Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Owszem, napisałem coś podobnego. Z tym, że Ty stwierdziłeś, że użycie czołgów w mieście, to samobójstwo. Tymczasem pokazałem, że wcale tak być nie musi. Wszystko zależy od sytuacji i typu zabudowania. Chyba że udowodnisz mi, że użycie czołgów na linii Wolska-most Kierbedzia było tym samym, co wprowadzić go w Kruczą tudzież inny Przebieg... Ile? A teraz takie pytanie: jak w świetle swojej tezy wyjaśnisz fenomen użycia dwóch Panter na Woli przez "Radosława" ze skutkiem nadspodziewanie dobrym? Niemcy nie byli w stanie pozbyć się własnych czołgów, które dostały się w ręce Powstańców? Takie głupie pytanie: jak wyglądał stan uzbrojenia Niemców w Berlinie w procentach? Ilu żołnierzy posiadało broń? No dobrze, zdziwiło mnie... a co dalej? Yhym... zwiększyć siły... to my z FSO tyle czasu spędziliśmy na rozmowach o stanie sił niemieckich w Warszawie, a Ty mi nagle wyskakujesz z czymś takim. Sorry, aż nie wiem co powiedzieć... W sumie nie bardzo wiem, jaki sens ma ta dyskusja, ale jest śmiesznie;)
-
A przepraszam, co to ma do tematu? Powiedz to tym, którzy w trakcie Powstania walczyli z niemieckimi pancerniakami. W Warszawie dziwnym trafem czołgi jakoś sobie radziły. Poza tym wiesz, porównywać Powstanie w Warszawie z walkami w Berlinie... cóż, skala kompletnie nie ta. Swego czasu gen. Rowecki napisał książkę pt. Walki uliczne. Świetne studium prowadzenia działań wojennych w mieście. I w jakiś dziwny sposób, wówczas jeszcze ppłk Sztabu Generalnego, nie widział niczego złego w użyciu czołgów w miastach. Gdybologia, może by zażądał, może nie, może by dostał, może nie... A jak mieliby zareagować? Jakiś pomysł?
-
A ile to tej Luftwaffe latało nad Warszawą wówczas? Niemcom jakoś w Warszawie wcale te czołgi nie przeszkodziły wygrać, powiem więcej, w znacznym stopniu przyczyniły się do ich sukcesu. A jak niby zabronili by;)? Sam pomysł takich książek oceniam pozytywnie. Na pewno prędzej po taką książkę sięgnie przeciętny czytelnik, niż po opracowanie w stylu Kirchmayera. A tak jest szansa, że kogoś to zainteresuje, i sięgnie po fachową literaturę.
-
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Pozostaje mi tylko przytaknąć. Żałować pozostaje, że tak mało mamy wspomnieć z "Czaty". Ale ostatnio czytając wywiad z gen. Ściborem-Rylskim, natrafiłem na delikatną wzmiankę Pana generała właśnie nt. wspomnień. Mówił o jego nagranych przez Władysława Filara wspomnieniach, a po chwili dodał, że może jeszcze razem coś zrobią... Może to jest właśnie ta szansa dla zyskania większej wiedzy nt. wydarzeń z nocy 30/31 sierpnia, i ogólnie o "Czacie"... -
Pomoc berlingowców - realne wzmocnienie czy mrzonka?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Teraz tak na szybko sam obszar, później jeszcze sprawdzę u Grigo jak o wyglądało dokładnie z rozkładem sił niemieckich od 15/16 do powiedzmy 20 września. Co do Ludnej i Książęcej, jak najbardziej, w sumie to byłaby podstawa przy ewentualnej akcji połączenia ze Śródmieściem Południe. Zajęcie Poselstwa Chińskiego, Instytutu Głuchoniemych, YMCA, zabezpieczenie od strony szpitala św. Łazarza przed ostrzałem z Muzeum Narodowego i Gmachu BGK, oraz połączenie na linii Alei Ujazdowskich. Co do Górnośląskiej, też jaka najbardziej zgadzam się, ale tylko do skrzyżowania z Rozbrat. Próba dojścia Górnośląską do Piusa XI mogła by się źle skończyć, za duże ryzyko związane z wchodzeniem w kleszcze między Sejmem a Łazienkami, że nie wspomnę o Szkole Handlowej Żeńskiej. Wyrzucenie Niemców za Łazienkowską też, ale w późniejszym etapie, inaczej za bardzo rozciągnęła by się linia obrony. Co do dochodzenia do Alei 3 Maja i Poniatowskiego. Obawiam się, że znowu tutaj zbyt silny ostrzał niemiecki stanowił za duże zagrożenie. Co najwyżej można było pomyśleć o jakimś lepszym przejściu, niż płytki wykop w Alei 3 Maja między Kruczą a Marszałkowską. -
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Zawsze się zastanawiałem, jak by to wszystko wyglądało, gdyby "Basztę" przesunięto z Mokotowa na Wolę, razem z "Radosławem". Dwa bodajże najsilniejsze oddziały powstańczej Warszawy. Zupełnie inna rozmowa, zupełnie inny zakres możliwości operowania siłami. Nawet w temacie o własnym obrazie Powstania spróbowałem sklecić taki obraz obrony Woli z udziałem "Baszty" i "Radosława": W sumie gdyby stosować się do zasad czynnej obrony, to najlepiej byłoby ustawić "Radosława" w rejonie nasypu kolejowego. Umożliwiło by to zabezpieczenie Wolskiej i Górczewskiej, cmentarzy, Muranowa, terenu Getta, a dalej połączenia Żoliborza ze Śródmieściem. Czyli powiedzmy od Alej Jerozolimskich, Prądzyńskiego, Bema, na Wolską i Górczewską i dalej po Tatarską. Tylko że to jest dość długi odcinek, więc dajmy na to, północny dla "Radosława", południowy dla "Baszty". Co do terenu getta. I tutaj wyciągamy asa z rękawa: Pawiak. Śmiem twierdzić, że jego zdobycie przez Powstańców w znacznym stopniu umożliwiłoby utrzymanie terenu getta, a także poważnie zagroziłoby Niemcom w bezproblemowym korzystaniu z Wolskiej i dalej do Kierbedzia. Solidny obiekt, spore możliwości ostrzału... Co do linii kolei obwodowej. Pierwszego dnia już oddziały 2 Rejonu, pod dowództwem por. "Wita" miały zdobyć Magazyny Materiałów Pędnych "Naftusia" przy Wawrzyszewskiej. Gdyby udało im się to, można by nawet przeciąć linię kolei obwodowej właśnie na wysokości Powązek. Jednak pod wpływem silnego ognia niemieckiego, atak załamał się, i kpt. "Hal" odwołał go. -
