Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Gdzie, co, za ile?

    To ja Ci powiem, żeś świetny biznes zrobiła;) Ciężko o inną pozycję, która by tak plastycznie opisywała piekło kotła staromiejskiego (chyba że coś z Kuleszy). Opisy iście wstrząsające. Tak z ciekawości, jeden czy dwa tomy? A ja wykonałem kolejny krok na drodze do bankructwa: Wimmer J., Wiedeń 1683: Dzieje kampanii i bitwy, Warszawa 1983, ss. 484. Zbrodnie okupanta w trakcie Powstania Warszawskiego 1944 roku, pod red. Datner S., Leszczyński K., Warszawa 1962, ss. 444. Znowu antykwariat.waw.pl, tym razem 35 zł. Już się zastanawiam, co teraz sobie zamówić...
  2. To też mam wątpliwości, czy działania zaczepne byłyby utrudnione. Żeby tak się stało, Niemcy musieliby przenieść jednostki z takiego np. Mokotowa, w tereny sąsiadujące bezpośrednio z Powstańcami. A szczerze wątpię w to, żeby tak chętnie opuszczali bezpieczne punkty oporu, zwłaszcza że nie można było być pewnym, czy AK nie szykuje czegoś, chcąc wyciągnąć ich z właściwych celów. A tak poszczególne Rejony wzmocnione, miałyby większe szanse na odniesienie zwycięstw w pierwszych dniach. A nie, to jeszcze inaczej się zrozumieliśmy;) Te inne oddziały, to miałem na myśli te, które stacjonowały na Mokotowie, czy w takim budynku PASTy. Ale w sumie wyszło na jedno.
  3. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Teraz to nie widzimy, ale nie jestem przekonany, czy tego 30 sierpnia '44 byłbym w stanie ocenić sprawę podobnie. Jednak kanały to kanały. Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że dopiero od 27/28 sierpnia można było przechodzić kolektorem C, gdyż dopiero wówczas został on ponownie otwarty. Jednak wysoki poziom ścieków skutecznie uniemożliwiał przeprowadzenie akcji ewakuacyjnej nim, gdyż zwyczajnie ranni nie daliby rady przejść nim, a i dla zdrowych byłby to poważny problem. Przypominam jak wyglądało przejście kanałami, gdy ścieki były na w miarę bezpiecznym poziomie. Plan podjęty przez "Wachnowskiego" był zapewne w sporej części podyktowany właśnie kwestią problemów z przejściem kanałami. Kolejna warta przypomnienia rzecz, to przechodzenie "Okonia" do Kampinosu. Raz omal jego grupa nie utopiła się, później została złapana przez Niemców. Przejście kanałami wymagało odpowiednich warunków. Rozpoznanie bojem za cenę życia jednych z najlepszych żołnierzy, i to w dodatku rozkaz wydany z pełną premedytacją i świadomością ewentualnych skutków? Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek poszedł na to. Przede wszystkim poważnie wątpię w to, czy "Radosław" zgodziłby się na wysłanie swoich żołnierzy w takiej sytuacji. To jednak był człowiek dbający o swoich podwładnych. Już samo to, że doszło do kłótni "Witolda" z "Wachnowskim" podczas przygotowań do właściwej akcji, pokazuje że ewentualne wysłanie "Czaty" jako przynęty, nie odnalazło by aprobaty wśród oficerów "Radosława". Kompletnie nie widzę szans na takie rozwiązanie. Aż tak źle to by chyba nie było, skoro w rzeczywistości udało się "Barremu" opanować sytuację, to skąd wniosek, że w innym wypadku miałoby się nie udać. Oj nie zgadzam się, "Barry" świetnie zadbał o porządek.
  4. Barykady, okopy i tunele Powstania Warszawskiego

    Ale to chyba nie wszystkie przejścia? Drugie pytanie: czy istnieje gdzieś może schemat, tudzież rozpiska, rozmieszczenia takich przejść?
  5. Siły niemieckie w Warszawie

