Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Czas honoru - seria 1

    Englerta to proszę mnie zostawić w spokoju;) A tak na poważnie, wypada tylko przyznać Ci rację. Poza 3-4 momentami, absolutnie nic mi się w tym serialu nie podobało, może jeszcze muzyka...
  2. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Teraz już sześciu;) Nie da się ukryć. Z tym że ponieważ był to los, który oddziaływał w ogromnym stopniu na Powstanie, skupia na sobie tyle uwagi. To już wiem, czemu nie rozumiesz tych kilku stron tematu;) Nie chodzi dosłownie o uratowanie Starego Miasta, bo to istotnie było nierealne. Podkreślałem kilka stron wcześniej, że samo zdanie o ratowaniu Starówki, jest tylko przyczynkiem do rozmowy na temat błędów, jakie popełniono w okresie, kiedy Starówka skupiała na sobie uwagę głównych sił niemieckich. Poza tym kwestionując sens tego problemu, kwestionujesz tezy tak wybitnego historyka Powstania jak płk. Borkiewicz, jak i samego gen. Mazurkiewicza. Rozumiem, że podstawy ku temu masz? Dodatkowo jako Starówka określane są czasem także ogólnie siły powstańcze walczące w kotle staromiejskim, i to także odnośnie tego, czy można było inaczej przeprowadzić akcję z 30/31 sierpnia, czy można było wyjść wcześniej, czy można było nawiązać łączność naziemną między Śródmieściem Płn. a Starówką, jak to miało miejsce między Śródmieściem Płn. a Płd., tyczy się temat. Jak widać problemów do rozmowy jest parę, ale akurat samo ratowanie Starego Miasta w sensie dosłownym, nie było w planach tego tematu ani przez moment, co podkreślam już chyba po raz trzeci.
  3. Czy Stare Miasto można było uratować?

    A kiedy to nastąpiło Twoim zdaniem? Zanim pociągnę wątek, kojarzysz może postać płk. Józefa Szostaka "Filipa"?
  4. To nawet jeśli, doświadczenie i sprzęt mieli. A ja się dalej pytam, jakim sprzętem Powstańcy dysponowali? Z tego fragmentu zaś wynika, jakbyś sugerował, że Powstańcy nie wiedzieli, jakie to było ważne. Kolejne przypuszczenie nie mające podparcia w faktach. Nie o to mi chodziło;) Wiem że wybrałeś "Radosława" jako przykład, ale problem jest innego typu. Otóż "Radosław" jako przykład nadaje się dopiero od bodajże 26 sierpnia, wcześniej d-cą zgrupowania był mjr "Bolek", a odcinkiem dowodził ppłk "Paweł". Dlatego rozkazy nie były kierowane do "Radosława", bo ten leżał ranny. Z jednej strony mamy autora znającego problem osobiście z tych najniższych poziomów, i dzięki relacjom i dokumentom ten najwyższy (plus rozmowy z "Wachnowskim"), a z drugiej relacje oparte na doświadczeniach oficera, który miał związek zarówno z najwyższymi jak i tymi niższymi poziomami. Z tymi najniższymi już nie, bo ciężko wymagać od "Radosława", aby siedział nad każdym rozkazem dla każdego plutonu/drużyny. To już należało do dowódców niższych szczebli. A ja właśnie nie skłaniam się ku żadnemu z nich, bo w sumie obaj mają rację, gdyż piszą o zupełnie innych problemach. Z jednej strony mamy poruszany problem koncepcji obrony Starówki, strony operacyjnej, a tutaj wystarczy przejrzeć dokumenty wydawane przez "Wachnowskiego", aby zobaczyć, że na tyle na ile było to możliwe, stronę operacyjną kontrolował bardzo dobrze. Z drugiej jest mowa o dowodzeniu centralnym, które w moim odczuciu dotyczy właśnie tej strony taktycznej, czyli walk poszczególnych oddziałów, kontrolowania odwodów. Nie podejrzewam S. Mazurkiewicza o nieznajomość tych wszystkich dokumentów, meldunków, rozkazów, które cytuje u siebie Stachiewicz (o specjalnym ich pomijaniu nie wspominam, bo to byłoby nie do uwierzenia). Jednak gdyby tak było, to by oznaczało, że zwyczajnie pisze nieprawdę. Natomiast jeśli odnosiło się to do strony taktycznej, to wszystko jest ok, bo "Wachnowski" istotnie nie miał możliwości kontrolować tego, czy pluton por. "Jędrasa" powinien przejść za Bonifraterską, czy też pluton por. "Śnicy" powinien uderzać na npla, który wdarł się do św. Jana Bożego. A więc rację mają w sumie obaj. I w żaden sposób nie gryzie się opinia jednego z drugim. Obie zwyczajnie poruszają inne sprawy, inny poziom dowodzenia. Natomiast jeśli S. Mazurkiewicz także pisał o stronie operacyjnej, to wtedy skłaniam się raczej ku Stachiewiczowi. Zwyczajnie tezie o bałaganie po stronie operacyjnej przeczą dokumenty. A z dokumentami już się nie dyskutuje. Ale jakiego typu? Pisane przez kogo?
  5. A ja mam wrażenie, że łatwiej byłoby zwyczajnie dokumenty AK z rozpracowań poszczególnych Obwodów a może i całego Okręgu poznać. Znacznie mniej roboty, a i wszystko zebrane razem. Raz, nie wszystkie chyba budynki łapią się do tego. Dwa, skoro mowa o patrolach, to powinny one być stałej wielkości, a więc też dałoby się ustalić ich liczebność. Trzy, skoro te można było wzmocnić, to pozostałe też.
  6. Czy Stare Miasto można było uratować?

