Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Spośród pięciu amerykańskich dywizji powietrznodesantowych 82-ga i 101-sza są zdecydowanie najlepiej znane. O 17. DPD mówi się tylko w kontekście operacji "Varsity". Z kolei 11. i 13. walczące na Pacyfiku są znane tylko osobom zajmującym sie tematyką wojsk pow-des. "All Americans" kontra "Screaming Eagles". Rywalizacja pomiędzy tymi jednostkami była naprawdę zacięta. Zarówno na polu walki jak i po za nim. A jak Wy oceniacie te dwie nietuzinkowe jednostki? Która z nich budzi w Was większy szacunek, podziw? Jak oceniacie to, jak obie są aktualnie przedstawiane zarówno w książkach jak i filmach?
  2. 82. 'All Americans' kontra 101. 'Screaming Eagles'

    Co prawda rzecz nie dotyczy jedynie 82. i 101. DPD, ale tutaj będzie chyba pasować najlepiej: http://www.afhra.af.mil/shared/media/document/AFD-090602-016.pdf
  3. Już od jakiegoś czasu się z tym nosiłem. A chodzi mianowicie o zebranie najważniejszych adresów Oddziału Dyspozycyjnego "A". Od mieszkań prywatnych przez konspiracyjne i składy broni, a na lokalach alarmowych kończąc. Na dobry początek mieszkania prywatne kilku najważniejszych osób w oddziale, i kilka skrytek: Tadeusz Wiwatowski "Olszyna" - Białobrzeska 39 (mieszkanie prywatne) Stanisław Sosabowski "Stasinek" - Hauke-Bosaka 11 (mieszkanie prywatne) Józef Roman Rybicki "Andrzej" - Dobra 90 (lokal konspiracyjny, skrzynka pocztowa, mieszkał tam w 1942 r.); Pańska 10 (mieszkanie prywatne Jadwigi i Wandy Zalutyńskich, główna skrytka Kedywu, mieszkał tam w 1944 r.) Stefan Mrozowski "Pik" - Grzybowska 31 (mieszkanie prywatne) Tomasz Wawrzyński "Przygoda" - Krasińskiego 18 (mieszkanie prywatne) Franciszka Graszkiewicz - Koszykowa 74, sklep spożywczy z kawiarenką (punkt kontaktowy, magazyn broni podręcznej, punkt rozdzielczy prasy, punkt alarmowy) Jadwiga i Wanda Zalutyńskie - Pańska 10 (mieszkanie prywatne, skrytka główna Kedywu) Jan Barszczewski "Janek" - Górskiego 3 (mieszkanie prywatne) Tadeusz Dembiński "Słoń" - Grójecka 80 (mieszkanie prywatne) Bolesław Górecki "Śnica" - Natolińska 15 (mieszkanie prywatne) Józef Tomaszewski "Klemens" - Grabowska (mieszkanie prywatne) Aleksander Kabański "Brzozowski" - Bema 93 (mieszkanie prywatne) Z czasem będę starał się uzupełniać to o kolejne adresy...
  4. Elsenborn - Piotr Langenfeld

    No to są postaci powszechnie znane dla tych zainteresowanych tematem. Jednak z tego, co wcześniej napisałeś, nie byłbym w stanie wywnioskować, że robisz wyjątek dla bohaterów książki - takie moje małe czepiactwo
  5. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Tym razem Dom Spotkań z Historią: http://www.dsh.waw.pl/pl/8_1590
  6. Elsenborn - Piotr Langenfeld

    Książki nie czytałem, ale... Postaci przedstawione przez Autora są postaciami rzeczywistymi i powszechnie znanymi? Jeśli nie, to skąd czytelnik ma wiedzieć, kto z bohaterów przeżyje? Jak czyta się powieści Agathy Christie, to też wiadomo, że na końcu Hercules Poirot czy Miss Marple odkryją, kto dokonał zbrodni. A jednak zagadką pozostaje kto to zrobił. Zarzut, który czynisz powieściom historycznym to w zasadzie element stały nie tylko w nich. Nie znam nikogo, kto narzekałby na ekranizację "Władcy Pierścieni" słowami "bo wiedziałem jak się skończy". Jeśli coś jest wystarczająco dobre, to bez względu na to, czy zakończenie jest w większych zarysach do przewidzenia, lektura/seans będą sprawiać przyjemność. Osobiście nie rozpatrywałbym tego w kategoriach "wady"
  7. Co Niemcowi wolno było...

