Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Parokrotnie wspominałem już tutaj o akcjach bojowych, w jakich brał udział T. Wiwatowski. Pewno jest jedno palenie, kiedy pełnił rolę obserwatora, oraz dwie akcje kolejowe prowadzone siłami Grupy "Andrzeja"/Oddziału Dyspozycyjnego "A", podczas których był dowódcą akcji. Jednak w publikacjach Tucholskiego, tych poświęconych cichociemnym, podczas opisu ostatniej akcji kolejowej "Skrytego" pojawia się informacja, że oddział "Skrytego" był wsparty 10-osobowym patrolem T. Wiwatowskiego. Problem polega na tym, że nie napisał Tucholski, czy chodzi o to, że "Olszyna" dowodził tym patrolem, czy że patrol był z oddziału (OD "A") dowodzonego przez "Olszynę", ale sam Wiwatowski nie brał udziału w akcji. Miałem nadzieję, że nowa książka S. Rakowskiego to wyjaśni, ale niestety, brak jakiejkolwiek wzmianki na temat rzekomego udziału "Olszyny" w całości. Jednak skoro wcześniej w innej akcji "Skrytego" mógł brać udział oddział dowodzony przez "Kosę", to udział "Olszyny" wydaje się być jak najbardziej możliwy i logiczny. Dwa oddziały "miejskie" dowodzone przez swoich dowódców, wspierają trzeci z oddziałów dyspozycyjnych KeDywu OW AK, ten podmiejski. Zobaczmy więc, co pisał na ten temat w jednej ze swoich prac Jędrzej Tucholski [Powracali nocą, Warszawa 1988, s. 194-195]: Porucznik cc Józef Czuma "Skryty" prowadził pod Pogorzel swój oddział dyspozycyjny, uzupełniony dziesięcioosobowym patrolem porucznika Tadeusza Wiwatowskiego "Olszyny". Razem 67 żołnierzy warszawskiej dywersji. Był wiosenny wieczór 26 kwietnia i ostrzelani w wielu akcjach żołnierze szli spokojnie marszem ubezpieczonym przez lasy otwockie. Celem akcji, na którą prowadził ich dowódca, było wykolejenie pociągu na trasie Lublin-Dęblin, koło przystanku Pogorzel. Okolicę znali dobrze - dokładnie w tym samym miejscu unieruchomili już wcześniej dwa pociągi niemieckie. Po przybyciu na miejsce akcji porucznik "Skryty" rozmieszcza ludzi wokół torów i odprawia patrol minerski, który zabiera ze sobą 12-kilogramowy ładunek plastiku. Inny patrol zakłada pułapkę na torach prowadzących z Warszawy, to dla pociągu ratowniczego, który nadjedzie potem na miejsce katastrofy. Teraz trzeba czekać. O godzinie 2.27 nadjeżdża frontowo-urlopowy pociąg pospieszny nr 84 relacji Lublin-Stuttgart. Eksplozja i parowóz wylatuje z szyn, pociągając za sobą wagony. Trzy z nich spiętrzają się. Rozmieszczeni w zaroślach żołnierze prowadzą teraz przez 8 minut ogień w kierunku rumowiska. Okaże się potem, że zużyli 1982 pocisków do lkm, rkm i kb oraz 400 do pistoletów maszynowych. jeden z żołnierzy "Skrytego" jest draśnięty, innych strat nie ma. Teraz już tylko odskok. O godzinie 4.30 nad ranem, po przekroczeniu mostu na Świdrze, broń zostaje ukryta pod strażą w lesie, a reszta oddziału rozprasza się. Niemcy meldowali później o 2 zabitych i 10 rannych, w tym 4 ciężko. A tak o całym wydarzeniu napisano w niemieckim raporcie policyjnym [s. Rakowski, Oddział "Skrytego". Historia prawobrzeżnego Oddziału Dyspozycyjnego Komendanta KeDywu Okręgu warszawskiego Armii Krajowej, Otwock 2011, s. 146]: O godz. 2:28 najechał na minę koło stacji Pogorzel - pociąg nr SF 84 z Lublina do Hamm. Wykkoleiły się lokomotywa i 3 wagony, jeden wagon został całkowicie zniszczony. Wybuch rozerwał szyny na długości ok. 70 cm. Pociąg szostał następnie ostrzelany z broni maszynowej i karabinów. Zabitych zostało 2 żołnierzy Wehrmachtu, 10 rannych (w tym 4 ciężko). A jak to wyglądało wg raportu samego "Skrytego"? Do akcji użyto 6 rkm-ów, 2 lkm-my, 39 kbk, 10 peemów, 14 kg plastyku, 7 kg trotylu i 10 kh mieszanki (trotyl, plastyk, szedyt). Ludzi faktycznie było 67, z czego 57 z oddziału "Skrytego", 10 to patrol z Grupy "Andrzeja". O akcji powiadomiono na 48 godzin przed terminem przyjazdu pociągu. Krótkie noce spowodowały, że zorganizowanie całej akcji w jedną noc nie było możliwe. Chodziło o przerzucenie broni i materiałów na miejsce. Tak więc już o 23:00 dnia 25 kwietnia wyruszono na biwak w lesie. Tak spędzono cały 26 kwietnia. O godzinie 22:30 oddział znalazł się już na miejscu akcji. Przyjazd pociągu planowany był na godzinę 0:14, przyjechał dopiero 2:27. Wcześniej opanowano wartownię w Pogorzeli, tak aby godzinę przed przyjazdem pociągu dostać informację o tym. Dodatkowo sygnalizacja sztafetowa przy torze, ustawiona 600 metrów od miejsca akcji. Materiały wybuchowe wykorzystano w sposób następujący: 7 ładunków po 2 kg plastyku przed lokomotywą, 17 kg mieszaniny materiałów wybuchowych w odległości ok. 60-65 metrów od miny. W momencie eksplozji został otworzony ogień do pociągu. Ostrzał trwał dokładnie 8 minut. O 2:35 nastąpił odskok z miejsca akcji, o 2:50 zbiórka, sprawdzenie stanu i odmaszerowanie. Oddział miał od tego momentu jedną godzinę i 40 minut na przejście szosy otwockiej, lubelskiej i mostu na Świdrze. Łącznie 12 kilometrów. Na czasie tak bardzo wszystkim zależało z tego powodu, że o 4:30 miał nastąpić świt, a "Skryty" chciał za wszelką cenę uniknąć spotkania z Niemcami. Tak więc oddział musiał przemieszczać się niemalże biegiem. Na szczęście udało się minąć żandarmerię. Po dotarciu na wcześniej wyznaczone miejsce oddział rozpuszczono, broń schowano. Następnej nocy miała zostać rozwieziona na meliny. Oprócz jednego rannego stracono jeden kbk (rozdęcie lufy). Wiwatowski z racji tego, że do Warszawy miał spory kawałek, zapewne do miasta wrócił około południa, jeśli nie później... Następnego dnia czekała na niego inna rola - wykładowcy akademickiego. Swoje zajęcia prowadził bowiem właśnie w piątki.
-
Nasri, Silva, Aguero, Dzeko... taka czwórka z przodu może zrobić wszystko. Pytanie tylko, czy Mancini będzie dawał im wszystkim szansę gry razem. Nie zdziwię się jak Nasri będzie częściej siedział na ławie niż grał. Jednak Silva na chwilę obecną wydaje się być City niezbędny, gość autentycznie wyrasta na jedną z największych gwiazd EPL, a Nasri sposobem poruszania się po boisku przypomina Silvę. Do tego Silva bardzo szybko znalazł dobry kontakt na boisku z Aguero. Może za Milnera... Bo nie wierzę, aby Włoch zrezygnował z grą dwoma defensywnymi pomocnikami (a ma do wyboru przecież Yaya Toure, de Jonga i Barry'ego - ten ostatni kapitalna bramka z Boltonem w ten weekend). Tak czy inaczej, City ma naprawdę piekielnie mocny skład. Najlepszy bramkarz EPL ubiegłego sezonu, świetna obrona (Kompany obok Vidicia najlepszy środkowy obrońca ubiegłego sezonu EPL), i niesamowite bogactwo w drugiej linii i ataku. Jeśli sami nie zatną się gdzieś w trakcie sezonu, to mogą być groźni do końca ligi. Na chwilę obecną zdecydowanie jeden z 2-3 głównych faworytów do mistrzostwa. Jakoś trudno jest mi wyobrazić sobie LM bez Arsenalu. I mam nadzieję, że nie będę musiał przyzwyczajać się do tego widoku za kilka godzin. Mam słabość do Arsenalu od czasów The Invincibles...
