Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Jak najlepiej przygotować się do egzaminu gimnazjalnego?
Albinos odpowiedział marcnow92 → temat → Szkoła
Reguły nie ma, jednak znacznie większa część osób na historii ma za sobą profil humanistyczny w liceum. Zresztą im lepsza szkoła średnia, tym (teoretycznie) większe szanse na wymarzony kierunek studiów, a aby dostać się do dobrej szkoły średniej trzeba mieć trochę tych punktów. Coś w tym jednak jest. Nauczyciele naprawdę nie gadają tylko po to, aby Was postraszyć. Jakiś czas temu też tak o tym myślałem, ale teraz już widzę, że gdybym częściej się niektórych z nich słuchał, miałbym znacznie lepsze wyniki w nauce, a przede wszystkim spokojniej podszedłbym do matury. -
Jak najlepiej przygotować się do egzaminu gimnazjalnego?
Albinos odpowiedział marcnow92 → temat → Szkoła
To jednak ma swój sens. Dzięki temu uczniowie przygotowują się do tych egzaminów chociaż w niewielkim stopniu. Gdyby mówili, że nie ma się czego bać, to zapewne nikt, nawet nie zajrzał by do podręcznika, a nie ma się co oszukiwać, człowiek nie jest w stanie od razu wszystkiego spamiętać. Pewne rzeczy trzeba sobie przypomnieć. Ja osobiście swój egzamin wspominam bardzo miło. Kilka dni wcześniej razem z kolegami razem powtarzaliśmy niektóre tematy i wszyscy dostaliśmy się tam, gdzie planowaliśmy. Niemniej chociaż egzaminy są dość proste, warto jednak pewne rzeczy powtórzyć. -
Kolejny temat z serii "do moich ulubionych należą...". Tym razem coś o albumach, które zrobiły na Was największe wrażenie, do których wracacie z największą chęcią, a co za tym idzie możecie polecić każdemu kto lubi muzykę. Tak na początek coś z moich ulubionych: Korn "Korn", pierwszy album Korna, jak dla mnie zdecydowanie najlepszy, to na nim Korn pokazał to co ma najlepszego, to za co tyle milionów ludzi ich pokochało, kawałki takie jak "Blin" czy "Daddy" powalają na kolana, coś niesamowitego. Do tego jeszcze nadzwyczaj poważna tematyka, poruszająca bardzo ważny problem, molestowania dzieci... przesłuchanie tego krążka raz, jest niewystarczające, w materiał na nim zawartym trzeba się wsłuchać raz, drugi, trzeci, dziesiąty... ale wrażenia są niepowtarzalne. Davis i spółka wykonali świetną robotę, mam nadzieję że kiedyś jeszcze powrócą do klimatów z tej płyty. Lao Che "Powstanie Warszawskie", jest to album wyjątkowy z dwóch względów: niesamowita muzyka i zapadająca w pamięć kompozycja, a po drugie niesamowita dawka emocjonalna, jaką ekipa Lao Che funduje na swoim drugim albumie studyjnym. Tematyka Powstania Warszawskiego nie należy do najłatwiejszych dla artysty, a im udało stworzyć się płytę kultową już w tym momencie. Wplecenie w muzykę takiego typu, jak słyszymy na "PW", słów ks. Tischnera, Chrystusa z Ewangelii Mateusza, Baczyńskiego, Szczepańskiego czy też fragmentów oryginalnych przemówień Komorowskiego i Franka... to pomysł iście genialny, a wykonanie w tym przypadku jeszcze lepsze. Utwory razem tworzą pewną historię, nie są oderwanymi od siebie kawałkami, przekazują nam historię tych 63 dni walki, uczą patriotyzmu w pełnym tego słowa znaczeniu. Do tego muzyka oddająca idealnie nastrój chwili... czegóż chcieć więcej. Dla kogoś, kto szuka czegoś nowego na polskiej scenie muzycznej, płyta jak znalazł. Wielkie brawa dla "Spiętego" i ekipy. Bon Jovi "Have a nice day", płyta zupełnie inna od dwóch poprzednich, nie dotyka tematów bolesnych, źle się kojarzących, wywołujących złość czy strach... zespół po prostu życzy nam miłego dnia:) Już pierwszy utwór wprowadza nas w dobry nastrój, kolejne mocno rockowe, tylko nas w nim utrzymują. Ekipa z New Jersey nie chce na siłę odświeżać tego co stare, a teoretycznie mogła by, bo to przecież w latach 80. zaczęli wielką karierę. Tym razem słyszymy świeże, mocne gitarowe brzmienia w wykonaniu świetnego Richiego Sambory i ten niepowtarzalny głos Jona Bon Joviego... ekipa jak dla mnie trafiła z tą płytą w sam środek tarczy. Obok "Korna" i "Powstania Warszawskiego" płyta z pierwszej trójki moich "naj".
