Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Osobiście wyszedłbym od sytuacji po I WŚ, czyli stosunki jakie zapanowały między najsilniejszymi państwami świata po Wersalu, jak się zmieniały w okresie 20-lecia i jak wyglądały na krótko przed 1 września '39. Potem ich obraz w trakcie samej wojny, konferencje etc.
-
Powstanie Warszawskie - czy było potrzebne?
Albinos odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Ciekaw jestem co na to te 120 tys. ofiar, zamordowanych przez Niemców w trakcie walk. Dla Ojczyzny trzeba żyć, a nie ginąć, to jest dopiero sztuka. Argument totalnie bezsensu. Podobnie dla mnie, ale nie znaczy to, że mam uważać tą straszliwą hekatombę za sukces. PS. Następny post napisany przez osobę niezarejestrowaną wyleci. -
Być może nie zechcecie przyjąć rad skromnego studenta historii, ale kto wie, kto wie, może się komuś przydadzą Zaczynając pisanie jakiegokolwiek tematu na maturze proponuję najpierw uważnie przeczytać temat, a potem zastanowić się, czy dokładnie rozumiecie o co chodzi, w pobieżnym czytaniu może jakieś słówko umknąć, a może mieć ono kluczowe znaczenie dla całego tematu. Ze swojego niewielkiego, ale jednak, doświadczenia wiem, iż jest nieuważne czytanie może przynieść konsekwencje w postaci błędnej odpowiedzi. Sprawa druga. To o co pytała przed chwilą Niebla o to, jak zacząć pisanie tego konkretnego tematu. Zastanówcie się jaki jest ogólny kontekst zagadnienia, jakie ramy czasowe trzeba mu nadać. Na początku warto krótko i zwięźle opisać genezę problemu. Czyli w tym przypadku np. "jak kształtowały się stosunki dyplomatyczne przed wojną i w jej trakcie, jakim wynikiem zakończyła się wojna, kto dostał szansę na rozdawanie kart, a kto musiał się zadowolić rolą obserwatora czekającego na decyzje wielkich", tak można ująć to w skrócie. Dalej ułożyć sobie plan głównej części wypowiedzi, tylko może nie chronologicznie, bo to można się czasem z tą chronologią pogubić, ale raczej problemowo, czyli poruszać kolejne kwestie, wraz z ich oceną zarówno własną jak i podpieraniem się opiniami uznanych historyków. Daty są oczywiście niezbędne. W podsumowaniu należy dokonać ogólnej oceny danego problemu, tak aby pokazać, że potraficie wyciągnąć wnioski z tego co napisaliście a nie tylko podać kilka przykładów. Warto też zakończyć jakimś cytatem, o czym z resztą wspominał już wcześniej Jarpen. Napisanie takiego eseju jeśli się dobrze zastanowić, wcale nie jest sprawą trudną. Początkowo po zobaczeniu tematu, niektórzy mogą wpaść w panikę kompletnie nie wiedząc co mają napisać, nie wiedząc o co chodzi w temacie etc. Jednak po chwili to mija, trzeba tylko wziąć głęboki oddech:) Sam tak miałem i na próbnej, i na prawdziwej maturze, a jednak eseje poszły mi naprawdę dobrze, więc nie martwcie się teraz na zapas, tylko czytajcie książki, uczcie się... i powodzenia w maju:)
-
Przyznam szczerze, że jak je zobaczyłem trochę mną telepnęło. Przez około 24 godziny w okrążeniu, aby ich wydostać były potrzebne dwie akcje, jedna przeprowadzona przez kompanię, druga przez batalion... a tu tylko takie małe straty. Albo mieli wielkie szczęście, albo byli aż tak dobrzy. Chociaż np. przy zamykaniu Niemców na półwyspie, kiedy to mieli wejść na ich tyły na linii Skale-Sildvik, nie udało im się to ze względu na błędy, jakie popełnili. Poruszali się zbyt wolno, a dowódcy nie mieli jeszcze odpowiedniego doświadczenia przez co zachowywali się zbyt ostrożnie.
