Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Gdzie, co, za ile?

    Na zachodzie ponoć furorę książka zrobiła... To Malinowski napisał książkę o TAPie? Ciekaw jestem jaka jest... Klasyka można by rzec... Dwie świetne biografie pióra dwóch świetnych historyków, pogratulować wyboru. Osobiście wolę Koszadę, ale co kto lubi
  2. Podejrzewam że gdyby wiedział, że jest planowane, nie było by żadnych planów o zdobywaniu Warszawy. Co najwyżej podpuszczono by Powstańców, i postąpiono, tak jak było. Powstanie było nie po myśli Stalinowi, więc co by dało informowanie go? To tak jakby złodziejowi powiedzieć, że będzie się wychodzić z domu w takich a takich godzinach.
  3. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Ale dlaczego przy niewielkim? Czemu zakładasz, że wsparcie Grupy "Kampinos" dla Żoliborza, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że "Wachnowski" miał zorganizować siły kampinosko-żoliborskie, a nie tylko żoliborskie, byłoby niewielkie? Jakiś argument na potwierdzenie? Patrząc na to, jak rozmawialiśmy jakiś czas temu nt. zdobywania najważniejszych obiektów w Warszawie, dziwi mnie Twój sceptycyzm w tej sprawie. Tam nie miałeś oporów aby stwierdzić, że można było spokojnie zająć UW i rejon placu Piłsudskiego, a tutaj uważasz, że działania dwóch współdziałających ze sobą, naprawdę silnych ośrodków powstańczych, nie dałoby rezultatów? Wybacz, ale kompletnie nie rozumiem tego. Znowu? Już tłumaczyłem, że wysłanie "Wachnowskiego" na Żoliborz w celu zorganizowania sił kampinosko-żoliborskich w żadnym stopniu nie kłóciło się z planami "Montera". Po raz kolejny o tym piszesz... FSO wybacz, ale zaczynam się gubić w Twoich przypuszczeniach Jakie dymisjonowanie "Montera"? Masz jakikolwiek dowód na to, że coś takiego mogło nastąpić? I jakich dwóch dowódców? Dowódca był jeden, i był nim "Monter". W KG naprawdę nie siedzieli ludzie nie mający żadnego doświadczenia, musieli sobie zdawać sprawę, że dymisja d-cy Okręgu w takim momencie będzie strzałem we własne kolano. Sytuacja się zmieniła, plan "Montera" ze wsparciem od strony Żoliborza nie wypalił, KG postanowiła wykorzystać to dla wprowadzenia swoich planów, które uznała za słuszne. Nigdzie nie spotkałem się z informacją, jakoby "Monter" miał nerwowo zareagować na informację o poczynaniach na Starówce. Znowu nie rozumiem... Czemu zakładasz ciągle, że bez "Wachnowskiego" nie byłoby obrony Starówki, która by się i tak nie obroniła? My to dzisiaj wiemy, a skąd Niemcy mogli to wtedy wiedzieć? Zakładanie na polu bitwy, że coś nastąpi na pewno, może być zgubne. Wystarczy że coś pójdzie nie tak, jak powinno, i plan się sypie. Nie wiem czy Niemcy ryzykowaliby jakieś zdecydowane przesunięcia w mieście.
  4. Ale jak wyobrażasz sobie takie konsultacje? Żeby KG AK oskarżyć o ich brak, musiały one być możliwe. A prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, jak Stawka miałaby podjąć z AK rozmowy na temat wsparcia Powstania. To już prędzej można KG AK (i też niecałe), obwinić za wybranie złego momentu do rozpoczęcia walki, za zbyt szybkie jej podjęcie. Gdyby poczekano na rozwój wypadków, i zastosowano się do sugestii płk. Bokszczanina, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale tylko być może.
  5. Ale jak przebieg Powstania Warszawskiego ? Bo nie do końca łapię... Opisać, wypunktować najważniejsze momenty, jakieś konkretne informacje, uporządkować coś... Bo jeśli opisać, to takie ciut dziwne jak dla mnie.