-
I przepraszam co znalazłeś? Tofik, Twoim argumentem ma być obrazek z kwejka? I gdzie tam jest coś o brutalności? Jest mowa o twardej grze, a to nie jest jednoznaczne z grą brutalną. Cały czas upierasz się przy brutalnej grze (to nie jest to samo co twarda gra!), ale nie potrafisz w żaden sposób udowodnić tego, że taka ta gra jest, nie mówiąc już o rzekomym chwaleniu się nią przez kibiców ligi angielskiej. Albo rozmawiamy poważnie, albo nie zajmujemy sobie czasu Ignorancją jest ignorowanie statystyk. A to czy statystyki uważasz za najważniejszy element analizy piłkarza, czy jedynie za dodatek, to już sprawa czysto indywidualna. Aby korzystać ze statystyk trzeba też wykazać trochę zdrowego rozsądku. Nikt poważnie zajmujący się tym nie będzie na tej jednej podstawie wyciągał wniosku, że Fabregas jest lepszy. Poza tym, czy asysty to jedyna statystyka, jaką można znaleźć dla pomocnika? Faktycznie, sprowadzanie statystyk do jednej rubryczki, to jest kpina, ale tego nikt zajmujący się statystykami nie robi. Statystyki mają pokazać, w czym dany zawodnik jest dobry, a co wychodzi mu średnio, na co drużyna przeciwna powinna zwracać uwagę, w jakich fragmentach meczu jak zespół zazwyczaj gra itp. itd. etc. Statystyki bardzo ułatwiają też np. pisanie analiz taktycznych (Zonal Marking, świetna lektura). Tofiku, w statystykach nie takie rzeczy da się umieścić. Ot chociażby obliczenie czasu przebywania na boisku jednego i drugiego, i dokładna analiza poszczególnych elementów gry całego zespołu w tym czasie, wpływ obu graczy na to, czego żaden kibic nie zobaczy na boisku. Kiedy oglądasz mecz w telewizji widzisz tylko fragment całego boiska, ten na którym jest piłka. Nie widzisz tego, jak porusza się zawodnik, którego nie ma na ekranie. Na stadionie już masz możliwość obserwować przez cały mecz wszystkich zawodników. Ale nie spamiętasz tego wszystkiego. Tak samo nie jest w stanie spamiętać tego trener i jego asystenci. Więc tworzy się szczegółowe analizy, statystyki, które później pomagają lepiej dostosować taktykę do danego rywala, zwrócić piłkarzowi na coś uwagę. Owszem, kiedyś tych statystyk nie używano, ale sport zmienia się, rozwija, wykorzystuje się coraz nowsze technologie. Nie jest przypadkiem, że korzysta z tego coraz więcej klubów, reprezentacji, stacji telewizyjnych czy nawet firm bukmacherskich. Oni nie robią tego dla kilku tabelek z bramkami, strzałami celnymi, podaniami i asystami. Bo to jest poziom statystyk z gier a'la FIFA, a nie zawodowego sportu, gdzie rywalizuje się o grube miliony. W tych konkretnych może i nie, ale nie takie rzeczy w statystykach się znajdują.
-
Co kogo nudzi, to kwestia indywidualnych upodobań. Co jest zagraniem brutalnym, a co twardą grą, da się już w miarę rzetelnie ocenić. Ty natomiast starasz mi się udowodnić, że liga angielska jest brutalna i miłośnicy tej ligi lubią to. Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Redlog ma formę bloga, gdzie teksty piszą różne osoby. Artykuł na takiej stronie należy odczytywać tak samo, jak komentarze pod tekstami na innych stronach. Tofiku, naprawdę uważasz, że statystyki sprowadza się tylko do napastników? Powiem tak. Zdziwiłbyś się, na jak drobne elementy można rozebrać grę każdego zawodnika na boisku, i jak dużo można dzięki temu zrozumieć. Naprawdę, polecam. Czasem człowiek dzięki temu jest w stanie dostrzec to, czego nie zobaczył w czasie meczu. Ze statystyk prowadzonych przez firmę OPTAsports od dawna korzystają chociażby: Anglia - Manchester United, Chelsea, Manchester City, Arsenal, Liverpool, Tottenham Włochy - reprezentacja narodowa, Inter, Roma, Fiorentina, Napoli, Sampdoria, Bologna, Chievo, Atalanta, Siena, Bari Niemcy - Bayern Munich Francja - reprezentacja narodowa, St Etienne Hiszpania - Real Madrid, Villarreal, Athletic Bilbao, Valencia, Getafe A oprócz tego sama MLS, Sky Sports, ESPN czy też firma bukmacherska William Hill, a dla nich nie raz statystyki są szalenie istotne przy ustalaniu kursów konkretnych zakładów. Nikt nie prowadziłby firmy dla statystyk samych napastników. A oni obliczają wszystko co się da obliczyć. Ale już nawet uboższe statystyki, takie jak chociażby te prezentowane w Chalkboards Guardiana (który też korzysta ze statystyk OPTAsports) są bardzo interesujące, i dobrze obrazują rolę poszczególnych zawodników. I żadne kpiny z faktów. Manipulowali tymi statystykami, że tak twierdzisz? No ale to chyba nie jest kpina z Barcelony? Nie chodzi tutaj akurat o to ilu jest rozsądnych, ale o to, że devilpage jest stroną o bardzo niskim poziomie.
-
Twoje słowa: A co to, w PL nie ma symulanctwa i brutalnej gry? Oczywiście tym drugim kibice angielskiej ligi chwalą się dookoła Jak dla mnie przekaz jest dość jasny Chwalą się, więc lubią to. I ja właśnie o komentarzach pisałem. Na stronach, które Ty podałeś, nie zauważyłem, aby w artykułach było coś obraźliwego dla Barcelony. W komentarzach tak. No i jeśli odwiedzasz devilpage, to ja się nie dziwię, że masz takie złe zdanie o polskich fanach United To jest jedna z najgorszych stron, jakie można znaleźć w tym temacie.
-
Kreskówkowy totalitaryzm
Albinos odpowiedział Capricornus → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Całkiem możliwe. Tutaj dobrze byłoby poszukać jakichś wywiadów z twórcami. Pewno tak, choć tutaj akurat nie chodziło mi o to, że było to kierowane do dzieciaków. Bardziej po głowie chodziło mi coś na zasadzie prostego schematu, na podstawie którego można oprzeć całą historię (takie ułatwienie dla samych twórców), ale który niekoniecznie musi zostać zrozumiany (czy też raczej skojarzony z pierwowzorem) przez tych, do których kierowany jest film. Proste rzeczy są najlepsze, jak się zacznie szukać na siłę czegoś nowego, można przekombinować, a dzieciaki potrzebują prostych przekazów. Scena marszu hien na takim 10-latku może wywrzeć odpowiednie wrażenie (chociaż nie wiem czy teraz też, biorąc pod uwagę to, co na dzień mogą oglądać na kanałach dla dzieci). No ale to oczywiście tylko moja interpretacja... A to faktycznie mogło tak być. Przy czym znowu, wywiady z twórcami mogłyby sporo wyjaśnić. -
No ale jesteś blisko retoryki "liga angielska - liga dla lubiących brutalną grę". No ale to jak tak samo wchodzę na stronę polskich kibiców Barcy i po meczu towarzyskim w USA, wygranym przez United widzę teksty lekceważące drużynę mistrzów Anglii, wyśmiewające ich. Przed finałem LM też była bardzo ciekawa atmosferka tam. Na stronie Realu to samo. Niestety, wielkie kluby przyciągają masę kibiców, a w masie zawsze trafi się więcej kretynów niż ludzi rozsądnych, którzy i tak zostają zakrzyczani, a idioci dodatkowo zwracają na sobie największą uwagę. A ja wiem, że to nie jest wina Barcy i Realu, ale nie zmienia to faktu, że liga podzielona jest na dwa obozy. Z czego ten silniejszy składa się z dwóch graczy. Cóż. W ostatnich latach w Polsce najlepszych bramkarzy miała Legia. Fabiański - ławka Arsenalu, Szczęsny jednak ma w sobie to coś, co pozwala sądzić, że jeśli odda Fabianowi miejsce w składzie, to tylko jeśli odejdzie do innego klubu. Boruc - no ten zrobił jakąś tam karierę, ale Celtic i Fiorentina to jednak chyba nie jest szczyt jego marzeń, szczególnie, że przymierzano go do Bayernu Monachium, Milanu czy też United. Mucha - ława Evertonu. A to przecież są bramkarze, którzy w lidze byli uważani za największe gwiazdy ligi. Mucha odchodząc był uważany za jednego z kilku piłkarzy, którzy swoją grą przerastają resztę ligi o głowę. I faktycznie, gość potrafił uratować te kilka punktów w sezonie dla Legii. Tak więc niestety, ale chyba to nasze przekonanie o świetnych bramkarzach jakich potrafimy wychować (choć Pareiko nie jest naszym "wyrobem") jest trochę na wyrost. Dzisiaj Pareiko popełnił jeden fatalny, koszmarny błąd. Bramki na 3:1 nie zrzucałbym na jego barki, bo jednak tutaj ciała dała obrona, która dopuściła do tej sytuacji. Z takiej odległości trzeba mieć świetny refleks, aby wybronić.
