Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. TVP Historia

    Nie mam możliwości oglądać TVP Historia, ale słyszałem że kanał ten jest, jak to określił Tofik panią profesor, "nie tego". Gdy mieliśmy rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego niespełna trzy tygodnie temu ponoć ani jeden program nie był poświęcony tamtym wydarzeniom. Żeby kanał historyczny w takim dniu nie puścił żadnego programu odnoszącego się do tematyki rocznicowej (chociaż zaraz, chyba był jeden film i kronika )? To już Kino Polska spisało się lepiej, puszczając ostatnio kilka filmów na temat powstania i wcale nie mało kronik.
  2. Walki miejskie na Zachodzie

    Racja, nie wiem o czym ja pisząc to myślałem:) Podobnie mówi się o Arnhem. Za żadną, a to dlatego że obie miały swoje plusy i minusy. Podejmując walkę w centrum miasta, wśród zabudowań, trzeba znać dobrze układ ulic, wytrzymałość poszczególnych budynków, przejścia podziemne etc. To jest świetny sposób walki dla kogoś kto zna teren nawet jeśli dysponuje skromniejszymi siłami od swojego przeciwnika. Walka na terenie podmiejskim, poza gęstymi zabudowaniami jest tak na dobrą sprawę możliwa li tylko w sytuacji, gdy ma się wystarczająco dużo żołnierzy i odpowiedni sprzęt. Tutaj znajomość terenu nie jest aż tak potrzebna, a na pewno łatwiej go poznać niż w samym mieście. Jednak jeśli przeciwnik góruje zarówno w ilości uzbrojenia jak i żołnierzy to w mojej opinii obrona na przedpolach miasta, jeśli nie ma się przygotowanych pozycji obronnych (i to takich z prawdziwego zdarzenia), jest mało rozsądna.
  3. Walki miejskie na Zachodzie

    Słynne niemieckie twierdze. Walki we Włoszech i na Zachodzie pokazały, że naprawdę zależało im na obronie tychże miast. Od Cassino poczynając, przez Brest, Caen (chociaż tutaj można się zastanowić, czy istotnie toczone walki o samo miasto), Cherbourg, Nijmegen po Aachen, za każdym razem walczyli niemalże do ostatka. I trzeba przyznać, że bronili się naprawdę nieźle (zwłaszcza przykład Brestu robi na mnie wrażenie). Jednak mieli pecha w postaci przeciwnika, któremu nie robiło różnicy czy będzie musiał dokonać jednego bombardowania z powietrza czy też skończy się na tygodniowym ostrzale artyleryjskim. Alianci gdy nie potrafili sobie poradzić normalnie równali wszystko z ziemią, zawsze był to jakiś sposób. Ciekawym epizodem są walki w Arnhem, gdzie tak na dobrą sprawę jeden batalion spadochroniarzy brytyjskich przez kilka dni powstrzymywał znacznie silniejsze siły niemieckie. Jak widać na tym przykładzie zajęcie odpowiednich punktów może sprawić, że dysponując nawet stosunkowo niewielkimi siłami, można napsuć sporo krwi przeciwnikowi.
  4. Bastogne

    Mimo że mam awersję do historyjek gloryfikujących "Skrzeczące orły", to jednak trzeba przyznać, że wraz z 10. DPanc wykonali naprawdę niezłą robotę. Bastogne zawsze było przedstawianie jako miejsce, w którym 101. DPD (o 10. DPanc raczej rzadko kiedy się mówi) odparła po heroicznym boju potężne siły wroga... i oczywiście Bastogne miało ogromne znaczenie. Tyle że tak naprawdę to ani Bastogne nie miało jakiegoś naprawdę dużego znaczenia ani siły niemieckie nie robiły aż tak dużego wrażenia. Były to głównie jednostki, które miały za sobą już kilka dni wcale nie łatwych walk i marsz w niezbyt sprzyjających warunkach. Niezbyt też kojarzę aby Bastogne było w ogóle oblężone w pełnym tego słowa znaczeniu. Znaczenie tego miasteczka zostało ujawnione w momencie kiedy Niemcy obeszli je. Owszem, gdyby zdołali je zdobyć mieli by ułatwione zadanie, ale przecież skoro potrafili je obejść to chyba jednak nie miało aż tak dużego znaczenia :roll: .
  5. Uzbrojenie strony polskiej w PW

