Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Ależ ja nie muszę nikomu niczego udowadniać. Wiem jak rzadko pojawiają się pozycje dt. okresu II WŚ w Polsce (mowa zwłaszcza o okresie powrześniowym), jak długie są przerwy między kolejnymi "premierami". Chcesz, uwierzysz, nie chcesz, dalej możesz trwać w przekonaniu, że jest inaczej;) Jeszcze raz: piszę o tematyce książek drugowojennych, które bezpośrednio dotyczą tego, co działo się w Polsce. Nie wiem jak wygląda sytuacja opracowań mediewistycznych czy nowożytniczych, i dlatego nie porównuję jednych z drugimi. Zwyczajnie zwróciłem uwagę na to, że rynek książek które mnie interesują, nie jest taki znowu rozpieszczany. Nie zawsze trzeba coś z czymś porównywać.
  2. Biorąc pod uwagę, że książki Bartoszewskiego, są powszechnie dostępne w starszych wydaniach, to jak dla mnie wznawianie Dni walczącej stolicy lekko mija się z celem. I tak te książki są dostępne na rynku, i tak. Jak rozumiem z tego fragmentu, wypowiadasz się na podstawie tego, co Ci się wydaje? Nooooo, chyba nie bardzo. Patrząc na to, jak mało książek jest wydawanych, jak rzadko one się pojawiają, można spokojnie uznać, że nie jest to tematyka jakoś specjalnie rozpieszczana. Nie mam zamiaru niczego tutaj porównywać, bo nie orientuję się w tym, jak wygląda cały rynek wydawniczy, ale zwyczajnie wiem, ile muszę czekać na nowe książki.
  3. A co ma jedno do drugiego? Ja nie piszę o tym, czy II WŚ w Polsce, bo nie chodzi mi o całość tematu, jest dyskryminowana względem średniowiecza, tylko że ta rzekoma duża ilość opracowań, to nie jest tak do końca prawda, bo jest całkiem sporo tematów, które od 20-30 lat nie były w ogóle poruszane. A to jest różnica. Jak widać w księgarniach pracują bardzo zabawni ludzie. Ja o II WŚ w Polsce, Ty o całej II WŚ... kocham takie dyskusje. Yhym... czyli wydawanie czegoś po ileś razy, to nie jest wg. Ciebie traktowanie danego zagadnienia po macoszemu? Wybacz, ale znacznie bardziej wolałbym aby na rynku pojawiło się dziesięć nowych publikacji o PW, niż po raz kolejny w przeciągu czterech lat, została wydana książka Bartoszewskiego, które może być ciekawa dla kogoś, kto PW ma niewielkie w sumie pojęcie. Z czasem staje się po prostu zbyt ogólna. I nie wmówisz mi za Chiny Ludowe, że to co dzieje się w temacie PPP czy też PW, ma mnie zadowalać, bo o średniowieczu wydaje się mniej. To że o czymś wydaje się więcej, nie znaczy, że to jest ilość wystarczająca.
  4. Biorąc pod uwagę, że są to wznowienia, to raczej kiepski argument. Akurat Korboński i Bartoszewski, choć całkiem nieźli, to jednak nie są to opracowania nowe. To wszystko już było. Ile nowych, wartościowych książek pojawia się o warszawskiej konspiracji? Wyszło coś po pracach Strzembosza i Szaroty? Ile biografii się pojawia? Zaręczam Tofiku, że są to tematy stosunkowo słabo opisane. Jakby tak poprzeglądać tematycznie, to wyjdzie, że ta rzekomo duża ilość opracowań, to wrażenie.
  5. Tutaj bym polemizował... Są co prawda fragmenty dość dobrze omówione, i popularne, ale wiele po tym, jak lat 20-30 temu pojawiły się wcale niezłe opracowania, do dzisiaj w sumie leży, i czeka na kogoś, kto się nad nimi ulituje.
  6. Czego teraz słuchasz?