-
Ale mnie nie interesuje teraz to, czy Real i Barca są lepsze, tylko jak prezentują się obie ligi jako całość. Ale ja nie napisałem, że nie są piętnowane. Odniosłem się jedynie do Twojego stwierdzenia o tym, że kibice EPL lubią brutalną grę i chwalą się nią. Ciekawe, bo znowu odniosłem inne wrażenie. Nie trzeba być specjalnym widzem... ok, ale jeśli Ty twierdzisz, że tam gra jest brutalna, to dla mnie jest to coś mocno nie tak (cytat: A co to, w PL nie ma symulanctwa i brutalnej gry? Oczywiście tym drugim kibice angielskiej ligi chwalą się dookoła). Co weekend oglądam po 3-4 mecze EPL i nie zauważyłem, aby brutalność miała być jakimś znakiem rozpoznawczym EPL. A co do ligi hiszpańskiej... nie wiem jak inni zwolennicy EPL, ale ja nie oglądam samych meczów Realu i Barcy. Choć obecnie oglądam naprawdę szczątkowe ilości meczów ligi hiszpańskiej, ale to jest efekt tego, że od lat obserwuję jedno i to samo, i z roku na rok w efekcie coraz rzadziej mam ochotę poświęcić 90 minut na mecz ligowy w Hiszpanii. Poza tym, jakie teorie? Te o przewidywalności i podziale ligi na Real&Barca i resztę? Czy te o nudnym stylu? Pierwsza to nie teoria, ale fakt. Druga, to w moim przypadku efekt wyboru dokonanego po kilku latach interesowania się (w miarę równym) kilkoma ligami (angielska, hiszpańska, włoska, holenderska, portugalska, francuska i niemiecka, polska to osobny przypadek). Metodą eliminacji odrzucałem te ligi, które nie interesowały mnie, z różnych przyczyn. Hiszpańska odpadła jako ostatnia. Niestety, człowiek nie ma 48 godzin w dobie, tylko 24, z czegoś trzeba zrezygnować. Ale co przez kilka lat (tak z pięć-sześć lat trwało, zanim ostatecznie przerzuciłem się na angielską) się naoglądałem, to moje. I na tej podstawie mogę sobie jakieś zdanie wyrobić. Teraz jak oglądam czasem mecze ligi hiszpańskiej, to na temat stylu zdania za bardzo nie zmieniam. Fajny, przyjemny dla oka, ale mało emocjonujący dla osoby postronnej. A EPL oferuje mi co kolejkę mecze, które w napięciu trzymają do ostatniej minuty. I dlatego z roku na rok staram się zobaczyć coraz więcej spotkań EPL, i oglądam coraz mniej spotkań ligi hiszpańskiej. W końcu pewnie dojdzie do tego, że faktycznie oglądać będę tylko starcia Barcy z Realem. Cały czas przecież piszesz, jaka to zła jest liga angielska, bo brutalna, bo "mind-games" itp. Jak mam inaczej to odczytywać? Jako zachwalanie? Co do potępiania ligi hiszpańskiej (rozumiem, że prowadziłeś jakieś badania, że stwierdzasz, że to głównie kibice Arsenalu i United narzekają na ligę hiszpańską? bo jak tak czytam różne portale, to tak samo narzekają kibice Chelsea, Liverpoolu, Tottenhamu, Newcastle...), to głównym zarzutem jest jej przewidywalność i sprowadzenie rywalizacji do dwóch klubów, które oddzieliły się od reszty Wielkim Kanionem (obecna sytuacja z zawieszeniem startu ligi jest efektem tego, przez niesprawiedliwe dzielenie kasy za transmisje). I to mnie głównie odpycha. Mocniejsza liga szkocka, gdzie też są tylko dwie drużyny. A to, że gwiżdżą tam to, co w Anglii jest normalnym elementem gry, to inna para kaloszy. Kiedyś było podobnie, ale jakoś nie przeszkadzało mi to w oglądaniu ligi hiszpańskiej w podobnym wymiarze czasowym co EPL. Tylko że kiedyś Valencia czy Deportivo potrafiły podjąć wyrównaną walkę nawet z Galacticos. Teraz szans na to nie mają. Piłkarze Realu i piłkarze Barcy nie są małymi dziećmi. Jeśli coś robili, to z pełną świadomością tego. Sugerowanie, że wszystko to jest winą jednego człowieka, jest lekko dziwne, zważywszy, że jak ten jeden człowiek pracował w Anglii i Włoszech, to takich historii nie było. Owszem, prowokował na konferencjach, skupiał na sobie uwagę różnymi komentarzami, które nie zawsze były na miejscu, ale nie kojarzę, aby dochodziło do takich wojen. Ale to już omawialiśmy, i nie ma sensu do tego wracać po kilku dniach. Faktem jest, że wizytówka ligi angielskiej wypadła o niebo lepiej od wizytówki ligi hiszpańskiej. Czysto piłkarsko obie na podobnym poziomie, ale jeśli chodzi o szacunek dla rywala i fair-play... cóż, dla mnie bez porównania. Natomiast co do Wisły... cóż, patrząc na przebieg dwumeczu awans APOELu całkowicie zasłużony. W Krakowie obie drużyny zagrały na podobnym poziomie, rewanż już wyraźnie dla ekipy z Cypru. Szkoda straconej szansy, po bramce Wilka cieszyłem się, że w końcu drużyna polska doszła do tego poziomu, że nawet grając kiepsko potrafi uzyskać korzystny wynik dla siebie, co jest nie raz większą sztuką, niż wygrać wtedy, kiedy wszystko wychodzi. Ale potem gol na 3:1... zabrakło w końcówce boiskowego cwaniactwa, przeciągania gry, szukania faulu, utrzymania się przy piłce. Jak widać LM ciągle nie dla nas. Ciekaw jestem teraz reakcji Cupiała. Poprzedni trenerzy Wisły za brak awansu płacili głową. Maaskant jednak mam wrażenie powinien zostać. Robi dobrą robotę, a w Krakowie nie jest nawet cały sezon. Warto mu zaufać. Jeśli ktoś ma wejść z polską drużyną do LM, to właśnie Holender z Wisłą jest tego najbliżej.