-
Dopiero drugi raz?! Klossa i spółkę widziałem już ładne paręnaście razy, i za każdym razem oglądam z równie wielką przyjemnością. Świetne role Mikulskiego i Karewicza na długo pozostają w pamięci. Sprawnie nakręcone, bez zbędnych dłużyzn a'la TTS. W mojej ocenie jeden z najlepszych seriali w historii polskiej telewizji. Co do propagandy. Gdyby się tak uprzeć, to w każdym z filmów historycznych czy też niby historycznych można by znaleźć różne przekłamania i nieścisłości. Dla mnie jest to najzwyczajniej w świecie dobry serial sensacyjny.
-
Bardzo ciekawie pisze o profesorze Kocie pułkownik Iranek-Osmecki (chociaż czytając jego słowa trzeba pamiętać, iż wyszły one spod pióra wiernego żołnierza Marszałka, który na swoim grobie ma wypisane słowa "Żołnierz Józefa Piłsudskiego"): Na wiele spraw państwowych wywierał przemożny wpływ prof. Stanisław Kot, chociaż jako minister spraw wewnętrznych powierzone miał tylko sprawy krajowe. Współpracownik gen. Sikorskiego jeszcze z czasów legionowych, z Departamentu Wojskowego NKN-u, pozostawał z generałem od tego czasu w zażyłych stosunkach. Był doradcą i powiernikiem generała, który bodaj żadnej ważnej decyzji nie podejmował bez zasięgnięcia opinii profesora. Z tego korzystać prof. Kot nie tylko w sprawach cywilnych, ale również i wojskowych. Zainteresowania jego sięgały głęboko w wiele przejawów życia, a niektórym z nich- szczególnie wypatrywaniu i tępieniu przeciwników politycznych- poświęcał tyle uwagi, jakby to były sprawy najważniejsze. Profesor czuł się przede wszystkim powołany do troski o to, aby władza po wojnie pozostała we właściwych rękach. Czuwał więc nad czystością ideową uchodźstwa, formowanego wojska, a z tytułu piastowanej godności ze szczególną gorliwością narzucał swą linię ideową krajowi. Zawarta ona była w kilku zaledwie wskazaniach: - największym nieszczęściem Polski był Józef Piłsudski, - on i spadkobiercy jego idei są winni klęski wrześniowej, - powinni oni być wymieceni z życia polskiego. Pozytywną częścią tej ideologii była zasada, że: - mężem opatrznościowym jest dla Polski gen. Sikorski, - jemu winni wszyscy podporządkować się bez zastrzeżeń. "Ideologia ta wsparta była odpowiednimi metodami jej zaszczepiania, każdy środek prowadzący do celu był wykorzystywany. Cyt. za Iranek-Osmecki K., "Powołanie i przeznaczenie".
-
Trochę? Przypomnę tylko Instrukcję osobistą i tajną dla Dowódcy Krajowego, którą Sikorski wysłał wiosną '42 Roweckiemu, i w której to pisał, iż przy przygotowywaniu walk w kraju, trzeba liczyć na siły będące pod bezpośrednią kontrolą władz w Kraju. Wyjaśniał że przerzut jakichkolwiek sił do Polski jest sprawą bardzo trudną. Wystarczy wspomnieć tutaj nadinterpretację notatki gen. Allana Brooka z dnia 18 czerwca '43, który to zawiadamiał iż tylko "przyjął do wiadomości" Dyrektywę użycia polskich sił zbrojnych. Natomiast Oddział Operacyjny Sztabu Naczelnego Wodza zrozumiał, iż została ta dyrektywa włączona do planów operacyjnych działań sojuszniczych. Na podstawie tej interpretacji rozwijano dalsze (nierealne) koncepcje wsparcia powstania. Rozumiem że to pytanie retoryczne?