    W piątą rocznicę śmierci Czesława Niemena... Sen o Warszawie... niedługo już być może oficjalny hymn Warszawy...
  7. Andrzej Romocki "Morro"

    A ja mam pytanie. Ostatnio przeglądając monografię "Zośki" Borkiewicz-Celińskiej, natknąłem się na fragment wspomnień, dotyczący śmierci "Morro" i reakcji na nią ludzi z jego otoczenia, z jego oddziału. Jest tam fragment tyczący tego, że po konflikcie jaki miał miejsce między "Morro" a jego podwładnymi przed Powstaniem, nie było już śladu. Czy orientuje się ktoś może, kiedy ta zmiana nastawienia nastąpiła? Czy był to efekt jakiegoś konkretnego wydarzenia, czy jednak dłuższy proces?
  8. Wasi wykładowcy

    Mamy temat o nauczycielach to czemu nie o wykładowcach akademickich? Mamy na forum paru studentów, mam nadzieję, że jeszcze kilku ich przybędzie. Tymczasem ciekaw jestem, co sądzicie o swoich wykładowcach. Jak oceniacie ich pracę z Wami? Może znacie jakieś zabawne historyjki z ich udziałem?
  9. Wasi wykładowcy

    O ile profesorowie Kula, Ziółkowski i Kulesza byli fantastyczni, o tyle profesor Nagielski jest absolutnie genialny. Niesamowita wiedza, umiejętność opowiadania, to jak potrafi zaciekawić wykładem, to z jaką ekspresją, z jakim zaangażowaniem to wszystko robi, to po prostu trzeba zobaczyć. Człowiek zalatany jak mało kto, ale zawsze znajdzie czas żeby porozmawiać, wyjaśnić coś, pomóc. Za każdym razem jak rozmawiam z nim o pracy rocznej, mam wrażenie, że on już ma wizję tej pracy w głowie. Wszystko opisze, przedstawi swój punkt widzenia... Zasugeruje nowe pozycje (np. we wtorek wcisnął mi trzytomowe opracowanie nt. stosunków Polski z Austrią, po niemiecku, abym poszukał tam czegoś dla siebie... problem w tym, że ja po niemiecku już dawno nic nie czytałem;). Do tego niesamowicie ludzki. Dla studenta zrobi niemalże wszystko...
  10. Życie akademickie i szkolne

    Nie wiem jak na innych kierunkach, prawdę mówiąc nawet co do własnego instytutu nie bardzo się orientuję, ale muszę przyznać, że mój rok jest wyjątkowo udany. Wiadomo że są jakieś podziały na różne grupy wzajemnej adoracji, ale w praktyce z każdym mogę iść na imprezę, dobrze się bawić, czy nawet piwa się w pubie napić, że o znalezieniu masy wspólnych tematów nie wspomnę. Na pierwszym roku był z tym mały problem, zwłaszcza w pierwszym semestrze (chociaż muszę się przyznać, że od początku udało mi się znaleźć w grupie, która raz że poznała się na objeździe zerowym w połowie września, a dwa, trzymała się później razem, i dalej się trzyma), ale potem było coraz lepiej. Teraz już nie ma z tym większych problemów. Trzeba zorganizować jakąś imprezę? Wystarczy pięć minut, a znajdzie się parę osób chętnych. Potrzeba wypożyczyć kilka książek na zajęcia, tudzież tłumaczyć teksty łacińskie? Żaden problem, tłumaczenia się dzieli, teksty kseruje, a potem skanuje i wysyła sobie nawzajem. Jedna wielka współpraca, chociaż oczywiście zawsze znajdą się osoby, które złamią solidarność grupy. Co do imprez. Pomijam te, które planuje się z wyprzedzeniem tygodnia-dwóch. Zawsze najlepiej wspominam te całkowicie spontaniczne. Tydzień temu pojechałem na zajęcia. Konkretnie na lektorat z angielskiego. A że mam do wykorzystania jeszcze parę nieobecności, zaraz po sylwestrze, długo się ze znajomymi nie widziałem, od razu pada pomysł wspólnego piwa. Po dwóch browarkach pojawił się pomysł imprezy u kumpla. A następnego dnia zajęcia. Ale co, znalazło się parę osób chętnych. Na zajęcia pojechaliśmy ledwo żywi... Sztuką jest niewątpliwie wybrać takie zajęcia, które raz, są ciekawe, dwa dają możliwość nauczenia się czegoś konkretnego, a trzy, nie wymagają pisania pracy na 30 stron, odpowiedzi ustnej trwającej trzy godziny czy też testu z milionem informacji do wykucia. Jak dotąd w większości udawało mi się, z czego jestem niesamowicie dumny... Ogólnie muszę przyznać, że mam dziwne szczęście do wszelakich zapisów. Gdzie chcę trafić, tam trafiam. Kolejna ważna umiejętność, to znalezienie wspólnego języka z wykładowcą. O dziwo jak na razie, najlepszy kontakt mam z profesorami, z doktorami taki sobie (poza jednym). Ale co by nie pisać, ile by się nie silić, jedno trzeba przyznać, studia to najpiękniejszy okres w życiu. Harówka na zajęcia, imprezy, głodówki (studentowi naprawdę nie jest łatwo znaleźć czas na jedzenie, sam śniadań nie jem, czasem uda się obiad wykombinować, często pierwszy posiłek pojawia się około 18-19), męczący kac, rozterki o znaczeniu fundamentalnym: książka czy obiad... zazwyczaj kończy się na tym, że potem zastanawiam się, gdzie ja wcisnę kolejną książkę...
  11. Studniówki