    FSO, znowu mieszasz plany "Montera" z rzeczywistością. Zgadzam się, że bez obrony Woli i Starówki, właściwe Śródmieście (jakby nie patrzeć, Stare Miasto to część Śródmieścia) padłoby znacznie szybciej, bo raz że nie byłoby tyle czasu na przygotowanie obrony, a dwa, świeże siły niemieckie uderzyłyby na wcale nie najsilniejsze oddziały powstańcze (jednak do "Radosława", "Baszty" czy tych staromiejskich trochę im brakowało jak na moje oko). Jednak to nie było przewidziane w planach "Montera". W jego założeniu Niemcy mieli z Warszawy wyjść, w obawie przed zamknięciem. Dlatego nie było w tych planach miejsca na atakowanie Śródmieścia, bo i to nie zgadzało się z przewidywaniami "Montera". Dlatego nie mieszajmy jednego z drugim, bo wychodzi zamieszanie. Czemu się tak tej Komendy Głównej uczepiłeś O tym jak wyglądała sytuacja, co i jak robić, decydował "Monter". Skoro na Starówce "Bór" tylko doradzał "Wachnowskiemu", który był pod rozkazami "Montera" z kolei, to na jakiej podstawie "Monter" miał wypełniać rozkazy KG? Już sama akcja przebicia do Śródmieścia pokazuje, jaki był stopień zależności. Nie łączmy "Montera" bezpośrednio z KG, bo nie są tym samym. A że plany trzeba było zmienić, to się zgadza. I starano się je zmienić. Wysłanie "Wachnowskiego" z misją miało taki właśnie cel. On nie poszedł w stronę Żoliborza tak sobie, tylko z konkretnymi zadaniami. Masz rację, gdybologia.
  7. To może ustalmy, jakie to są relacje. Otóż Piotr Stachiewicz, urodzony 27 listopada 1926 roku w Warszawie, był żołnierzem batalionu "Parasol", i walczył na Starówce. W swojej pracy korzystał zarówno ze wspomnień czy to swoich, czy to innych żołnierzy (przypomnę tylko, że jest on także autorem monumentalnej monografii baonu "Parasol"), w tym i samego "Wachnowskiego", z którym konsultował się przy tworzeniu pracy, jak i ze źródeł zawartych w archiwach. Z kolei Stanisław Mazurkiewicz, syn generała Jana Mazurkiewicza "Radosława", były żołnierz 1. DPanc generała Maczka, poza różnego rodzaju dokumentami, relacjami, miał też relacje swojego własnego ojca, który miał doświadczenia nie tylko na poziomie baonów/kompanii, ale także bezpośrednio z dowództwem, gdyż przypominam, że od pewnego momentu był dowódcą obrony odcinka północno-zachodniego Starego Miasta, i musiał mieć kontakt z "Wachnowskim" i jego sztabem. Tak więc obaj mieli podobne doświadczenia. Tak więc różnicy na tym poziomie raczej być nie powinno. Inna może być jednak percepcja, ze względu na interpretację pewnych faktów, i ogólne podejście do Powstania. Stanisława Mazurkiewicza, co widać po jego pracy, podobnie jak jego ojca nie można uznać ze zwolennika Powstania. Dlatego wszelakie błędy starał się uwypuklić. A dlaczego do "Radosława"? A że wiele ruchów mogło być bzdurnych, to fakt. Wynika to już z samej specyfiki walk w mieście. Dowódca jakiegoś większego obszaru, ma minimalne szanse na ogarnięcie całości terenu bez idealnie zorganizowanej łączności. To mniej więcej tak jak w górach. Ze względu na topografię terenu ogarnięcie pola walki bez świetnej łączności, jest nierealne. Dlatego zanim meldunek sytuacyjny dotarłby do sztabu "Wachnowskiego", zanim ten by wydał