    Co nie zmienia faktu, że von dem Bachowi też były potrzebne. Jeśli von Vormann pisze go Krebsa, że nie sytuacja w Warszawie jest poważna, to można przypuszczać, że mimo wszystko tak było. Pojawiła się w tym meldunku (jutro wrzucę) wzmianka o zagrożeniu rozprzestrzenienia się tego [tj. Powstania], na cały kraj. Taka obawa jest wystarczającym powodem do oddania von dem Bachowi tych czołgów. Inna sprawa, że tak kołacze mi się coś po głowie, że ci żołnierze "H-G", którzy nie przeszli przez miasto 3 sierpnia, zostali w Warszawie z obawy przed samodzielnym przebijaniem się za Wisłę. Może tutaj także i to wchodziło w grę? Swoją drogą, przydałoby się ustalić, jak dokładnie wyglądała sprawa czołgów von dem Bacha. Ile ich miał, i skąd?
  6. Czy Stare Miasto można było uratować?

    To ok, ale takie rozpoznanie bojem nie powinno raczej nosić znamion akcji ostatecznej. Tymczasem właśnie coś takiego było jedynym wyjściem. Rozpoznanie oznaczałoby zawiadomienie Niemców, że Powstańców stać na taką akcję. Wtedy już szans nie byłoby żadnych. Albo organizujemy całą akcję (weź też pod uwagę kwestię desantu kanałowego, jeśli akcja miała się udać, desant musiał się powieść, a wykonać go trzeba było ze sporym wyprzedzeniem, więc ewentualne rozpoznanie bojem byłoby skazaniem tych 100 żołnierzy na śmierć, bez żadnego celu), albo w ogóle. Trzeciej opcji nie widzę, chyba że od razu kanały. Tysiące to na Starym Mieście były.
  7. Problem był już parokrotnie omawiany w różnych tematach, ale zazwyczaj jakoś tak po łebkach, bez głębszego wnikania w zagadnienie. A szkoda, bo temat jest szalenie ciekawy. Otóż jak wiadomo, "Radosław" nie był chętny do zamykania się na Starym Mieście. Był zwolennikiem działań ruchowych, nie podzielał poglądów dowództwa, które wolało zamknąć się na ograniczonym obszarze, broniąc go za wszelką cenę. Jednak utrzymanie się na Woli było zadaniem piekielnie trudnym, i w sumie ciężko spodziewać się, aby "Radosław" wytrzymał tam więcej jak 1-2 dni. I tutaj pojawia się pytanie, czym tak naprawdę było przejście jego oddziałów z Woli na Stare Miasto? Czy był to tylko i wyłącznie konieczny do wykonania ruch, mający na celu wzmocnienie załogi Starówki i uratowanie jego zgrupowania, czy jednak była to także swoista granica dziejów Powstania? W końcu na Woli "Radosław" został po 5 sierpnia, po dostaniu rozkazu z dowództwa. Czy wówczas jeszcze jego zwierzchnicy mieli nadzieję, że uda się jednak utrzymać na Woli, czy mieli inne plany, sięgając dalej w przyszłość? Czy wycofanie z Woli było koniecznością chwili, czy jednak stanowi dowód na zmianę planu prowadzenia dalszej walki w Warszawie?
  8. Jutro dokładniej sprawę przedstawię, ale na tę chwilę mogę Cię zapewnić, że było to niemożliwe. To co udało się zebrać, zebrano. Pozostałe oddziały przecież docierały do reszty przez kilka następnych dni. Gdyby czekać na nie, to nie wiem czy w pierwszym tygodniu udałoby się przygotować atak. Pierwszego dnia było za mało czasu na zebranie oddziałów, które "Szymon" miał do dyspozycji. Rozkaz o mobilizacji otrzymał o 15. Miał na wszystko dwie godziny. Drugiego dnia udało się zebrać blisko 1000 ludzi [Jasiński G., Żoliborz 1944, Pruszków 2008, s. 173]. Niemcy jednak dysponowali przewagą ilościową i jakościową. Do tego doszedł element zaskoczenia, w postaci zmotoryzowanego oddziału piechoty, który nadszedł z Modlina, rozbijając ubezpieczenie chor. "Nieczaja", i uderzając na tyły sił głównych. Nawet przy udziale oddziałów żoliborskich zdobycie lotniska byłoby bardzo ciężkie. Całkiem możliwe. Ale trudne do podjęcia, ze względu na brak środków.
  9. Znowu na szybko, jutro obiecuję skrobnąć więcej Ale na zasadzie cud więcej, cud mniej, można dojść do całkowitego zwycięstwa w Warszawie;) No właśnie, chyba. Ale tutaj trzeba by zastanowić się nad każdym Obwodem/Rejonem z osobna. Inaczej to jak wróżenie ze szklanej kuli. Ale w Warszawie wszyscy walczyli z Powstańcami... chyba, że chodzi Ci o ludzi von dem Bacha nacierających w pasie Wola-Stare Miasto. Warunków obrony raczej nie. Co do utrudnienia akcji wypadowych, to jestem skłonny się nie zgodzić. Np. kto wie, jak wyglądała by sprawa Woli, gdyby "Baszta" przeszła tam, zamiast siedzieć na Mokotowie.
  10. Siły niemieckie w Warszawie