    Dokładnie tak. W pewnym stopniu zapewne tak. Kiedyś natknąłem się na informację mówiącą o tym, że około 7.VII Warszawę "opuściło" ok. 900 "Błyskawic" (to podaje Borkiewicz, Kirchamyer mówi o 900 pm-ach, z kolei Sator uważa że było ich co najwyżej 400). Informacja ta jednak ciągle budzi dość spore kontrowersje i pewnie długo czasu minie zanim zostanie ostatecznie zweryfikowana (ponoć jest to efekt informacji, która jak to się mówi "zaczęła żyć własnym życiem"), podobnie jak ta dotycząca utraty sporej liczby stenów i "Błyskawic" na skutek serii aresztowań. I znowu Borkiewicz mówi i blisko 700 sztukach, Sator o niewiele ponad 400. Z chęcią dowiedziałbym się w końcu jak to wyglądało. Być może gdyby odłożono termin wybuchu walk część z tej broni wróciła by do Warszawy. Jeśli popatrzeć na stany uzbrojenia, wedle zestawienia w rękopisie "Stan liczebności broni okręgu Warszawa AK w 1944" opartego na protokołach zakupów i strat w maju i czerwcu 1944, z 1.V a na te z 1.VIII to okaże się, że różnice są niemałe, z różnicą na niekorzyść. A jeśli weźmiemy pod uwagę ilość broni utraconej od początku roku wyjdzie nam wcale pokaźna ilość: - 149 pistoletów - 32 pm - 136 kb - 14 rkm - 1 ckm - 739 granatów ręcznych Przyznam szczerze, że pewien problem stanowi dla mnie teza pojawiająca się u Borkiewicza, mówiąca o wyprodukowaniu blisko 2000 sztuk "Błyskawic" do lipca '44. Być może informacja ta jest efektem propagandy powojennej, liczbę wyprodukowanych "Błyskawic" szacuje się na około 700-1000. Z tej liczby złożono około 440-460 sztuk. Sprawa z ilością broni jest równie skomplikowana co ustalenie dokładnej liczby powstańców. Broń którą produkowano w Warszawie wysyłano poza jej obszar, a steny produkowane w Krakowie przy Mogilskiej trafiały z kolei do Warszawy. Z jednej strony mówi się o około 300 "Błyskawicach" w Warszawie a z drugiej o 140, i bądź tu człowieku mądry :roll: . Spora część broni została utracona niemalże w ostatniej chwili, jak np. magazyny III Rejonu Woli na Ulrychowie, zajęte przez jednostkę SS. Przed powstaniem? Sposoby zdobycia broni można podzielić na kilka kategorii: 1. Broń z okresu września '39: 2. Broń ze zrzutów 3. Broń produkcji konspiracyjnej 4. Broń zdobyczna 5. Broń zakupiona od strażników, żołnierzy wycofujących się na wschód (Węgrzy, kolaboranci) 6. Inne źródła A w czasie powstania głównie ze zrzutów i zdobyczna broń, w połowie września pewną ilość broni dostarczyli berlingowcy, i oczywiście broń produkcji własnej.
  6. Uzbrojenie strony polskiej w PW