    Z tej strony jeszcze Vissa nie znałem Swoją studniówkę pamiętam doskonale... ahh, te starcia z pewnym bardzo miłym ochroniarzem, wyciąganie spod stołu pełnej szklanki soku (mimo iż pod stół wędrowała pełna do połowy ledwie), próby wymykania się z hotelu... ooo tak, to było coś. Impreza warta pamięci, tak więc miłej zabawy jutro;)
  12. Czego teraz słuchasz?

    Najpierw natchniony przez bavarskiego przez pół dnia słuchałem Wagnera, a teraz Scorpions i Loving You Sunday Morning...
  13. Podobny temat mamy w dziale o PW. Tym razem trochę szerszy zakres tematu, i trochę inny sposób patrzenia chyba. O ile Powstanie Warszawskie przez obchody, i samą skalę wydarzenia, jest w miarę dobrze znane w społeczeństwie, o tyle dzieje Polski pod okupacją, Polski podziemnej, są w moim odczuciu marginalizowane. Niewiele się o nich mówi, niewiele pisze w prasie... tak jakby te 5 lat przed Powstaniem nic innego się nie działo. Jaki może być powód takiego zjawiska? Czy na pewno te 5 lat okupacji jest nieznane? A może są jakieś wydarzenia, o których mimo wszystko mówi się w mediach?
  14. Sikorski a sprawa Katynia

    Katyń to nie jedyne, za co można oceniać Sikorskiego. Postąpił tutaj trochę nierozważnie, dając za szybko Stalinowi pretekst do zerwania stosunków, ale nie jego winą jest, że Stalin miał wówczas znacznie więcej do powiedzenia, niż on. Ależ tutaj nie ma żadnej nerwowości, zwyczajnie chciałbym się w końcu dowiedzieć, na jakich podstawach wysuwany jest wniosek, że można było ugrać więcej, a co ważniejsze, w jaki sposób (czyt. jakie argumenty przedstawić w rozmowach). Jak na razie pojawiła się tylko sprawa niewyciągania Katynia, co już pisałem, jest wątpliwym atutem, biorąc pod uwagę to, jak to wyszło w rzeczywistości. Gdyby Sikorski rozwiązał sprawę inaczej, przyszłość była by dla nas korzystniejsza. To nie jest gdybanie?
  15. Andrzej Romocki "Morro"

    A nie komunikacji? O ile pamiętam, to był nim od 1926 do 1928, bodajże do kwietnia.
  16. Dzisiaj święto państwowe, czy też kościelne, jest dla nas pretekstem do zrobienia sobie kolejnego wolnego dnia, z rzadka do prawdziwego uczczenia tego dnia. A jak to wyglądało w Powstaniu? Jak podchodzono do sprawy świąt? Czy były one regulowane jakoś odgórnie, czy może zwyczajna inicjatywa oddolna? Jak wspominają je Powstańcy i cywile?
  17. Miasto grobów

