Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. 68 rocznica Powstania Warszawskiego

    Coraz bliżej 1 sierpnia, coraz więcej informacji: http://www.1944.pl/o_muzeum/news/68_rocznica_wybuchu_powstania_warszawskiego http://www.1944.pl/o_muzeum/news/masa_powstancza_2012
  2. Kaligula

    Na forum już jest temat poświęcony Kaliguli: https://forum.historia.org.pl/topic/611-obrona-kaliguli/ Ten zamykam, a na przyszłość proszę najpierw sprawdzić, czy nie ma już podobnego wątku
  3. 68 rocznica Powstania Warszawskiego

    Ciekawe co z tego wyniknie: http://www.tvnwarszawa.pl//informacje,news,powstancze-kroniki-przed-madonna-bedziemy-szukac-kompromisu,51679.html?utm_medium=twitter&utm_source=twitterfeed
  4. Chłopstwo przy stole

    Kilka postów z tego tematu zostało wydzielonych: https://forum.historia.org.pl/topic/14557-kuchnia-chlopska-w-xx-w/page__pid__214975#entry214975 A tak zupełnie na marginesie: A jeśli Administrator czy Moderator uzna, że to jednak jest OT, to założy stosowny wątek i treści przerzuci. I tyle. Pragnę zauważyć, że Administrator i Moderator nie siedzi 24h/dobę na forum, czasem ma sporo swojej roboty (za pilnowanie forum nikt nikomu nie płaci), tak więc takie świadome ciągnięcie off-topa, jest średnio eleganckie w stosunku do Administratora i Moderatora. Na przyszłość proszę albo samemu założyć osobny wątek i tam kontynuować dyskusję, która nie pasuje do pierwotnego tematu, albo odpowiednio wcześniej (tutaj podziękowania dla secesjonisty) dać znać komu trzeba, aby wydzielenie nowego wątku nie musiało wiązać się z przeszukiwaniem kilku stron tematu. Administrator i Moderator też człowiek, też chce mieć czasem chwilę dla siebie PS Jak zawsze wszelkie uwagi i pytania proszę kierować na PW. PPS Jakby jeszcze jakiś post lepiej pasował do wydzielonego tematu niż tutaj, proszę o sygnał.
  5. Historia i dzień dzisiejszy piłki nożnej

    Skoro już poruszyłem wątek Monachium i "Busby Babes", to od razu wrzucę krótką listę publikacji poświęconych tym dwóm tematom (pomijam tutaj prace ogólniejsze): Ensor E., Manchester United. Building a Legend. The Busby Years, Transatlantic Press 2008. Hall D., Manchester's Finest. How the Munich Air Disaster Broke the Heart of a Great City, Bantam 2008. Berry N., Johnny the Forgotten Babe. Memories of Manchester and Manchester United in the 1950s, Brampton Manor Books 2007. Morrin S.R., The Munich Air Disaster, Gill&MacMillian 2007. Connor J., The Lost Babes. Manchester United and the Forgotten Victims of Munich, Canongate 2006. Brown J., The Matt Busby Chronicles: 1946-1969. Match By Match, Desert Island 2004. Prestage M., United. The Busby Era, Breedon 2002. Roberts J., The Team That Wouldn't Die. The Story of The Busby Babes, Orion Mass Market 1998. Arthur M., The Busby Babes. Men of Magic, Mainstream 1998. Law D., Crerand P., United. The Legendary Years 1958-1968, Virgin 1997. McColl G., Manchester United In The Sixties, Manchester United 1997. Sandison D., They Died Too Young. The Busby Babes, Parragon 1996. Taylor F., The Day A Team Died. Eye-Witness Account of Munich 1958, Souvenir 1995. Dunphy E., A Strange Kind of Glory. Sir Matt Busby & Manchester United, Heinemann 1991. Arthur A., The Manchester United Aircrash. 25th Anniversary Tribute to the Busby Babes, Imago 1983. Williamson S., The Munich Disaster. Captain Thain's Ordeal, Bruno Cassirer 1972. Civil Aircraft Accident. First Review of Munich Air Disaster, H.M.S.O. 1960.
  6. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Jedno (to z numer 29) wydaje się być ciut lepszej jakości... A czemu je tam umieszczono? Może przez przypadek, bo tak to są identyczne (przynajmniej ja nie dostrzegam żadnej różnicy - poza tą jakością)
  7. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Ogólnie wątpię w to, czy planowano wyprowadzenie całego Zgrupowania na samochodach. Podejrzewam, że raczej rannych i cięższy sprzęt wywieziono by w ten sposób. Do tego na pewno przygotowano by jakieś ubezpieczenie. Bo tak to wątpię, aby dla wszystkich znaleziono transport, a jeździć w te i wewte to byłby raczej kiepski pomysł. Co do innych oddziałów... "Zośka" to nie miała czegoś na stanie? Oddział Dyspozycyjny "A" miał na pewno jeden samochód osobowy, zdobyty na Stawkach 1 sierpnia. Jaki konkretnie, i co się z nim stało w późniejszych dniach - nie wiem.
