Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Grantów do uzyskania trochę jest (choć nie szukałem ich w związku z rocznicą). Jak na początku bieżącego roku interesowałem się tym, to znalazłem kilka ciekawych propozycji. Jednakże żeby ubiegać się o nie trzeba mieć już jako takie pojęcie o tym, na co chce się wydać fundusze - a przede wszystkim, jakie to orientacyjnie powinny być pieniądze. Najpierw więc chciałbym mieć rzecz napisaną w przeważającej części. Niemniej zamierzam w tym roku przygotować wnioski. A za gratulacje dziękuję - ufam, że jest też za co je składać.
-
Dzięki Marcinie. Z takich rocznicowych wydawnictw na pewno poleciłbym jeszcze "Poradnik historyczny" "Polityki". Jerzy Kochanowski, Grzegorz Jasiński, Andrzej Chmielarz, Piotr Majewski, Janusz Marszalec, Norbert Bączyk i jeszcze parę znanych nazwisk. Nie będę ukrywał, że i ja coś tam skrobnąłem (Powstanie w listach żołnierza Kedywu oraz Stres wszechobecny). Ufam, że tak wydawnictwo "Polityki", jak i najnowszy numer "Stolicy", przypadną czytającym do gustu. Moim skromnym zdaniem jest w obu tytułach sporo ciekawych materiałów (przez wrodzoną i znaną na forum skromność wyłączam z tej oceny moje teksty). Tymczasem w poniedziałek w Faktycznym Domu Kultury (ul. Gałczyńskiego 12): http://www.instytutr.pl/cmsms/index.php?mact=News,cntnt01,detail,0&cntnt01articleid=771&cntnt01origid=56&cntnt01returnid=62 Jeśli ktoś nie czytał książki, to ma czas zapoznać się do poniedziałku z wywiadem: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,139823,16367910,Kolumb_rocznik_23__Rozmowa_ze_Stanislawem_Likiernikiem.html Prywatnie jestem zdania, że Made in Poland to jeden z 2-3 najważniejszych tytułów jakie ukazały się bądź ukażą w tym roku na półkach z literaturą okupacyjno-konspiracyjno-powstańczą. Kontynuując wątek OD "A" i dotykając już samych uroczystości rocznicowych: http://www.zw.wp.mil.pl/pl/1_3329.html To we wtorek.
-
Przeglądając sobie wykaz dokumentów UB wydanych przez IPN [Księga bezprawia. Akta normatywne kierownictwa Resortu Bezpieczeństwa Publicznego (1944–1956), wybór i oprac. B. Kopka, Warszawa 2011] trafiłem na kilka materiałów dotyczących właśnie stosowania w śledztwie niedozwolonych metod. I tak rozkaz karny nr 28 z dnia 11 czerwca 1949 r. [tamże, s. 350-353; AIPN, 1572/54, k. 71, mps] zaczyna się w ten sposób: W ciągu ostatnich miesięcy na terenie poszczególnych PUBP zanotowano kilkanaście wypadków stosowania niedozwolonych metod w śledztwie. Zaistniały nawet fakty śmierci aresztowanych na skutek ciężkiego pobicia przez funkcjonariuszy prowadzących śledztwo. Wynikiem tego rodzaju postępowania było to, że z jednej strony miały miejsce wypadki śmierci m.in. zatrzymanych członków kierownictwa nielegalnych organizacji, którzy by mogli udzielić naszym organom niezwykle cennych informacji (Łódź, Ciechanów), z drugiej zaś strony na podstawie fałszywych, wymuszonych biciem zeznań uzyskanych od osób nieraz całkowicie niewinnie aresztowanych były (obiektywnie biorąc) prowokacyjnego charakteru procesy sądowe, na których fakty te były publicznie stwierdzane (Katowice, Kielce). Dalej następuje m.in. wymienienie szefów WUBP i ich zastępców, którym została udzielona nagana. Kolejny dokument pochodzi z 13 czerwca 1949 r. [Księga..., s. 354-356; AIPN, 1572/54, k. 70, mps]. W nim podano nazwiska funkcjonariuszy skazanych za stosowanie niedozwolonych metod, oraz uczulono m.in. na to, że w przypadku powtarzających się podobnych historii, do odpowiedzialności pociągani będą nie tylko sprawcy (bezpośredni), ale również ich przełożeni. Co ciekawe, w jednym z punktów S. Radkiewicz pisał, że należy sprawdzać, czy takie nadużycia w trakcie śledztw nie były efektem przenikania w struktury aparatu służb bezpieczeństwa wrogich elementów, którym zależało na szerzeniu demoralizacji wśród funkcjonariuszy, dostarczaniu żeru dla wrogiej propagandy oraz działaniach dywersyjnych. Następny dokument we wspomnianym tomie, to rozkaz karny z dnia 12 kwietnia 1950 r. [Księga..., s. 398-401; AIPN, 1572/56, k. 34, mps]. I znowu zaczyna się od wzmianki o tym, że zanotowano przypadki stosowania niedozwolonych metod podczas śledztw, a dalej wymienienie konkretnych osób z kierownictwa poszczególnych placówek, oraz udzielenie upomnienia z ostrzeżeniem. Te trzy dotąd wymienione dokumenty podpisane były przez Stanisława Radkiewicza. Kolejne dwa dokumenty to pismo [Księga..., s. 470-474; AIPN, 1572/39, k. 16, druk] dyrektora Biura ds. Funkcjonariuszy, płka Siedleckiego, w sprawie wyroków na funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa (w tym m.in. szefa PUBP w Nidzicy Aleksander Omiljanowicz) oraz kolejne pismo płka Siedleckiego, tym razem z 12 lipca 1951 r. [Księga..., s. 479-486; AIPN, 1572/39, k. 70-71, druk], w którym wymieniono kolejne przypadki stosowania w śledztwie niedozwolonych metod oraz podano nazwisko funkcjonariuszy, którzy dopiero zostaną postawieni przed sądem. Zakładam, że to zaledwie kilka podobnych dokumentów. Wiadomo, w tomie z którego korzystałem znalazł się pewien wybór materiałów, a nie wszystkie dostępne. Ale właśnie, czy tego typu spraw było dużo? Dokumenty, które znalazłem, to lata 1949-1951. Czy wcześniej albo później również pojawiały się podobne historie, że za śmierć przesłuchiwanego pociągano kogoś do odpowiedzialności karnej (wolałbym pominąć tutaj kwestię procesów Różańskiego, Fejgina czy Romkowskiego, a skupić się na okresie tak mniej więcej do 1954 r.)? No i kolejna sprawa, jak daleko posuwano się w tych sprawach. Kończono na szefach PUBP, czy zdarzyło się może, że nawet szef WUBP miał z tego powodu nieprzyjemności (pomijam kwestię nagan)?
