję komendanta Centrali Zaopatrzenia Terenu. Wraz z wybuchem powstania został dowódcą Batalionu "Czata 49", który wszedł w skład Zgrupowania "Radosław". Podczas walk wykazał się dużym spokojem, opanowaniem, umiejętnością sprawnego prowadzenia walki. To w dużej mierze dzięki niemu baon jest dzisiaj uważany za jeden z najlepszych w powstaniu. To on wykonał kontruderzenia w dniach 2 i 5 sierpnia na Woli, to on odegrał kluczową rolę w walkach na Stawkach, to on wraz z "Janem" z "Brody" trzymał odcinek wokół szpitala i kościoła św. Jana Bożego. Miał wręcz ojcowski stosunek do swoich żołnierzy, był także obok "Radosława" największym zwolennikiem wyjścia zgrupowania do Kampinosu. Po powstaniu nie poszedł do niewoli. Zajął się organizowaniem struktur "NIE", jednak zagrożony przez Rosjan musiał uciekać na zachód. Trafił do 1. SBS, po demobilizacji pracował jako portier w restauracji w Londynie. Zmarł 21 XII 1975 roku w Warszawie. Jak oceniacie go jako człowieka i jako żołnierza? Czy istotnie zasługuje na miano jednego z najlepszych dowódców powstania? Czy wszystko zrobił tak, jak powinien wówczas?
-
Ciekawą opinię nt. majora Runge można znaleźć w relacji Sergiusza Szoryna "Bończy", którą spisał R. Śreniawa-Szypiowski: Według "Bończy" u majora "Witolda" było brak poczucia bezpieczeństwa, wskutek tego zmuszał psychicznie innych również do nadstawiania karku. W czasie ataku na Płocką, wśród świszczących pocisków, "Gram" z konieczności kuląc się w sobie, stał za wyprostowanym jak świeca majorem. Za: B. Nowożycki, "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, s. 231-232. Ponoć jeszcze podczas walk na Starówce "Bończa" miał bardzo nieprzyjemną rozmowę z "Witoldem". Niestety w relacji brak informacji, o co dokładnie poszło. Co do wspomnianego w tym krótkim cytacie ataku na Płockiej, to chodzi tutaj albo o wydarzenia z dnia 2 sierpnia, albo kontratak z dnia 5 sierpnia. W obu uderzeniach miał brać udział "Witold" osobiście. Wedle tego co "Wapniakowi" przekazał "Bończa" major zachowywał się wtedy w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób. Spokojny, zdecydowany, nie okazywał w zasadzie żadnego strachu. Bardzo właśnie za walki w rejonie Płockiej chwalił go Zdzisław Zołociński "Piotr", który sam w końcu należał do najlepszych oficerów baonu, a może i całego Zgrupowania. W relacji "Piotra" jest jeszcze jeden ciekawy fragment [tamże, s. 348-349]: W czasie odprawy zdarzył się charakterystyczny wypadek. Zebrani siedzieli w piwnicy przy jakimś stole, w ten sposób, że pod okienkiem, tyłem do niego siedział major "Witold", a po jego bokach i naprzeciw pozostali, to jest "Motyl", "Piotr" i inni z "Radosławem" na czele. W pewnym momencie, za okienkiem, [na] zewnątrz budynku padła bomba i wybuchła. Przez okienko sypie się gruz, cegły itp. Wszyscy podskoczyli i skurczyli się, nawet "Radosław" znany ze swej odwagi, jedynie major "Witold" nie drgnąwszy nawet, odzywa się spokojnie: "Nie zwracajcie panowie uwagi na to, to jak na wojnie". Kontynuujemy dalej. Postawa "Witolda" podziałała wspaniale, zwłaszcza na "Piotra" (...). Ten wydawałoby się nienaturalny spokój "Witolda" dawał o sobie znać wielokrotnie. Śreniawa-Szypiowski w pracy nt. działań "Czaty" - tej z 1959 r. - opisywał sytuację z końcówki walk na Czerniakowie, kiedy Mieczysław Kurzyna "Miecz" przyszedł do "Witolda" wczesnym rankiem po tym, jak odkrył obecność Niemców na lewym skrzydle obrony. Tak się złożyło, że major wówczas spał, odsypiając