    Zależy jak liczyć. Jeśli będziemy to liczyli biorąc pod uwagę ogólną liczbę powstańców to wychodzi około 10%. Jeśli z kolei ilość uzbrojenia odniesiemy do liniowych oddziałów taktycznych to wyjdzie nam około 15-17%. Amunicji wystarczało na mniej więcej 3 dni. Natomiast jeśli zaczniemy patrzeć na dane dotyczące "napływu" nowej broni w trakcie powstania to wychodzi na to, że jej ilość zwiększyła się mniej więcej o 150%, a jeśli weźmie się pod uwagę, że część broni jaka była na stanie 1.VIII w trakcie walk uległa zniszczeniu to automatycznie ten stopień zasilenia bronią wzrasta powyżej tych 150%. W głównej mierze ich uzbrojeniem były wówczas butelki zapalające lub granaty produkcji konspiracyjnej (filipinki, sidolówki). Jednak zdarzało się też, że jedyne co mieli to np. toporki (jak np. podczas ataku na PWPW).
  7. Która Francja najlepsza?

    Ja mam tylko jedną pytanie: na jakiej podstawie dokonałeś takiej a nie innej periodyzacji Estero? Okres panowania Napoleona podzieliłaś na kilka okresów, a dlaczego od 1789 do 1799 nie zrobiłaś tego samego?
  8. Odpowiedź jest jedna: nikt. Tym bardziej, że poza fantastami z 1. SBS nikt nie myślał o desancie w Warszawie (notabene wiecie gdzie między innymi planowano desant naszej 1. SBS?). A szybowce? Bez odpowiednich lin spora ich część spokojnie mogłaby "odpaść" w trakcie lotu. A teraz jeszcze kilka notatek: Sir Alan Brooke (człowiek nie znający się na tematyce lotniczej): "Jak już gen. Ismay poinformował gen. Kukiela (minister obrony) w liście z drugiego sierpnia, z ubolewaniem zmuszeni jesteśmy do podjęcia decyzji niewyrażenia zgody na wysłanie części Brygady Spadochronowej do Warszawy. Nie mamy możliwości uzyskania niezbędnego transportu lotniczego dla przelotu całej jednostki i dla utrzymania jej w rejonie Warszawy. W tym celu powinna być użyta duża liczba samolotów transportowych, a jest to niemożliwe w krytycznym stadium kampanii na Zachodzie." Premier Mikołajczyk: "A ta Brygada Spadochronowa. To ja byłem przeciw temu. Ja nie byłem wojskowym, ale mówiłem Sosnkowskiemu: Jak pan może wysyłać tych ludzi na śmierć? Przecież oni nie dolecą!" Marszałek lotnictwa John Slessor: "Wydawali się (Sosnkowski i gen. „Tabor”) całkowicie ignorować fakt, że Warszawa była oddalona od najbliższych alianckich baz lotniczych na zachodzie o ponad 850 mil, a od bazy we Włoszech o ponad 750 mil, niemal całkowicie nad krajem zajętym przez wroga."
  9. A ja nie wierzę, że można było w ogóle wpaść na tak durny pomysł. Zacznijmy od tego, że nasza Brygada była jedyną jednostką aliancką, która powstawała bez udziału krajowych sił powietrznych. Wystarczyło zasięgnąć rady jakiegokolwiek człowieka z tego środowiska, aby "zejść na ziemię". Sporo pisał o tym wielokrotnie już p. Grzegorz Czwartosz. Decyzja o stworzeniu dwóch pierwszych batalionów spadochronowych zapada 17 stycznia 1941 roku. Od razu jako ich cel przedstawia się zrzut w Polsce. Jednak wówczas nie istniał jeszcze sprzęt, który umożliwiałby tak skomplikowaną operację. Brytyjczycy dysponują wówczas jedynie Whitleyami Mk V. Ich zasięg wynosił 2655km, co daje "promień operacyjny" o długości 1328 kilometrów, lot najpewniej zakończył by się nad Mazowszem. Z kolei Albemarle, które także przystosowano zaledwie do