    Na razie tak na szybko, jutro sobie przeczytam dokładniej. Interesujący jest ten fragment i Twój dopisek: Relacja Reinefartha "... W drodze do Vormanna [ok 8 sierpnia - F.] napotkałem kilka czołgów , które według medludnku ich dowódcy należały do jednostki z 9 armii. Rozkazałem im tymczasem zatrzymać się a Vormanna poprosiłem aby te czołgi z załogami zostały użyte przeciw Warszawie. Vormann powiedział że potrzebuje ich wlaściwie na prawym skrzydle swej armii jednak obecnie dla niego Warszawa jest ważniejsza i podporządkował je mnie..." [niezłe "przebicie musiał mieć Reinefarth i v. d. Bach... -F] Teraz pytanie, czy istotnie był to efekt siły przebicia duetu von dem Bach-Reinefarth, czy raczej trzeźwa ocena samego von Vormanna. W meldunku z 9 sierpnia, który d-ca 9. Armii kieruje do Krebsa wynika, iż dostrzega on powagę sytuacji. Pisze m.in o braku środków do stłumienia Powstania. Inna sprawa, to z jakiej jednostki były owe czołgi. Czyżby reszta dywizji "Hermann-Goering"?
  11. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Jasne że tak, niemniej ciężko rozpatrywać ową płynność w przypadku tej konkretnej akcji właśnie w tej skali. Gdyby była mowa o kwestii zajęcia poszczególnych posiłków, przez konkretne siły, to tak, miałoby to sens. Ale płynność z której nic konkretnego nie wynikało w zakresie sytuacji taktycznej, nie ma tutaj wiele do rzeczy. I tak Niemcy siedzieli tam gdzie siedzieli, i tak. Bilans wychodzi na zero. Znowu mogę się częściowo zgodzić. Ten przekładaniec świetnie będzie widać chociażby na Czerniakowie, czy też w kwestii Dworca Głównego. Co do tych gruzów, to jednak zazwyczaj te gruzy przez kogoś były zajęte. A nawet jeśli nie, istniało duże ryzyko, że nieprzyjaciel kontroluje je. Niemcy po doświadczeniach z Woli już wiedzieli, jak sprawa wygląda. Tylko że przejście kanałami też musiało być odpowiednio zorganizowane. Zobacz jak to wyszło na Starówce. Żeby przeprowadzać akcję zejścia kanałami, trzeba by odwołać akcję przebicia górą jeszcze za dnia. A wówczas nikt nie mógł przypuszczać, jakie problemy zwalą się na głowę Powstańcom. Tak w środku nocy wycofać się, ciężko by było. Inna sprawa, że w sumie do rozpoczęcia szturmu przez oddziały "Jana", wyciąganie szerszych wniosków też nie było łatwe. Łojoj, nie pamiętam czy to w ogóle gdziekolwiek było podane. Jeśli znajdę, wrzucę.
  12. Humor