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Przynajmniej jest się łatwiej połapać co i jak;) To ja się dalej nie zgodzę Owszem, można mówić o tych dwóch i pół ośrodka decyzyjnego, ale to nie zmienia faktu, że wszystko zostało podporządkowane pod koncepcję "Montera", czy tego ppłk. Mazurkiewicz z płk. Ziemskim chcieli, czy nie. Dlatego właśnie jestem zdania, że istnienie tych trzech niby ośrodków, nie miało większego znaczenia, gdyż i tak o wszystkim zadecydował jeden. Dwa pozostałe mogły co najwyżej patrzeć z rozpaczą na to, co się dzieje. Co do Woli, zgoda, co do Starego Miasta, nie do końca. Problem Starówki nie był wówczas aż tak wysuwany przez "Wachnowskiego", jak z Wolą robił to "Radosław". Poza tym inna sytuacja obu punktów oporu. Z jednej strony Wola, która w praktyce od 1 sierpnia była wystawiona na najcięższe walki, z drugiej Stare Miasto, które po odcięciu 6 sierpnia, zagrożeniu 8, w zasadzie szykowało się powoli do walki. Bezpośrednie zagrożenie nie było aż tak duże, jak w przypadku działań oddziałów KeDywu. To tak, tutaj mogę się zgodzić... ale to też tylko częściowo;) W końcu i tak szybko doszło do podziału Warszawy na wydzielone punkty oporu, więc poza tymi kilkoma dniami, koncepcja "Montera" sprawdziła się w 100%. Ale tutaj podsunąłeś mi pewną ciekawą myśl. Skoro właśnie opór "Radosława" na Wolskiej uratował jakby nie patrzeć Warszawę przed znacznie szybszym upadkiem, to może właśnie tutaj tkwi główny element tej niechęci sztabowców do tego nie potrafiącego myśleć trzeźwo oficera? Znowu nie mogę się zgodzić. Swobodne działanie na obszarze getta, było praktycznie poza zasięgiem "Radosława", z jednego prostego względu. Nie posiadał odpowiednich środków do tego. Niemcy dzięki kolei obwodowej mogli spokojnie prowadzić ostrzał tego terenu, który ze względu na swoje ówczesne ukształtowanie, nie nadawał się do jakiejkolwiek obrony. Owszem, przy udziale "Panther" z plutonu pancernego, można było blokować w pewnym stopniu zagrożenie ze strony Niemców w rejonie granic getta, ale wchodzenie na jego teren na dłuższy okres czasu, nie miało sensu. Bardzo szybko "Radosława" Niemcy by wykończyli. Nie zgodzę się również, że zagrożenie ze strony "Radosława" siedzącego na cmentarzach (ale nie na zasadzie: tu siedzę, i się nie ruszam, pocałujcie mnie gdzieś... tylko właśnie jako linii zagradzającej Niemcom możliwość swobodnego operowanie w rejonie getta i na arterii Wolska-most Kierbedzia) było niewarte świeczki. Gdzieś siedzieć musiał, a getto do tego się nie nadawało. Do wyboru było przejście za teren getta na Starówkę, i oddanie obszaru getta Niemcom, albo pozostanie na cmentarzach, z zabezpieczeniem Stawek i placu Parysowskiego, połączone z wypadami na obszar getta i w stronę Wolskiej i Chłodnej przez Górczewską i Kercelak. Takie mniejsze wersje kontrnatarcia z godzin popołudniowych 5 sierpnia. Niemniej von dem Bach nie mógł sobie pozwolić na zwłokę, w postaci czekania na to, aż "Radosław" się wykrwawi. Wiedział jaka jest rola Starówki, wiedział że bez oczyszczenia Woli nie może rozwinąć w pełni natarcia na Starówkę, a co za tym idzie, oddalał się moment, w którym mógłby odepchnąć npla od Wisły, odcinając tym samym zagrożenie ze strony ACz, które jak na razie wisiało nad nim. Może niewyraźnie, ale perspektywa była nieciekawa. Nie od dzisiaj się mówi, że "Monter" stracił kontrolę nad wydarzeniami pierwszych dni. I śmiem wątpić w to, czy mu się ostatecznie udało choćby częściowo opanować całość sytuacji. -
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Absolutnie się nie zgodzę. Ilość ośrodków decyzyjnych nie ma tutaj nic do rzeczy. Głównym problemem był tutaj "Monter", który za góry założył, jak się później okazało, całkowicie błędną koncepcję walki, która odbiegała od tego, co miało miejsce w rzeczywistości. Sam "Wachnowski" miał tutaj raczej niewiele do gadania, nie wspominając o "Radosławie". A jak wyobrażasz sobie swobodne działania na obszarze getta? Jak już pisałem, wg. tego co pisze Gregorius, Kampinos był niezdolny do działań ofensywnych na dużą skalę do 15 sierpnia, po tym terminie można było wobec tego myśleć o czymś więcej. Niemcy jak widać mieli inne zdanie, skoro przed uderzeniem na nieprzygotowane do końca do obrony Stare Miasto, najpierw chcieli wyprzeć "Radosława" z cmentarzy, a w późniejszym okresie zniszczyć go (11 sierpnia, też o tym pisałem). Z tym że Niemcom zależało na szybkim przeprowadzeniu likwidacji sił "Radosława" na Woli, a taka uporczywa obrona na wiele by im się nie zdała przy tym. A bez likwidacji "Radosława", uderzenie na Stare Miasto byłoby utrudnione. Z zagrożonym skrzydłem na wysokości cmentarzy, Starówką która przy biernej ich postawie też stanowiła by zagrożenie, i Powiślem, którego likwidacja bez zlikwidowania kotła staromiejskiego nie miało większych szans, a już na pewno obarczone byłoby pewnym ryzykiem? Nie wydaje mi się. Dojazdy do Kierbedzia i Poniatowskiego zapewnił sobie w pierwszym tygodniu sierpnia. Problemem było zagrożenie, jakie stwarzałby "Radosław", bo mimo wszystko arteria przez Wolską i Chłodną, była tą podstawową. Co do Śródmieścia, szczerze wątpię, aby von dem Bach zdecydował się uderzać na nie, mając za sobą oddziały, które od dłuższego czasu sprawiały mu problemy. Właśnie to, iż "Monter" założył obronę na obszarze Śródmieścia, pozwoliło w dużym stopniu po zakończeniu problemu Woli, uderzyć na Stare Miasto. Nie miał wystarczających sił, aby próbować uderzenia na główne siły powstańcze, mając jeszcze kilka ośrodków, które zagrażały by mu, jednocześnie przy zagrożeniu ze strony ACz. Wybrzeże w rękach Powstańców to jednak mimo wszystko, niezależnie od faktycznej sytuacji, był dla niego problem, który musiał zlikwidować. A to ich trzeba by spytać. Koncepcja "Montera" była błędna w połowie. Zakładała, iż Niemcom będzie zależało na wybiciu trasy przelotowej po to, aby się wycofać, tymczasem nie wziął jeszcze pod uwagę, że poza wyjściem z Warszawy, będą chcieli mieć wejście do niej. Samo założenie złe nie było, fatalna była realizacja przy zmieniających się warunkach względem wstępnych założeń. Podejmowano próby, chociażby ta z 8 sierpnia, kiedy zginęli "Załęski", "Borsuk", "Zalewski", "Sten", "Sztajer" i "Bzura" z "Zośki". -
