
Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
XXI Targi Książki Historycznej - 29.11-2.12.2012 r., Warszawa
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Katalog wydarzeń historycznych
Spis imprez towarzyszących: http://www.pwkh.pl/images/pdf/imprezy_towarzyszace_xxi_tkh.pdf -
Kontynuując wątek wrześniowych ćwiczeń w Puszczy Mariańskiej - dalszy ciąg relacji Haliny Strachelskiej-Dunin Karwickiej-Rakoczy "Janiny" [D. Kaczyńska, Dziewczęta z Parasola, Warszawa 1993, s. 147-148]: Ostrożnie posuwamy się naprzód. Okazuje się, że <<Maryla>> [stefan Pakuła - DK] pomylił adres i że znajdujemy się o parę metrów od komisariatu policji granatowej. Bronek nakazuje odwrót. Nagle słyszymy jakieś krzyki w języku niemieckim. Idzie policjant granatowy z Niemcem, który pijany krzyczy po niemiecku, że go okradli. Gdy Bronek <<Lot> i <<Hipek>> dochodzą bliżej, Niemiec wskazuje na Bronka i krzyczy, że to bandyta, który ukradł mu broń. Policjant podnosi kb i każe chłopcom podnieść ręce do góry. Bronek wyciąga parabelkę i strzela koło ucha policjanta. Wykorzystujemy chwilę ogłuszenia i biegiem skręcamy w pierwszą przecznicę. Dobiegliśmy do kładki na Świdrze i czołgając się - w odstępach uniemożliwających oświetlenie nas reflektorem z mostu - dostaliśmy się na drugą stronę Świdra. Gdy odeszliśmy od brzegu, zobaczyliśmy pościg na rowerach, który pojechał do mostu. Nocowaliśmy u znajomych w Józefowie. Nie była to jedyna sytuacja, kiedy "Lot" był o krok od dostania się w ręce niemieckie. Do znacznie groźniejszej sytuacji doszło niedługo po tym wydarzeniu. Kiedy, gdzie i jakie były efekty tej drugiej historii? Od razu mówię, że nie chodzi o odbijanie B. Pietraszewicza ze szpitala po akcji na Kutscherę. Nagród za poprawną odpowiedź nie przewiduję
-
Wracając na chwilę dosłownie do kompletów polonistycznych. W liście Stanisława Marczak-Oborskiego do Tadeusza Borowego z 19 listopada 1945 r. znajdujemy krótką wzmiankę o Tadeuszu Wiwatowskim. Otóż S. Marczak-Oborski pisze o losach osób związanych ze środowiskiem polonistycznym. Wspomina m.in. Zofię Świdwińską, Tadeusza Gajcego, Krzysztofa K. Baczyńskiego, prof. Juliana Krzyżanowskiego, prof. Wacława Borowego. No i w końcu T. Wiwatowskiego, który najprawdopodobniej zginął. Krótka informacja. Ale to jest właśnie zastanawiające. Nie ma żadnego tłumaczenia w stylu "wiesz, ten który...". Po prostu samo nazwisko. Czyli obaj musieli go znać. Z kompletów polonistycznych? Z Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza? A może jeszcze jakaś inna działalność?