-
W Warszawie w niektórych miejscach dosłownie co krok można natknąć się na miejsca poświęcone pamięci osób rozstrzelanych w publicznych egzekucjach przez Niemców. Z oczywistych względów przeważają tablice dotyczące wydarzeń z Powstania Warszawskiego, ale jednak i takie tablice można spotkać. W miejscach gdzie odbywały się tajne komplety, gdzie mieszkali ludzie zaangażowani w walkę z okupantem, dość częstym widokiem są tablice poświęcone ich pamięci. Sprawa okupacji i działań Niemców jest zagadnieniem szalenie szerokim, o tym można pisać całe książki. Ciekawym aspektem zagadnienia postawy Niemców, jest bez wątpienia podejście Polaków do zakazów wprowadzanych przez okupanta. We wspomnieniach Marii Kann pt. "Niebo nieznane" czytamy: Z rozkazu gubernatora Franka nie wolno nam było posiadać broni, słuchać radia, handlować słoniną... Za wszystko groziła kara śmierci. Ta uniwersalna kara, stosowana za wszystkie przewinienia i na wszelki wypadek, szybko przestała działać na wyobraźnię. Nikt z nas jej nie brał pod uwagę, skoro zginąć można było i w przypadkowej łapance. Nie chcieliśmy zrezygnować z żadnej dziedziny życia. Rezygnacja łatwo mogła doprowadzić do poddania się wszelkim zakazom, co zmieniłoby kraj w wymarzony przez Hansa Franka obóz zalęknionych, ogłupiałych ludzi. W podobnym tonie wypowiada się w "Mieście niepokonanym" Kazimierz Brandys: Wytworzył się szczególny humor i gust w omijaniu zarządzeń, świeże obwieszczenia traktowano jak konkurencje sportowe, okazje do bicia rekordów czy próby zręczności. Każdy zakaz stanowił nieznane wprzód źródło zysku, każda dziedzina życia, ogłoszona za nielegalną, zmieniała się w dziedzinę zarobków; śmierć podwyższała cenę towarów, lek zmniejszał podaż, a ryzyko stawało się częścią wartości, podbijało stawkę. Śmierć groziła za słoninę i złoto, za broń i za Żydów. Dowcipni powiadali, że boją się wyroków dopiero powyżej kary śmierci; uważali tę karę za mandat uliczny, jaki płaciło się przed wojną za nieprawidłowe przejście z chodnika na chodnik. Nad miastem zawisł śmiertelny absurd, posępna groteska zakazów obdarzała Warszawę straceńczym humorkiem pełnym drwiny i pogardy dla Niemców. Szafarze śmierci wzbudzali odrazę i śmiech. Gardzono nimi jak ścierwem.
-
Tak prawdę mówiąc wcale bym się nie zdziwił, gdyby jutro okazało się, ze z okazji 1 kwietnia TVN postanowił wkręcić widzów. Jest to dla mnie całkiem możliwe. Przekrętu jakiegoś co do ustawiania pytań aby dziewczyna wygrała itp. raczej bym tutaj nie upatrywał (chyba że to prima aprillis), a czy wygra? Mnie to prawdę mówiąc, za przeproszeniem, wisi i powiewa. I tak nic z tego nie będę miał, a fałszywa uprzejmość to nie dla mnie. Mojego życia to i tak nie zmieni i tak. Ot kolejna osoba będzie miała łatwiej dzięki niemałej kasie. Dla mnie naprawdę bez znaczenia. I tak nie oglądam, a ten odcinek obejrzałem tylko po to, aby sprawdzić jak to z tymi pytaniami wygląda (i trzeba przyznać, że naprawdę miała wyjątkowo łatwy zestaw).