rozkaz, który następnie musiał trafić do odbiorcy, mijało trochę czasu, a sytuacja mogła ulec całkowitej zmianie. Dlatego tak dużo zależało od dowódców odcinków, czy nawet tych na niższych szczeblach (vide walki o kompleks kościelno-szpitalny św. Jana Bożego przy Bonifraterskiej, kiedy trzeba było podejmować decyzje błyskawicznie, wraz z kolejnymi natarciami niemieckimi). Podział był dość prosty. Po meldunkach z odcinków, decyzje co do reorganizacji, zmiany nastawienia, planu obrony, należało do "Wachnowskiego" (chociażby meldunki mjr. "Roga" do "Wachnowskiego" i z powrotem, z dnia 23 sierpnia, czy też rozkaz specjalny z dnia 26 sierpnia), a w ogniu walk o wszystkim decydował oficer, który miał kontrolę nad danym odcinkiem. Trudno w końcu wymagać, aby "Wachnowski" stale wydawał rozkazy dotyczące każdego jednego budynku. Czyli Powstańcy nie zwracali i nie naprawiali? Dwa, albo i trzy pytania: od ilu lat w '45 Niemcy były pod okupacją, tudzież toczyły się na ich terenie walki? Kto posiadał lepiej wyszkolone jednostki, odpowiedzialne za łączność: Powstańcy, którzy musieli szkolić niejednokrotnie ludzi na szybko, czy Niemcy, którzy mieli wyszkolonych i doświadczonych specjalistów, już od lat? Jakie były możliwości sprzętowe wojsk niemieckich, a jakie Powstańców? Wybacz FSO, ale porównanie absolutnie nietrafione. Porównujesz regularną armię, która ma wyszkolone jednostki, doświadczone walkami na różnych frontach, z podziemną armią, która miała problemy praktycznie ze wszystkim po pięciu latach okupacji? Ale dobrze: jakie były zapasy sprzętowe Powstańców?
  8. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Właśnie nie, przecież wyraźnie jest podkreślone: Z koncepcji płk. "Montera" wynika jeszcze jeden wniosek, a mianowicie ten, że obrona Starego Miasta- naturalnej przeszkody na drodze wycofywania się Niemców z praskiego przedmościa na zachód- nie leżała w interesie Powstania, tak jak on ten interes widział i rozumiał. Dla "Montera" nie było miejsca na obronę Starówki, z tych samych względów, dla których nie było miejsca na twardą obronę Woli. Jedno i drugie leżało przy trasie W-Z, która miała w koncepcji "Montera" pozostać otwarta dla Niemców, gdyż to tędy mieli wyjść z miasta. Ewentualna obrona miała oprzeć się na Śródmieściu, czyli w praktyce na tym obszarze, który pozostał w rękach Powstańców po upadku Starówki. Tak na dobrą sprawę, gdyby "Wachnowski" przeszedł na Żoliborz, tak jak to pierwotnie planowano, być może obrony Starówki nawet by nie było. Co jeśliby Rosjanie mieli nam pomóc, wcale takie złe by nie było. Chciał bronić tego [tj. "Monter"], co było najważniejsze w jego przekonaniu, centrum miasta. Być może nie chciał popełnić błędu, który został popełniony w późniejszym rozrachunku, dzielenia sił na kilka ośrodków. To co każdy ma, musi mu starczyć, bo ja mam tutaj najważniejszy obszar miasta, i muszę go kontrolować. Całkiem logiczne, z tym że przy ówczesnej sytuacji politycznej nierealne. Rozdźwięków w KG było od groma i jeszcze trochę, już przed Powstaniem. Od samego problemu zaczynania/nie zaczynania walk, terminu, podziału zadań, stanu sił itd. Co do reszty pełna zgoda.
  9. Rocznice