kolejną zarwaną noc. Jedyna reakcja na słowa "Miecza" była taka: Chyba pan jako oficer, potrafi się obronić? Po czym niewzruszony poszedł spać. Nie da się jednak powiedzieć, że w tym wszystkim wykazywał jakiś brak zainteresowania przebiegiem walk. W końcu podczas odprawy przed desantem kanałowym potrafił pokłócić się o rozpoznanie z samym "Wachnowskim". Więc kiedy trzeba było, wykazywał żywsze zainteresowanie. Poza tym jego postawę należałoby chyba odczytywać jako zachowanie człowieka, który doskonale wiedział co było jego zadaniem, i był pewien tego, co robi dla wykonania swoich zadań. A był w tej komfortowej sytuacji, że miał pod ręką niejednego oficera, który potrafił sobie poradzić w trudnych sytuacjach. W końcu "Motyl", "Zgoda", "Piotr", "Cedro" czy "Mały" ze swoich zadań zawsze wywiązywali się najlepiej jak można tylko było. W swojej relacji Mieczysław Żabicki "Pokrzywa" przytoczył historię, która gdyby nie to, że dotyczyła dość przykrej sprawy, to byłaby nawet zabawna [tamże, s. 353, 355]: Dochodzimy do Pańskiej. Tutaj atmosfera jeszcze więcej podminowana, smród idzie na całego. Po dwóch, po trzech przemykają się młodzi ludzie, wszyscy w tym samym kierunku. Niektórzy mają teczki, inni paczki o kształtach mówiących więcej niż potrzeba. Tak, zupełnie jak robota, tylko taka większa draka. Skręcamy do bramy. Nikt oczywiście nas nie pyta ani o hasło, ani o nic. Na wszystkich klatkach schodowych grupki mężczyzn. Do kogo tu do diabła się zwrócić. Nagle za plecami słyszę głos Marka "Czarnego", i Zdzicha "Piotra". No, chwalić Boga, że ktoś ze swoich. Okazuje się, że jest jeszcze "Motyl", "Kujawiak", "Wyżeł". mamy się zameldować na parterze u dowódcy. Stopień niewiadomy, pseudonim też. Wchodzimy. Marek jak zwykle w dobrym humorze pyta z miejsca: "Broń jest?". "Zaraz, zaraz" ktoś odpowiada. Zdenerwowało to Marka: "Broń jest? Bo jak nie to po kiego ch..a żeśmy tu przyszli?" Mitygujemy go jak możemy, a na to jakiś taki prawdziwy cywil odpowiada, że "spokojnie, spokojnie, ostatecznie możemy z pana, poruczniku "Czarny", usług nie korzystać". Konflikt ten jakoś zażegnujemy. Jak się później okazało, był to major "Witold", nasz późniejszy dowódca batalionu.
-
Ale tutaj i tak wszystko dotyczyło dwóch klubów z tego samego kraju. A o całej sprawie pisało zapewne niewiele więcej mediów jak wtedy, kiedy to Ferguson ląduje w FA na dywaniku. Więc przykład średnio trafiony, bo poziom medialności samej EPL jest porównywalny z LM. Cóż, jak ktoś bierze takie prowokacje na poważnie, to faktycznie może żyć się gorzej. W Anglii to jest element gry, który wszyscy rozumieją, akceptują i wiedzą jak odczytywać (im mniej poważnie się to odbiera, tym lepiej, bo temu kto zaczyna takie wojenki chodzi o to, aby zwyczajnie zdekoncentrować rywala, sprowokować go, przerzucić uwagę mediów i kibiców właśnie na rywala). Dzisiaj i tak jest spokojniej niż jeszcze kilka lat temu. Przecież kiedyś pojedynki Arsenalu z United to była prawdziwa wojna. Słowne utarczki Wengera z Fergusonem, przepychanki w tunelach przed meczem, twarda gra na boisku... Ehh, było, minęło. Cóż, jak ktoś nie czuje klimatu EPL to "mind-games" może faktycznie odbierać jako chamstwo, choć w większości przypadków z chamstwem nie mają za wiele wspólnego. I właśnie między innymi ze względu na tę nudę Mou chce wracać do Anglii. Nie wiem czy sugestia. Po prostu stwierdzam fakt. A czy to wina Hiszpanii, Barcelony czy sam Mou się tak zmienił, to już nie wiem.