  6. Czy Stare Miasto można było uratować?

    Ale czemu z automatu zakładasz, że bez "Wachnowskiego" nie byłoby obrony Starówki? Być może KG zamiast płk. Ziemskiego wciągnęło by do bezpośredniej współpracy ppłk "Radosława". Pisałem już o braku zaufania "Radosława" do zdolności dowódczych "Montera". Więc możliwość współpracy, która zakładała by coś innego niż "Monter" mogła być tym, co by dowódcę KeDywu zainteresowało. A że dowódcą zdolnym był, pokazał na Czerniakowie, gdzie w warunkach trudniejszych niż na Starówce radził sobie naprawdę świetnie. le znowu, nieobecność "Wachnowskiego" na Starówce nie musiała się wcale równać niebronieniu tego obszaru. Mimo wszystko oddziały na Starówce starały się organizować, już zanim "Wachnowski" ujął je w karby Grupy "Północ". Tutaj potrzebny był dowódca, która objął by kontrolą całość. Trafił się "Wachnowski", to go wciągnęli do roboty. Nie byłoby go, wzięliby być może kogoś innego. Założenie że bez "Wachnowskiego" nie byłoby obrony Starego Miasta, jak dla mnie wpisuje się w pogląd o zmianie planu "Montera" przez KG AK, z przyczyn ambicjonalnych oficerów Komendy Głównej. Tymczasem ja mimo wszystko jestem zdania, iż było to wywołane zwyczajnie inną oceną sytuacji. Być może "Monter" bał się zmienić coś. Tymczasem KG widząc, że nie jest dobrze, próbuje ratować sytuację. Pomaga im w tym "Wachnowski". A jeśli rzeczywiście zależy im na poprawie sytuacji, to i bez niego coś by wymyślili. Mit o braku organizacji na Starówce został stworzony przez samo KG AK, które chciało podkreślić swój udział w obronie Starówki. Tak więc mimo wszystko, Starówka i tak byłaby broniona. A ile, i na ile skutecznie, to już gdybanie. Żeby przeprowadzić akcję przebicia, to i owszem, ale żeby prowadzić działania nękające, z pomocą Grupy "Kampinos", to już nie sądzę, aby pomoc Starówki była niezbędna. Ale to już chyba omawialiśmy parokrotnie, że Niemcy też nie mieli wielkiego luksusu sił w Warszawie. Przypomnij sobie stan Korpsgruppe von dem Bach, już po zajęciu Starówki. Dwa meldunki von dem Bacha z 29 sierpnia, wyraźnie pokazują, że jego siły były poważnie nadszarpnięte. Kirchmayer pisze nawet, iż po rozstrzygnięciu boju o Starówkę, von dem Bach mógł podjąć atak tylko i wyłącznie na obiekt mniejszy, niż Stare Miasto. Na drugi taki bój, nie byłoby ich stać. Dlatego m.in. nie przystąpiono od razu do zdobywania Śródmieścia. Tymczasem gdyby był zmuszony przenieść siły z innych rejonów na Żoliborz, musiałby jeszcze poważniej wytężyć swoje siły. I nie wiadomo, czy nawet i przy słabszej obronie Starówki, zdołałby zdobyć ją wcześniej.
  7. Zmarł Profesor Paweł Wieczorkiewicz

    W najnowszym Wprost ciekawy artykuł o profesorze Wieczorkiewiczu, autorstwa Dariusza Baliszewskiego. Tutaj fragment: http://www.wprost.pl/ar/157327/Historyk-niepokorny/?I=1369
  8. Dokumenty takie jak "Wykaz obiektów na terenie Obwodu AK Warszawa-Praga przewidzianych do zdobycia i ochrony po wybuchu powstania" z 16 lipca '44, "Rozkaz operacyjny Komendy Okręgu Warszawa AK" z 25 lipca '44 czy też "Wykaz obiektów do zdobycia i ochrony w okręgu AK Warszawa po wybuchu powstania oraz kalkulacja sił" z 25 lipca '44, pokazują nam, jak dokładne były plany dowództwa AK w kwestii zajmowania ważnych obiektów. Teraz rodzi się pytanie. Co tak naprawdę było dla AK ważne czy to z punktu widzenia czysto wojskowego, jak i propagandowego? Które budowle były najważniejsze, dla powodzenia powstania? Jaka była ich rola?
