Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Ulubione polskie miasto

    Na pewno są, sam znam kilka przypadków.
  2. Wybór hymnu narodowego

    Wybacz Jarpenie, ale czy "piękno" stało się czymś jednoznacznym? Bo jak dla mnie kategoryczne stwierdzenie, że to Wybicki piękniej to i tamto przedstawił, jest troszkę dziwne. Podejrzewam że głosując wówczas zdecydowałbym się jednak na "Mazurka Dąbrowskiego", chociaż kto wie, czy nie zastanowiłbym się nad "Rotą" albo "Marszem Pierwszej Brygady", najbardziej muzycznie mi pasują.
  3. Zabawne epizody Powstania Warszawskiego

    To teraz coś z "Od września do września": Mjr "Witold" zlecił mi nawiązanie łączności z batalionem Zośka oraz udzielenie mu pomocy przy odbiorze zrzutów. "No, jakby coś spadło na nasz teren, to pan łap i specjalnie się nie chwal zdobyczą"- powiedział na zakończenie. "Chyba bardzo nie zgrzeszymy, panie kapitanie"- dodał zwracając się do kpt. "Sawy" (Mieczysław Kurkowski).
  4. Trudna nasza młodzież, jak im pomóc?

    A czy ktoś napisał tutaj, że wszyscy ci gimnazjaliści są "trudną młodzieżą"? Z sufitu tych wniosków nie bierzemy. Wśród moich znajomych panuje podobny pogląd na temat gimnazjów, jednak to nie znaczy, że każdy gimnazjalista taki musi być. To już Twoja interpretacja tego, co zostało tutaj napisane.
  5. Na tej podstawie można by każdego dowódcę z PW uznać za najlepszego. Tutaj warto zwrócić uwagę na ogromną rolę generała Skroczyńskiego, który w okresie przedpowstaniowym zebrał dane potrzebne do przygotowania powstania. Co do danych wywiadowczych. Chruściel oparł się na pogłoskach, zasłyszanych na mieście. Przez długi czas mówiło się, że miał dane swojego wywiadu, co jest nieprawdą, gdyż Iranek-Osmecki w trakcie powstania sprawdzał to, i okazało się, że żadnych meldunków, o których mówił "Monter", nie było. Nie zapominajmy także, że wywiad to była działka "Hellera", i bez niego nie powinna być podejmowana żadna decyzja. To trochę mało. Patrz wyżej. Owszem miał, tyle że to jeszcze nie znaczy, że był dobrym dowódcą. Co do awansu, to raczej traktowałbym go jako "nagroda pocieszenia", przecież "Bora" także zrobiono NW po powstaniu, a nie wydaje mi się, aby był najlepszym kandydatem na to stanowisko. Nie dość że oderwany od spraw poza Polską, to jeszcze w niewoli. A teraz kilka zarzutów: był nieodpowiedzialny, bo tak należy traktować jego doniesienia o "przerwaniu przedmościa niemieckiego", nie poparte dokładnymi danymi. Nie panował nad sytuacją. Powziął błędną koncepcję walki (odejście od Wisły i rozrzucenie własnych sił na wiele ognisk walki). Nie potrafił odpowiednio rozłożyć akcentów, przez co za cenę spektakularnych, acz nic nie wnoszących sukcesów o znaczeniu taktycznym, zawalona została strona operacyjna. Borkiewicz pisze o zmarnowaniu przez niego dwóch tygodni, w drugiej połowie sierpnia, kiedy to "Wachnowski" trzymał Starówkę, skupiając na sobie główne siły niemieckie.
  6. Aby ułatwić Jarpenowi ponowne wejście w dyskusję, pozwolę sobie zadać pytanie: jakie wyznaczniki przyjąłeś, wskazując tutaj na "Montera"? Może odpowiedzialność, zdolności taktyczne/operacyjne, opanowanie sytuacji, odpowiednie przygotowanie kolejnych posunięć czy też sukcesy w walce a może coś jeszcze innego?
  7. Trochę późno, ale może ktoś skorzysta. Od wczoraj do niedzieli trwają w Warszawie 53. MTK- Warszawa 2008. Na targach będzie ponad 600 wystawców z 29 krajów: http://arspolona.eactive.pl/index.php?&tu=464 . Myślę że jeśli ktoś ma okazję to warto zajrzeć. Ja będę na pewno, nie przepuszczę okazji kupienia książki mojego ulubionego profesora wraz z jego podpisem;)
  8. Targi zaliczone, i mam dziwne wrażenie, że w tym roku jakoś lepiej wypadły, ale to może tylko wrażenie. Udało mi się zakupić trzy pozycje. Pierwsza to wspominana "O co chodzi w historii" profesora Kuli z jego własnoręcznym podpisem (chwilę miło pogadaliśmy i po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że to człowiek niezwykły), "Powstanie Warszawskie" generała "Bora" Komorowskiego oraz biografię "Żmudzina". Razem wyszło mnie to 75 zł, ale myślę że warto było.
  9. Trudna nasza młodzież, jak im pomóc?

