Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Czas honoru - seria 1

    A o jakim transporcie ja pisałem? Chodzi o transport więźniarek Trafiło tam wówczas dokładnie 127 kobiet.
  2. Wybrany okres historyczny

    Pancerny przecież już mamy podobny temat : https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=173 .
  3. Czas honoru - seria 1

    Nie nie, chodzi o pewną ważną postać Polski Podziemnej, a konkretnie pułkownika Kazimierza Iranka-Osmeckiego "Hellera", szefa Oddziału II KG AK, również cichociemnego. A postać grana przez Englerta, będzie w kolejnych odcinkach organizować... komórkę kontrwywiadu. Z kolei postać grana przez Pawlickiego, w kolejnych odcinkach zajmie się fałszowaniem dokumentów i pieczęci. Dodatkowo jest architektem... Tutaj od razu do głowy przychodzi postać Stanisława Jankowskiego "Agatona". Mam nadzieję, że jeszcze kilka takich delikatnych nawiązań da się uchwycić w serialu.
  4. Czas honoru - seria 1

    Nawet uwagi nie zwróciłem. A tak swoją drogą, kogo Wam przypomina tatuś naszych bohaterów?
  5. Czas honoru - seria 1

    Błagam Cię, nie stawiaj w jednym szeregu "Stawki..." z "TTS-em". To jest jednak pewna różnica poziomów. To co nam ostatnio serwuje TVP to porażka. Wspaniale zapowiadająca się TTS okazała się być katastrofą. Teraz nie zapowiada się lepiej. Historycznie to ten serial sporo traci. Po przejrzeniu materiałów na jego temat, zaczynam się coraz bardziej bać. Przecież nawet generał Bałuk poprosił o zmianę tytułu z "Cichociemni" na coś innego. A nie wydaje mi się, aby robił to bez powodu. Jeśli ktoś oczekuje serialu, z serii zabili go i uciekł, po drodze podbijając serca połowy panienek, to ok. Jednak ja np. chciałbym zobaczyć coś, co opowiadałoby historię zgodną z realiami. Czy naprawdę historie naszych cichociemnych były aż tak nudne, że trzeba było wymyślać coś innego? Akcja? Kilka scen i to wszystko. Chociaż przy nałogowym paleniu i słuchaniu Lili Marlene w TTS, to oczywiście wypadło nieznacznie lepiej.
  6. Czas honoru - seria 1

    Już sama historia dwóch braci i ojca jest mocno naciągana. Taki numer raczej by nie przeszedł, żeby wysyłano niemalże całą rodzinę, i to jeszcze jednym samolotem. Sceny z Niemcami. Podczas egzekucji słyszymy kilka słów po niemiecku (które mówi Polak do Niemca!)... a potem już oglądamy Niemców gadających po polsku. Gdzie tu sens i logika. Skoro Anglicy potrafili mówić "po swojemu", to czemu i Niemcy mieli sobie nie "szprechać"? Motyw który dobił TTS, czyli dłużyzny, tutaj znowu się pojawia. Ileż w końcu można? Szkolenie w Anglii też ciut lipne, bo ani ci żołnierze zmęczeni, ani brudni. Powiem więcej, wyglądali jakby dopiero co wyszli z domu do sklepu, po chleb i mleko. To tyle narzekania... a jeszcze jedno, z błędów faktograficznych. Nasz szef SD stwierdził, że siostra byłego polskiego oficera a przyszłego niemieckiego agenta nie żyje, gdyż bodajże rok wcześniej trafiła do Oświęcimia. Tymczasem pierwszy transport Polek trafia do KL-Auschwitz 27 kwietnia '42 roku (transporty z więzienia Montelupich i z wiezienia w Tarnowie), a w serialu mamy rok 1941.
  7. Powstaje film o Powstaniu

    To już teraz w tym głowa naszych speców, aby znowu się naumiano. Katyń jednak jest trochę innym tematem. Ciężko z niego zrobić film wojenny ze scenami zapadającymi w pamięć jak te z "O jeden most za daleko" czy też "Najdłuższego dnia". Ja jednak, staram się być w tej materii niepoprawnym optymistą
  8. Market Garden