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
To teraz pytanie, która z wersji jest bliższa prawdzie, bo jak dla mnie obie wersje są równie prawdopodobne. Można wiedzieć, ile relacji potwierdza taką kolejność? W sumie tak na logikę: idąc z przodu, mógł łatwo stracić kontakt z oddziałem. Z tyłu miał większą kontrolę nad tym, co działo się z kolumną, gdyż widział ją. Gońcy aby było im łatwiej wrócić do dowództwa, powinni iść na końcu. Czyli znowu, rozkaz powinien wydać dowódca kolumny, tak aby nie było wątpliwości, że coś umknie w trakcie przekazywania go gońcom. Jak dla mnie wersja z kpt. "Motylem" idącym na końcu, jest wcale sensowna. Nie ukrywam, że jest to dla mnie sprawa absolutnie nowa. Wszystkie relacje jak dotąd wspominają o udziale kpt. "Motyla" w całej akcji, co więcej, sam zainteresowany przecież mówi o tym: Weszliśmy 31 sierpnia do kanału na Długiej, poszliśmy pod Krakowskie Przedmieście, tam burzowcem kawałek i potem kanałem już bardzo niskim, metrowym pod Plac Bankowy, pod Ogrodem Saskim. Całe przejście było bardzo ciche, sprawnie przechodziło i kiedy znaleźliśmy się pod Placem Bankowym, okazało się, że jeden właz otworzyli chłopcy, a na drugim włazie stoi samochód. Co za pech. I akurat tej nocy, w międzyczasie, kiedy był wywiad i stwierdził, że prawie Niemców nie ma, to akurat Niemcy byli ściągnięci. A duży oddział niemiecki stacjonował na samym Placu Bankowym. Kiedy dosłownie ośmiu wyszło, drużyna wyszła z kanału, weszli na blachę, bo tam ustęp był blachą otoczony i ta blacha już leżała na ziemi, to było już zniszczone przez walki. Żołnierze w nocy nie wiedzieli, jak weszli na blachę hałas się straszny zrobił i Niemcy się zorientowali i zaczęli od razu po nas strzelać z granatników, karabinów maszynowych. Dwóm żołnierzom z tej drużyny, udało się wskoczyć, dosłownie wskoczyli do kanału. Jeden był ranny w rękę, a reszta wszyscy zginęli, cała drużyna zginęła. Tak tragicznie to się skończyło. A pozostali czekali w tym kanale, tak? Tak, bo tylko można było jednym włazem wychodzić. Po drabince wychodziło się. Jak wyszło tych ośmiu, dziewięciu, może dziesięciu, już dzisiaj nie pamiętam, stałem pod włazem z Jędrasem i miałem wychodzić z drużyną Zygmunta Jędrzejewskiego, który był moim kolegą z podchorążówki, tego samego rocznika. Zawsze trzymaliśmy się razem, blisko siebie. Miałem zaufanie, bo wiedziałem, że nie zostawią mnie rannego. Zawsze na wojnie, to się ma pewne zaufanie do najbliższych znajomych żołnierzy. No i ja już byłem na drabince. Zygmunt Jędrzejewski był już pod samym włazem, już głowę wystawia a ci wskoczyli na niego. Złapaliśmy ich we włazie, no i trzeba było właz zamknąć i cofnąć się pod Krakowskie Przedmieście kanałem niskim do burzowca. W burzowcu był wysoki kanał i po bokach ławy zrobione z cegły klinkierowej i cała kompania usiadła. Posłałem meldunek do Radosława, co mamy robić, czy mamy wracać na Stare Miasto? Potem po dwóch albo trzech godzinach czekania, przyszedł łącznik, że mamy iść na Śródmieście. I to był pierwszy oddział ze Starego Miasta, który wyszedł na Nowym Świecie róg Wareckiej. Dosłownie 1 września wyszliśmy z kanałów. Za: 1944.pl Tak z ciekawości zajrzałem do Niżyńskiego, żeby się upewnić co i jak. I rzeczywiście, w relacji "Igora" nie ma wzmianki nt. kpt. "Motyla". Po powrocie ze Starego Miasta z rozkazem od "Wachnowskiego", miał przekazać informację "Piotrowi". I tak się właśnie zastanawiam, czy to wspomnienie o odejściu "Motyla" nie było właśnie efektem tego, że ranny "Motyl" oddał d-dztwo "Piotrowi", a "Igor" zapamiętał to, i po latach zwyczajne luki w pamięci (rzecz w końcu absolutnie normalna), sprawiły iż podał taką a nie inną informację. W końcu gdyby to była prawda, to czemu tylko w tej jednej relacji mamy wzmiankę o tym? Jak dla mnie sprawa mocno wątpliwa. Jeszcze raz Niżyński: To sprawił, że po chwili słychać było wyraźne odgłosy chrapania. Widać było, że ludzie byli nieludzko zmęczeni, wyczerpani nerwowo i nie nadawali się do żadnej akcji bojowej. Wśród nich wielu było rannych. Cała szarża oficerska zebrała się na naradę. Postanowili powiadomić płk. "Radosława" o zaistniałej sytuacji i czekać na miejscu na odpowiedź. Powstał problem, kto przekaże ten meldunek: rozwiązał go ppor. "Igor", zgłaszając się na ochotnika. Była godzina 5.30 31 sierpnia. Za: Niżyński L., Batalion Miotła, Warszawa 1992, s. 240. Może właśnie zwyczajne zmęczenie spowodowało, że gońcy nie byli w stanie ruszyć z meldunkami. Gońcy zawsze kojarzyli mi się raczej z młodymi ludźmi, takimi co to jeszcze nawet 18 lat nie mieli. Jeśli z tymi było podobnie, to po kilku godzinach marszu kanałem, i stresującej sytuacji, jaka miała miejsce, mieli prawo nie nadawać się, mówiąc kolokwialnie, do ruszenia samemu z meldunkiem. Inna hipoteza, to może właśnie potrzebowano kogoś ze stopniem oficerskim, kto będzie w stanie wyjaśnić dowództwu, że oddział nie nadaje się do walki, i potrzebuje przejścia do Śródmieścia? Może już z góry założono, że idą do Śródmieścia? Ale tutaj jeszcze fragment z wywiadu, który cytowałem już wyżej: Posłałem meldunek do Radosława, co mamy robić, czy mamy wracać na Stare Miasto? Potem po dwóch albo trzech godzinach czekania, przyszedł łącznik, że mamy iść na Śródmieście. Pierwsze zdanie zgadza się. Ale z drugim już jest problem. Wg. ppor. "Igora", decyzja o przejściu oddziału do Śródmieścia, została podjęta wbrew decyzji "Wachnowskiego", po naradzie. Tymczasem