zrzutu spadochroniarzy, i które rozpoczęły służbę pod koniec 1942 roku, dysponują zasięgiem 2092 km, co tym razem daje "promień operacyjny" o długości 1046 km. Spadochroniarze co najwyżej zobaczyli by sobie Poznań, a i to pod warunkiem, że Luftwaffe postanowiła by sobie zrobić wolne. Jednak 1. SBS cały czas jest szykowana "na kraj". Na przełomie 1942/43 Brytyjczycy mają zaledwie 60 maszyn Whitley Mk V i Albemarle w 5 dywizjonach (51., 295., 296., 297., 570.). Nawet po pojawieniu się Dakot taka operacja była awykonalna. Lot bezpośrednio nad Niemcami odpadał. Przecież wystarczy wspomnieć co się stało z 17. DPD podczas lotu w ramach "Varsity". Zginęło niemal tylu żołnierzy, ile miała liczyć 1. SBS. Teoretycznie istniał podczas II WŚ samolot zdolny przeprowadzić lot na tyle długi aby polecieć nad morzami i od strony Bałtyku wlecieć do kraju. Był to C-69 Constellation. Tyle że do końca wojny wyprodukowano ledwie 21 sztuk tej maszyny a na dodatek nikt nie ćwiczył na niej skoków ze spadochronem. Ewentualnie można było wybrać wariant z Short Stirlingiem Mk V, jednak i tutaj Brytyjczycy nie dysponowali wystarczającą liczbą maszyn. Skoro już mowa o locie nad Morzem Północnym. Teoretycznie dotankowywana w powietrzu Dakota mogła dolecieć nad Warszawę. Jednak aby przeprowadzić taką akcję potrzebna była idealna pogoda. Nie wspominam już o linach do szybowców, które przy pierwszej burzy pozrywałyby się. Można było zainteresować się co prawda prototypowymi linami amerykańskiej firmy Du-Pont, ale nasi "spece" od 1. SBS nawet nie wiedzieli o ich istnieniu. A ponoć chcieć to móc. Nie mówię już o tym, że do takiej operacji potrzebna była zgoda Stalna, na lądowanie samolotów alianckich na lotniskach radzieckich. Praktycznie każdy z zewnątrz, od premiera Mikołajczyka, przez marszałka Slessora po sir Alana Brooke'a był przeciwni takiej operacji, bo jasne było, że nie ma szans na jej sukces. A wystarczyło zasięgnąć rady kogoś z lotnictwa. A teraz coś dla śmiechu, notatka sekcji lotniczej Oddziału Operacyjnego (pochodzi ona najprawdopodobniej jeszcze sprzed 1 marca '44): "Niemieckie lotnictwo [musi być] wyeliminowane." Lecimy dalej. Już 2 lipca 1943 polska misja wojskowa w USA dowiaduje się od Combined Chiefs of Staff, że nie istnieje samolot zdolny do przetransportowania 1. SBS do Polski. A mimo to jeszcze 15 czerwca 1944 prezydent Raczkiewicz mówi do żołnierzy 1. SBS: "Zbliża się nasza robota bojowa. Kraj [...] oczekuje, że zaufania jego nie zawiedziemy. Stolica nasza żąda od nas, by ten sztandar zwycięsko wprowadzić w jej mury." Toż to jest coś niewyobrażalnego, że prezydent robił swoim własnym żołnierzom wodę z mózgu, przyłączając się tym samym do tych wszystkich, którzy robili to już od dłuższego czasu. W końcu ludzie, którzy wpadli na pomysł przetransportowania 1. SBS do Polski nie żyli na jakimś odludziu, w każdej chwili mogli skierować pytanie do specjalistów od tych spraw, odpowiedź była by jedna. I tak jak szanuję gen. Sosabowskiego za jego postawę we wrześniu '39, za to jak oddany był Polsce, za jego chłodny umysł w sprawie Market-Garden i za postawę podczas tejże operacji, tak nie mogę znaleźć usprawiedliwienia dla niego, jeśli chodzi o pomysł lotu do Polski z całą 1. SBS.
  10. Najgorszy z Piastów

