Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Co nieco nt. stosunku ludności Warszawy w stosunku do oddziałów niemieckich. Fragment raportu Eugeniusza Czarnowskiego z BiP-u KG AK z dnia 8 sierpnia [Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów, t. II, cz. 2, Okres przejściowy 8-10 VIII 1944, red. nauk. P. Matusak, Warszawa 2002, s. 26]: (...) 4. Stosunek do Niemców Bierność i wystraszenie Niemców w pierwszych dniach powstania oraz powszechny entuzjazm - złagodziły początkowo nastroje wrogie wobec Niemców. Następnie jednak aktywność, represje i mordy obudziły dawne uczucia: lęku i nienawiści, wyrażające się w determinacji. Ogół reaguje zwiększoną nienawiścią i zawziętością oraz chęcią odwetu. Wśród ocalałych z rzezi i wypędzonych z domów podpalonych depresja chwilowa, zwłaszcza wśród kobiet. Wobec żandarmerii, gestapo i Ukraińców - nienawiść i chęć natychmiastowego likwidowania. Ukraińców z reguły traktuje się bezlitośnie, oskarżając o zdradę i dywersję. (...)
-
Myślałem nad tym już od jakiegoś czasu, ale pod wpływem dzisiejszej rozmowy w temacie o św. Janie Bożym w końcu zdecydowałem się założyć temat. We wspomnianym temacie pojawił się wątek "Krysta" z OD "A", który miał przetrwać sierpień bez żadnych obrażeń (przeżył też Powstanie). Z drugiej strony mamy takiego Stanisława Likiernika, który był ranny kilka razy. Temat pozornie błahy i rzadko zauważany, ale ciekawe wydaje mi się to, jak takie historie komentowali sami Powstańcy... czy w ogóle zwracali uwagę na takie rzeczy. Generał Ścibor-Rylski stosunkowo często zwraca uwagę na to, jak dziwną sprawą jest to, że kiedy on przeżył Powstanie (i to bez większych urazów), obok niego padali jego koledzy. Jak to stało się, że właśnie on tyle razy zdołał się uratować, a nie udało się to komuś, kto dnia x stał po jego prawej stronie. Sam kilka razy natknąłem się na wspomnienia, gdzie ktoś mówił, że podczas tych dwóch miesięcy dochodziło do wydarzenia, które w efekcie prowadziło do przekonania, że skoro to udało się przeżyć, to uda się wyjść z tego Powstania cało... Wydaje mi się to szalenie ciekawe z punktu widzenia czysto psychologicznego. Czy takie sytuacje nie mogły wpływać jakoś na nastawienie tych ludzi do walki? Z drugiej strony są historie, kiedy ktoś był wręcz pewien, że coś mu się stanie, że nie wyjdzie z Powstania, jakieś nagły zmiany zachowań... Tutaj od razu przypomina mi się (wiem, jestem monotematyczny) por. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna", który dzień przed 11 sierpnia miał powiedzieć dr. Kaczyńskiemu, że stanie się coś złego, że ma złe przeczucia. I faktycznie, kilkanaście godzin później już nie żył. Czy w literaturze - głównie wspomnieniowej - spotykaliście się z podobnymi sytuacjami? Nie chodzi mi tu o jakieś analizy tego, ale zwyczajne przykłady...