wg. kpt. "Motyla", łącznik już przyniósł taką informację. Kolejna wątpliwość do rozstrzygnięcia. Przydałoby się zapoznać z pełną relacją, z jakiej korzystał Bartosz Nowożycki, może to by nam co nieco wyjaśniło. I znowu, większość opracowań podaje, iż pluton "Juliusz" w ogóle spóźnił się na wejście do kanału, a potem zgubił się, powracając na Stare Miasto. Zdążyć mogli spokojnie, pytanie tylko, jak daleko zaszli. Tylko że jak dla mnie, po przejściu trasy do placu Bankowego, ciężko byłoby im wrócić w przeciągu godziny-dwóch na plac Krasińskich, i jeszcze dodatkowo przygotować się do szturmu. Zwłaszcza że wedle relacji tych, którzy byli w kanale w trakcie akcji na górze, po akcji wszyscy byli padnięci. Skąd więc u żołnierzy z plutonu "Juliusz", którzy musieli gonić resztę kolumny, siły na powrót i udział w walkach? A może zwyczajnie zdarzyło się jeszcze coś, o czym kompletnie nie mamy relacji? -
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Nie nie, mylisz tutaj dwa ośrodki decyzyjne. Starówka w okresie jaki omawiamy, kojarzy się jednoznacznie z "Wachnowskim", a meldunek tegoż z dnia 8 sierpnia z godziny 20:10, jednoznacznie pokazuje, iż doskonale zdawał on sobie sprawę ze swego i "Radosława" położenia: AK Okręg warszawski Grupa "Północ" Nurt Nie mogąc się przedostać ani na Żoliborz ani do Was, objąłem d-two nad wszystkimi oddziałami znajdującymi się w moim zasięgu łączności. Sztab utworzyłem przy pomocy Filipa. Do godz. 20.00 dnia 8.8 utrzymałem się na wczorajszych stanowiskach, prawdopodobnie w ciągu nocy Radosław cofnie się ogólnie na wysokość Dzikiej-Zamenhofa trzymając swoim gros rej. Stawki-Muranowska. Najsilniejszy nacisk npla w dalszym ciągu zaznacza się przez pl. Bankowy-pl. Teatralny na most. Lewe skrzydło Ratusza pali się. Zamiarem moim jest bronić się do końca ścieśniając się ostatecznie w rejon Stawki-Mostowa-Wytwórnia Papierów Wartościowych. Uzyskać połączenie z Żoliborzem. W tym celu dzisiaj w nocy przeprowadzę wypad na dw. Gdański. Na razie posiadam łączność telefoniczną z Żywicielem.- Nic właściwie nie robi z braku amunicji. Amunicja prawie na wyczerpaniu. Wachnowski d. 8.8.44 godz. 20.10 Za: Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz "Radosław", "Sęp", "Zagłoba", Warszawa 1994, s. 252. Powiem więcej, w dniu 11 sierpnia pomógł właśnie "Radosławowi" przez wsparcie natarcia "Czaty" z godziny 14:00. Natomiast to "Monter", którego ze Starym Miastem utożsamić ciężko, według relacji nie rozumiał sytuacji, jaka miała miejsce na Woli. Być może jego koncepcja prowadzenia walki przy innym układzie, w przypadku innych planów niemieckich, sprawdziłaby się, niemniej nie widać po jego decyzjach, aby choćby zastanowił się nad tym, co dzieje się na Woli, i o co prosił "Radosław". Unikał bym słowa "nieprzygotowanie" w przypadku Kampinosu. Zwyczajnie brak zdolności bojowych, "nieprzygotowanie" może powodować błędne skojarzenia. Czy wybielają, być może, chociaż jak pisałem, mogę się tutaj mylić. Niemniej dla mnie taka a nie inna postawa i ocena koncepcji ppłk. Mazurkiewicza, była efektem właśnie świadomości własnego błędu, tego iż ich decyzja okazała się niesłuszną, gdyż skazała znaczne siły powstańcze, siły które ze względu na swoje możliwości bojowe mogłyby zdziałać być może więcej, niż miały okazję to zrobić, będąc zamkniętymi w kotle staromiejskim. Niekoniecznie, a nawet jeśli, to pytanie na ile to uderzenie byłoby silne. Niemcy zdawali sobie sprawę, że trzymanie na skrzydle ich trasy przelotowej wzdłuż Wolskiej, Chłodnej i dalej po most Kierbedzia, może stanowić dla nich znaczny problem. Narażali się w ten sposób zwyczajnie na problemy z utrzymywaniem tej arterii ciągle w swoich rękach. Nietrudno zauważyć, że cmentarze przez swoje położenie mogłyby znacznie utrudnić Niemcom ewentualne uderzenie na Starówkę. Przecież to właśnie dlatego, Dirlewanger czekał wieczorem 8 sierpnia na 608. pułk piechoty z grupy Schmidta, gdyż ten był zajęty walkami w rejonie cmentarzy. Sporo nam tłumaczą wydarzenia z 11 sierpnia, kiedy to trwały ciężkie walki w rejonie Stawek. Jak wyjaśnia S. Mazurkiewicz, celem niemieckim były nie tyle same Stawki, i odcięcie "Radosława" od "Wachnowskiego" na Starówce, ile zamknięcie placu Parysowskiego, i całkowite zniszczenie zgrupowania. Te 11 dni (chociaż w sumie, licząc od przebicia przez Młynarską wzdłuż Wolskiej, to 6 dni) jak widać przekonało ich, że trzymanie "Radosława" na skrzydle głównej arterii przelotowej przez miasto, jest kiepskim pomysłem. Z jednego prostego względu, nie było jak. Żoliborz odcięty, Mokotów odcięty. Z resztą wyprowadzanie oddziałów z Żoliborza nie miało sensu, gdyż ten był zbyt ważny. Mokotów z kolei dodatkowo jeszcze za daleko. Od Wisły odsunąć oddziały, ten fatalny pomysł. Zostawało Śródmieście, z tym że "Monter" ani myślał odsyłać oddziały ze Śródmieścia, gdyż zburzyłoby to jego koncepcję działania dalekosiężnego. Ewentualnie można byłoby ze Starówki, ale to też było ryzykowne posunięcie jak na moje oko. -
Pomoc berlingowców - realne wzmocnienie czy mrzonka?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
FSO, nie rozumiesz o co mi chodzi. Żeby udzielić pomocy całej Warszawie, najpierw trzeba było udzielić jej dla Czerniakowa (czyt. opanować go), prawda? I tego właśnie temat dotyczy, jakie siły, jak przeprowadzona powinna być operacja, aby wypchnąć Niemców z Czerniakowa. Nigdzie nie napisałem, że pomoc miała ograniczyć się do Czerniakowa. To był pierwszy etap tej domniemanej większej akcji, i tutaj tylko on nas interesuje. Do rozmowy o całej Warszawie link podałem kilka postów wyżej. -