-
Kreskówkowy totalitaryzm
Albinos odpowiedział Capricornus → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Pytanie tylko, skąd dziecko ma wiedzieć, że to złe? Jak szedłem do kina jako mały dzieciak oglądać Króla Lwa raczej nie w głowie były mi totalitaryzmy Dla mnie to jest raczej wykorzystywanie pewnych elementów, które gdzieś tam w historii i kulturze już się zakorzeniły. Te co lepsze bajki zazwyczaj jakieś przesłanie mają, ale nie dopatrywałbym się tutaj jakiejś szczególnej roli tego marszu hien czy obozu. Choć z drugiej strony nie zdziwiłoby mnie, gdyby twórcy z rozmysłem to wykorzystali w jakimś konkretnym celu... -
Dwie drużyny na całą ligę. O lidze hiszpańskiej jako całości świadczy to nie najlepiej. Ferguson nie należy do ludzi, którzy przechodzą od tak nad błędami. Evra powtarza to w co drugim wywiadzie. W United kiedy zagrasz dobry mecz, za tydzień możesz nie wyjść na boisko. Tutaj trzeba zagrać świetny mecz, aby być pewnym gry w kolejnym spotkaniu. Suszarki Fergiego działają do dzisiaj. Nie Pique pierwszy, nie Pique ostatni podpadł Fergusonowi. Poza tym, Pique od czasu odejścia wypowiada się o Fergusonie bardzo ciepło. A sam Szkot też mówił, że Pique chciał odejść, więc nie mogli go zatrzymywać. Chciał grać w Hiszpanii, to poszedł. A to, co było prawdziwym powodem tej decyzji, to wie tylko on sam. Faktem jest, że mimo to ma obecnie kilku młodych obrońców, którzy już teraz są w stanie zastąpić godnie Vidicia i Ferdinanda. Po wczorajszym meczu Sir Bobby Charlton stwierdził, że młodziutki (19 lat) Phil Jones przypomina mu Duncana "Boom Boom" Edwardsa, który w ocenie Charltona był najlepszym piłkarzem, z jakim dane było mu kiedykolwiek zagrać. Czegoś takiego nie mówi się bez przyczyny. Pique jest dzisiaj taki dobry, bo gra regularnie. W United szans na regularną grę nie miałby za dużo. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że w sezonie 2008/2009 (kiedy Pique wygrał z Barcą LM), nie było piłkarza, który byłby w stanie wypchnąć ze środka obrony kogokolwiek z duetu Vidic-Ferdinand. Nie wtedy, kiedy z van der Sarem bili rekord minut bez straconej bramki. Kiedy Pique odchodził lepiej od niego prezentował się także Evans. Tak więc dla United żadna strata w zasadzie. Dzisiaj też poważnie wątpię w to, czy Pique miałby pewne miejsce w pierwszej jedenastce United. Choć obrońcą jest świetnym. Ano właśnie, wyszło, bo grał. W United na regularną grę nie miał szans. Nie rozumiem, można jaśniej? Co robi Real a co Barca? Za to kiedy pod koniec ubiegłego sezonu grali w lidze, finale CdR i LM to media sportowe pisały i mówiły głównie o tych pojedynkach. Nie przypominam sobie, aby Polsat kiedykolwiek puszczał zapowiedzi meczów, gdzie na pytanie o to, komu kibicują, odpowiadałyby gwiazdy polskiego szoł-biznesu. Nic dziwnego, że niektórym się to w końcu przejadło. A że teraz pisało się o bijatyce i spięciach... cóż, trudno, żeby nie pisano. Ale to jest właśnie to o czym mówię. Ta wizytówka ligi hiszpańskiej przyciąga uwagę nie tym czym powinna. Symulanctwo jest, owszem. Nurkuje się w każdej lidze. Ale akcji takich jak w wykonaniu Busquetsa i Daniego Alvesa nie ma jakoś specjalnie dużo. Jeśli jakiś hit w Anglii zwraca na siebie uwagę, to ze względu na poziom samego meczu. Co do brutalnej gry... Ty Tofiku mylisz grę twardą i zdecydowaną, bark w bark, bez odpuszczania, jaka faktycznie jest obecna w lidze angielskiej, i za co kibice cenią tę ligę, z grą brutalną, obliczoną na uszkodzenie rywala, jak to prezentował chociażby Pepe. Jeśli dalej masz zamiar wmawiać mi, że taką grą chwalą się kibice ligi angielskiej, to nie mamy o czym rozmawiać. Nie lubię, jak ktoś wmawia mi coś, co jest nieprawdą. Owszem, brutalne zagrania też czasem pojawiają się na boiskach EPL, ale są one piętnowane. Owszem, gorszy nie jest, ale nie jest to zgodne z duchem czystej gry i zdrowej rywalizacji. Odnoszę ciut inne wrażenie. Dla Ciebie EPL to "kosa, wybicie i jedziemy"? Przecież to już w latach 90. ten obraz zaczął się zmieniać. Tak jak oglądam EPL już... teraz czternasty sezon (przy czym nie zawsze oglądałem tyle co teraz, co wynikało z przyczyn technicznych), to widzę, jak ta liga się zmienia. Teraz już nawet drużyny takie jak Wolverhampton czy WBA grają piłkę, która może się podobać. Szybka, otwarta, może nie jakaś wybitnie techniczna, ale widać tam pomysł. Obecnie może dwie ekipy z całej stawki (Stoke i Blackburn) odstają pod tym względem (przy czym Stoke spokojnie stać na miejsce w środku tabeli i urwanie u siebie punktów największym). Przy okazji, wyjaśnij mi coś. Piszesz jaka to brudna jest ta EPL, jaka brutalna (i jeszcze kibice podobno chwalą się tym), jacy to źli nie są trenerzy, bo prowadzą "mind-games", ale przyznajesz też, że nie śledzisz EPL, bo Cię nie interesuje. To na jakiej podstawie budujesz swoje teorie? Piłka nożna nie powstała po to, by prześcigać się w agresji i zapasach na stojąco, ale dla zabawy. Piłka nożna na poziomie takim jak liga angielska, hiszpańska, niemiecka czy jakakolwiek inna zawodowa ma na celu przede wszystkim odniesienie sukcesu sportowego, ale z zachowaniem zasad fair-play. A to, czy dla kogoś zabawą jest wymiana kilkuset podań a'la Barcelona czy Real, czy niesamowita dyscyplina taktyczna a'la Milan w 2007, czy gra taka jak derby Manchesteru w 2009 na OT, to już kwestia prywatnych upodobań. To, że twarda i zdecydowana (nie brutalna) gra nie podoba Ci się, nie oznacza, że jest ona czymś złym, co należy potępić i uznać za herezję. Porównanie GD do meczu Man Utd - Tottenham jest śmieszne samo w sobie, bo piłkarze z PD w niczym nie ustępują piłkarzom z Anglii pod względem piłkarskim, a co do chamstwa i symulanctwa - zupełnie inny poziom rywalizacji mentalnej. No to inny przykład. Manchester United kontra City. Początek sierpnia, Community Shield. Mecz tej samej wagi co ten dwumecz Realu z Barcą (też krajowy superpuchar) i starcie dwóch wielkich rywali (ładunek emocji powinien być podobny do tego z dwumeczu w Hiszpanii, w końcu derby Manchesteru, a to, że obie ekipy nie przepadają za sobą, jest oczywiste, od czasu pojawienia się szejków rywalizacja jeszcze przybrała na znaczeniu). A mimo to, nie było brutalnych fauli, złośliwości... Świetny mecz, toczony w świetnym tempie, pięć bramek, emocje do samego końca: http://www.youtube.com/watch?v=p_BoN9kB-Jg Dlaczego tam mogą grać normalnie mimo emocji, jakie im towarzyszą, a Real z Barcą znowu do samej gry musiały dołożyć jeszcze coś, co nie powinno mieć miejsca? Dla mnie to nie jest dobra wizytówka ligi, a pojedynek tych dwóch ekip taką wizytówką powinien być. Frustru frustru to najlepsze określenie tego typu tekstów. Mój zespół jest gorszy, to dowalę im na temat tego, jak grają. Niestety, to nie tędy droga. Kwitowanie całego wysiłku piłkarzy Realu i Barcelony zdaniem, że nie są zdeterminowani jest zwyczajnie niepoważne. To właśnie w GD są zdeterminowani jak nigdy. Cóż, jak widać mamy różne spojrzenie na to, jak powinna wyglądać dyskusja na poziomie. Dla mnie zwyczajnie pewne określenia są nieeleganckie. Co do determinacji... szkoda, że uwidacznia się ona też w czymś kompletnie nie związanym ze sportem i postawą fair-play. A najgorsze jest to, że teraz w meczach Realu z Barcą takie sytuacje przestają szokować. Przed dwumeczem byłem niemal pewien, że dojdzie do czegoś takiego. I niestety, doszło. A uwierz, wolałbym obejrzeć dobre widowisko bez tych dodatków w postaci polowania na nogi i przepychanek na koniec.