    Dnia 21 marca 1943 roku na podstawie porozumienia PPS-WRN, Stronnictwa Narodowego, Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Pracy powstaje KRP (Krajowa Reprezentacja Polityczna). Natomiast 21 marca 1944 roku w Warszawie, na terenie zburzonego getta, Niemcy przeprowadzają egzekucję około 200 osób.
  10. "Zagra-lin" i jego działalność

    Bo w sumie trudno, aby coś było;) To nie była komórka stale działająca na jakimś terenie. Mając konkretne zadanie, wyjeżdżali w teren, robili co mieli robić, i wracali do Warszawy. Coś jak w przypadku akcji "Koppe" w Krakowie... Z tym, że z akcji które znam, wszystkie się udały, przeciwnie do tej krakowskiej.
  11. Quiz - Polska pod okupacją

    Oj tam zablokuje;) W dniu 7 września '44, podczas walk na Książęcej, zginęło co najmniej trzech żołnierzy "Czaty", z czego jeden zmarł następnego dnia na wskutek ran. Proszę o podanie jego stopnia i nazwiska.
  12. Historia lokalna - literatura

    Dalej jedziemy z historią Warszawy, i znowu prasa. Chodzi mianowicie o dodatki do Życia Warszawy w postaci copiątkowych tekstów Rafała Jabłońskiego. Krótkie artykuły nt. historii i kultury materialnej Warszawy, to prawdziwe cudeńka. Co tydzień autor potrafi zaskoczyć czymś nowym. Od wyzwalania Warszawy w 1945 i historii hotelu Europejskiego, przez przebieg nocy listopadowej i tajemnice Łazienek, po ogrody i cieki Warszawy. Wszystko barwnie opisane, z dużą ilością ciekawych zdjęć i szkiców... jeszcze ani razu nie zawiodłem się
  13. Quiz - Polska pod okupacją

    Ppor. Jerzy Nowakowski "Jureczek".
  14. Czy Niemcy spodziewali się Powstania?

    Relacja Siegfrieda Becka, żołnierza niemieckiego biorącego udział w walkach w Warszawie, spisana w 1954 roku przez Joe'ego J. Heydeckera: Mówi Beck: Byłem starszym szeregowym, kierowcą czołgu "tygrys". Batalion 307 Czołgów Ciężkich. Pod Baranowiczami zostałem trafiony i jako lekko ranny z oparzeniami na rękach, na twarzy i ranami od odłamków w stopach dostałem się przez Poznań do Warszawy, do lazaretu Zapasowego Warszawa-Wschód, w jakimś kościele. Nasz schron przeciwlotniczy i lazaret były w kościele. Nie musiałem leżeć. Oparzenia miałem prawie wszystkie tylko pierwszego stopnia i od razu mogłem wychodzić. Korzystałem z tego, ile się dało, i przez 14 dni przed 1 sierpnia, czyli od połowy lipca 1944 roku wychodziłem codziennie. W tym czasie można już było stwierdzić, że coś wisi w powietrzu. Na przykład ostrzeliwano rannych, przewożonych wagonami tramwajowymi na dworzec. Codziennie dokonywano zamachów na niemieckich żołnierzy, napadów z rewolwerami i pistoletami maszynowymi. Całe miasto było naelektryzowane. Kiedyś ciężka kompania "tygrysów" jechała w sile 14 czołgów przez Warszawę, przez most na Wiśle do Marszałkowskiej. Ja siedziałem z kilkoma kolegami w "Cafe Club", na piętrze, i stamtąd patrzyliśmy na ulicę. Niektóre czołgi miały przerwy w zapłonie, a przy silniku, co ma 700 koni, daje to taki wybuch, po prostu jak wystrzał armatni. Byliśmy bardzo zdziwieni i naturalnie się śmialiśmy, jak ludzie na ulicy wszyscy naraz starali się gdzieś schować. To były już pierwsze oznaki powstania. Drugi przypadek był następujący. Zawsze wychodziliśmy we dwóch albo we trzech. Nie było takiego przepisu, ale tak robiliśmy. Kiedyś staliśmy na rogu Jerozolimskich i Marszałkowskiej i rozmawialiśmy z dziewczętami. Pewnie zbliżała się już dziesiąta wieczór. Nagle zobaczyliśmy niemieckiego oficera po cywilnemu, można go było wyraźnie poznać po butach z długimi cholewami, już się zdziwiłem, że niemiecki oficer występuje jako tajna policja, że chodzi w cywilnym płaszczu i niemieckich oficerkach, a ten mówi do mnie: "Kolego, lepiej będzie, jeśli pójdziecie do siebie. Polskie służby ochotnicze mają wyższy stopień pogotowania alarmowego". Nie przywiązywaliśmy do tego większego znaczenia. Poszliśmy, bo i tak musieliśmy wracać, o dziesiątej był capstrzyk. Dla nas sprawa była załatwiona. Ale można było po tym poznać, że coś się szykuje. Nigdy jeszcze nie słyszałem o polskich służbach ochotniczych. Teraz już wiem z tamtego doświadczenia, że Polacy w tym czasie byli już zorganizowani do powstania i że dowództwo niemieckie też musiało coś o tym wiedzieć. Za: Heydecker J.J., Moja wojna, Warszawa 2009, s. 200-201.
  15. Gdzie, co, za ile?

    Tam gdzie kupowałem, już nie;) Ale jest tutaj: http://www.books-troszkiewicz.com.pl/sklep...t-4095/idx.html . W sumie niewiele droższy od mojego egzemplarza.
  16. Gdzie, co, za ile?