-
Stanisław Likiernik w opublikowanym w ostatnim "Newsweeku Historia" fragmencie książki Made in Poland na zadane przez Emila Marata i Michała Wójcika pytanie-stwierdzenie, że pewnie łatwiejsze było wykonywanie wyroków na Niemcach, odpowiada: Naturalnie, przyjemniej było polować na Niemców, niż zabijać Polaków. Ale jeśli chodziło o Polaków zdrajców, nie mieliśmy oporów, żeby ich zastrzelić. Kiedy Stanisław Sosabowski w połowie lat 70. spisywał wspomnienia opowiedział m.in. historię likwidacji Kułakowskich, tych samych, którzy byli zamieszani w jednym z bocznych wątków w aferę z "Lasso". Małżeństwo, które czerpało korzyści finansowe z rzekomego uwalniania zatrzymanych przez Niemców. To co rzuca się w oczy (jak nie zapomnę, to za jakiś czas zacytuję odpowiednie fragmenty), to brak właśnie jakichkolwiek wątpliwości, czy należy ich zastrzelić. W jego oczach oboje nie zasługiwali na nic innego. Ale to wypowiedzi dwóch wykonawców wyroków. Ale mamy też dokument dt. zasad postępowania w razie "wsypy" (rozróżnia się różne jej typy, ale o tym innym razem). W tym dokumencie znajduje się m.in. informacja, że najwięcej rozszyfrowań przez Niemców następowało na skutek informacji przekazanych przez tzw. konfidentów towarzyskich, czyli tych, którzy wywodzili się z danego środowiska. Jeśli istotnie była to prawda, to oznaczałoby to, że konfidenci znajdowali się dość wysoko na liście grup zwalczanych przez organizacje. W pewien sposób wydaje się potwierdzać to działalność sądownicza z okresu Powstania Warszawskiego, kiedy konfidentów skazywano na śmierć na równi z SS-manami. Spotkał się ktoś może z dokumentami, które rozwijałyby ten wątek? Jakieś zalecenia "góry" PPP? A może sprawę traktowano jako coś tak oczywistego, że nie potrzebowano do tego zaleceń od szefostwa? EDIT: Zapomniałbym - Gondka W imieniu Rzeczypospolitej znam, więc to można pominąć w razie gdyby ktoś miał jakieś sugestie do czego warto zajrzeć.