-
Zaraz, ale co ma pozywanie do UEFA po meczach w LM do tego, że FA wzywa trenerów po tym, co dzieje się w związku z wydarzeniami w EPL? No kompletnie nic, a Ty mi piszesz o jakimś poziomie wyżej. Po co? To co w lidze krajowej rozstrzyga krajowa federacja, to co w pucharach europejskich rozstrzyga UEFA. Poziomy nic tu nie mają do rzeczy. Żaden punkt odniesienia, tylko przykłady na to, że to co uważasz za takie straszne zbrodnie Mourinho inni stosują od lat i można z tym żyć. I nie, to nie jest powszechne zachowanie. Ale dziwnym trafem dopiero w Hiszpanii Mou zaczął się tak zachowywać. Ano nie dowiemy, dlatego też nie rozumiem po co ten komentarz, że chodzi tylko o zajęcie stanowiska Fergusona. Czego by o Realu nie mówić, to widać, że jednak Mou powoli zaczyna kształtować Real tak, jak to sobie wyobraził. Widać wyraźny postęp w tej ekipie. Jestem szalenie ciekaw, jak to będzie wyglądało w najbliższych miesiącach. W bezpośrednim starciu z Barcą ciągle jeszcze wychodzą jakieś braki, ale w lidze to już może wyglądać zupełnie inaczej. Carvalho... kurna, gdyby ten gość był młodszy ciągle spokojnie dawałby sobie radę w EPL. Dzisiaj znowu pełna profeska. Ehh, strasznie żałuję, że nie zapisywałem sobie tekstów Trzeciaka i Szpakowskiego z tego meczu. Niektóre to były prawdziwe perełki, jak choćby ten o cieście z zakalcem i Messim-delicją... chociaż nie wiem, czy ten o Fabregasie mogącym grać na każdej pozycji poza bramką nie był lepszy. Chociaż może w Hiszpanii to on faktycznie poradzi sobie na każdej pozycji.
-
Żałuję, że zadałem to pytanie... Przychodzi mi do głowy pewien głupi komentarz, ale przez szacunek do tych, którzy zginęli podczas tego "niesienia wolności", daruję go sobie. Ty naprawdę Samuelu w ten sposób chcesz usprawiedliwiać to, że Marchlewski stał po stronie tych, którzy zabijali jego rodaków? Miej litość.
-
Wzajemne uprzejmości proszę wymieniać na PW, a nie tutaj. Ostatnie dwa posty (RR i SŁ) wyleciały. Kolejne utrzymane w tonie tych dwóch będą skutkowały poważniejszymi konsekwencjami. Samuelu, odpowiesz na moje wątpliwości, czy uważasz je za niewarte uwagi?
-
Jakie pomówienie, czy ja napisałem, że to Twoje słowa? No chyba nie. Natomiast kiedy FSO nazywał ludzi pokroju W. Baczaka, J. R. Rybickiego i J. Mazurkiewicza zdrajcami i bandytami, to nawet słowem nie odniosłeś się do tego. Poza tym, Marchlewskiemu naprawdę nie robiło różnicy to, że Polacy giną z rąk Bolszewików? Przecież musiał zdawać sobie sprawę z tego, że wojna oznacza ofiary. Spełniał nie spełniał, swoją wizję Polski chciał zrealizować przy pomocy obcej armii. Dzisiaj jakby ktoś w podobny sposób chciał zrealizować swoją wizję Polski, to jak byś go nazwał?