    Jak najbardziej dobrze rozumiesz secesjonisto... No właśnie też znam jakieś pojedyncze przypadki karania (do kary śmierci włącznie), ale to właśnie jakieś pojedyncze historie są. A z chęcią dowiedziałbym się jak to wyglądało w szerszym ujęciu. Na razie proponowałbym ograniczyć się do terenów GG - ale że sam co najwyżej mogę zadawać pytania, to i ostateczną decyzję pozostawiam Tobie secesjonisto. Co będzie Ci łatwiej opisać
  8. I znowu coś od IPN-u: http://ipn.gov.pl/publikacje/ksiazki/zamach-na-kutschere
  9. Kedyw OW AK

    Pozostańmy jeszcze przez chwilę w temacie acji kolejowych i opisów, które przynoszą więcej pytań i wątpliwości niż odpowiedzi... W jednej ze swoich relacji dt. okresu okupacji Stanisław Sosabowski "Stasinek" opisywał akcję kolejową, w której - wedle S. Sosabowskiego - udział brać mieli m.in. on sam, Zdzisław Zajdler "Żbik", a także Tadeusz Wiwatowski "Olszyna". Tutaj jej fragent [W. Wiśniewski, Rzymianin z AK. Rzecz o dr Józefie Rybickim ps. "Andrzej", "Maciej", Warszawa 2001, s. 115]: AKCJA POD PŁOCHOCIMEM - miała miejsce kilka tygodni po akcji na pociąg pod Ożarowem, w grudniu roku 1943. [...] Pojechaliśmy rowerami ze "Żbikiem" na rozpoznanie terenu i znaleźliśmy miejsce jakieś 3 do 4 kilometrów za stacją Płochocim. Oba tory biegły na niskim nasypie, a następnie przechodziły przez mały mostek. Zdecydowaliśmy więc, że nie ma na co czekać, i ustaliliśmy dzień akcji w następnym tygodniu. Skomunikowałem się z "Andrzejem" i przedstawiłem mu plan akcji. Wyraził zgodę na nasz plan, a co więcej, dał mi kontakt do oddziału leśnego AK, który dysponował dwoma erkaemami i jednym ciężkim karabinem maszynowym. Nazajutrz z dowódcą tego oddziału uzgodniliśmy dzień akcji, miejsce i godzinę spotkania oraz hasło i odzew, żeby się nie postrzelać w lesie, jak to się nam niestety już dwukrotnie zdarzyło. Udział w akcji wzięło 25 ludzi. Cała grupa żoliborska, część Woli, która jak zwykle zajęła się przygotowaniem miny, oraz część Mokotowa ze "Żbikiem" i "Olszyną". Dalej następuje już opis samej drogi na miejsce akcji, ataku na pociąg, odskoku... Całość jest dość dokładna. Problem w tym, że sporo rzeczy nie pasuje do siebie. Zacznijmy od sprawy najmniej istotnej. Nie Płochocim, a Płochocin. Tylko właśnie, czy to na pewno był Płochocin. Akcja pod Płochocinem miała miejsce w nocy z 23/24 października 1943 r. Tutaj natomiast mamy grudzień 1943 r. Kolejna rzecz. W swojej relacji S. Sosabowski wspomniał, że pociąg pojawił się około północy, tymczasem pod Skrudą było to około godziny 21. Niestety nie wiem, kiedy nastąpił atak pod Płochocinem. Według S. Sosabowskiego pociąg nie wykoleił się. Tymczasem pod Skrudą tak - ale pod Płochocinem już nie. Relacja S. Sosabowskiego dostarcza nam informacji o 25 ludziach z Grupy "Andrzeja". Tymczasem pod Płochocinem miało ich być 20, i 15 pod Skrudą (razem z oddziałem "Skrytego" łącznie 70 żołnierzy). Pod Płochocinem na pewno byli ludzie z Woli, których udział w akcji wspominał S. Sosabowski. Nie jestem natomiast pewien, czy byli także pod Skrudą. Straty własne to jeden zabity i jeden ranny - wedle relacji "Stasinka". Pod Skrudą faktycznie takie były. Pod Płochocinem było za to dwóch rannych. Na koniec S. Sosabowski wspomina o odwecie niemieckim w postaci egzekucji, która miała odbyć się dwa dni później z podaniem konkretnej przyczyny - właśnie tego ataku. I faktycznie, po akcji pod Skrudą, trzy dni później, Niemcy wywiesili na mieście