    Cały problem Viss w tym, że nie tylko "stare pryki" uważają, że dzisiejsza młodzież jest trudna, ale nawet ja i wielu moich znajomych to dostrzega. A przecież ledwie rok temu pisałem maturę. Teraz jak idę ulicą i widzę jak się zachowują dzieciaki na oko z gimnazjum, albo jak przypomnę sobie niektórych moich kolegów z liceum... to aż mnie skręca. Miałem jednego kolegę, dla którego najważniejsze było "aby zaliczyć panienkę". Sam lubię się napić, ale to co moi znajomi z liceum wyprawiali to wyższa półka. A dzieciaki z gimnazjów to teraz prawdziwa plaga, idzie takich kilku ulicą i przekleństwami rzucają na prawo i lewo, bez najmniejszej krępacji. Najważniejsze dla nich teraz to dobrze się bawić, napić, zapalić i jeszcze wkurzyć kogoś, najlepiej kogoś słabszego. Moja młodsza siostra chodzi do podstawówki, i jak czasem popatrzę na dzieciarnię w jej szkole, czy to posłucham o niej, to za każdym razem dostaję szoku. Liczy się tylko wypasiony sprzęt i cwaniactwo. A że to wina rodziców, to inna sprawa. Niemniej nie zmienia to faktu, że teraz ta zmiana w postawie młodzieży następuje błyskawicznie. Nie należę do ludzi, którzy narzekają na wszystko, sam lubię poszaleć, ale pewne rzeczy są dla mnie ciągle szokujące.
  10. Ty sobie nie wyobrażasz, a wielu podobnych ludzi zaczęło żyć jak normalni obywatele. Dobra, ale to nie temat o ludzkiej psychice, więc proponuję zakończyć offa.
  11. Hitler jednakowoż uchodził za takiego, który kocha dzieci. Poza tym skoro Reinefarth potrafił się ustawić odpowiednio po wojnie, mimo iż każdy wiedział kim był, to czemu szeregowi zbrodniarze mieli by tego nie zrobić.
  12. Nawet jeśli ktokolwiek z tych, za przeproszeniem, bydlaków, żyje jeszcze, to nie wydaje mi się, aby zechciał udzielić wywiadu MPW. Swoją drogą ciekaw jestem, jak by ludzie zareagowali na wieść, że spokojny staruszek z ich wsi, który kocha dzieci, jest zwyczajnym mordercą i bandziorem najgorszej kategorii, który ma sumieniu setki istnień ludzkich.
  13. Rydz-Śmigły - ocena

    A po od razu wycofywać się? Wystarczy trochę spuścić z tonu. Koniec offa.
  14. Rydz-Śmigły - ocena