  8. Warszawskie ZOO

    Willa Żabińskich stojąca do dzisiaj w ZOO została stosunkowo niedawno wyremontowana, a jeden pokój przygotowano dla zwiedzających, przywracając mu wygląd z czasów, kiedy mieszkali tam właśnie Jan Żabiński z rodziną. W dalszej perspektywie planowane są koncerty fortepianowe na świeżym powietrzu, umieszczenie odpowiednich tablic... Pierwsze wycieczki już odwiedziły willę. Jakby ktoś był zainteresowany, to w ostatnim numerze "Stolicy" [6-7(2243-4)/2012) ukazał się krótki artykuł o "domu pod zwariowaną gwiazdą".
  9. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Tak dobrze to chyba nie ma Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie twierdzę, że relacja jest niewiarygodna i gość nie był z SS. Jeśli znajdzie się oddział, do którego mógł należeć, a który walczył tam, to sprawa będzie w miarę jasna. Ale właśnie ten fragment: Cała dotychczasowa historiografia utrzymuje, że Dirlewanger atakował od południa i wschodu. w największym stopniu skłania tutaj właśnie do zastanowienia się nad tym, czy "Piotr" i "Igor" przypadkiem nie pomylili się (normalna ludzka rzecz). Żadnego konkretnego przykładu teraz nie przytoczę, ale przecież wypadki, jak to czołgiści niemieccy byli brani za żołnierzy SS, nie są niczym niespotykanym.
  10. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Bardzo możliwe, jak dla mnie bardzo podobne do tej fotki: http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Warsaw_Uprising_-_Baon_Czata_by_Karpinski.jpg&filetimestamp=20071125210701 Na tym zdjęciu ze strony MPW widzę nie dwie osoby, jak w podpisie, ale cztery. Ma kierowca czapkę? Ma. Pozostałe trzy postaci mają rozwiane włosy? Mają. Tak więc całkiem możliwe, że to są te same cztery osoby, co tym zdjęciu z wiki.
  11. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Może głupie pytanie, ale... skąd tak na dobrą sprawę wiadomo, że to był żołnierz SS? Poza samą relacją, która nie jest źródłem wiarygodnym w 100%, nie mamy żadnego dowodu na potwierdzenie tego. A przynajmniej ja takowego nie znam. Jasne, "Piotr" wspominał o dokumentach, z których wynikało to i to, ale czy coś ponadto? Jeśli rzeczywiście oddziałów SS nie było w tamtym rejonie (tutaj od razu mówię nie wiem, nigdy nie poświęcałem się temu tematowi z jakimś szczególnym oddaniem), to jak dla mnie rzecz wydaje się dość dziwna. Stąd i pytanie, a raczej powątpiewanie w to, czy faktycznie był z SS...
  12. 68 rocznica Powstania Warszawskiego

    Co nieco za strony MPW: http://www.1944.pl/o_muzeum/news/bilety_na_morowe_panny_na_allegro http://www.1944.pl/o_muzeum/news/ogolnopolska_zbiorka_na_renowacje_mogil_powstanczych
  13. Walki o gmach Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przy ul. Zielnej 37, czyli popularnej PASTy, należą do najsłynniejszych epizodów historii powstańczej Warszawy. Od 1 do 20 sierpnia próbowano zdobyć budynek, jednak robiono to w sposób ostrożny, ze względu na aparaturę jaka znajdowała się wewnątrz. Po opanowaniu obszaru dookoła PASTy budynek stał się jedynym cierniem niemieckim, jednak cierniem bardzo bolesnym. Codziennie od ostrzału snajperów ginęło wiele osób, które odważyły się pokazać na ulicy. Jak oceniacie znaczenie PASTy? Czy budynek można było zdobyć wcześniej? Jak oceniacie samo zdobycie gmachu?
  14. Gmach PASTy i jego znaczenie w PW

    Nie do końca na temat, ale chyba warto umieścić. Wiersz Janusza Sasa poświęcony zdobyciu PAST-y: Zdobycie PAST-y Ciemność się wpiła siąknąć przez mury, Pył opadł jakby strząśnięty z choinki A z żelbetonu plany czerniejącej góry - Ogień się powplątał w szrapnelowe dymki. Podpełznąwszy cicho z sykiem rozbłysł krwawo, W rozlaną benzynę wpoił śmierci kleszcze I po gmachu sunąc pisał śmierci prawo. - Z okien dym wybucha - ktoś szepcze - nie jeszcze. Po chwili - tak nagle - stuk jak z trumny wieka. Drży oddech jak hostia ciszy kościelnej. Zatrzymana serca sekunda. - Poczekaj. Nagły huk granatu rozbłyska od Zielnej. Hurra! Drgająca jasność wpląta język krwawy. Huki zdudniają puste place miasta, Wybuchy wstrząsają murami Warszawy, Gwizd, śmierć i zgroza - zdobywana P.A.S.T.a. Mury się już walą, coś na głowę leci, Uważajcie szyby, nie depcz znów po trupie, Żołnierze, harcerze o kochane dzieci, Tyraliera na nich, uwaga nie w kupie... Po tym znowu ucichło... Za pokotem kul Archaniołów hymn zmarłych powitał. Nie patrzymy na trupy, w oczach straszny ból, W mięśniach mgła poranka, ciemność przyszła - ... - świta. Za: I. Maliszewska, S. Maliszewski, Śródmieście Północne. Warszawskie Termopile 1944, Warszawa 2000, s. 62-63.