afisze informujące o rozstrzelaniu 50 zakładników. I jeszcze jeden motyw - trasa wyjazdowa z miasta na akcję. Wedle S. Sosabowskiego przed wyjazdem na akcję spotkali się na Marymoncie, później zaś przejechali Wisłę mostem Kierbedzia. Czyli kierunek na Skrudę właśnie. Tymczasem aby jechać w stronę Płochocina trzeba było jechać w drugą stronę. Dokładny opis trasy odnajdujemy w planie akcji zajęcia stacji i zdobycia broni z pociągu pod Płochocinem, jaki przygotował Kazimierz Jakubowski "Kazik": Elekcyjna, Górczewska (na Blizne), Chrzanów... Dalsza część nie jest potrzebna - już to co przedstawiłem pokazuje, że to zupełnie inny kierunek. No i w końcu sama sprawa przygotowania akcji, umawiania się z "Andrzejem", potem z oddziałem leśnym (najpewniej ze "Skrytym"). W okresie akcji pod Płochocinem dowódcą oddziału był jeszcze dr Rybicki. Wtedy opis przygotowania akcji, jaki przedstawił "Stasinek" nie wzbudza żadnych wątpliwości. Ale jeśli opis odnosił się jednak do akcji pod "Skrudą", to dziwi kompletnie pomijanie w całym procesie "Olszyny". Skoro już uczestniczył - rzekomo - w akcji, to tym bardziej powinien brać udział w jej przygotowaniu. A tutaj ani rozpoznanie, ani kontakt z dowództwem po rozpoznaniu, ani łączność ze "Skrytym"... Tak jakby jego rola jako dowódcy oddziału była nieistotna. No chyba że założymy - nie bez podstaw - że "Stasinek" ze względu na swoje stosunki z "Andrzejem" miał tutaj możność załatwiania spraw krótszym torem. To samo tyczy się i "Żbika". To wszystko - w dużym skrócie - pokazuje, jak bardzo poplątana jest relacja S. Sosabowskiego. Z jednej strony kilka elementów wskazujących na Płochocin (lokalizacja, proces przygotowania akcji, liczebność oddziału, jego skład, efekt akcji), z drugiej na Skrudę (termin, straty, odwet niemiecki, trasa oddziału). Jest jednak także drugi list (niestety oba są niedatowane) "Stasinka" do "Andrzeja", gdzie już wyraźnie opisuje akcję pod Skrudą. Porównując oba opisy samej akcji można znaleźć kilka elementów wspólnych. Co też skłania do tego, aby i wcześniej wspomnianą relację przypisać jednak do Skrudy... Od razu przypomina się tutaj to, co o pracy historyka okupacji i korzystaniu z pamiętników/wspomnień pisał Stanisław Płoski. Ale cóż poradzić. Trzeba z tym jakoś żyć.
  10. Polska strefa okupacyjna w III Rzeszy, a raczej "podstrefa" mieściła się w północnych Niemczech, tuż obok brytyjskiej. Polacy tworzyli tam własne służby porządkowe, żandarmerię, wyłapywali zbrodniarzy. Jednak nie to jest tutaj najistotniejsze. Znacznie ciekawszy jest w mojej opinii problem tego, dlaczego dostaliśmy ową strefę?
  11. Polska strefa okupacyjna

    Polemizuj, polemizuj Tylko już bez mojego udziału - po ponad pięciu latach od napisania tego co cytowałeś sam nie pamiętam "co poeta miał na myśli"...
  12. Nie bardzo wiem, na ile jest to pewna informacja, ale wiki podaje, iż obecna polska nazwa pochodzi od brytyjskiej firmy Rover, która dawniej produkowała rowery [ http://pl.wikipedia.org/wiki/Rower ]. I jeszcze: http://www.fil.us.edu.pl/ijp/poradnia/baza_archiwum.php?POZYCJA=160&AKCJA=&TEMAT=Etymologia&NZP=&WYRAZ= Rzeczownik rower to eponim, czyli wyraz pochodzący od nazwy własnej – brytyjskiej firmy Rover, która pod koniec XIX wieku rozpoczęła taśmową produkcję rowerów. Angielski wyraz rover oznacza ‘wędrowca, włóczęgę’ (zob. W. Kopaliński Słownik eponimów, czyli wyrazów odimiennych.
  13. Kadra Polski NIepodległej (KPN) w Warszawie 39-45

