Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. A czy ja gdzieś napisałem, że chcę takich egzaminów? Chyba dość jasno wytłumaczyłem o co mi chodzi. O argumentację, jakiej użył Jarpen. Kiedyś tego nie wprowadzono, więc teraz też się nie da (ta druga część w domyśle). Skoro można było zmienić sposób przeprowadzania matury, to czysto teoretycznie można też zmienić sposób organizowania egzaminów na studia. A jak i po co, to już osobna kwestia. Naprawdę szczerze mi wisi i powiewa to, czy wprowadzą dodatkowe egzaminy czy nie. Ja po obecnych studiach na kolejne się nie wybieram, więc jak dla mnie to mogą nawet rozdawać na ulicach kupony uprawniające do bezpłatnego studiowania na dowolnej uczelni.
  2. O aresztowaniu przez Niemców gen. Roweckiego i roli komunistów w tej historii : Gass A., Zdrajca, łobuz, bandzior, szpieg, "Focus Historia" nr 10(67)/2012, s. 43-51.
  3. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Krótki tekst o kanałach: Weber M., Cuchnące wrota do wolności, "Focus Historia" nr 10(67)/2012, s. 52-53.
  4. Tak żeby nie były to egzaminy organizowane jedynie przez daną jednostkę, i żeby nie było tego o czym pisał Jarpen, czyli: Nie mniej sprawdza to uczelnia i będzie rodziło podejrzenia. Teraz są jawne listy limitów na dany kierunek, nie ma groźby wycieku pytań, albo "łagodniejszego" sprawdzania pewnych osób. Kiedyś takie dyskusje były żywe, dziś ich już nie ma. Ja nie wiem czy mogą, i jak powinny być zorganizowane. Odnosiłem się jedynie do tego co pisał Jarpen: Jakoś przez wiele lat się tego nie dało zrobić, gdy był stary system. To, że czegoś wcześniej nie zorganizowano nie oznacza, że obecnie też nie można. Podałem przykład tego, jak kiedyś wyglądały matury. Tam też przez długi czas nic nie zmieniano, aż w końcu wprowadzono model, który tak zachwala Jarpen. Tego czy w przypadku egzaminów na studia da się wprowadzić system, który też będzie wykluczał podejrzenia, wyciek pytań itp. to nie wiem. Chodzi mi o sam sposób argumentacji. A to czy to miałoby sens to mnie średnio interesuje. Reszta wyżej.
  5. Ano właśnie, były. Czy w takim razie egzaminy na studia nie mogą być zorganizowane podobnie?
  6. Gmach szkolny - ul. Górnośląska 31

    Czerniaków to 2 Rejon I Obwodu. Szkołę przy Górnośląskiej 31 miała zająć 3. kompania (dow. ppor. Tadeusz Kuliczkowski "Stojewicz") V Zgrupowania por. Romana Rożałowskiego "Siekiery". Kompania miejsce zbiórki miała wyznaczone na Czerniakowskiej 185. U Grigo jest na ten temat całkiem sporo. Łącznie na blisko 30 stronach pojawia się szkoła przy Górnośląskiej. Oczywiście większość przypadków ogranicza się do 1-2 zdań, ale jak na pojedynczy obiekt wydaje mi się, że to i tak całkiem ładny wynik.
  7. A matury przypadkiem też nie były kiedyś sprawdzane przez same szkoły?
  8. Tam jednak pojawia się takie sformułowanie jak "w granicach istniejących możliwości". Jak dla mnie jest to dość istotne. Dawanie szansy tym słabszym (dzięki takiemu podejściu Profesora ja sam mam szansę dalej rozwijać się na studiach) nie oznacza, że prof. Kula chciałby widzieć wszystkich chętnych na studiach, a jego idealistyczne traktowanie sprawy odnosi się już jednak do tych, którzy na tych studiach są, i z którymi On sam ma do czynienia. A tam coś jest gdzieś o zwalnianiu z czegoś? Jak dla mnie dość jasno Profesor pisze, iż jest gotów pomagać tym studentom, którzy nie lenią się i chcą pracować. Nie ma żadnej taryfy ulgowej.
  9. A ja nigdzie nie napisałem, że dotyka. Czy napisałem? Tekst wrzuciłem jako ciekawostkę "okołotematyczną". No to jest ciekawe, bo ja odniosłem wrażenie, że prof. Kula chciał pokazać właśnie to, że istnieją wybitne jednostki, którym zinstytucjonalizowana nauka nie pomaga w osiągnięciu sukcesu i rozwoju. Ale jak widać nie umiem czytać ze zrozumieniem. Postaram się poprawić.
