Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
To już widziałeś?: http://metapedia.konserwatyzm.pl/wiki/Romantyzm_polityczny http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_my%C5%9Bli_politycznej#Romantyzm_polityczny A co do Bruna: "Polsce brakuje trzech rzeczy: oświaty, zamożności i fabryk broni. (...) Polska powinna mieć wszystko, czego potrzeba do zagwarantowania niepodległości, inaczej wszystko straci". Ks. Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele i jakoś to będzie!" A. Mickiewicz, „Pan Tadeusz” Wystarczyło przeczytać co widnieje pod każdym jego postem
-
Kampania Firleja na Wołyniu w 1649 roku
Albinos odpowiedział Roman Różyński → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Jak tak to... to jest trudne w odbiorze Serio popracuj nad tym albo zmień na edycję źródeł, jak zasugerował Michał. Gdyby to była praca roczna u mnie w instytucie (ot chociażby u prof. Nagielskiego), to podejrzewam, że miałbyś spore problemy z zaliczeniem właśnie przez konstrukcję tekstu. Pomijam już to, że miejscami niepotrzebnie wydłużasz zdania. Lepiej z jednego długiego zrobić dwa krótsze, łatwiej się czyta. I jedna uwaga tak poza tym. Skrótem stosowanym dla oznaczenia stron jest "s.", a nie "str.". Radziłbym zmienić. -
Ulica gen. Rozwadowskiego w Warszawie
Albinos odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Ciekawy, zajrzyj do linku, który wrzucałem wcześniej, wszystko jest tam podane -
Jak najbardziej - Eric Daniel Pierre Cantona. Postać równie barwna co Best. Legenda Old Trafford lat 90. Co do samego cytatu... W dniu 25 stycznia 1995 r. Manchester United z Cantoną w składzie grał na Selhurst Park z Crystal Palace. Eric Cantona podczas meczu zobaczył czerwoną kartkę. Schodząc do szatni słyszał, jak kibic CP, niejaki Matthew Simmons, ubliża mu, wykrzykując "Fuck off back to France, you French motherfucker"/"French bastard". Cantona zareagował błyskawicznie: Matthew Simmons był i jest znany policji jako recydywista. Cantona po tamtej historii przyznał, że zachował się głupio, niepoważnie. Na konferencji prasowej powiedział: Co to znaczyło? Od razu zaczęto się zastanawiać. Kto jest kutrem? Kto sardynkami? Kto mewami? Dociekano długo, rozważając różne opcje. Tymczasem przekaz Cantony był bardzo prosty [P. Auclair, Cantona. The rebel who would be king, Pan Book 2010, s. 392]: My lawyer and the officials wanted me to speak. So I just said that. It was nothing, it did not mean anything. I could have said, "The curtains are pink but I love them". Francuz dał w ten sposób do zrozumienia, że czego by nie powiedzieć dziennikarzom, ci to kupią i zaczną rozpatrywać na różne sposoby, choćby i najbardziej bezsensowne. Cantona nie przepadał za dziennikarzami. Starał się ich unikać w miarę możliwości. Jednak czemu piszę o tym tutaj, w temacie o Bestiem (poza tym, że Geordie też zaliczył kilka mało chlubnych historii na murawie)? Irlandczyk w końcu nie stronił od dziennikarzy aż tak bardzo. Na ich potrzeby miał 19 różnych numerów telefonów, dzięki czemu wyrabiał normę za cały klub. Z drugiej strony jednak poza boiskiem był dość nieśmiały (zmieniał się pod wpływem alkoholu). Niby nie chciał popularności... ale ciągnęło go do niej. Sir Bobby Charlton stwierdził kiedyś, że to, jak był traktowany na Old Trafford Cantona, to przymykanie oko na jego różne wybryki, trzymanie go pod parasolem ochronnym (nie tylko z Cantoną tak postępowano, Ryan Giggs, najbardziej utytułowany piłkarz w historii brytyjskiego futbolu, również przez pierwsze lata swojej kariery był chroniony przez samego Sir Alexa Fergusona; mało kto dzisiaj wie, że wizerunek spokojnego i statecznego człowieka, jakim jeszcze do niedawna się szczycił, był nie do końca zgodny z prawdą, bowiem Walijczyk już w latach 90. potrafił namieszać nie tylko na