Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Ciekawa ale też pisana z określonej perspektywy, którą autor takich prac ma zazwyczaj dość ograniczoną do swojego punktu widzenia. Dlatego taki obraz może być mimo wszystko w pewnym stopniu wypaczony, nacechowany elementami, które z czasem, kiedy praca powstaje już po przemyśleniu pewnych elementów, zanikają. Dobrym przykładem jest tutaj opracowanie "Klary" i "Horodyńskiego" nt. działań Zgrupowania "Radosław" w Powstaniu, sporządzona w obozie jenieckim w Murnau, bodaj w marcu '45. Niby spisana w kilka miesięcy po omawianych wydarzeniach, a jednak nie wolna od błędów. Dlatego ostrożnie z tymi relacjami tworzonymi na świeżo. Patrząc na reakcje "Bora" i "Montera" z września, jakoś ciężko jest mi uwierzyć, aby wówczas (tj. w okolicach 14 sierpnia), nie wierzyli w przybycie Rosjan. Sprawa sprowadzała się wtedy raczej do tego kiedy to nastąpi. Skoro wierzono w to przed Powstaniem, to kiedy nadal była szansa na to, trudno aby pozbyli się takiej nadziei. Poza tym, co im pozostawało. Na wygranie własnymi siłami nie porywali się nawet przed 1 sierpnia. A właśnie, mógł ale nie musiał.
  2. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Jeszcze odnośnie Zdzisława Zołocińskiego i akcji "Góral". Sam miał brać udział w akcji, ale jak już pisałem, nie dotarł ostatecznie na miejsce. Natomiast jej uczestnikiem stał się jego młodszy brat, Stanisław Zołociński "Doman": W tej rozmowie nie bierze udziału podchorąży Doman. Ten zawsze wesoły i rozmowny chłopiec siedzi zamyślony i dziwnie smutny. Nadszedł kapitan Piotr, dostrzegł smutek i przygnębienie Domana. Jest jego starszym bratem, opiekuje się nim. Teraz nachylił się nad nim i pyta tak, aby nikt nie słyszał: - Co ci jest, Stachu? - Nic takiego, głowa mnie boli. Kapitan Piotr usiadł obok niego, aby trochę odpocząć. Prawda, dziś jest 12 sierpnia- przez myśl przebiega wspomnienie. Właśnie rok temu odbyła się akcja <<Góral>>, oddział Wielkiej Dywersji zdobył w biały dzień na ulicach stolicy 105 milionów złotych. U zbiegu ulic Senatorskiej i Koziej szczekaczka uliczna podaje wiadomości o niemieckich zwycięstwach na wszystkich frontach. Chłopcy dostrzegają umówiony znak. Samochody ciężarowe wjeżdżają w cichy odcinek ulicy Senatorskiej. Chłopcy ostrzeliwują gwałtownie samochody. Eskorta wyskakuje z wozów, pada na ziemię i strzela rozpaczliwie. Doman rozprawia się z jakimś majorem Wehrmachtu, który zupełnie przypadkowo wmieszał się do tej walki i przypłaca to życiem. Samochód z cennym ładunkiem został zdobyty, po chwili rusza. Doman wskakuje do samochodu w biegu, przechyla się przez burtę. Naraz pada pojedynczy strzał... To ciężko ranny żandarm z eskorty, leżący na jezdni, zdołał jeszcze raz strzelić. Doman mówi do chłopców: "Dostałem". Odwożą zdobycz do "meliny" na Woli, a potem Domana do szpitala ujazdowskiego. Warszawę obiega radosna wieść o wspaniałym wyczynie, o zdobyciu wielu milionów złotych. Okupantów opanowuje szał. Wyznaczają pięć milionów złotych nagrody za wskazanie jakichkolwiek śladów. Po ulicach Warszawy rozpuścili wielotysięczną sforę szpicli, agentów, volskdeutschów, gestapowców. Węszą wszędzie. W szpitalu Doman czuje się niczym tropiony zwierz, trzeba go stąd zabrać. Odwożą go do mieszkania podchorążego Makiny na ulicę Hożą 42. Właśnie dziś jest rocznica. Zapewne te wspomnienia z owych gorących dni tak rozmarzyły Domana. Kapitan Piotr postanawia uważać dziś na niego. Nie powinien brać udziału w akcji, niech odpocznie. Za: Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 175-176.