-
Heh, to ja już wolę biblioteki zorganizowane tak jak te miejskie niż BUW czy BN, gdzie zanim człowiek się połapie gdzie co ma szukać to zdąży kilka razy znaleźć się na skraju załamania nerwowego:) Nie bardzo mam inną możliwość, czasem po prostu muszę którąś pozycję wypożyczyć. Do niedawna były to jeszcze lektury szkolne... teraz są to książki które muszę przeczytać ze względu na zajęcia czy w dalszej perspektywie egzamin. Bardzo rzadko zdarza mi się abym wypożyczał książkę, na którą mam ochotę sam z siebie. W takich sytuacjach wolę sobie ją sam kupić, takie moje zboczenie:)
-
Tak na dobrą sprawę to w przypadku walk o Narwik i udziale naszej SBSP w nich, ciężko mówić o walkach całej brygady, prędzej już o poszczególnych jej "elementach składowych". Ze względu na ukształtowanie terenu bataliony były bardzo rozproszone: 1. batalion był ulokowany w rejonie Skallen i Kwaefjord, 2. batalion w rejonie Storrand, 3. batalion w rejonie bazy zaopatrzeniowej Ballangen a 4. batalion z rejonu Salangen osłaniał fiordy Sag i Salangen. Konkretnie chodzi o pluton z 2. kompanii 2. batalionu. Do uwolnienia plutonu wyznaczono początkowo 3. kompanię wspartą plutonem ckm. Za pierwszym razem nie udało się. Kolejna próba nastąpiła 18 maja. Tym razem udział w akcji wzięły wszystkie dostępne siły z 2. batalionu wsparte przez ogień moździerzy i haubic. Straty Polaków broniących się w okrążeniu wyniosły 5 zabitych i 11 rannych. Od tego momentu zaprzestano kolejnych prób poprawiania swojej pozycji. Te istniejące już wzmocniono poprzez przetransportowanie w dniach 22-24 maja 4. batalionu. Jeśli chodzi o walki o sam Narwik, to Polacy walczyli po drugiej stronie Beisfjordu, w rejonie zabudowań osady Ankenes. W momencie kiedy przyszedł rozkaz wycofania się raczej nikt nie wiedział jak długo potrwają walki na zachodzie Europy. Alianci potrzebowali wszystkich sił jakie mieli do obrony. O Narwik można było powalczyć później. Tym bardziej że na tą konkretną chwilę alianci byli raczej słabo uzbrojeni w Norwegii.
-
Co nie zmienia faktu, że TV to nie jest dobry pomysł na zdobywanie szczegółowej wiedzy;) Sam zarys tak, ale nie konkrety. Choćby tak uwielbiany przez miłośników II WŚ program "Battelfield". Co odcinek to kilka wkurzających błędów. Np. czy ktoś słyszał o dywizjach opancerzonych? Albo że Monty to tak naprawdę świetny dowódca? A że T-34 to czołg z 3-osobową załogą, przynajmniej wg. lektora, bo na obrazku, który pojawia się na ekranie widnieje napis "crew: 4"
-
Za jakieś 50-60 lat, jako źródło informacji na temat tego jak wyglądała taka telewizja to może i tak, jednak teraz jakoś sobie tego nie wyobrażam. W tego typu programach zazwyczaj są stosowane różne uproszczenia, niedopowiedzenia, czasem widz nie może się wręcz połapać o co chodzi. Najbardziej bawią mnie teksty ludzi, którzy powołują się Discovery i jego pochodne. Przecież tam co program to kilka błędów, najróżniejszego kalibru. Telewizja w mojej ocenie może służyć co najwyżej jako "element" poszerzania wiedzy przeciętnego użytkownika, który na dany temat nie wie kompletnie nic, ale jako poważnego źródła historycznego bym jej nie traktował, chociaż mogą się zdarzać wyjątki, kiedy jakiś wywiad jest jedynym zapisem wspomnień uczestnika jakiegoś wydarzenia odnośnie właśnie tego wydarzenia.