-
Literatura - Powstanie Warszawskie
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
No i w końcu mam: Nowożycki B., "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, ss. 388. Ładnie wydane, dobry papier. W tekście zdarzają się czasem literówki, ale nie ma ich specjalnie dużo. Nie bardzo rozumiem czemu autor postanowił przy każdym kolejnym dokumencie podawać w przypisach kto kryje się pod jakim pseudonimem. Wystarczyłoby zrobić to raz, a tak mjr Runge w przypisach pojawia się z dobre 50-60 razy (swoją drogą, wyłapałem w przypisach błąd dt. S. Sosabowskiego "Stasinka", który został opisany jako dowódca plutonu w kompanii Kedywu OW AK "Kolegium A" - w Powstaniu "Stasinek" był na początku dowódcą całej kompanii, to raz, a dwa... nie "Kolegium A"!, tylko Oddział Dyspozycyjny "A")... Masa zdjęć, ale głównie "dowodowe" fotografie żołnierzy batalionu. Takich z okresu Powstania to tylko jedną, której wcześniej nie znałem, zauważyłem. Na początek krótki wstęp B. Nowożyckiego prezentujący zarys historii baonu, od jego rodowodu w CZT, po zakończenie walk. Dla osób, które nie orientują się za bardzo w temacie w sam raz. Dalej już same relacje i wspomnienia. Jest ich łącznie 65, przy czym niektóre osoby składały po 2-3 relacje. Do tego jeszcze dodatek w postaci kilku relacji spisywanych przez dwie osoby jednocześnie, jeden list, notatka informacyjna i tekst piosenki, który przytaczałem wczoraj na forum. Na koniec OdB i bibliografia selektywna. No ale rzecz jasna najważniejsza część, to te relacje i wspomnienia. Jest pełen przekrój. Od króciutkich, dość chaotycznych jednostronicowych, po kilku, a nawet kilkunastostronicowe relacje. Można znaleźć wspomnienia zarówno tych najważniejszych osób w baonie (T. Runge "Witold", T. Wierzejski "Zgoda", Z. Zołociński "Piotr", Z. Ścibor-Rylski "Motyl", Z. Jędrzejewski "Jędras", M. Szymański "Czarny" czy też S. Szoryn "Bończa"), jak i tych tych niżej postawionych i szeregowców (J. Siemaszko "Rokita", A. Kłopcki "Dąbek", M. Figiel "Łoś", S. Langner "Zawada", J. Mond "Alina", T. Sobolewski "Beyzym", Z. Kornas "Rembert" czy też E. Welke "Mułka" oraz sanitariuszki (L. Wyszomirska-Trzaska "Xenia", H. Andrzejewska "Dalicka", Z. Chmielewska "Zosia", Z. Piotrowska "Zofia", W. Słowikowska "Nula", W. Mackiewicz "Wanda"). Już po dość pobieżnym przeglądzie wyłapałem masę bardzo interesujących informacji. W kwestii szczególnie interesującego mnie desantu kanałowego utwierdziłem się w przekonaniu, że tutaj dotrzeć do w miarę wiarygodnego przebiegu akcji zwyczajnie się nie da. Te relacje, które o tym traktują, wprowadzają do tematu tyle zamieszania, że to głowa mała. Kilka świetnych cytatów dt. mjra Runge, fantastyczna relacja rusznikarza baonu Jana Siemaszko "Rokity"... ogólnie na początek oceniam pozycję jako bardzo wartościową. -
Czyli sądzisz, że w nasze kluby od zaraz są w stanie znaleźć zastępców dla Radovicia, Meliksona, Rudnevsa, Ljuboji czy Chaveza? No i ilu to tych obcokrajowców u nas gra, że trzeba wprowadzać zakaz? Polską ligę obserwuję od dobrych 15 lat i naprawdę nie widzę teraz niczego, co nie miałoby miejsca w przeszłości. Nie no, nie porównujmy siatkarzy, którzy nie raz nie dwa na swoich pozycjach należą do najlepszych na świecie, do piłkarzy, gdzie ledwie paru łapie się do składów naprawdę silnych ekip klubowych. U nas problem nie polega na tym, że jest za dużo obcokrajowców, ale na tym, że już młodzi piłkarze, świeżo po etapie szkolenia odstają wyraźnie od kolegów z innych krajów. Dopóki u nas leży system szkolenia, dopóty żadne sztuczne uregulowania nie poprawią znacząco pozycji naszych klubów, reprezentacji i piłkarzy. Piłka nożna ma to do siebie, że rozwija się bardzo szybko. Szukanie rozwiązań w dawniejszych latach nie jest szczególnie udanym pomysłem. Dzisiaj na szczycie są ci, którzy potrafią zastosować się do najróżniejszych nowinek technicznych, taktycznych, szkoleniowych. Czerpać należy od tych, którym udaje się teraz. Anglia, Francja, Hiszpania, Holandia, Portugalia... wszędzie tam są rozwinięte systemy szkolenia. Dlaczego każdy z tych krajów jest w stanie regularnie "wypuszczać" na rynek gwiazdy pokroju Rooneya, Henry'ego, Xaviego, Sneijdera czy Naniego, a u nas gwiazdą jest już ten, kto przebije się do składu zachodniego klubu? A to nie było związane z dwumeczem w LM? Mimo wszystko, Barcelona miała wówczas także sporo szczęścia do błędnych decyzji sędziego. Strzał Iniesty w ostatnich sekundach to też strzał, który wychodzi raz w życiu. Więc co, Guardiola zbudował swoją pozycję na strzale Iniesty i błędach sędziego? Takie błędy w piłce nożnej zdarzały się i będą się zdarzać. Każdemu kto odniósł sukces można wyszukiwać na drodze do triumfy takie właśnie pomyłki sędziowskie, które zaważyły o awansie. Ale pisanie, że ktoś zbudował na tym sporą część kariery... bądźmy poważni. Mourinho i bez tego znalazłby zatrudnienie w czołowym klubie europejskim. Był zwyczajnie za dobry na to, aby siedzieć w takim klubie jak Porto. Już rok wcześniej wygrywając Puchar UEFA pokazał swoje zdolności. Ano właśnie, przypuszczasz. To może zaznaczaj to od razu, żeby nie było wątpliwości na przyszłość
-
No, w Anglii FA nie raz wzywała dwóch menadżerów na dywanik, bo pozwalali sobie wg FA na zbyt dużo w przesyłaniu sobie za pomocą mediów wzajemnych uprzejmości. Tylko że to co w Anglii można rozciągnąć w tym przypadku także na Hiszpanię. Sędziowie mylą się wszędzie. A co do tego na czym zrobił karierę... Nie Mou pierwszy, nie Mou ostatni korzysta na błędzie sędziowskim. Jednak to po potem osiągnął, to jego. Guardiola i Barcelona w 2009 w półfinale LM z Chelsea też miała sporo szczęścia, bo z tego co pamiętam, to ekipa Hiddinka powinna dostać tak z dwa karne. Ale może do takich fauli prowokować. Taki Roy Keane za takie coś niemalże wdeptywał w ziemię. Dzięki temu media skupiają się na nim, a nie na jego piłkarzach. Jego stara zagrywka jeszcze z czasów Porto. A masz dowód, że tylko dlatego nie mówi źle o Fergusonie? Może zwyczajnie lubią się? Potrafisz to rozstrzygnąć? Co do tego idioty... powtórzę jeszcze raz: on ma osiągać sukcesy. Barcelona chcąc ściągnąć Fabregasa też sięgała po środki, które dla kibiców postronnych były zwyczajnie niesmaczne. A jednak teraz Cesc jest na Camp Nou i za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał o tych podchodach Katalończyków. RR Porównujesz dwie rzeczy, których porównać się nie da. Anglicy mają wszystko. Kasę, rozbudowany system scoutingu, pozycję, sukcesy, bazy treningowe pozwalające szkolić młodych piłkarzy. My z kasą stoimy kiepsko, system scoutingu to u nas czarna magia, pozycja hen hen za Anglią, sukcesów brak, bazy treningowe... kilka klubów może jakieś tam ma. Angielskie kluby stać na to, aby ściągnąć sobie takich grajków, którzy z miejsca zdystansują ich wychowanków. Naszych klubów nie stać na to, aby ściągać nie wiadomo ilu dobrych piłkarzy, którzy w składzie zajmą miejsce Polaków. A jak taki z Afryki czy Bałkanów jest słabszy, to ląduje na ławie i nie blokuje miejsca Polakowi. Owszem, trafi się chyba w każdym klubie kilku piłkarzy z zagranicy, którzy mają wysokie umiejętności i są gwiazdami ligi (tak jak teraz przyszedł Ljuboja i już widać, że ten facet potrafi rzeczy, jakich nasi zawodnicy nie potrafią choćby nie wiem jak się starali, gość bez problemu przyjęciem piłki gubi krycie, a zastawiać się też potrafi, tymczasem dla naszych napastników to nie są umiejętności takie znowu oczywiste), ale to nie ma jakiegoś zalewu nie wiadomo skąd. Ja jednak w polskich klubach w większości widzę Polaków. A ci naprawdę nieźli tylko wzmacniają konkurencję i pozwalają mieć nadzieję na jakieś sukcesy w Europie. Sukcesy w Europie to z kolei kasa. Kasa, to szansa na lepszych piłkarzy, rozwijanie klubów... w efekcie na podnoszenie poziomu piłki. Niestety, aby wprowadzać jakieś limity trzeba mieć odpowiednich piłkarzy w kraju, dzięki którym poza Polską nie będziemy tylko pośmiewiskiem. A śmiem poważnie wątpić, czy jakikolwiek nasz klub teraz były w stanie osiągnąć coś w Europie mając w składzie tylko Polaków. A jakby takiemu Manchesterowi City ściągać ilu chce piłkarzy spoza Wysp, to podejrzewam, że nawet Joe Hart nie znalazłby dla siebie miejsca w wyjściowej "jedenastce".