Kolejna ciekawa seria fotek. Tym razem zdjęcia najpewniej z 11 sierpnia (wtedy to użyto po raz pierwszy Goliatów przeciwko żołnierzom z "Pięści", którzy zajmowali stanowiska w fabryce Temlera): 1. Ulica Piaskowa przy Powązkowskiej: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg 2. Powązkowska, po prawej kościół św. Karola Boromeusza, na trzecim zdjęciu mjr Reck: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...2Goliath%22.jpg
-
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Zaraz, gdzie tu problem? Przecież to właśnie miało miejsce w rzeczywistości. Po otrzymaniu rozkazu "Radosław" siedział praktycznie do 11 sierpnia na Woli, dopiero bezpośrednie zagrożenie dla jego zgrupowania (nacisk na plac Parysowski, walki o Stawki), zmusiło go do wycofania się (vide meldunek "Wachnowskiego" z 20:10 dn. 8 sierpnia do "Montera"). A właśnie wedle założenia S. Mazurkiewicza, zostało ten czas tak na dobrą sprawę zmarnowany, gdyż zamykanie się w kotle staromiejskim było błędem. Sam "Radosław" był niechętny temu rozwiązaniu. I tutaj pojawia się kolejna szalenie ciekawa kwestia. Otóż "Wachnowski" w swoim meldunku do "Montera" z 20:10 dn. 8 sierpnia, pisał: Zamiarem moim jest bronić się do końca ścieśniając się ostatecznie w rejon Stawki-Mostowa-Wytwórnia Papierów Wartościowych. A co to oznaczało? Oddanie blisko połowy obszaru, na jakim w rzeczywistości broniły się siły Starówki, rejon działań Zgrupowania "Paweł" z przyległościami. I to już 8 sierpnia wieczorem "Wachnowski" o tym pisze, kiedy jeszcze "Radosław" tkwi na Woli. Wyjaśnienie tego pesymistycznego zapisu, jest stosunkowo proste. Otóż płk Ziemski był jedynym oficerem w tamtym rejonie, który znał plany "Montera" co do prowadzenia Powstania. Wiedział że pomocy od niego nie otrzyma, tak jak nie otrzymał jej "Radosław": Zreorganizowana grupa ppłk Radosława obsadziła wieczorem rejon cmentarny w czworoboku zamkniętym ulicą Młynarską od zachodu (<<Pięść>>, <<Parasol>>), Żytnią i Leszno od południa (<<Czata>>) po barykadę u wylotu Okopowej na plac Karcelego, od wschodu Wronią po Wolność włącznie (<<Miotła>>), od północy po cmentarz żydowski z barykadą przy ulicy Sołtyka nr 4 (oddziały <<Brody>>). Uzyskano łączność ze zgrupowaniem kpt. Sosny w gmachu Sądów na Lesznie i ze Starym Miastem przez Gęsią i Stawki. Okolice getta od Pawiaka po szpital Św. Zofii obsadzał nadal nieprzyjaciel. W tym czasie Komenda Główna nawiązała łączność z płk Monterem, nakazując mu przeciwnatarcie bądź wzdłuż Wroniej ku zgrupowaniu ppłk Radosława, bądź przez Hale Mirowskie w stronę placu Kercelego. Płk Monter odpowiedział por. Gałązce wysłanemu przez płk Filipa, że nie ma broni i amunicji na "niepoczytalne poczynania", że ograniczył działania do obrony, by doczekać wkroczenia Armii Czerwonej. Podobnie sarkastycznie wyraził się, gdy łączniczka Teresa prosiła go o przydział amunicji dla ppłk Radosława, którego oddziały wstrzymywały napór wroga na miasto. Za: Borkiewicz A., Powstanie Warszawskie 1944: Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 121-122. Jeszcze ciekawiej opisuje to Stanisław Mazurkiewicz: Nurt m.p. 6. VIII. 44 g. 5.00 Npl paląc kolejne domy- wycina ludność na Woli. Szczególnie ciężkie walki rozwinęły się w dniu 5 VIII pod wieczór z oddziałami czołgów i piechoty nacierającej po osi Wolska-Leszno. Wieczorem kontratakując utrzymałem się na linii Młynarska-Żytnia, Okopowa-Nowolipki-Monopol-Getto-szkoła Okopowa 55 a. Straty w walkach wczorajszych dochodzą do 20 zabitych i około 40 rannych. Odwody zużyte, tzn. ludzie są, ale amunicji brak. Stan oceniam jako rozpaczliwy. 6 dni walki pokrywam amunicją zdobyczną, lecz niestety za dużo nie mam gdzie zdobyć, Opuściłem o godz. 16.00 ostatni bastion- koszary SS na Gęsiej- oraz nawiązałem kontakt z oddziałem AK na Bonifraterskiej. Dajcie tą drogą amunicję do kb i km. Mam skupione na tym odcinku tysiące uchodźców z Woli, którzy demoralizują swoją postawą żołnierzy. Brak zrzutów i amunicji wywołuje kolosalne rozgoryczenie. Bo jakże i czym wytłumaczyć ludziom? Szykuje się olbrzymia tragedia, tak jak historyczna rzeź Pragi. Robię co mogę, by tę tragedię zmniejszyć, przepycham ludzi przez Powązki- postaram się trochę na Stare Miasto, ale co robić z tą masą młodzieży bezbronnej? Jeśli możecie dziś pomóc- to szybko- godzin zostało niewiele, kijem nikogo nie obronię. Radosław Meldunek dostarczyła do Śródmieścia łączniczka "Teresa" (Cecylia Piastowska). Meldunek nie wywołał żadnego oddźwięku, a nawet, według relacji łączniczki, spotkał się z zarzutem, że ppłk "Radosław" przejaskrawia trudności występujące na jego odcinku. Stanowisko w tej sprawie było zaskoczeniem nie tylko dla ppłk. "Radosława", lecz także dla Komendy Gł. AK. Prawdopodobnie to spowodowało misję por. "Gałązki" do Śródmieścia, dokładnie przez niego opisaną we wspomnieniach. Miał zamiar osobiście wyrazić całą grozę położenia na Woli i cierpień cywilnej ludności. Inicjatywa w tej sprawie mogła wyjść od płk. "Filipa", o którym por. "Gałązka" wspomina, że był obecny przy odprawianiu emisariusza Komendy Gł. AK (?). Ppłk "Radosław" nikogo nie wysyłał. Długa rozmowa por. "Gałązki" z płk. "Monterem" może, ale nie musi, być odbiciem poglądów dowódcy Powstania. Faktem jest, że płk "Monter" nie uczynił nic, żeby przeszkodzić Niemcom w ich parciu w kierunku Ogrodu Saskiego, a przecież stanowiło to groźbę także dla Śródmieścia. Meldunki sytuacje dowódcy Powstania z tamtych dni rejestrują spokojnie postępy ofensywy niemieckiej przywiązując dużo więcej znaczenia do kwestii opanowania gmachu "Pasty"- "tego bastionu o znaczeniu pierwszorzędnym do walki w Warszawie". (Meldunek nr 7 z 5 VIII 44). W żadnym następnym nie ma mowy o rzezi mieszkańców Woli, czyżby i tu ppłk "Radosław" przesadził? Za: Mazurkiewicz S., Jan Mazurkiewicz "Radosław", "Sęp", "Zagłoba", Warszawa 