  10. Ja tam się nie znam, a na studia dostałem się tylko dzięki maturze (choć to też zależy na które - licencjackie matura, magisterskie to już normalna rozmowa wstępna, przy czym zasady przyjmowania na magisterskie z tego co wiem są różne, łącznie z konkursami świadectw, gdzie wszystkie dyplomy są tak samo oceniane i punktowane). Więc wypowiadać się nie będę. Ale jeśli kogoś to interesuje, to może sobie przeczytać: http://portal.uw.edu.pl/c/document_library/get_file?uuid=5690cfbe-1d25-4a3a-9043-a7daf10ed337&groupId=5799051 Konkretnie strona 20 i tekst Nowemu rektorowi do sztambucha prof. J.M. Kuli. Jest trochę o kwestii przygotowania studentów po maturze do studiowania (niewiele, ale jest).
  11. Gmach szkolny - ul. Górnośląska 31

    Na razie polecam zajrzeć do: Grigo T., Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989. Łatwo znaleźć tam informację o budynku przy Górnośląskiej 31 - jest wymieniony w indeksie topograficznym. Może też coś będzie w: Urzykowski T., Majewski J.S., Przewodnik po powstańczej Warszawie, Warszawa 2012 [drugie wydanie, pierwsze jakoś tak w 2007].
  12. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Nowość: Matusak P., Warszawskie Termopile 1944. Przemysł w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2012, ss. 478.
  13. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

    Tak jak zapowiadałem mały powrót na Wolę (okupacyjna polonistyka w późniejszym terminie). Oto jak o Woli roku 1914 (czyli roku urodzenia "Olszyny") pisał Stanisław R. Dobrowolski w Na Powiślu i na Woli: W (...) 1914 roku, niestety, zmuszony byłem wyprowadzić się <<z dołu>>. Ojciec mój otrzymał korzystniejszą od dotychczasowej pracę z fabryce armatur i lokomobil pf. <<Ursus>>, wobec czego ku niemałemu mojemu żalowi wynieśliśmy się na Wolę. Na Woli też było niezgorzej. Zamieszkaliśmy w tzw. <<domu hrabiego> przy ulicy Wolskiej - podówczas 52, obok pustego placu, na którym był skład desek. Ten skład desek bardzo przypadł mi do gustu. Mimo to tęskniłem za Przemysłową. Przede wszystkim żal mi było Wisły. (...) Na Woli - jak powiedziałem - nie było mi źle. Gdzie dziś przy ulicy Wolskiej bieleje okazały budynek Ubezpieczalni Społecznej, za dawnych lat mojego dzieciństwa zieleniły się efektowne - takie same jak na Przemysłowej - kasztany; wśród nich wznosiły się sągi drzewa na sprzedaż. Jakież tam było cudowne życie! I jakie bogate w wydarzenia! Naprzeciw <<domu hrabiego>> wyła co rano syrena <<Ursusa>> i dymiły cały dzień jego smukłe kominy. Zaraz za <<Ursusem>> ciągnęły się rozległe pola wolskich <<badylarzy>> - a dalej były zdradzieckie glinianki, co roku latem pochłaniające w swoich oślizgłych głębiach ofiary lekkomyślności dzieciarni wolskiej. Wtedy jeszcze od Młynarskiej chodził ostatni w Warszawie konny tramwaj, którym można było dojechać do starego kościółka na prawosławnym cmentarzu, sławnego z legendy 1831 roku, i do bohaterskiej reduty Ordona. Tam się dopiero używało - na tych wałach! Z czasem więc pokochałem tę zadymioną Wolę - i piekarnie Michlera, i fabrykę parowozów - za przejazdem kolejowym, i Gerlacha, i Lilpopa, i wielki plac przy Górczewskiej, nazywany - kto go wie czemu - "Budlakiem", i nasz dom, <<dom hrabiego>>, gdzie były niesłychanie dla nas tajemnicze piwnice i i na schodach gładkie poręcze do zjeżdżania - i skąd po raz pierwszy poszedłem do szkoły. [...] Kamienica na Wolskiej pod numerem 52, dzisiaj 54, była podówczas największym i najnowocześniejszym tego rodzaju obiektem na całej Woli. Ogromne, sześciopiętrowe domiszcze, o dwóch podwórzach i do tego trzecim za nimi jeszcze