-
Mhm... jak Marchlewski chciał zrealizować swoją wizję Polski przy pomocy bagnetów Bolszewików, to nie można go wyzywać od zdrajców tylko dlatego, że miał inną wizję... ale już nie ma według Ciebie problemów z nazywaniem bandytami i zdrajcami tych, którzy po '45 mieli inną wizję Polski niż władza, która tym razem idąc ze wschodu doszła tam, gdzie chciała. Wyjaśnisz mi to, bo ja tutaj wyraźnie czegoś nie łapię...
-
Tofiku, ja nie pisałem o tym, kto jest teraz w stanie zatrzymać jedną Barceloną, ale ile klubów w konkretnej fazie LM dana liga ma... to są dwie kompletnie inne rzeczy Trudno nie mieć większości mistrzów świata i Europy, skoro jeden i drugi tytuł należy do Hiszpanii Tak, tylko że w odniesieniu do ligi hiszpańskiej użyłem go w konkretnym kontekście ilości zespołów, jakie docierają do tych dalszych faz LM. W Hiszpanii przez kilka lat była to tylko Barcelona. Real, który w lidze radził sobie podobnie jak w ubiegłym sezonie, zatrzymywał się regularnie na 1/8. Natomiast w Anglii finalista LM spokojnie może pojechać na stadion drużyny ze strefy spadkowej i wyjechać stamtąd z zerowym dorobkiem. To nie tylko frajerstwo ekipy Wengera, ale także charakter piłkarzy takich jak Nolan czy Barton. I tego charakteru w większości meczów EPL jest cała masa. Tutaj nikt nie boi się Chelsea, City, United czy Arsenalu tylko dlatego, że nazywają się Chelsea, City, United i Arsenal. Albo pokazujesz futbol pozwalający zgarnąć punkty, albo nastaw się na to, że będziesz gryzł trawę do ostatniej sekundy. Teraz jak ktoś z wielkiej szóstki (wielka czwórka przestała istnieć) jedzie na Brittania Stadium, The Hawthorns, Reebok Stadium, Creven Cottage czy Stadium of Light, to musi nastawić się na to, że czeka go szalenie trudny i wymagający mecz, gdzie wcale nie musi być stroną przeważającą. Cóż, w Anglii to niejednokrotnie część życia szkoleniowca. I tam nikt z tego nie robi problemów. Wojenki Mou i Guardioli to nic w porównaniu z tymi, jakie swego czasu toczył Ferguson z Wengerem czy Benitezem. Niech się Guardiola uczy Ponoć chce kiedyś spróbować sił w Anglii... Poza tym, wojenki słowne nie są akurat tym, co mnie tak zniesmaczyło. W Anglii też spora część szkoleniowców to robi. Jak sędzia zawali to trudno, aby go głaskać po głowie. Jak federacja uważa, że Mourinho przesadza, to niech go zawieszą. Ferguson np. w Anglii ma już tak nagrabione, że każda wypowiedź dt. sędziego danego meczu jest przedmiotem analizy i wszyscy zastanawiają się, czy Szkot dostanie karę, czy nie. Cóż, Busquets próbkę talentu dał już rok wcześniej w półfinale z Interem, jak po jego symulce wyleciał Thiago. Odpalenie zraszaczy po meczu to też nie było nic miłego. Poza tym, nikt nie kazał piłkarzom Barcy symulować. Teraz Real może mieć wytłumaczenie. Oni symulowali, to nasi piłkarze byli wkurzeni. Niestety, Barcelona dostosowała się do reguł gry Realu, choć nie musiała. A i Barca w Copa del Rey nie grała czysto. Ot chociażby wejście Busquetsa wyprostowaną nogą w Xabiego. Niestety, skoro Barcelona poszła na to, aby też nie grać czysto, to wina za to co się działo leży też po ich stronie. Chociaż zdaję sobie sprawę, że kibice Barcy i Realu mają swoje zdanie na ten temat Cóż. Właściciele klubów zatrudniają go po to, aby odnosił sukcesy. Jeśli zdobywa trofea, to znaczy, że jego metody są skuteczne. A jak na razie trudno mu zarzucić, aby było inaczej. Poza tym Mou chyba nie zależy jakoś specjalnie na tym, aby wszyscy za nim przepadali. Kto ma go lubić, to go lubi. Wystarczy wspomnieć Fergusona. Obaj przez kilka lat byli rywalami w Anglii, a teraz bardzo się lubią. Nie taki straszny ten Mou jak go malują.