-
Alkohol, nielegalne rekwizycje... czarne strony Powstania
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Aż dziwne, że po tylu latach zero wpisów tutaj... chociaż nie, nie dziwne To tak na rozruszanie: http://historia.newsweek.pl/ciemna-strona-powstania,80245,1,1.html I jeszcze w temacie alkoholu. Meldunek oficera wywiadu, kpta "Jakuba", do Komendy Obszaru Warszawskiego AK z dnia 23 sierpnia [Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów, t. VI, 22-24 VIII 1944, red. nauk. P. Matusak, Warszawa 2004, s. 156]: (...) 6) Mimo zarządzeń Komendy Okręgu nadmierne używanie alkoholu ma miejsce nadal także wśród oficerów na szczeblu Kom-dy Okręgu. Chodzi tu konkretnie o systematyczne - tzn. codzienne niemal konsumowanie większych ilości spirytualiów przez dwóch najstarszych szarżą oficerów - lekarzy w Gmachu PKO, a mianowicie: ppułk. i majr. Tego rodzaju przykład z góry gorszący podległy personel sanitarny, ma również swój szerszy zły wpływ na żołnierzy. 7) Pogoń za alkoholem wśród niektórych żołnierzy AK, dochodzi do uzyskiwania go za cenę zdobycznej broni, amunicji i sprzętu. Konkretnie podano nam fakt wymiany zdobytego na Niemcach hełmu na pół litra wódki. Zdobyczny pistolet z amunicją oceniany jest na rynku alkoholowym na 2 litry, a granat na 1 litr alkoholu. (...) -
Tyle że tutaj nawet nie o źródło amunicji chodzi, ale o to, że brak jakichkolwiek wzmianek nt. częstszego używania tej broni przez oddziały "Radosława" Ciężko zastanawiać się nad źródłem amunicji (choć oczywiście zapasy broni z 1939 jak najbardziej przysłużyły się Powstańcom), jeśli nie ma śladu użytkowania broni... A tak na marginesie: Świetna pozycja, pogratulować zakupu Maciej Kledzik to zdecydowanie jeden z moich ulubionych "powstańczych" autorów. Jego opracowania można brać w ciemno.
-
Była już tutaj wzmianka o dwóch Holendrach, którzy przeszli od Niemców na stronę Powstańców. Był jednak i taki, który z AK związał się wcześniej. Lodovikus Ryszard Stevens "Lu", "Holender", urodzony 15 lipca 1918 r. w Rotterdamie, syn Ludwiga i Cristiny Mettrop. Po zajęciu Holandii przez Niemców trafił na roboty. Uciekł i dostał się do Polski. Ponoć zależało mu na tym, aby dostać się właśnie do Warszawy, której postawa we wrześniu 1939 r. zrobiła na nim ogromne wrażenie. W 1942 r. ożenił się z Polką. Kiedy przekonał się, jak Niemcy traktują Polaków wstąpił do AK, najprawdopodobniej w 1943 r. Fabryka, w której pracował, została w lipcu 1944 r. ewakuowana do Radomia razem z pracownikami. On zdołał uciec razem z kilkoma Polakami, z którymi wrócił po kilku dniach ukrywania się do Warszawy. W Powstaniu znalazł się w szeregach 1. kompanii baonu "Gurt". Był ponoć bardzo dobrym strzelcem, dwa lata służył w armii holenderskiej. Zawsze na pierwszej linii, zawsze uśmiechnięty, pełen energii, odważny. Jak pisał o nim "Korwin" z BiP Obwodu AK Wola: Już na pierwszy rzut oka robi wrażenie człowieka mocnego, a zarazem bardzo skromnego. Łagodne spojrzenie oczu przysłaniają okulary. Postawny, smagły na twarzy, o miłym brzmieniu głosu. Mówi krótko, lapidarnie, widać, że nie lubi słów, raczej czyny [Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów, t. II, cz. 1, Okres przejściowy 5-7 VIII 1944, red. nauk. P. Matusak, Warszawa 2001, s. 92].