    Wzrost znaczenia możnych i 4 synów, Krzywousty inaczej tego załatwić nie mógł. Zresztą rozbicie dzielnicowe jest postrzegane dzisiaj jako krok naprzód, zarówno w kwestii rozwijania poczucia przynależności do narodu jak i przemian gospodarczych.
  11. Zgodzić się z tym trzeba jak najbardziej, z tym że te oddziały, o których napisałeś, że dotarły do Pragi to był tylko zwiad, tak zresztą twierdził w rozmowie z Ciechanowskim płk. Bokszczanin ps. "Sęk", szef Wydziału Broni Szybkich Oddziału III KG AK, od 13 lipca zgodnie z rozkazem L.1307 II zastępca Szefa Sztabu KG AK ds. organizacyjnych. Oddziały rosyjskie nie były wówczas w stanie przejść Wisły. Wskutek przeciwuderzeń niemieckich korpusów pancernych 2. Armia Pancerna do mniej więcej 5-6 sierpnia nie była w stanie dokonać natarcia w kierunku Warszawy. Jednak po tym okresie mogła się o to pokusić. Dowództwo AK jednak nie znało dokładnych zamierzeń wojsk Rokossowskiego, co było spowodowane w dużej mierze niechęcią ACz wobec Polaków. Być może gdyby nie spóźnienie płk. Iranka-Osmeckiego na odprawę po południu 31 lipca to "Bór" nie zdecydował by się na rozpoczęcie walk, a tak dał się przekonać "Monterowi", który sam jeszcze tego dnia rano nie był pewien, czy rozpoczynać walkę. KG AK źle rozpoznała sytuację na froncie, "Bór" był zdania, że już nic nie zatrzyma pochodu Sowietów, o czym pisał w depeszach do NW (Meldunek 243 dowódcy AK do Naczelnego Wodza w Londynie: Raport sytuacyjny z dnia 14 lipca; Depesza dowódcy Armii Krajowej do naczelnego Wodza: Ocena sytuacji na froncie wschodnim z 21 VII 1944 r. z 21 lipca).
  12. Operacja "Varsity"

    Operacja na pewno robi wrażenie. Chociażby ze względu na to natężenie ognia, o którym wspomniałeś. Przecież 17. DPD straciła wówczas na samym początku operacji 2130 żołnierzy. Liczba jest niemała. Co do tego "bicia" w lecące samoloty i spadochroniarzy ze wszystkiego co Niemcy mieli. Ostatnio czytałem, iż jeden z żołnierzy dywizji Mileya, z 513 pułku, wspominał później, iż przed operacją dostali rozkazy aby nie brać jeńców. Jednak wobec masowo poddających się Niemców musieli zmienić plany.
  13. Książka, którą właśnie czytam to...

    Ciężko to nazwać książką (niespełna 30 stron), chodzi mianowicie o "Notatkę z przebiegu działań powstańczych Zgrupowania Radosław", jest to zbiór notatek sporządzonych przez por. Stanisława Wierzyńskiego "Klarę", adiutanta "Radosława" podczas PW, oraz mjr. Wacława Chojnę "Horodyńskiego" w okresie, kiedy obaj przebywali w obozie jenieckim Oflag VII A w Murnau, po zakończeniu Powstania Warszawskiego. Mimo iż dziennik ów zawiera sporo błędów, co wynikało z braku dostępu do dokumentów, oraz z polegania li tylko na, jakże zawodnej, pamięci, czyta się naprawdę nieźle. W najbliższym czasie planuję sięgnąć po "Dni walczącej stolicy" Bartoszewskiego oraz wspomnienia płk. Iranka-Osmeckiego "Powołanie i przeznaczenie".
  14. Film, który ostatnio widziałem to...