boisku) było właśnie efektem doświadczeń z Bestem. Po śmierci swojego przyjaciela Charlton zastanawiał się, czy gdyby do Besta podchodzono w inny sposób, gdyby pilnowano go, to czy może udałoby się uratować go przed upadkiem. Być może gdyby Best otrzymał opaskę kapitańską, o którą prosił Sir Matta Busby'ego, to sam stałby się bardziej odpowiedzialny. A może to było bez znaczenia? People always relate that corny old story about me when the Irish waiter delivered champagneto my hotel room, where I was sharing the bed with Mary Stavin and several thousand pounds of gambling winninhs and asking, "Where did it all go wrong, George?" I've told the story myself and it has always got a big laugh. But, of course, it did all go wrong. And I can tell you where it wen wrong. It went wrong with the thing I loved most of all, my football, and from there the rest of my life unravelled. When the football was great and I was playing well, I couldn't wait to get up in the morning and that was the foundation of my life. When the game wasn't worth getting up for, then I saw no point in getting up at all. Za: G. Best, R. Collins, Blessed. The Autobiography, Ebury Press 2002, s. 441. Czyżby więc Best tak szybko przestał kochać futbol? I tak jeszcze a propo "where did it all go wrong". Kawałek o takim właśnie tytule nagrało Oasis z Noelem Gallagherem, który jest kibicem... Manchesteru City - lokalnego rywala United. Na teledysku widać, jak Gallagher na początku trzyma gazetę ze zdjęciem Besta i słowami "birds" i "booze", odnoszącymi się do jednego z najsłynniejszych cytatów Georgiego: I spent a lot of money on booze, birds and fast cars. The rest I just squandered. Best pojawia się również dalej... Best i Cantona wzajemnie mieli o sobie bardzo dobre zdanie. Best o Cantonie: I'd give all the champagne I've ever drunk to be playing alongside him in an European match at Old Trafford. I Cantona o Bestiem: After his first training session in heaven, George Best, from his favourite right wing, turned the head of God who was filling in at left-back. I would love him to save me a place in his team - George Best that is, not God. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że to zwykła kurtuazja. Choć biorąc pod uwagę to, jak potrafili być szczerzy w swoich wypowiedziach, to jestem skłonny uwierzyć w to, że faktycznie tak myśleli. PS Przedwczoraj minęła 66 rocznica urodzin Besta. Dzisiaj 46 lat skończył Cantona. I tutaj jeszcze mały cytat: 1966 was a great year for English Football. Eric Cantona was born. Jakby ktoś nie wiedział, to w 1966 r. Anglicy zdobyli swój jedyny tytuł Mistrzów Świata Ale jak to powiedział sam Cantona: I am not a man, I am Cantona.
-
Ulica gen. Rozwadowskiego w Warszawie
Albinos odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Wynik głosowania z XXXVI sesji Rady m.st. Warszawy z dnia 17 maja 2012 r.: Uchwała nr XXXVI/933/2012 Rady m.st. Warszawy w sprawie nadania nazwy ulicy w Dzielnicy Targówek m.st. Warszawy (ul. gen. T. Rozwadowskiego) (druk nr 1038) Radni głosowali następująco: Za: 56 Przeciw: 0 Wstrzymało się: 0 I jeszcze: http://www.targowek.to/2012/05/ulica-krasnicka-zmieni-nazwe/ -
Mała zagadka - kto, kiedy, w jakich okolicznościach wypowiedział te oto słowa, oraz jakie było prawdziwe ich przesłanie: When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea. Thank you very much. Zagadka, przynajmniej w części, nie powinna być trudna. Rozwiązanie i rozwinięcie wątku pod koniec tygodnia
-
Możliwe (chociaż ja nie odebrałem tego w ten sposób), Szczepłek znał osobiście Deynę, przyjaźnili się. Więc całkiem prawdopodobne, że pewne rzeczy opisał tak, żeby pokazać go w lepszym świetle. Tym niemniej książka zdecydowanie warta uwagi, chociażby przez pokazania tego, jak piłkarze i kluby funkcjonowały w PRL-u.
