Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. To tak jak pisałem. W pierwszej klasie liceum wybieramy maks pięć przedmiotów, których się uczymy. Wtedy każdy uczy się tego, co uzna za potrzebne. W jakim sensie co mam na myśli? Ten fragment wpisu odnosił się do "prowadzenia za rękę". Nie da się nagle nauczyć kogoś podejmowania świadomych i przemyślanych decyzji, jeśli dotąd był przez nauczycieli prowadzony za rękę. A że tak jest to dzisiaj przyznają zarówno nauczyciele w gimnazjach/liceach jak i wykładowcy na studiach, kiedy dostają nowy rocznik. Jeśli ktoś chce wprowadzić tę zmianę o której w tym temacie mowa, to powinien odłożyć ją na razie na bok i zacząć myśleć nad tym, czy nie warto byłoby zmienić czegoś w podstawówkach i gimnazjach. A ja pamiętam, że gro moich znajomych takie decyzje podejmowało w trzeciej klasie liceum. Pomijam już to, że część z nich po pierwszym semestrze/roku studiów zmieniała kierunek. I to trzeba zacząć robić od podstawówki.
  2. Natomiast od zmniejszania ilości godzin historii na pewno się to nie poprawi. Tylko że to powinno się zaczynać od najniższego poziomu, czyli podstawówki, a nie nagle tych wychowanych metodą "prowadzenia za rękę" zmuszać do podjęcia decyzji, której wielu nie jest pewnych idąc na studia. A z tego co wiem, to na razie zmiany dotyczą tylko liceum. Jeśli nie będzie się inaczej podchodzić do uczniów i nauczania w podstawówce i gimnazjum, to ta zmiana w liceum nic nie da. A już niemal na pewno nic pozytywnego.
  3. Przydawać to i mi się dzisiaj przydaje, ale to dopiero po zaliczeniu tego na studiach. Więc bardzo możliwe, że to kwestia kadry.
  4. Powszechność powszechnością, pytanie jaki jej poziom To czego uczyłem się w liceum nijak nie było mi pomocne na studiach.
  5. W serialu nie dopatrzyłem się niczego, co powinno zakłócać spokój oglądającego. A tak przy okazji, serial nie opowiada tylko o Powstaniu Warszawskim. Trzy odcinki na pięć to czas przed 1 sierpnia 1944 r.
  6. Jaką poprawkę? Można ciut jaśniej?
  7. A co do tego kto był pierwszy, to już dla mnie rzecz mało istotna. Jedyne o co mi tutaj chodziło, to odrębność tego co tworzył Mazurkiewicz od OOB. O reszcie za mało wiem aby się wypowiadać.
  8. Polskie Święta Narodowe a Niemcy