-
Bitwa o Wał Pomorski i Kołobrzeg
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Polacy na wojennych frontach
Przyznam szczerze, że z tymi danymi o poległych po polskiej stronie to spotkałem się już różnymi, od niewiele ponad 1 tys. przez prawie że 2 tys.,trochę ponad 3 tys., ok 5 tys. do 10 tys. a nawet powyżej tej liczby. I bądź tu człowieku mądry. Skład polskich jednostek wchodzących w skład 1. Armii (l)WP: Dane za forum dws.org. Tak na dobrą sprawę tytuł tematu jest trochę niedokładny, gdyż... Wał Pomorski to zwyczajnie nadużycie językowe (lub jak kto woli semantyczne). Sami Niemcy pozycje te nazwali "Pozycja Pomorska", gdyż wałem to to nie było. Polska nazwa pochodzi z nazwy rosyjskiej "Pomerański Wał". To tak na boku. Tak na dobrą sprawę to artyleria "pojawia się" dopiero po przełamaniu pozycji na północ od jeziora Dobre. Aż tak źle to chyba nie było, proste komendy to chyba każdy z nich potrafił zrozumieć Tutaj nie była raczej potrzebna znajomość języka na poziomie Dostojewskiego czy Puszkina. -
To jednak rozwiązywano szybko po wojnie, w końcu czy wykształcenie stolarza musi trwać jakoś strasznie długo? To samo szklarza, kominiarza, zobacz ile było roboty przy samej odbudowie kraju. Do tego nie potrzeba wieloletnich studiów połączonych z praktykami. Jednak czy UW to była jedyna uczelnia zajmująca się kształceniem elity narodu. A lekarze? Na UW raczej ich się nie uczy, tym zajmuje się AM, czyli część już została lekarzami. Część powstańców wyjechała w ogóle z kraju w obawie przed łapankami, więc już jest ich mniej, a tam większość z nich złapała jakiś zawód. Z resztą skoro piszesz o tym bandytyzmie, to może jakieś szczegóły, bo tak to jest tylko rzucanie hasła "bo tak mi się wydaje". Nie ma wspólnego mianownika, którym można by określić działalność powojenną powstańców. Ludzie tacy jak Nowak-Jeziorański, Bartoszewski, Chrzanowski, Bartelski, Lipski, Edelman, Janowska, Kwiatkowska, Kliszko etc. to ludzie, którzy swoje losy pociągnęli w różne strony. Część była prześladowana, część znalazła normalną pracę, część zaangażowała się w politykę... osobiście nie znam historii mówiących o tym, że powstańcy, nawet jeśli tacy byli, a jest to możliwe, jakoś w szczególnie dużych "ilościach" mieli stać się "bandziorami".
-
Przede wszystkim "Shrek", a konkretnie Osioł, Ciastek i Pinokio:) - "Ale będzie ubaw, męskie rozmowy takie o życiu i śmierci. A rano... zrobię jajecznicę" - "Dobra, Ty załatw smoka, ja biorę na siebie schody. Znajdę je skubane i skopię im poręcz tak, że nie będą wiedziały, którędy na górę, a co! Bezwzględny będę, zero litości! Znam karate czwarty stopień, wtajemniczenia, nie? Ale będzie jatka, no będzie rzeźnia normalnie!" - "Niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce... Byłoby prościej, gdybym nie był daltonistą!" - "Tylko nie moje lukrowane guziczki!" - "I co? Mamy tak stać, jak ten cieć przy hałdzie żwiru i czekać na cud?" - "– Nienawidzę takiej szmiry! Nudne to i głupie. Przełącz na „Koło tortury”. – Nigdzie nie będę przełączać, dopóki nie pokażą Shreka i Fiony – Wypchaj się dżemem!" "Dzień świra" z tego można by podać całą masę cytatów, ale że większość obfituje w słowa powszechnie uznane za wulgarne, ograniczę się do tego jednego: - "Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!"