-
Wśród osób, które zarzucają Francuzom, że nie zrobili nic aby pomóc nam we wrześniu '39 bardzo popularny jest argument o sile wojsk francuskich, które gdyby tylko ruszyły na Niemcy doszły by do Berlina w kilka dni. A jak to wyglądało naprawdę? Oto stan wojsk francuskich na zachodzie na dzień 3 września 1939 roku: 1. GA=> 13 Dywizji: 1. A: 4 DP (2.,51., 1. DNA, 1. D kolonialna), i 2 DP Zmot. (1. i 5.), Grupa Operacyjna "Ardeny" 2 DP (4. i 12.), 1 DP Zmot. (3.) i 1 DK (1.) 2. A: 1 DP (3. DNA), 1 DP Zmot. (10.), i 1 DK (3.). 2. GA=> 11 Dywizji: 3. A: 2 DP (42. i 2. DNA), 2 DP Zmot (9. i 25.) 4. A: 2 DP (11. i 4. DNA) 5. A: 2 DP (43. i 4. DP Kolonialna) 8. A: 2 DP (13. i 14.) i 1 DK (2.) Odwód Fr. Zach.: 7. Armia w składzie: 2 D Lek. Zmech. A więc wychodzi nie inaczej jak tylko 26 Dywizji zdolnych do rozpoczęcia ofensywy, a pamiętać trzeba tym, jak wyglądał francuska doktryna wojenna. Z czasem siły te zwiększono: 1. Armia - I i III KA (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). GO Ardeny - II i IV KA (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). 2. A - XXI KA i korpus forteczny (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). 3. A - V (potem przesunięty do 4 A) i VI KA oraz K Kolonialny (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). 4. A - IX i XX KA a do tego przesunięty z 3. A - V KA (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). 5. A - VIII i XII KA (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). 8. A - VII i XIII KA (d-ctwa oraz podległe środki wzmocnienia). Dalej, trzy KA (XIV, XV i XVI) znajdowały się na "froncie włoskim", XIX KA w Algierii. Reszta wojsk pozostawała bez konkretnego przydziału. A teraz skład wojsk niemieckich na zachodzie na początku września: 5. A=> 2. KA (VI i Eifel), 6 DP (16., 26., 69., 89., 211. i 227.) a do tego: obszar warowny "Akzwigran", dowództwo wojsk Granicznych Trewir. 1. A=> 3. KA (IX, XII, SAARpfalz) 13 DP (6., 9., 15., 25., 33., 34., 36., 52., 71., 79., 214., 231. i 246.) a do tego: obszar warowny "St. Wendel". 7. A=> 6 DP (5., 35., 78., 212., 215., 14. D Lansdwehry) a do tego: obszar warowny "Górny Ren". Grupa Armii C (Odwody)=> 2. KA (V, XXVII), 8 DP: (87., 209., 216., 223., 225., 251., 253. i 254.). A do tego: 8 DP w OND na Fr. Zach. (58., 76., 260., 262., 263., 267., 268. i 269.). A więc razem wychodzi 41 dywizji piechoty z czego 11 jest zaliczanych do I Fali, a więc do grupy jednostek w pełni wyposażonych. Niemcy licząc się z francuską ofensywą zakładali nawet przerzucenie po 15 września na zachód 3-4 DPanz i 2-3 dywizji Lekkich, oczywiście w razie konieczności. A teraz dla równowagi kilka cytatów: Guderian: Nie posiadaliśmy się ze zdumienia dlaczego Francuzi nie skorzystali z okazji. W owym czasie nie można było zrozumieć przyczyn tej wstrzemięźliwości. Keitel: Z tego, że na Zachodzie nic się nie wydarzyło poza kilkoma potyczkami bez znaczenia, które zostały stoczone pomiędzy linią Maginota a Zygfryda, doszliśmy do wniosku, że Francja i Anglia nie mają poważnego zamiaru prowadzenia wojny. Gdyby zaatakowały, moglibyśmy im przeciwstawić jedynie pozory obrony. Keitel ponoć miał wspominać o tym, że amunicji Niemcom miało wystarczać na 3-4 dni walki. Po tych "nudnych" danych przyszedł czas na pytania. Jak mają się one do wypowiedzi niemieckich oficerów, wygłaszanych już po wojnie? Czy Francuzi mogli zrobić coś więcej ponadto co zrobili? Czy mieli szanse dojść do Berlina jak sugerowali to m.in Halder i Koesfrin?
-
Szwedzki zespół power-metalowy. Spora część ich utworów, dotyczy swoją tematyką okresu II WŚ. Były kawałki o D-Day, o Stalingradzie, o walkach o Berlin, o walkach w Normandii i na Wschodzie. Na ostatniej płycie "Art of War", pojawia się kawałek o walkach pod Wizną. I właśnie to skłoniło mnie do założenia tego tematu. Jak oceniacie Sabaton? Czy nie dziwi Was, że żaden polski zespół (poza kilkoma wyjątkami, vide Lao Che), nie potrafi stworzyć czegoś o naszej własnej historii? Tutaj kilka kawałków z nowej płyty: "40-1" "Panzerkampf"
-
Czytając najróżniejsze wspomnienia z okresu okupacji można odnieść wrażenie, że Niemcom wolno było na terenach okupowanej Polski wszystko. Pobicia, kradzieże, morderstwa... Ale czy tak było rzeczywiście? Czy po wprowadzeniu przez Hansa Franka rozporządzenia o zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie faktycznie można było bezkarnie zabić Polaka? Jak wyglądała relacja zarządzenia/przepisy a rzeczywistość, na ile stosowano się do tego, co ustalała "góra"? Czy karano Niemców za wykroczenia wobec Polaków?
-
Jakie jest Wasze zdanie na temat rozstrzeliwania SS-manów bez wyroku sądowego, od razu po wzięciu do niewoli. Praktyka ta była dość powszechnie stosowana na wschodzie przez Rosjan, a i aliantom zachodnim parę razy się zdarzyło. Czy takie przypadki należy uznać za zbrodnię wojenną?
-
Władysław Anders był bez wątpienia jedną z najbardziej wyrazistych postaci wśród polskich wyższych oficerów okresu II WŚ. Pod koniec września '39 dostał się do niewoli sowieckiej. Niby nic dziwnego, z tym że biorąc pod uwagę to, jak skończyło gro polskich oficerów po dostaniu się do niewoli sowieckiej, fakt iż przeżył może szokować. Został twórcą i dowódcą PSZ w ZSRR, z czasem II Korpusu Polskiego, który wsławił się walkami w kampanii włoskiej 1943-45. Przez krótki okres Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych na Obczyźnie. Po wojnie uważany za jeden z symboli polskiej emigracji i wolnej Polski. Postać nadzwyczaj wyrazista. Jak oceniacie postawę gen. Andersa podczas wojny, zarówno jako żołnierza jak i polityka? Co można uznać za jego sukcesy, a co za ewentualne porażki?