-
We wspomnieniach Stanisława Likiernika [Diabelne szczęście czy palec boży?, Warszawa 1994, s. 62-64] można natknąć się na opis pierwszej akcji bojowej Kedywu OW AK, w jakiej S. Likiernik brał udział (oczywiście jako żołnierz Grupy "Andrzeja"). Miało to być w nocy z 27/28 września 1943 r. - akcja kolejowa między stacjami Piaseczno i Zalesie Górne (szlak Warszawa-Radom). W pewnym momencie pojawia się w tekście taki oto fragment [tamże, s. 63]: Tym razem wszystko poszło dobrze: około dziesiątej wieczorem dotarliśmy do brzegu lasu. Wyskakujemy z samochodu i dalej udajemy się piechotą, jeden za drugim po półgodzinnym marszu dochodzimy do leśnej polany; słyszymy: - Stać. Kto idzie? Hasło! - Odzew i oto stoimy przed grupą pięćdziesięciu żołnierzy w polowych mundurach i hełmach polskich: jest noc, szczegółów nie widać. Kilka rozkazów. Szef grupy "leśnych" salutuje i razem ruszamy w kierunku torów. No i tutaj mamy problem. Rzecz pierwsza. Stanisław Likiernik pisze o 50 ludziach w polowych mundurach i hełmach polskich. Tymczasem według sprawozdania Kedywu OW AK za wrzesień 1943 r. w akcji wzięło udział "zaledwie" 27 ludzi. Skąd ta 50? Dalej. Mundury i hełmy. Tak na akcje chodził oddział "Skrytego". Tymczasem wiemy, że tej samej nocy Józef Czuma "robił" pociąg pod Starą Wsią na linii Warszawa-Dęblin - ostatecznie nie "zrobił", bo pociąg zwyczajnie nie przyjechał. Tak więc skąd nagle ci żołnierze w mundurach i w hełmach? Może S. Likiernikowi pomyliło się to z jakąś inną akcją? W końcu Grupa "Andrzeja" ze "Skrytym" atakowała potem przynajmniej dwukrotnie pociągi (4/5 grudnia 1943 r. pod Skrudą grupa ze "Żbikiem" i 26/27 kwietnia 1944 r. pod Pogorzelą grupa z "Olszyną"). No i jeszcze to "szef grupy 'leśnych" salutuje". To trochę psuje obraz "pomyłki", bo te dwie akcje, które znam, to przebiegały pod dowództwem J. Czumy, więc to nie on powinien salutować. A tymczasem w nocy z 27/28 września 1943 r. w rejonie Zalesia Górnego to Tadeusz Wiwatowski "Olszyna" dowodził akcją, czyli zgadzałoby się to salutowanie. Ciekawa sprawa...
-
Rzecz oczywista, że nikogo - tutaj - nie interesuje. Ale nabić licznik sobie można. Prawda? Tak czy inaczej gorąco polecam. Świetnie napisana, czyta się jednym tchem. Do tego te wszystkie opisy o odwracaniu każdego kamienia, ukazywaniu różnych wcieleń, zgłębianiu tajemnic sukcesu i psychologii znajdują odbicie w książce. Z jednej strony tytan pracy, człowiek niezwykle ceniący sobie lojalność i znakomity znawca ludzkiej psychiki, z drugiej kawał drania, który nie znosi sprzeciwu i bywa, że potrafi zrównać człowieka z ziemią. Fanatyk futbolu, wierny swoim zasadom, przez jednych uwielbianych, przez innych - delikatnie mówiąc - nielubiany. Barclay niczego nie ukrywa. No i przy okazji jest to fantastyczny obraz europejskiego futbolu ostatnich kilkudziesięciu lat. Zdecydowanie pozycja z gatunku "trzeba znać" - oczywiście dla zainteresowanych futbolem i jego historią.
-
Częstochowa canonetem malowana...
Albinos odpowiedział bavarsky → temat → Rysunek, grafika i fotografia
Serdecznie gratuluję Marcinie -
XXI Targi Książki Historycznej - 29.11-2.12.2012 r., Warszawa
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Katalog wydarzeń historycznych
Jakby ktoś był ciekaw, to na stronie TKH już można znaleźć listę wystawców oraz plan stoisk. Jeśli dobrze policzyłem, to w tym roku będzie więcej wystawców niż rok temu. Rzecz warta zauważenia, bo to już kolejny taki wzrost. -
Konferencje wielkiej trójki i ich znaczenie dla losów Polski
Albinos dodał temat w Polityka, ustrój i dyplomacja
Trzy konferencje wielkiej trójki, kolejno Teheran, Jałta i w końcu Poczdam. Każda miała niemały wpływ na losy Polski po wojnie. Czy możemy wyróżnić tą najważniejszą? Czy może jednak należałoby patrzeć na nie całościowo, a nie przez pryzmat poszczególnych spotkań? -
Szkoda, myślałem, że może autor dotarł do czegoś, czego nie znam...