-
Może nie do końca rzecz tyczy się "sposobów zachowywania tajemnicy", ale na pewno pokazuje, jakie niebezpieczeństwa czyhały na konspiratorów ze strony... pogody (sic!). W nocy z 27 na 28 września 1943 r. pod Choszczówką patrol bojowy z Grupy "Kosy" przeprowadzał akcję kolejową. Udział w akcji brał udział m.in. Henryk Witkowski "Boruta". Warunki pogodowe były, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. Padający deszcz utrudniał wykonanie zadania, a dodatkowo pojawił się problem podczas powrotu - błoto. Oblepione buty, spodnie, płaszcze, kurtki, ręce, a nawet twarze. Część żołnierzy, ci mieszkający na Bródnie, rozeszła się do domów, gdzie mogła przebrać się (zabrali ze sobą także broń). Reszta musiała iść w takim stanie przez miasto. Na szczęście trafili na tramwaj. Konduktor z motorniczym przerażeni ich wyglądem zabrali ich, a dodatkowo uzgodnili, że będą zatrzymywać się tylko tam, gdzie wskażą im pasażerowie. Starszy z braci Witkowskich dotarł w ten sposób tam gdzie chciał. Nie był to jednak koniec wrażeń tamtego dnia [H. Witkowski, L. Witkowski, Kedywiacy, Warszawa 1973, s. 212]: Do jako takiego wyglądu doprowadziłem się w mieszkaniu swego stryja, który mieszkał przy ulicy Konopackiej, ale odtajałem dopiero w biurze. W cieple kaloryferów wyparowało ze mnie zmęczenie i chłód mokrej nocy, zanurzałem się powoli, ale coraz głębiej w półsen, w półjawę. Rozmowy koleżanek zlewały się z monotonnym stukaniem maszyn przechodząc w brzęczenie, działające jak proszek nasenny. Głowa pochylała się coraz niżej, aż wreszcie opadła na przedramię, wsparte na maszynie do liczenia. Głosy oddalały się, cichły, odpłynęły... Obudziło mnie gwałtowne szarpanie za ramię. Moje trzy koleżanki stały nade mną, a gdy wróciłem do pełnej świadomości, zrozumiałem, że stało się chyba coś bardziej złego niż zaśnięcie przy pracy w biurze. - A więc to tak wyglądają pana nocne seanse karciane? - dobiegł mnie głos pani Lidii. - Chyba po wygranej tarza się pan z radości w błocie! - Mówią, że w nocy były napady na pociągi. Czy pan... - urwała nagle w pół zdania panna Maryla, zakrywając sobie dłonią usta. - Jezus Maria Wpakuje pan nas jeszcze w coś strasznego! - rozpaczała pani Zofia. - Jak pan mógł w takim stanie pokazać się w biurze?! - Rany boskie! - jęknąłem w duchu idąc śladem spojrzeń mych koleżanek. Przedstawiałem sobą obraz nędzy i rozpaczy. Pod paznokciami półksiężyce czarnej jak żałoba ziemi. Spodnie zesztywniał od kolan do mankietów wyraźnie różnią się kolorem od ich górnej części, tak jak by były uszyte z innego, podlejszego materiału. W załamaniach skóry na sfatygowanych butach żółte pasma zaschniętej gliny. Spojrzałem na jesionkę. Jodełkowy deseń miejscami znikł pod szarymi plackami wysuszonej ziemi, a na jednym łokciu czarna pręga jakiejś mazi. Prawdopodobnie wsiąkło to wszystko zbyt głęboko w przemoczoną deszczem odzież, a oczyszczając się morką szczotką w czasie porannej toalety chyba jeszcze bardziej rozmazałem plamy błota. Wobec tak widomych znaków nie było sensu opowiadać tradycyjnych bajek o spędzeniu nocy przy grze w karty, ani tym bardziej łączyć swego wyglądu z informacjami o nocnych wydarzeniach na torach. Jedna z pań pracujących z "Borutą" w biurze zabrało go do swojego mieszkania znajdującego się tuż przy biurze, gdzie H. Witkowski mógł się umyć, a ona wyprać jego rzeczy. Tej samej nocy doszło jeszcze do dwóch akcji kolejowych wykonanych przez Kedyw OW AK. Jedną z nich wykonał oddział "Skrytego", drugą Grupa "Andrzeja", z "Olszyną" na czele. Grupa Wiwatowskiego swoje zadanie wykonywała w pobliżu Zalesia Górnego. O powrotach "Olszyny" do Warszawy z takich wypadów pisał krótko prof. Tadeusz Mikulski [Miniatury krytyczne, Warszawa 1976, s. 42]: Parokrotnie zabłocony, utrudzony przychodził wczesnym rankiem [do mieszkania T. Mikulskiego przy placu Wilsona na Żoliborzu - A]. Wracał z Kampinosów lub znad torów kolejowych. Wówczas nie mówił nic, jeszcze zdyscyplinowany nocną służbą. Spał. Zważywszy na to, gdzie względem Warszawy położone jest Zalesie Górne, można założyć, że w tym wypadku Wiwatowski wrócił raczej do swojego mieszkania na Ochocie, miał tam w końcu bliżej, niż na Żoliborz. Jednak już miesiąc później, po akcji kolejowej w pobliżu Płochocina (23/24 października), jak najbardziej mógł zatrzymać się u swojego przyjaciela (grupa wracała do Warszawy od strony Bielan). Widać na przykładzie tego jak istotne było to, aby dysponować takimi lokalami, czy to swoimi, czy ludzi zaufanych, gdzie można było wykonać czynność tak prozaiczną jak krótki odpoczynek czy też przebranie się.