    Jakąś obsesję mieć trzeba, znowu antykwariat.waw.pl: Kara Mustafa pod Wiedniem. Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeńskiej 1683 roku, pod red. Abrahamowicz Z., Kraków 1973, ss. 410. Nie żebym się przerzucał z Powstania na Wiedeń, ale zwyczajnie wolę mieć podczas pisania pracy rocznej pewne rzeczy u siebie, większy komfort, niż gdybym miał wypożyczać i martwić się, czy da się prolongować, czy nie. Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, ss. 712. Już jakiś czas się z tym nosiłem, w końcu dzionga mnie zmobilizowała;) I w Świecie Książki: Heydecker J.J., Moja wojna: zapiski i zdjęcia z sześciu lat w hitlerowskim Wehrmachcie, Warszawa 2009, ss. 239. Pozycja absolutnie wyjątkowa. Autor był m.in. sprawozdawcą z procesu głównych zbrodniarzy wojennych w Norymberdze, a także człowiekiem, który był daleki od bycia zwolennikiem Hitlera i nazizmu. Miał znajomych wśród polskich Żydów, co dowodzi że był daleki od uprzedzeń rasowych czy ideologicznych. Do wojska wcielony w '39 (wcześniej wyjechał do Austrii, aby uniknąć tego). W Wehrmachcie był niemal w całej Europie. Od Francji, przez Niemcy i Polskę po ZSRR. Przez całą niemal wojnę sporządzał zapiski, notatki swoich przeżyć i przekonań, mimo iż groziło to w przypadku dostania się w nieodpowiednie ręce, poważnymi konsekwencjami. Wyraźnie widać w tych notatkach, że nie aprobował metod stosowanych przez Niemców. Nieraz pisał o wstydzie jaki odczuwa spacerując ulicami Warszawy zrujnowane po '39, a którą pamiętał jeszcze ze swojego pobytu w niej w '37. Utrzymywał kontakty z Polakami, mimo iż nie wolno było tego robić. Jego zapiski, ze względu na szczątkową ilość wspomnień tego typu, właśnie z terenów Polski, są dzisiaj nieocenionym źródłem. Podobnych ze świecą szukać. Całość wyniosła mnie około 80 zł.
  17. Ale umówmy się, zorganizowanie czegoś takiego było bardzo trudne. Płk Ziemski ma iść na Żoliborz, lecz zostaje zamknięty na Starówce. Ogarnięcie sytuacji, opracowanie planu, nawiązanie łączności z dowództwem. To wszystko jednak trochę czasu zajmowało. Dlatego nie zgodzę się, że pierwsze dni zmarnowano. Wtedy najzwyczajniej w świecie ciężko było myśleć o czymś więcej. Ale to raczej normalne, że założenia w takich sytuacjach tworzy się na bieżąco. Gdy jeden plan bierze w łeb, trzeba znaleźć inny. A biorąc pod uwagę to, ile Starówkę utrzymano, to chyba jednak plan zdał egzamin. Szczególnie że było obrońców Starówki stać na tak wymagającą akcję zaczepną, jak uderzenie na Dworzec Gdański. Nie wspominam już, że po walkach o Starówkę oddziały von dem Bacha były poważnie wyczerpane. Samą wytrwałością obrońców, ciężko byłoby przy takiej różnicy sprzętowej i ilościowej w ludziach, wytrzymać przez tak długi okres czasu w niemal całkowitym zamknięciu. Czyli wypowiedzi Powstańca walczącego na Starówce, i syna jednego z dowódców, to dla Ciebie źródła niewiarygodne? Ale tutaj nie ma się co wydawać Pisałem przecież o łączności telefonicznej, a że nie było możliwości aby w takich warunkach jakie panowały na Starówce, utrzymała się ona na całej długości, to trzeba było korzystać z łączników. Część linii telefonicznej położyli sami Powstańcy, skorzystano także z istniejących już linii. Kolejny dowód na to, że jednak z tym dowodzeniem tak źle nie było, bo jednak ktoś pomyślał o tym, aby wykorzystać możliwość sprawniejszego połączenia się z poszczególnymi punktami. Jest chyba różnica między sytuacją w Niemczech, a sytuacją w Warszawie po 5 latach okupacji? Żeby coś takiego zrobić, trzeba mieć sprzęt i warunki do tego. A Powstańcy z jednym i drugim mieli ogromne problemy. Ale co ma do tego wszystkiego KG AK? To że ona tam (tzn. na Starówce) siedziała, nie oznacza, że to ona decydowała. Dowództwo sprawował "Wachnowski". Więc jak już, to między d-dztwem Grupy "Północ" a batalionami. Reszta to też raczej normalna sprawa. Trudno w końcu przy takiej ruchliwości, jaka jest sprawą naturalną w walkach w mieście, gdzie trzeba być gotowym do przechodzenia z budynku do budynku, z przekopu do przekopu, zza jednej barykady do drugiej itp., utrzymać stałą łączność telefoniczną. Tutaj utrata jednego budynku może mieć bardzo poważne konsekwencje, więc trzeba być przygotowanym do błyskawicznych działań. Dodatkowo ciężko jest utrzymać łączność telefoniczną na pierwszej linii, w sytuacji ciągłego ognia artyleryjskiego.
  18. Lao Che - fenomen polskiej sceny rockowej