    Przerwę na chwilę dyskusję. Bardzo proszę rozmówców (tyczy się to zwłaszcza riva), aby darowali sobie złośliwości. Dyskusję można prowadzić spokojnie i rzeczowo. Dlatego proszę skupić się na postaci marszałka, a nie na swoim rozmówcy.
  15. Zabawne epizody Powstania Warszawskiego

    Zgadnijcie z czego to;)? Na kwaterze Xiąże przykrywa mnie kocami i aplikuje aspirynę na poty. Artyleria wali gdzieś po oficynach, ale przecież nie wypada się chować. leżąc na tapczanie obserwuję wybuchy. w pewnej chwili czerwony błysk, podmuch, wypada rama z okna, coś gwizdnęło i czuję silne uderzenie w nogę. W pokoju kurz, leci tynk i szkło z resztek szyb. Znajduje ogromny, foremnego kształtu odłamek. Jeszcze parzy. Chowam go uroczyście do chlebaka gdzie nosze pamiątkową kulę-rykoszet, którym dostałem na Gęsiówce. Będzie przycisk na biurko - Dobrze żeś nie dostał niewypałem z czołgu- śmieje się Xiążę- miałbyś co dźwigać.
  16. Profesor Marcin Kula, miałem z nim zajęcia z socjologii w pierwszym semestrze, i zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Zawsze ciepły, otwarty, pomocny, prawdziwy wzór. Ogólnie specjalista od historii Ameryki Południowej i PRL-u (choć i okresie II RP i okupacji można z nim spokojnie pogadać). Sporo czasu poświęca także kwestii historii jako takiej. A w niedzielę będzie właśnie podpisywał swoją najnowszą książę: O co chodzi w historii? .
  17. Jan Mazurkiewicz "Radosław"