-
Po ponad pięciu latach temat zamykam. Kolejny wpis, pewnie za jakieś 2-3 lata, z informacją o książce. Ostatnią w tym wątku. Gdyby jednak w międzyczasie znalazł się ktoś, kto miałby jakieś pytania, informacje nt. Wiwatowskiego, zapraszam na PW. Tyle.
-
Jancecie, a napisałem, że w najbliższym czasie uzupełnię te informacje? Napisałem. Nawet przeprosiłem za brak odpowiedniego przygotowania. Niestety nie mam możliwości zaglądać do archiwum ot tak. To samo co wyżej. Na początku zacząłem od pytania z nadzieją, że ktoś może natknął się na informacje (dokumenty, wspomnienia) dt. stosunku podziemia do konfidentów. Dyskusję skierowałeś swoim wpisem na tory, do których zwyczajnie nie byłem przygotowany. Nie mam w zwyczaju przepisywania wszystkich dokumentów, jakie znajdę w archiwum. A kopie też kosztują. Dlatego napisałem, że za jakiś czas to uzupełnię. Naprawdę nie można poczekać, tylko od razu trzeba pisać o bełkocie? Wiadomo, największa zaraza tego forum to ja. A tak bardziej serio... Wydawało mi się, że dość jasno już zaznaczyłem to na forum, że konspirację postrzegam jako zjawisko bardzo skomplikowane i zróżnicowane, co przekłada się także na przekrój osobowości. Pisałem kiedyś o człowieku, który wszedł do podziemia, żeby zabijać Niemców. Pisałem, całkiem niedawno, o tym, że konspiracja dawała pewne poczucie bezpieczeństwa, tak psychicznego (wsparcie organizacji), jak materialnego (pensje, starano się wspierać ludzi także jedzeniem czy ubraniami) i "technicznego" (odpowiednie dokumenty). W konspiracji byli tacy, co to mścili się za swoje krzywdy, tacy co to chcieli po prostu coś robić przeciwko okupantowi, tacy, którzy konspirację traktowali jako sposób na spłatę swojego długu wobec Polski. Niejakiego Wiwatowskiego prześwietlam na różne sposoby, także osobowości, tego czym się kierował (ot jego rozmowa z Bartoszewskim na temat tego, że złu trzeba się przeciwstawić, bez żadnych patriotycznych haseł). Serio muszę to wszystko powtarzać w każdym możliwym temacie? Pomijając już to, że nie mam pojęcia skądś wytrzasnął to, że dla mnie postaci z podziemia pozbawione są jakichkolwiek uczuć poza patriotycznymi (i co to ma do konfidentów?). Ja już naprawdę nie wiem jancecie, co ja takiego musiałbym napisać, żeby jancet pozbył się tego wrażenia. Od kilku lat prześwietlam tę konspirację na forum na wszelkie możliwe sposoby (jak mam czas, ostatnio coraz mniej) - jak widać kulą w płot. Jancet poczyta to chociażby: https://forum.historia.org.pl/topic/16080-in-conspiratione-fabula-czyli-o-warszawskim-podziemiu-zbior-mysli-roznych/ https://forum.historia.org.pl/topic/15522-stres-w-konspiracji/page__pid__235822#entry235822 https://forum.historia.org.pl/topic/8527-tadeusz-wiwatowski-olszyna/ Jeśli po tym jancet dalej będzie miał podobne wrażenie, to ja już nie wiem... I konspiracja kieszonkowców pozyskiwała (nawet całe szajki). I pijaków (choć formalnie nie wolno było). I bandziorów z Powiśla (takich, co to człowiek bałby się ich normalnie w ciemnej bramie). I robotników z Woli. I Branickich z Wilanowa. I naukowców. I wierzących i nie wierzących. I nauczycieli. I ludzi zamkniętych w sobie. I takich co to kochali cały świat (poza Niemcami). I wszystkich ich w jednym oddziale. Nawet ostatnio pisałem o tym. Jancet wskaże gdzie? Konspiracja przymykała oczy na różne rzeczy, jeśli człowiek był dla niej ważny. Konspiracja wykorzystywała ludzi. Konspiracja wspierała ludzi. Konspiracja ludzi wyczerpywała. O tym wszystkim pisałem na forum nie raz. Wystarczy chcieć poszukać. Jeden dowódca dbał, drugi nie dbał. Każdy tworzył oddział według własnych zasad. Dla tego Józefa R. Rybickiego moralna strona konspiracji miała ogromne znaczenie, co podkreślał po latach tak on jak i jego podwładni. PS Adamie, dział co prawda nie ku rozmowie o pracownikach UB, ale jeśli jakiś działał przy jakimś oddziale tudzież komórce konspiracji, to pewno tak. No ale ja się nie znam. PPS A wiesz jancecie, co jest najśmieszniejsze? Obecnie przygotowuję małe co nieco o życiu codziennym warszawskiej konspiracji (konkretnie dywersja i wywiad). Efekty przedstawiałem trzem profesorom, jak chcesz nazwiska mogę podać, ale na PW. Dwóch z nich zwróciło mi uwagę, że za mało w rozdziale poświęconym motywom wstępowania do podziemia poświęcam na wychowanie, jakie wynieśli ci ludzie z kresu II RP. Czyli de facto na to, do czego w Twoim odczuciu sprowadzam konspirację (tj. te patriotyczne uczucia). I ja to uzupełnię. O cytat z jednego listu. Bo ciekawsze wydaje mi się to, że ktoś chciał po prostu zabijać Niemców, a ktoś traktował to jak prywatną wojnę za śmierć syna. Ot jak to się dziwnie układa. Tutaj za dużo, tam za mało. Z tym że tam uwagę zwrócono mi w sposób "ja bym dodał". Jancet woli pisać o bełkocie i stresie, jaki Albinos wywołuje. I dlatego też Albinos, żeby janceta już nie stresować, przestaje się na forum wypowiadać. Jancet może pisać ile chce w wątkach Albinosa. Albinos nie odpisze. Bo Albinos znudził się tym, że ciągle coś komuś nie pasuje. Albinos woli skupić się na rzeczach przyjemnych. Forum przestało dla Albinosa być przyjemne. Do widzenia. Pa. Dobranoc. Było miło. Będę wpadał, ale tylko jako czytelnik. Wiwatowski zamknięty, to i Albinos odchodzi w cień. Żeby nikogo nie stresować.