    Trzy niezłe wywiady ze "Spiętym". Polecam drugi: http://www.songofsongs.pl/lao-che.php http://www.ruah.pl/index.php?opt=ruah&task=edit&ids[]=238 http://www.mmwroclaw.pl/2343/2008/11/24/la...ory=interwencje
  19. Których pierwszych dni? Tych pierwszych od 1 sierpnia, czy tych pierwszych od 6 sierpnia? Temat dotyczy samej Starówki, a nie ogólnie Warszawy;) Co do tego kupą mości panowie, toś ostro przesadził Bo to by wychodziło mniej więcej tak: ty Zdzisiu tu, Jasiu tam, Zbyszek połata dziury... a potem się zobaczy. A to chyba jednak nie do końca. Sam rozkaz obrony to jedno, ale trzeba jeszcze umieć go wykonać, a tutaj już zasada byle utrzymać się, kiepsko zdaje egzamin. Poza tym kiepsko mi się widzi, żeby w ten sposób utrzymano Starówkę do 1 września w praktyce. Owszem decentralizacja była, bo w walkach miejskich jest ona nieunikniona, a już biorąc pod uwagę zabudowę Starówki, to szczególnie, niemniej nie można mówić o kompletnej improwizacji. Jednak wykorzystywanie odwodów, wyznaczanie punktów obrony z gatunku trzeba utrzymać, naprawdę niesamowity stopień uporządkowania wszelakich spraw, to jednak obraz daleki od prowizorki jaką sugeruje użyte przez Ciebie: kupą mości panowie. Czas na trochę teorii: Dowódcy w walkach ulicznych. Dowodzenie w walkach ulicznych jest ogromnie utrudnione na wszystkich szczeblach hierarchji wojskowej, poczynając od dowódcy działań uspokajających aż do dowódcy drużyny, czy sekcji włącznie. Przedstawione już uprzednio warunki działań w mieście: nieprzejrzystość pola walki, trudności obserwacji i utrzymania łączności, wywołują jak najdalej idącą decentralizację dowodzenia. Zazwyczaj już nawet dowódcy kompanji nie są w stanie utrzymać w rękach swych pododdziałów, szczególnie jeśli chodzi o natarcie. W wielu więc wypadkach dowódcy plutonów, a nawet drużyn piechoty będą musieli działać niemal samodzielnie i umieć wykorzystać przydzielone na ich odcinku wzmocnienia ogniowe w postaci ciężkich karabinów maszynowych, dział, moździerzy piechoty lub samochodów pancernych czy czołgów. Warunki walk w mieście sprowadzają ponadto niejednokrotnie konieczność rozporządzania przez dowódcę wyższego stopnia elementami drobnemi i w sposób inny, niż to przewidują regulaminy, naprzykład dowódca bataljonu będzie nieraz zmuszony rozkazywać wprost plutonom lub drużynom, dając im ściśle określone zadania opanowania jakiegoś budynku lub sforsowania ulicy. Wszystko to prowadzi z jednej strony do utrudnienia samego dowodzenia, z drugiej strony wymaga od dowódców wszystkich stopni, w szczególności zaś od młodszych, a więc i podoficerów, bardzo daleko idącej samodzielności, znacznie większej niż w normalnych działaniach w otwartem polu. Za: S. Rowecki, Walki uliczne, Warszawa 1928, s. 38-39 [reprint]. Co do tej łączności na Starówce, to prawdę mówiąc nie jestem przekonany, czy to tylko przez łączników utrzymywano ją. Malinowski w swojej pracy pisze, iż centrala telefoniczna składnicy meldunkowej Grupy "Północ" została ulokowana w gmachu niedaleko kościoła garnizonowego na Długiej. Stamtąd wychodziły linie telefoniczne do dowództw odcinków, puntów obserwacyjnych czy też szpitali. Tak więc łączność techniczna, również była. A o tym nie ma nawet słowa u S. Mazurkiewicza.