    Co do wypowiedzi "Radosława" odnośnie Starego Miasta, już to wrzucałem na forum w temacie o Starym Mieście, ale jeśli chcesz to wrzucam jeszcze i tutaj: (...) dopuszczając do upadku Starego Miasta - którego należało bronić wyciągniętymi odwodami ze Śródmieścia - dowódca Powstania nie wyczerpał wszystkich swych możliwości dla należytej obrony tej kluczowej pozycji osłaniającej tak Powiśle jak i Śródmieście. Rezultatem błędnej decyzji opuszczenia Starego Miasta było zajęcie przez Niemców już w trzy dni potem Powiśla i silne zagrożenie Śródmieścia, również od strony północno-zachodniej. Pozbawienie odcinka Czerniaków jego własnego odwodu, który został użyty do załatania wyrwy w rejonie szpitala św. Łazarza, a częściowo na Krakowskim Przedmieściu- umniejszyło w znacznym stopniu zdolność obronną tego odcinka, tak ważnego dla ewentualnej przeprawy nacierających wojsk sowiecko-polskich. Zaznaczam jednak, że tutaj chodziło głównie o spojrzenie ze strony stricte militarnej. Co do publikacji, to fragment ów zaczerpnąłem bezpośrednio z ostatniej pracy Komorowskiego "Bitwa o Warszawę '44...", ale z tego co się orientuję, to jest on dość często cytowany w różnych pracach poruszających ten temat. Co do meldunku z 16 września: D-ca odcinka Śródmieście Płd. Od 14 IX przerwana łączność z Mokotowem. Od Daniela [stanisława Kamińskiego- przyp. A.] otrzymałem w sumie 1500 sztuk amunicji. Kropla w morzu natężenia walk, jakie tu mam. Oddziały czerniakowskie w 75% prysły jak bańka mydlana- banda nie wojsko. U mnie wybici prawie wszyscy oficerowie- straty za ostatnie trzy dni wynoszą 100 zabitych i 300 rannych. Ratuję się ostatnie 2 dni wypadami nocnymi, które dały w rezultacie kilka km, około 20 jeńców- ale to wszystko nie ratuje sytuacji- żołnierz męczony- odcięty bez pomocy, traci ducha- mam przeciętnie 10 naboi na kb, 20 na pm, 50-100 na rkm, co daje możność trzymania się do rana- rano nastąpi tragedia- i finita la comedia. Wszyscy wielcy pomocnicy od tzw. produkcji pouciekali, ludność wywiesza flagi. Dziś w nocy wysłałem patrol bojowy na stronę sowiecką żądając ognia art. na Sejm, stadion, Frascati oraz przysłanie broni i amunicji. Do tej pory odpowiedzi nie mam. Z dywizji Kościuszkowskiej patrol bojowy w sile 5 ludzi nawiązał ze mną kontakt, pytając o położenie- wysłałem 15 IX o godz. 22 ten sam patrol plus oficer sztabowy- z żądaniem broni, amunicji oraz lądowania na moim brzegu przynajmniej baonu. Jeńcy zeznali, że należą do baonu Wehrmachtu sprowadzonego z Niemiec. Nacisk jest szalony zwłaszcza wczoraj i dziś. Wytrzymanie dnia dzisiejszego można określić jako cud- mam wszystkiego 150 ludzi zmęczonych, częściowo zagazowanych, ale jeszcze mogących się bić, gdyby tylko widzieli jakieś szanse. Pozostawienie nas na pastwę losu- bez amunicji, bez łączności- poderwało w dużym stopniu ducha, zresztą kolosalne straty mego zgrupowania musiały zrobić swoje. Czerniaków podobny jest do Starówki, palą Niemcy, palę i ja, żeby się przesłonić i zyskać 3-4 godziny i taka zabawa wlecze się 3 dni; teraz jest kres- tylko szybkie uderzenie albo otworzenie drogi do Śródmieści lub pomoc z Pragi mogą uratować sytuację. Niemcy powbijali się klinami głębokimi starając się odciąć mnie zupełnie od Wisły, z drugiej strony naciskają od zachodu. Dziś miałem na jednym odcinku 8 natarć, każde wsparte przynajmniej 4-5 czołgami i huraganowym ogniem granatników- lotnictwo, Bogu dzięki słabsze. W tej chwili grozi mi dalsze przecięcie odcinka i otoczenie resztek (3 do 4 drużyn) moich sił i mojego m.p. Prawdopodobnie zdecyduję się o godz. 2 opuścić Okrąg 2, gdzie jest moje m.p. i wejdę ruinami między Wisłę a Zagórną i w dziurach tych będę czekał zmiłowania Bożego, albo kolejnego wybijania przez czołgi resztek ludzi. Zostać tutaj nie mogę, gdyż jest to ostatni szpital i (...) ludności cywilnej, która już histeryzuje, więc musiałbym do niej strzelać- zresztą Niemcy szybko zapalą mi budynki i z pułapki się nie wydostanę- takie jest położenie faktyczne- o ile noc nie przyniesie zmiany, niedobitki jutro będą do szukania gdzieś na wybrzeżu Wisły między Wilanowską i Zagórną. Kończąc życzę wszystkim moim przełożonym, żeby nie znaleźli się w podobnym położeniu, takim jak ja- no i poza tym liczę, jak zawsze, przede wszystkim na to co mam w garści, a że już nie mam prawie nic, to i liczenie niewiele pomoże. Do jutra wszyscy nie zginą- jakiś żywy świadek tej tragedii się uratuje. Żołnierskie pozdrowienia dla Pana i wszystkich moich znajomych. (-) Radosław Cyt. za Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz "Radosław", Sęp", Zagłoba", Warszawa 1994. A teraz proponuję porównać to chociażby z rozkazem organizacyjnym "Montera" z dnia 21 września '44. Zaledwie 5 dni różnicy, sytuacja na dobrą sprawę niewiele się różniła, a jakaż różnica nastrojów.
  18. Jan Mazurkiewicz "Radosław"