dziedzińcu, niedostępnym dla pospolitych płatników czynszu mieszkaniowego, na którym przez dziurę od klucza podziwiać można było nieduży pałacyk właściciela posesji, hrabiego Zdzisława Grocholskiego, i jego stajnie - domiszcze to stanowiło przedmiot dumy wolskiej dzielnicy. [...] Toteż pod wpływem przytoczonych czynników uczuciowych i racjonalnych Ksawerostwo wynajęli pokój z kuchnią w domu numer 34 przy ulicy Skierniewickiej, dokładnie vis a vis bramy fabryki armatur i lokomobil "Ursus". [...] Nowy ich apartament do złudzenia przypominał dawne mieszkanie Dobrowolskich na Przemysłowej. Nawet woń kiszonej kapusty z przymieszką zapachu mydlin wypełniająca ciemny korytarz miał tu ten sam co i tam charakter - szczególnie stężona w pobliżu zlewu. Jak i tam okna wychodziły na ulicę pełną radosnego gwaru w niedzielne przedpołudnia. W powszednie dni panowało tu nawet znacznie większe ożywienie niż na Przemysłowej z powodu decydującej roli, jaką odgrywał w życiu tutejszym "Ursus". [...] Było takie podwórze. Podwórko kamienicy na Skierniewickiej nie różniło się wiele od tamtych na Powiślu, było tylko uboższe - bez krowiarni i bez gołębnika. Ale i prewet tam stał pośrodku, jak trzeba, pod murem, i trzepak, na którym można było wywijać koziołki, nawet jakaś wątła krzewina - licho wie, co to było! - zieleniła się anemicznie obok prewetu. Co tu utyskiwać - wszystko ostatecznie było jak trzeba. Jednego brakło na Woli - Wisły. Wisłę zastępowały mieszkańcom Skierniewickiej i okolicy wielkie, nie zabudowane tereny niedaleko od "Ursusa", pokryte rzadko nędznymi, niskimi chwastami, o tyle, o ile skutecznie usiłującymi spełniać tu rolę i zadania murawy. Mówiono o nich - o tych terenach: trawa. A więc: pójdźmy na trawę, miało oznaczać: udajmy się na ten wydeptany przez niezliczone gromady obszar dla wypoczynku, ściślej, wedle obecnie stosowanej terminologii, dla rekreacji. Mówiło się: dla powietrza. Chodziliśmy na powietrze. W pogodne dni wiosny, lata i wczesnej jesieni, w niedzielna popołudnia, w wolne od pracy godziny tłum okolicznych mieszkańców zażywał tu wywczasu porozciągawszy się na ziemi - każdy na swój odpowiadający mu sposób. Jedni rzucali się po prostu "na trawę", drzemali lub bezmyślnie - a może nawet o czymś tam myśląc - wpatrywali się w płynące powolutku po błękicie nieba obłoczki. Inni, bardziej wymagający, przychodzili "na trawę" z kocami, ze starymi podniszczonymi już paltotami; rozściełali je na ziemi i na nich się dopiero sadowili, czyniąc to i dla wygody, i dlatego, by oszczędzać garderobę. Przynoszono jak tam, "w dole", nad Wisłę koszyczki z prowiantami, mandoliny, harmonie - ba! nawet gramofony. Na Wolskiej, tuż prawie obok domu Grocholskiego, w narożnym sklepiku jednopiętrowego drewniaka handlowano kwasem chlebowym. Ten znakomity, zwłaszcza gdy jest trzymany na lodzie, napój bił na łeb, jeśli idzie o powodzenie, wszystkie inne, szczególnie podczas letnich upałów. Leżąc "na trawie", posyłało się zazwyczaj dzieciaki z dzbankami: - Leć po kwas!... Masz tu jeszcze kopiejkę na lizaka... I dzieciarnia biegła jak opętana tam i z powrotem w chęci zarobienia na "lizaka", na barwione karmelki, na pestki, na makagigi, na pańską skórkę, na cukrową watę, jesienią na owoce i na inne delikatesy. Jak i na Powiślu. Po wódkę dzieci na ogół nie posyłano. To nie było przyjęte. Po wódkę chodziło się samemu. Dzień powszedni Ksawerego w zasadzie nie różnił się teraz tak wiele od dawnych na Powiślu. Wstawał, z czego był - nie ma co ukrywać - rad, trochę później niż przedtem. Do fabryki miał tu jak najdosłowniej kilkadziesiąt kroków. Wystarczyło przejść