    A to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby założyć osobny wątek dla KNP w Powstaniu No ale nie nalegam. Tymczasem pytanie. Czy istnieją opracowania omawiające historię, struktury, najważniejsze postaci itd. KNP w Warszawie? Może jakieś wspomnienia?
  14. Kadra Polski NIepodległej (KPN) w Warszawie 39-45

    Z racji przedziału czasowego pozwoliłem sobie temat umieścić w dziale dt. Polski pod okupacją
  15. Jan Mazurkiewicz "Radosław"

    Czas na mały odkop... Wspominałem wyżej o żartach, jakie robił sobie z "Radosława" w okresie pobytu w Częstochowie "Andrzej". Tutaj zaś historia, w której to J. Mazurkiewicz mógł uśmiechać się pod nosem kosztem "Andrzeja" [J.R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Warszawa 2003, s. 66]: Dostałem kontakt do jednego porucznika z 22 pp w Siedlcach; on mnie połączył z drugim. Ale niestety ani jeden, ani drugi nie był wiele pomocny. Niesłowni, nieterminowi; przyjeżdżałem na umówiony termin, nie zastawałem ani jednego, ani drugiego. Wyjeżdżali po towar. Szukałem innych dróg i powoli w Siedlcach powstawała komórka. W tym czasie poznałem "Jana". Nie wiedziałem początkowo, że jest naszym kierownikiem. Nie znałem jego nazwiska.. Zrobił na mnie przy pierwszym spotkaniu zgoła przeciętne wrażenie, nie myślałem wówczas, że najbliższe miesiące zwiążą mnie z nim coraz więcej. Wynikła śmieszna sytuacja. Jak wspomniałem, nie znałem jego nazwiska, dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się zupełnie przypadkowo. Otóż ten porucznik z 22 pp (a jak się dowiedziałem później, to w tym pułku służył "Jan") ciągle powoływał się na swe stosunki z "wysoką figurą" w naszej organizacji - z mjr. Mazurkiewiczem. Nie podobało mi się to. Wymienianie i popisywanie się nazwiskiem człowieka z organizacji, wyjawienie go - było sprzeczne z naszą nauką o konspiracji. Będąc na odprawie u "Jana" prosiłem go, by skarcił zarówno Mazurkiewicza, który pozwala sobie na ingerencje poza mną do Siedlec (bo jakiś taki wypadek zaistniał), jak i przywołał do porządku via Mazurkiewicz tego porucznika. "Jan" ani drgnął, chociaż to o nim była mowa. Przy okazji można uznać to za ciekawy przyczynek do tematu "trzymania języka za zębami" w konspiracji. Na co, kiedy i w stosunku do kogo można sobie pozwolić...
  16. Odeszli