-
Powstanie Warszawskie w sztuce i kulturze
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Podawałem w tym temacie już tekst wiersza M. J. Kamińskiego "Pionka" z "Czaty", a teraz piosenka, jaka powstała w drużynie Zenona Ziemby "Stanisława" (na początku Powstania wchodziła ta drużyna w skład plutonu "Motyla"): Fajnych chłopców cała paka, To kurierzy są z "Wiatraka", Stena do boju visa w dłoń, I Germańca goń, goń, goń, Nasz pan major - flegmatyczny, Ale dla nas sympatyczny. [Refren] Nasz porucznik "Staś" morowy, Wciąż do akcji jest gotowy. [Refren] W pierwszym boju kulę dostał, I na Płockiej już pozostał. [Refren] Chlubą "Czaty" i "Wiatraka", Jest nasz "Sylwek" - zabijaka. W kwestii wyjaśnień. Ten "Wiatrak" to kryptonim komórki kurierskiej O.V KG AK, majorem był oczywiście Tadeusz Runge "Witold" (dowódca baonu), a "Sylwek" to Stanisław Krasuski. -
Pomijając ostatni sezon, to w paru poprzednich w LM z drużyn hiszpańskich jedynie Barcelona przechodziła 1/8 finału. Doliczając Real, to mamy dwie ekipy. Tymczasem Anglicy w tym czasie w ćwierćfinałach doczekali się United, Liverpoolu, Arsenalu, Chelsea i Tottenhamu, z czego cztery pierwsze ekipy od 2005 do 2011 (z przerwą w 2010) grały także w finałach - United trzy razy, Liverpool dwa razy, Arsenal i Chelsea po raz (a gdyby nie kosmiczne wręcz szczęście Barcelony na SB w 2009, to Chelsea z United spotkałaby się w finale drugi raz z rzędu). Sama Barcelona, choć obecnie najlepsza na świecie, nie stanowi o sile całej ligi. Wystarczy popatrzeć na wyniki, jakie w lidze osiągają Real z Barceloną, na to iloma bramkami potrafią wygrywać kolejne mecze, jakie są dystanse punktowe między pierwszą dwójką, a resztą tabeli. W Anglii mecze takie jak zwycięstwo Wolverhampton nad United na Molineaux, kiedy United było liderem, a ekipa MacCarthy'ego ostatnią drużyną w tabeli, choć są zaskoczeniem, to jednak nie są to jakieś wyjątki. W Hiszpanii w połowie sezonu wiadomo, że o mistrzostwo bić się będą jedynie Real z Barcą. W Anglii na kilka kolejek przed nikt nie może być pewny tego, że zostanie mistrzem. W poprzednim sezonie świetnie wystartowała Chelsea, która potem złapała zadyszkę. Wydawało się w pewnym momencie, że Arsenal i United będą już nie do dogonienia, a tymczasem Chelsea jeszcze dwie kolejki przed końcem miała szansę na OT wyprzedzić ekipę Fergusona. Z kolei Arsenal dał się jeszcze wyprzedzić City. Oczywiście z drugiej strony jest jeszcze Puchar UEFA/Liga Europy, gdzie drużyny hiszpańskie radzą sobie lepiej, niemniej tutaj nie zawsze trenerzy traktują te rozgrywki poważnie. Jak ktoś całe lata regularnie ogląda ligę angielską, to liga hiszpańska, o ile nie kibicuje tam żadnej drużynie, pod względem emocji nie robi większego wrażenia. Mnie zwyczajnie nudzi. Niedzielny mecz Realu z Barcą stał na poziomie niezłego meczu EPL. Mogło się podobać, ale bez fajerwerków. Niemniej do klasyków takich jak mecze United z Chelsea, Liverpoolem, Evertonem czy City, ubiegłosezonowego 4-4 Newcastle z Arsenalem, meczów Tottenhamu z Arsenalem czy Chelsea, Evertonu z Liverpoolem... W Anglii beniaminek czy drużyna typowana do spadku potrafi swoją postawą zapewnić 90 minut fantastycznego widowiska. Ot chociażby 2-3 Blackpool z United na Bloomfield Road, kiedy