    Wystarczy przypomnieć chociażby zajmowanie mostów w Nijmegen, i porównać to z zignorowaniem wzgórza Westerbouwing i promu Heavedorp-Driel, czy też wybranie na kwaterę główną hotelu "Hartenstein", przez Brytyjczyków. Sosabowski już od czasu planowania "Comet" był mocno sceptyczny co do operacji. Rozszerzenie tego planu, jakim było "M-G", wyglądało niewiele lepiej.
  9. Powstaje film o Powstaniu

    A kto powiedział, że film ma być patetyczny? Jestem daleki od poparcia takiej produkcji. Pisząc o "Kompanii Braci", miałem raczej na myśli zwyczajne ukazanie pola walki, bez wzniosłych haseł, politykowania itp. Można było nakręcić "Kolumbów"? Można. To czemu teraz nie zrobić czegoś podobnego w treści?
  10. Powstaje film o Powstaniu

    Momentami zastanawiam się, na ile my sami znamy swoją własną historię. Jeśli za autorytet w temacie Powstania uchodzi Davies... A to czemu?
  11. Dzieci w Powstaniu

    Chyba każdy kojarzy mniej więcej zdjęcie, przedstawiające małą dziewczynkę klęczącą nad grobem. Swego czasu w temacie o Warszawie jako mieście grobów, umieszczała je dzionga. Rzeczpospolita w numerze z dnia 5 września zamieściła tekst, właśnie o tej dziewczynce: Jedna fotografia, tysiące wspomnień Maciej Miłosz , Piotr Szymaniak Sierpień ’44 był dla niej tematem tabu. Nie miała odwagi odwiedzać miejsc naznaczonych wojennymi dramatami. Wszystko zmieniło się, kiedy w „ŻW” zobaczyła zdjęcie sprzed 64 lat. Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Alina Balińska przerwała milczenie. Wracała z uroczystości powstańczych z Powązek. Zatrzymała się w Śródmieściu, by kupić gazetę. To zdjęcie od razu przykuło jej uwagę. Coś ją tknęło, choć nie rozpoznała siebie od razu. Raczej rozczuliła ją mała dziewczynka klęcząca przy grobie. – Dopiero w domu pomyślałam, że to mogę być ja – opowiada Alina Balińska, rocznik 1937. – Rozpoznałam się przez mój charakterystyczny nos – dodaje. 1 sierpnia opublikowaliśmy wywiad z profesorem historii Pawłem Wieczorkiewiczem. Ilustracją do rozmowy na temat cywilów w czasie Sierpnia ’44 było archiwalne zdjęcie małej dziewczynki przy grobie powstańca. Tydzień później odezwała się do nas Alina Balińska-Bloch. To właśnie ona w wieku siedmiu lat klęczy przed grobem swojego brata Tadeusza Balińskiego. Ta sama fotografia znalazła się w książce Normana Davisa „Powstanie ’44”. Zdjęcie pochodzące z londyńskiego Studium Polski Podziemnej, podpisane było „Prowizoryczny cmentarz”. Autor nieznany. Zbierał wojskowe czapki – To był jeszcze dzieciak. 28 sierpnia 1944 r. skończył 15 lat. Zginął 2 września – wspomina brata wzruszona pani Alina. – Szlachetny, prostolinijny, prawy. Był uzdolniony artystycznie, wybierał się na architekturę. Uczył się w gimnazjum im. Górskiego na kompletach, w prywatnych domach. Zbierał czapki różnych formacji wojskowych. Koledzy ze szkoły i z harcerstwa przychodzili je oglądać. To był dla nich bardzo cenny skarb – opowiada łamiącym się głosem. Jeszcze przed wojną w szkolnym przedstawieniu młody Tadzio grał rolę żołnierza, który ginie w czasie wojny. Ostro sprzeciwiała się temu jego babcia. Miała złe przeczucia. Jak się okazało – prorocze. Rodzina Balińskich pochodzi z Płocka. Ojciec Józef był adwokatem, matka – o dość oryginalnym imieniu Szczęsna – prawnikiem. Oboje byli zasłużonymi członkami tamtejszej palestry, działaczami Akcji Katolickiej. Józefa, przedwojennego oficera kawalerii, zmobilizowano. – We wrześniu 1939 r. widzieliśmy go po raz ostatni. Nie wiadomo, gdzie zginął. Może Katyń, może Kresy – wspomina córka. Szczęsna Balicka znalazła się na liście płockiej inteligencji przeznaczonej do represjonowania. Cała rodzina uciekła więc do Warszawy.