    W dniu 16 stycznia 2013 r. w Warszawie zmarł mjr Jan Gozdawa-Gołębiowski, w Powstaniu Warszawskim żołnierz Kompanii Ochrony Sztabu Obszaru Warszawskiego Armii Krajowej "Koszta" o pseudonimie "Dziryt". W konspiracji od 1941 roku, był więziony na Pawiaku. Po zakończeniu Powstania w niewoli w Stalagu VIII-F Lamsdorf. Po wyzwoleniu w kwietniu 1945 r. trafił do 4. Pułku Pancernego PSZ na Zachodzie. Autor wielu prac historycznych poświęconych konspiracji i Powstaniu Warszawskiemu, współzałożyciel Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. W pierwszej połowie lat 90. Dyrektor Zespołu Weryfikacji do Spraw Pozbawiania Uprawnień w Urzędzie do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, a także Doradca Kierownika Urzędu. Odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych (trzykrotnie), Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Medalem Wojska, medalem brytyjskim War Medal. Miał 87 lat. Tutaj dostępny wywiad z "Dzirytem": http://ahm.1944.pl/Jan_Gozdawa-Golebiowski Cześć Jego Pamięci!
  17. Fakt. W różnych opracowaniach można spotkać mniej lub bardziej szczegółowe omówienia wybranych wycinków, ale całościowo chyba jeszcze nikt się za to nie zabrał. A Operacja skrytki Smoczyńskiego? Bez wątpienia jeden z ciekawszych problemów. Sam odczuwam szczególny brak opracowań dt. życia codziennego żołnierzy konspiracji. Od spraw tak oczywistych jak mieszkania, praca zawodowa, ubiór, przez sprawy związane z samym podziemiem i stosunki z ludźmi niezaangażowanymi w podziemie, a na sferze emocji kończąc. Z zaangażowaniem socjologii i psychologii praca na wiele tomów...
  18. Wieczny kawalerzysta, żołnierz i oficer Legionów, adiutant Piłsudskiego a prywatnie jego przyjaciel, dowódca 1. Pułku Szwoleżerów i 2. Dywizji Kawalerii, dyplomata, kandydat na prezydenta na obczyźnie, bohater wielu legendarnych już historii... mało kto miał tak barwne życie jak gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Jak oceniacie postać Wieniawy-Długoszowskiego? Jak oceniacie sprawę jego samobójstwa?
  19. Wiem że Pan Kledzik swego czasu czytał forum (w jednej z jego książek można nawet znaleźć odnośniki do wybranych dyskusji)... Ale ja z czym innym. Nieśmiało mogę zaproponować, aby spróbować skontaktować się w sprawie archiwum ZBoWiD-u z dr Joanną Wawrzyniak (kontakt najlepiej chyba łapać przez Instytut Socjologii UW). Kilka lat temu spędziła trochę czasu nad nim, może w razie problemów będzie umiała pomóc.
  20. A tak konkretnie, co to wnosi do tematu "nowe kierunki badań nad Powstaniem Warszawskim"? Ja rozumiem, że historia może być mało znana, ale ten temat jest czysto teoretyczny, więc w miarę możliwości prosiłbym powstrzymać się od opowiadania poszczególnych historii. Dział dt. Powstania jest chyba na tyle rozbudowany, że spokojnie można znaleźć odpowiedni temat dla historii Leopolda Buczkowskiego. Tutaj wolałbym własne przemyślenia na temat tego, co w odniesieniu do Powstania można, tudzież trzeba badać. Do jakich archiwów sięgać. Czy wykorzystywać - a jeśli tak, to w jakim stopniu - inne nauki (psychologia, socjologia...).
  21. Żadne przepraszam Kontynuujcie Panowie rozmowę tak długo jak tylko się da, tytułowa ocena nie obrazi się - ja tym bardziej.
  22. Konspiracja a moralność