-
Biografia Fergusona pióra Barclaya już w sprzedaży - jakby kogoś interesowało (w co wątpię, ale może...). Tymczasem wspominane wydawnictwo "Anakonda" już szykuje dwie kolejne bomby. Pierwsza to tłumaczenie biografii Erica Cantony, tej Philippa Auclair'a. Nawet jeśli ktoś nie interesuje się futbolem spokojnie może po nią sięgnąć. To jest sama przyjemność czytania. Sam nie wiem co jest zasługą tego stanu rzeczy. Nietuzinkowa osobowość "Króla", czy może talent pisarski Auclaira? Chyba po trochu tego i tego. Ale najlepiej będzie się można o tym przekonać, kiedy to samo wydawnictwo wyda nowe dzieło Auclaira, czyli biografię innego genialnego Francuza, Thierry'ego Henry'ego. Książka dopiero co trafiła do sprzedaży na Wyspach, a u nas już zapowiadają jej tłumaczenie. Miło.
-
Na czym autor oparł się pisząc te teksty? Podstawa to sprawozdania z akcji plus wspomnienia braci Witkowskich - no i rzecz jasna to, do czego dotarł prof. T. Strzembosz oraz W. Bartoszewski. Ale czy coś jeszcze?
-
Obecnie na tapecie: Chrobaczyński J., Dramatyczny rok 1943. Postawy i zachowania społeczeństwa polskiego w rozstrzygającym roku II wojny światowej, Rzeszów-Kraków 2012 - z tego jedynie wybrane fragmenty. Cobel-Tokarska M., Bezludna wyspa - nora - grób. Wojenne kryjówki Żydów w okupowanej Polsce, Warszawa 2012. Trojańczyk H., Wspomnienia Szefa Wywiadu Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej, oprac. Olczak M., Warszawa 2012 - spodziewałem się trochę więcej po tym, przede wszystkim brak rozdziałów poświęconych Powstaniu Warszawskiemu (choć tutaj wytłumaczenie jest dość proste, po prostu zeszyt zawierający te wspomnienia H. Trojańczyka zaginął), a także dość rozczarowujący rozdział dt. okupacji; owszem jest trochę ciekawych spostrzeżeń dotyczących życia codziennego, wspomnień związanych z wymykaniem się Niemcom, czy historii ludzi, których "Miecz" znał (w tym krótki fragment poświęcony J. Lewińskiemu - dla mnie znakomity)... ale poza tym bardzo mało pisze o specyfice swojej pracy, a przecież był szefem O.II Komendy Okręgu Warszawa AK; całość ratują zeznania dt. pracy w AK, jakie złożył po wojnie. Likiernik S., Diabelne szczęście czy palec boży?, Warszawa 1994 - po raz już nie wiem który, tym razem jednak jedynie fragmenty.
-
Ogólnie to wiadomo o co chodzi z tym Kolegium "A" Co do nazwy stosowanej przez Bratnego... dla mnie to brzmi jak zlepka Grupy "Andrzeja" z Oddziałem Dyspozycyjnym "A". Ale my przecież nie o tym. Jak najbardziej tak. Dobudówka do prawego skrzydła pałacu, część stojąca najbliżej Marszałkowskiej: http://www.herder-institut.de/warschau/ausschnitt_05/ausschnitt-05_06pl.html (tak jak pisałem, po prawej stronie, z zachowanym dachem).