    Kocham swoją robotę, zarobek kocham też! Kocham je coraz mocniej, czy słońce jest, czy deszcz. Kocham mego szefa, on przecież jest wspaniały. Kocham też jego szefów - i wszystkich pozostałych. Kocham swoje biuro i jego pochodzenie, Na urlopowy wyjazd go nigdy nie zamienię. Kocham biurowych mebli ponury szary kolor I sterty dokumentów rosnące wciąż na nowo. Wydajność mojej pracy wzrasta wręcz nadzwyczajnie I nie znam innych przyczyn, by było mi tak fajnie. Ja kocham też obecność mych współpracowników, Pełną złośliwych uwag, uśmiechów, wykrzykników. Kocham mój komputer, kocham jego programy. Przytulam je do siebie, chociaż się nie znamy. Ja kocham każdy program i wszystkie jego pliki Zwłaszcza, jeśli ich praca przynosi mi wyniki. Szczęśliwy jestem tutaj! Tu źródło mej radości, Niewolnik swojej Firmy - to pełnia szczęśliwości! Kocham te robotę, kocham swe zadania. I kocham tych nudziarzy, co ględzą na zebraniach. Kocham swoją pracę; być może Was to nudzi. I również bardzo kocham przybyłych właśnie ludzi. Tych dwóch przyjaznych ludzi, wcale nie żadnych głupków, Co w śnieżnobiałych kitlach wywożą mnie... ...do czubków. ********** Jak Manchester zdobędzie w tym roku mistrzostwo Anglii, to klasyfikacja wszech czasów będzie wyglądała tak: MU i Liverpool po 18 tytułów, za nimi Arsenal z 13 tytułami, a tuż za podium Ryan Giggs z jedenastoma.
  13. Daleko posunięty wniosek;) Np. nie wiem, czy np. żołnierze KeDywu powinni mieć jakiekolwiek kompleksy względem cichociemnych. Dalej, kiedy nad Warszawą w trakcie Powstania skakali cichociemni;)? Jeszcze dalej, to w Powstaniu walczyli sami cichociemni?
  14. Nie mieszczą się w żadnym stopniu;) Organizacje to AK, AL czy BCh. Sami cichociemni, to była grupa żołnierzy AK, specjalnie wybranych i wytypowanych do najtrudniejszych zadań. To nawet nie był zwarty oddział. A i ciężko było do nich wstąpić z własnej woli, trzeba było być do tego wybranym. Nie bardzo rozumiem, czy etos cichociemnego różnił się od etosu zwykłego żołnierza AK;)
  15. Matura z historii na historia.org.pl