-
Nazwisko jakby znajome :lmao: (imię zresztą także). Kolejna akcja oddziałów warszawskich. Akcja "Braun" przeprowadzona przed miejskim Urzędem Kwaterunkowym przy ulicy Daniłowiczowskiej 1/3 należała bez wątpienia do jednej z najtrudniejszych akcji, a to z racji tego, iż rejon placu Teatralnego należał obok dzielnicy policyjnej wokół Szucha, do najbardziej nasyconych oddziałami niemieckimi, obszarów w Warszawie. To tutaj znajdowały się urzędy dystryktu warszawskiego kierowanego przez Fischera. To tutaj w pałacu Bruhla stacjonował oddział policji, to tutaj przy Daniłowiczowskiej 7 znajdował się tzw. "Centralniak" i areszt Kripo, oba silnie bronione. I właśnie tutaj żołnierze 2. plutonu "Pegaza" urządzili akcję mającą na celu likwidację Emila Brauna, kierownika Urzędu Kwaterunkowego, jednego z organizatorów masowych łapanek oraz twórcę planu wysiedlenia mieszkańców Warszawy. Współpracował z gestapo. Rozpracowania dokonali oczywiście ludzie "Rayskiego", a w końcu także i sami wykonawcy. Akcja wymagał uruchomienia całego szeregu łączniczek i sygnalizatorek. Zadanie wykonać miała piątka: Kazimierz Kardaś "Orkan" (dowódca akcji), Zbigniew Dąbrowski "Cyklon", Ryszard Dubniak "Daniel" oraz wykonawcy wyroku Jerzy Kozłowski "Kastor" i jego przyjaciel Jerzy Sarnowski "Polluks". Do dyspozycji mieli 4 pm-y, 6 pistoletów, granaty i dwa wozy z szoferami (jeden nieuzbrojony). Gdy o 8.04 Braun wyruszył z domu na ulicy Rozbrat uruchomiono szereg łączniczek (zaczęła "Dewajtis"), informacja w parę minut dotarła na plac (do "Hanki"). Gdy samochód podjeżdżał pod siedzibę Brauna gonią go już "Kastor" i "Polluks". Obserwuje ich agent, za którym podąża z kolei "Cyklon". Braun początkowo unika trafienia. Pada natomiast jego towarzysz (później okazało się, że był to sam Friedrich Pabst, autor planu przekształcenia Warszawy w "nowe, niemieckie miasto"). W końcu dostaje także Braun, a także towarzysząca mu Polka. Następuje druga faza, "Cyklon" blokuje ogniem drzwi domu przy Daniłowiczowskiej 1/3 a "Daniel" stojąc na rogu Daniłowiczowskiej i Senatorskiej narożny dom, z którego Niemcy chcą otworzyć ogień. Celna filipinka i plastykówka umożliwiają skuteczny odskok. Wszyscy odjeżdżają, bez strat własnych. Oprócz Brauna, Pabsta i Polki ginie jeszcze policjant granatowy. Cała akcja trwała zaledwie 40 sekund.
-
Ostatnimi czasy nie bardzo mam możliwość aby obejrzeć coś interesującego w TV, o kinie już nie wspominam, bo na to to już kompletnie nie mam czasu. Nawał pracy nie pozwala mi obejrzeć nic ponad 1-2 filmy na tydzień (i to też na zasadzie "mam wolną chwilę to może coś obejrzę", tak więc nawet jeśli wcześniej upatrzę sobie coś dobrego, to marne szanse że to zobaczę). Tak więc nie bardzo mam się czym chwalić. Wczoraj w nocy miałem okazję obejrzeć typową amerykańską komedię, taki filmowy fastfood. Wchodzi miło, łatwo i przyjemnie. Film zwie się "Eurotrip". Dwóch przyjaciół kończy college. Jednego z nich w dniu zakończenia roku rzuca dziewczyna. Jeszcze tego samego wieczoru na imprezie dowiaduje się, że zdradzała go od ponad roku. W tym samym czasie jego internetowy znajomy Niemiec o imieniu Mike proponuje mu spotkanie. Ten przerażony, że Mike jest podstarzałym zboczeńcem, w dosadny sposób kończy znajomość via e-mail. Jednak jak się okazuje przez swoją kiepską znajomość niemieckiego nie zorientował się, że Mike to jest imię żeńskie. Co więcej, Mike jest piękną blondwłosą młodą dziewczyną. Razem z kumplem postanawiają ruszyć do Berlina. Po drodze spotykają znajome rodzeństwo. I tak w czwórkę ruszają w podróż po Europie. A więc jak widać, nic specjalnego. Banalny scenariusz, dowcip dość mało wysublimowany, co krok mowa o seksie... czyli amerykański wyrób dla mało wybrednych. A jednak jest parę momentów, dla których warto obejrzeć film, choćby ten jeden raz. Pierwszy powód to Vinnie Jones: facet jest widoczny może z 15 minut, ale potrafi zrobić wrażenie. Drugi powód to piękna Michelle Trachtenberg, dla kilku scen z jej udziałem warto zobaczyć każdy film :lmao: . Trzeci powód to banalna, choć łatwo wpadająca w ucho piosenka w wykonaniu Matta Damona "Scotty doesn't know". Film banalny, ale całkiem przyjemny, można sobie przy nim dobrze odpocząć. Ja na pewno nie żałuję tej niecałej półtorej godziny, jaką poświęciłem na jego obejrzenie.