-
Janusz Ireneusz Stolarski "Mały", urodzony 15 grudnia 1919 r. w Warszawie, syn Franciszka i Stefanii. W okresie okupacji żołnierz Okręgu Nowogródzkiego AK, gdzie był m.in. komendantem rejonu Lachowicze, pracował tam jako tłumacz w zarządzie majątków ziemskich. W trakcie Powstania Warszawskiego w stopniu ppor. dowodził najpierw drużyną, później plutonem a w końcu całym batalionem "Czata 49" (który wówczas nie miał już nawet siły kompanii). Zginął 27.09 lub 1.10 (choć niemal na pewno prawidłowa jest pierwsza wersja) od przypadkowego pocisku granatnika, który spadł niedaleko domu przy Alejach Ujazdowskich 22, gdzie kwaterowały resztki baonu. Wersji tego, co robił wówczas, jest kilka, od zebrania d-dztwa Zgrupowania "Radosław", po zwyczajny odpoczynek w oknie albo na podwórzu domu (pomijam wersję Teresy Wilskiej "Bożeny", która w swoich wspomnieniach [Oszczędzajcie "filipinki" [w:] Pełnić służbę. Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. A. Zawadzka, Z. Zawadzka, Warszawa 1983, s. 484], sytuuje śmierć "Małego" już przed wejściem do kanału na Mokotowie). Odznaczony VM na mocy rozkazu nr 507 d-cy AK z dnia 14 sierpnia '44 (informacja powtórzona w rozkazie d-cy Grupy "Północ" nr 6 z dnia 16 sierpnia '44), oraz dwukrotnie KW. Miał pozostawić żonę i dziecko. Wspominany jako wspaniały oficer, odważny, z poczuciem humoru. Pytań związanych z jego postacią jest parę. Od kiedy do kiedy był związany z Okręgiem Nowogródzkim? Jakie były jego losy we wrześniu '39? Co robił przed wojną? Gdzie mieszkał w Warszawie? Co wiadomo na temat jego żony i dziecka? Za wszelkie informacje nt. por. Stolarskiego będę wdzięczny.
-
Przedwczoraj udało mi się uzyskać jeszcze jedną informację dt. śmierci "Małego": W czasie Powstania prowadziłem zapiski w kalendarzyku (oryginał w Muz. Historii Warszawy – kopia u mnie), w którym pod datą 27 września zapisałem: „Do 14.30 w kanale. Gehenna. Por. Mały zabity. Po 22.00 poszedłem po jego ciało. Spałem na Ujazdowskie 28. Dostałem stena.” Według relacji kolegów por. Mały zginął od odłamka pocisku granatnikowego. Pocisk wybuchł na podwórzu domu. Por. Mały znajdował się wtedy w dyżurce, w bramie domu, której okno wychodziło na podwórze. Odłamek wpadł przez to okno trafiając go w głowę. Byłem przy pochowaniu ciała por. Małego. Został pochowany w ogródkach na tyłach Al. Ujazdowskich i ul. Matejki. Autorem tej informacji jest Pan Stanisław Fibich "Wacek", podczas Powstania żołnierz III plutonu kompanii K-4 pułku AK "Baszta", pod koniec września włączony do "Czaty" razem z kilkoma kolegami z oddziału. Nie ukrywam, że mam nadzieję uzyskać jeszcze jakieś informacje od Pana Fibicha (jeśli nie o "Małym", to przynajmniej o "Czacie" w końcu września), no ale to nic pewnego na razie. Z informacji, których dotąd nie podawałem można dodać, że "Małego" próbowano jeszcze ratować, wykonując zabieg trepanacji czaszki.
-
Częstochowa canonetem malowana...
Albinos odpowiedział bavarsky → temat → Rysunek, grafika i fotografia
Marcinie, tak z czystej ciekawości. Robiąc te wszystkie zdjęcia planujesz sobie, że tego i tego dnia pójdziesz na miasto aby zrobić kilka zdjęć, czy też może zwyczajnie nosisz ze sobą aparat wychodząc do sklepu/parku/pubu/księgarni i "łapiesz chwilę"? PS Wybacz, że zadaję takie pytanie, ale na nic mądrzejszego autentycznie mnie nie stać Nigdy specjalnie nie znałem się na fotografowaniu, ale patrząc na Twoje dzieła wiem jedno: chciałbym umieć kiedyś robić takie zdjęcia. -
Wpływ rozbrajania Niemców w Warszawie w listopadzie 1918 r. - w 1944
Albinos odpowiedział Wolf → temat → Powstanie Warszawskie
To ja jeszcze poproszę numer strony Kirchmayera. Chciałbym sprawdzić, czy to są słowa samego autora, czy może zacytowany dokument. A podobno to ja jestem monotematyczny -
Komisja musiałaby być wyjątkowo upierdliwa, aby w takiej sytuacji nie uznać punktu (o ile oczywiście jako "fałsz" została zaznaczona prawidłowa odpowiedź).