1994, s. 243-244. Idąc dalej, "Wachnowski" wiedział, iż obrona Starego Miasta nie leżała w planie "Montera". Tymczasem co dzieje się 8 sierpnia, czyli wtedy kiedy swój meldunek pisał "Wachnowski". Oddział Dirlewangera po dotarciu na plac Piłsudskiego, czeka na wsparcie 608. pułku piechoty z grupy Schmidta. Ten właśnie pułk pod wieczór dnia 8 sierpnia, dochodzi do m.p. "Radosława". Cofnięcie się wówczas zgrupowania na linię Stawek, spowodowałoby, iż Starówka być może upadła by szybciej, niż miało to miejsce w istocie. Dowód na to, jakie znaczenie miały działania "Radosława" na Woli. Ale o tym jeszcze dalej. Wyciągnięcie wsparcia dla "Radosława" umożliwiłoby mu dalszą obronę, to z kolei zwiększało szanse na pozyskanie niezbędnej broni ze zrzutów (zupełnie inaczej wyglądałaby ich sprawa, gdyby zrzutów dokonywano w rejonie getta, a nie nad Kampinosem). W krytyce postawy "Radosława" celuje "Iron". Zaufany szefa Oddziału III KG AK, płk. "Filipa" po rozmowie z ppłk. Mazurkiewiczem 14 sierpnia, uznał że poza pomysłem walki na szerokiej przestrzeni, luzowaniem oddziałów w walce i nie dopuszczeniem do ograniczenia obszaru obrony, nie zaproponował niczego specjalnego. Poza tym sprawiał wrażenie człowieka załamanego, wyczerpanego psychicznie, który zatracił zdolność do obiektywnej oceny sytuacji. Trafna ocena, czy może jednak poczucie winy, gdyż jako sztabowiec w pewnym sensie odpowiadał za wciśnięcie oddziałów walczących do 11 sierpnia na Woli, w kocioł staromiejski. Kilka dni później ci sami sztabowcy spróbowali wspomóc Starówkę od strony Żoliborza. Zobaczmy jeszcze, co pisze o obronie czynnej Rowecki: Czynne działania obrońcy Tylko przez ciągłe wypady i przeciwuderzenia można nie dopuścić do zupełnego otoczenia bronionego obszaru, co jest pierwszem zadaniem obrońcy. Licząc bowiem na zwłokę, na zyskanie na czasie, a przez to na pomoc z zewnątrz, obrońca musi mieć możność komunikowania się, aby tą drogą mógł wzmacniać swe siły moralne i materjalne. Stąd więc to dążenie obrońcy do przerywania otaczającego go pierścienia, stąd te wypady i przeciwnatarcia, które powinny cechować obronną walkę uliczną. Oprócz tego właściwy cel obrony w działaniach tego rodzaju, a mianowicie znużenie i zużycie sił przeciwnika, wymaga właśnie tego sposobu walki wypadowej, tylko tą drogą bowiem, przy równoczesnym udziale propagandy, może się udać zbuntowanym zdemoralizować nacierające wojsko. Gdy posiłki zawiodą tak, że obrońca nie może przejść do natarcia, a równocześnie nie da się osiągnąć zdemoralizowania wojska, musi obrońca wkońcu ulec nacierającemu. Stopniowo, dom za domem, ulica za ulic, rejon za rejonem, przejdą w ręce nacierającego i zbuntowani nieuchronnie muszą ponieść klęskę. Za: Rowecki S., Walki uliczne, Warszawa 1928, s. 123 [reprint] Czekanie przy ówczesnym stosunku sił, przy obrazie sytuacji w Warszawie w połowie sierpnia, na pomoc ze strony ACz, było przejawem, przynajmniej w mojej ocenie, mogę się mylić, braku realizmu ze strony d-dztwa Powstania. Gdy ktoś jest stroną wyraźnie słabszą, zamykanie się na niewielkim fragmencie miasta, bez możliwości wyjścia, jest sporym błędem. I tak nic w ten sposób się nie uzyska. Z drugiej strony trzeba postawić pytanie, ile można było ugrać aktywną obroną, z uwzględnieniem linii cmentarzy wolskich? Zwolennicy stanowiska "Radosława" mają o tyle lepiej, że mogą swobodnie teoretyzować, wysuwając błędy sztabowców. Zastanówmy się teraz, kto miał po wojnie większy wpływ na rozwój historiografii Powstania. Dowódcy liniowii, który powinni podobnie jak "Radosław" obstawać za walką ruchomą, czy sztabowcy, którzy byli jej w jakiejś części przeciwni? Rzepecki, Iranek-Osmecki, Komorowski, Majorkiewicz, Chruściel... to spośród sztabowców, tak na szybko. A szeroko znane prace d-ców takich jak "Radosław"? Szczerze? Nie pamiętam ani jednej, poza pracami stricte wspomnieniowymi, które skupiają się na stronach opisowych, bez wgłębiania się w zagadnienia taktyki i działań operacyjnych. Może tutaj właśnie tkwi pies pogrzebany, może za dużo teoretyków, a za mało praktyków miało wpływ na tworzenie się po wojnie w umysłach czytelników obrazu Powstania? Ejże, ale właśnie obrona Woli miała zapobiec wystawieniu Starówki na ryzyko uderzenie niemieckiego. To akurat było w mojej ocenie mało realne. Popatrz na to, co się działo podczas natarć na Dworzec Gdański w drugiej połowie sierpnia. Żeby taki atak mógł się powieść, potrzebna była bezwzględnie pomoc od strony Kampinosu przez Żoliborz. A jak pisał Gregorius w swojej książce, do 15 sierpnia Kampinos był niezdolny do wykonywania większych zadań bojowych. Tak więc ewentualne uderzenie na DG dopiero po 15, a i to obarczone sporym ryzykiem. Ewentualne niepowodzenie mogłoby oznaczać katastrofę dla "Radosława". I właśnie o to się rozchodzi, o linię cmentarzy. Nic innego nie wchodzi tutaj w grę. Pisałem o tym już kawałek wyżej. Właśnie o zablokowanie Niemcom Wolskiej, a nawet jeśli nie tej kluczowej arterii, to przynajmniej realizacja tego, co miało miejsce po 19:00 dn. 8 sierpnia, kiedy to: Zaangażowany w walce, dowódca I baonu, Jan z własnej inicjatywy podjął przeciwdziałanie z północnego skrzydła i rozbił włamującego się npla zdobywając 2 km, kilka rkm, moździerz, trochę granatów, wybornie się przy tym wyróżnił. [meldunek "Radosława" do "Wachnowskiego" z godz. 21 dn. 8 sierpnia] -
Dlatego pozostaje opierać się na autorytecie danego badacza. A jak dla mnie prof. Szarota oraz dr Kunert i dr Chmielarz, są wystarczającymi autorytetami, aby im wierzyć. Niemniej chętnie zapoznam się z kontrargumentami na to, co przedstawiłem na podstawie Szaroty. Istotnie niziutka, tylko pytanie, czy na pewno tylko to dostał Merten? Relacji jego samego nie znamy.