  9. W życiu się nie spotkałem z czymś takim. Była próbna mobilizacja, która wypadła całkiem nieźle. Ale to już po sporządzeniu tego dokumentu. Być może gdzieś coś takiego jest, ale to już trzeba by się Gregoriusa spytać Na razie pomysł sugeruję zapamiętać, i odłożyć na bok do czasu wyjaśnienia.
  10. Żołnierze wyklęci 1945-1951

    Ostatnie trzy posty usunąłem, jako nie związane z tematem. Wszelkie uwagi proszę kierować na PW. Zaznaczam że kolejne posty, które nie będą nawiązywać do tematu, również usunę.
  11. Tylko że w ten sposób można w dyskusji posługiwać się różnymi argumentami, na zasadzie że dokumenty były/są niepotrzebne. Poza tym sytuacja z Lublina wcale nie musi się przekładać na to, co miało miejsce w Warszawie. Jeszcze raz proszę, nie twórzmy faktów na podstawie faktów. I dalej się pytam, jak w świetle dyrektywy Stawki nr 220-162, wygląda założenie, że ACz miała stanąć na linii Wisły niezależnie od tego, co by się stało? Jak traktować plany Rokossowskiego i Żukowa z bodaj 8 sierpnia, w których chcieli kontynuować ofensywę? Wszystko to dla zmyłki dla przyszłych badaczy, czy jednak coś jest na rzeczy, i stawania na linii Wisły nikt przed 1 sierpnia nie planował? Nie zrozumieliśmy się. To że te Stukasy, które bombardowały Warszawę, nie spotkały się z oporem ze strony ACz, nie jest argumentem na to, że linia frontu zatrzymałaby się na Wiśle, gdyby Powstanie jednak nie wybuchło. Jest tylko dowodem na to, że Stalinowi nie zależało na pomocy dla Powstania. I to o to mi się rozchodzi. Bo jednak pisanie, że niemieckie naloty pozostawały bezkarne (nie licząc tych dwóch zestrzelonych przez Powstańców maszyn), w kontekście stawania na linii Wisły, to jak dla mnie próba pokazania, że należy to uznać za dowód potwierdzający to założenie. Ale do zrealizowania ewentualnego odwetu trzeba mieć jeszcze środki. Niemcy, taki skrupulatny naród, nie wydali by takiego dokumentu? To mamy dokument potwierdzający rozkaz zburzenia Warszawy po Powstaniu, mamy wzmianki chociażby w dzienniku von dem Bacha nt. rozkazu mordowania ludności, mamy przemowę Himmlera w sprawie zniszczenia Warszawy, a nie mamy nawet drobnego śladu potwierdzającego plany Niemców odnośnie wyludnienia Warszawy, tudzież wyznaczenia miastu innego losu? Jak dla mnie mało to wiarygodne. Bo mamy potwierdzenie w rzeczywistej historii następstw ich decyzji o rozpoczęciu Powstania. Nie wiemy natomiast, jak potoczyłyby się wypadki, gdyby decyzja była inna. I żeby nie było wątpliwości. Nigdy nie oskarżałem dowództwa AK o karierowiczostwo i ludobójstwo. Jedyne co im mogę zarzucić, wytknąć, to błędne rozpoznanie sytuacji i wydanie decyzji w nieodpowiednim momencie. Jeszcze raz: jak rozumieć z takim razie wspominaną dyrektywę Stawki i plany Rokossowskiego i Żukowa z 8 sierpnia, w których w punkcie czwartym jest mowa m.in o rozpoczęciu operacji warszawskiej 25 sierpnia, i zajęciu Warszawy. Bo jak dla mnie te dokumenty są dość mocnym dowodem na to, że zatrzymywanie się na linii Wisły nie było w planach przed 1 sierpnia. Chyba że czegoś nie rozumiem, czego nie wykluczam...