    Małe co nieco do poczytania: http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/jedenaste-zabijaj/nc/1/
  23. Jest co prawda temat poświęcony działaniom całego Zgrupowania "Radosław", w skład którego "Czata" wchodziła, jednak jest to oddział o tak niesamowitej historii, że warto poświęcić mu osobną dyskusję. Batalion powstał na bazie Centrali Zaopatrzenia Terenu. Pierwsze litery wraz z kodem numerowym w KG AK dały batalionowi nazwę. Dowódcą batalionu został mjr Tadeusz Runge "Witold", cichociemny. W skład oddziału weszło aż 6 cichociemnych ("Osterba", "Lalka", "Głóg", "Witold", "Wąwóz" i "Zgoda", we wrześniu dołączył jeszcze siódmy, mjr Zygmunt Milewicz "Róg"), najwięcej spośród wszystkich oddziałów powstańczej Warszawy. Do batalionu włączono m.in tzw. "kompanię warszawską" z 27. WDP AK. Oddział wedle relacji miał być uzbrojony w 100%, co było ewenementem wówczas w Warszawie. Niesamowity szlak przebyty wraz z całym zgrupowaniem, akcje które zapisały się w historii, jak choćby kontrnatarcia z 2 i 5.VIII na Woli, walki na Stawkach, udział w walkach o kościół i szpital Św. Jana Bożego, desant kanałowy na Plac Bankowy czy też walki o kościół Św. Łazarza. Wielu wspaniałych ludzi, jak mjr "Witold", kpt. "Motyl", por. "Piotr" czy też por. "Głóg". Czy "Czata" zasługuje na miano najlepszego oddziału PW? Jak oceniacie ich udział w powstaniu?
  24. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Wracając do omawianej kilka lat temu sprawy Tadeusza Klimaszewskiego "Górala" i jego dołączenia do batalionu. Tutaj fragment relacji T. Klimaszewskiego [b. Nowożycki, "Czata 49". Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej w zasobie Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2011, s. 115-116]: 23 sierpnia 1944 roku. Zestrzelony samolot niemieckie nad bankiem. Około 11.00 w dzień byli przy usuwaniu barykady na rogu Senatorskiej przy Bielańskiej. Niemcy wysłali ich na plac Teatralny, aby weszli do Ratusza sprawdzić, czy nie ma tam poległych Niemców. Na placu Teatralnym, pod Teatrem Wielkim stało niemieckie działo przeciwpancerne. Załoga jego przestała strzelać, pokazując ręką, gdzie mają iść. Dla odróżnienia od innych "zdobywanych cywili" byli bez koszul. Weszli we trzech: mecenas Mańko, tramwajarz i "Góral" przez lewą bramę do Ratusza, przeleźli przez barykadę i wyszli na podwórze, tam z gruzów wyszedł naprzeciw nim powstaniec. Powstańcy chcieli ich początkowo rozstrzelać jako szpiegów-volksdeutschów. Na szczęście "Góral" miał zachowaną w spodniach kenkartę, to ich ocaliło. Następnie wziął ich na przesłuchanie komisarz polski, po czym puścił. Udali się na Stare Miasto i trafili do kawiarni Armii Ludowej, bo tam dawali obiady. Lecz Alowcy również ich posądzili, jako reakcjonistów, gdyż "Góral" miał przedwojenną legitymację z ANP. W czasie bombardowania (26 sierpnia 1944 roku) sztabu Armii Ludowej, wydostał się na wolność. Usiadł w hali -pasażu przy Freta, tam napotkał sanitariuszy z "Czaty" niosących rannego. Pomógł im go zanieść do szpitala w kościele na Freta, ci zaś namówili go, aby wstąpił do batalionu. Poszedł z nimi na kwaterę, tam przyjął go stary wiarus - sierżant, w wieku 40-50 lat, tam też był młody podchorąży w wieku 22-23 lata (wyszedł potem przy Śniadeckich, do niewoli, po powstaniu). Został przydzielony do podporucznika "Tadeusza", do kaprala "Otwockiego", tam też dostał od razu Błyskawicę.
  25. Polak w oczach Niemca

    Tutaj chyba najlepiej będzie pasować. Relacja prof. Lorentza przytoczona przez Roberta Jarockiego [Sztuka i krew 1939-1945. Opowieść o ludziach i zdarzeniach, Warszawa 2012, s. 127]: Przypomina mi się - opowiadał Stanisław Lorentz - jeszcze inny, bardzo znamienny przykład. Chyba w roku 1941 przyjechał do Warszawy z Drezna mój dobry przedwojenny znajomy, profesor Eberhardt Hempel, człowiek już wtedy starszy, wybitny historyk architektury. Muszę powiedzieć, że przed wojną nasze stosunki były przyjazne, a ja jako dużo młodszy wiekiem historyk sztuki okazywałem profesorowi należny szacunek. Kierując się widocznie tym wspomnieniem Hempel zainstalowawszy się w hotelu "Bristol", zaraz przyszedł do mnie do Muzeum. Przyjąłem go w swoim gabinecie poprawnie, ale chłodno. On jednak niezrażony zapytał, kiedy mógłby nam złożyć wizytę w domu. Odpowiedziałem, że żony nie ma w Warszawie (co oczywiście było nieprawdą) i nie mogę go wobec tego przyjąć w domu. Zaprosił mnie wówczas na obiad w "Bristolu". Odpowiedziałem, że mam już umówione w tym czasie inne spotkanie. Bacznie mi się przyglądając zapytał wtedy, czy moja odmowa nie jest spowodowana jakimiś ogólniejszymi względami. Odpowiedziałem mu na to, że jeśli będzie chciał, sam sobie odpowie po parodniowym pobycie w Warszawie. Wyszedł bez słowa i powrócił po trzech dniach. Stanąwszy w drzwiach, powiedział: "Nie mam prawa prosić, by pan podał mi rękę!". Odwrócił się o opuścił pokój.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.