-
I tak pamiętasz o niebo więcej niż ja U mnie jedyne co się w pamięci zachowało to te ujęcia z "Ostatniego spojrzenia" i naszkicowane trasy przejścia. W dyskusję na temat szczegółów nie będę się wobec tego wdawał, bo zwyczajnie już mało co pamiętam, ale odniosę się do ostatniej kwestii: Już tak wychodząc poza sam temat przebicia górą... Pamięć ludzka bywa zawodna. Czasem ludzie czegoś nie wiedzą, i dopowiadają sobie (nawet zupełnie nieświadomie). Dobrze byłoby prześledzić historię publikacji dotykających bardziej szczegółowo problemu przejścia, i zobaczyć kiedy wersja z pałacem Zamojskich zaczęła być tą dominującą. Jeśli zaczęło się to stosunkowo wcześnie, no to będzie jakiś sygnał, że to faktycznie mogło być tam. Jeśli dopiero po 30-40 latach np., to być może jest to efekt właśnie tego dopowiadania sobie tego, czego się nie wie/nie pamięta. Ktoś kiedyś rzucił taką wersję, i kolejni przejęli to, bo sami mieli już lukę w pamięci. Pamiętam jak kilka lat temu rozmawiałem z Panią Haliną Jędrzejewską z "Miotły" na temat desantu kanałowego na plac Bankowy. Dopytywałem się o szczegóły trasy prowadzącej w stronę placu Bankowego, bo wersji w źródłach jest kilka. Między innymi powoływałem się na to, o czym pisał Podlewski. I dla Pani Jędrzejewskiej właśnie ta wersja, ze względu na czas jej spisania, jest tą najbardziej prawdopodobną. A dla mnie z kolei nie, bo przeglądając wszystkie znane mi relacje uznałem, że jednak Podlewski się pomylił. I kto ma rację? No ni cholery nie idzie ustalić. Ale sami Powstańcy (wiadomo, zjawisko dotyczy wszystkich ludzi, no ale o Powstaniu rozmawiamy teraz) sami przyznają, że jak spotykają się i rozmawiają o tym, co przeżyli, to śmieją się, jak różnie zapamiętali wydarzenia, w których uczestniczyli razem, czasem stojąc kilka metrów obok siebie. A przecież nie mogą mieć wszyscy racji. Tak samo mam wrażenie, że jest tutaj. W coś trzeba uwierzyć, bo 100% pewności mieć nie będziemy Tym niemniej dobrze, że poruszyłeś ten wątek. Szkoda byłoby tamtej pracy, więc im więcej spisze się z tego, co tam ustalono, tym lepiej. Do Pana Likiernika kontakt mam (listowny bo listowny, ale jest). W razie czego mogę podpytać o tę sprawę, choć po tylu latach może nie pamiętać o tamtej sprawie z forum... PS Takie moje małe zboczenie. Nie Kolegium A, ale Oddział Dyspozycyjny "A". Ta pierwsza nazwa nigdy nie występuje w dokumentach oddziału (tak okresu konspiracyjnego jak i powstaniowego) i jest tworem powojennym Więcej tutaj: https://forum.historia.org.pl/topic/7417-grupa-andrzejaoddzia-dyspozycyjny-a-kedywu-ow-ak/page__view__findpost__p__201554
-
Pamiętam tamtą dyskusję (choć mój udział w niej ograniczał się do czytania). Kojarzysz może w jaki sposób ustalono tam, że było to budynek mieszkalny bezpośrednio za kościołem Św. Antoniego. Nigdy jakoś specjalnie tym epizodem się nie zajmowałem, ale szkoda byłoby, żeby tamte ustalenia poszły totalnie w niebyt...