– Tadeusz bardzo przeżywał decyzję o opuszczeniu Płocka. Nic dziwnego. Tam był nasz dom, nasze środowisko, wszystko, co mieliśmy – mówi Balińska. Wyglądał na 21 lat... W Warszawie wynajmowali różne mieszkania. Powstanie zastało ich przy Dolnej na Mokotowie. To właśnie stamtąd pochodzi ostatnie rodzinne zdjęcie zrobione na krótko przed wybuchem walk w stolicy przez nieżyjącego już wuja Bohdana Bortnowskiego. – Mama, ja i Tadeusz stoimy na balkonie. Mój brat, choć miał tylko 15 lat, był bardzo rosły. Po śmierci, na podstawie wzrostu jego wiek określano na 21 lat – mówi kobieta. Nastało lato 1944 r. Podczas wakacji, by odpocząć od okupowanego miasta, łapanek i ciągłego poniżania przez Niemców, wielu warszawiaków wyjeżdżało na letniska do okolicznych wsi; Milanówka czy Komorowa... Mieli wyjechać także Balińscy: –Mama chciała nas zabrać. Wyjechalibyśmy, gdyby nie mój brat, który powiedział: „Mamusiu, ja nie mogę wyjechać z Warszawy. Wiadomo, że powstanie będzie. Ja muszę się stawić. Tak jak tatuś”. Młody Tadeusz nie musiał długo czekać. – Pamiętam 1 sierpnia 1944 r. To było bardzo ciepłe popołudnie. O godz. 16 Tadzio poszedł na zbiórkę. Myśmy się z mamą wybierały do Śródmieścia, do kuzynów. Prałam wstążki dla lalki. Zaczęło się. Pamiętam, słychać było jakby odgłosy piłeczek pingpongowych rzucanych o ścianę. Naturalnie, zostałyśmy już w domu – wspomina Balińska. Wiśniowa pomadka Pierwszy raz w domu młody powstaniec zjawił się po tygodniu. Był bardzo stęskniony. – Mama czekała, przeżywała, ale wiedziała, że mój brat nie może wrócić do domu . W końcu był na służbie – wyjaśnia pani Alina. – Drugi raz przyszedł w dniu imienin mamy, 30 sierpnia. Do tej pory się dziwię, że pamiętał. Z prezentem. Pomadką – wiśniową, bo mama była brunetką. I z kwiatami. To były mieczyki koloru łososiowego. Takie kładę teraz na jego grobie – opowiada. Tadeusz Baliński pseudonim Żbik był członkiem walczącego na Mokotowie batalionu „Baszta”. Zginął 2 września. Na Puławskiej, róg Malczewskiego. – Pamiętam relacje osób, które opowiadały o jego śmierci. Ranny mówił: – Zawiadomcie mamusię, ale jej nie martwcie. Ja wyzdrowieję – opowiada. Tragiczną wiadomość przyniosła harcerska łączniczka. Pogrzeb odbył się na podwórku kamienicy przy ul. Puławskiej 144. To był jak na tamte czasy spokojny zaułek, w którym powstańcy urządzili cmentarz polowy. – Bardzo słoneczny dzień. Pamiętam zafrasowanie, ale nie rozpacz mamy. Przy mnie nigdy nie płakała – wspomina Balińska. – Trumna z nieheblowanych desek była sporządzona przez jakiegoś pana, który za tę usługę dostał dwie paczki papierosów. Pamiętam szary, powstańczy kombinezon Tadeusza. Miał pod klapą zaszyty pierścionek zaręczynowy mamy, z brylantami. To było na czarną godzinę, na wypadek gdyby się znalazł w jakiś opresjach, w niewoli. Zanim złożono go do grobu matka wypruła pierścionek – nie kryje wzruszenia. Pożegnanie było bardzo uroczyste. Delegacja harcerska – kilka osób, dużo kwiatów. W zaułku widocznym na drugim planie zdjęcia stały łóżka, ludzie tam mieszkali. Po uroczystości mała Ala dostała ciepły posiłek – kaszę z gulaszem z puszki. – To mi wtedy strasznie smakowało – zamyśla się. Poszła po suchary Walki trwały dalej i z każdym dniem życie było coraz cięższe. Mieszkańcy prawie cały czas chowali się w piwnicach przed nalotami bombowymi. Jedno z bombardowań przyniosło kolejny cios. – Zawsze byliśmy przez mamę uczeni, że w czasie nalotu nie wolno uciekać. Gdy się coś dzieje, trzeba się schować, schronić, ewentualnie nawet na ziemi usiąść – mówi pani Alina. – Kończyło nam się jedzenie, mama poszła na górę do mieszkania po suchary. Specjalnie dla mnie. Wtedy w nasz dom uderzyła, jak się wówczas mówiło, „krowa”. Wszystko zaczęło się sypać. Duszno, gruzy. Od tego momentu mam klaustrofobię. Pocisk ranił mamę, ale jeszcze żyła, gdy ją zabierali do szpitala. Pamiętam, że niesiono ją na jakiś drzwiach, ale nie pozwolono mi się zbliżyć. Najpierw trafiła do szpitala na Puławskiej. Potem na Goszczyńskiego. Tam zmarła na skutek upływu krwi w czasie amputacji obu nóg. – Nie znam daty jej śmierci. Nie wiem nawet, gdzie została pochowana. Szukałam wszędzie. Pewnie w jakiejś