tylko na drugą stronę ulicy i już było się przed wielką, okutą blachą bramą "budy". A fabryki - fabryki były wszędzie jednakowe. [...] Nowowolska, która bodajże już w roku tysiąc dziewięćset dziewiętnastym nosiła zaszczytniejszą nazwę Staszica, to nieduża uliczka biegnąca równolegle do Młynarskiej, od Wolskiej do Górczewskiej. Niedaleko stąd był już koniec świata sławny Budlak, poletka "badylarzy", no i dalej na Młynarskiej za Żytnią dwa cmentarze, kalwiński i ewangelicko-augsburski. Na Nowowolskiej stało kilkanaście obskurnych, czynszowych kamieniczek skupionych jedna za drugą - prawie wszystkie po prawej stronie ulicy. Wzdłuż dwóch trzecich lewej ciągnął się wysoki, drewniany parkan dzielący ulicę od młyna parowego i piekarni Michlera. We wspomnieniach tych, którzy tam wówczas zamieszkiwali, ulica Nowowolska, choć nie była nowojorskim kanionem wśród, jak się to niegdyś mawiało, "drapaczy chmur" ocieniających świat, pozostała chyba słusznie jako bezsłoneczna i bardziej zasługująca na nazwę Szarej albo nawet Ciemnej niż Staszica. Słoneczny był Budlak - rozległy obszar, bo jeszcze wtedy nie jak dzisiaj plac (Opolski), zaledwie tu i ówdzie zabrukowany, porośnięty z rzadka lichą trawą i chwastami. Nad Budlakiem, nad zdobiącymi go zielskami, unosiły się latem, jak na wsi, lęgnące się w pobliskich grzędach kapusty motyle, za którymi uganiały się całe chmary miejscowej dzieciarni, urwisów z całej okolicy. Do niej, do wolskiej dzieciarni, należał Budlak. Gdy już mowa o stanie posiadania, należy dodać, że w jej władaniu pozostawała ulica Nowowolska z tym, że tutejsza młódź dzieliła swe prawo własności ze stadami wróbli, żywo zainteresowanych sąsiedztwem zakładów młynarsko-piekarskich Michlera. Co do placu przy Górczewskiej, Budlaka. Przed wojną odbywał się tam największy targ siana i paszy w Warszawie. Dwa razy w tygodniu na plac Budla (nazwa pochodziła od nazwiska właścicieli posesji, rodziny Boudelle) zjeżdżały setki kupców, w tym ajenci największych hurtowników warszawskich (J. Kasprzycki, Korzenie miasta, t. V, Wola i Żoliborz, Warszawa 2003, s. 240]. Tamten rejon Warszawy kojarzył się wówczas właśnie z ogrodami, młynami [o młynach na Woli więcej w: I. Zalewski, Wiatraki na Woli, Warszawa 2005], sianem. Same nazwy ulic przypominają o przeszłości tej części Woli - Młynarska, Żytnia, nie istniejąca Zbożowa. Czy tak wyglądała Wola czasów młodości Tadeusza Wiwatowskiego? Poza drobnymi zmianami trudno spodziewać się, aby była ona specjalnie inna. Dom Hrabiego, "trawa", Budlak, Kercelak, Wolska, Nowowolska, Wronia, Kacza, Okopowa, wały z 1831 roku, gdzie walczył patron jego szkoły... niektóre z tych miejsc do dzisiaj nie zmieniły się jakoś drastycznie.
  14. Nowość: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=15926
  15. Petycja o wycofanie reformy licealnej 2012

    Temat przeniosłem - tutaj mimo wszystko lepiej pasuje. Tak jak ogólnie sam mam poważne wątpliwości co do obecnego-nowego programu, to jednak ten punkt to chyba lekka przesada. Tyle się mówi i pisze, że lekcje języka polskiego i historii są dla wielu nudne, że ludzie uczą się tego na przymus, że te lektury to takie fatalne i prawie nikt ich nie czyta, że na co komu znać te wszystkie daty bitew, traktatów pokojowych... a teraz nagle "wynarodawia"? Bycia patriotą i miłości do Ojczyzny nie wynosi się jedynie z tych lekcji.
  16. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Dwa artykuły: Nowak Sz., Jak zginął Andrzej Morro?, "Militaria XX wieku" nr 5(50)/2012, s. 80-82. Ziółkowski A., Wasiak K., Ślady na schodach, "Militaria XX wieku" nr 5(50)/2012, s. 84-87.