    Odezwa Okręgowej Delegatury Rządu z dnia 9 sierpnia: Na skutek bombardowania został zniszczony szereg domów i pod gruzami mogą znajdować się zasypane zwłoki zabitych, a nawet jeszcze żywi. Również na ulicach, placach i dziedzińcach mogą znajdować się zwłoki zabitych przez pociski lub bomby lotnicze. Do czasu zorganizowania racjonalnej akcji odkopywania spod gruzów i grzebania zwłok ofiar wojny przez Zarząd Miejski, ze względu na ciepłą porę roku, a tym samym możliwość rozkładu zasypanych zwłok i zatrucia powietrza, zwracam się do ogółu obywateli z apelem, aby zorganizowali przy pomocy najbliższych sąsiadów akcję pomocniczą: a) prowizorycznego pogrzebania zwłok zabitych, b) odkopywania zasypanych zwłok i prowizorycznego ich pogrzebania. Przy grzebaniu zwłok poległych należy przestrzegać następujących zasad: 1. Ustalenie tożsamości poległego, polegające na dokładnym zapisaniu jego nazwiska, imienia, daty urodzenia oraz adresu na podstawie znalezionych przy nim dokumentów. Dokumenty zawinięte w kawałek materiału lub papieru umieścić w ubraniu, tak aby później nie mogły wypaść, i zostawić przy zwłokach. Do ubrania przyczepić kartkę z nazwiskiem, imieniem i adresem. Ustalone dane w jednym egzemplarzu oddać w najbliższym kierownictwie OPL, zaznaczając na kartce dokładnie miejsce prowizorycznego pogrzebania zwłok. Drugi egzemplarz w możliwie najkrótszym czasie złożyć w najbliższym komisariacie. 2. Cenniejsze przedmioty z dokładnym podaniem imienia i nazwiska oraz adresu zabitego, przy którym je znaleziono, złożyć za pokwitowaniem w najbliższym komisariacie wraz z kartką stwierdzającą tożsamość zwłok. 3. Przy grzebaniu zwłok przestrzegać, aby zwłoki były pogrzebane możliwie w odpowiednim porządku, tj. należy je składać w pozycji naturalnej leżącej; oznaczyć, gdzie jest głowa, za pomocą palika z wypisanym nazwiskiem, imieniem i adresem pogrzebanego. 4. W celu ułatwienia późniejszej ekshumacji zwłok jako główne grzebowiska użytkować należy duże place publiczne, skwery, ogrody publiczne i pasy trawnikowe, a dopiero w ostateczności prywatne podwórza. 5. Grunt należy wybierać suchy, nigdy podmokły. 6. Grzebać na głębokość jednego metra, omijając przewody ziemne. 7. Nie grzebać w odległości przynajmniej 50 m. od studzien kopanych. 8. Przy grzebaniu większej ilości na tym samym placu grzebać możliwie w regularnych rzędach, głowami z jednej strony w odstępach półmetrowych. 9. Jedynie przy większej ilości zwłok i braku miejsca można stosować bratnią mogiłę, tj. wykopać rów głębokości 1 m, szerokości na całą długość zwłok i układać jednej obok drugich. Oznaczać każde zwłoki palikiem. Ponadto na tabliczce zapisać ogólną liczbę zwłok. 10. O ile możności podkładać pod zwłoki papier, a przede wszystkim przykryć zwłoki papierem przed zasypaniem. Przy odkopywaniu zwłok spod gruzów przestrzegać następujących zasad: 1. Praca musi być prowadzona ostrożnie, szczególnie jeżeli dom jest uszkodzony i może grozić dalszym zawaleniem i innymi wypadkami. 2. Odkopywanie musi odbywać się w ten sposób, aby zsypujący się gruz nie mógł zasypać pracujących przy odkopywaniu. Należy także uważać, aby nie uszkodzić więcej odkopywanych zwłok. Do odkopywania zasypanych spod gruzów przystąpić tylko w wypadkach, jeżeli jest dokładnie ustalone, że pod gruzami znajdują się rzeczywiście zasypani. Za: Stachiewicz P., Starówka 1944, Warszawa 1983, s. 68-69. Tekst o tyle ważny, iż doskonale pokazuje, jak zorganizowane było życie w powstańczej Warszawie.
  18. Sikorski a sprawa Katynia