zbiorowej mogile – przyznaje ze smutkiem. Po siedmioletnią dziewczynkę niemal natychmiast przyszła łączniczka z poleceniem zabrania jej do szpitala. Na łożu śmierci jej matka wypatrzyła znajomą pielęgniarkę, którą poprosiła o opiekę nad Alinką. Kobieta zajmowała się nią aż do wyjścia z obozu przejściowego w Pruszkowie. Warszawskie darmozjady Pod koniec powstania stołeczna ludność cywilna była wyrzucana ze swoich domów. – Do Pruszkowa wypędzali nas Niemcy. Pamiętam te pola, które mijaliśmy. Były spalone słońcem, gdzieniegdzie jakieś resztki pomidorów. Byliśmy wtedy głodni, ale Niemcy strzelali do każdego, kto się oddalił – opowiada kobieta. Pani Alina udawała córkę pielęgniarki. Ta miała jeszcze syna, dzięki czemu ich nie rozdzielono. – W Pruszkowie najgorsze były rozchodzące się wszędzie przeraźliwe nawoływania: „Szukam Józia, szukam Adama”. Jedni poszukiwali drugich. Zazwyczaj nadaremnie. W Pruszkowie zatrzymali się na trzy, cztery dni. W jakiejś hali. Pamięta tylko brudne, słomiane maty, które były pełne robactwa. – Wiele dziewcząt zostało wtedy zgwałconych – ucina. Później bydlęcymi wagonami wywieziono ich do miasta na południu Polski – Wolbromia. – To była koszmarna podróż – straszny ścisk, głód i zimno. Najpierw trafiliśmy do jakiejś wsi. Przyjęto nas z sercem i życzliwością. Pamiętam, jak matka dziewczynki, mniej więcej w moim wieku, rano przyniosła chałkę posmarowaną marmoladą. Dla swojego dziecka i dla mnie. Byłam bardzo wdzięczna. Powstanie to był okres głodowania. Natomiast w samym Wolbromiu przyjęto nas bardzo niechętnie, określając mianem darmozjadów. W dodatku zima, którą tam spędziliśmy, była bardzo ostra – opowiada. W tym samym czasie babcia siedmioletniej Alinki trafiła do Krakowa. W tamtejszej prasie dała ogłoszenie: „Poszukuję Szczęsnej Balińskiej z dziećmi”. Nie miała pojęcia, że ani córka, ani wnuczek nie żyją. Gdy odnalazła swoją wnuczkę, była szczęśliwa jak nigdy. Po wojnie – Wróciłyśmy do Płocka. Nasz dom był zajęty, więc najpierw zatrzymałyśmy się u przyjaciół. Potem babcia dostała jeden pokój z kuchnią. Do Warszawy wróciłam dopiero na studia – opowiada kobieta. Skończyła technologię rolno-spożywczą na SGGW. Potem było jeszcze Studium Teologii dla Świeckich. Przez lata pracowała jako inspektor ds. żywienia. Obecnie jest mocno związana z Ruchem Odnowy w Duchu Świętym. Mieszka na Grochowie, żyje ze skromnej emerytury. Z jej płockiego domu niedawno wyprowadził się ostatni dokwaterowany lokator. Kamienica wymaga renowacji, w dodatku jej część jest wpisana do rejestru zabytków. – Marzeniem córki jest jej odrestaurowanie. Nie wiem jednak, czy podoła finansowo – zastanawia się. Oprócz bolesnych wspomnień z powstania została jej tylko torebka matki. – Taka krokodylowa, którą stale nosiła. W środku był sakwojaż zakopiański, w którym była cała biżuteria. Wszystko, co było cenną pamiątką dla rodziny: bransoletki, mamy medaliki i ten pierścionek, który był zaszyty w mundurze Tadzia. Mama to miała przy sobie w momencie, kiedy została ranna. Z tych pamiątek do czasu obecnego przetrwała tylko torebka. Kosztowności skradziono podczas włamania już po wojnie – mówi. Powstanie? Milczenie Przez całe lata Alina Balińska nie chciała mówić o powstaniu. Nawet swojej córce. Na Dolną przychodziła kilka razy, ale nigdy nie miała dość sił, by wejść w podwórze. – Teraz, gdy po 64 latach zobaczyłam to zdjęcie w gazecie, coś we mnie pękło. To jest jakaś moja cząstka. Bardzo intymna, głęboka. Przecież nieopodal była gdzieś na pewno moja mama. Może ktoś, kto wykonał to zdjęcie, ma jeszcze inne. Choć podczas wojny straciła całą najbliższą rodzinę, nie czuje żalu. – Raczej smutek i tęsknotę. Im jestem starsza, tym bardziej tęsknię za rodzicami. Przecież oni walczyli za naszą wolność – tłumaczy pani Alina. – Nigdy też nie zagościła w moim sercu nienawiść. Ja się Niemców bałam, ale ich nie nienawidziłam.
  12. Powstaje film o Powstaniu