  12. Oto jak opisuje ostatnie godziny przed rozpoczęciem akcji przebicia Starówki do Śródmieścia Lucyna Wojtasiówna-Ruszkowska "Sarna": Sanitariuszka "Sarna": "W bramie Królewskiej 16, na zbiórce, oddzielili nas od chłopców. Jesteśmy niezadowolone. Po południu siedziałam w Jurkiem przy fortepianie w <<Momusie>>. Po obiedzie z kluseczkami, kapustką, wódką, winkiem, kompocikiem z czereśni na deser. A potem tańczyliśmy. Jurek mnie adorował, grał, co chciałam, potem z <<Wujem Stachem>> na cztery ręce też. W międzyczasie przyleciały samoloty, bombardują okolice poczty, huki, dymy, słupy ognia. A on grał, głośniej uderzał w klawisze, gdy rozlegał się świst pikujących bomb. Dookoła gorąco, my tańczymy, tam giną, nam wesoło, jeszcze nie w nas, tylko koło nas. Jakoś się przy Jurku nie bałam. A teraz poszedł z chłopcami. Za: Kledzik M., Królewska 16, Warszawa 1984, s. 99.
  13. Można poznać dokument/rozkaz, który nakazywał zatrzymanie się na linii Wisły, jeszcze zanim Powstanie się zaczęło? Bo osobiście kojarzę w temacie przekraczania Wisły tylko dyrektywę Stawki nr 220-162, która nakazywała kontynuować natarcie, o zatrzymywaniu się na linii Wisły nie kojarzę, aby ta dyrektywa traktowała. Ale możliwe że coś mi umknęło. Dlatego proszę o wskazanie dokumentu, na poparcie tego twierdzenia. Jest jednak chyba drobna różnica między tym, co miało miejsce przed Powstaniem, a tym co nastąpiło wraz z jego wybuchem. Proszę wybaczyć, ale pierwszy raz spotykam się z takim zrównaniem sytuacji przed i po 1 sierpnia '44. Ja tam wolę to tłumaczyć brakiem dowodów na takie twierdzenia i złotą zasadą każdego historyka, nie tworzenia faktów na podstawie faktów. To było możliwe, ale nie wiemy czy tak stałoby się na pewno. Upieranie się przy nieuchronności takiego rozwoju wypadków, bez podparcia w dokumentach, które jednoznacznie wskazywałyby, że Niemcy planowali takie a nie inne posunięcia, jest pozbawione większego sensu. Bo upierać się można przy wielu rzeczach. Równie dobrze Niemcy wobec problemów z utrzymaniem linii Wisły, mogli nie mieć sił do zrealizowania tego planu. Tak więc jeszcze raz, proszę o dowody i podpieranie ich dokumentami, a nie przypuszczenia.
  14. Wydawnictwo Znak szykuje prawdziwą perełkę: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2...2awa%20Aronsona Stanisław Aronson vel Żukowski "Rysiek", był żołnierzem KeDywu OW AK oraz kompanii Kolegium "A"/plutonu "Śnicy". Jako że nie mamy na rynku za dużo książek nt. żołnierzy Kolegium "A", ta dla zainteresowanych tematem wydaje się być pozycją z gatunku trzeba mieć.