    "Czwartek", po przeczytaniu recenzji mogłoby się wydawać, że to zaledwie kolejny amerykański film poruszający temat gangsterki, narkotyków, seksu i przemocy. A jednak pozory mylą. Główny bohater Casey wycofuje się z narkobiznesu, aby wieść spokojne życie, u boku nieźle zarabiającej żony, jako architekt. Postanawiają nawet adoptować dziecko. Wszystko pięknie ładnie do momentu, kiedy to jego dawny wspólnik zostawia mu "na przechowanie"... walizkę z heroiną. Gdy Casey orientuje się co zawiera owa walizka całą jej zawartość spuszcza do ścieków. I tutaj popełnia spory błąd. Jego dom odwiedza po kolei kilka osób mających pewne żądania co do niego, jak nietrudno się domyślić Casey nie jest w stanie ich spełnić. Schemat znany z każdego filmu tego typu. Jednak tym razem całość została nakręcona tak, że nie można się nudzić. Sceny z pozoru krwawe i brutalne zostały nakręcone bez zbędnego przesadyzmu, reżyser serwuje nam tylko to co musimy zobaczyć. Pomysły na zepsucie głównemu bohaterowi spokojnego żywota (gwałt, trzy próby morderstwa w tym jedna przez pocięcie na kawałki piłą mechaniczną) dają naprawdę niezły efekt. A to jeszcze nie koniec jego problemów. Film mimo iż bazuje na pewnych schematach został nakręcony w sposób tak interesujący, iż ciężko przejść obok niego obojętnie, kawałek dobrego amerykańskiego kina, zdecydowanie polecam.
  15. Kampania egipska

    Wcale tak nie twierdzę Wiesz Estero kto mawiał, że w momencie gdy rozpoczyna się bitwę trzeba mieć 75% pewności, że się wygra, a 25% można zawierzyć szczęściu? Napoleon Bonaparte. Nie masz wrażenia, że tutaj te proporcje zostały nieco zmienione, żeby nie powiedzieć odwrócone?
  16. Kampania egipska

    Argument Lizandra jak najbardziej jest na miejscu. Przewidzieć nie, ale klimat jaki panuje w Egipcie był chyba czymś na tyle już wówczas znanym, że Napoleon powinien jak najbardziej wziąć go pod uwagę. Skoro krytykuje się Hitlera za fatalne przygotowanie do kampanii w Rosji w 1941, skoro krytykuje się planistów brytyjskich za fatalne przygotowanie M-G między innymi pod względem nie wzięcia pod uwagę pogody, to czemu Napoleona nie krytykować za to, że nie wziął pod uwagę tego, że jego wojska mogą mieć problemy w Egipcie właśnie ze względu na odmienny klimat?
  17. Rzeźba doskonała