    Ty byś poszedł, ja bym poszedł, pewnie jeszcze wiele innych osób by poszło. Osób które chodzą do kina czy też interesują się tą tematyką. Ale tutaj chodzi o ściągnięcie do kin także innych ludzi. Amerykanie potrafią swoje historie sprzedać na całym świecie. Czy my nie moglibyśmy spróbować zrobić podobnie? Mam dziwne wrażenie, że film zrobiony na kształt "Kompanii Braci" miałby znacznie większe szanse na przebicie się na ekrany światowe, niż wznowienie "Kanału". Umieszczenie wątków politycznych jak dla mnie mija się z celem. A po co? Te najlepsze filmy wojenne są pozbawione wątków miłosnych.
  13. Powstaje film o Powstaniu

    Ale to chyba jednak też nie to. Mało kto by na to poszedł, skoro i tak wszyscy już widzieli. Jaki jest sens w płaceniu za oglądanie czegoś, co można za kilka złotych mieć na kasecie tudzież DVD, nie mówiąc o obejrzeniu w TV. Tutaj potrzebny jest film, który potrafiłby się przebić na światowe ekrany. A film Wajdy choć naprawdę świetny, raczej takich szans nie ma.
  14. Powstaje film o Powstaniu

    Wolałbym aby "Kanał" zostawili w spokoju Boję się, że jego reputacja mogła by ucierpieć. Pewne rzeczy są niepowtarzalne. Jakakolwiek próba odświeżenia, zrobienia kontynuacji itp. mogła by nie wyjść mu na dobre. To już przyznam szczerze, że wolałbym, aby zrobiono coś na kształt ostatnich dwóch odcinków "Kolumbów". Bez żadnego mieszania polityki do tego.
  15. Powstaje film o Powstaniu