    Wróćmy może jeszcze do okresu powstania, najlepiej znanego chyba epizodu życia "Radosława". Oto jak pewną historię z jego udziałem opisuje Barbara Kolenda-Piasecka, łączniczka ze sztabu pułkownika: Biegną do "Radosława" łącznicy. Nieprzyjaciel dostał się od strony ulicy Okrąg do domu przez wyłom w murze. Są na pierwszym piętrze. Żołnierze nie mogą dać sobie rady. Trzeba więcej żołnierzy i broni. Prędko! A tu zapada mrok. Tłumy rannych żołnierzy oraz cywilów w piwnicznych wąskich korytarzach. I tym razem płk. "Radosław" opanował sytuację. Słyszymy jego głos: - Spokojnie, spokojnie! Ludność cywilna wycofuje się do następnego domu i dalszych. Szybciej, szybciej! Cyt. za Wspomnienia powstańców: Heroizm ludzi i miasta, pod red. Troński B., Warszawa 2004. Co tutaj widzimy. Czerniaków, zbliża się koniec ciężkich walk, toczą się zażarte walki o każdy dom i każde piętro. Są narażeni na ostrzał czołgów, ostrzał artyleryjski i bombardowania z powietrza (tego bano się najbardziej). A tymczasem "Radosław", który dopiero co stanął na nogi po ciężkim urazie z walk na Stawkach, dowodzi całym Czerniakowem i w obliczu bezpośredniego zagrożenia zachowuje najwyższy spokój. Cofnijmy się jednak może o kilkanaście dni. A konkretnie do dnia 8 sierpnia: Ogólny nastrój w oddziałach zgrupowania pesymistyczny, pełen rozgoryczenia z powodu braku środków do walki (...) Nie znam sytuacji na Starym Mieście, ale mogę sądzić, że wytwarza sie tam nastrój niepewności i depresji. (...). Tutaj z kolei widzimy wówczas jeszcze podpułkownika Mazurkiewicza, jako człowieka, który zdaje się już tracić wiarę w sens walki. Człowieka, który jest odpowiedzialny za swoich żołnierzy i za cywili, którzy znajdują się na terenie, na którym toczą się walki. Spójrzmy jeszcze na moment, na słynny meldunek z godziny 5:00 z dnia 6 sierpnia: Stan oceniam jako rozpaczliwy. 6 dni walki pokrywam amunicją zdobyczną, lecz niestety za dużo nie mam gdzie zdobyć, Opuściłem o godz. 16.00 ostatni bastion- koszary SS na Gęsiej- oraz nawiązałem kontakt z oddziałem AK na Bonifraterskiej. Dajcie tą drogą amunicję do kb i km. Mam skupione na tym odcinku tysiące uchodźców z Woli, którzy demoralizują swoją postawą żołnierzy. Brak zrzutów i amunicji wywołuje kolosalne rozgoryczenie. Bo jakże i czym wytłumaczyć ludziom? Szykuje się olbrzymia tragedia, tak jak historyczna rzeź Pragi. Robię co mogę, by tę tragedię zmniejszyć, przepycham ludzi przez Powązki- postaram się trochę na Stare Miasto, ale co robić z tą masą młodzieży bezbronnej? Jeśli możecie dziś pomóc- to szybko- godzin zostało niewiele, kijem nikogo nie obronię. Cyt. za Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz "Radosław", "Sęp", Zagłoba", Warszawa 1994. Mamy dopiero 6 sierpnia, a "Radosław" już spodziewa się klęski. Ma możliwość wyjść do Kampinosu, a mimo to nie robi tego. Pozostaje w Warszawie. Jeśli ktoś będzie ciekaw, przedstawię szalenie interesujący meldunek z dnia 16 września '44, który idealnie obrazuje, jakim człowiekiem był Jan Mazurkiewicz.
  19. Religia w Powstaniu Warszawskim