    Ojojoj, ciężko będzie mi się zdecydować. O ile w kwestii architektury mam swoje zdecydowanie ulubione style o tyle rzeźba podoba mi się niezależnie od pochodzenia. Każda ma w sobie coś, co sprawia że mógłbym patrzeć na nią bez końca. Jednak skoro Ciekawy pisze o rankingu to niech będzie tak: 1. Rzeźba rzymska (to pierwsze miejsce za portrety a już na pewno za popiersia, jest w nich coś co nie pozwala oderwać od nich wzroku) 2. Rzeźba renesansowa (to za postaci takie jak Donatello i Michał Anioł) 3. Rzeźba grecka (idealne proporcje, może nawet za idealne) 4. Rzeźba egipska (niby mało imponująca, ale może właśnie przez tę prostotę wzbudza taki mój zachwyt) 5. Rzeźba barokowa (niezwykła ekspresyjność i osoba Berniniego, jednego z moich ulubionych artystów) 6. Rzeźba współczesna (poza kilkoma wyjątkami niewiele współczesnych rzeźb przemawia do mnie na tyle abym mógł się nią zachwycać, ale mimo to jest kilka poruszających okazów)
  18. Zgoda, ale jednak rozkaz jaki otrzymał Rokossowski 28.VII jest faktem. Po co Stalin nakazywałby forsować Wisłę z marszu a nagle zatrzymać całość? Stalinowi zależało na upadku powstania, ale gdyby Rosjanie już szturmowali, to nie wydaje mi się, aby nagle wycofywał swoje wojska, zresztą nawet czasu mogło by mu nie starczyć na wydanie takiego rozkazu. Meldunek sytuacyjny nr. 19 od "Bora" do Sosnkowskiego z dnia 26 lipca mówi o tym, iż 2. Armia "wykazuje odporność" na osi Brześć-Warszawa a 9. Armia jest wzmacniana. I wszystko jest zgodne z prawdą. Tylko dlaczego dzień później kompletnie pomija w ocenie sytuacji operacyjnej na podejściach i przedmościu Warszawy 9. Armię von Vormanna, pisze tylko o przeciwnatarciu 2. Armii na Brześć. A co powiedzieć o rozeznaniu w siłach rosyjskich? Chociaż już wzmocnienia Niemców płynące przez Warszawę i rejestrowane w "Zestawieniach Informacyjnych" zostały ocenione trafnie. Wszystko rozbija się o niedoinformowanie KG AK i tą nieszczęsną nadinterpretację meldunków przez "Montera". Różnie to wyglądało z tym uzbrojeniem, być może nie rozpoczęto by powstania gdyby nie Okulicki i Pełczyński, chyba najwięksi zwolennicy rozpoczęcia walk, czego dowodem może być także odsunięcie gen. Albina Skroczyńskiego ps. "Łaszcz" 12 lipca (na odprawie na której ustalono ogłoszenie stanu gotowości na 25 lipca) od wpływu na okręg stołeczny. "Łaszcz" powiedział Pełczyńskiemu, że nie ma on prawa podejmować decyzji "(...) która jest niczym innym jak samobójstwem". Na co usłyszał, że siły w Warszawie już mu nie podlegają.
  19. Na co liczyło? Na sukces. Najprostsza odpowiedź. A tak konkretnie. Wszystko rozbija się o błędną interpretację faktów, jakiej dokonał "Monter" oraz o niedoinformowanie KG w sprawie sytuacji na froncie. Gdyby "Bór" wiedział jak wygląda sytuacja raczej nie zdecydowałby się na podjęcie decyzji o wszczęciu stanu gotowości a potem o wybuchu walk. Jak już pisałem w temacie o najlepszym terminie na rozpoczęcie powstania ( http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=2612 ) sytuacja na froncie, tak na dobrą sprawę, pozwalała na rozpoczęcie walk mniej więcej po 6, a najlepiej 9 sierpnia. Gdyby powstanie nie wybuchło 1.VIII wówczas Rosjanie zapewne nacierali by dalej. Wszak Żukow i Rokossowski 8 sierpnia wystosowali do Stalina sugestię, że mogą dalej nacierać wedle rozkazów, jakie przesłano 1. FB 28.VII w Dyrektywie Stawki nr. 220-162. A skoro dowódcy frontowi byli tego zdania, tzn. że jednak była szansa na przejście Wisły. Powstanie wywołane w momencie nacierania Rosjan na Warszawę mogło się jak najbardziej udać.