-
Możesz się nie zgadzać z tym, ale wybacz, to co wczoraj można było zobaczyć na OT było kwintesencją dobrego futbolu. To, co zaprezentowały Barca z Realem w ostatnich miesiącach w meczach między sobą trudno w mojej ocenie uznać za coś takiego. Tutaj twarda walka, ale bez złośliwości obliczonych na to, aby sędzia ukarał rywala, albo żeby tego rywala zniesiono z boiska, a tam... no właśnie. Niestety, ale Barca i Real (plus powiedzmy Valencia czy Villareal) są wizytówkami ligi hiszpańskiej, tak jak United, Arsenal, Chelsea, Liverpool, City i Tottenham angielskiej. I to, że mecze między tymi drużynami będą służyły do pokazywania tego co najlepsze w tych ligach, jest oczywiste. Cristiano Ronaldo, który jak sam twierdzi marzył od dziecka od gry dla Realu. Xabi Alonso, który jest Hiszpanem. Alvaro Arbeloa, który w Liverpoolu i tak nie miał pewnego miejsca, i znowu Hiszpan. Pique... w United bez szans na grę w czasie kiedy odchodził. Mascherano, który opuszczał Liverpool, z którym nic by nie osiągnął. Znowu południowiec. I wszyscy jakoś dziwnie przechodzili już po tym, jak wprowadzono 50% próg podatkowy dla najbogatszych w Anglii. W Hiszpanii czeka na nich mniejsza konkurencja, mniej kontaktowa gra (nie każdy musi czuć się dobrze z tym, że co mecz obrona rywala taranuje go po kilka razy), klimat odpowiada im o wiele bardziej niż ten w Anglii, lepiej zarabiają. To, że odeszli do Hiszpanii nie powinno dziwić. A dlaczego nie można wrzucać do jednego wora? Ciekawe, bo ja np. odnoszę wrażenie, że w mediach zapanowała właśnie moda na sprowadzanie piłki nożnej do rywalizacji Barcy z Realem. Kto się odważy skrytykować to, że te mecze są najlepszym, co kibic może dostać do obejrzenia, już jest uważany za frustrata, pajaca, który się nie zna i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy. No właśnie patrzy się szerzej i widzi się symulanctwo i brutalną grę. Nie takiego zaangażowania oczekuję po zawodnikach, którzy są uważani za jednych z najlepszych na świecie. I wybacz, ale mam prawo do takiej opinii, tak samo jak autor tekstu, do którego się odnosisz. Piłka nożna ma to do siebie, że można mieć różne zdania na jej temat. Nie każdemu musi się podobać to, czym zachwycają się inni. Dopóki to jest jakoś argumentowane, to ok. Ale już stwierdzenia w rodzaju "frustru frustru" są zwyczajnie nie na miejscu, żeby nie powiedzieć, że są zwyczajnie nieeleganckie. Nie tego się po Tobie spodziewałem Tofiku.
-
O wiele gorsza będzie tutaj strata Nasriego. Fabregas w poprzednim sezonie i tak był cieniem samego siebie. A czy zajmą miejsce Liverpoolu... to się okaże, w tej lidze nigdy nic nie jest pewne. I jeszcze odnośnie wczorajszego meczu: http://barteknowak.blox.pl/2011/08/Gran-Derbi-Dzieki-wole-United-z-Tottenhamem.html Jedyne, w czym autor przesadził moim zdaniem, to to, że nie można porównać Rooneya do Villi (zestawienie Rooneya z Welbeckiem sugeruje, że chodzi o to, że Anglik jest gorszym piłkarzem). Czego by nie mówić, ale Anglik jednak swoimi umiejętnościami oferuje trenerowi więcej, niż Hiszpan. Jako napastnicy obaj są równie znakomici (światowa czołówka bez dwóch zdań), ale Rooney przewyższa Villę tym, że potrafi znakomicie odnaleźć się tak w ataku, jak pomocy i obronie. U niego nie ma strefy boiska, gdzie by nie pobiegł w razie potrzeby. Odbiór pod polem karnym, zrobienie przewagi w środku pola, rozrzucenie piłki na skrzydło (i to na poziomie najlepszych speców od tego, widać że nauczył się sporo od Scholesa), strzał z dystansu, świetna gra głową i żelazne płuca, plus umiejętność wzięcia odpowiedzialności za wynik na swoje barki. Ma - w mojej ocenie - zwyczajnie więcej do zaoferowania drużynie od Villi.
-
Jakie popełniono błędy w latach po 1989?
Albinos odpowiedział Narya → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Dzieki Bogu,bo nareszcie ludziska maja czym tylek podetrzec i zjesc normalnie jak to w innych cywilizowanych krajach bywa.Ba nawet auta i telefony nie sa jakas specjalna osobliwoscia. Są takie "argumenty", z którymi nie dyskutuje się i należy machnąć ręką. Ten należy do nich. Za PRLu opowiadano ponoć taką historyjkę-żart: Pracownik oddelegowany z jakiejś instytucji na Zachód spóźnił się z powrotem. Dyrektor wezwał go do siebie i zapytał o przyczynę spóźnienia. Pracownik, nawiązując do tezy szkolenia partyjnego o zbliżającym się końcu kapitalizmu, miał odpowiedzieć, że chciał zobaczyć, jak umiera kapitalizm. Dyrektor zapytał zatem: "No i jak?". Na to usłyszał: "Towarzyszu dyrektorze, piękna śmierć!". O, tuś trafił w sedno. PRL nawet na to znalazł rozwiązanie. Po co urządzać jakieś akcje usuwania książek z bibliotek, jak można zwyczajnie nie drukować tego, co nam nie pasuje, a przynajmniej odpowiednio obrobić. Już na Mysiej 2 w Warszawie dbali o to. A z iloma osobami rozmawiałeś, że chcesz, aby to o czymś świadczyło? Bo wybacz, ale w taki sposób, to można się przerzucać w każdej możliwej dyskusji kto miał bardziej wiarygodnych rozmówców itd. O np. tutaj. Chyba wszystkie osoby, które trochę w tym PRLu pożyły, a z którymi rozmawiałem na temat tego, jak się wtedy żyło w porównaniu z dzisiejszymi czasami, mówiły mi, że dzisiaj jest o niebo lepiej. Łącznie z moim ojcem, który z racji tego kim był dziadek, nie mógł narzekać na to, że mu czegoś specjalnie brakowało (choć też nie były to jakieś luksusy, co też może poniekąd wynikało z postawy dziadka, który wolał czegoś nie mieć, niż mieć tylko dlatego, że znał tego czy tamtego). Czyli co, mogę wszystkie Twoje argumenty za tym, że przed '89 w czymś było lepiej, choćby nie wiadomo jak rzeczowe te argumenty były, uznać za nic nie warte, bo kilka osób mówiło mi co innego? -
To, że Alex Ferguson jest żywą legendą piłki nożnej, a to, co zrobił przez ostatnie ćwierć wieku na Old Trafford jest jedną z bardziej niesamowitych kart historii futbolu, to są sprawy najzupełniej oczywiste. Giggs, Beckham, Scholes, bracia Nevillovie, Butt, Brown, O'Shea... ci wychowankowie szkockiego menadżera osiągnęli w klubowej piłce nożnej wszystko, co można było (pomijam wszystkich tych, którzy przychodzili do United już w dalszym momencie swojej kariery, choć teoretycznie Rooney czy Cristiano Ronaldo, to piłkarze ukształtowani przez Fergusona). Jednak ich czas minął. W zespole został tylko "Walijski Czarodziej", czyli Ryan Giggs (swoją drogą zabawna rzecz - pierwszy wszedł do składu w pierwszej połowie lat 90., ostatni z niego odejdzie), młodszy z braci Nevillów dalej gra, ale w innym klubie, podobnie jak Brown i O'Shea. Ale na OT już są ludzie, którzy mają za kilka lat uzyskać miano godnych następców tej złotej młodzieży, zostać nowymi Ferguson Babes. Smalling, Jones, bracia da Silva, de Gea (na razie jeszcze niepewny, ale musi nauczyć się gry w nowej lidze, bo różnice miedzy hiszpańską a angielską dla bramkarza są wyraźne), Cleverley, Welbeck, Hernandez, Evans - a może za jakiś czas także Pogba i Morrison chociażby - pokazują, że już teraz są w stanie zastępować starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Dzisiejsze 3:0 z Tottenhamem Hotspur jest tego dowodem. Tak jak żałuję, że nie miałem okazji oglądać początków ery Giggsa i spółki, tak cieszę się, że dostałem szansę na to, aby zobaczyć początki przygody z wielką piłką tych chłopaków. Ferguson niedługo odejdzie, przed nim buty na kołku zawiesi Ryan Giggs, ostatni w kadrze z poprzedniej generacji, ale ten młody skład zostanie. Jeśli będzie odnosił sukcesy nie mniejsze od tej kadry, którą ma zastąpić, będzie to tylko kolejnym dowodem na geniusz Szkota. Przychodził do zespołu, który nawet na krajowym podwórku nie był specjalnie mocny, zostawi drużynę, która będzie gotowa do kontynuowania dominacji w Anglii i walki o uzyskanie jej w Europie. A już tak schodząc z tych podniosłych tonów. W tym sezonie EPL zapowiada się naprawdę ciekawie. City wyraźnie zaczyna rozumieć o co chodzi w tym biznesie, Chelsea potrzebuje trochę czasu na dotarcie się z AVB, a po dojściu Maty i możliwe, że także Modricia, będą naprawdę mocni. Liverpool choć nie zachwyca start zalicza nie najgorszy. Zagadką pozostaną Arsenal (w sobotę widok Wengera podczas meczu z Liverpoolem mógł wzbudzić współczucie) i Tottenham, obie ekipy mogą stracić reżyserów gry, a okienko transferowe zaraz się kończy... Tak czy inaczej wielka czwórka EPL odchodzi do przeszłości, teraz mamy wielką szóstkę, choć na razie z przewagą obu ekip z Manchesteru... Będzie się działo.