  15. Historia i dzień dzisiejszy piłki nożnej

    Niejako odpowiadając na pytanie lancastera z sb... Leighton J., Duncan Edwards. The Greatest, Simon&Schuster 2012, ss. 287. One cold and bitter Thursday in Munich, Germany... Tak zaczyna się powstała w 1958 r. piosenka, poświęcona ofiarom katastrofy lotniczej na lotnisku w Monachium w dniu 6 lutego 1958 r. Wyczarterowanym samolotem Airspeed AS.57 Ambassador linii British European Airways - rejs 609 - z Belgradu do Manchesteru wracała drużyna Manchesteru United. Słynne "Busby Babes". W 1953 r. "Daily Harald" pisał, że tak samo jak ojcowie pierwszej bomby atomowej, tak i Manchester United czekają na eksplozję czegoś niesamowitego. I faktycznie, tamta ekipa była określana mianem wspaniałej. Cudownej. Miała zawojować Europę. Rzucić wyzwanie Realowi Madryt. Matt Busby kierujący drużyną od 1945 r. oparł zespół na młodych zawodnikach. Kiedy zadawano mu pytanie, czy są odpowiednio dojrzali, aby grać w piłkę na takim poziomie odpowiadał: jeśli są wystarczająco dobrzy, są wystarczająco dojrzali. W latach 90. to samo dziennikarze wytykali innemu wielkiemu menadżerowi z Old Trafford. Nigdy niczego nie wygrasz z dzieciakami. To Alan Hansen. I te dzieciaki podporządkowały sobie Anglię, narozrabiały porządnie w Europie... Zrobiły to, czego nie zrobiły "Dzieciaki Busby'ego". Roger Byrne, Eddie Colman, Geoff Bent, Mark Jones, David Pegg, Tommy Taylor, Liam "Billy" Whelan, Johnny Berry, Jackie Blanchflower, Bobby Charlton, Bill Foulkes, Harry Gregg, Kenny Morgans, Albert Scanlon, Dennis Viollet, Ray Wood, Wilf McGuinness i w końcu Duncan "Boom Boom" Edwards. "The Tank". "Big Dunc". Najprawdopodobniej najlepszy z nich wszystkich. Matt Busby powiedział kiedyś, że każdy trener modli się o to, aby w swojej karierze przynajmniej raz spotkać gracza absolutnie genialnego. Wybitnego. Zdolnego w pojedynkę wygrać mecz. I on spotkał. Dwa razy. Duncan Edwards i George Best. Dwóch kompletnie różnych ludzi, choć wiele ich łączyło. Obaj pochodzili z rodzin, w których nie przelewało się. Obaj kochali piłkę. Obaj byli dosłownie o krok od tego, aby podążyć inną drogą. Best pierwszy raz zaproszony na treningi na Old Trafford przestraszył się i uciekł do domu. Do Belfastu. Ojciec na wszelki wypadek załatwił mu pracę w drukarni gazet. Edwards z kolei uwielbiał - nie mniej niż futbol - taniec. Ponoć niewiele brakowało, aby zamiast na boisku, czarowałby na parkiecie. Fizycznie kompletnie różni. Best nie za wysoki, drobnej budowy ciała. Edwards wysoki, dobrze zbudowany. Jak to powiedział Wilf McGuinness, kolega z drużyny Edwardsa (do Belgradu nie poleciał z powodu kontuzji) i menadżer United za czasów Besta (dzisiaj jego syn jest trenerem ekipy U-18 - tak jak ojciec United ma we krwi), "Big Dunc" był połączeniem Roya Keane'a i Bryana Robsona, tylko że w ciele giganta. I faktycznie, Edwards był określany przez wszystkich, którzy go znali, jako urodzony zwycięzca. Prawdziwy lider. Pierwszy występ dla United zaliczył w wieku 16 lat. Dokładnie 4 kwietnia 1953 r., kiedy na Old Trafford United przegrali 1:4 z Aston Villą. Do 6 lutego 1958 r. zaliczył 177 występów, strzelił 21 bramek. W drużynie U-15 reprezentacji Anglii zagrał 9 razy, w U-23 6, strzelając 5 bramek. Czterokrotnie zagrał w drużynie B pierwszej kadry. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył 2 kwietnia 1955 r., miał 18 lat. Po raz ostatni wystąpił w niej 27 listopada 1957 r. w meczu z Francją. Łącznie 18 występów i 5 bramek. Świat oczarował w swoim dziewiątym występie - 26 maja 1956 r. w Berlinie, kiedy Anglicy pokonali ówczesnych Mistrzów Świata, ekipę RFN, 3:1. Wtedy zdobył sobie przydomek "Boom Boom", a to z racji na swoje potężne (jak na tamte czasy) uderzenie. Miał wszystko. Świetnie grał prawą i lewą nogą, głową, był szybki, silny, starcie z nim nie należało do najprzyjemniejszych. Na co dzień grał głównie jako obrońca. Ale mógł występować również jako napastnik czy skrzydłowy. Strzelić bramkę? Zaliczyć asystę? Staranować rywala? Zabrać komuś piłkę wślizgiem? Nie było dla niego rzeczy niewykonalnych. Dziennikarze nie bali się używać względem "Big Dunca" określeń takich jak "majestatyczny", "fenomen", "tytan". Był prawdziwą gwiazdą, miał zostać najlepszym zawodnikiem na świecie. Mimo tych wszystkich wyrazów zachwytu jego osobą pozostał absolutnie normalnym człowiekiem. Cichy, skromny, kochał spędzać czas w domu. Był prawdziwym "chłopakiem z sąsiedztwa", z którym można pogadać na ulicy, napić się