  3. Problem w tym, że to nie o wybuch, a w ogóle o samo podejmowanie decyzji chodzi :wink: Osobiście nie spotkałem się z relacją, że Powstanie było pewne na 100%. Co do Twojej hipotezy. Znowu jeden przykład burzy ją: Dworzec Gdański. Jego załoga zmieniała się przez cały okres okupacji, w rozkazie dowódcy II Obwodu za dzień 31 lipca o stanie liczebności i dyslokacji sił niemieckich na Żoliborzu jest uwaga, że jest to punkt ewakuacyjny, jest duży ruch, i przybyło około 20 SS dla wzmocnienia obrony. A w wykazie z 25 lipca Dworzec Gdański ma podane wartości we wszystkich rubrykach. W ogóle wspominany rozkaz z 31 lipca mimo uwag w kilku punktach o zmieniającej się załodze, ma podawaną aktualną wartość. Dlatego założenie, że kreseczki są tam, gdzie nie ma pewności co do stałej załogi, jest dla mnie łatwe do obalenia. Punkty z którymi tak było, jak widać na przykładzie Dworca Gdańskiego, wcale nie musiały mieć kreseczek.
  4. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Napisałem jedynie, że fragmenty, i z 14 sierpnia. A wtedy Starówka jeszcze nie była tak znowu silnie atakowana. W tym okresie Niemcy ograniczali się przede wszystkim do ostrzału artyleryjskiego, i sporadycznych szturmów, które w większości Powstańcy odpierali. Generalny atak na Stare Miasto to dopiero 19 sierpnia. Być to może i są, ale ja osobiście nie znam takowych. Większość odnosi się do okresów późniejszych. Weź jeszcze pod uwagę podział na rzuty KG AK. Jasne że nie musiał, ale co by mu to dało? Zapewne nic, i tak nie miał możliwości cofnąć "Wachnowskiemu" nominacji bez robienia zbędnego bałaganu dookoła tej sprawy. Jako że na głowie miał i tak sporo spraw, ktoś kto zająłby się oddziałami na północ od niego, i to jeszcze ktoś komu w pewnym stopniu mógł ufać (skoro wysłał go z misją). Akurat zarzut utraty terenu nie byłby chyba najrozsądniejszy ze strony "Montera" biorąc pod uwagę, że nie planował obrony Starówki, którą "Wachnowski" utrzymał do końca sierpnia, mimo silnego nacisku ze strony Niemców. Zarzucać "Monter" mógł coś takiego dowódcom, którzy opuścili teren, który w jego planach miał być zajęty, ale nie komuś, kto robi sporo ponad pierwotny plan. I znowu nie do końca :wink: O co w końcu "Monter" poczuł urazę do "Bora"? Właśnie o laur za heroiczną obronę, który przypadł gen. Komorowskiemu, a nie jemu. Skoro tak było w przypadku porażki, to czemu w przypadku zwycięstwa miałoby nie być? Poza tym jakby nie patrzeć, to nie "Monter" wyznaczył "Wachnowskiego" na stanowisko, więc traci jeden z elementów tego odium zwycięstwa. Problem w tym, że nie jest do przodu. Popatrz nawet dzisiaj. Ile osób myśląc o Powstaniu myśli o "Borze", a ile o "Monterze"? Osobiście mam dziwne wrażenie, że znacznie więcej o "Borze". Kto jest winnym zamieszania w Warszawie w pierwszych dniach? Nie kto inny jak "Monter", a nie "Bór" czy ktokolwiek inny z KG. Dlatego to bycie "Montera" do przodu wcale nie musiało być takie oczywiste.