    Czyli masz dowody na to, że byłoby inaczej? Nie, nie jasnowidzenie, takich zdolności jeszcze nie posiadłem;) Zwyczajnie staram się brać pod uwagę to, co istotnie miało miejsce. Sprawa Katynia Stalinowi nie zaszkodziła jakoś specjalnie, czyli nie miała dla niego większego znaczenia. Oczywiście można było spróbować szukać porozumienia, ale tutaj trzeba by założyć, że decyzje w sprawie losów Polski Stalin podjął dopiero po wyciągnięciu Katynia. A w to szczerze wątpię. Piszesz że upieramy się, że wszystko było stracone. Czyli idąc dalej, powinniśmy mieć coś do zyskania. Z tym żeby coś zyskać, trzeba mieć argumenty w rozmowach. A jakie my mieliśmy? Wyciszenie sprawy Katynia, to jak już pisałem, dość kiepski argument jak dla mnie. A inne? Powstanie Warszawskie i postawa Stalina chyba pokazały, jak ta jego zła wola była odbierana?
  19. Sikorski a sprawa Katynia

    I warunków w jakich działał. A mam wrażenie, że jednak jest to pomijane przez krytyków generała. To co piszesz Wroobel, to oczywiście wszystko całkiem logiczne i słuszne wnioski. Jednak mają jeden słaby punkt. Otóż odnoszą się do tego, co mogłoby być, gdyby nie sprawa Katynia, czyli gdybologia. A w ten sposób udowodnić można wiele rzeczy. Bo ustępstwa mogły być, ale nie musiały. I tutaj do głosu dochodzą osobiste sympatie, i oceny poszczególnych osób. Dla mnie np. to, czy wyszłoby to czy nie na jaw, to i tak Stalin miał na tyle dużo argumentów, aby nie musieć bać się tego, jak cała sprawa wpłynęła na jego sytuację. Chyba że założymy, iż sprawa Katynia istotnie była obrazą dla Stalina, za którą to postanowił Polaków ukarać i nie prowadzić z nimi rozmów. A mam jednak dziwne wrażenie, że on już od dawna wiedział, co chce z Polską zrobić. Jedyny błąd Sikorskiego, czy może raczej niedopatrzenie, to to iż dał Stalinowi do ręki odpowiedni dla zerwania stosunków argument. A tak Wujek Joe zapewne męczył by się do następnego roku ze znalezieniem pretekstu. Niemniej '44 miałby w Polsce ich od groma. Sikorski jedynie przyspieszył pewien proces, ale nie obwiniał bym go za to, że był sprawcą tego nieszczęścia. A odnosząc się do tego, co istotnie miało miejsce, to czy sprawa Katynia miała jakieś przykre konsekwencje dla Stalina? I całą ACz która wykrwawiała na wschodzie znaczne siły niemieckie, odciążając w sposób znaczący aliantów. My mieliśmy podziemie zbrojne w Kraju i siły zbrojne na zachodzie, które jak później miało się okazać, dla polityków zachodnich znaczenia większego nie miały.
  20. Wydawnictwo Rytm ma zamiar wypuścić 30 stycznia biografię generała Stefana Mossora: http://www.rytm-wydawnictwo.pl/index.php?s=karta&id=386 .
  21. Naczelny Wódz na medal