    A co rozumiesz przez określenie umieć historię?
  16. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Temat jak widzę kręci się całkiem przyzwoicie;) Ale mam jedną uwagę. Otóż w notce o Zdzisławie Zołocińskim, pojawiła się taka informacja: Czy aby na pewno "Piotr" wziął w niej udział? Na pewno miał być dowódcą oddziału, którego zadaniem było uderzenie na samochód wiozący pieniądze, tymczasem jak podaje Aleksander Kunicki "Rayski" [Cichy front, Warszawa 1968, s. 83-84], nie dotarł on na miejsce, podobnie jak dwóch jego ludzi. Oczywiście doszło do tego z przyczyn od niego niezależnych. Także sam prof. Strzembosz nie wspomina ani słowem o jego udziale w tej akcji.
  17. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Do rozmowy o tym zapraszam tutaj: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=6048 Przyznasz chyba, że jak na trzy strony rozważań, jest to ciut za ogólne stwierdzenie;) Prosiłbym o konkrety i odniesienie się bezpośrednio do tematu.
  18. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Powiedzmy że tak. Można się spierać jak to z tą płynnością były, ale ogólnie to tak. Tu już mam zastrzeżenie, w postaci tego planu B. Nie wiem jak doskonałym trzeba byłoby być dowódcą, aby dla niespełna 800 żołnierzy, wymęczonych blisko miesiącem walk w piekle, którzy ledwo trzymali się na nogach, wymyślić alternatywny plan, do którego wykonania byliby zdolni. Jednak mimo wszystko jestem zdania, że coś by się nie działo, była to jedyna możliwość uzyskania przebicia. Być może gdyby nie zawiodła synchronizacja uderzeń, gdyby puste domy przy Bielańskiej naprawdę były puste, gdyby plac Bankowy udało się opanować, to być może, akcja powiodła by się. Ale jak widać, za dużo było tych być może... Możliwe, ale do tego potrzebne było idealne zgranie uderzeń Starówki i Śródmieścia, bez tego całość niebezpiecznie rozchodziła się, aż do kompletnego rozjechania. Główna przyczyna niepowodzenia akcji, jak dla mnie, leżała właśnie w tej nieszczęsnej synchronizacji. Tego jednak nie dało się przewidzieć, nie można było z góry założyć, że ludność cywilna na tyle skutecznie utrudni wyjście oddziałom na stanowiska uderzeniowe, że "Wachnowski" będzie zmuszony przesuwać całość uderzenia.
  19. Wyjaśnienie jest stosunkowo proste, przynajmniej na pierwszy rzut oka, być może ktoś lepiej obeznany z tematem wyśmieje mnie... W każdym razie, zobacz jakie straty poniosły oddziały kampinoskie w atakach na lotnisko bielańskie. Oba te uderzenia, skutecznie wyłączyły je z gry na około dwa tygodnie. Sam "Szymon" jest ranny, dowództwo obejmuje "Dolina", zgodnie z rozkazem "Szymona" z dn. 8 sierpnia '44. W Warszawie nie ma wówczas jeszcze dokładnego planu działania, więc trudno domagać się od oddziałów kampinoskich, które są jednak zależne od rozkazów "Wachnowskiego", i które muszą się przeorganizować, aby miały jakieś konkretne plany. Niemniej działania bojowe prowadzą. Przecież 3 sierpnia mamy starcie pod Truskawką, jedno z największych zwycięstw oddziałów Kampinosu w okresie Powstania (tylko Kościenne z 29 sierpnia, Truskaw z 2 września i Marianów z 3 września, przebijają to starcie pod względem strat niemieckich; nie liczę oczywiście walk w trakcie wycofywania się Grupy "Kampinos" pod koniec września). Tak więc nie do końca można tutaj zarzucać brak planu działania w Kampinosie. Oddziały trzeba było przegrupować, wzmocnić, odzyskać sprawność bojową, otrzymać rozkazy. Gdy to zrobiono, wszystko zaczęło sprawnie działać. Absolutnie się nie zgadzam. Plan był, tylko że został brutalnie skonfrontowany z rzeczywistością. Jeśliby zarzucać brak planu w kwestii Kampinosu, podobny zarzut trzeba wysunąć pod adresem całego Powstania. A to już nijak nie da się udowodnić. Zły plan, ale jednak plan, ale nie totalna improwizacja. Ale gdzie one przemieszczały się bez większego celu? Jakieś konkretne przykłady? I znowu zapominasz o tym, co wałkowaliśmy w temacie o samej Grupie "Kampinos" Aby przebijanie się miało sens, trzeba mieć czym się przebijać. A do połowy sierpnia oddziały kampinoskie nie były zdolne do takiej akcji. A co do przechodzenia silnej grupy, to przecież już w rozkazie z 7 sierpnia "Szymon" otrzymał informację, iż ma przygotować silny oddział, z najlepszego elementu żołnierskiego, i wysłać go przez cmentarze do Warszawy. Jednak nie dało się pewnych spraw przeskoczyć. I trudno tutaj obwiniać dowództwo, za brak planu, skoro pierwotny zakładał coś innego. Ale jak miał się przedrzeć, skoro był niezdolny do przeprowadzenia takiej akcji;)?
  20. Osobiście dorzuciłbym jeszcze gmach BGK, ale to już postrzegam w kategoriach cudu. Żeby to było tylko. Przeprowadzenie większej ilości żołnierzy po pierwszym tygodniu walk przez Warszawę, graniczyłoby z cudem. Kanały nie były do końca rozpoznane, górą mało którędy dało się bezpiecznie przejść. Tak na dobrą sprawę, jedynym wyjściem byłyby zwyczajne zrezygnowanie z pewnych rejonów miasta, właśnie celem wzmocnienia oddziałów wchodzących w ich skład, tych których zadania były pierwszorzędne. Z drugiej strony stwarzało to ryzyko, iż oddziały niemieckie zluzowane niejako w zwolnionych przez AK Rejonach, uderzą na te Rejony, które AK postanowiło opanować. W sumie kwadratura koła. Jasne że tak. Z tym że wówczas już mało co w sumie dało się zrobić w kwestii wzmacniania niektórych Rejonów, gdyż zwyczajnie nie było jak ściągnąć dla nich posiłków. Bardzo możliwe. Nawet jeśli nie zdusił by od razu Czerniakowa (mimo wszystko podejście do niego do najłatwiejszych by nie należało, poza tym nie miał wystarczających sił, aby z jednej strony wykańczać Czerniaków, a z drugiej pilnować sytuacji na Woli; nawet on musiał liczyć się z problemami obsady oddziałów, nie jak Powstańcy, gdzie w sumie od pewnego momentu nie było kim zapełniać oddziałów, ale jednak), to być może przynajmniej rozkazał odciąć go od Śródmieścia Płd. Kto wie, czy na początku sierpnia nie byłoby to łatwiejsze od rzeczywistego zwinięcia korytarza we wrześniu, już po przybyciu "Radosława". Z drugiej strony, pojawia się pytanie, na ile długo Powiśle utrzymałoby się. Kiedyś czytałem meldunki dzienne kapitana Mariana Mokrzyckiego "Bicza" z GB "Krybar", w których donosił, iż położenie obrony Czerniakowa jest fatalne, a jakikolwiek silniejszy nacisk na Powiśle ze strony Niemców, zwyczajnie zroluje obronę.
  21. Źródła i opracowania do strony niemieckiej