  17. Kolejna nowość: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=15901 EDIT: Wygląda całkiem interesująco: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/20777/Bezludna_wyspa_nora_grob_Wojenne_kryjowki_Zydow_w_okupowanej_Polsce.html
  18. Już w najbliższy piątek (28 września) w warszawskim Domu Spotkań z Historią premiera nowego filmu Andrzeja Kałuszki i Krzysztofa Jaszczyńskiego (swój udział miał też Ryszard Mączewski):
  19. No to jeszcze dwie nowości: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=15883 http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3499,Cichociemni
  20. Nowość: http://historyton.pl/catalog/product_info.php?products_id=15872
  21. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Po raz nie wiem już który od 2004 r. pojawia się kolejne wydanie: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3443,Powstanie-44 Ja nie wiem, czy naprawdę nikt nie wpadnie na to, aby wznowić Borkiewicza? Kirchmayera? Śreniawę z jego barykadami? Trudno dostępne monografie "Dzika" czy którąś z książek Bieleckiego? Kontynuować pracę Matusaka z wydawaniem dokumentów? Nie piszę już o nowych publikacjach, bo tych też jak na lekarstwo (może rację miał prof. Szarota?). Mam wrażenie, że gdyby nie AAN i Finna, to temat Powstania Warszawskiego w literaturze stałby w miejscu...
  22. randka z Warszawą

    W zasadzie z chęcią bym pomógł, gdyby nie totalny brak czasu na cokolwiek... ale że Twoja prośba jest nad wyraz oryginalna, to w miarę możliwości coś tam podrzucę - napisz tylko do kiedy chciałabyś dostać jakieś propozycje Na razie możesz przejrzeć to co jest tutaj, może znajdziesz coś, co mogłoby Ci podpasować: http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=20&t=122875
  23. Jedną z podstawowych zasad działalności w konspiracji było milczenie w temacie tajemnic organizacyjnych. O tym co, kiedy i gdzie się robi wiedzieć mieli tylko i wyłącznie bezpośrednio zaangażowani w robotę. Poza nimi należało nikomu o niczym nie mówić. Nawet najbliższym członkom rodziny, przyjaciołom. Niektórzy wręcz starali się ograniczać kontakty z tymi osobami do minimum. Tak robił chociażby Kazimierz Leski "Bradl" [Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, t. I, Gdańsk 2009, s. 333]. Prof. Tadeusz Mikulski w szkicu biograficznym Tadeusza Wiwatowskiego pisał [Miniatury krytyczne, Warszawa 1976, s. 42]: Nawet o najbliższych nie wiedziało się wówczas, gdzie zgłosili się do roboty, gdzie służą. Z kolei Barbara Sapińska "Baśka" w liście z dnia 30 czerwca 1942 r. pisała do Macieja Dawidowskiego "Alka" [Bohaterowie "Kamieni na szaniec" w świetle dokumentów, oprac. T. Strzembosz, Warszawa 2007, s. 125]: Tak jak mi kazałeś, dla rodziców jestem grzeczna. Znoszę wszystkie tyrady ojca na temat młodzieżowej konspiracji itd. Jakie zachowania przeważały? Kompletne milczenie czy dzielenie się sprawami organizacji, rozmowy na jej temat? Jak często zdarzało się, że członkowie konspiracji - tak jak "Bradl" - ograniczali czy wręcz unikali spotkań z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi (pomijam sytuacje bezpośredniego zagrożenia)?
  24. Jeden z najsłynniejszych niemieckich dowódców podczas II WŚ. Jedna z najważniejszych postaci w niemieckich wojskach spadochronowych. Uczestnik walk m.in. na Krecie w 1941, w Afryce czy w końcu w Normandii, gdzie razem ze swoją 2 DSS walczył z wojskami amerykańskimi o Brest. Za postawę podczas obrony został odznaczony Krzyżem Rycerskim z Liśćmi Dębu, mieczami i brylantami, jako jeden z 27 niemieckich oficerów. Dwukrotnie uciekał z obozu jenieckiego aby napisać list do przedstawicieli USA w sprawie planu Morgenthau. Przez swoich żołnierzy nazywany często "Papa", ze względu na jego ojcowski stosunek do nich. Gdyby porównywać go z którymkolwiek z alianckich oficerów to najbliżej było by mu chyba do generała Gavina. Jak oceniacie go jako dowódcę i jako człowieka, z perspektywy tych 39 lat, jakie minęły od czasu jego śmierci?
  25. Skoro jest temat o najbardziej niedocenianych dowódcach II WŚ to może czas na rozmowę o tych, których sława jest niepomiernie większa od ich osiągnięć. Których dowódców z okresu II WŚ uważacie za najbardziej przereklamowanych?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.