    Teraz sie zgadzam. Przypomniała mi się scena z IV odcinka "Kolumbów", kiedy to po walkach w kościele "Zygmunt" patrzy się na postać Jezusa na krzyżu i mówi: Widzisz Jezu, Ty się chwalisz że cierpiałeś za miliony, a tutaj oddaje się życie za kolegę. Nie pamiętam gdzie i kiedy, ale spotkałem się chyba z fragmentem mówiącym o tym, jak to powstańcy jak i ludność cywilna tracili wiarę w to, że będzie lepiej, i mieli o to pretensje właśnie do Boga. Rozpacz okazywała się silniejsza od wiary.
  20. Stanisław Kot

    Czyli jednak dopuszczasz możliwość nieobiektywnego pisania o Kocie;)
  21. Stanisław Kot

    Więc spodziewać się należy, że Kot nie będzie traktowany ulgowo w publikacjach na jego temat.
  22. Stanisław Kot

    Problem w tym, że do Kota wiele osób było uprzedzonych. Po Londynie chodziło takie powiedzonko: Kot jak to kot, jeżeli sie gdzieś spaskudzi, to nawet gdy opuści to miejsce smród pozostaje. Był bardzo niepopularny w kręgach wojskowych, i to zarówno wśród elit jak i wśród zwykłych żołnierzy (i nie ma się co dziwić). Gdyby przyjąć wersję, że Kot miał naprawdę duży wpływ na Sikorskiego, gdyby przyjąć że tak samo było z Retingerem, to wyszło by w końcu nam, iż Sikorski był jedynie marionetką, a to już chyba gruba przesada. Dlatego najzwyczajniej w świecie nie wyolbrzymiałbym tutaj roli Kota. Miał spore ambicje, które jednak przerastały jego możliwości działania.
  23. Stanisław Kot

    Czyli tak na dobrą sprawę to żadne wpływy, skoro Sikorski sam był tego zdania, już bez podpowiedzi profesora;) Tutaj istotnie mógł mieć głos doradczy, ale raczej ciężko na tej podstawie dochodzić do wniosku, że Kot miał jakiś straszliwy wpływ na Sikorskiego i rządził zza fotela.
  24. Stanisław Kot

    Ależ proszę bardzo, tylko że ja znam też drugą stronę opinii o Kocie, która bardziej do mnie trafia, i za Chiny Ludowe mnie nie przekonasz, że wersja z wpływami Kota jest prawdziwa. Skoro Kot jest przeciwny scalaniu sił zbrojnych w Kraju bez podporządkowania ich Delegatowi, a Sikorski mimo to robi to, to chyba coś w tej układance o dużych wpływach Kota jest nie tak. Kot był człowiekiem, któremu bardzo zależało na dużych wpływach we władzach Krajowych, a Sikorski niejako odbierał mu je. Sądzisz że Kot tak łatwo by odpuścił? Bo ja śmiem w to wątpić. To akurat wpisywałoby się w wersję o tym, iż Kot przyjmował na siebie to, co zrobił Sikorski.
  25. Stanisław Kot

    Pytanie zadałem trochę prowokacyjnie;) A czemu? Bowiem dla Kota Sikorski był kimś w rodzaju idola. Obaj bardzo się szanowali, byli dobrymi przyjaciółmi jeszcze z czasów NKN-u. Mimo to hierarchia w tej dwójce była jasna, to Sikorski był tym ważniejszym. Kot wielokrotnie radził mu w różnych sprawach i nawet przyjmował na siebie to, co teoretycznie powinno spaść na generała. Kiedy za Dunkierkę oskarżano ich obu, to Kot miał ponoć przyjmować na siebie ataki. Jednak nie można powiedzieć, że Sikorski był "uzależniony" od profesora. Przecież gdy Kot ostrzegał go, iż błędem będzie scalenie struktur wojskowych w okupowanym kraju i nie oddanie ich pod kontrolę Delegatowi, Sikorski mimo to zrobił to, podejmując całkowicie samodzielną i sprzeczną z zapatrywaniami Kota decyzję.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.