  5. Wybuch "czołgu-pułapki" 13.VIII

    Wstrząsający opis sytuacji umieścił u siebie Podlewski: Pułkownik powoli schodził na dół. Miał sprawdzić, czy już wykopani grób dla podporucznika Stolarza. Potem zamyślał iść na facjatkę, gdzie jego małżonka, a siostra poległego, ubierała zwłoki. Tymczasem zatrzymał się między domami Kilińskiego 1 a 3. Powstaniec wyszedł z czołgu, podszedł do przodu i ruszył przykrywę nad motorem. Naraz straszna, ogłuszająca eksplozja zatargała powietrzem, zatrzęsły się mury. Setki rozerwanych na części ciał ludzkich, kamienie i drzewa, jak z katapulty wyleciały wysoko w powietrze. Pułkownik zauważył na dziedzińcu ministerialnego gmachu, jak wali się cały dach i ściana szczytowa. Ludzie biegną w straszliwym popłochy, prawie każdy okrwawiony. Nie rozumie, co się stało. Za wszelką cenę chce powstrzymać popłoch. - Stać, psiakrew, bo będę strzelać!- woła. Podrzucony przez Niemców czołg musiał być nadziany wielką ilością materiału wybuchowego i zaopatrzony w automatyczny mechanizm zegarowy, skoro rozerwany na części ciężki kadłub żelaznego kolosa został lekko rzucony na kilkadziesiąt metrów dalej; wywrócony do góry dnem, palił się. Gęsty tuman kurzu zasnuł wszystko. Dym o zapachu spalonego prochy u siarki rozchodził się ulicami. Cały placyk przy zbiegu Podwala i Kilińskiego był pokryty czerwoną drgającą masą, dziwnymi postaciami, pławiącymi się w potokach krwi, wśród wyrw i wysokich rumowisk. Bezkształtne ciała, nagie, okrwawione, osmalone, bez włosów, mające jedynie buty i pasy, zaczęły wypełzać. Ciała ludzkie porozrywane na strzępy wisiały na balkonach i gzymsach, wtłoczone w ściany kamienic, wisiały na dachach jak krwią zbryzgane chorągwie. Głowy, ręce i nogi znajdowano w odległych mieszkaniach na Freta, Miodowej i Długiej. W pobliżu wszystkie domy zostały częściowo zdemolowane. Czarny, gęsty dym i języki płomienia buchają z bramy domu na Kilińskiego 3, to eksplodowały zmagazynowane butelki samozapalające, od nich zapaliły się sienniki, silny podmuch rzucił na nie kobiety stojące przy bramie. Ledwie zdołały wyrwać się z płomieni, uchodziły jak żywe pochodnie. W gmachu ministerstwa wybuch wyrwał futryny okien i drzwi. Straszliwy podmuch zmiażdżył i pokaleczył wielu rannych, zdemolował wnętrza mieszkań nawet w dalekim sąsiedztwie. Kapral Zawadka (Jan Maciejak), wysoki chłopiec, z oddziału Związku Strzeleckiego imienia Lisa Kuli, przyglądał się z okna radosnemu widowisku; choć bez oka, brał udział w powstaniu i zawsze chciał być w linii. Teraz wybuch pozbawił go drugiego oka... Generał Bór zwabiony tą radosną wrzawą przystanął przy oknie. Nagle straszliwy podmuch rzucił go z niesamowitą siłą na podłogę, pod ścianę, obsypując go szkłem, kawałkami drzewa i cegieł. Gdy podniósł się, zobaczyć walący się narożny budynek na placyku, a z ulicy biły tumany kurzu, rozlegały się straszliwe jęki i rozpaczliwe wzywania pomocy. Niemal cudem ocalał młody chłopiec, który stał obok czołgu i trzymał rękę na jego pancerzu. Pamięta tylko, że jakaś niesamowita siłą porwała go i odrzuciła. Otrzymał 16 ran, ale się z nich wylizał. Odgłos detonacji wstrząsnął murami, rozniósł się echem i zaalarmował wszystkich. Zbiegli się zewsząd mieszkańcy Starówki i powstańcy. Wstrząsający widok osadził ich na miejscu. Błagalne wezwania pomocy rozlegają się z krwawej sterty ciał. Rozdzierające krzyki i rzężenie konających. Kto żyw, wyciąga rannych i wynosi na bok. Pada rozkaz, aby znosić rannych do szpitala w gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości. Układają ich pokotem na trawniku i asfalcie. Lekarze i sanitariuszki po łokcie ubroczeni we krwi pracują w najprymitywniejszych warunkach, ręce opadają im ze zmęczenia, pot strumieniami spływa po twarzach. Ojciec Tomasz, z gołą głową, w szarym od kurzu ubraniu, spokojny, opanowany i niezmordowany, chodzi wśród tych okrwawionych, jęczących i wzywających pomocy. Przystaje przy każdym, pochyla się. Biegną ku niemu błagające spojrzenia, wyciągają się ręce... Chciałby wszystkim pomóc, ale jest ich tylu, że nie sposób choćby słowa zamienić ze wszystkimi. Rozgrzesza, odmawia modlitwy za konających, dysponuje na śmierć. Doktor Bella (Izabela Niedźwiecka), młoda lekarka batalionu <<Wigry>>, sama chora na serce, dokazuje cudów. Ani na chwilę nie może wyprostować ramion doktor Morwa, wysoki szczupły brunet. Jak automat ocenia rannego, operuje, zakłada klamerki, opatrunki, klnie przy tym swoim zwyczajem i wciąg pogania sanitariuszki: "Prędzej, prędzej..." Największe straty poniosła kompania harcerska podporucznika Kostki i pluton <<Orląt>>. Zginęło na miejscu lub z ran ponad 80 ludzi, w tym 14 piętnastoletnich chłopców z oddziału pomocniczego. Batalion harcerski <<Wigry>> miał 10 zabitych i 59 ciężko rannych, a wśród nich podporucznik Żbik (F. Kołłątaj), z pierwszej kompanii. Wstrząsające i makabryczne sceny rozgrywają się na placu, rodzice chodzą wśród tych strzępków ludzkich, opływających krwią, wygrzebują rękami ciała swoich dzieci. Jakaś młoda matka poznaje główki dwojga dzieci, odnajduje nóżki i ręce, każde z osobna, podnosi, próbuje złożyć; wpółobłąkana powtarza: "To przecież rączka mojej Bajusi..." i pada w krwawą maź. Z trudem usiłuje się podnieść naga dziewczyna z wyrwanym policzkiem, z spalonymi włosami... nie czuje, jak krople krwi spadają na jej piersi i ramiona. Jakiś mały chłopczyk zapytuje z płaczem ojca Pawła, czy jego siostrzyczka będzie żyła. Wielu na próżno szuka swoich najbliższych. Wiedzą, że tu byli, lecz wszelki ślad po nich zaginął. Tak było w podporucznikiem Jędrzejem (Jędrzej Augustyński), absolwentem Szkoły Głównej Handlowej, i jego małżonką Janiną, z Zielewiczów, kierowniczką kuchni <<Kompanii harcerskiej>>. Obydwoje z batalionu <<Gustaw>>. Za: S. Podlewski, Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 237-240.