    Od dzisiaj w TVP 2 będziemy mogli oglądać "Czas chwały", serial o cichociemnych. A tymczasem o produkcji dotyczącej Powstania, dalej cisza. A może Wy macie jakieś swoje konkretne wyobrażenie, jak taki film, czy może serial, mógłby wyglądać? Może macie jakiś konkretny epizod, który Waszym zdaniem zasługuje na pokazanie? Wolelibyście zobaczyć w takiej produkcji prawdziwe postaci, czy może jednak wymyślone przez scenarzystę?
  16. Muzeum Powstania Warszawskiego

    Informacja sprzed 3 dni: http://www.1944.pl/index.php?a=site_news&a...=02&id=1486 .
  17. Quiz - Polska pod okupacją

    We wrześniu '39 generał Kraszewicz-Tokarzewski sporządził listę 16 osób, listę 16 pierwszych żołnierzy Polski Podziemnej. W tej tej grupie były także dwie kobiety. Kim one były?
  18. Quiz - Polska pod okupacją

    Narya wybacz, ale jakoś nie widzę aby ktoś się palił do odpowiadania Chodzi o Wiesława Jabłońskiego "Łuszczyca".
  19. Dzielnica niemiecka w Warszawie

    O właśnie, pamiętam jak Szarota pisał, że w '40 z racji przesiedleń związanych z powstawaniem getta, przesiedlenia z tej planowanej "dzielnicy niemieckiej" były niemożliwe, podobnie sprawa skomplikowała się w '41 i '42 w związku z rozpoczęciem działań na wschodzie i lękiem przed bombardowaniami radzieckimi. Na początku? Z tego co się orientuję, to dopiero na wiosnę wykonano ten "ostateczny krok". Co ciekawe reakcja podziemia była niemalże natychmiastowa. Pewnego dnia na zasiekach oddzielających Übermenschów od Untermenschów, pojawiło się dwanaście tabliczek wykonanych z drewna. Czerwony napis na żółtym tle brzmiał: "Achtung! Eintritt verboten! Tolle Hunde!" czyli "Uwaga! Wstęp wzbroniony! Wściekłe psy!" A jak to mniej więcej wyglądało procentowo?
  20. Dzielnica niemiecka w Warszawie

    Te wysiedlenia trwały do jakiegoś w miarę konkretnego terminu, czy może przeprowadzano je stopniowo przez cały okres okupacji? Jak w takim razie rozumieć imienne wezwania z 26 marca '42 skierowanie do wszystkich Niemców, mieszkających poza obszarem tej nowej "dzielnicy niemieckiej", a wysłane bodajże przez Pfliegnera? A przecież jeszcze w lutym '43, List wydał nowe zarządzenie, w myśl którego Niemcy mieli zgłaszać się do przeniesienia do 5 marca, a przenieść się do 31 maja.
  21. Erwin Rommel - jaki był naprawdę?