-
Przyznam szczerze, że nie jestem do końca pewien gdzie to umieścić, ale niech będzie tutaj. O co się rozchodzi? O bunkier. A w zasadzie o coś, co bunkrem miało być, takim prowizorycznym, zbudowanym na placu Opolskim (między ulicami Górczewską-Tyszkiewicza-Żytnią-Szlenkierów). Tutaj widok z 1945 roku: http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.aspx?service=Historical&L=PL&X=7497950.758916668&Y=5789315.346&S=2000&O=0 Chodzi o ten prostokątny plac tak mniej więcej pośrodku "zrzutu". Przed wojną odbywał się tam największy targ siana i paszy w Warszawie. Dwa razy w tygodniu na plac Budla (jak od nazwiska właścicieli posesji, rodziny Boudelle, nazywano plac Opolski) zjeżdżały setki kupców, w tym ajenci największych hurtowników warszawskich (patrz J. Kasprzycki, Korzenie miasta, t. V, Wola i Żoliborz, Warszawa 2003, s. 240]. Tamten rejon Warszawy kojarzył się wówczas właśnie z ogrodami, młynami, sianem. Same nazwy ulic przypominają o przeszłości tej części Woli - Młynarska, Żytnia, nie istniejąca Zbożowa. Przyszła wojna, okupacja, Powstanie... I już 1 sierpnia plac Opolski na miejsce swojego pobytu wybrał sam kpt. Wacław Stykowski "Hal", dowódca 2 Rejonu III Obwodu AK Wola, tego najsilniejszego rejonu wolskiej AK: Porucznik "Wit" pobuduje barykady i rowy przeciwczołgowe na skrzyżowaniu ulicy Obozowej z ulicami Sołtyka i Gostyńskiej, oraz przy zbiegu ulic Ostroroga, Obozowej i Młynarskiej. Tę ostatnią barykadę należy za wszelką cenę utrzymać. Por. "Żar" pobuduje barykady przy przecięciu ulic Gostyńskiej i Płockiej, Górczewskiej i Płockiej oraz Działdowskiej i Górczewskiej. Ulicę Działdowską należy obsadzić przynajmniej jedną drużyną. Barykady i rowy strzeleckie mają być w obydwóch zgrupowaniach gotowe o świecie. Użyć sprzęt ludności cywilnej, a jeśli zaistnieje potrzeba, skorzystać z pomocy ludności. Moje miejsce postu - plac Opolski. Za: Z Puchalski, Walki powstańcze na Woli w r. 1944, "Rocznik warszawski" X, red. B. Grochulska, S. Herbst, J. Kazimierski [i in.], Warszawa 1971, s. 215. Jeszcze 1 sierpnia na tymże placu Opolskim, jak już wspominałem, zbudowano prowizoryczny bunkier. Dzięki inwentarzowi barykad i wszlkich innych umocnień z okresu Powstania, jaki w 1945 r. sporządzili - zainspirowani albo przez prof. Zachwatowicza, albo inż. Sigalina - pracownicy Biura Odbudowy Stolicy wiemy co nieco na jego temat. Projekt był oczywiście tajny, nadzorujący go inż. Plapis nie informował swoich zwierzchników o tym w oficjalnych raportach. Ten rejon Warszawy, w którym znajduje się plac Opolski, opisywał [Barykady Powstania Warszawskiego 1944, oprac. R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 1993, s. 358] inż. Arkadiusz Antuchow, pracownik BOS w Wydziale Inwentaryzacji i Statystyki w dziale inwentaryzacji węzła kolejowego. Bunkier był wykonany z muru z płyt chodnikowych i desek, o grubości 2 metrów i wysokości 1,60 m. Od zewnątrz otaczał go wał ziemny o takiej samej wysokości i "głębokości" 1,4 m. W środku bunkier był dość niewielkich rozmiarów, bo zaledwie 2x2 m. Jeden bok oparty był o żelbetowe ogrodzenie gmachu Szkoły Rzemieślniczej im. Karola Szlenkiera (budynek stoi do dzisiaj, chociaż znajduje się tam już co innego). Po raz kolejny o bunkrze wspomina się opisując wydarzenia z 5 sierpnia. Już od rana Niemcy posuwając się wzdłuż Wolskiej i Górczewskiej wypierali Powstańców w stronę terenu getta. W godzinach przedwieczornych oddziały "Radosława" wsparte miejscowymi oddziałami AK przypuściły kontratak, którego celem było wyrzucenie Niemców najdalej jak się da. Udało się dojść do placu Opolskiego, z którego ewakuowano magazyn żywności. Jeszcze 5 sierpnia Niemcy odzyskali teren. Powstańcy już tam nie wrócili. I teraz zastanawiam się, jaką rolę spełniał ten niby bunkier. Czy to właśnie tam swoje m.p. miał "Hal"? O ile 1 sierpnia nie byłoby w tyn nic niezwykłego zważywszy na to, gdzie byli Niemcy, to już tego 4-5 