-
Wczoraj w temacie, który sam założyłeś, we wprowadzającym wpisie. Potem zamieniłeś na żołnierza Berlinga - nawet teraz widać, że post był edytowany. Pech jednak chciał, że przynajmniej dwie osoby widziały wcześniej wersję z Andersem.
-
Zastanawiałem się gdzie umieścić ten temat, a jako że nie bardzo mi pasował do innych działów, w końcu trafił tutaj. Jednak do rzeczy. Muzeum Powstania Warszawskiego jest obecnie uważane za prawdziwy ideał tego, jak powinno wyglądać i funkcjonować nowoczesne muzeum. Zgadzacie się z tym? Co najbardziej się Wam w nim podoba, co byście zmienili? Czy muzeum to spełniło Wasze oczekiwania względem niego?
-
Nie bardzo wiedziałem gdzie to wrzucić: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,16015217,Uzyj_smartfona_i_przenies_sie_w_czasie_do_1944_roku.html Smartfona nie mam, więc nie sprawdzę jak aplikacja się sprawdza, ale pomysł wydaje się całkiem całkiem...
-
Pojęcie konfidenta na potrzeby tego wątku mają precyzować dokumenty podziemia, bo to o jego stosunek do nich tutaj chodzi. Rozważania wychodzące poza to, jak termin konfidenta rozumiało podziemie, nie mają związku z tematem, ergo prosiłbym o nie prowadzenie ich tutaj. Jednak jeśli poldas dysponuje charakterystyką pochodzące z tychże materiałów, to zapraszam.
-
Za niewiele ponad dwa tygodnie początek Euro. O piłce nożnej będzie można przeczytać i posłuchać niemalże wszędzie. Niestety im głośniejsze wydarzenie tym trudniej wyłowić coś naprawdę wartościowego (nagle co najmniej 3/4 społeczeństwa staje się ekspertami w danej dziedzinie, futbol nie jest żadnym wyjątkiem... niestety). Żeby ułatwić zainteresowanym znalezienie czegoś wartego uwagi nt. tego sportu postanowiłem założyć ten temat. Literatura dt. piłki nożnej jest imponujących rozmiarów. Od autobiografii i biografii, przez albumy i almanachy kibica, aż po analizy taktyczne, finansowe, socjologiczne... Poziom też jest różny. Niektóre publikacje nadają się co najwyżej na lekturę autobusową, inne potrafią szczerze oczarować. Niestety w naszym pięknym języku tych drugich jest zdecydowanie mniej (inna rzecz, że u nas literatura dt. piłki nożnej to rzadkość, nie licząc skarbów kibica, które też jakąś tam wartość mimo wszystko mają). Na całe szczęście w ostatnich miesiącach sytuacja uległa delikatnej poprawie. Ogromna w tym zasługa "Polityki", która wypuściła kolekcję "Złota jedenastka": Stefan Szczepłek, Mecze, które wstrząsnęły światem Prac. zbior., 50 legend futbolu Edson do Nascimento "Pelé", Autobiografia Tomasz Ławecki, Kazimierz Górski. Z piłką przez życie Jérôme Jessel, Patrick Mendelewitsch, Piłkarski poker Jimmy Burns, Ręka Boga. Życie Diego Maradony Stefan Szczepłek, Polska! Biało-czerwoni Robert Rigby, Gol! Eduardo Galeano, Blaski i cienie futbolu Franklin Foer, Jak futbol objaśnia świat, czyli niebanalna teoria globalizacji Jonathan Wilson, Odwrócona piramida. Historia taktyki piłkarskiej Obecnie cała seria jest wydawana jeszcze raz od nowa. Naprawdę warto sięgnąć. Szczególnie polecałbym pracę Wilsona, The daddy of all football tactics books, jak pisał Michael Cox, inny wybitny znawca taktyki piłkarskiej (na co dzień prowadzi portal Zonal Marking). Tutaj jednak trzeba interesować się taktyką, bo inaczej łatwo zanudzić się. Burns czy Foer to klasycy, Jessela i Mendelewitscha warto przeczytać chociażby po to, aby wiedzieć jakich machinacji dopuszczają się działacze piłkarscy na całym świecie, a z kolei Szczepłek to w moim odczuciu najlepszy polski autor piszący o piłce nożnej (nie liczę Okońskiego czy Rudzkiego, którzy ograniczają się do dziennikarstwa). Ale to nie wszystko. Wspomniany Stefan Szczepłek napisał również biografię Kazimierza Deyny, która ukazała się niedawno: Stefan Szczepłek, Deyna, Legia i tamte czasy, Warszawa 2012. To nie tylko historia jednego z najlepszych piłkarzy w naszej historii, ale także obraz sportu w PRL-u. Całość napisana lekko, sporo zdjęć, dokumentów... Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego, ale mimo wszystko napisanego z sensem i mającego sporą wartość poznawczą, to warto sięgnąć po: Nick Hornby, Futbolowa gorączka, Poznań 2012. Autor, od dobrych kilkudziesięciu lat kibic londyńskiego Arsenalu, opisuje etap po etapie swoje "wsiąkanie" w środowisko kibiców. Blaski i cienie fascynacji piłką nożną. Choć na pierwszy rzut oka książka może zainteresować tylko ludzi podobnych do Hornby'ego, czyli prawdziwych pasjonatów, ludzi którzy latem nie mogą się zdecydować, czy są szczęśliwi, bo mają trochę wolnego i jest ciepło, czy są nieszczęśliwi, bo jest kilkumiesięczna przerwa w rozgrywkach ligowych. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Jedni odnajdą siebie (ja w zasadzie co rozdział znajduję coś, co mógłbym uznać za żywcem wyjęte z mojego życiorysu), inni może zrozumieją chociaż trochę, czym niektórzy tak się fascynują. Poza tym to się najzwyczajniej w świecie fantastycznie czyta. Wzór biografii piłkarskiej? Z tych polskich zdecydowanie Szczepłek i Deyna, ale to jednak mimo wszystko dla mnie bezwzględnym liderem w tej klasyfikacji jest Philippe Auclair i jego Cantona. The rebel who would be king, Pan Book 2010. Powiem więcej, to nie tylko najlepsza biografia piłkarza jaką czytałem. To jedna z najlepszych biografii w ogóle, z jakimi miałem do czynienia. Literacko najwyższa półka, a do tego sama postać Erica Cantony, faceta, którego ego nie mieściło się na żadnym stadionie świata. Piłkarz, model, aktor (bardzo dobra rola w Looking for Eric i całkiem przyjemna w Switch), dyrektor sportowy nowojorskiego Cosmosu, ostatnio angażował się nawet w politykę (mówiło się nawet o tym, że chciał kandydować na prezydenta Francji - ale o ile pamiętam sam w końcu zdementował te pogłoski). Poezja, filozofia - to jest to, co go fascynuje od lat. Nie ma dla niego rzeczy niewykonalnych. Cantona the provider of beauty, the eternal child doomed to age, who knows it and choose to give two fingers to fate. I'll be my own man, he says, and fuck the whole lot of you who think I can't do it. It is pathetic, it is admirable, it is Eric Cantona - Auclair postawił poprzeczkę "piłkarskich biografii" szalenie wysoko. Autobiografia? George Best i Blessed, Ebury Press 2002. Książka napisana przez "Piątego Beatelsa" na trzy lata przed śmiercią. To nie tylko opowieść piłkarskiego geniusza, ale także spowiedź człowieka, który przegrał z nałogiem. I nawet wtedy, kiedy wydawało się, że wychodzi na prostą on wiedział, że każdego dnia może wrócić do picia. Z jednej strony obraz brytyjskiego futbolu lat 60. i 70., z drugiej historia walki z samym sobą. Ostatnio wyszła u nas autobiografia Andrzeja Iwana - Spalony. Przemysław Rudzki (który notabene uważa Blessed za najlepszą autobiografię piłkarza jaką czytał) nazwał ją "Blessed w wersji hard". To tak na początek. A może ktoś zna inne wartościowe pozycje związane z tym tematem? Nie chciałbym aby to znowu skończyło się na "Albinos po raz kolejny wypisuje bzdury na jakiś nic nie znaczący temat i oczywiście nikt go nie rozumie"
-
A tymczasem lada dzień Wydawnictwo Literackie wypuści na rynek autobiografię Sir Alexa Fergusona pod jakże zaskakującym tytułem, Autobiografia: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2653/Autobiografia---Alex-Ferguson Na Wyspach książka była prawdziwym hitem, m.in. ze względu na reakcje ludzi przedstawionych przez Fergusona w nie do końca pozytywnym świetle. Choć pewnie i fakt, że premiera nastąpiła stosunkowo krótko po rezygnacji Szkota ze stanowiska menadżera Manchesteru United, swoje zrobił.
-
Niemal na pewno nie o nich chodziło. To o czym piszesz to osoby, które konspiracja znała. Natomiast konfidenci towarzyscy o których piszę, to ludzie często gęsto niemalże anonimowi dla konspiracji jako takiej, znający jedną dwie osoby, sami szukający kontaktu. Żadni podwójni agenci. Euklidesie, zły temat. Podałem link do wątku dt. stresu, żeby tego typu rozważania tam kontynuować. A tymczasem Ty wycinasz fragment rozmowy stamtąd i wklejasz tutaj. Bardzo prosiłbym nie mieszać tego, bo zaraz zrobi się bajzel. Ostatnie dwa akapity nie mają żadnego związku ani z tym, ani z tamtym tematem. Konspiracja to zjawisko kompletnie różne od frontu. I o ile sam zestaw problemów niejednokrotnie się pokrywa, o tyle już ich wyjaśnienie, czynniki jakie należy brać pod uwagę - to zupełnie inna bajka.