-
Określenie "osobnicy" zalatuje mi trochę komunistyczną propagandą. Chyba jednak nie wszyscy byli powstańcy nie mieli wykształcenia. Co do tych uniwersytetów. Istniały przecież tajne spotkania, na których w pewnym momencie około 300 wykładowców UW nauczało około 3,5 tys studentów, z czego większość to byli żołnierze podziemia. Poza tym część powstańców to ludzie, którzy jeszcze przed wojną pokończyli studia czy to jako wojskowi czy cywile. Kilka przykładów działalności powstańców po wojnie: Stanisław Jankowski "Agaton", architekt, cichociemny, podczas walk w Warszawie dowódca jednego z plutonów w batalionie "Pięść". Po kapitulacji Warszawy idzie do obozu wraz z gen. "Borem" jako jego adiutant. Po wojnie wyjeżdża do Anglii, gdzie zapisuje się na roczne studium urbanistyczne w Liverpoolu, w '46 uzyskuje dyplom Civic Design. Wraca do kraju, do Warszawy aby pomóc w jej odbudowie. Jest współautorem m.in. trasy W-Z, MDM-u a także kolejnych opracowań Planu Perspektywicznego Rozwoju Warszawy i Warszawskiego Zespołu Miejskiego. W kolejnych latach zdobywa liczne nagrody w konkursach architektonicznych i urbanistycznych. W latach 1960-61 wraz z polskimi architektami pracuje w Bagdadzie, gdzie opracowują plany rozwojowe m.in. Mosulu, Karbali i Basry. Za odbudowę Skopje dostaje Srebrny Medal Miasta Skopje, w latach 1971-72 opracowuje plan odbudowy miasta Chimbote w Peru, w latach 1975-77 pracuje jako ekspert Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Wietnamie przy budowie domków dla ofiar bombardowań w Północnym Wietnamie. Zmarł 5 marca 2002 roku. Jan Mazurkiewicz "Radosław", dowódca Zgrupowania AK "Radosław", po ujawnieniu się nakłania resztę powstańców do zrobienia tego samego, przez co zostaje przez część członków podziemia okrzyknięty zdrajcą (vide list "Warszyca"), niemalże od razu rozpoczyna swoją działalność mającą na celu pomoc byłym powstańcom, zwłaszcza tym ze swojego zgrupowania. Organizuje wyjazdy w góry, zbiera pieniądze na sieroty po powstańcach, ratuje m.in. "Rayskiego" przed śmiercią z wyroku "sądu". Przez pewien czas więziony i torturowany w końcu zostaje wypuszczony. Działa w ZBoWiD-zie. Zmarł 4 maja 1988 roku. Tadeusz Komorowski "Bór", komendant AK, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych na Obczyźnie. Członek Rady Politycznej a wraz z Andersem i Raczyńskim członek Rady Trzech. Wraz z żoną utrzymywał się z prowadzenia zakładu tapicerskiego. Zmarł 24 sierpnia 1966 roku podczas polowania w Bletchley (hrabstwo Birmingham). Tadeusz Runge "Witold", cichociemny, dowódca batalionu "Czata 49", po powstaniu najpierw zajmował się organizowaniem struktur terenowych "Nie", potem ukrywał się przez UB i NKWD. Uciekł na zachód i 5 września '45 dotarł do stacjonującej w Bersenbruck 1. SBS. Do '48 służył w armii, po demobilizacji został w Anglii, gdzie pracował jako portier w restauracji. Do Polski wrócił na stałe w '73. Zmarł 21 grudnia 1977.
-
A czy to przypadkiem nie jest na razie dopiero w fazie pomysłu? Wczoraj dopiero o tym zaczęli wspominać, jeszcze władze Holandii miały wyrazić na to zgodę, nasze władze... i oni to wszystko już załatwili?
-
To akurat była norma wśród oficerów niemalże w całej historii;) Posiadanie broni osobistej stało się elementem "wyposażenia" oficera. Używali ponoć belgijskich karabinków, ale typ, parametry etc. są mi nieznane. Jednak sam Rochebrun był jednym z niewielu zawodowych wojskowych wśród żuawów śmierci. Ponoć ze względu na jego nieprzeciętne umiejętności, oraz zaufanie jakim obdarzali go jego podwładni, myślano o nim jako o naczelnym dowódcy polskich oddziałów. Jednak ze względu na postawę osób mu nieprzychylnych, musiał opuścić tereny Królestwa Polskiego, zginął w 1870 w walce z Niemcami, dowodząc jednostką tzw. Galów, kolejna formacja ochotnicza.