-
W końcu ktoś zauważył rolę Warszawy dla rozwoju forum Ale tych tematów to chyba założyłem ciut więcej, niż tylko ćwierć...
-
Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
No i w końcu dotarło: Rakowski S., Oddział "Skrytego". Historia prawobrzeżnego Oddziału Dyspozycyjnego Komendanta KeDywu Okręgu warszawskiego Armii Krajowej, Otwock 2011, ss. 202. Tak na pierwszy rzut oka praca wygląda na solidnie przygotowaną. Po kolei mamy omówienie genezy powstania oddziału, jego strukturę, ogólne omówienie działalności jaką prowadził oraz jakimi środkami dysponował, a następnie kalendarium akcji. Wszystko oparte na dokumentach i wspomnieniach. Autor umieścił sporo cytatów z różnych źródeł. Na koniec zaś dostajemy biogramy wszystkich żołnierzy oddziału. Do tego kilka zdjęć, przy czym część raczej słabo znana... Pierwsze wrażenie może nie powalające, ale na pewno pozytywne. Zobaczymy, jak będzie to wyglądało w trakcie lektury. I jeszcze co nieco od IPN: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/16736/Oddzial_partyzancki_Zbik_z_obwodu_Gorlice_AK.html http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/16982/Podziemie_zbrojne_na_Mazowszu_polnocnym_w_walce_z_systemem_komunistycznym_194519.html (to może nie do końca pasuje do zakresu działu, ale jest to niejako kontynuacja tematyki tutaj poruszanej, więc można chyba link wkleić) - jakby ktoś przeczytał i mógł podzielić się wrażeniami, byłbym wdzięczny, na razie zastanawiam się nad kupnem... -
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Na początek relacja Zdzisława Zołocińskiego "Piotra", który najprawdopodobniej razem z "Motylem" pełnił funkcję dowódcy akcji. Ale właśnie, w jego własnej relacji jest wzmianka na temat tego, kto został wybrany do dowodzenia jeszcze podczas odprawy z udziałem "Radosława" i "Witolda". Najpierw "Piotr" podał, że do prowadzenia grupy wybrano "Motyla", a po chwili dodał: Dowództwo zostaje powierzone mnie ("Piotrowi"). Wobec tego co oznaczało to prowadzenie grupy przez Z. Ścibor-Rylskiego? Pierwsze skojarzenie dość oczywiste, "Motyl" miał iść na początku. Ale kawałek dalej sam "Piotr" podaje, że na początku szedł on. Więc o co chodzi? Tutaj warto jeszcze nadmienić, że w swojej relacji sam major "Witold" przyznał, że po odprawie u "Wachnowskiego" zameldował, że on nie podejmie się wykonania tego zadania. Poruszaliśmy już w tym temacie wątek tego, dlaczego sam "Witold" nie prowadził desantu, i jeśli wierzyć majorowi Runge, to chodziło o jego osobiste stanowisko. Być może faktycznie podczas odprawy pokłócił się z "Wachnowskim" o to rozpoznanie, które jak się później okazało, faktycznie dostarczyło informacji, które były w momencie przeprowadzania akcji nieaktualne. Ale wracając do relacji "Piotra"... W kwestii przewodnika. Wcześniej w tym temacie pojawiały się wątpliwości, kto prowadził. Harcerz czy pracownik kanałów? Według relacji "Piotra" przewodnikiem był niejaki "Wodołaz", 18-letni harcerz, w opisie "Piotra" krępy, dobrej ruszy, który rzekomo kanały te zna. Jednak zanim weszli wedle słów "Piotra" mieli oddać całą ciężką broń "Janowi" z "Brody", który miał prowadzić szturm na powierzchni. Skoro taki był rozkaz, to skąd te trzy kaemy, które grupa desantowa miała przy sobie? Zostawiono im je, czy też sami ukryli? Co do namiotów, bo też pojawiały się wcześniej wątpliwości, czy na placu Bankowym można było rozbić namioty. Według "Piotra" znajdowały się one na skwerze, czyli teoretycznie na podłożu, gdzie powinno dać się rozbić namiot. Jeśli chodzi o czas marszu, to "Piotr" podał około 2 godzin. Wydaje się to jednak mało możliwe. Musieliby iść z naprawdę bardzo dobrym tempem. Natomiast w przypadku opisu samej walki, to relacja jest bardzo podobna do pozostałych. Wyszli, napatoczył się jakiś Niemiec, zaczęła się strzelanina, wychodzili kolejni, Niemcy rzucali granaty, ktoś spadł z góry na dół... Straty w akcji podał Z. Zołociński na trzech ludzi (choć dodał też, że według innych relacji nawet siedem osób miało zginąć wówczas), co wydaje się być całkiem bliskie prawdy (w relacjach regularnie pojawia się informacja, że zginęli na placu "Cedro" i "Winnicki", chyba nikt inny nie jest wspominany wtedy). Kilka ciekawych szczegółów, w tym jeden bardzo interesujący, podał w swojej relacji Edmund Welke "Mułek", znajdujący się podczas akcji w plutonie "Cedry". Według tego co napisał, żołnierze o celu swojego zadania zostali poinformowani dopiero pod placem Bankowym. Kłóci się to jednak z cytowaną w poprzednim wpisie relacją "Kubusia", według słów którego po tym, jak zagubiona grupa trafiła do Śródmieścia por. "Mały" miał zakazać im mówienia czegokolwiek na temat ich celu. Czyli co, "Mały" zdążył powiedzieć im o wszystkim kiedy szli już w stronę Wareckiej, a reszta dowiedziała się dopiero pod placem Bankowym? O ile druga część jest możliwa, o tyle nie sądzę, aby "Mały" mówił im cokolwiek po tym, jak już się zgubili. Musieli wiedzieć wcześniej, o co chodzi. Ale idziemy dalej. Według relacji "Mułka" na plac Bankowy wyszedł także "Motyl". Jest to chyba pierwsza relacja, gdzie znajduję informację na ten temat. Sam Z. Ścibor-Rylski nie wspominał nigdy o tym. Tak więc poważnie wątpię w to, czy wychodził. Szczególnie, że był przecież ranny w rękę już wchodząc do kanału (kiedy szedł na odprawę, gdzie omawiano sprawę desantu, wybuchł koło niego pocisk, którego odłamek ranił go w rękę). Na plac trzeba było wychodzić w miarę sprawnie, a ze swoją nie do końca sprawną ręką tylko spowalniałby wychodzenie reszty. Już po wydostaniu się na górę czołgali się do jednego wybranego miejsca. Od włazu ciągnąć się przez to miał mokry ślad, który w świetle księżyca zobaczył Niemiec, który wszczął alarm. Ale jak to dokładnie wyglądało z tym Niemcem według "Mułka". Otóż kiedy zobaczyli, że ten przygląda się temu śladowi, próbowali go jakoś złapać, tak aby nie narazić się na dekonspirację. Coś jednak nie wyszło, i ktoś oddał strzał. Wtedy ten Niemiec krzyknął "pany, pomyłujte!" (sic!), a potem zaczął uciekać. Kolejna kula już go dosięgła. Czy Niemiec krzyczałby "Pany, pomyłujte!"