-
Zmieniając delikatnie temat wątku, nie o walkach, a o magazynach na Stawkach chciałem słów parę... O roli tychże magazynów w Powstaniu wspominano nie raz. Zapasy żywności znajdujące się tam miały dla ludności zgromadzonej na Starówce odegrać rolę kluczową. Na początek fragment opracowania A. Wyganowskiej-Eriksson [Pluton pancerny batalionu "Zośka" w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 132-133]: Głównym zadaniem naszego oddziału [mowa o kolumnie samochodowej "Czaty" - A] było zwożenie żywności z magazynów na Stawkach. Na odprawie por. "Jagoda" powiedział, jak duże znaczenie dla obrony Starego Miasta ma zaopatrzenie w artykuły spożywcze, jak poważna i odpowiedzialna czeka nas praca. W magazynach znajdował się ogromna ilość wyborowych produktów, jak: mąka, cukier, kasza, doskonałe konserwy mięsne i rybne, suchary i herbatniki, czekolada, a nawet dobre wino francuskie. Z tego co pisała A. Wyganowska-Eriksson żywności na Starówce miało wystarczyć dla wszystkich - tak żołnierzy jak i cywili. Tymczasem jakiś czas temu przeczytałem (niestety nie pamiętam gdzie, jak mnie olśni dam znać), że nie było z tym tak różowo. Ponoć "obsługujący" magazyny na Stawkach nie w pełni skupiali się na wywożeniu stamtąd różnych towarów w bezpieczniejsze miejsca, natomiast za dużo czasu poświęcali na... spisywanie tego, co tam znaleźli. Miało to w efekcie doprowadzić do niedostatecznego zaopatrzenia Starego Miasta. Spotkał się ktoś już z problemem zarządzania magazynami na Stawkach?
-
Cytaty z i o Powstaniu Warszawskim
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Pierwszy, dłuższy, już wrzucałem na forum [Tryptyk powstańczych wspomnień. Dni "krwi i chwały" czy obłędu i nonsensu, Gdańsk 2009, s. 56-57]: Było zupełnie widno. Widziałem doskonale jego twarz. Kanonada szalała nad nami. - Nie rozumiem pana, poruczniku - powiedziałem po chwili. - Odnoszę wrażenie jakby... Jakby pan stracił wiarę w celowość tego wszystkiego, co się dzieje? "Bończa" oderwał oczy od wylotu ulicy Świętojańskiej i utopił we mnie spojrzenie. Twarz jego w tej chwili była tak bezgranicznie smutna, że w pierwszej chwili miałem wrażenie, że patrzy na mnie ktoś zupełnie inny. Jego głos jak gdyby szedł w przestrzeń, gdy wreszcie rzekł cicho: - Nie. Nie straciłem wiary, bo... nigdy jej nie miałem. Po prostu. Sprawa nasza, jeżeli już kto chce kawę na ławę... Została całkowicie przegrana ze śmiercią Sikorskiego. On po to zginął, żebyśmy mogli przegrać... Czy pan tego nie widzi, kochanie? Wszystko, co nastąpiło potem, jest tylko logiczną konsekwencją tej śmierci. Dziś chyba nie zechce mi pan tłumaczyć, że bolszewicy są naszymi sprzymierzeńcami i że w ich interesie leży przyjście nam z pomocą? A alianci... - tu spojrzał w górę - mogą nam co najwyżej zrzucać fałszywe atuty. Na pokaz. Niech się pan cieszy z nich, jeśli pan może. Ja blask złota odróżniam od miedzi. Drugi stalowy ptak przepłynął nad nami w ogniu świetlistych kul. Pożerałem oczami mojego dowódcę. Nie bardzo jeszcze mogłem ochłonąć, gdy nagle, nawet niespodziewanie dla samego siebie, powiedziałem: - Z tym nastawianiem dziwić mi się tylko wypada, że widzę pana w akcji na stanowisku dowódcy batalionu, że pan się bije... I to dobrze się bije. "Bończa" błysnął swym zniewalającym uśmiechem. - Jestem żołnierzem, kochanie, więc gdy pada rozkaz, bić się jest moją powinnością i obowiązkiem. Moje osobiste przekonanie, to moja sprawa prywatna, nie mająca z istotą rzeczy nic wspólnego. I dlatego można myśleć swoje, a robić to, co się robi! - rzekł wstając i wyciągając do mnie rękę na pożegnanie. Szedłem wolno na Podwale pod wrażeniem słów mojego dowódcy. Zdziwił mnie znowu bystrością i trzeźwym ujęciem rzeczy - cechą raczej rzadką wśród polskich kawalerzystów. Cóż za bogata i ciekawa natura! Bo nie mogłem nie przyznać mu w pewnym względzie racji. Gdy w Warszawie zaczęły