-
Nowe kierunki badań nad konspiracją i okupacją
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Z takich bardzo pobieżnych ustaleń bałbym się wskazać, czy rodzina stanowiła bardziej obciążenie czy wsparcie. Tutaj oczywiście trzeba by zrobić rozróżnienie, czy mówimy o kwestiach związanych z taką zwyczajną codziennością (tj. sprawy jedzenia, mieszkania, opiekowanie się podczas choroby itp.), czy o zagadnieniach dt. pracy organizacyjnej, czy w końcu - o stronie psychicznej. Inaczej wyglądało to w mieście, inaczej na wsi, inaczej w dywersji, inaczej w tajnym nauczaniu. Inaczej w rodzinach, gdzie kilka osób angażowało się w prace w podziemiu, inaczej w takich, gdzie tylko jedna. To jest jedno z szerszych moim zdaniem (i kto wie czy nie ważniejszych) zagadnień dt. życia codziennego konspiracji. Wątpię, żeby dało się to jakoś sensownie ustalić. Chociaż, może... -
Żeby odpowiedzieć na to pytanie musiałbym znać klasyfikację, jaką stosowali Niemcy. Więc jakby secesjonista podrzucił ją tutaj (coś tak kojarzę, że już chyba coś kiedyś na forum pojawiło się w tym zakresie, ale mogę się mylić) to na pewno byłoby łatwiej. Przy czym też z mojej strony na odpowiedź trzeba będzie poczekać. Przed przyszłym tygodniem na pewno nie będę miał dostępu do wspominanego wcześniej dokumentu, a z tych, które widziałem, tamten najobszerniej to omawiał.
-
Raz. Co do Gondka, to trudno mi się wypowiadać, bo w zasadzie nigdy nie zgłębiałem tematu. Dwa. Wątki, które poruszasz Furiuszu, lepiej chyba omówić tutaj: https://forum.historia.org.pl/topic/15522-stres-w-konspiracji/
-
Zagadnienie z lekka zaniedbane, a nadające się do fantastycznej dyskusji. Wystarczy sięgnąć do opracowań poświęconych stresowi bojowemu, jak chociażby zbiorowe prace pod redakcją Nasha i Figleya [Stres bojowy. Teorie, badania, profilaktyka i terapia, Warszawa 2010] czy też Kennedy'ego i Zillmera [Military psychology. Clinical and operational applications, The Guilford Press 2006], albo Grossamana [O zabijaniu, Warszawa 2010]. Furiusz w wątku o konfidentach zwrócił uwagę na dwa wątki: Jasne, nie każdy tak miał. Ale też nie pisałem o ogólnym obrazie, ale o jednostkowej historii. Od dawna powtarzam, że konspiracja to nie jest zjawisko, które można uogólniać. Liczba zmiennych, które trzeba brać pod uwagę, sama specyfika konspiracji opierającej się na niewielkich komórkach, wymagają pamiętania, że to co stanowiło normę w jednym miejscu, gdzie indziej było wyjątkiem - to nie ułatwia pracy. Dąmbskiego też dość dawno czytałem, ale nie zestawiałbym go tak łatwo z konspiracją wielkomiejską, z jaką mamy do czynienia w Warszawie. Powiem więcej, dla mnie sam Oddział Dyspozycyjny "A" z uwagi na Rybickiego, Sosabowskiego, Zajdlera czy w końcu Wiwatowskiego, to zjawisko na tyle specyficzne, że bałbym się rozciągać badania nad nim na inne oddziały. No i to na co sam zwróciłeś uwagę, Dąmbski pisał o człowieku, którego znał. Likiernik chyba nawet raz nie miał takiej historii. Sosabowski raz - i wątpliwości miał. Chodzi rzecz jasna o sprawę Wiatra. To pytanie musimy zostawić bez odpowiedzi. Natomiast same reakcje możemy rzecz jasna postarać się jakoś scharakteryzować w świetle badań psychologów pola walki. Ostatnio wyszła u nas praca Glassa o dezerterach. Skąd brały się dezercje? Może i to spróbować przełożyć na warunki konspiracji? Ponoć podczas drugiej wojny światowej tak z 3/4 (mogłem pomylić, ale dość sporo) żołnierzy anglo-amerykańskich podczas walki świadomie strzelało gdzieś w powietrze. Stres? A walka na froncie to jednak coś innego niż wyrok wykonywany twarzą w twarz. Tutaj rzecz jasna w grę wchodzą motywacje takiego amerykańskiego żołnierza i polskiego konspiratora. Jeden i drugi znajdował się pod wpływem zupełnie innych czynników. Cały problem polega na tym, że takie badanie konspiracji od tej psychicznej strony, to jedna wielka biała plama. Na razie zajmując się tym czuję się, jakbym poruszał się po bagnie, które co chwila mnie wciąga i nie pozwala iść dalej. A brzegu nie widać. Rozmowa Wójcika i Marata z Likiernikiem może być tutaj ciekawym przyczynkiem do rozważań. Ale to dopiero po 4 czerwca. Choć jak znam siebie to zapomnę o tym. Albo nie będzie mi się chciało. Albo będę oglądał Mundial i nie będę miał czasu na głupoty. Ewentualnie coś mnie przejedzie. Więc jeśli ktoś chciałby pogadać czy coś, to niech korzysta póki jestem.