  15. Dla przypomnienia o temacie: W stronę włazu zaczynają ściągać uzbrojone grupy i oddziały bez broni. Wloką się ranni. Niektórych niosą na ramionach towarzysze broni i sanitariuszki. Oddziałom żandarmerii polowej udaje się zrazu utrzymać porządek i kolejność dopuszczania do włazu według instrukcji. Kapitan Danuta pracuje niestrudzenie, sprawdza grupy, stara się opanować sytuację, lecz jej nieustanny krzyk chwilami wywołuje w ciemnościach niesamowite wrażenie i wzmaga dezorientację i chaos. Sekunduje jej tutaj major Barry. Chłop rosły, w polskim hełmie, stoi przy włazie z pistoletem. Obok niego dwóch "kanarków", nieodstępnych aniołów stróżów, z pistoletami maszynowymi w garści. Sypie "piorunami", szafuje hojnie "cholerami", nie daje wchodzić do kanału ze zbyt wielkimi bagażami. Wielu bowiem ludzi wlokąc się ostatkiem sił porzuca w kanałach swój ekwipunek i bagaże. Uniemożliwiają one przejście następnym grupom, podnosi się przy tym poziom ścieków. Wielu powstańców chce z bronią przemknąć się na własną rękę przed ustaloną godziną. Jednak major Barry bezpardonowo i brutalnie przestrzega rozkazu, aby nikt nie wszedł do kanału z bronią przed godziną 20. Traktuje każdego jak dezertera z szeregów, odbiera mu broń i pod eskortą odsyła do dowództwa. Dochodzi do scen pełnych tragicznego napięcia, niemal wybuchów rozpaczy, gdy wielu rannym żołnierzom zabierają broń. Nie chcą się jej wyzbyć. Jest przecież ona rzeczą najdroższą, niemal prywatną własnością każdego, zdobyczą i trofeum. Nie pomagając interwencje ani tłumaczenia, że żołnierz porzuci w kanałach prędzej chleb, żywność, wszystko- tylko nie broń. Pod właz ściągają oddziały zgrupowania <<Radosław>>, straszliwie skrwawione w ostatnich walkach. Chłopcy nie chcą oddać broni. Wybucha gwałtowna sprzeczka. Ranni żołnierze gotowi utorować sobie drogę bronią i przejechać się po żandarmach. Przynoszą pod właz podpułkownika Radosława. Ostro interweniuje. Zaczynają wpuszczać rannych żołnierzy do kanału z bronią. Za: Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 553-554. Właśnie, kiedy pułkownik Wachnowski odkładał słuchawkę, wstrząśnięty tą wiadomością do głębi, wpada major Barry. Oczy jego rzucają błyskawice, nozdrza grają jak u konia, rękę trzyma na pistolecie. Dorzuca wiele szczegółów, potwierdza tę samą wieść i kończy. - Jeśli dowództwo pragnie utrzymać właz do kanałów w swoich rękach i umożliwić ewakuację, należy natychmiast użyć broni i zaprowadzić porządek. Wśród obecnych zalega głuche milczenie. Mały otwór włazu stanowi o życiu wielu tysięcy ludzi... - Żandarmeria jest gotowa...- z determinacją powiada Barry. Ma taką minę, że rzuciłby się na rodzonego ojca. Pułkownik Wachnowski słucha bez słowa. Naraz ostro wybucha pułkownik Jesion: - Jakiekolwiek użycie broni jest wykluczone! Pytam- przeciw komu? Przeciw tym dzielnym żołnierzom? - Pan pułkownik uda się natychmiast na miejsce- poleca Wachnowski- i za wszelką cenę opanuje sytuację! Za: Tamże, s. 562.