    Jednym z najokrutniejszych wachmajstrów Pawiaka był SS-Rottenfuhrer Otto Schomacker (spotkałem się też z wersją Hans Schumacher), przez więźniów zwany "Fają" (ewentualnie "Kowalem"). Na Pawiak miał przybyć wraz z pierwszą grupą wachmajstrów w listopadzie 1940 r. [Pawiak był etapem. Wspomnienia, red. R. Domańska, Warszawa 1987, s. 485], a pozostał tam do 8 października 1943 r., kiedy przeniesiony został do Krakowa. Więźniowie starali się go unikać. Pod byle pozorem zmuszał ich do wyczerpujących ćwiczeń fizycznych. Jednak z czasem zmienił się. Wszystko zaczęło się od jego wyjazdu na urlop do Hamburga, gdzie miał dom. Różnie podawany jest termin jego wyjazdu. Edward L. Wohlfarth wspominał [Wspomnienia więźniów Pawiaka, red. S. Płoski, Warszawa 1964, s. 118], że miało to miejsce na Boże Narodzenie (najprawdopodobniej 1941 r.), Jan Barcikowski datował to na wczesną wiosnę 1942 r. [Pawiak..., red. R. Domańska, s. 175]. Tak czy inaczej to co miał przeżyć w Hamburgu (nalot, śmierć ojca) sprawiły, że w oczach więźniów stał się jakby łagodniejszy. I tutaj następuje rzecz związana już bezpośrednio z tematem [Wspomnienia..., red. S. Płoski, s. 121 - wspomnienia E. L. Wohlfartha]: Ostatni "wyczyn" "Faji", który widziałem, zdarzył się 11 listopada 1942 r. Miał akurat służbę na oddziale VI. Od dłuższego czasu na Pawiaku skasowano spacery. Nie wyprowadzano już więźniów na powietrze [ale tylko mężczyzn, od jesieni 1942 r. na 15-minutowe spacery wyprowadzane były tylko więźniarki Serbii, za: P. Matusak, Pawiak w okresie okupacji hitlerowskiej, "Kronika Warszawy" 4/1970, s. 18 - A.]. W dniu tym jednak "Faja wyprowadził cały oddział VI na spacer po dziedzińcu więziennym. Spacerowaliśmy dosyć długo. Było wielkie zdziwienie i, o ile pamiętam, "Faja" za ten spacer miał duże przykrości. Tym bardziej, że był to dzień święta narodowego. Był to mój ostatni spacer na Pawiaku. Teraz tylko pytanie (bez odpowiedzi), czy "Faja" zdawał sobie sprawę z tego, co to był za dzień...
  9. Jeśli chodzi o badanie losów konspiracji, to jest jeden podstawowy problem: źródła. Dokumenty bardzo często były specjalnie niszczone, część ulegała zniszczeniu w trakcie działań wojennych. Część schowana po wojnie nie została przez nikogo odnaleziona. W efekcie dzisiaj bardzo często dysponujemy jedynie strzępami informacji pochodzącymi od osób, które z racji takiego a nie innego charakteru pracy w podziemiu posiadały wiedzę jedynie na temat niewielkiego fragmentu dziejów danej organizacji, jej struktur... Dodatkowo w przypadku początków konspiracji dochodzi do tego chaos, jaki wytworzył się w związku z powstawaniem wielu organizacji. Stąd informacje takie jak ta powyżej bez większej ilości danych są jedynie kolejnymi dowodami na to, jak trudno odnaleźć się w tym chaosie pierwszych miesięcy okupacji i działalności konspiracyjnej.
  10. Jedyną nie była na pewno - ZWZ/AK, GL/AL, Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych "Osa", Związek Syndykalistów Polskich, "Pobudka", Polska Organizacja Zbrojna, Komenda Obrońców Narodu, Konfederacja Narodu, Socjalistyczna Organizacja Bojowa. To tylko te największe, o których wiemy coś więcej. Mogło tego być, i zapewne było, znacznie więcej. A czy była pierwszą... prof. Tomasz Strzembosz w swoim opracowaniu oddziałów bojowych konspiracji warszawskiej podaje, że tak. Ale to oczywiście nie przesądza sprawy.
  11. A skąd założenie, że była organizacją warszawską? Czy ZWZ/AK przez to, że jej kierownictwo siedziało w Warszawie, też była organizacją warszawską?
  12. Mazurkiewicz był piłsudczykiem, jednak nie był w żaden sposób uprzedzony do Sikorskiego, choć uważał, że był człowiekiem działającym "dla poklasku". Jego nominację na Naczelnego Wodza uważał za całkowicie normalną i zrozumiałą, chciał w miarę możliwości współpracować z nim. Niemniej jednak od polityki starał się trzymać na dystans. Przed, bo już w marcu TOW została włączona do AK zgodnie z rozkazem "Roweckiego", który zezwalał oddziałom TOW na zachowanie ich tradycyjnej nazwy. Sam Mazurkiewicz został zastępcą "Nila" na stanowisku szefa Kedywu KG AK.
  13. Czego teraz słuchasz?

    Whitney Houston nie żyje. Nigdy nie byłem jakimś specjalnym fanem jej twórczości, ale ten kawałek... trudno go nie znać:
  14. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