-
Ależ proszę Cię bardzo jancecie, sam z chęcią podyskutuję nad tym. Niby człowiek regularnie spotyka się z tym zjawiskiem w źródłach i opracowaniach, a jak przychodzi co do czego to okazuje się, że wie niewiele. Owszem, ale ja tutaj nie widzę problemu. Jeśli istotnie "konfidenci towarzyscy" (dokument wymieniał jeszcze inne typy, wybacz, że teraz nie ich podam, ale notatki robiłem sobie w archiwum przy okazji, w najbliższym czasie postaram się uzupełnić ten wątek) dostarczali najwięcej informacji prowadzących do rozszyfrowania, a dalej do "wsypy", to dość logiczne wydaje mi się, że dla podziemia powinni stanowić jeden z głównych celów do likwidacji. O intensywnym zwalczaniu pisałem bardziej w kontekście tego, co podziemie chciało robić. Ale mogłem się niejasno wyrazić. Ehh i widzisz, tutaj wychodzi mój brak przygotowania do dyskusji. Jestem niemal pewien, że wspomniany dokument dość konkretnie charakteryzował zarówno kim jest taki konfident (to jednak była dość ważna kwestia, więc i podziemie musiało ją odpowiednio opracować), jak i jego metody działania, plus jak taką osobę wykryć. To ostatnie wiązało się z dostępem do większych grup w podziemiu. O ile zasady "trzymania języka za zębami" przestrzegano w swoim gronie tak dość różnie, o tyle jednak wobec osób spoza grupy pilnowano tego. Oczywiście konfidenta wykryć dawało się dopiero wtedy, kiedy jego działalność zaczęła przynosić efekty, często w postaci aresztowań. Wtedy starano się zbadać, czy ktoś nowy w ostatnim czasie nie zaczął jakoś częściej "kręcić" się wokół danej grupy czy osoby. Co wiadomo reszcie o tym nowym. Ja wiem, że dzisiaj to może wydawać się trudne do uwierzenia, ale konspiracja miała spore możliwości sprawdzenia danej osoby. Łącznie z kontaktami z samymi Niemcami. Tak więc te wątpliwości, które wyraziłeś kawałek wcześniej, to oczywiście było coś, co nie uchodziło uwadze odpowiednich ludzi w organizacji. Rzecz jasna tutaj też trudno mówić o jednolitości sytuacji. Konspiracja jest zjawiskiem na tyle wielowarstwowym, już chociażby na poziomie struktur, ale i samych ludzi, że trudno o uogólnienia. Postaram się to przedstawić konkretniej za jakiś czas, tak do 2-3 tygodni. Tak czy inaczej nawet pomijając wątek wykrycia takiego konfidenta towarzyskiego, to sprawa gdzie w hierarchii "ludzi do likwidacji" taki ktoś był, wydaje mi się w miarę jasna. Ale to tak na logikę. Stąd też moje pytanie o ewentualne wskazówki odnośnie konkretnych dokumentów. A nie powiem nie. Więcej, oferowano mi ostatnio spotkanie ze Zbigniewem Bujakiem w celu przegadania z nim tego, jak wyglądała ta konspiracja okresu "Solidarności". Tak więc z chęcią skorzystałbym jancecie z Twojej oferty. Z tym, że to dopiero za kilka tygodni najwcześniej. Ale wydaje mi się, że ciekawe byłoby przyjrzenie się, jak doświadczenia drugowojenne wpływały na tych konspiratorów lat 70. i 80. Bo że korzystano z nich, to rzecz pewna. Ale to już może omówmy w innym miejscu.
-
Lancasterze, ja swoją dyskusję w tym temacie, dopóki będzie ona kręcić się wokół wątku relacji homoerotycznej, zawieszam. Więc jeśli masz jakieś uwagi do mnie, to proszę bardzo, pisz ile wlezie. Ale wiedz, że mojej reakcji się nie doczekasz. Szkoda mi tylko jednego. A mianowicie tego, że moja kilkuletnia praca nad poziomem tego działu przez jedną dyskusję tyle traci. Jest to dla mnie zwyczajnie przykre. I tyle z mojej strony.
-
Nowe kierunki badań nad konspiracją i okupacją
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Leara można by spróbować połączyć z koncepcjami "podważenia fundamentalnych przekonań" oraz "wstydu i poczucia winy" [obie za: Stres bojowy. Teorie, badania, profilaktyka i terapia, red. Figley Ch.R., Nash W.P., Warszawa 2010], wyróżnianych w stresie traumatycznym w psychologii pola walki. Tylko że wtedy wymagałoby to raczej jednostkowych badań, trudnych do uogólnienia i przełożenia na jakąś większą część konspiracji. Ogólnie przejście w stronę psychologii w badaniu konspiracji wydaje się dość ciekawym pomysłem. Struktury, metody działania - trudno na ich podstawie dojść do podstaw zjawiska konspiracji, które opiera się na sile jednostek. Tutaj jedno "słabsze ogniwo" pociągało za sobą zagrożenie dla masy innych osób. Zrozumienie tego, co mogło dziać się w głowach tych ludzi wydaje mi się w związku z tym szczególnie istotne.