    Jako że ostatnimi czasy dyskusje nt. gen. Sikorskiego na forum przybrały na popularności, może i ten temat zyska dzięki temu. Czyli jeszcze raz: który z naszych NW najlepiej spisał się na swoim stanowisku?
  22. Pozycja jak na razie w zapowiedziach na stronie Rytmu: http://www.rytm-wydawnictwo.pl/index.php?s=karta&id=384 .
  23. Jednak cuda się zdarzają, a woda w Wiśle w ostatnim czasie musiała wyjątkowo szybko płynąć. Chciałem pozycję o "Czacie" i jest pozycja o "Czacie". Chociaż nie ukrywam, że czekam na więcej. Szczególnie chętnie widziałbym coś na kształt Słownika biograficznego konspiracji warszawskiej 1939-1944 autorstwa A.K. Kunerta. Taki zbiór biografii wszystkich żołnierzy "Czaty". A na chwilę obecną, z chęcią zapoznał bym się z całościowym opracowaniem działań Zgrupowania "Radosław" w Powstaniu. Co prawda jest niby biografia samego gen. Mazurkiewicza, gdzie jest to ujęte całkiem nieźle, niemniej to i tak ciągle za mało. Ale patrząc na powoli zapełniające się luki w historiografii Powstania, jestem dobre myśli, i wierzę że za jakiś czas ukaże się i taka pozycja. No i nie sposób nie przyznać racji Szumo, odnośnie strony niemieckiej. Przydałaby się jakaś nowa publikacja poświęcona tej tematyce.
  24. Zbigniew Ścibor-Rylski "Motyl"

    Trochę opinii nt. "Motyla" z wniosków majora "Witolda" i jedna opinia majora "Bolka": 17 sierpnia '44, Wnioski awansowe na stopnie kapitana służby stałej: Pełnił funkcje d-cy komp. 27 DP. Do W-wy przybył służbowo na kilka dni przed wybuchem powstania z polecenia Kdta. Okr. dla uzgodnieni zrzutów. Bierze udział w walce od pierwszego dnia. Wykazał duże zdolności dowódcze, dużą samodzielność i inicjatywę. Twardy w obronie, bystry i szybki w natarciu. Ma duży autorytet u podwładnych. Za: B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 138. 17 sierpnia '44, Wnioski na odznaczenie Krzyżem Virtuti Militari V kl.: Bardzo dobry dowódca, z uporem wykonujący każde polecone mu zadanie. Odznaczył się osobistą odwagą w obronie barykady na Karolkowej. W momencie ataku czterech czołgów utrzymuje żołnierzy osobistym przykładem na stanowiskach, niszczy jeden czołg i zmusza piechotę do odwrotu. W nocy z 16 na 17.VIII dowodził wypadem na Stawki i tu wykazał wysokie zalety dowódcy: rozwagę, bystrą orientację w połączeniu ze zdecydowaną odwagą. Za: Tamże, s. 146. 17 sierpnia '44, Pismo mjr. Tadeusza Rungego "Witolda" do mjr. Wacława Piotra Janaszka "Bolka" w sprawie awansów i odznaczeń: (...) Przedstawiam z prośbą o przychylne załatwienie wszystkich wniosków mjr Witolda. Szczególnie gorąco popieram wniosek nominacyjny do stopnia kapitana na por. Motyla - jest to jedyny pełnowartościowy zastępca mjr Witolda. W walkach obecnych wykazał wybitne walory osobiste i dowódcze. W wypadku gdyby mjr Witold wyszedł z linii, Motyl pomijając stopień kapitana miałby ułatwione zadanie jako dowódca "Czaty" (w szeregach jej są oficerowie w stopniu kapitana). 18.08.1944 r. D-ca Grupy "Radosław" Bolek mjr Za: Tamże, s. 155. 4 września '44, Wnioski awansowe oficerskie: Wybitny oficer. Wyposażony w dużą inicjatywę, inteligentny, niezwykle ofiarny i odważny. Posiada dużą intuicję bojową. Przeprowadzał samodzielnie udane akcje wypadowe, nocne na Stawki i Fort Traugutta. Za: Tamże, s. 171.
  25. Z czego zdajecie maturę?

    Zależy jaki kierunek i gdzie. Czasem wystarczy mieć język zdany na podstawie, aby spokojnie liczyć się w stawce. Czasem lepiej nawet zdać podstawę, bo jeśli gdzieś liczą właśnie podstawy, to w przypadku gorszego wyniku z rozszerzenia, mogą być problemy z dostaniem się. Ale to już zależy gdzie kto chce iść.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.