-
Wspominałem wczoraj w innym wątku o tym epizodzie z konspiracyjnej działalności Kazimierza Leskiego "Bradla". Otóż na zakończenie swojej działalności pod przykrywką niejakiego generała von Hallmanna "Bradl" postanowił podjąć współpracę z niemieckim VII sztabem działającym we Francji. Wcześniej współpracował z nim już przez jakiś czas. Tym razem jednak miał podjąć się zadania szczególnego. Oto jak opisał to Stanisław Jankowski "Agaton" (w jego opisie historia ta jest chyba ciut lepiej opisana, "Bradl" w swoich wspomnieniach jednak dość rozciąga całą historię) [s. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie, t. II, Warszawa 1980, s. 122-123]: Był koniec 1942 roku. Niemcy w pośpiechu przystępowali do fortyfikowania wybrzeży Atlantyku. Cóż więc bardziej naturalnego, jak propozycja generała von Hallmanna, który gotów jest służyć im swym doświadczeniami z budowy fortyfikacji na wschodzie. ("Bradl" - inżynier, mógł się tego podjąć.) Zdawał sobie sprawę, że jest postacią łatwą do sprawdzenia, choćby przez dogadanie się oficerów z paryskiego sztabu z kimś z frontu wschodniego. Liczył jednak, że znający go od kilku miesięcy spece z VII Sztabu nie będą zajmowali się sprawdzaniem jego osobowości. A front wschodni jest daleko. "Dzięcioł" zaakceptował plan. Ryzyko było duże, ale stawka: możliwość rozpoznania umocnień niemieckich nad Atlantykiem - warta tego. Pertraktacje trwały długo. Rozumowanie "Bradla" okazało się trafne. Wykonał i to zadanie. A zaliczkę 500 DM, którą otrzymał od Niemców - oczywiście na rachunek jego macierzystej jednostki na wschodzie - w wyniku "dobrej współpracy z VII Sztabem" i przedłużającego się z konieczności jego pobytu w Paryżu uważa za jeden z najlepszych swoich kawałów. Wspólnie z "Dzięciołem" uznali, że "Bradl" pieniądze te zarobił jak najbardziej uczciwie, w efekcie czego zatrzymał je dla siebie.
-
Filmy i seriale historyczne - jakiego filmu wam brakuje?
Albinos odpowiedział Qrosava → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Wracając jeszcze do propozycji widiowego dt. "Bradla"... czytając sobie teraz do magisterki wspomnienia "Agatona" doszedłem do wniosku, że gdyby robić serial dt. Polski pod okupacją, ale taki, który można sprzedać na świecie, to wystarczyłoby opowiedzieć wojenne losy właśnie Kazimierza Leskiego "Bradla", Wandy Klimaszewskiej "Pani Dziuni" i Zofii Rapp-Kochańskiej-Rylskiej vel Marie Springer, a całość spiąć narracją właśnie Stanisława Jankowskiego. W tej historii było wszystko. Super-szpiegowie (cała trójka bohaterów), piękne kobiety (tak W. Klimaszewska jak i Z. Rapp były przecudnej urody), przystojni mężczyźni (co prawda nie znam się na urodzie męskiej, ale tak na moje oko K. Leski na brak zainteresowania płci przeciwnej nie narzekał), wątek miłosny (Z. Rapp i Jan Kochański, małżeństwo, oboje aresztowani, ona w ciąży, ucieka, on ginie rozstrzelany przez Niemców), trochę sensacji (wszystkie te wyprawy kurierskie, zdobywanie materiałów, ucieczka przed gestapo), tragedii (śmierć J. Kochańskiego i W. Klimaszewskiej) i happy-endu (ratunek Z. Rapp i całość działań K. Leskiego), a nawet odrobina humoru (historia "Bradla" z zapłatą za pomoc przy budowie Wału Atlantyckiego) by się w tym wszystkim znalazła. Bohaterowie zawitaliby do Paryża, Berlina, Warszawy, Wilna - tak więc piękne plenery zapewnione. Sprzedać tylko temat do Hollywood czy czegoś w tym guście. Kilkanaście odcinków na HBO i skończyły się narzekania na to, że rola polskiego podziemia jest niedoceniana. -
Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
I znowu co nieco od IPN-u: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/21489/KorabWilniuk_klasyczny.html -
Jakby kogoś interesował jakoś bardziej los 535. Samodzielnego Plutonu Słowaków, to można zajrzeć do: Słowacy w Powstaniu Warszawskim. Wybór źródeł, wybór i oprac. J. Ciągwa, J. Szparnoga, Kraków 2004, ss. 78.