-
Tutaj się zgadzamy, jeśli dotąd wypowiadałem się niezbyt jasno to przepraszam:) Jednak osobiście uważam, że obejmując ekipę, której praktycznie kompletnie nie znał pod względem możliwości, poza dwoma-trzema piłkarzami, to musiał zdecydować czy dalej stawiać na tych bądź co bądź rozumiejących się na boisku piłkarzy, czy szukać zmienników, którzy potrzebowali by czasu na zgranie się. Znalazł kilku, i wprowadził ich do kadry. Jednak czy większe zmiany wyszły by nam na dobre? Uważam że nie. Teraz zaś przyszedł czas na szukanie kadry na Euro. Bardzo się zdziwię, jeśli w drużynie nie zmieni kilku zawodników, tutaj zwłaszcza Mięciel i Wichniarek zasługują na wypróbowanie ich, Jeleń też powinien być w końcu powołany. W Auxerre może nie zawsze gra, ale przynajmniej gra, poza tym na MŚ pokazał że coś tam jednak umie. Brożek, Zieńczuk to także piłkarze warci spróbowania w kadrze. Jednak dopiero teraz, gdy można w spotkaniach towarzyskich pożonglować składem, nie w meczach o punkty.
-
Na pewno;)? A to: http://www.ksiegarnianamiodowej.pl/go/_inf...45a9e1718936c10 .
-
Bądźmy szczerzy, dla TiT jeden punkt na MŚ to chyba znacznie lepszy wynik niż dla nas całe trzy, wywalczone w meczy z najsłabszą ekipą naszej grupy. Poza tym TiT na dziennikarzach zrobiło chyba lepsze wrażenie niż my. Skąd w ludziach takie zamiłowanie do deprecjonowania osiągnięć rywali;) Portugalia od ładnych kilku lat jest w europejskiej a może i światowej czołówce. Piłkarzy mają świetnych (bo jakby nie patrzeć właśnie o beznadziejnej formie naszych zawodników mówisz), grają na co dzień w najsilniejszych klubach Europy, a mimo to z naszą ekipą zdobyli tylko 1 pkt. Więc może jednak z tą naszą reprezentacją nie jest źle. Serbia mająca dobry skład, jej zawodnicy też mają znacznie większe szanse gry w swoich klubach od naszych zawodników, a mimo to są za nami. Cuda się dzieją Jednak z tą krytyką może poczekajmy, na razie osiągnął to czego żaden polski trener dotąd nie zrobił, a ekipy jak sam zauważyłeś nie ma wcale mocnej. Eliminacje to nie jest dobry moment na eksperymenty. Odziedziczył po Janasie "drużynę", którą trzeba było poukładać, zrobił to. Znalazł kilku młodych, utalentowanych piłkarzy. Nie wierzę aby teraz miał na tym poprzestać, jest zbyt doświadczonym trenerem aby spocząć na laurach.