-
Pomoc berlingowców - realne wzmocnienie czy mrzonka?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
FSO, ale ja to wszystko doskonale rozumiem, i w pełni się zgadzam:) Niemniej temat brzmi: Pomoc berlingowców - realne wzmocnienie czy mrzonka? A skoro tak brzmi, tzn. że obejmuje swoim zakresem działania na Czerniakowie, a nie w całej Warszawie, a tymczasem usilnie od kilku postów piszesz o całej Warszawie;) Z założenia interesuje nas tutaj strona taktyczna Czerniakowa, a nie operacyjna całej Warszawy. Mam nadzieję, że teraz jest już to zrozumiałe. Co do wsparcia artyleryjskiego, bez wątpienia kluczowego zagadnienia: Żołnierze 1 armii szybko nawiązali łączność radiową z dowództwem jednostki artyleryjskiej na Pradze, prosząc o osłonę- i o nakrycie ogniem stanowisk artyleryjskich i gniazd karabinów maszynowych nieprzyjaciela. Wkrótce odezwały się działa zza Wisły. Ale jeden z pierwszych pocisków trafił w budynek w którego piwnicach przebywało mnóstwo ludności cywilnej. Wszyscy zginęli pod gruzami. Radiotelegrafista skorygował ogień i następne pociski były już celne. Część placówek wroga została rozbita, ale większość, zwłaszcza umieszczone na nie zwalonym przęśle mostu Poniatowskiego i na wiadukcie tego mostu, w dalszym ciągu ostrzeliwała koryto i wschodni brzeg Wisły nieustannym, zmasowanym ogniem. Ostrzał z każdą minutą się nasilał. Wkrótce Niemcy położyli zaporowy ogień na środku rzeki i zatapiali niemal wszystkie zbliżające się łodzie. Wielu żołnierzy utonęło. Przeprawa stała się niemożliwa i kilka minut po godzinie 7 została przerwana. Za: Grigo T., Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989, s. 217. Widać tutaj, że choć ogólny wynik tego swoistego pojedynku rosyjskiej i niemieckiej artylerii, wygrali Niemcy, to jednak przy celnym ogniu, przy naprowadzeniu przez obserwatorów, Rosjan było stać na uciszenie stanowisk niemieckich. -
Niemniej właśnie wersja z zaplanowaną akcją jest częściej przyjmowana. Prof. Szarota w biografii "Grota" powołuje się na wyniki badań Chmielarza i Kunerta [wówczas jeszcze ich opracowanie Spiska 14 było w fazie powstawania]. Wynik z nich, iż Niemcy od początku całą swoją uwagę skupili na domu przy Spiskiej 14. A skąd wiedzieli pod jakim numerem go szukać? I znowu, albo wskutek niedokładnych informacji Kalksteina, Świerczewski miał dłużej śledzić generała, aż doszedł za nim do momentu, kiedy zauważył do którego mieszkania generał wchodzi. Druga wersja zakłada, iż Świerczewski doskonale znał adres Roweckiego. Wersja z przypadkowym aresztowaniem wiązała się z dość długo utrzymywanym przekonaniem, iż Świerczewski tego 30 czerwca '43 widział generała pierwszy raz. Tymczasem jak mówił prof. Szarocie inż. Ulatowski, który współpracował z komórką wywiadu ZWZ/AK "H". Miał kontakt zarówno z Kalksteinem jak i Świerczewski. Ten drugi nie raz opowiadał o swoich kontaktach z "Grotem". Opisał jego sylwestra 1941/42, jak go na ulicy widywał, jakie wygląd zmieniał. Zaznaczył przy tym, że te zmiany wcale nie były na tyle duże, aby nie można go było poznać. Kolejny argument za starannie przeprowadzoną akcją, to właśnie te wspominane córce przez samego generała przypadki, kiedy był śledzony. Niemcy już od 1940 wiedzieli kim jest, znali jego nazwisko. Kolejna ciekawa sprawa. W dniu aresztowania generał zamierzał opuścić miasto. W przeddzień aresztowania rozmawiał z bratem. Mówił mu o swoich obawach. Chciał wyjechać, poddać się operacji plastycznej, zniknąć na jakiś czas Niemcom z oczu. Dziwny zbieg okoliczności, że do aresztowania doszło akurat tego dnia, kiedy miał wyjechać z Warszawy. Po spotkaniu z łączniczką około 12 miał być z powrotem. Po południu w Warszawie miało go nie być. Dalej, wynajęte dla Kalksteina mieszkanie. Plac Narutowicza i Merten... Co do Szemley-Ketlinga. Chodzi tutaj o zeznanie, jakie złożył w Wojskowym Instytucie Historycznym. Leon Skosowski, agent Gestapo a zarazem informator komórki wywiadowczej DR, powiadomił go na kilka tygodni wcześniej, że szykuje się aresztowanie d-cy AK. Kolejny trop to sprawozdanie z procesu Ksawerego Grocholskiego. Ten podczas swojego przesłuchania na Szucha od niejakiego Wernera miał usłyszeć coś takiego [szarota T., Stefan Rowecki "Grot", Warszawa 1983, s. 228]: My i tak mamy wszystkich w pętli, i pańskiego brata [Remigiusza- TS], i gen. Roweckiego, czyli <<Grota>>. Kim był ów Werner? Zastępcą samego Mertena. Do tego dochodzi relacja Harro Thomsena. W dniu 19 maja '48 zeznał, iż Gestapostelle Warszawa, przez kilka tygodni było w stanie ciągłego pogotowia. Niemcy wiedzieli o obstawie Roweckiego, ale byli gotowi ponieść straty, byle tylko go dostać. Czemu nie aresztowano go wobec tego przed 30 czerwca? Tłumaczy się to nową koncepcją polityczną władz niemieckich wobec okupowanej Polski i Polaków.