    Kiedy w listopadzie 1939 r. Wiwatowski zaczynał swoją pracę w konspiracji, pierwszym stanowiskiem na jakim się znalazł był dowódca grupy akademickiej TOW. Pozostał na nim aż do stycznia 1941 r., kiedy to został oficerem łącznikowym. I teraz pytanie, czym była ta grupa akademicka? Pierwsze skojarzenie jakie mi się tutaj nasuwa, to ze środowiskiem akademickim. Ale czy na pewno? Jak podał S. Mazurkiewicz [Jan Mazurkiewicz. "Radosław" - "Sęp" - "Zagłoba", Warszawa 1994, s. 158] w październiku 1940 r. "Olszyna" zaprzysiągł Konstantego Doleszczaka, późniejszego żołnierza oddziału wolskiego OD "A". Tego z kolei do organizacji wciągnął Jan Matysiak, również późniejszy żołnierz oddziału wolskiego. A skoro wciągał go do organizacji, to najprawdopodobniej był w grupie "Olszyny". Tymczasem ani Doleszczak ani Matysiak z tego co wiem, to ze środowiskiem akademickim wówczas nie mieli specjalnie dużo wspólnego. Więc skąd nazwa tej grupy? I co było jej zadaniem? Kolejna sprawa, szkolenia w TOW. W opracowaniach podkreśla się, jak dużą wagę w TOW przykładano do przygotowania członków organizacji do ich pracy konspiracyjnej. Szczególny nacisk był kładziony właśnie na fachowość, nie na liczebność. I trudno się dziwić, skoro kierownictwo przygotowywano do tej działalności już przed wojną. Tak czy inaczej, czy orientuje się ktoś, jakiego typu były to szkolenia? Interesuje mnie to szczególnie pod kątem Wiwatowskiego i tego, czego mógł się na nich nauczyć. Jakby nie patrzeć w organizacji znalazł się bardzo szybko, bo już w listopadzie 1939 r. Był więc zapewne jednym z pierwszych w jej warszawskich strukturach. Podejrzewam więc, że uczył się od kogoś "z góry". Milanowski? Gajl-Kot? Zienkiewicz? Bo w to, że już przed wojną go w to wciągnięto, nie chce mi się absolutnie wierzyć. A jeszcze kontynuując wątek początków "Olszyny" w podziemiu. Zastanawiam mnie jak to się stało, że już w listopadzie 1939 r. poszedł do konspiracji. Dopiero co wrócił w zasadzie do Warszawy, ranny... i od razu łapie kontakt z organizacją, która dopiero zaczynała się tworzyć, a na dodatek od razu zostaje dowódcą jakiejś konkretnej grupy. Być może po powrocie do miasta sam zaczął zbierać wokół siebie ludzi do jakiejś pracy i dopiero po fakcie nawiązał kontakt z kimś od por. Milanowskiego? Nie wiem, gdybam. Ale jest to szalenie interesujące. PS Jeśli ktoś nie czytał wywiadu z prof. Szarotą w "Stolicy", to informuję, że i tam udało mi się przemycić postać Wiwatowskiego Jak działać, to na wszystkich frontach.
  15. Lot nad zdobytym miastem

    Możesz mieć każdy zarzut jaki Ci się żywnie podoba. Nie znaczy to jednak, że ten zarzut inni mają uznać za sensowny, prawda? To że ktoś nie potrafi jestem w stanie zrozumieć (przy czym zakładam, że to dotyczy głównie ludzi starszych, nie mających kontaktu z komputerami, jeśli zaś mówimy o kimś młodym, kimś kto na co dzień korzysta z komputera, to jest to zwyczajnie kolejna rzecz, której się dotąd mogło nie robić, ale której można się bardzo łatwo nauczyć, jeśli poświęci się na to jakieś pół godziny), ale że ktoś nie ma czasu to już przesada. Poza tym, znajdź mi film, w którym wszystko jest wyjaśnione tak, że po obejrzeniu wiesz wszystko na dany temat i nie musisz niczego szukać. Nie ma takiego filmu, bo niemożliwością jest dogodzenie wymaganiom każdego jednego widza. Zawsze znajdzie się grupa ludzi, która czegoś nie będzie wiedziała. Nie oznacza to jednak że twórcy mają opatrywać swoje dzieła setkami komentarzy i uzupełnień. Kiedyś ludzie nie mieli internetu, komputerów. Jakoś pisali swoje prace, wyszukiwali informacje potrzebne im. Jak człowiek chce, to potrafi. Ale to trzeba chcieć.
  16. Lot nad zdobytym miastem

    Nie za bardzo rozumiem o co chodzi z tym byciem bezkrytycznym. Jedyny Twój zarzut odnośnie filmu to to, że nie dodano widoku obecnej Warszawy. To nie jest "nie jestem bezkrytyczna", tylko lenistwo i brak rozumienia dla tego, jaki był cel powstania filmu. Rzadko zdarza mi się kogokolwiek krytykować za to, jakie ma poglądy, ale to co zarzucacie z Jarpenem twórcom filmów (nawet jeśli przyznajecie, że ogólnie wykonali świetną robotę) to dla mnie gruba przesada. W ten sposób można przyczepić się do każdego filmu dotyczącego historii. A to nie wyjaśniono kim była ta a ta postać, a to nie powiedziano co stało się z tym a tym, a to pojawia się słownictwo, które nie wszystkim jest znane. Tutaj chodzi o zwyczajną mapę. Na porównanie tego co widzimy w filmie z obecnym obrazem miasta wystarczy poświęcić 15 minut. Google, klikamy co trzeba i oglądamy. Możemy przybliżać, oddalać. Do wyboru, do koloru. Ale to trzeba chcieć.
  17. Lot nad zdobytym miastem