-
Internauci oglądają pornografię i piją piwo
Albinos odpowiedział Norton → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Chciałem tylko zwrócić uwagę, że korzystać z BUW-u mogą nie tylko studenci UW. W tym co powiedział, jest sporo racji. Jak pisał szpek największą ilość odwiedzin mają strony porno, więc miał jednak rację. A i piwa sporo osób pije. Media podchwyciły, zrobiły aferę i z Kaczyńskiego znowu zrobiono człowieka co najmniej dziwnego. To już naprawdę robi się nudne. A tak swoją drogą, jakiś czas po tej sprawie na stronie mojego instytutu pojawiła się taka informacja: -
Wyprawa sycylijska- konieczność czy kaprys?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Starożytna Grecja
Domyśliłem się, że czytałaś o tym u Martina, ale miałem nadzieję, że jednak były tam podane konkretne zarzuty. Bo tak to nawet nie bardzo mam się do czego odnieść. Stwierdzenie to jest dość ogólne. Osobiście w postępowaniu Nikiasa nie zauważyłem nic, co nosiłoby znamiona niezdecydowania. Ucieczka Alkibiadesa, śmierć Lamachosa i choroba samego Nikiasa na pewno nie ułatwiały mu dowództwa. Tym bardziej że był on od samego początku przekonany o tym, iż cała wyprawa jest błędem. Syrakuzy to nie byle jaki przeciwnik. Potrafiły powstrzymać Ateńczyków wystarczająco długo, aby Peloponezyjczycy przyszli im z pomocą wraz z dużą częścią miast sycylijskich. Do tego sprawa Dekelei i od razu widać, że Ateny miały spore problemy wówczas. Sam Nikias raczej niewiele mógł tutaj zdziałać. Chociaż z drugiej strony można się zastanowić, jak sprawa by wyglądała, gdyby zamiast zimować w Katanie od razu uderzył na Syrakuzy. -
Jedz, pij i popuszczaj pasa...
Albinos odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Artykuł pochodzi z wilanow-palac.art.pl: -
Dlaczego właśnie historię? Bo inaczej nie dostałbym się na studia historyczne :lmao: . A jako że historia zawsze mnie fascynowała (już od przedszkola), to w końcu doszedłem do jakże genialnego wniosku, że właśnie historią chciałbym zajmować się w przyszłości. Historia to kierunek przeznaczony głównie dla pasjonatów. Zajmując się historią nie da się porządnie zarobić (ponoć profesor Ziółkowski powiedział kiedyś, że aby z historii zacząć czerpać jakieś zyski, należy przygotować się na kilkanaście lat pracy naukowej za grosze). Więc z tego wyciągam kolejny wniosek... coś jest ze mną po prostu nie tak, skoro tak dobrowolnie i chętnie zdecydowałem się na historię :lmao: .
-
Wyprawa sycylijska- konieczność czy kaprys?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Starożytna Grecja
A w czym konkretnie to jego niezdecydowanie miało się przejawiać? -
Kolejne pozycje, czyli wraca czytanie książek hurtem (inaczej nie dałbym rady wyrobić się ze wszystkim): "Dzieje Kartagińczyków" Krzysztofa Kęcieka, kolejna pozycja do egzaminu. Nie za długa, czyta się naprawdę dobrze, może nie będę cierpiał zbytnio. "Filip Macedoński" Nicholasa Hammonda, jeszcze jedna książka do egzaminu. Jej atutem także jest fakt, iż nie jest za długa (a przy moim egzaminatorze może to być dość ważne). "Powstanie Warszawskie" Jerzego Kirchmayera, czyli jedna z podstawowych pozycji jeśli chodzi o przebieg walk w Warszawie. Już niedługo ma do mnie przyjść, więc będę miał możliwość znacznego pogłębienia swojej wiedzy w tym zakresie.