  6. Całkiem sensownie to wygląda. Tylko jedno ale. Mówimy o dokumencie z 25 lipca. A wtedy został dopiero ogłoszony stan gotowości do podjęcia walki. Nie było jeszcze żadnych konkretnych ustaleń odnośnie tego, kiedy wszystko ma się zacząć. Dlatego ciężko tutaj mówić o poprawkach na dzień lub dwa przed 1 sierpnia, gdyż wówczas jeszcze nikt zapewne nie myślał o nich, jako o poprawkach ostatecznych. Działano na zasadzie ciągłej weryfikacji. Przecież jeszcze 31 lipca rano "Bór" planował odłożyć Powstanie o kilka dni, ba, samo podejmowanie decyzji w tej sprawie. Dlatego ja mimo wszystko skłaniał bym się ku wersji z problemami po własnej stronie.
  7. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Zwróć tylko uwagę na to, że jest to opis zaledwie kilku osób. Nie mamy nic na temat innych oficerów. Dlatego też ciężko wydawać opinie na podstawie tego fragmentu. Takie jednostkowe opisy mogą być mylące. Do tego jeszcze termin opisu. Relacja została spisana bodajże 14 sierpnia, czyli już w okresie, kiedy Starówka była pod coraz silniejszym naciskiem niemieckim. Oczywiście do decydujących dni trochę brakuje, Niemcy nie przeprowadzają potężnych szturmów, ale jednak. Tymczasem my rozprawiamy o sytuacji sprzed tygodnia. Wtedy obraz był zupełnie inny. Owszem Starówka była zagrożona, ale nie była obiektem bezpośrednich ataków. Na razie wszystko koncentrowało się głównie na sprawie likwidacji Zgrupowania "Radosław". Dlatego też nastroje mogły być wówczas zupełnie inne, niż tego 6-8 sierpnia. Czy wytłumaczenie... Dla mnie, choć mogę się mylić, było to zwyczajnie postawienie płk. Chruściela przed faktem dokonanym. W momencie kiedy "Wachnowski" objął stanowisko, zaczął wszystko organizować, "Monter" nie miał wyboru. Jego sytuacja i tak była nieciekawa. Jego plan się wali, Niemcy coraz mocniej naciskają, i nic nie wskazuje na to, aby mieli się wycofać. Tymczasem tutaj pojawia się szansa uratowania wszystkiego. Jeśli naprawdę wierzył w zwycięstwo, nominacja "Wachnowskiego" mogła być mu nawet na rękę.