    Film miał być pokazem Warszawy z września 1939 r., a nie porównywaniem tego co jest teraz, a co było kiedyś. To po pierwsze. A po drugie... A to już problem "standardowego widza". Polecam artykuł z ostatniej "Stolicy", gdzie wyjaśnione zostało jak wyglądały prace nad projektem. W oryginale film trwa trzy minuty. Został zwolniony pięciokrotnie, podzielono go na osobne części, podpisano ulice. Setki godzin pracy Andrzeja Kałuszki, Krzysztofa Jaszczyńskiego i pomagającego im Ryszarda Mączewskiego. Wielka robota autorów, którzy i tak dostarczyli widzom materiał, który bez opracowania 95% oglądających mówiłby niewiele, czy nawet zgoła nic. I jeśli teraz ktoś jest za leniwy (inaczej tego nazwać nie potrafię i nawet nie chcę), żeby odpalić sobie w sieci mapy, z których i tak korzysta się na co dzień, to niestety, ale pretensje może mieć tylko do siebie. Film wzbudzał w DSH wielkie zainteresowanie, ludzie nie mieścili się w sali pokazowej, cały czas napływają propozycje/prośby o kolejne pokazy. Ludziom się to podoba. Narzekanie teraz na to, że autorzy nie poświęcili kolejnych kilkudziesięciu czy kilkuset godzin na przedłużenie filmu o kolejne ujęcia, to już naprawdę przesada.
  18. Lot nad zdobytym miastem

    A to trzeba się trochę wysilić, a nie chcieć wszystkiego na tacy. Film miał pokazać to, jak wyglądała Warszawa w 1939 r., a nie porównywać miasto z 1939 i 2012 r. Tutaj wystarczy odpalić sobie ortofotomapę Warszawy z warstwami z 1935, 1945 i obecnym widokiem.
  19. Lot nad zdobytym miastem

    To jak to wszystko wygląda dzisiaj każdy może sobie zobaczyć sam za pomocą map google.
  20. Jan Byczkowski "Cedro"

    Czyli nie wiadomo nic konkretnego na temat jego wojennych losów? Tak czy inaczej dzięki serdeczne za ten wpis, tutaj każda informacja jest na wagę złota
  21. Humor

    Także tego:
  22. Kuchnia dla studenta

    No to właśnie wspominany tutaj już "Karaluch" Chyba, że był jeszcze jakiś...
  23. Lot nad zdobytym miastem

    Film został specjalnie spowolniony. Chodziło o to, żeby widz mógł łatwiej zorientować się co aktualnie widzi na ekranie.
  24. Kuchnia dla studenta

    Lancasterze, "Karalucha" odradzano chyba każdemu, kto zaczynał studia na UW Powód był prosty - im mniej osób z pierwszego roku będzie tam chodziło tym lepiej dla nas (czyt. więcej miejsca). Z czasem jednak każdy tam zaglądał. A miało to miejsce swój urok. Studenci, babcie, kilku etatowych bezdomnych, jakiś turysta, pan z teczką... Niezmiernie żałuję, że już go nie ma.
  25. Kuchnia dla studenta

    A to teraz ich nie ma? Jeszcze kilka lat temu regularnie korzystałem z baru mlecznego "Karaluch", tuż przy kampusie głównym UW. Smacznie, tanio... problemem była spora liczba chętnych na miejsce przy stoliku. Najlepiej było wybierać się tam jakąś zorganizowaną grupą. Część zajmowała miejsca, reszta zajmowała się zamówieniami. Od czasu jak zamknęli "Karalucha" (w zamian za to dali jakiś lokal z rogalikami i kawą...) przerzuciłem się na bary chińskie i bardzo fajny lokal tuż przy Podwalu. Za 15 zł dwudaniowy obiad z deserem. Bułki, soki, jakieś parówki ze sklepu spożywczego to norma niezmiennie od lat. Szczególnie wiosną, po zajęciach, pójść z takim zestawem nad Wisłę. Można fajnie odpocząć.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.