-
Mogę się wciąć jako osoba postronna, dotąd nie uczestnicząca w dyskusji? W zasadzie to ja tylko na chwilę, bo nie czuję się na siłach, aby dyskutować merytorycznie. Tak sobie obserwuję ten wątek od jakiegoś czasu. I z przykrością stwierdzam, że merytoryki w nim coraz mniej. Za to różnego rodzaju złośliwości, nieuprzejmości i wytykania źdźbła w oku współdyskutanta cała masa. Zastanówcie się Panowie, czy warto dalej prowadzić rozmowę w ten sposób. Bo jak dla mnie, to marnujecie czas - nie dojdziecie w ten sposób do niczego, co można by uznać za wartościowe merytorycznie. To nie lepiej poczytać sobie, albo napisać coś wartościowego w innym wątku? A teraz możecie wrócić do swojej dyskusji nie zwracając uwagi na mnie.
-
Ślady powstania w Warszawie - miejsca warte zobaczenia
Albinos dodał temat w Literatura, sztuka i kultura
Temat ten zakładam z myślą głównie o osobach, które nie mieszkają w Warszawie, a w przypadku przyjazdu chciałyby zobaczyć choć parę miejsc związanych z powstaniem (zarówno takich, które nie zostały wówczas zniszczone do końca, jak i takich, które upamiętniają jedynie tablice itp.). Pytanie do tych, którzy znają takie miejsca: jakie miejsca polecalibyście zobaczyć? Gdzie warto pojechać? Czemu akurat tam? -
Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Zapowiada się całkiem interesująco: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/21476/Dramatyczny_rok_1943_Postawy_i_zachowania_spoleczenstwa_polskiego_w_rozstrzygaja.html A tak swoją drogą... Od jakiegoś czasu IPN wydaje serię "Warszawa nie?pokonana". Na razie wyszły trzy tomy. W przedmowie do jednego z nich podano informację o planowanych kolejnych opracowaniach, wśród których wymieniono m.in. monografię Okręgu Warszawa AK. Orientuje się ktoś czy ta praca jest dalej w planach, a jeśli tak, to kiedy może się pokazać na rynku? -
Nie przyszła góra do Mahometa, to musiał Mahomet przyjść do góry. Tudzież na odwrót. Zależy kto jest Mahometem. Tak czy inaczej już od dłuższego czasu planowałem wybrać się po jakieś nowy brytyjski wynalazek, ale jakoś cały czas brakowało mi czasu (choć w zasadzie codziennie mijam na mieście sklep ze świetnym zaopatrzeniem - jakby ktoś szukał w Warszawie dobrego sklepu z piwami, to polecam "Mini Europę" przy Bonifraterskiej, naprawdę imponujący wybór). Tymczasem dzisiaj w sklepie koło domu wypatrzyłem takie oto piwko (dotąd w kwestii brytyjskich piw wybór był tam stały i ograniczony): "Hen's Tooth". Kolor ciemnoherbaciany, piana delikatna (na jeden palec), ale gęsta i utrzymująca się cały czas (bardzo przyjemnie osiada na ściankach), w smaku przypomina trochę belgijskie piwa... Jak dla mnie bardzo przyjemne - w sam raz, żeby usiąść sobie w spokoju i porozkoszować się smakiem. No ale ja jestem dość nieobiektywny, brytyjskie wyroby z natury rzeczy mają u mnie fory Może to te butelki...