-
Przed chwilą pisałeś, że Leo daje grać piłkarzom, którzy w klubach grzeją ławę, a teraz chcesz stawiać na Janczyka, który w CSKA gra tylko wtedy kiedy Vagner Love nie może, a zdarza się to bardzo rzadko. To w końcu o co chodzi? Tym większe brawa dla Leo że potrafił z tych ludzi bez formy zrobić zespół, który z Portugalią zdobył 4 pkt i zapewnił sobie jako pierwszy w grupie awans. Portugalia mimo iż to 4 ekipa świata, mająca takie gwiazdy w składzie jak C. Ronaldo, Deco, Quaresma, Simao, R. Carvalho, J. Moutinho, Nani... mimo to ma problemy z Armenią, Kazachstanem i Azerbejdżanem, czyli outsiderami naszej grupy. To skoro my mamy taki kiepski skład i już mamy zapewniony awans a oni taki super (tak na dobrą sprawę Portugalczycy mogli by wystawić dwie niemalże równorzędne jedenastki) i nadal są niepewni awansu, to o co tu chodzi? Znowu mieliśmy farta? Jak widać Leo uważa, że na chwilę obecną ciężko jest znaleźć lepszych. Skoro nasi nie grają w swoich klubach regularnie, a nawet jak grają to tak średnio na jeża, to niech przynajmniej będą zgrani. Eliminacje do Euro to raczej nie jest zbyt dobry moment na prowadzenie eksperymentów ze składem, pod warunkiem że kontuzje tego nie wymagają. My nie mamy takich możliwości, jak Francja, Włochy, Niemcy, Portugalia czy Hiszpania aby zmienić połowę składu a i tak grać na wysokim poziomie. Siłą tej drużyny było zgranie, gdyby Leo nagle wyrzucił kilku piłkarzy, aby nie być posądzanym o przywiązanie do nazwisk (na początku eliminacji po fatalnym występie Dudka odsunął go od ekipy, mimo że był to zawodnik, którego znał chyba najlepiej ze wszystkich polskich piłkarzy) i wsadzić na ich miejsce nowych, to wcale nie jestem przekonany, czy nasza ekipa grała by lepiej, nie jestem przekonany, czy w ogóle grała by przynajmniej tak, jak w tych eliminacjach. Leo na zmiany ma jeszcze czas. Facet który doprowadził ekipę Trynidadu i Tobago do MŚ, gdzie wypadła lepiej od nas, chyba ma prawo liczyć na odrobinę zaufania. Więc może z tą krytyką jego poczynań poczekajmy przynajmniej do spotkań towarzyskich przed ME. I jak tu mają nas na świecie szanować skoro my siebie nawzajem nie szanujemy :roll: .
-
MSG Tim "Gritz" Martin(?). Co do Buscha. To że wyszedł cało z katastrofy na niewiele mu się zdało (o ile można w ogóle użyć takiego określenia w tym przypadku), przecież niedługo potem zmarł z odniesionych ran. Tak przy okazji, dzisiaj natrafiłem na wspomnienia sierżanta Struckera, tego samego który prowadził samochód McKnighta. Książka nosi tytuł "Droga do odwagi" a jej autorami są właśnie Strucker oraz Dean Merrill. Czytał ktoś może?
-
Jednak nie w "wersji" jaka pojawia się w filmie i książce. Norman "Hoot" Gibson to tak naprawdę Norman "Hoot" Hooten, więc Gibson jako Gibson jest postacią fikcyjną.
-
Z tym że ja nie mam ochoty opowiadać Uważam że jest to sprawa zbyt osobista, aby tak publicznie na forum zwierzać się z niej. Wśród znajomych może i tak, ale na forum na pewno nie:)
-
Wiesz, tak ogólnie rzecz biorąc to takie sny mogą być różnej treści;) Jedne bardziej, drugie mniej erotyczne, tutaj nie ma uogólnienia .
-
A skąd mamy wiedzieć?
-
To żeś przywalił z grubej rury:) Sny o zabarwieniu erotycznym to raczej norma, spora część ludzi ma pewne opory w kwestii rozmawiania o nich, ale to też normalne. W końcu ujawniamy wówczas sprawy dotykające bezpośrednio naszej sfery intymnej, a nie każdy ma ochotę "odkrywać" się przed innymi w aż tak dużym stopniu. :wink:
-
To jest chyba akurat norma, niemalże światowa. Piłka nożna jest zdecydowanie najbardziej popularnym sportem drużynowym, najbardziej medialnym, i tak jest już od lat. My się jakoś nie różnimy od reszty świata. Np. Hiszpania, która ma przecież świetną ekipę koszykarską, znacznie bardziej emocjonuje się zmaganiami piłkarskimi, koszykarze swoje "pięć minut" mają tylko w przypadku wielkich imprez, jak ME, MŚ czy IO.