sierpnia pozostawanie tam mogło być niebezpieczne. Sam "Waligóra" przeniósł się z Działdowskiej bliżej Młynarskiej już 2 sierpnia. A może w tym bunkrze trzymano właśnie 5 sierpnia ten magazyn żywności? Jeśli ktoś natknął się na jakieś wzmianki dt. tego bunkru i placu Opolskiego w ogóle, to byłbym wdzięczny za informacje. Przez 16 lat widziałem ten plac za oknem swojego mieszkania, i przez większość tego czasu jakoś nie zastanawiało mnie, jakie były jego losy w pierwszych dniach sierpnia 1944. A teraz, jak już zmieniłem miejsce zamieszkania, nagle zaczęło mnie tam ciągnąć. PS Obecnie (a w zasadzie od dobrych kilku lat) w tym miejscu TVN kręci jeden ze swoich seriali
-
ile pkt na historię
Albinos odpowiedział onn111 → temat → Matura z historii, olimpiady i studia historyczne
Kiedy pokażą się wyniki matur i zostaną ogłoszone listy przyjętych I piszę to absolutnie serio. Wszystko zależy od tego, jak ogólnie pójdzie matura. W jednym roku 80% może dawać spokojnie indeks już w pierwszym rzucie, a za rok mogą być problemy, aby dostać się z takim wynikiem przy drugiej rekrutacji. Z tego co się orientuję, to np. na UW co roku coraz niższe wyniki dają miejsce na liście przyjętych. Na razie radziłbym nie zamartwiać się tym, tylko napisać dobrze jutro maturę, potem inne egzaminy, a potem do czasu ogłoszenia wyników zapomnieć o tym. Tutaj nikt nie udzieli Ci konkretnej odpowiedzi, bo takiej się udzielić nie da. Tym niemniej trzymam kciuki, żeby się udało -
Ehh... Drużyny piłki nożnej wykazują zazwyczaj niezwykłą pomysłowość w wymyślaniu sposobów na zasmucanie swoich kibiców. Prowadzą na Wembley, a potem sobie odpuszczają, docierają na szczyt pierwszoligowej tabeli i zatrzymują się jak wryte; remisują na wyjeździe w meczu z trudnym przeciwnikiem i przegrywają rewanż na własnym boisku; w jednym tygodniu wygrywają z Liverpoolem, a w następnym przegrywają ze Scunthorpe, uwodzą cię do półmetka sezonu, przekonując, że są kandydatami do awansu, a potem kierują się w przeciwną stronę... Zawsze, gdy jesteś przekonany, że nic gorszego już nie wymyślą, przychodzi im do głowy coś nowego. Tyle Nick Hornby i jego klasyczna Futbolowa gorączka [Poznań 2012, s. 170]. Od dzisiaj nienawidzę futbolu.
-
No dobra, to w takim razie sam Starówkę odpuszczę sobie, albo trochę zmodyfikuję sam wygląd tekstu np. na to, co powinno jeszcze powstać
-
Na początek tekst, który zmusił mnie do refleksji: http://www.polityka.pl/historia/1508394,1,...-warszawie.read W pracach poświęconych walkom na Woli czy też ogólnie stronie militarnej Powstania, można znaleźć opinie, iż zajęcie tegoż obozu było podyktowane względami czysto wojskowymi, gdyż kontrola nad tym punktem umożliwiała bezpieczne i pewne połączenie ze Starym Miastem [A. Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 118; J. Kirchmayer, Powstanie Warszawskie, Warszawa 1984, s. 281; K. Mórawski, K. Oktabiński, L. Świerczek, Wola: Warszawskie Termopile 1944, Warszawa 2000, s. 22, 48]. Tymczasem jeśli zajrzeć do opracowania historii plutonu pancernego, nagle sprawa nie wydaje się taka pewna. Wedle zawartej we wspomnianej pracy relacji por. Micuty [A. Wyganowska-Eriksson, Pluton pancerny batalionu "Zośka" w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 72], początkowo "Radosław" nie chciał słyszeć nawet o atakowaniu tego obiektu. Zgodził się dopiero wtedy, kiedy zaproponowano mu, aby udział w szturmie wziął jeden z czołgów. Dalej autorka podkreśla, że zajmowanie Gęsiówki nie było podyktowane względami wojskowymi, ale czysto ludzkimi. Chodziło bowiem o uratowanie więźniów tegoż obozu [tamże, s. 72-73]. Co więcej, jeśli chodzi o względy operacyjne, to "Radosław" wcale nie musiał opanowywać tego punktu, z racji ciągłego trzymania w swoich rękach Stawek. To jak to było? Z czysto wojskowego punktu widzenia Gęsiówka była wówczas (czyli 5 sierpnia) potrzebna Powstańcom, czy też na rozpoczęciu akcji zaważyły inne względy?