    A czy Reuth pisze na ten temat coś jeszcze, czy ogranicza się do tej krótkiej opinii?
  22. Temat, który nurtuje mnie już od jakiegoś czasu. Przy nazwach wielu oddziałów KeDywu znaleźć możemy tzw. "numery kierunkowe". Wystarczy wspomnieć "Motor 30", "Kosa 30", DB "17", "16" itd., czy też "Brodę 53" i "Czatę 49". Skąd brano te numery? W przypadku Oddziałów Dywersji Bojowej KeDywu OW AK sprawa jest jasna. Numery nadawano od numerów tramwajów kursujących po dzielnicy, w której znajdowała się siedziba danego Obwodu. I tak po kolei: - Śródmieście DB "3" - Żoliborz DB "17" - Wola DB "16" - Ochota DB "18" - Mokotów DB "19" - Praga DB "22" (bądź też DB "6" i DB "12") Jednak w przypadku pozostałych "numerków", sprawa już nie jest taka jasna. W Warszawie działały kolejno "Motor 30", "Sztuka 90", "Deska 81" i w końcu "Broda 53". Skąd te zmiany? Profesor Strzembosz w Oddziałach szturmowych konspiracyjnej Warszawy 1939-1944 pisze: W dokumentach Kedywu KG wszystkie Oddziały Dyspozycyjne, funkcjonujące w okresie styczeń-sierpień 1943, noszą numer "30". I tak pisze się w tym okresie: "Motor 30", "Kosa 30" i "Liga 30", z tym, że nr "30" oznacza w tym czasie cały Kedyw KG. Podobnie wszystkie dalsze zmiany "numeru kierunkowego" dotyczą nie tylko Oddziałów Dyspozycyjnych, ale i wszystkich innych komórek Kedywu KG. Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić, że numery te przyznawano na zasadzie przypadku. Czy istniała jakaś metoda w ich "przyznawaniu"? Od kogo i od czego to zależało? A może jednak, mimo wszystko, kompletny przypadek?
  23. Jak Niemcy widzieli Warszawę?

    Tutaj warto dodać, że według tego co pisze chociażby profesor Pawłowski, plan ów niesłusznie nazwano planem Pabsta. O ile pamiętam, Pabst jedynie nadzorował prace Huberta Grossa i Otto Nurnbergera. W ogóle nie myślało o jej zniszczeniu, czy też odroczyło tylko wyrok? Przecież nadal pracowano nad stworzeniem "dzielnicy niemieckiej". PS. A tak w ogóle, witam na forum Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej.
  24. Relacje dotyczące samego przejścia kanałami są, jak już widzieliśmy, dość trudne do pogodzenia. Różnią się w kilku ważnych punktach, przez co trzeba zdać się na wyczucie. Sprawa krótkiej walki na powierzchni nie budzi chyba aż takich wątpliwości. Niemniej ostatnio zastanowiła mnie jedna rzecz. Otóż w artykule Śreniawy-Szypiowskiego po raz pierwszy spotkałem się z informacją, iż po śmierci porucznika Jana Byczkowskiego "Cedry" i podchorążego Wojciecha Perzyńskiego "Winnickiego" (u Śreniawy-Szypiowskiego widnieje on jako Perzanowski), oddział zaczął wracać do kanału... z obsadzanych już ruin Pałacu Błękitnego. Tymczasem Jędrzejewski, którego opis losów desantu jest w miarę dokładny, nie wspomina nawet słowem na ten temat. Teraz niestety nie mam możliwości zajrzeć do Niżyńskiego, ale u niego też sobie tego nie przypominam. Jędrzejewski pisze, iż grupa tych mniej więcej 30 ludzi, którzy zdążyli wyjść z kanału, po dostaniu się pod ogień oddziałów niemieckich, które ich ostrzeliwały z wylotu Senatorskiej i Elektoralnej oraz rejonu Ogrodu Saskiego, nie miała możliwości ruchu. Jakakolwiek próba schowania się za jakąś przeszkodę terenową, kończyła się śmiercią. Tak więc zastanawia mnie, czy rzeczywiście zaczęli zajmować ruiny Pałacu Błękitnego. Więcej, czy w ogóle mieli szansę na to? Wie może ktoś, jak to w końcu mogło naprawdę wyglądać?
  25. Czas honoru - seria 1

    Niby pierwszy odcinek dopiero w niedzielę, ale ja już teraz jestem z lekka sceptyczny. Po obejrzeniu kilku zwiastunów, i wysłuchaniu wczorajszej audycji w Trójce, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy to przypadkiem nie będzie druga TTS. Zakościelny i Wesołowski jakoś nie bardzo mi pasują do roli cichociemnych. Sama historia jest mocno naciągana. Ehh, mam nadzieję, że moje obawy będą zupełnie niesłuszne. Jedyne co mnie na chwilę obecną pociesza, to role Englerta i Globisza, ich mogę oglądać w nieskończoność. A tak swoją drogą, czy po przejrzeniu tych kilku informacji na temat bohaterów głównych i ogólnego zarysu fabuły, nie przychodzi Wam do głowy coś z prawdziwej historii ?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.