  16. Teoretycznie mogłoby się wydawać, że w mieście ogarniętym walką, nie powinno być miejsca ani czasu na takie masowe przedstawienia, jak defilady wojskowe. A jednak, odbywały się takie. Ostatnio umieszczałem zdjęcie z defilady na Starówce. Defilada z 6 sierpnia, połączona z mszą św. w kościele garnizonowym przy Długiej, jest bodajże najlepiej udokumentowaną defiladą. Ile było ich jeszcze? Sam wiem o sześciu, włącznie z tą staromiejską: - 6 sierpnia, Stare Miasto połączona z mszą św. Oddziały maszerowały z bronią, od Miodowej do Freta, przed dowódcami stojącymi na chodniku; - 6 sierpnia, Czerniaków, przemaszerowała ul. Solec od Mącznej do zbiegu Solec z Czerniakowską; - 11 sierpnia, "Zośka" na Starym Mieście [wątpliwa], odbyła się najpewniej na placu Krasińskich; - 15 sierpnia, Mokotów, defilada z okazji święta Wojska Polskiego [wątpliwa], pewna jest tylko wieczornica przy Odyńca 11; - 5 października, defilada kapitulacyjna, gen. Komorowski został powitany przy rozebranej barykadzie na Śniadeckich od strony placu Politechniki, przez gen. Chruściela. Stamtąd ul. 6 sierpnia pomaszerowali do pomnika Sapera, gdzie czekał oddział osłonowy KG AK, pod d-dztwem por. Bałuka. Powitani przez mjr. Fischera, odebrali honory od oddziału osłonowego, który złożył następnie broń. Tymczasem gen. Chruściel i Pełczyński odbierali defiladę 72. pp. W tej kolumnie byli także gen Kossakowski, Sawicki i Skroczyński. Przy pomniku Sapera zaczęto składać broń. - 9 października, defilada oddziałów osłonowych (kompania D baonu "Kiliński" i kompania KeDywu Kolegium "C", razem około 170 ludzi), które na mocy umowy kapitulacyjnej zostały w mieście do 9 października. Wówczas to na czele defilady szedł poczet sztandarowy z biało-czerwoną flagą, za nim 10-osobowy oddział z szablami, kordzikami i bagnetami, a za nim reszta. Defilada odbyła się tylko przed oficerami niemieckimi. To tak na szybko. Może ktoś ma dokładniejsze informacje nt. wymienionych defilad, bądź o takich, których nie podałem? Miło widziane są także wszelkie relacje i zdjęcia...
  17. Defilady Powstania Warszawskiego

    Podlewski i opis mszy wraz z defiladą z 6 sierpnia ze Starówki: Kościół Garnizonowy na ulicy Długiej objęli ojcowie Pallotyni. Teraz odbywa się pierwsze nabożeństwo dla oddziałów powstańczych i uroczyste złożenie przysięgi. Wszyscy chcą być świadkami tego historycznego momentu, więc tłum zapełnia świątynię po brzegi, wypełniają wszystkie luki wokół karnych powstańczych szeregów. W czasie mszy świętej wojsko i ludność przystępują do Komunii świętej. I znów chorągwie narodowe i kościelne wznoszą się nad głowami... "Boże coś Polskę" rozbrzmiewa i płynie z niesłychaną mocą i wiarą ze wszystkich piersi, wezbranych uczuciem, że zdawałoby się rozsadzi nawy świątyni: Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie. Teraz ksiądz Łukasz, kapelan zgrupowania <<Gozdawa>>, zstępuje ze stopni ołtarza. Kapitan Ognisty i podporucznik Wyrwa stają obok niego. Chłopcy przystępują doń grupkami po pięciu. Słowa żołnierskiej przysięgi rozlegają się wśród podniosłej ciszy. Po nabożeństwie radosny tłum wylewa się na ulice, place, przed świątynie i tworzy szpaler. W głębi ulicy Długiej widać, jak sprawnie formują się kompanie, plutony. Rozpoczyna się defilada batalionu. Kapitan Ognisty prowadzi. Chłopcy maszerują jak stara gwardia. Wzruszenie ogarnia mieszkańców Starówki, wielu ociera łzy... Za: Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 69.
  18. Książka, którą właśnie czytam to...

    Tofik już chyba nie ma co czytać, skoro za Jasienicę się wziął Studia swoje wymagania niestety mają... Kromer M., Polska czyli o położeniu, ludności, obyczajach, urzędach i sprawach publicznych Królestwa Polskiego księgi dwie, pod red. Marchwiński R., Olsztyn 1977, ss. 224.
  19. Quiz - Polska pod okupacją

    Kpt./mjr Lucjan Zieliński "Smuga".