-
Wyżsi dowódcy niemieccy a Powstanie Warszawskie
Albinos odpowiedział mch90 → temat → Niemcy a powstanie
To była postawa którą prezentowało sporo niemieckich wyższych oficerów. W dzienniku działań bojowych 9. Armii czytamy, iż "... oczekiwane powstanie Polaków (AK) w Warszawie zaczęło się o godzinie 17.00". A skoro oczekiwane, to znaczy, że Niemcy doskonale wiedzieli, że coś się szykuje. Wehrmacht był zdania, że "awantura" w Warszawie to efekt działań SS, i to SS powinno sobie z nią poradzić. Z resztą w sytuacji w jakiej znajdowali się Niemcy, było to całkiem logiczne. Skoro są jednostki SS i policji do pacyfikowania takich "akcji", to po co jeszcze rzucać do walki jednostki frontowe, skoro te są potrzebne na linii frontu do walki z nacierającą Armią Czerwoną. Znamienne przy tym jest nadanie stanowiska dowódcy garnizonu Warszawa w miejsce generała Gunthera Hansa Rohra generałowi Reinerowi Stahelowi. Wcześniej pełnił on rolę dowódcy garnizonów w Rzymie i Wilnie, i znany był z dużego zaangażowania w pacyfikowanie terenów okupowanych. Zgodnie z rozkazem Hitlera nr 11 z 8 marca 1944 otrzymywał automatycznie stanowisko służbowe "dowódcy Warszawy" oraz zwierzchność nad całą bazą wojskową w mieście, podlegał jedynie dowódcy 9. Armii (czyli von Vormannowi). Podlegały mu terytorialnie wszystkie oddziały armii polowej, urzędy i instytucje wojskowe znajdujące się na terenie Warszawy. Więc cała Warszawa znalazła się w jego rękach. Wraz z pojawieniem się von dem Bacha zaczął podlegać także jemu. Ten zaś z kolei podlegał von Vormannowi i Himmlerowi, który kwaterował w Kruklankach. Generał Otto Geibel, który stał na czele sił SS i policji uniezależnił się z chwilą wybuchu walk od władz krakowskich GG. Jedyną zwierzchność utrzymał w osobie Himmlera. Wraz z utworzeniem grupy korpuśnej von dem Bacha, podporządkował mu się, obejmując funkcję nieetatowego szefa sztabu. Zabawne jak to oni wszyscy byli tym wstrząśnięci. Sam von dem Bach mówił po wojnie, że zakazywał mordów, jakich dopuszczali się Dirlewanger i spółka. Sam Rohr zarzekał się, że czołgi wysyłał dla ochrony ludności cywilnej. Trudno aby przyznawali się, że mordowano na ich rozkaz, czy też że sami to robili. Dowództwo Wehrmachtu było, co było już wspominane, zdania iż powstaniem ma zająć się SS. Z kolei wyższe dowództwo SS było zachwycone faktem rozpoczęcia walk w Warszawie. Himmler przekazał wiadomości Hitlerowi: Powiedziałem: Mein Fuhrer, moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu-sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa- stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków, będzie starta. Tego narodu, który od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem [Grunwaldem] ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci, dla wszystkich, którzy po nad przyjdą, a nawet już dla nas- nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym. Cyt. za Davies N., "Powstanie '44". Także 3 sierpnia na spotkaniu z Gaulaiterami w Poznaniu, mówił sporo właśnie o aspekcie historycznym. -
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Nigdzie nie spotkałem się z dokładnym podaniem, które to były włazy, ale podejrzewam, że raczej niewiele zmieniło się w kwestii ich ułożenia. Jeden (ten przez który mieli wyjść) znajdował się na rogu Senatorskiej, niemalże na wprost Elektoralnej. -
Z tym że "Radosław" w swoich planach nie bardzo miał chęć powrotu do miasta. To co potem robiło dowództwo powstania absolutnie różniło się od założeń "Radosława". Jego planem nie było wciąganie tego dużego zgrupowania do miasta, ale wielka akcja na tyły niemieckie. A masz jakiś konkretny pomysł, jak to mogło zmienić sytuację? Bo przyznam szczerze, że sam nie zastanawiałem się jakoś specjalnie nigdy nad tym.