ekipa Hollowaya prowadziła 2-0 i dała sobie wydrzeć zwycięstwo, albo 2-4 West Hamu z United pod koniec ubiegłego sezonu. Sorry, Tofik, ale ja mam na tyle wysoko podniesioną poprzeczkę, że aby mecz uznać za naprawdę świetny, muszę zobaczyć coś, co jest godne Hitchocka niemalże A w Hiszpanii nie widziałem czegoś takiego od bardzo dawna (inna rzecz, że oglądam ligę hiszpańską coraz rzadziej). A kiedyś nawet wolałem ligę hiszpańską od angielskiej. Ale to było dobre dziesięć lat temu... Ani w Anglii, ani we Włoszech to co robił Mourinho nie wywoływało aż takich wojen. Więc nie jestem pewien, czy to wina tylko Portugalczyka. Z mojego punktu widzenia - neutralnego kibica, który nie jest miłośnikiem ani Realu ani Barcy - Barcelona też nie jest do końca w porządku.
-
Która partia jest najlepszym wyjściem dla Polski ?
Albinos odpowiedział theSHC → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ponieważ na forum z założenia staramy się unikać bieżących tematów politycznych (a już takich jak ten w szczególności), dlatego też - aby uniknąć kłótni i ostrzeżeń dla uczestników tychże - temat zostaje zamknięty. Uwagi jak zawsze na PW. Niemniej w tym przypadku zmiany decyzji raczej nie będzie. -
Na swoje wytłumaczenie mogę powiedzieć, że średnio interesują mnie te mecze W ostatnich miesiącach za dużo tego było, i niestety sama gra i wynik schodziły tam na dalszy plan. Jakiś taki niesmak mi po tym pozostał... No, i tak długo forum broniło się przed pojawieniem się tego hasła
-
Być może tutaj jest wyjaśnienie: http://en.wikipedia.org/wiki/Papaver_rhoeas#Cultural_usage
-
Z opisu wygląda całkiem ciekawie, zapewne interesujące byłoby porównanie tego cudu z polskimi okręgówkami chociażby... niemniej pozostanę przy bardziej bezpiecznych (pomijam kwestie podwyższonego ciśnienia itd., bo to nawet oglądając mecz w tivi pojawia się dość często) rozgrywkach w tivi
-
Mamy temat o najlepszym dowódcy kampanii polskiej, więc czas zastanowić się nad tym, kto zasłużył na miano tego najgorszego. Którzy z dowódców wielkich formacji Waszym zdaniem zasłużyli na miano tych najgorszych?
-
Najbogatsza, najbardziej medialna, najbardziej emocjonująca, najszybsza (a może i najlepsza, choć z tym większość kibiców ligi hiszpańskiej nie zgodzi się) liga piłkarska świata wystartowała: http://www.youtube.com/watch?v=HE84zU39zvI Blisko trzy miesiące przerwy, i w końcu znowu mam zaplanowane trochę ponad 3/4 weekendów aż do końca maja w zasadzie
-
Skąd w ogóle takie pomysły Samuelu? Że też przez głowę przemknęła Ci myśl, że mógł coś takiego zrobić... Na Przygońskiego radzę uważać. Potrafił nieźle kręcić w sprawach dt. Powstania... Co do wątpliwości Twoich Samuelu. Płk doc. dr hab. Mieczysław Wieczorek w swoim wystąpieniu na konferencji zorganizowanej w 40. rocznicę wybuchu Powstania [M. Wieczorek, Armia Ludowa w Powstaniu Warszawskim [w:] Powstanie Warszawskie. Sesja w 40. rocznicę (25 i 26 lipca 1984 r.). Referaty - komunikaty - dyskusja, red. P. Matusak, W. Zieliński, Warszawa 1987, s. 258], ogólne siły AL zaprezentował na 1800 ludzi, a straty na 500 zabitych, rannych i zaginionych...
-
Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Zapowiada się ciekawie: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=14043