  8. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Co by się stało? A to zależy od tego, kto by przejął dowodzenie. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bez uściślenia, kto i w którym dokładnie momencie. Rozwiązań trochę jest. Co do tych grupek. Owszem teoria z pozoru całkiem sensowna, ale nie bierze pod uwagę jednej sprawy. Nie wszystkie grupki miały jednakową siłę przebicia, nie wszystkie obozowe podziały musiały powstać w pierwszej połowie sierpnia. Dlatego też teoria jest równie prawdopodobna, co niemożliwa. Osobiście nie spotkałem się z przekazami, które wskazywałyby na to, jak układały się sympatie i antypatie w tym okresie. Ogólny rzut na Powstanie można wyciągnąć z różnych wspomnień, ale nie widziałem opisu tego typu stosunków około 10 sierpnia. Tutaj co nieco z pamiętnika ppłk. Felicjana Majorkiewicza "Irona": "Dzisiejszej nocy pełnię dyżur w sztabie. [...] Zakończę skreśleniem wstępnej charakterystyki >>naszych wodzów<< po dwóch tygodniach walki powstańczej. Gen. >>Bór<<- sprawia wrażenie zmęczonego i schorowanego. Przeważnie przesiaduje w swoim oddzielnym, ciemnym pokoju i bardzo rzadko z niego wychodzi [efekt kontuzji- przyp. MNK]. Gen. >>Grzegorz<<- przeciwnie, jest pełen energii i inicjatywy. Wie, czego chce, lecz szersze spojrzenie przesłania mu negatywny stosunek do ZSRR. Płk. >>Heller<<- ruchliwy, energiczny i trudno wyprowadzić go z równowagi, a więc posiada cechy, jakie- według mnie- powinny znamionować szefa Oddziału II. Płk. >>Filip<<- przebywanie jego wewnątrz ogniska najcięższej w tej chwili walki sprawia, że zbyt żywo reaguje na każdą wiadomość i meldunek z linii barykad". Za: Ney-Krwawicz M., Komenda Główna Armii Krajowej 1939-1945, Warszawa 1990, s. 333-334. Jest jeszcze jedna sprawa. Skoro "Wachnowski" miał iść na Żoliborz, w celu ogarnięcia oddziałów żoliborsko-kampinoskich, nie udało mu się, został na Starym Mieście, to być może zwyczajnie postanowiono wykorzystać jego obecność, żeby zaprowadzić porządek na tym terenie. To wcale przecież nie musiało chodzić o jakieś wewnętrzne rozgrywki góry. Uznali że sytuacja wymaga działania, i postąpili wedle swojego uznania, wiedząc że trzeba działać szybko, bo jeśli będą chcieli porozumieć się z "Monterem", może im to zająć za dużo czasu, którego nie mieli w jakichś zastraszających ilościach. Liczyła się w praktyce każda chwila. Dlatego podjęto działania, obejmując w praktyce dowodzenie nad obszarem działań Grupy "Północ", poprzez podporządkowanie sobie "Wachnowskiego", przy jednoczesnym zachowaniu "Montera" jako naczelnego dowódcy Powstania. Przy problemach z łącznością między Starówką a Komendą Okręgu, układ bardzo rozsądny, i wcale nie wymuszający stwierdzenia, że chodziło o udowadnianie komukolwiek czegokolwiek. Zwyczajnie potrzeba chwili.
  9. Powstańcza galeria

    Śliczne dzięki za uzupełnienie :wink: A tak poza tym, witam na forum i zapraszam do udziału w dyskusjach.
  10. FSO, ale tłumaczę, że to nie ma sensu. Spora część tych obiektów była atakowana już w pierwszych godzinach. Ataki powodziły się, były odwoływane przez dowódców oddziałów uderzeniowych, nie udawały się, były odpierane itd. Część zdobyto później w miarę możliwości. Nie bardzo widzę sens w spisywaniu, kiedy jaki obiekt zdobyto, bo tłumaczę, że już pierwsze godziny dowodzą, iż nie mogło być tak, że są to w spore części obiekty do zdobycia na później. A skoro było tak z częścią, to automatycznie nie można zastosować tego wyjaśnienia do reszty. Chyba że chcemy naciągać teorie i fakty tak, aby pasowały do siebie. Co do drugiego założenia, też nie mogę się zgodzić. Piszesz że były przeznaczone jako te, których zdobywać nie trzeba. A przecież pokazałem, że atakowano je już w pierwszych godzinach. Że Niemcy wycofaliby się, gdyby zostali odcięci. Owszem, można to tak tłumaczyć. Ale z drugiej strony to wytłumaczenie da się zastosować do każdego niemal obiektu. Każdy można było w teorii otoczyć, i odciąć Niemcom drogę ucieczki. Więc czemu niby zastosowano to tylko do tych? Ale to wtedy trochę dzielnicami mi nie pasuje :wink: Gdyby było tak jak piszesz, to większość obiektów na Żoliborzu, Woli i Mokotowie powinna być tylko do obsadzenia, bo przecież dzielnice te są położone na granicach. W ogóle wszystkie, a przynajmniej większość obiektów, powinna być tylko do obsadzenia, bo Niemcom powinno zależeć na wycofaniu się. A jednak tak nie było. A ja zamiast szukać skomplikowanych wyjaśnień, zastanowiłbym się zwyczajnie, na ile Powstańcy znali na ten okres liczebność załóg tych obiektów, bądź też na ile byli w stanie ze swoich sił wyznaczyć odpowiednie oddziały do szturmów. Skoro nie da się znaleźć wyjaśnienia, które nie miałoby słabych punktów, może warto poszukać takich, które zawierają ich najmniej?