? Poważnie w to wątpię. W takim razie skoro nie Niemiec, to kto tam mógł wtedy być? Dalej już opis nie sprawia wrażenia szczególnie "odkrywczego". Po tym, jak zaczęła się strzelanina pobiegli w jakieś ruiny (koło jakiejś knajpy - jakiej?). W pewnym momencie "Mułka" miał zawołać "Cedro". Kiedy E. Welke dopadł do swojego dowódcy ten już nie żył. Dalej fontanna, powrót do kanału... Na koniec jeszcze kilka wyjątków z relacji Jana Jerzego Koźniewskiego "Konrada", podczas desantu znajdującego się w plutonie "Jędrasa". W przypadku tej relacji chodzi o samo miejsce wyjścia desantu [b. Nowożycki, "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, s. 124]: Było dobrze po północy. Zaczęliśmy wychodzić z włazu, który mieścił się pomiędzy obecnie stojącym pomnikiem Feliksa Dzierżyńskiego i hotelem Saskim. Wówczas przed hotelem znajdowała się jeszcze ubikacja publiczna, w formie okrąglaka i kilka krzaków zieleni. Właz kanałowy "Konrad" umieścił po drugiej stronie placu względem tego, który zazwyczaj przyjmuje się jako ten, którym desant wychodził (ten u wylotu Senatorskiej, przy pałacu Błękitnym). Ale już np. zgadza się obecność w relacji tej publicznej toalety. Nie pamiętam teraz dokładnie w których relacjach wcześniej się ona pojawiała (chyba "Motyl" wspominał o niej), ale jej obecność w innych relacjach jest faktem. Pytanie teraz, czy "Konrad" właściwie zlokalizował ten punkt, czy też pomylił jego położenie? Dalej pisał, że czołgał się w stronę hotelu Saskiego (kamienica Kosseckiej, znana także jako kamienica Janasza vel Janascha), spod którego Niemcy mieli otworzyć ogień do Powstańców. Sam "Konrad" miał otworzyć ogień do kaemu znajdującego się u wylotu Żabiej (ulica położona wówczas między kamienicą Kosseckiej a pałacem Błękitnym). Drugi kaem miał znajdować się przy ulicy Przeskok. Problem tutaj jest taki, że ulica Przeskok jest położona w kompletnie innej części Warszawy, a konkretnie przy dzisiejszym placu Powstańców Warszawy. Niedaleko placu Bankowego (ale też ulica ta nie dochodziła do niego), była ulica Przejazd, natomiast przy samym placu Bankowym ulica Przechodnia. I tak się teraz zastanawiam, czy chodziło o Przejazd, czy o Przechodnią? Za tą pierwszą przemawia dalsza część relacji, w której J. J. Koźniewski wspominał o tym, że kaemy blokowały drogę odskoku do Ogrodu Saskiego. Położenie ulic wskazuje na to, że kaemy właśnie przy Żabiej i niedaleko Przejazdu blokowałyby dojście od włazu do Ogrodu Saskiego. Ale to przy założeniu, że "Konrad" poprawnie wskazał położenie włazu, a tutaj jednak można mieć poważne wątpliwości. Zdecydowanie więcej przemawia za tym u wylotu Senatorskiej. I w takim układzie kaemy przy Żabiej i Przechodniej jak najbardziej mogły utrudniać dojście do Ogrodu Saskiego, choć teoretycznie mogła być jakaś droga przez ruiny pałacu Błękitnego... -
Wspominałem tutaj już co nieco o rusznikarni baonu. Warto w związku z tym sięgnąć do relacji Jana Siemaszko "Rokity", który organizował rusznikarnię "Czaty" [b. Nowożycki, "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, s. 219-222; oryginał znajduje się w Aktach Romualda Śreniawa-Szypiowskiego]: Na początku Powstania, "Drzewica" adiutantował majorowi "Witoldowi". "Drzewica" zrobił "Rokitę" oficerem broni, dając mu pod opiekę broń. W bramie domu na Karolkowej "Rokita" założył na przydzielonym samochodzie magazyn amunicji i resztki broni (około 1200 sztuk amunicji pistoletowej i kilkaset sztuk amunicji karabinowej) - taki był stan amunicji na 2 sierpnia 1944 roku. Potem ilość ta wzrosła dzięki zdobyczom. 2 lub 3 sierpnia otrzymał rozkaz zorganizowania rusznikarni, pomyślanej na dużą skalę. Dostał parę samochodów - ropniaków (Mann) i kilku ludzi. Miał to być rusznikarnia. Na jednym samochodzie była ślusarnia, w drugim miały być maszyny. Na Woli m.in. rusznikarzami byli: ojciec "Drzewicy" (w getcie już go nie było) oraz trzech marynarzy z flotylli pińskiej (szabrownicy i niezdyscyplinowani, ale dobrzy fachowcy). Ogółem stan rusznikarni nie przekraczał 8 ludzi. (...) Kiedyś "Fajczarz" dostosowywał polskiego browninga do amunicji zwykłej, karabinowej, gdyż nie mieli ciężkiej amunicji maszynowej i karabiny maszynowe z braku właściwej siły odrzutowej zacinały się. Skręcali więc sprężynę. W czasie takiej naprawy wyszedł na dach przestrzelać broń i widział na Pradze niemiecką baterię stojącą na łodziach, za rzekę, oraz Niemców plażujących się. Nad głową nisko nad domami przeleciał samolot. Miał ochotę wygarnąć do niego serię. Lecz obawiał się, że km znów może się zaciąć. Mieli do naprawy czeski karabin maszynowy, do którego amunicja powinna być trochę krótsza. Bracia marynarze pomedytowali i orzekli, że trzeba odciąć komorę nabojową i przymocować na rygle z polskiego karabinu. "Fajczarz" niedowierzająco zapatrywał się na tę propozycję, ale oni za kilka dni przy nieśli wyremontowany km, z wymienioną komorą nabojową. Jakoś strzelał. (...) Kiedyś "Rokita" naprawiał dla jakiegoś sierżanta ciężkie karabiny maszynowe. Z dwóch zrobił jeden. Usługi rusznikarskie wykonywali może i dla innych oddziałów, zwłaszcza na Woli.
-
A u mnie ostatnimi czasy królują Tom Waits... ... oraz The Streets: Nie jestem wielkim fanem takich brzmień, ale Skinner w zasadzie już od Original Pirate Material z 2002 roku, potrafił mnie do siebie przekonać... teraz pozostaje mi jedynie żałować, że karierę muzyczną postanowił zakończyć. A tak swoją drogą, niesamowicie zmienił się w te kilka lat Skinner. Różnica w tematyce pierwszych utworów i tych obecnych jest ogromna - a i tak wszystkich słucha się równie świetnie. Wystarczy porównać te kawałki (pierwsze trzy płyty): Z tymi (ostatnie dwie):
-
Będę okrutny, ale nie ma zmiłuj... Panowie, to nie temat do dyskusji o Samuelu* Tak samo byłbym wdzięczny za nie ciągnięcie wątku prawdy historycznej. * Chyba, że chcecie dać pewnemu Waszemu ulubieńcowi kolejne dowody na to, jak strasznie gnębimy tutaj osoby o poglądach lewicowych (Narya, czujesz się gnębiony?)