czegoś (nie był abstynentem, ale starał się nie pić). Na Old Trafford na mecze jeździł z domu na rowerze. Wakacje spędzał w rodzinnych stronach. W jednej z gazet miał swoją stałą rubrykę, napisał książkę Tackle Soccer This Way, będącą poradnikiem dla młodych graczy. Mimo, że sam był młody, opiekował się młodszymi kolegami. Wielokrotnie wspominał o tym Sir Bobby Charlton. Kiedy obaj służyli w wojsku Edwards zawsze dbał, aby Charltonowi nic się nie stało. Był dla niego jak brat. Na początku 1958 r. planował razem z narzeczoną kupno własnego domu. Chcieli założyć rodzinę. I nadszedł 6 lutego 1958 r. Samolot, którym leciała drużyna, rozbił się podczas próby startu. Z 44 osób na pokładzie śmierć na miejscu poniosło 21. Trzy tygodnie później z ran w szpitalu zmarł kapitan Kenneth "Ken" Rayment, drugi pilot. Był ostatnią ofiarą tamtej katastrofy. Przedostatnią był Duncan Edwards. Mimo bardzo poważnych obrażeń walczył o życie dwa tygodnie. Lekarze nie dawali mu w zasadzie żadnych szans. Mówili, że nawet jeśli przeżyje, nigdy nie zagra już na boisku. Wszyscy, którzy go znali wiedzieli, że to byłby dla niego koszmar. Koszmar, z którym nie musiał się zmierzyć. Zmarł o godzinie 2:15 w nocy 21 lutego 1958 r. Najpierw rodzice i narzeczona, potem personel Rechts der Isar Hospital w Monachium, a następnie przyjaciele, znajomi, kibice United, Anglia i cały piłkarski świat pogrążyli się w smutku i łzach. Duncan Edwards miał 21 lat. Sir Bobby Charlton był w gronie tych osób, które śmierć "Big Dunca" przeżyły w sposób szczególnie bolesny. Wielokrotnie wspominał później, że kochał Duncana. Choć sam był wybitnym piłkarzem i grał z wieloma genialnymi zawodnikami, to Edwards zawsze pozostanie dla niego tym jedynym, wobec którego czuł się gorszym. To co jemu przychodziło z naturalną lekkością, dla innych było nieosiągalne - to jego słowa. Jimmy Murphy, asystent Sir Matta Busby'ego, człowiek który kierował klubem w tych najtragiczniejszych miesiącach w jego 134-letniej historii, na pytanie o najwybitniejszego sportowca (nie piłkarza nawet), bez wahania odpowiadał: Duncan Edwards. Kiedy ludzie mówili "Muhammad Ali", on tylko uśmiechał się. Dla niego zawsze "The Tank" był tym najlepszym. Kiedy reprezentacja Walii, trenowana właśnie przez Murphy'ego, grała z Anglikami, przed meczem opisywał swoim zawodnikom każdego angielskiego gracza. Jego silne i słabe strony. Każdego? Prawie. Dziesięciu. Kiedy jeden z piłkarzy spytał, co z Edwardsem, odparł: po prostu schodźcie mu z drogi, nie jestem w stanie powiedzieć wam niczego, co mogłoby pomóc w zatrzymaniu go. Czy był najwybitniejszym graczem jaki stąpał po ziemi? Pewnie nie. Pomijając już bezsens szukania takiego gracza, Edwards najzwyczajniej w świecie nie miał możliwości udowodnić tego w sposób niepodlegający żadnym wątpliwościom. Być może gdyby nie Monachium wygrałby z United Puchar Mistrzów już w 1958 r. (klub w końcu zdobył go 10 lat później, w składzie byli m.in. Charlton i Bill Foulkes, a Sir Matt Busby na ławce trenerskiej). Może nie Bobby Moore ale właśnie Edwards podnosiłby trofeum za Mistrzostwo Świata dla Anglii w 1966? Już te 8 lat wcześniej był traktowany jako przyszły kapitan. A może... właśnie, może. Dzisiaj postać Duncana Edwardsa nie jest specjalnie znana, mimo że wyszło już kilka książek o nim - Burn G., Best and Edwards. Football, fame and oblivion, Faber&Faber 2006; Malam C., The boy wonder. Wayne Rooney, Duncan Edwards and the changing face of football, Highdown 2006; McCartney I., Cavanagh R., Duncan Edwards. A biography, Temple Nostalgia 1998; McCartney I., Duncan Edwards. The full feport, Britespot Publishing Solutions 2001; Dougan D., Jamieson H., Taylor F., Duncan Edwards, The Duncan Edwards Sport Medicine Centre Appeal 1988. Poza rocznicami Monachium media - piszę o tych brytyjskich, u nas pewnie mało kto słyszał o Edwardsie - zapominają o nim. A szkoda. Dla futbolowych romantyków "Big Dunc" jest jedną z bardziej fascynujących postaci. Młody, skromny, utalentowany, z wielką przyszłością. I nagle wszystko zostaje przerwane. Może książka Leightona "przywróci go do życia". A trzeba przyznać, że autor wykonał świetną robotę. Zebrał masę opinii, relacji, sporo zdjęć. Całość czyta się bardzo przyjemnie, lekko. Do Auclaira i jego Cantony trochę brakuje, ale mimo wszystko bez wahania mogę polecić. Chociażby dlatego, żeby zobaczyć, jak kiedyś wyglądał futbol. I zastanowić się przez chwilę, ile tamten zespół mógłby osiągnąć, gdyby nie Monachium...