  11. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Ale gdzie masz tutaj dłuższe rozbicie struktury dowódczej? Przecież nawet wysyłając meldunek do "Radosława" wyraźnie pisał "Filip" o "Nurcie", który miał wyznaczyć "Wachnowskiego" na dowódcę odcinka północnego. Wejście w kompetencje a faktyczny stan rozpadu struktur dowodzeni, chociażby na krótko, wcale nie muszą być jak widać tożsame. Mimo wszystko płk Szostak starał się utrzymać pozory odpowiedniej hierarchii. Z resztą w kompetencje wszedł na bardzo krótko. Później już nie spotkałem się z takimi jego inicjatywami. Które przy działaniach jakie byłyby podejmowane przez "Montera", poniosłyby klęskę znacznie szybciej niż istotnie miało to miejsce. Starówka która nie broniłaby się tak jak w rzeczywistości pod rozkazami płk. Ziemskiego, stanowiłaby znacznie łatwiejszy cel dla Niemców. Nie wiadomo też co by się stało z oddziałami, które operowały w jej rejonie (plus Wola-Muranów, czyli "Radosław"). Być może nie dane byłoby im przejść w ogóle do Śródmieścia. Co by oznaczało szybszy upadek Czerniakowa, Mokotowa, Żoliborza... dalej pisać już chyba nie muszę. Jakby nie patrzeć, działania "Filipa" uchroniły oddziały powstańcze przed szybszą porażką. Tylko, że to poniekąd i tak było pokazanie "Monterowi", że jego koncepcja była błędna, i źle została poprowadzona. Bo skoro nie wyciąga się konsekwencji wobec kogoś, kto robi coś poza plecami dowództwa, to znaczy że aprobuje się jego działania. A skoro tak, to znaczy że musiały być słuszniejsze od poprzednich. Wychodzi na to samo. O tym że były podziały w dowództwie wiadomo nie od dziś. Wystarczy wspomnieć wzajemne relacje "Montera" z "Łaszczem". W obozie jenieckim omijali się i nie chcieli przebywać w jednym pokoju. Iranek-Osmecki pisze nawet, iż zwyczajnie nie znosili się. Chruściel z Irankiem-Osmeckim spędzali całe dnie na rozmowach o Powstaniu, podczas gdy Skroczyński przebywał głównie z Kossakowskim i Sawickim. Podobnie wyglądały stosunki między Komorowskim i Chruścielem. Otóż "Monter" miał uraz do "Bora", że ten zgarnął cały laur za Powstanie, a nie on. Zerwali wszelkie stosunki. Po wojnie, gdy powstały z inicjatywy m.in. "Bora" Żołnierskie Koło AK i instytut naukowo-historyczny Studium Polski Podziemnej, "Monter" nie przystąpił do żadnej w tych organizacji. Być może te różnice zaczęły się wytwarzać właśnie w okresie zmiany koncepcji "Montera". Jednak bez dowodów pozostanie to tylko przypuszczeniem. Tylko że wtedy mógł spokojnie pójść dalej, i zmienić dowódcę. A jednak nie zrobiono tego. Jakiś powód być musiał. A nie sądzę, aby gdyby naprawdę sądził że "Monter" nie panuje nad sytuacją, to nie zmieniłby go tylko dla zachowania pozorów, że nie ma na górze żadnych konfliktów.
  12. Co prawda opisy fabularyzowane, ale jednak: Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 720. Wśród różnych historii mamy m.in. śmierć "Domana" i desant kanałowy.
  13. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Kilka pozycji z WPH/PHW: 3(4)/1957: Majorkiewicz F., Decydujące dni walk na Starówce: 18-22.8.1944 r., s. 163-180. Kirchmayer J., Na marginesie "Polskich Sił Zbrojnych", s. 287-331. 2(7)/1958: Rzepecki J., W sprawie decyzji podjęcia walki w Warszawie, s. 291-340. 3(8)/1958: Kirchmayer J., W sprawie decyzji podjęcia walki w Warszawie. (W odpowiedzi na artykuł płk Rzepeckiego), s. 358-385. 4(9)/1958: Rzepecki J., Jeszcze o decyzji podjęcia walki w Warszawie, s. 327-341. Kirchmayer J., Jeszcze o decyzji podjęcia walki w Warszawie, s. 341-345. Za jakiś czas postaram się uzupełnić listę tekstów z WPH/PHW.