się walki, porwany atmosferą chwili zapomniałem zupełnie o pryncypiach, które teraz, po słowach "Bończy", znów drażniły nieuchwytnym niepokojem. Przypomniał mi się młody "Ryszard" w końcu pierwszego tygodnia powstania: "Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec, ale zaledwie początek." Czego? Bóg to jeden wie. Drugi, krótszy, był parokrotnie wspominany w różnych tematach, ale nigdy chyba jeszcze nie cytowałem tego w tej wersji: Powstanie albo udaje się w ciągu kilku dni, albo przy przewlekaniu pada i nie podnosi się. To Tadeusz Wiwatowski "Olszyna" w rozmowie z Józefem R. Rybickim "Andrzejem" w dniu 4 sierpnia... -
Mamy to w planach Na razie chcemy poczekać, żeby trochę więcej kół się ujawniło, i na portalu taka baza jak najbardziej powstanie.
-
Julian Bartoszewicz - Kościoły warszawskie rzymsko-katolickie
Albinos odpowiedział Volumina.pl → temat → XIX w. i I wojna światowa
Jedyne co nie podoba mi się w tej informacji to cena A tak poza tym już trafia na listę priorytetów. Jak tylko wygrzebię trochę wolnej gotówki, to pewnie sobie sprawię... -
Wczoraj minęły 24 lata od śmierci Jonasza Kofty: http://www.youtube.com/watch?v=A1u_3vd-j08&feature=relmfu
-
Literatura - Powstanie Warszawskie
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
A jaka to książka? -
Wśród wielu innych pozycji podczytywanych teraz na pierwszy plan trafia: Szczepłek S., Deyna, Legia i tamte czasy, Warszawa 2012, ss. 288. Jeśli miałbym szukać porównania autora książki i jej bohatera, z kimś lepiej znanym na świecie, to bez wahania wskazałbym na Joe Lovejoya i jego biografię Besta. Deyna w gruncie rzeczy był dość podobny do Besta (pomijając kwestię nałogów). Obaj kochali futbol, obaj byli geniuszami, obaj kariery kończyli w USA. Charakter też mieli dość podobny. Lubili ludzi, nie wdawali się w żadne intrygi, ale swoimi różnymi wyskokami przyciągali uwagę. Obaj skończyli w tragiczny sposób. Best przegrał z alkoholem, Deyna zginął w wypadku samochodowym, którego okoliczności ciągle pozostają niejasne. I tak jak obaj byli postaciami bezwzględnie fascynującymi, tak i wspomniane książki o nich czyta się świetnie. Stefan Szczepłek opowiada historię nie tylko Deyny - od Starogardu Gdańskiego, skąd pochodził, przez sukcesy w Legii, reprezentacji Polski, wyjazd za granicę - ale także świata, w którym żył i ludzi, których znał: Władysław Grotyński, Bernard Blaut, Lucjan Brychczy (w klubie pracuje od 1954 r., dzisiaj jest jednym z asystentów trenera pierwszej drużyny - do dzisiaj na treningach bramkarze, a wśród nich takie indywidualności jak Artur Boruc, Jan Mucha czy Dusan Kuciak, mają problemy z bronieniem jego strzałów, ponoć po "okienkach" uderza bez problemów, a ma 78 lat!), Wiesław Korzeniowski, Janusz Żmijewski czy też Robert Gadocha, żeby wymienić tylko kolegów z Łazienkowskiej. Jaka była tajemnica "okienek" Deyny, czemu na trening przedmeczowy musiał poświęcać więcej czasu niż jego koledzy, jak zareagował, kiedy jego dowódca w wojsku kazał mu ostrzyc się, oraz jaką rolę odegrał Stanisław Dygat w przygotowaniach Legii do meczu z drużyną z Francji. Stefan Szczepłek, człowiek który miał to szczęście blisko poznać Deynę, opisał to wszystko absolutnie fantastycznie. Czyta się wybornie. Dla kogoś, kto chce poznać świat piłki nożnej w Polsce okresu PRL-u, czy też ogólnie dowiedzieć się, jak kiedyś wyglądał ten sport, pozycja obowiązkowa. Dodając do tego świetne przygotowanie publikacji przez wydawnictwo (masa zdjęć, dokumentów Deyny plus wykaz wszystkich spotkań, jakie Deyna zagrał w swojej karierze) wychodzi na to, że te 40 zł warto wydać. Ja nie żałuję ani trochę A tak na marginesie: dzisiaj mijają 43 lata od dnia, kiedy Deyna strzelił swoją pierwszą bramkę w reprezentacji Polski. Dokładnie 20 kwietnia 1969 r. w Krakowie, kiedy graliśmy z Luksemburgiem. Deyna trafił wówczas do siatki rywala dwukrotnie.