-
Zajęcie Gęsiówki - o przyczynach ataku słów parę
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
A musiał być organizowany? Czy samo to, że Gęsiówka mogła stanowić punkt, gdzie oddziały mogły odpocząć, oraz gdzie można było założyć tymczasowy szpital nie pokazuje, że ten obiekt miał swoje znaczenie? Przecież wówczas na terenie getta nie było zbyt wielu podobnych miejsc. Ale nawet jeśli uznamy, że to nie jest argument, to jest inny. Jak mogli Niemcy wykorzystać Gęsiówkę po 5 sierpnia. Do 5 sierpnia oddziały "Radosława" trzymały się linii Młynarskiej, Gęsiówka znajdowała się na tyłach, nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia. Jednak w momencie, kiedy Niemcy zaczęli się przebijać wzdłuż Wolskiej Powstańcy zaczęli być spychani właśnie na teren getta. Musieli zwijać swoją obronę w stronę Stawek, placu Parysowskiego. I tutaj Gęsiówka nagle zaczęłaby (w moim przekonaniu) stanowić już większe zagrożenie. Nie wiemy jak potoczyłyby się walki od 6-11 sierpnia, gdyby Niemcy mieli w swoich rękach Gęsiówkę. Ale nie zmienia to faktu, że obóz ten był cierniem, który mógł stanowić jakieś tam (większe czy mniejsze, to już rzecz nie do ustalenia) zagrożenie. Tak więc "ważność" Gęsiówki w moim odczuciu polegała nie na tym, co zrobili z nią Powstańcy, ale czego nie mogli zrobić Niemcy. Podsumowując. Gęsiówka była celem militarnym, ale nie jakimś super ważnym. Gdyby było inaczej "Radosław" zapewne do 4 sierpnia przynajmniej spróbowałby jakoś rozwiązać jej problem. Ja o czymś takim nie słyszałem. Pomysł rozwiązania problemu Gęsiówki pojawił się 5 sierpnia. I jak rozumiem pomysłodawcom chodziło o ratunek uwięzionych tam Żydów. I tutaj mamy "Radosława". Przychodzi do niego grupa oficerów z planem zajęcia obiektu. Początkowo nie widzi szans. Niemcy uderzają na pozycje na Wolskiej i Górczewskiej, i w tej sytuacji obrona tych stanowisk jest ważniejsza. Pojawia się drugi plan, lepszy. Ale sytuacja na zachodzie nie poprawia się ani trochę, wręcz przeciwnie, Niemcy cały czas nacierają. Czy w takiej sytuacji "Radosław" wciągałby swoje siły w walkę o obiekt, który rzekomo miał nie mieć znaczenia militarnego? Wątpię. I tutaj dochodzimy do miejsca, którego rozstrzygnąć się nie da. Nie wiemy, co zaważyło na decyzji "Radosława". Czy to, że chodziło o życie 350 ludzi uwięzionych tam, czy to, że w obliczu niemieckiego natarcia Gęsiówka mogła stać się nagle problemem. A dopóki tego nie uda się rozstrzygnąć, to dla mnie odpowiedź na pytanie "co było ważniejsze" jest niemożliwa. I tyle A co do uwolnionych. Skoro "Broda" i pluton pancerny miały "zgarnąć" 50 osób, a z dokumentów wiemy, że "Czata" 20 sierpnia miała jeszcze 20 Żydów na kwaterach, to wychodzi nam 70 osób. To nie jest nawet 1/4 z tych 350 uwolnionych. Co stało się z resztą? Musieli się gdzieś rozejść, ale w zasadzie jedynym miejscem, gdzie mogli, była Starówka. Mamy jakieś przekazy odnośnie tej kwestii? -
Jaki układ polityczny po 1923 r. był wstanie ochronić Polskę?
Albinos odpowiedział pipen15 → temat → Historia alternatywna
Temat jest na najlepszej drodze do tego, aby go zamknąć. Proszę wziąć to pod uwagę. -
Władysław III Jagiellończyk nie wybiera się pod Warnę
Albinos odpowiedział pipen15 → temat → Historia alternatywna
Dobra, w tym momencie kol. pipen15 napisał ostatni post z lekceważeniem zasad pisowni. Każdy kolejny wyleci. Raz prosiłem, drugi raz nie zamierzam. -
Poszukuje artykułów na temat sejmu inkwizycyjnego z 1592 r.
Albinos odpowiedział BigU77 → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Secesjonista to od razu o takie rzeczy ludzi podejrzewa... a tymczasem linki nie wymagają zwyczajnie ruszania się z domu do biblioteki. Zwyczajna oszczędność czasu -
Barykady w historii Warszawy okresu II WŚ pojawiały się dwukrotnie. Najpierw we wrześniu '39 pełniąc funkcje taktyczne, i w końcu podczas Powstania Warszawskiego. Wówczas oprócz funkcji taktycznych pełniły także, chcąc nie chcąc, poprzez zablokowanie Śródmieścia i przecięcie tym samym głównych i najkrótszych tras dofrontowych, które miały ogromne znaczenie dla 9. Armii, zadania operacyjne. Jakie znaczenie dla przebiegu powstania miały barykady? Jak były budowane? Jakie inne rodzaje umocnień i usprawnień w poruszaniu się, pojawiały się w powstańczej Warszawie?