  20. Nazizm a Słowianie

    Pierwsze primo: kolejne pojazdy, bez względu n to czyjego autorstwa, skończą się warnami. Drugie primo: owszem Panie antiproduct, celem tego działu jest pomaganie, ale są pewne granice tej pomocy. Może ja mam jakieś wypaczone poglądy, ale odnoszę jednak wrażenie, że osoba zajmująca się historią, powinna wykazywać daleko posuniętą samodzielność w zakresie pisania prac. Dlatego mimo wszystko Pańska prośba o wskazanie konkretnych źródeł, bo nie chce się Panu czytać wszystkiego, jest mało elegancką drogą na skróty. Trzecie primo: temat do zamknięcia. I bardzo proszę nie odpisywać już w tym temacie, skoro Pan antiproduct ma wszystko co potrzebuje. I żeby nie było, że nie ostrzegałem, mam dzisiaj zły dzień
  21. Kolejna zagadkowa sprawa Powstania, i kolejna związana z nocą 30/31 sierpnia. Chodzi mianowicie o spóźnione przybycie na swoje stanowiska oddziałów mjr. Gustawa Billewicza "Sosny". Oto jak opisuje to Podlewski: Cisza dzwoni w uszach. Czekanie. Dlaczego nie ma rozkazu? Czyżby zmiana decyzji? Niepokój targa serca żołnierzy. - Radosław spóźnia się- odzywa się któryś z oficerów.- Musiało coś ważnego zajść. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Nie zdają sobie sprawy, że dotąd nie jest gotowa sąsiednia kolumna szturmowa, którą dowodzi major Sosna. Łącznicy meldują, że nie ma majora Sosny ani jego oddziałów na stanowiskach wypadowych. Widzieli kilku oficerów z tych oddziałów kompletnie "zalanych". Wywołuje to w dowództwie ogromne zaniepokojenie. Cała akcja przebicia może wziąć w łeb. Pułkownik Wachnowski pyta podpułkownika Radosława: - Czy w czasie natarcia pan pułkownik nie mógłby wyklinować ze swojego odwodu drugiego rzutu na miejsce oddziału majora Sosny? - Tego nie da się zrobić. Mogę tylko wzmocnić pierwszy rzut kolumny majora Jana. Zapada głucha cisza. Nie ulega wątpliwości, że gdyby pułkownik Wachnowski przewidział taką sytuację i od razu przerzucił na miejsce oddziałów Sosny inną grupę szturmową, uderzenie można by było rozpocząć od dwóch godzin. Teraz było za późno na przerzucanie oddziałów na inne stanowiska. Tymczasem około godziny 3,30 major Sosna zjawia się na swoim stanowisku i o godzinie 4,00 wysyła meldunek o gotowości bojowej swoich grup szturmowych. Moment zaskoczenia nieprzyjaciela całkowicie odpadł. Pułkownik Wachnowski wydaje rozkaz rozpoczęcia natarcia. Łączniczki wybiegają do oddziałów. Trzaska coraz częściej spogląda na zegarek, jak gdyby wzrokiem chciał popchnąć jego nafosforyzowaną wskazówkę. Zaraz świt. Przerzedzają się ciemności. Bledną zmęczone gwiazdy. Naraz przypada do majora Jana łączniczka od podpułkownika Radosława. - Rozpocząć akcję przebicia! Pada cicha komenda. Zrywają się chłopcy. Sprawnie stają w ordynku. Rusza kolumna. Na czele major Jan, porucznik Jerzy, podporucznik Morro, podporucznik Brat, łączniczka Basia, a za nimi długi, długi wąż uzbrojonych postaci. Przez gruzy dochodzą do Daniłowiczowskiej. Zatrzymują się. Jan wysuwa się do przodu, jak gdyby chciał przeniknąć ciemności. Daje kapitanowi Trzasce sygnał natarcia. Za: Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 497-498. Czy wiadomo, co tak naprawdę spowodowało opóźnienie majora "Sosny" w zajęciu podstaw wyjściowych? Jaki był wpływ tego spóźnienia na całą akcję? Czy gdyby wszystko odbyło się zgodnie z planem, to czy mogło to dać szansę na sukces?