-
Ok, może faktycznie jest tak jak piszesz... ale to dalej nie zależy od umiejętności Dla mnie i Xavi i Sneijder w 2010 wypadli znacznie lepiej od Messiego. Ten w zasadzie tylko w lidze był cały sezon świetny. Na najważniejszej imprezie roku zawiódł. W tym roku jak na razie jak najbardziej zasługuje na Złotą Piłkę, ale rok temu w mojej ocenie nie powinien jej dostać. Nie wiem, czy powinien znaleźć się choćby w pierwszej trójce (dla mnie Xavi i Sneijder na 100%, a do nich bardziej skłonny byłbym dostawić Forlana). A to już nie wiem jeśli mam być szczery. Trzeba by sprawdzić regulamin...
-
Ironia jest Ci obca? Robienie sobie z kogoś żartów, które nie przekraczają granic dobrego smaku? Coś na kształt "prztyczka w nos" ludzi, którzy po meczu podadzą sobie rękę, podziękują za grę niezależnie od wyniku, a i wypiją kieliszek wina po konferencji prasowej? Dzisiaj albo wczoraj Reina dał pokaz tych "złych praktyk". Otóż zaproponował publicznie Davidovi de Gei, że wobec trudnego startu w ekipie United młodego Hiszpana z chęcią pomoże mu dostosować się do realiów EPL, i jeśli de Gea będzie chciał porozmawiać, może zadzwonić. Bramkarz Liverpoolu publicznie ogłosił gotowość pomocy bramkarzowi Manchesteru United! Dwóch klubów, które toczą wojnę chyba od zawsze, a kibicom nic nie smakuje tak, jak zwycięstwo nad rywalem. Więc chyba nie jest tak źle z tymi obyczajami w EPL. Trzeba odróżniać chamstwo, od delikatnych złośliwości. A z chamstwem mind-games nie mają nic wspólnego. Tak, jednak słusznie określono to na jednym z portali piłkarskich: piłka nożna powoli robi się sportem dla niedotykalskich I potem powstają takie reklamy (może to moje zamiłowanie do ligi angielskiej to efekt namiętnego oglądania swego czasu rozgrywek rugby, hmm...): A tak z innej beczki. Tofiku, oglądasz w lidze hiszpańskiej tylko mecze Barcelony (i powiedzmy Realu), czy też jak powiedzmy gra Levante z Betisem, to też oglądasz? Zapamiętam O jeden za dużo A Twój wpis dt. Fabregasa musiałem przeoczyć (wybacz), który to? Cóż, nie będę się bawił w ocenianie intencji Messiego, ograniczę się do tych dwóch filmików, każdy może sobie sam ocenić, czy to są podobne sytuacje (z drugiego filmiku chodzi o pierwsze kilka sekund): http://www.youtube.com/watch?v=H69oaqIgADg&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=xon49VYhrZ4&feature=related Ja nie twierdzę, że rozkłada się po połowie, ale że Barca też swoje dokłada do tego cyrku. Ot i wsio. Złota Piłka nie jest przyznawana za umiejętności, ale osiągnięcia (przynajmniej w teorii) A Xavi klubowo zdobył to co Messi, a dodatkowo został mistrzem świata. Choć dla mnie i tak nagrodzony wówczas powinien być Sneijder. Mistrz Włoch, zwycięzca LM, zdobywca Pucharu Włoch, wicemistrz świata, król strzelców mistrzostw świata. A nie dostał się nawet do pierwszej trójki.
-
Legia zagrała zdecydowanie lepiej niż mogłem się spodziewać... a mimo to nie wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa nad Spartakiem. Pasja i zaangażowanie, wszystko to niemal przez cały mecz ewidentnie było widać na boisku. Do tego bardzo dobre zawody Rado, Ljuboji (wszystko pięknie ładnie gdyby nie próba wymuszenia karnego), Rybusa, Wawrzyniaka czy w końcu Skaby, a i Jędrzejczyk z Manu mogli się podobać. Szkoda tej drugiej straconej bramki, bo to ewidentnie było spowodowane brakiem koncentracji po strzeleniu na 2:1. W rewanżu łatwo nie będzie. Wypadają Komorowski, Manu i Radovic (no już jego faul na kartkę to była głupota totalna, bezsensownie osłabił ekipę przed rewanżem). Trzeba liczyć na Ljuboję, może Hubnik w końcu zagra tak jak grał zaraz po przyjściu, może Kucharczyk zacznie grać tak jak potrafi, może Rybus zagra jeszcze lepiej niż dzisiaj. Do składu wraca Vrdoljak, więc przynajmniej jedna dobra wiadomość. Tak jak przed meczem szanse na awans były małe, tak teraz są jeszcze mniejsze. Ale jeśli Legia ma odpaść po takim dwumeczu (mam nadzieję, że rewanż będzie stał na podobnym poziomie), to nawet nie ma się czego wstydzić.
-
Pedros, i tu pojawia się problem... za poważnie wszystko bierzesz Z mojej strony to był żart (choć bez wstawionej emotikonki). Ferguson uchodzi za człowieka, który trzyma niemal całą EPL w kieszeni, a Gill (jedna z najważniejszych person w United) trzęsie FA. Tymczasem jest to jedna wielka bzdura, bo tak się składa, że prezesem FA jest David Bernstein, gość który przez dobre kilka lat był związany zawodowo z Manchesterem City, a Ferguson z kolei obrywa od FA za każdy krytyczny komentarz pod adresem samej federacji czy sędziów. W ubiegłym sezonie został nawet zawieszony na pięć spotkań za krytykę arbitra. Taka luźna uwaga, żart sytuacjny Ale ja się z tym zgadzam. Pierwsze pół godziny nastrajało wczoraj niezbyt optymistycznie, ale Wisła jakoś sobie poradziła. To co mi się podobało w grze Wisły, to fakt, że potrafili zagrać spokojnie, bez podpalania się. Można żałować jedynie, że wygrali tylko 1:0. Zaliczka jednej bramki może być niewystarczająca. Ale jestem ogólnie dobrej myśli, pokazali, że stać ich na to, aby w końcu awansować do fazy grupowej LM. Co do Legii dzisiaj... dużo będzie zależało od współpracy Rado z Ljuboją, i jak zaprezentuje się z przodu Wawrzyniak. Z Górnikiem potrafił zrobić różnicę. Niestety brakuje dzisiaj trzeciego z tego bałkańskiego trio, czyli Vrdoljaka, ale jakoś trzeba będzie go zastąpić. No i gra obronna. Skaba jak na razie zalicza dobry start w sezon, natomiast środek obrony musi w końcu przestać popełniać głupie błędy. Tak czy inaczej, szanse Legii oceniam raczej nisko. Spartak jest drużyną zwyczajnie lepszą. Jeśli Legia nie zagra perfekcyjnie w obronie, a Ljuboja i Rado nie przeprowadzą znowu jakiejś genialnej akcji, to może być ciężko. Nie szalejmy. Obecnie Barcelona ma w środku pola dwóch absolutnych geniuszy, Xaviego (który na Złotą Piłkę za ubiegły rok zasłużył bardziej niż Messi) i Iniestę, którzy moim zdaniem znaczą dla Barcy co najmniej tyle samo co Messi (a do tego obok Sneijdera są obecnie chyba najlepszymi środkowymi pomocnikami świata). Do tego Villa, który jest jednym z najlepszych napastników świata, kilku naprawdę świetnych graczy z formacji defensywnych (Abidal, Mascherano, Pique czy też Puyol)... sprowadzanie Barcelony do jednego Messiego jest sporym nieporozumieniem. Mało kto gra obecnie tak drużynowo jak Barcelona.
-
Jakie popełniono błędy w latach po 1989?
Albinos odpowiedział Narya → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Panowie, rozmowy o tym skąd kto przybył, gdzie wcześniej pisał, oraz dlaczego nie pisze, to prosiłbym prowadzić jednak za pomocą PW, a nie na forum publicznym w temacie, który dotyczy czegoś innego. Posty nie na temat od teraz będą usuwane.