  14. Nowości wydawnicze

    Trzeba przyznać, że Rytm narzuca w tym roku naprawdę ostry... rytm : Pawłowicz T., Armia marszałka Rydza, Warszawa 2009. Bitwa Lwowska i Zamojska 21 VIII-18 X 1920. Dokumenty operacyjne, część I (21 VIII-4 IX), Warszawa 2009. Bóg i Jego polska owczarnia w dokumentach 1939-1945, pod red. Jasiewicz K., Warszawa 2009. Lachowicz T., Echa z nieludzkiej ziemi, Warszawa 2009. Durka J., Janusz Radziwiłł (1880 - 1967). Biografia polityczna, Warszawa 2009. Wyrwich M., Kapelani "Solidarności" tom III, Warszawa 2009. Michlic J.B., Obcy jako zagrożenie Polski. Obraz Żyda od 1880 roku do współczesności, Warszawa 2009. Gałęzowski M., Orlęta Warszawy. Organizacja Orląt Związku Strzeleckiego w Warszawie. Działalność przedwojenna, konspiracyjna i losy powojenne, Warszawa 2009. Tucholski J., Polscy spadochroniarze cichociemni i inni. Akcje bojowe 1941-1945, Warszawa 2009. Wojtaszek A., Słownik generałów Wojska Polskiego 1921-1926, Warszawa 2009. Głuszek Z., Szare Szeregi. Słownik biograficzny: tom II, Warszawa 2009. Głuszek Z., Szare Szeregi. Słownik encyklopedyczny. Hasła rzeczowe, Warszawa 2009. Heda A., Wspomnienia "Szarego", Warszawa 2009. Kochański J., Wyznawcy Niepodległej. Piłsudscy, Moraczewscy. Przed Sulejówkiem. W Sulejówku, Warszawa 2009. Oj jest w czym wybierać, a to jeszcze kwietnia nie mamy...
  15. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Było by szalenie miło Swoją drogą, ciekaw jestem, czy Osprey rzuci to też na polski rynek. Trzeba się będzie w MPW zorientować, czy nie będą sprowadzać.
  16. Literatura - Powstanie Warszawskie

    A widzisz, to trzeba było troszkę poczekać
  17. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Ależ właśnie na to zwróciłem uwagę Zdecydowanie sam fakt ukazanie się takiej pozycji w Osprey'u, to miła sprawa. Ale nie zmienia to faktu, że jest to pozycja wybitnie dla czytelników, jak sam zauważyłeś, w krajach zachodnich. A co do błędów. Błędów może nie będzie, bardziej bałbym się uogólnień. Bo umówmy się, na 96 stronach, nijak nie da się przedstawić tematu bez uogólnień. Z drugiej strony, jak przypominam sobie, jakie dziwactwa umieścił Blood w swoich Siepaczach Hitlera... Niemniej sam fakt ukazania się pozycji, cieszy mnie niezmiernie. To trochę jak z Daviesem. Jego Powstanie '44 jako książka dla zainteresowanych poważniej tematem, sprawdza się średnio, natomiast jako środek popularyzacji tematu, jak najbardziej spełnia swoje zadanie.
  18. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Całe 96 stron... aż bałbym się coś takiego do ręki brać Z drugiej strony miło, że coś takiego w ogóle wyszło. Może w końcu na zachodzie przestaną mówiąc o Powstaniu Warszawskim, myśleć o tym z Getta z '43. Tutaj niewątpliwie plus, ale nie wiem czy dla osoby, która ma dostęp do polskich opracowań, może znaleźć się tam coś ciekawego.
  19. Portret Michaiła Szeina

    A nie myślałeś o tym, żeby wrzucić na skaner ?
  20. Ulubione seriale z dawnych lat

    Oj zdecydowanie stare mają w sobie klimat, który dzisiaj osiągają pojedyncze produkcje. Z polskich produkcji jedynie Pitbull, a z zagranicznych Detektyw Monk, są w stanie przykuć mnie do telewizorni... Ale do rzeczy. Z dawnych polskich produkcji, nie jestem w stanie wskazać ulubionych. Wszystkie oglądam z jednakowym sentymentem. I Kolumbowie, i Stawka większa niż życie, i Janosik, Polskie drogi, Czterej pancerni i pies, Dom, Alternatywy 4, 07 zgłoś się, Przygody Pana Michała czy z takich typowo młodzieżowych Podróż za jeden uśmiech. Do dzisiaj oglądam z jednakową radością. Oglądając po raz 30-któryś Klossa wyciągam z tego większą przyjemność, niż w pierwszego odcinka jakiejś najnowszej produkcji. Co do zagramanicznych, to przede wszystkim MacGayver, Drużyna A, Gliniarz i prokurator, Bonanza i Starsky i Hutch... To się oglądało, każdy odcinek to było wydarzenie... a teraz... tony najróżniejszych seriali, które w sumie powielają tylko pewne schematy. Dla mnie nic specjalnego...