-
Tak delikatnie na marginesie - do książki B. Nowożyckiego trzeba podchodzić ostrożnie. Trochę rzeczy pomylił, parę pomieszał... ot chociażby obecność "Czarnego" na Mokotowie. Dlatego też w przypadku takich sprzeczności lepiej chyba opierać się na WIEPW (które też bezbłędne nie jest).
-
Temat identyczny jak ten w dziale poświęconym Polsce w II WŚ. Które z zagadnień dotyczących II WŚ na świecie uważacie za najgorzej przedstawione na polskim rynku, w których braki są najbardziej widoczne, może macie nawet upatrzone pozycje, które są na rynkach światowych, a które chętnie widzielibyście także u nas?
-
Akcja "Panienka", czyli likwidacja dowódcy wartowni Bahnschutzu na Dworcu Zachodnim feldfebla Karla Schmalza, wyjątkowej kanalii, człowieka który miał na sumieniu śmierć wielu Polaków, przeprowadzona dnia 4 marca 1944 roku o godzinie 11 na Dworcu Zachodnim, jest uważana za jedną z najlepiej przeprowadzonych akcji w okupowane Warszawie, a może nawet za najlepszą. Jak oceniacie przebieg akcji? Jakie były jej efekty? Czy oddział "Stasinka" istotnie przeprowadził akcję ideał?
-
Tak jeszcze odnośnie tej "akcji ideału" - krótki komentarz prof. Strzembosza (z rozdziału dt. skuteczności akcji zbrojnych w okupowanej Warszawie): Za szczególnie efektywne należy uznać niektóre akcje na wartownie policji przemysłowej (Werkschutz) i kolejowej, wśród których na czoło wybija się pod każdym względem akcja "Panienka", połączona z doskonale pomyślaną likwidacją i siejąca przerażenie w środowisku straży kolejowej. Za: T. Strzembosz, Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1978, s. 396. I tak pro forma: http://www.historia.org.pl/index.php/publikacje/publikacje/ii-wojna-wiatowa/1805-akcja-qpanienkaq-najlepsza-akcja-konspiracyjnej-warszawy.html
-
Czyli ewentualna podległość organizacyjna jest jednak dość prawdopodobna... No ale to trzeba by mieć trochę więcej materiałów, aby móc to ostatecznie stwierdzić. Wykazy stanów etatowych i wnioski awansowe to ciut mało, choć jakiś dowód już jest.