-
Barykady, okopy i tunele Powstania Warszawskiego
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Słyszał ktoś o takim pomyśle podczas Powstania? Dokument pochodzi z 20 sierpnia [Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów, t. V, 19-21 VIII 1944, red. nauk. P. Matusak, Warszawa 2003, s. 99-100]: Załącznik do raportu z 20 VIII 1944 r. [brak raportu Wydziału Saperów KG] Budowa zagród pod napięciem na barykadach Istnieje projekt wykonania w najbliższym czasie wzmocnienia skuteczności barykad przez budowę zagród drucianych będących pod napięciem elektrycznym. W rozmowach na powyższy temat otrzymałem wrażenie, że sprawa nie jest należycie przmyślana, szczególnie z punktu widzenia elektrycznego. Szkoda byłoby materiałów, a w szczególności wysiłków ludzkich często nawet pod obstrzałem nieprzyjaciela, gdyby okazało się, że nadzieje związane z powyższą sprawą nie będą odpowiadały rzeczywistości. W związku z powyższym nasuwają się następujące uwagi: Wysokość napięcia - możliwość: a) 220 V - niskie napięcie, z możliwością czerpania prądu z każdej mufy domowej; b) 16000 V - wysokie napięcie czerpane z kiosków transformatorowych lub 6000 V z ulicznych lub przechodzących podziemnych kabli elektrowni pod niektórymi ulicami. c) dowolne napięcie wysokie otrzymywane drogą lokalnej transformacji przy barykadzie. Wydaje się, że w chwili bieżącej nikt nie byłby w stanie dostarczyć odpowiednich transformatorów, dlatego punkt c) należy eliminować z rozważań. Również korzystanie z napięcia wysokiego (5000 i 15000 V) nasuwa duże trudności ze względu na dołączenie się do sieci 5 i 15 kV oraz doprowadzenie prądu do barykady. Do tego celu, gdyby w najbliższej okolicy nie było kiosku transformacyjnego, należałoby ciąć kabel uliczny i posiadać duże ilości kabli lub przewodów z izolacją do napięcia tego rzędu, a następnie niezbędny byłby odpowiedni osprzęt mufy, wyłączniki, izolatory na samej zagrodzie. To wszystko również przemawia przeciwko masowemu stosowaniu zasilania wg [punktu] b). Jako najprostsze pod względem izolacyjnym, najłatwiejsze z punktu widzenia łatwości zasilania, pozostaje czerpanie energii z mufy domowej najbliższego domu lub pionu najbliższej sieni. 2. Skuteczność działania. Skuteczność działania z zagród pod napięciem w walkach obecnych w W-wie wydaje mi się w ogóle problematyczna. a) wydaje się być wykluczone, aby Niemcy usiłowali zdobyć barykady w walce wręcz przy pomocy piechoty, a tylko na ten wypadek z zagrodą istotnie mogłaby być pomocna. b) czołgi niemieckie (o Panterach wiem na pewno) pokryte są specjalną powłoką antymagnetyczną (zabezpieczenie od nich) istnieje obawa czy powłoka ta nie jest również izolatorem elektrycznym. Można by sprawdzić to na sztukach zdobycznych. c) akcja czołgu przeciwko barykadzie rozpoczęcie się bezwzględnie od niszczycielskiego obstrzału artyleryjskiego, co zniszczy przede wszystkim zagrodę będącą pod napięciem. d) w krańcowej sytuacji natarcia czołgu wprost na barykady bez obstrzału artyleryjskiego i zetknięcia się czołgu bezpośrednio z zagrodą i w złożeniu, że powłoka czołgu nie jest izolacyjna. Nastąpi całkowite zwarcie z ziemią, przepalenie bezpieczników lub przewodów i wyłączenie zagrody spod napięcia. Wątpić przy tym należy, czy te jednorazowe uderzenie prądu spowodują jakiekolwiek szkody dla mechanizmu czołgu lub jego obsługi. Raczej przypuszczać należy, że nikt żadnej szkody nie poniesie. W celu uniknięcia zwarcia i utrzymania zagrody pod napięciem przez cały czas pracy należy prąd dawać krótkimi impulsami o częstotliwości b. wysokiej. Urządzenie do powyższego jest niezbędne przy każdej koncepcji zasilania prądem zagrody bez względu na napięcie. Wniosek końcowy jak założenie początkowe, analiza sprawy przemawia przeciw szerszemu stosowaniu zagród pod napięciem. Zastanawia mnie tutaj kilka rzeczy. Przede wszystkim, skąd pomysł, od kiedy o tym myślano? I druga sprawa: (...) analiza sprawy przemawia przeciw szerszemu stosowaniu zagród pod napięciem. Czyli że wykorzystania tego pomysłu nie wykluczono tak kompletnie. Wiadomo coś na temat ewentualnych zastosowań tego w praktyce, albo chociaż dalszych prac nad tym? -
Zajęcie Gęsiówki - o przyczynach ataku słów parę
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Gdzieś chyba było coś o Gęsiówce już... ale nie widzę żadnego problemu. Główny wątek i tak już jest bliżej końca niż początku