-
Luźne rozważania na temat Powstania Warszawskiego
Albinos odpowiedział widiowy7 → temat → Powstanie Warszawskie
Jeśli już, to w drugą stronę. Broń po przekazaniu do kwatermistrzostwa była rozdzielana po równo między poszczególne oddziały, tak aby żaden nie był pokrzywdzony i dysponował jako taką siła ognia. Jednak wielokrotnie dochodziło do sytuacji (było to zjawisko obecne jeszcze przed powstaniem), iż żołnierze nie oddawali broni zrzutowej, tylko zabierali ją dla siebie. Wiadomo, każdy chciał mieć czym walczyć. Jednak nie była to bynajmniej inicjatywa pojedynczych żołnierzy, sami dowódcy mówili swoim podwładnym, żeby za bardzo nie chwalili się zdobyczami. W swoich wspomnieniach pisze o tym Jędrzejewski. Sam major Runge polecił mu zabrać dla oddziału tyle, ile się da. -
Nie wiem co by oddał, ale nie wmówisz mi, że jedno złoto olimpijskie robi z Fortuny równie wielkiego skoczka jak Małysz. Pierwszemu udał się jeden konkurs, drugi na swoje medale i puchary ciężko pracował przez wiele lat.
-
Jednak różnica w dokonaniach jest spora. Z jednej strony jeden konkurs, z drugiej kilka lat z sukcesami. Chwalić go za ten sezon nie mam zamiaru, i chyba nikt tutaj tego nie robi. Jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, że to już jego koniec.
-
Niech będą nawet i cztery. Nie sądzisz, że to jednak trochę dziwne porównywać człowieka, który zdobył złoto na olimpiadzie, z człowiekiem, który zdobył kilka tytułów mistrza świata, cztery razy wygrywał Puchar Świata, ma na swoim koncie medale olimpijskie i zajmuje drugie miejsce pod względem ilości wygranych konkursów PŚ? Bo dla mnie bardzo.
-
Jeden dobry skok. Małysz miał tych dobrych skoków chyba trochę więcej. Rozumiem że medal olimpijski itp., ale jednak porównywać obu zawodników, to jak dla mnie trochę dziwne.
-
Witam witam, mam nadzieję, że to nie Twój ostatni post tutaj;) Pierwszy zamach na życie Wittka miał miejsce pod koniec października '42. Trzech młodych chłopców w robotniczych ubraniach udało się na klatkę schodową przy ulicy Małej 23, gdzie miał swoje mieszkanie Wittek. Powiedzieli, że zostali przysłani dla sprawdzenia rur wodno-kanalizacyjnych, gdyż na parterze są przecieki. Gdy drzwi mieszkania otworzyły się, cała trójka chciała wpaść do środka, i zastrzelić Wittka. Tego jednak zasłoniła żona. Dostała dwa postrzały w rękę (wiemy to z relacji doktora Kalisza), jej mężowi nic się nie stało. Postrzelony został jeden z zamachowców. Po kilku dniach złapało go Gestapo. Zainteresowano się jego raną, zorientowali się, że jest to rana postrzałowa. Po jakimś czasie chłopak zaczął sypać. Aresztowania, które zaczęły się w trzecim kwartale '42 wraz z zaaresztowaniem kolporterki "Biuletynu Informacyjnego", nasiliły się po tym, objęły całe miasto. Aresztowani m.in. szefa wywiadu ZWZ/AK obwodu kieleckiego porucznika Henryka Sumara "Willa" (prawdziwe nazwisko to Stanisław Janicki). Aresztował go sam Wittek (dość często się zdarzało, że sam przychodził po swoje ofiary). Wittek, a wraz z nim Gestapo, dosłownie szalał. Mogło się wydawać, że odniósł pełen sukces. A teraz odnośnie Andrzeja Pawelca "Andrzeja". Do Kielc przybył na rozkaz komendanta podobwodu Bodzentyn Jana Kosińskiego "Jacka". Co ciekawe następnego dnia poszedł do lasu z tym samym visem, którego miał podczas próby likwidacji Wittka. Chciał wypróbować pozostałe pociski znajdujące się w magazynku. Ku jego zdziwieniu i wściekłości, wszystkie były dobre. Wittek po tym zamachu sprawiał wrażenie, jakby nic się nie stało.