  21. I widzisz, tutaj jest błąd w założeniu. Sam fakt zdobycia jeszcze o niczym nie mówi. Budynek mógł zostać zaatakowany, i zwyczajnie nie zdobyty (PAST-a, rejon Sejmu, rejon wyścigów konnych na Służewiu), atak mógł się nie odbyć ze względu na decyzję dowódcy oddziału (Dworzec Główny), który miał zdobywać dany budynek, budynek mógł zostać zdobyty przez przypadek. Za dużo różnych możliwości, aby stosunek zdobytych do niezdobytych uznać za miarodajny w tym przypadku.
  22. Siły niemieckie w Warszawie

    Już to pisałem;) Dywizja Pancerno-Spadochronowa "Hermann-Goering" była dywizją organizacyjnie podległą Luftwaffe, a nie Waffen-SS. Czyli odpada w jej przypadku tłumaczenie, że Himmler nakazał. Chyba że na zupełnie innych zasadach niż te, które przedstawiłeś. Z dywizji SS w Warszawie były wówczas tylko "Totenkopf" i "Wiking", ale te nie mogły się znaleźć w rejonie Woli i Starówki. Inne czołgi jak te od "H-G", nie powinny tam się znaleźć, a przynajmniej nic o tym nie wiem...
  23. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Jasne że tak, to już z resztą ustaliliśmy. Niemniej pozostaje sprawą otwartą, czy ta różnica w kwestii operacyjnego prowadzenia Powstania powstała przed Powstaniem, czy była efektem przemyśleń już w jego trakcie. Być może w KG na skutek zaistniałej sytuacji doszło do zmiany poglądów, i postanowiono działań bez zgody i porozumienia z "Monterem", bo zdawano sobie sprawę z tego, że on i tak nie zmieni planu. Z drugiej strony, skoro jednak "Wachnowski wysłał meldunek do "Montera", w którym pisał że jest w kontakcie, a nie że oddaje się pod rozkazy, z "Filipem", może wskazywać że nie planowano zerwania linii dowodzenia. Gdyby takie plany były, inaczej zapewne rozwiązano by sprawę. W rezultacie i tak w końcu "Wachnowski" podlegał "Monterowi". Być może ze strony "Filipa" była to próba ratowania sytuacji. Być może zdawał sobie sprawę, jakie będą konsekwencje zdobycia Starówki przez Niemców w szybkim tempie. Tutaj nie do końca mogę się zgodzić. Owszem "Filip" wszedł w nie swoje kompetencje. Jednak mimo iż takie rozkazy zostały wydane, jakie zostały, i nie ukarano nikogo (a przynajmniej nie mamy wiadomości o tym, żeby ktokolwiek został pociągnięty za to do odpowiedzialności), do rozpadu struktury dowódczej nie doszło. Nie mamy informacji o tym, żeby to "Bór" albo "Grzegorz" stali za płk. Szostakiem. Dlatego nie możemy z góry zakładać, jak sprawa wyglądała. Jest bowiem jeszcze inne rozwiązanie. Po tym jak "Filip" podjął działania, w KG uznano że są one słuszne, mimo iż nie były konsultowane, i zwyczajnie zaakceptowano je na zasadzie faktów dokonanych. Przecież w ostatecznym rozrachunku struktura dowódcza nie została naruszona na długo. To w praktyce dotyczy tylko okresu 6-8 sierpnia, czyli tego jakże ważnego okresu, kiedy zaczynała się konsolidacja sił na Starówce. Co do reszty w większości zgoda.
  24. Pare pytań do człowieka który przeżył Oświęcim

    Co do Anus Mundi: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wies%C5%82aw_Kielar
  25. Panowie, uprasza się o spokój Zamiast sprawdzać, kto jest bardziej wytrzymały na różnego rodzaju prztyczki w nos, postarajcie się wrócić na stare tory dyskusji. Czytało się Was dotąd bardzo przyjemnie, a tutaj taki niemiły obrazek. Jeśli macie sobie coś do wyjaśnienia, to zapraszam na PW. Ale tutaj bardzo prosiłbym o spuszczenie lekko z tonu, i powrót do rzeczowej dyskusji, bez wątków pobocznych. Ni to ładne, ni przyjemne. Tak więc jeszcze raz, ładnie proszę.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.