  20. A jakież to błędy popełniono, którym "Grot" mógłby zapobiec? Wszak on sam był jednym z autorów Dyrektyw nr. 54 i 154, które do realnych raczej się nie zaliczają. A czy to oni podjęli ostateczną decyzję, oni co najwyżej uchylili się od odpowiedzialności? Sosnkowskiego w tym niezwykle ważnym momencie nie było w Londynie. Jego stosunkowo długi pobyt we Włoszech nie był chyba aż tak potrzebny, zwłaszcza w tak gorącym momencie. Ciężar podjęcia decyzji przesunął się do Warszawy. Już podczas narady 12 lipca "Bór" ustalił, że stan czujności zostanie wprowadzony 25 lipca o godzinie 00:01. Do manifestu PKWN-u zostało jeszcze wówczas 10 dni. Dokument został przesłany do Londynu 21 lipca. Skoro "Bór" podjął taką decyzję tzn., że musiał mieć odpowiednie przesłanki ku temu (chociaż dzisiaj wiemy, że źle oceniono sytuację na froncie). Czy "bohaterszczyzna"? Może. Czy można było inaczej? Na pewno. Gdyby poczekano z decyzją jakiś czas być może wszystko by się udało. Jednak to tylko przypuszczenia.
  21. Zgoda, ale to nadal nie o to chodzi, zresztą było by to zbyt proste. To że powstanie powinno wybuchnąć w momencie kiedy Rosjanie będą jak najbliżej miasta to ok, ale kiedy, biorąc pod uwagę sytuację na froncie można było rozpocząć powstanie licząc na to, że odniesie ono sukces. Z jednej strony mówi się o okresie kiedy to Niemcy w panice wycofywali się z Warszawy. Część osób uważa, że ze względu na to zamieszanie powstanie powinno wybuchnąć właśnie wtedy. Jednak opcja ta biorąc pod uwagę działania na froncie nie dawała większych szans na sukces. Wszak Rosjanie dopiero rozwijali natarcie w kierunku Wisły. Po zaciętych walkach Chełm zdobyto 22.VII a Lublin 24/25.VII. Z kolei Niemcy od 25.VII zaczynali wzmacniać przedpole siłami 2. i 9. Armii. Kolejna data czyli 1 sierpnia. Tutaj także, jeśli weźmiemy sytuację na froncie, nie było przesłanek do tego aby rozpoczynać powstanie, z tych samych powodów, które podałem kawałek wcześniej. Trzecia opcja, czyli po 6 lub też 9 sierpnia. Tutaj, patrząc na to jak wyglądała sytuacja na froncie można by się pokusić o stwierdzenie, że to właśnie wówczas nadszedł ten najlepszy moment na rozpoczęcie walk. Jednak czy na pewno? Wszak biorąc pod uwagę rozkaz Stawki nr 220-162 Rosjanie w dniach 5-8 sierpnia mieli zająć Pragę. Nawet po problemach, przed jakimi stanęli po zaciętych walkach z Niemcami pod Garwolinem, Mińskiem Mazowieckim, Okuniewem, Stanisławowem, Radzyminem i Wołominem Żukow i Rokossowski 8.VIII wystosowali do Stalina propozycję, wedle której "operacja warszawska" miała się toczyć dalej, wedle dyrektywy, jaką otrzymali 28.VII. A więc ewentualne natarcie rosyjskie stwarzało poważne podstawy do tego, aby rozpoczynać powstanie. Tyle że w tym momencie zaczyna się już zwyczajne gdybanie.
  22. I właśnie o to chodzi. Kiedy Waszym zdaniem Rosjanie mieli szansę przekroczyć Wisłę, zgodnie z wcześniejszymi założeniami a co za tym idzie, kiedy dowództwo AK przy założeniu, że znało by dokładnie sytuację na froncie, powinno rozpocząć powstanie wiedząc, że Rosjanie mogą lada chwila przekroczyć Wisłę. Zostawmy już nawet to, czy Stalin nakazał zatrzymać ofensywę czy też było to efektem zmęczenia ACz.
  23. Quiz kto to powiedział?

    Dokładnie tak. Słowa te pochodzą właśnie z rozkazu pożegnalnego "Radosława". Odczytał go 4.X na dziedzińcu kamienicy przy Hożej 11, przed żołnierzami "Brody 53", kpt. "Jerzy" Ryszard Białous. Sam "Radosław" dzień wcześniej w towarzystwie swojej żony, szefowej łączniczek zgrupowania kpt. "Irmy", oraz ppłk. "Tura", opuścił Warszawę.
  24. Co by było gdyby alianci zdobyli Berlin.

    A po co oni mieli nawet się posuwać dalej? I tak wszystko zostało wcześniej ustalone. Aliantom raczej nie w głowie było zajmowanie terenów, które i tak mieli by później oddać. To nie Rosja Stalina, gdzie nie miało znaczenie czy zginie kompania, batalion czy dywizja. Na Zachodzie dbano o żołnierza. Wraz z pokonaniem III Rzeszy skończyła się krucjata przeciwko złu. No chyba, że nagle komuś zachciało by się wojny z Rosją w myśl planów Pattona.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.