  20. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Ależ to przecież nie wszyscy zgadzali się w tym, co planowało dowództwo najwyższe. Już sam przykład "Radosława" dowodzi tego. Gdy rozkazy jakie dostał uważał ze niedorzeczne, tak naciskał na Pełczyńskiego, że ten w końcu załatwił mu spotkanie z Chruścielem. Czym się spotkanie skończyło, wiemy. Także w trakcie Powstania dochodziło do różnych konfliktów na tle koncepcji prowadzenia działań. Ze swojej działki wspomnę tylko konflikt "Witolda" z "Wachnowskim", wynikły zapewne na podłożu tematu desantu kanałowego baonu mjr. Runge. Co nie zmienia faktu, że to głównie DR powinna zadbać o to. Trudno wymagać od takiego "Wachnowskiego", aby mając na głowie konieczność organizacji Grupy "Północ", połączenie z Żoliborzem, zabezpieczenie Starówki i masę innych pomniejszych problemów, jeszcze wyręczał Delegaturę. Tak ogólnie, to samo założenie o Powstaniu trwającym 3-4 dni, nie było złe. Powiem więcej, jak dla mnie to było najlepsze możliwe rozwiązanie. Niestety wykonanie było fatalne. Może gdyby posłuchano się rad płk. Bokszczanina, gdyby zaczekano tego 31 lipca na płk. Iranka-Osmeckiego, to być może całość źle by się nie skończyła. Założenia "Montera" sprawdziły się w pewnym stopniu. Przez pierwsze 3-4 dni Powstańcy potrafili odpowiednio naciskać na Niemców, po 5 sierpnia na Woli było już tylko gorzej. Więc jakby nie patrzeć, założenie o Powstaniu trwającym 3-4 dni w pewnym stopniu było słuszne. Ale tutaj wchodzimy już, jak zauważyłeś, w gdybologię stosowaną. I jeszcze fragment z biografii "Radosława" odnośnie koncepcji "Montera", który wcześniej obiecywałem wrzucić [s. 244]: Z koncepcji płk. "Montera" wynika jeszcze jeden wniosek, a mianowicie ten, że obrona Starego Miasta- naturalnej przeszkody na drodze wycofywania się Niemców z praskiego przedmościa na zachód- nie leżała w interesie Powstania, tak jak on ten interes widział i rozumiał. To tłumaczy, dlaczego nie wsparł oddziałów AK na osi Chłodna-Wolska i nie dosłał wcześniej odpowiedniego dowódcy, który by zaprowadził porządek i zorganizował obronę Starówki. Za spokojem przyjął wiadomość o wycofywaniu się stamtąd oddziałów ppłka "Pawła" (jego odwód!) na Wolę w intencji wyjścia do Puszczy Kampinoskiej. Inaczej, jak wiemy, zareagował na opuszczenie Żoliborza przez ppłka "Żywiciela". Prawdopodobnie zarządziłby ewakuację oddziałów ze Starego Miasta do Śródmieścia i na Żoliborz, względnie pozostawił je własnemu losowi, gdyby okazało się to niemożliwe. Podstawą jego planu było: bronić się w bastionie Śródmieścia do czasu ofensywy sowieckiej i przygotować działania odciążające z Żoliborza i Puszczy Kampinoskiej, dokąd należało kierować zrzuty lotnicze i wszelką pomoc. Projekt wyjścia Komendy Gł. AK i Delegata Rządu pod osłoną Zgrupowania ppłk. "Radosława" nie był sprzeczny z tymi koncepcjami, natomiast walki na Woli kłóciły się z jego generalnym założeniem, że nie należy utrudniać Niemcom otworzenia sobie tras przelotowych na most Kierbedzia. Trzeba przyznać, że plan był zbudowany logicznie i konsekwentnie realizowany. Szkoda tylko, że płk "Monter" nie starał się go wyjaśnić gen. "Borowi" i Komendzie Gł. AK, której oficerowie gdzie indziej szukali wybawienia. Nie wiem jak dla Ciebie FSO, ale dla mnie ostatnie zdanie to dowód na absolutną paranoję. Dowódca Powstania i KG AK mające inne podejście do sprawy, na dodatek nie wyjaśniają ich sobie... i jak tu mogło być dobrze, skoro nawet podstawowe kwestie nie zostały omówione i wyjaśnione sobie?
  21. FSO, nie wiem, ale odpowiedź chętnie bym poznał Ale ten wykaz nie zawiera w żadnym z punktów ilości żołnierzy niemieckich w danym obiekcie, traktuje tylko i wyłącznie o siłach potrzebnych do zdobycia i utrzymania, nic ponadto. Co do obrony obiektów, wszystkie pozycje mają podane wartości, braki występują tylko w rubryczce Potrzeba do zdobycia, i pojawia się tam właśnie kreseczka. Ale to znowu takie nasze gdybanie, bez większej ilości źródeł niemożliwe do sprecyzowania... Co nie zmienia faktu, że to jest 65 obiektów na 403. Jednak trochę mało. Poza tym nie jestem do końca przekonany, czy takie biura SS i Gestapo w Alejach Ujazdowskich czy też hotel sejmowy, gdzie miał stacjonować baon policji, zmieniały jakoś specjalnie swoją załogę.
  22. 65. Rocznica Powstania Warszawskiego