  22. Ale to akurat jest oczywiste w przypadku Powstania Popatrz chociażby na przykłady baonów "Radosława". Taka "Czata" jest zdecydowanie mniejsza od "Parasola" czy "Zośki". Natomiast kompania Kolegium "A", to mniej więcej połowa "Czaty", doliczając oddział rtm. "Nowaka", który nie stawił się na mobilizacji, wychodzi około 2/3. W innych oddziałach dochodził jeszcze problem broni. Analiza listy to jedno, trzeba jednak jeszcze mieć dostęp do stanów oddziałów na ostatnie dwa tygodnie lipca, a to już proste być nie musi.
  23. Czy Stare Miasto można było uratować?

    A co robił "Wachnowski"? Starał się utrzymać Starówkę tak długo, jak to było możliwe. Wiadome było, że po uporaniu się z kotłem staromiejskim Niemcy skierują się zapewne ku Wiśle, tak aby odepchnąć Powstańców od niej, i pozbyć się zagrożenia desantu Armii Czerwonej. Polacy też musieli rozumieć znaczenie Wisły, to jednak nie byli amatorzy, ale zawodowi wojskowi, i to wcale nieźli. Tak więc jak najdłuższe utrzymanie Starówki równało się przedłużeniu nadziei na kontakt z oddziałami ACz. Kampinos do połowy sierpnia. Ale pozostaje jeszcze Żoliborz. Odpowiednie zorganizowanie sił w obu tych rejonach, ich bezpośrednia współpraca, kierowana przez tak zdolnego oficera jakim był "Wachnowski", mogła przynieść wcale niezłe rezultaty. Naciskanie na Niemców od północy zmusiłoby ich do wydzielenia sił do zabezpieczenia tamtego obszaru, co zwiększyło by szanse Śródmieścia. Poza tym nie rozumiem, czemu zakładasz, że w dowództwie wiedzieli, do kiedy Grupa "Kampinos" będzie niezdolna do poważniejszych działań? Wiadomo że nie było szans, aby "Wachnowski" z miejsca rozpoczął działania. Trochę musiała potrwać organizacja, zebranie sił, ustalenie dokładnego planu działania. Tak więc nawet zakładając, że jakimś cudem przewidziano, że w drugiej połowie sierpnia Kampinos będzie gotów do działania, to i tak zapewne specjalnie wcześniej całość nie byłaby gotowa do podejmowania konkretnych zadań. Ale jakie kolejne rozproszenie sił? Gdzie masz tutaj rozpraszanie sił? Organizowanie bezpośredniej współpracy dwóch ośrodków powstańczych, to dla Ciebie rozpraszanie sił? To chyba właśnie na odwrót. Takie działanie doprowadziło by do konsolidacji ich w jeden w miarę sprawny ośrodek. A czy by się miały nijak. Jestem kompletnie odmiennego zdania. Jakby von dem Bach nagle dowiedział się, że na północy miasta wyrasta silny ośrodek, zdolny zaszkodzić mu, musiałby podjąć działania. Dlatego nie lekceważyłbym znaczenia sił kampinosko-żoliborskich. To już dla mnie takie trochę na siłę wmawianie, że te podziały w dowództwie AK były i się nie lubili. A nie mogło być tak, że zwyczajnie plany się nie sprawdziły w zaistniałej sytuacji, i podjęto próbę zmiany obrazu działań na bardziej korzystny? Ale dlaczego zajęte Stare Miasto? Niby pisałem, że bez "Wachnowskiego" Starówka nie broniła by się tak długo, ale tak na dobrą sprawę, to kto to może stwierdzić. Nie ma "Wachnowskiego", jest mimo wszystko KG AK, która np. zamiast płk. Ziemskiego, wciąga do swojej akcji ppłk. Mazurkiewicza. I mogłoby wyjść na to samo (tj. obronę do końca sierpnia). A co do Kampinosu i Żoliborza, to tutaj pozostaje nam gdybanie, ale mimo wszystko mam wrażenie, że "Wachnowski" poradziłby sobie z zorganizowaniem odpowiednich sił, dla zmontowania działań odciążających Śródmieście.
  24. Płk/gen. Antoni Chruściel "Monter" jako dowódca Okręgu Warszawa AK
  25. Oj nie bądźcie chytrusy i powiedzcie co było
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.