  16. Kompania "Koszta"

    Bardzo ciekawa postać. O tym, że ze Starówki przechodzili do Śródmieścia, wie każdy, kto czytał choćby tekst na wikipedii poświęcony Powstaniu Warszawskiemu. Ale już o tym, że ze Śródmieścia przechodzono również na Starówkę, to pewnie niejedna osoba nigdy nie słyszała Antoni Tuleja "Niedźwiedź" przed Powstaniem był związany z Oddziałem Dyspozycyjnym "A". Według relacji S. Sosabowskiego jego działalność w oddziale była efektem "przyjacielskiej współpracy", czyli zapewne nie był formalnie żołnierzem OD "A". I faktycznie, brakuje go w wykazie członków oddziału, który 24 lipca 1944 r. sporządził Tadeusz Wiwatowski "Olszyna", dowódca OD "A". Jeśli wierzyć J. Gozdawie-Gołębiowskiemu, "Niedźwiedź" skończył kurs (w II turnusie) w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty przy sztabie Komendy Obszaru. Czyli związek z "Kosztą" miał. Z OD "A" mógł go nawiązać poprzez Poniatówkę, czyli gimnazjum im. księcia Poniatowskiego (obecnie V LO), do którego uczęszczał (relacja Bożeny Grabowskiej-Pawłowskiej "Magdy", A. Tuleja był kolegą jej braci). Sporo czasu spędzał na Żoliborzu razem z kolegami, choć sam mieszkał na Powiślu (konkretnie na Tamce). W takiej sytuacji poznanie kogoś z późniejszej żoliborskiej grupy S. Sosabowskiego nie musiało być czymś niemożliwym. W Powstaniu jednak znalazł się w Śródmieściu Północ i trafił do "Koszty". W dniu 29 sierpnia (informacja wedle Dziennika bojowego Oddziału Dyspozycyjnego "A") przeszedł na Starówkę i trafił do OD "A". Później, tj. we wrześniu, we wniosku awansowym na ppor. pisano o nim tak: Wybitna działalność w konspiracji. Wielkie zdolności organizacyjne. Duże wyszkolenie bojowe. Wybitna indywidualność. Talent dowodzenia. Jakie były jego motywy przejścia w tak krytycznym momencie na Starówkę? Niestety nie natknąłem się na jakąkolwiek wzmiankę na temat powodów takiej decyzji A. Tulei. Pozostaje jedynie zgadywać... Kilka zdjęć Antoniego Tulei "Niedźwiedzia": - pierwszy z prawej: http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/169/ , http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/170/ , http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/171/ - tutaj na motorze: http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/272/ , http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/273/ , http://www.1944.pl/galerie/fototeka/foto/275/ EDIT: Więcej na temat A. Tulei tutaj.
  17. Rzecz warta uwagi: Stopczyński W., O "Raporcie >>Alego<< z akcji na Kutscherę" - odpowiedź na polemikę dr Marii Wiśniewskiej, "Przegląd Historyczno-Wojskowy" nr 2(240)/2012, s. 161-172.
  18. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Wracając do tematu literatury. Bellona w zapowiedziach umieściła wznowienie pracy Piotra Rozwadowskiego z serii HB: http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=fut&bid=2054&page=0 A tymczasem w najnowszej "Stolicy" [6-7(2243-4)/2012] fragmenty dzienników Goebbelsa z okresu Powstania Warszawskiego: Oczami wroga, ciąg dalszy dzienników Josepha Goebbelsa, s. 44-48. Tekst do druku przygotował prof. Eugeniusz C. Król
  19. Moje miasto a pochodzenie jego nazwy

    Nie mam zielonego pojęcia...