-
Tutaj dość ciekawy artykuł: http://wyborcza.pl/1,75480,6305515,Kalkstein.html Co do tego pośredniego związku. Jaki by on nie był, Kalkstein był w sprawę zamieszany, o czy może świadczyć wynajęcie dla niego mieszkania przez Mertena niedaleko placu Narutowicza. Bardzo możliwe, że chodziło tutaj o obserwację mieszkania przy Spiskiej 14. Inna sprawa, to na ile cała akcja była przypadkowa, a na ile została dokładnie zaplanowana. Rowecki wiedział, że jest śledzony, wielokrotnie wspominał o tym swojej córce. Świadczyć o tym może także relacja Szemley-Ketlinga, o informacji jaką przekazał mu na kilka tygodni przed aresztowaniem "Grota" Skosowski.
-
Urodzony 16 lutego 1939 roku w Starych Wasiliszkach koło Nowogródka, zmarł 17 stycznia 2004 roku w Warszawie, dokładnie pięć lat temu. Wspaniały muzyk, twórca wielu niezapomnianych utworów (żeby wymienić tylko najsłynniejsze, takie jak Dziwny jest ten świat, Pod papugami, Hej dziewczyno hej, Sen o Warszawie czy też monumentalny Bema pamięci żałobny rapsod), prawdziwy artysta. Dla mnie osobiście postać niezwykła. A jak Wy go odbieracie? Czy można nazwać go legendą polskiej sceny muzycznej? Skąd w końcu wzięła się jego popularność?
-
Oficjalny teledysk do 40:1: Tak swoją drogą, oglądając ten teledysk, i przypominając sobie pomysł PiSu odnośnie wywieszania flag, odnoszę dziwne wrażenie, że znacznie większe szanse na pobudzenie w Polakach uczuć patriotycznych ma właśnie Sabaton, poprzez ten kawałek o Wiźnie, niż nasi rodzimi politycy, przez swoje coraz to genialniejsze pomysły o charakterze wychowawczym. Smutne to niezmiernie jak dla mnie.
-
Wiadomości sprzed miesiąca: http://www.zw.com.pl/artykul/2,325836_Sen_...e_Warszawy.html I tekst z PolskaTheTimes: http://www.polskatimes.pl/warszawa/40061,s...ianki,id,t.html W sumie jak dla mnie, pomysł dość kontrowersyjny, choć Niemena uwielbiam pasjami...
-
Władze MPW nie próżnują, a placówka się rozwija: http://www.1944.pl/index.php?a=site_news&a...=02&id=1572
-
Batalion "Czata 49" - galeria zdjęć
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Okrąg 2: Przed Powstaniem: http://www.powisle.waw.pl/wp-content/uploa...9/12/okrag2.jpg I po: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...5771_(1945).jpg -
To nie zmienia faktu, że OT nie są mile widziane, więc proszę to wziąć pod uwagę, zwłaszcza że już drugi raz zwracam Wam na to uwagę.
-
Pomoc berlingowców - realne wzmocnienie czy mrzonka?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
To inaczej, bo chyba nie dojdziemy w końcu do porozumienia: skąd należało rozpocząć pomoc dla całej Warszawy, biorąc pod uwagę zachodni brzeg Wisły? -
Z Woli na Starówkę... koniec nadziei?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
To jest istotnie ważny element walk na Woli. Jeśli wierzyć w zapis z dn. 8.08 z Notatki z przebiegu działań powstańczych Zgrupowania "Radosław", to d-ca zgrupowania rozkaz o utrzymaniu się na Woli, dostał właśnie 8.08. Czyli w sumie dzień-dwa po tym, jak datowany jest początek przygotowań do obrony Starówki (Stare Miasto zostało odcięte 6.08). Jednak teraz pojawia się kwestia tego, czy istotnie był sens prowadzenia takich działań (czyli trzymania "Radosława" na Woli, i umacnianie Starówki), czy jednak można było znaleźć inne rozwiązanie. I tutaj leży w mojej ocenie, główny problem tematyki obrony na Woli. Plan "Montera" zakładał niepowstrzymywanie Niemców przed wybiciem sobie drogi wylotowej z Warszawy [pisze o tym S. Mazurkiewicz], wobec czego nie planował on wzmacniania oddziałów "Radosława" w momencie, gdy v.d.Bach zaczął naciskać na Wolską i Górczewską, dążąc do wybicia przebicia przez arterię Wolska-most Kierbedzia. Z kolei "Radosław" chciał właśnie zatrzymać Niemców przed linią cmentarzy. Po przejściu ich Powstańcy zostaliby zsunięci do obrony na terenie getta, które ze względu na warunki, nie nadawały się zbytnio do obrony. Z drugiej strony, o czym pisze bodajże Stachiewicz, oddanie terenu getta znacznie zmniejszyło zdolności bojowe Powstańców, zamykając ich między wąskimi uliczkami Starówki, gdzie co prawda Niemcom nie było łatwo prowadzić szturmów, ale i sami Powstańcy stracili możliwość prowadzenia działań zaczepnych. To już Rowecki w swojej pracy Walki uliczne, wydanej w '28, zaznacza znaczenie aktywnej obrony, która wymagała posiadania odpowiedniego przedpola przed terenem, na którego obronie bezpośrednio obrońcy zależy. W przypadku Starówki tym obszarem było właśnie getto. Jak dla mnie, bardzo dobrze argumentuje to właśnie syn "Radosława" [s. 274-275]. Wola akurat, przy zdolnościach bojowych Zgrupowania "Radosław", przy odpowiednim wsparciu (np. wyciągnięcie wsparcia ze Starówki), mogła stanowić naprawdę dobry obszar do walki manewrowej. Ale tutaj z kolei pojawia się problem zajęcia nasypu kolejowego, na wysokości dzisiejszego przebiegu Prymasa Tysiąclecia, na przecięciu Górczewskiej i Wolskiej. Tutaj należałoby podjąć się oceny działań na Woli w poszczególnych okresach. Od 1-4, i od 5-11 sierpnia. Okres 1-4 sierpnia już oceniliśmy negatywnie, ze względu na odpuszczenie wzmiankowanego nasypu kolejowego, co z kolei stworzyło bezpośrednie zagrożenie dla obrońców na Wolskiej i Górczewskiej, a dalej na cmentarzach. Dochodzi jeszcze pewien brak aktywności oddziałów "Radosława", w pierwszych dwóch dniach (przynajmniej jak na moje oko).