-
No proszę, niewiele czasu minęło odkąd "Anakonda" poinformowała o wydaniu biografii Sir Alexa pióra Meeka i Tyrrela, a tymczasem wydawnictwo "Sine Qua Non" już teraz w przedsprzedaży udostępnia inną biografię szkockiego menadżera "Czerwonych Diabłów" - tym razem autorem jest Patrick Barclay, jeden z najważniejszych brytyjskich dziennikarzy piszących o piłce. Rozruszał nam się rynek, nie ma co... I taka uwaga na boku. Tytuł pracy Barclaya, czyli Football, bloody hell, to cytat z samego Fergusona. Były menadżer Aberdeen tak właśnie skomentował rozstrzygnięcie jednego z najważniejszych spotkań w swojej karierze - pamiętny finał LM pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium, rozegrany na Camp Nou w Barcelonie 26 maja 1999 roku, dokładnie w 90 rocznicę urodzin Sir Matta Busby'go, wielkiego poprzednika Fergusona na Old Trafford: Jeden z najlepszych przykładów "never say die attitude" jaki kiedykolwiek zaistniał. Mecz, jakiego nie sposób zapomnieć. Coś, co tworzy historię tego sportu...
-
Jako że późna już jest pora czas na bajkę. A nawet dwie bajki. Na początek bajka o grzecznych Niemcach [s. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie, t. II, Warszawa 1980, s. 10 - "Agaton" cytuje tutaj fragment wspomnień płka Kazimierza Iranka-Osmeckiego "Hellera"]: Do zastępcy dowódcy AK dotarła wiadomość drogą konspiracyjną, że z terenu okręgu lubelskiego przybył do Warszawy obywatel ziemski, który ma ważne wiadomości do zakomunikowania. Podczas przesłuchania opowiedział on, że opodal stacji kolejowej Rejowiec, a jego sąsiedztwie, miało miejsce dziwne zjawisko. Na gospodarstwo jego sąsiada spadł samolot. Po katastrofie nastąpił wybuch, który zniszczył część budynków. [...] Ciał załogi nie znaleziono w szczątkach samolotu. W parę godzin później Niemcy przyjechali samochodami na miejsce wypadku i pozbierali wszelkie pozostałości do najdrobniejszych drucików. Najdziwniejszy był jednak fakt dotąd w postępowaniu Niemców nie spotykany [...] nie tylko przepraszali właściciela gospodarstwa za wyrządzoną szkodę, lecz od razu na miejscu wypłacili mu odszkodowanie za poniesione straty. Radzili ponadto, by nie opowiadał nikomu o katastrofie. Ten to właśnie fakt niespotykanie grzecznego zachowania się Niemców zwrócił uwagę mieszkańców i wzbudził podejrzenie. I jak dodaje później już sam "Agaton": Ta informacja, przekazana przez przypadkowego obserwatora Polaka, była meldunkiem o drugim wystrzeleniu torpedy powietrznej V-2, dokonanym 17 stycznia 1944 roku z poligonu Blizna-Pustków. Bajka druga - o tym, jak to biurokracja wychodzi czasem bokiem [tamże, s. 31]: Dokumenty fikcyjne - a mimo to bardzo przydatne. Ogromna ilość wymaganych dokumentów, mających utrudnić nam poruszanie się, a Niemcom ułatwić kontrolę, obróciła się w rezultacie przeciw okupantom. Powstała papierkowa dżungla, w której - zwłaszcza pod koniec okupacji - przestali się orientować nawet Niemcy. Tajność i związana z nią anonimowość instytucji wojskowych i urzędów, używających enigmatycznych pieczęci "Dienststelle Feldpost No...", działających na obszarze wielu podbitych krajów, a do tego jeszcze zmieniających miejsce pobytu, nasunęła nam pomysł bezczelnego bluffu. Postanowiliśmy stworzyć fikcyjne instytucje posługujące się fikcyjnymi dokumentami. Bluff zmieniał reguły gry. Fałszywe dokumenty awansowały. Niczego nie potrzebowały naśladować i - co ważniejsze - z niczym nie można ich było porównać. Były technicznie bezbłędne. Drukowane na papierach z wodnym znakiem (kradzionych) na podkładzie barwnych giloszów, numerowane. Z nienagannymi pieczęciami i podpisami. Wszystko "geheim" - "tajne" lub co najmniej "dienstlich" do "użytku służbowego". Wszystko było "autentyczne". Tylko instytucji nie było. Przy niemieckim szacunku dla dokumentów i pieczęci - szafa grała znakomicie.