  20. Kolejny temat o Waszych miejscach zamieszkania. Kiedy po raz pierwszy pojawiają się wzmianki o Waszych miastach/wsiach? Jakie były ich początki?
  21. W temacie o najlepszym terminie dla wybuchu Powstania, Wolf poruszył ciekawą sprawę: Jak wygląda dzisiaj stopień odpowiedzialności Londynu za wybuch Powstania? Czy istotnie można obwiniać ich tak samo, jak część KG AK, która dążyła do rozpoczęcia walk i podjęła ostateczną decyzję? Czy wśród władz w Londynie można wskazać, podobnie jak w KG AK, grupę która w największym stopniu ponosi odpowiedzialność za przebieg wydarzeń?
  22. Sport

    Zawieszenie za czerwoną kartkę jeszcze z eliminacji Euro.
  23. Sport

    Spodziewałem się nudnego meczu, a dostałem całkiem niezłe widowisko, po którym aktualnie pozostaje powiedzenie "dumni po zwycięstwie, wierni po porażce, w...i po remisie". Nie rozumiem tylko jednego... wszyscy tutaj komentując wynik zauważają tylko to, jak my graliśmy. Jasne, pierwszą połowę zagraliśmy świetnie (powinno być 2:0 po sytuacji Perquisa), w drugiej daliśmy ciała, ok. Ale do jasnej ciasnej na boisku są dwie drużyny. To, że pierwszą połowę mieliśmy tak świetną to też efekt fatalnej gry Greków. Odsłonili swoją lewą stronę kompletnie. Karagounis, Katsouranis i Maniatis w środku mieli problem z naszym duetem Murawski-Polanski, a dodatkowo Samaras na lewym skrzydle zostawiał za swoimi plecami hektary wolnego pola dla Piszczka i Błaszczykowskiego, którzy Holebasem kręcili jak chcieli. To wykorzystaliśmy, fajnie. Ale ta czerwona kartka dla Papastathopoulosa wcale nie musiała oznaczać, że teraz to wygramy z palcem nie powiem gdzie. Naprawdę nikt nie słyszał o tym, że przeciwko "10" gra się nieraz trudniej niż przeciwko "11"? Stara piłkarska prawda panowie. Polecam analizę spotkania Pucharu Anglii ze stycznia tego roku, kiedy na Etihad Stadium Manchester City grał z Manchesterem United. Tam City już tak od ok. 15 minuty grało w "10" i do przerwy przegrywało 0:3. A w drugiej połowie świetne zmiany Manciniego, inne ustawienie i było blisko remisu. Na osłabionego rywala trzeba mieć pomysł, u nas pomysłu zabrakło. Ale nie pisałbym o frajerskim remisie (gdzieś tu takie określenie padło). Santos zrobił to co trzeba było, przestawił zespół z 4-3-3 na 4-4-1, i zamknął nam prawe skrzydło przez ustawienie Samarasa, a potem Fortounisa (ogólnie obie zmiany na skrzydłach były trafione w punkt) bliżej Holebasa. Uporządkował swoje szeregi, i ograniczył zagrożenie ze strony Piszczka i Błaszczykowskiego. Jasne, z jednej strony to nasza wina, że nie mieliśmy planu "B", ale oddajmy Grekom co ich. Drugą połowę rozegrali taktycznie perfekcyjnie. Jeśli wyciągniemy z tego wnioski, to tylko lepiej dla nas. A zmiany... jasne, można było wprowadzić Wolskiego albo Grosika, ale to tylko za Obraniaka, Polanskiego i Murawskiego nie wolno było ruszyć przy naszej niepewnej obronie. Ja osobiście wątpię, czy wejście jednego z nich tak drastycznie zmieniłoby naszą sytuację. Więc jeśli za coś obwiniać Smudę, to nie za brak zmian (jednak kartka dla Szczęsnego sporo namieszała), ale za brak planu "B". Jak trzeba było pójść do przodu, to było ok. Gorzej było kiedy trzeba było przytrzymać piłkę. Czemu nie próbowali np. wciągać Greków pod własne pole karne? Taktyka i kondycja - słowa klucze do wczorajszego spotkania. A co do meczu z Rosją we wtorek... Po wczorajszym pokazie ekipy Advocaata ciężko być dobrej myśli, ale jednak szanse są. Jeśli Polanski z Murawski zagrają tak jak wczoraj, to może uda im się zneutralizować ten świetny środek Rosji (vide wczorajsze wprowadzenie Hubschmanna, duet Plasil-Jiracek wyraźnie nie dał sobie rady). Wysoko grający Arszawin z Dżagojewem powinni dać nam ten sam atut, który pozwolił nam tak przycisnąć Greków w pierwszej połowie, czyli dużo miejsca na skrzydłach. No i jednak Lewandowski jest lepszy od Barosa. Czego natomiast należy się bać? Kierżakow, on jednak świetnie potrafi wywalczyć przestrzeń dla partnerów, bez piłki porusza się z dużą inteligencją. Obraniaka może czekać to co Lewandowskiego, czyli kompletna izolacja (tutaj duża rola Obraniaka, żeby poradził sobie z Denisowem). No i w końcu... Zenit - Denisow, Żyrianow, Szyrokow, Arszawin i Kierżakow na co dzień grają razem w Zenicie. Na poziomie reprezentacyjnym posiadanie pięciu graczy pierwszego składu, którzy mają możliwość trenowania razem dzień w dzień, to ogromny bonus (o czym na przykładzie naszych chłopaków z Borussi wiemy najlepiej, dlatego też m.in. byłem za Wawrzyniakiem w pierwszym składzie, on po prostu rozumie się z Rybusem lepiej, niż kiedykolwiek będzie Boenisch). Z szóstki grającej w pomocy i ataku tylko Dzagojew jest z CSKA.