    Wyszperane tu i tam: Datner S., Zbrodnie Wehrmachtu na jeńcach wojennych w II wojnie światowej, Warszawa 1961. Getter M., Zarys organizacji policji niemieckiej w Warszawie i dystrykcie Warszawa w latach 1939-1945, "Rocznik Warszawski" 7/1965, s. 249-271. Gumkowski J., Leszczyński K., Okupacja hitlerowska w Polsce, Warszawa 1963.
  22. Źródła i opracowania do strony niemieckiej

    Dwa, jak dla mnie, wyborne artykuły: Bączyk N., Niemiecki Flak kontra Powstanie Warszawskie, Poligon 1/2009, s. 41-51. Bączyk N., Żołnierze dywizji "Totenkopf" w walce z Powstaniem Warszawskim w dniach 1-5 sierpnia 1944 roku, Militaria XX wieku 2(17)/2007, s. 67-72.
  23. Poprawiłem listę żołnierzy, którzy wyszli na plac. Według relacji "Łaty" przed nim miał wyjść Marian Ławacz "Marek", którego z kolei Niżyński podaje jako drugiego w kolejności. Czwarty Zenon Jackowski "Horski" oznaczony został jako niepewny. Zachęcam do uzupełniania i poprawiania listy.
  24. Wzmocnienie ustroju Polski

    Hoho, jaki kolega wygadany Widać kulturka wyższa... Uszanowanko, nie ma co. Ale jaki dobór słówek... ulalala, profesor Miodek z profesorem Bralczykiem, to by się pewnie pod ziemię zapadli ze wstydu. Taki polonista... toć Ty Mickiewicza ze Słowackim na łeb bijesz... Ledwo co od ziemi odrósł, a jaki hardy. Widać że kozak pierwsza klasa;) Tylko ciekaw jestem, czy w realu podobnie, czy jednak bardziej pokorny wobec starszych. Ale cóż, powodzenia panie kozak, byleś nie trafił na Tatarzyna, bo się źle może skończyć
  25. Książka, którą właśnie czytam to...

    A ja powoli zabieram się za: Zbrodnie okupanta w czasie Powstania Warszawskiego 1944 roku, pod red. Datner S., Leszczyński K., Warszawa 1962, ss. 444. Zbiór relacji/protokołów, sporządzonych po wojnie w latach 1946-47, i zebranych przez Okręgową Komisję Badań Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie. Materiał podzielony na dzielnice, opisuje dokładnie metody działania Niemców, kolejne etapy na drodze do wymordowania ludności Warszawy. Zeznania mają charakter wybitnie faktologiczny. Do tego protokoły z oględzin miejsc zbrodni i ekshumacji zwłok, a także dokumenty strony niemieckiej, potwierdzające zeznania Polaków. Wstrząsająca publikacja, jeszcze jak doliczy się zdjęcia, powstaje prawdziwie koszmarny obraz. Pozycja na pewno nie dla osób wrażliwych.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.