    Przygotowania do 65 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego rozpoczęte: http://www.zw.com.pl/artykul/282386,345368.html
  23. Stefan Rowecki "Grot"

    Generał Stefan Rowecki "Grot", jeden z głównych twórców ZWZ/AK. Człowiek o nadzwyczaj silnej osobowości i wielkim autorytecie. Legenda Polski Podziemnej jeszcze za życia. Oto jak opisuje go Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału II KG AK: Wiadomość o aresztowaniu gen. "Grota" okryła cały kraj szczerą żałobą. Mimo że warunki konspiracji, uniemożliwiające osobiste stykanie się z wojskiem podziemnym i ze społeczeństwem, nie sprzyjały rodzeniu się autorytetu- imię gen. "Grota" stawało się już legendą. Przywiązanie społeczeństwa do Podziemia, uznanie dla postawy AK i dla sprawności zarówno jej szeregowych żołnierzy, jak i kierownictwa ogniskowały się w postaci gen. "Grota". On symbolizował ideę walki, w nim widziało społeczeństwo swego przywódcę, któremu ufało i było mu szczerze i głęboko oddane. Ceniło go dla wartości charakteru, który wykazał, dla zdolności i umiejętności w kierowaniu niezwykle delikatnym i wrażliwym instrumentem, jakim było Podziemie- instrumentem sięgającym we wszystkie dziedziny życia , ogarniającym cały kraj, mającym przywrócić wolność. Cyt. za K. Iranek-Osmecki "Powołanie i przeznaczenie" Aresztowany przez Niemców 30 czerwca 1943 roku w lokalu przy ul. Spiskiej, następnie przewieziony do Berlina aż w końcu do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Był tam traktowany jako więzień kategorii Ehrenhaftlig, co oznaczało osobę nadzwyczaj ważną. Niemcy przez pewien czas rozważali możliwość skłonienia generała do współpracy przeciwko Rosjanom, ten jednak odmówił. Oto notatka, jaką sporządził osobiście Himmler po rozmowie z Hitlerem 10.VII.1943: Po przeczytaniu przez Führera życiorysu generała Stefana Roweckiego poruszyłem problem, czy nie należałoby rozważyć wykorzystanie generała Roweckiego do zneutralizowania polskiego ruchu oporu, który z jednej strony stałby się antybolszewicki, gdyż z drugiej strony poczuł się opuszczony przez Anglię, przez Niemcy zaś śmiertelnie zagrożony. Führer rozważał ze swej strony ten problem, zdecydował jednak następnie, że eksperyment taki byłby zbyt niebezpieczny, gdyż Rowecki bez wątpienia oznacza się osobowością wodza i można by tu łatwo stworzyć przeciwko samemu sobie zbyt wielkiego przeciwnika. Führer wskazał przykład Piłsudskiego. Führer wypowiedział się następnie pryncypialnie w kwestii polskiej, w sposób znany mi i całkowicie zrozumiały. Cyt. za whatfor Jak oceniacie postać generała? Jak oceniacie jego wkład w rozwój ZWZ/AK? Czy słowa Iranka-Osmeckiego na jego temat w 100% odpowiadają prawdzie?
  24. Quiz - Polska pod okupacją

    Komisarz Rzeszy dla umacniania niemczyzny?
  25. Ale to by znaczyło, że co do pozostałych są pewni na 100%, że załoga się nie zmieni. A to jak dla mnie było niemożliwe. Na te 403 obiekty, w około 65 przypadkach nie ma podanych informacji nt. sił potrzebnych do zdobycia obiektu. Z tym że tutaj trzeba wziąć jeszcze pod uwagę inną sprawę. Niepewność co do stanu sił niemieckich to jedno, ale kto może powiedzieć na 100%, czy ta niepewność nie dotyczyła własnych oddziałów? Może to właśnie odnośnie swoich sił nie byli pewni, ilu ludzi mają na dany obiekt, więc nie chcieli kombinować? Oczywiście to tylko hipotezy, zapewne mocno naciągane... I do takich odnosił się mój wpis. A co do Kirchmayera i tej jego pracy, to rzeczywiście ciekawa sprawa. Zarówno prof. Komorowski jak i Gregorius, podają u siebie ten tekst we własnych zbiorach, a nie w zbiorach AANu. Czyli że tego tekstu tam nie ma. To że dostali coś po Kirchmayerze, nie oznacza przecież, że ten tekst również.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.