  24. Sport

    Żeby się nie powtarzać wkleję to, co pisałem już na bratnim forum Spodziewałem się nudnego meczu, a dostałem całkiem niezłe widowisko, po którym aktualnie pozostaje powiedzenie "dumni po zwycięstwie, wierni po porażce, w...i po remisie". Nie rozumiem tylko jednego... wszyscy tutaj komentując wynik zauważają tylko to, jak my graliśmy. Jasne, pierwszą połowę zagraliśmy świetnie (powinno być 2:0 po sytuacji Perquisa), w drugiej daliśmy ciała, ok. Ale do jasnej ciasnej na boisku są dwie drużyny. To, że pierwszą połowę mieliśmy tak świetną to też efekt fatalnej gry Greków. Odsłonili swoją lewą stronę kompletnie. Karagounis, Katsouranis i Maniatis w środku mieli problem z naszym duetem Murawski-Polanski, a dodatkowo Samaras na lewym skrzydle zostawiał za swoimi plecami hektary wolnego pola dla Piszczka i Błaszczykowskiego, którzy Holebasem kręcili jak chcieli. To wykorzystaliśmy, fajnie. Ale ta czerwona kartka dla Papastathopoulosa wcale nie musiała oznaczać, że teraz to wygramy z palcem nie powiem gdzie. Naprawdę nikt nie słyszał o tym, że przeciwko "10" gra się nieraz trudniej niż przeciwko "11"? Stara piłkarska prawda panowie. Polecam analizę spotkania Pucharu Anglii ze stycznia tego roku, kiedy na Etihad Stadium Manchester City grał z Manchesterem United. Tam City już tak od ok. 15 minuty grało w "10" i do przerwy przegrywało 0:3. A w drugiej połowie świetne zmiany Manciniego, inne ustawienie i było blisko remisu. Na osłabionego rywala trzeba mieć pomysł, u nas pomysłu zabrakło. Ale nie pisałbym o frajerskim remisie (gdzieś tu takie określenie padło). Santos zrobił to co trzeba było, przestawił zespół z 4-3-3 na 4-4-1, i zamknął nam prawe skrzydło przez ustawienie Samarasa, a potem Fortounisa (ogólnie obie zmiany na skrzydłach były trafione w punkt) bliżej Holebasa. Uporządkował swoje szeregi, i ograniczył zagrożenie ze strony Piszczka i Błaszczykowskiego. Jasne, z jednej strony to nasza wina, że nie mieliśmy planu "B", ale oddajmy Grekom co ich. Drugą połowę rozegrali taktycznie perfekcyjnie. Jeśli wyciągniemy z tego wnioski, to tylko lepiej dla nas. A zmiany... jasne, można było wprowadzić Wolskiego albo Grosika, ale to tylko za Obraniaka, Polanskiego i Murawskiego nie wolno było ruszyć przy naszej niepewnej obronie. Ja osobiście wątpię, czy wejście jednego z nich tak drastycznie zmieniłoby naszą sytuację. Więc jeśli za coś obwiniać Smudę, to nie za brak zmian (jednak kartka dla Szczęsnego sporo namieszała), ale za brak planu "B". Jak trzeba było pójść do przodu, to było ok. Gorzej było kiedy trzeba było przytrzymać piłkę. Czemu nie próbowali np. wciągać Greków pod własne pole karne? Taktyka i kondycja - słowa klucze do wczorajszego spotkania. A co do meczu z Rosją we wtorek... Po wczorajszym pokazie ekipy Advocaata ciężko być dobrej myśli, ale jednak szanse są. Jeśli Polanski z Murawski zagrają tak jak wczoraj, to może uda im się zneutralizować ten świetny środek Rosji (vide wczorajsze wprowadzenie Hubschmanna, duet Plasil-Jiracek wyraźnie nie dał sobie rady). Wysoko grający Arszawin z Dżagojewem powinni dać nam ten sam atut, który pozwolił nam tak przycisnąć Greków w pierwszej połowie, czyli dużo miejsca na skrzydłach. No i jednak Lewandowski jest lepszy od Barosa. Czego natomiast należy się bać? Kierżakow, on jednak świetnie potrafi wywalczyć przestrzeń dla partnerów, bez piłki porusza się z dużą inteligencją. Obraniaka może czekać to co Lewandowskiego, czyli kompletna izolacja (tutaj duża rola Obraniaka, żeby poradził sobie z Denisowem). No i w końcu... Zenit - Denisow, Żyrianow, Szyrokow, Arszawin i Kierżakow na co dzień grają razem w Zenicie. Na poziomie reprezentacyjnym posiadanie pięciu graczy pierwszego składu, którzy mają możliwość trenowania razem dzień w dzień, to ogromny bonus (o czym na przykładzie naszych chłopaków z Borussi wiemy najlepiej, dlatego też m.in. byłem za Wawrzyniakiem w pierwszym składzie, on po prostu rozumie się z Rybusem lepiej, niż kiedykolwiek będzie Boenisch). Z szóstki grającej w pomocy i ataku tylko Dzagojew jest z CSKA.