-
Podejrzewam, że B. Nowożycki pisząc tam o "Pięści" najprawdopodobniej miał na myśli właśnie pluton "Pionka". Zresztą wymienia tam też kilka innych oddziałów, które przecież też nie w całości wchodziły w skład "Czaty". To też zależy kiedy. Zaraz po wejściu na Starówkę miało być około 200, ale 20 sierpnia już jakieś 350 żołnierzy (wg dziennika bojowego Zgrupowania "Radosław"), co jest też chyba najwyższym stanem etatowym, jakim dysponowała "Czata" przez cały okres Powstania. I teraz pytanie - jak to się stało, że przez tydzień baonowi przybyło blisko 150 ludzi. Żołnierze z Woli i z Dyonu Motorowego to jedno, ale co więcej? Czyżby wliczano w to również "Pięść"? Jeśli dodać do Twoich wyliczeń tych 40 ludzi więcej (350 z dziennika minus te 310), to wychodzi nam 130 żołnierzy samej "Czaty". Przed wybuchem walk w lipcu "Witold" miał do dyspozycji 120 ludzi. Ta liczba jest pewna. Ale do Powstania baon wszedł silniejszy. O ile, tego nie wiem. Może 150 ludzi, może 200. Ale podejrzewam, że 130 ludzi 20 sierpnia to "wynik" całkiem realny jak na oddział, który cały czas był w ogniu walki. Żeby nie było jednak za łatwo. Według raportu dt. stanu żywionych Grupy "Północ" za 14 sierpnia "Czata" to 250 ludzi. Pozostałe dwie wartości dt. "Radosława" tam to "Broda" (520 ludzi) i "Radosław" (340 ludzi - co mogło kryć się tutaj?). Sześć dni później dziennik podaje stan baonu na 350 ludzi, 100 więcej, czyli tylu, ilu zakładasz dla "Pięści". Więc albo "Pięść" w dzienniku przypisano tego 20 sierpnia "Czacie" (czemu zrobiono to 20 sierpnia, a 14 nie?), albo w niecały tydzień oddział mjra Runge znacząco wzmocnił się ochotnikami.
-
Prawdę mówiąc nie jestem do końca przekonany gdzie to wrzucić (ze sportem ma to niewiele wspólnego, choć miało miejsce na stadionie), a i nie do końca jest tu z czego się śmiać, ale niech będzie tutaj. Sobota, półfinał Pucharu Anglii, minuta ciszy dla uczczenia ofiar Hillsborough, na Wembley ponad 87 tys. ludzi... i kogo słychać (17-18 sekunda)? http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=HYD_dlnjw6k
-
Do tego to jest cała masa działów na forum Chyba że chodzi Ci tutaj o jakieś filmy puszczane na pokazach kół naukowych i "szeroko pojęte sprawy" dt. tychże kół. W przeciwnym wypadku nie ma chyba sensu tworzyć specjalnych działów, wszystko na forum już jest
-
Będę czekał - a warto, bo temat niezmiernie ciekawy... Tak na marginesie: Ja na razie poluję szczególnie mocno na monografię "Dzika" autorstwa Tadeusza Okolskiego (na razie musiałem zadowolić się egzemplarzem z biblioteki). Z opracowań dt. Starówki zdecydowanie - przynajmniej dla mnie - jedna z ciekawszych pozycji
-
Ehh... Uczestnicy i świadkowie Powstania Warszawskiego. Wywiady prof. Zawodnego to zdecydowanie jedna z tych pozycji poświęconych Powstaniu, które bezwzględnie należy poznać, chociażby dla zapisu rozmowy z "Wachnowskim". Sam płk/gen. Ziemski bardzo wysoko cenił sobie prof. Zawodnego. Wspaniała postać. Cześć Jego Pamięci!
-
Jeden temat w zupełności wystarczy - bardzo proszę nie zakładać kolejnych i to identycznych.
-
Może tak, może nie. Czyste gdybanie. Kercelak np. z chęcią bym zobaczył. A i po Wolskiej, Górczewskiej i Młynarskiej z chęcią bym się przeszedł.
- 93 odpowiedzi
-
- warszawa
- varsaviana
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Warszawa - spadek po komuniźmie?
Albinos odpowiedział Bronek → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ja bardzo chętnie oddam razem ze wszystkimi ministrami, blokadami i marszami "za" i "przeciw"