  25. Tytuł: Powstanie Warszawskie Autor: Władysław Bartoszewski Wymiary: 165x250 mm Liczba stron: 784 plus 100 stron zdjęć Okładka: Twarda z obwolutą ISBN: 978-83-247-1699-9 Cena detaliczna: 75,00 zł Wydawca: Świat Książki Data wydania: Lipiec 2009 Nie ukrywam, że sięgając dzisiaj po tę książkę, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony kolejne rocznice powodują wysyp najróżniejszych publikacji o Powstaniu, z których część bardzo często jedynie odtwarza pewne informacje, takie które dla średnio zainteresowane osoby są oczywiste, nie wnosząc nic nowego, z drugiej, prof. Bartoszewski jest bez wątpienia jedną z ważniejszych osób, kiedy mówimy o autorach prac poświęconych Powstaniu. Kilka książek, dziesiątki artykułów i wywiadów, imponująca praca na rzecz zachowania pamięci o wydarzeniach z '44... Jednak coś kazało mi kupić tę pracę. Być może to fakt, iż staram się nabywać wszystko, co wyjdzie o Powstaniu, może wczorajszy wywiad z drem Kunertem a może coś kompletnie innego.... Mniejsza z tym. Pierwsze wrażenie średnie. Dokładnie 33 artykuły prof. Bartoszewskiego (pierwszy już z '44, ostatni z 2005), do tego wykaz odznaczonych orderami VM podczas Powstania (wraz z podaniem nr. orderu, nr. dokumentu itp.), dość ogólne OdB i noty biograficzne kadry dowódczej Powstania (od "Bora" i "Montera" po dowódców batalionów), opracowane przez dra Kunerta. Jednak im dalej w las, tym więcej smakowitych elementów... O poziom artykułów nie obawiam się, akurat prace prof. Bartoszewskiego poświęcone Powstaniu mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, nawet komuś, kto o Powstaniu wie tyle, co ze szkoły. Lekkie pióro, ciekawe tematy (w tym prawdziwa perełka, w postaci artykułu nt. prasy powstańczej Warszawy, tekst ukazał się w '72 w Roczniku Warszawskim; blisko 100 stron dokładnego omówienia poszczególnych etapów wydawania najróżniejszych tytułów, omówienie każdego z nich, łącznie z podaniem miejsca wydawania, wymiarów, nakładu, autorów...). Co prawda z niektórymi poglądami można się nie zgadzać, ale to już sprawa marginalna. Zbiór zdjęć naprawdę pokaźny. Część doskonale znana, część wręcz przeciwnie. Niektóre widzę pierwszy raz na oczy, a trochę już zdjęć z tego okresu widziałem. Także notki biograficzne dowódców zasługują na duży plus. W jednym miejscu zebrane najważniejsze informacje. Inna rzecz, że dr Kunert nie miał z tym chyba specjalnie dużo roboty, wystarczyło przenieść ze Słownika Biograficznego Konspiracji Warszawskiej, nanieść poprawki... Ale i tak, dobrze mieć coś takiego. Ale ale, to dopiero początek pochwał. Ogromne plusy należą się za mapki i dodatek, w postaci płyty. Po kolei. Pozycja zawiera łącznie 34 mapy, z czego kilka w formie ortofotomapy w tym jedna o wymiarach 60x70 cm. Rzadko widuje się publikacje z taką ilością map. Troszkę więcej spodziewałem się po dodatku na płycie, ale i tak nie ma na co narzekać. Przelot na zburzoną Warszawą, zbliżenia zdjęć lotniczych (świetne ujęcie parku Sowińskiego i śladów manewrowania moździerza), trasy kanałów, nagrania "Błyskawicy", kalendarium. Dla kogoś, kto zaczyna poznawanie historii Powstania, rzecz bardzo użyteczna. Do tego jeszcze ładna oprawa, dobry papier, tylko cena... Ogólnie pozycję oceniam wysoko, w skali szkolnej 5-. Praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Ja w każdym razie nie żałuję tych niespełna 70 zł. Od 2004 i pracy prof. Komorowskiego, najlepsza pozycja wydana w okresie rocznicowym (bo poza tym, znalazło by się parę wysokiej klasy, żeby wspomnieć tylko monografię Żoliborza autorstwa Gregoriusa, czy też prace Juliusza Kuleszy).
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.