Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Młynarska 43 - 30 lipca '44

    Sam znam ledwie kilka relacji spisanych tuż po wojnie. Do tego w pracy z serii WT jest opis dziejów Młynarskiej w tymże okresie. Oprócz tego oczywiście monografie oddziałów "Radosława". Jest masa takich relacji. Wszystkie wyraźnie pokazują, że Niemcy gdy tylko mieli możliwość dążyli na Woli do wygarnięcia ludności cywilnej z domów, i natychmiastowego niemal rozstrzelania. O ile dobrze kojarzę pierwszy raz Niemcy na dłużej na Młynarskiej pojawili się 3 sierpnia, kiedy to podstępem zajęli domy pod numerami 12-14, mordując ludność cywilną.
  2. Batalion "Czata 49" - lista poległych

    Przepraszam że tak długo nie odpowiadałem, ale przez ostatnie parę dni nie miałem odstępu do internetu. Listę poprawiłem wedle uwag. Czekam na kolejne
  3. Walki o Politechnikę były jednymi z najcięższych, i być może najważniejszych walk w Śródmieściu Południe, jakie stoczono w sierpniu. Broniona do godzin wieczornych (około 18:30-19) dnia 19 sierpnia, zamykała dostęp do Śródmieścia Południe od zachodu, jednocześnie stwarzając dogodną podstawę do wyprowadzenia ataku przez siły powstańcze. Niestety odnoszę wrażenie, że tematyka walk o Politechnikę jest w cieniu innych walk w trakcie Powstania. Czy aby na pewno? Jak liczne są znane nam relacje na ten temat? Jak należy ocenić same walki, i ich znaczenie? Czy można było ugrać coś więcej?
  4. Walki o Politechnikę - przebieg i znaczenie

    Proszę zapoznać się z jakimś sensownym opracowaniem, a potem porozmawiamy.
  5. Walki o Politechnikę - przebieg i znaczenie

    Na przyszłość polecam poszukać mapę Warszawy. W internecie są nawet z '44. A wracając do samego tematu. Teraz sprawą kluczową jest zastanowienie się, jakie siły można było wydzielić przed 19 sierpnia, tak aby powstała jednak możliwość wykonania wysiłku np. w stronę właśnie skweru Grotowskiego. Prawdę mówiąc południowa część Śródmieścia jest dla mnie obszarem kiepsko znanym w tematyce powstańczej, więc nie ukrywam, że jakby trafił się ktoś znający problem, byłbym zobowiązany
  6. Walki o Politechnikę - przebieg i znaczenie

    Jak to czy był sens? Proszę spojrzeć na mapę Warszawy. Politechnika jest ulokowana w takim miejscu, że wychodząc od niej, jako podstawy natarcia, można Koszykową dojść do skweru Grotowskiego chociażby. Natomiast z tego miejsca można było myśleć o poszerzeniu przejścia między Śródmieściem Północ a Południe. Jeden wykop wzdłuż Alei Jerozolimskich, to jednak trochę mało dla sprawnej komunikacji...
  7. Walki o Politechnikę - przebieg i znaczenie

    Bardzo prostą rzecz. Czy były szanse na to, aby przy innym poprowadzeniu walk dłużej utrzymać budynek, czy też nawet wykorzystać go w celu powiększenia obszaru posiadania Powstańców.
  8. Tytuł tematu może enigmatyczny, ale już wyjaśniam. Zbierając kolejne pozycje na temat Was interesujący z historii Polski podczas II WŚ, zapewne nie raz odczuwacie pewne braki, jeśli chodzi o bibliografię na dany temat, czy to odnośnie walk Polaków na frontach II WŚ czy też zagadnień politycznych. Ciekaw jestem, czy jest tak w istocie, a jeśli tak to pozycji na jakie konkretnie tematy wam brakuje, które tematy zostały albo bardzo słabo opracowane, ale nie ma dosłownie nic na ich temat?
  9. Batalion "Czata 49" - biogramy

    Marczyk Zbigniew "Marek", urodzony 14 sierpnia 1917 roku. Absolwent Szkoły Podchorążych Lotnictwa, do której uczęszczał od stycznia 1938 roku. Po zakończeniu walk we wrześniu '39, podczas próby przekroczenia granicy rumuńskiej, aresztowany przez NKWD. W lipcu '41 wraca do Warszawy. Wstępuje go ZWZ/AK, gdzie zostaje delegatem KG ZWZ/AK do odbioru zrzutów w Okręgu Warszawskim. Podczas Powstania Warszawskiego uczestnik desantu kanałowego na plac Bankowy (był jednym z tych, którzy wyszli na powierzchnię). We wrześniu przeprawił się na Saską Kępę jako oficer łącznikowy "Radosława" do gen. Berlinga. Wrócił na lewy brzeg wraz z 9. pp 3. DP. Zginął 19 września '44, prowadząc kontratak plutonu "Jędrasa" na Wilanowskiej. Odznaczony VM V kl. i KW. W aktach ekshumacyjnych PCK nr PL-898-94/SO, nr znaczka 1805, znajduje się następujący wpis: Marczyk Zbigniew ur. 14 08 1917 r. (lat 27), zwłoki znaleziono w leju po bombie przy ulicy Solec 51. Ubrany w mundur wojska polskiego, płaszcz wojskowy polski.
  10. Już 22 maja, na zakończenie Juwenaliów Uniwersytetu Warszawskiego, na terenie campusu UW odbędzie się spotkanie, mające przybliżyć wojskowość starożytną i nowożytną. Wykłady poprowadzą prof. Adam Ziółkowski i Tadeusz Cegielski. Do tego szereg atrakcji, jak konkurs strzelecki czy też pokazy militariów. Więcej tutaj: http://juwenalia.uw.edu.pl/index.php?optio...4&Itemid=36
  11. Młynarska 43 - 30 lipca '44

    Wystarczył 5-ty rano. Wówczas pozycje Powstańców zostały ostrzelane przez artylerię i zbombardowane z powietrza. Ale to już w sumie bez znaczenia, ważne jest, że kiedy Niemcy po raz pierwszy dotarli w tamten rejon, domy płonęły. To by w zasadzie wykluczało Młynarską 43 w okresie Powstania. Jeśli tak było, to historia może dotyczyć całkiem sporej ilości domów. Ale do tego potrzebna będzie bardzo dokładna kwerenda źródłowa... O tym też już pisałem. Takie akcje nie są znane. Powiem więcej, w całej Warszawie od czerwca nie przeprowadzano egzekucji, które byłyby podawane do wiadomości ogólnej społeczeństwa. Niemcy wiedzieli, że publiczne egzekucje nie osłabiają działalności podziemia, a nawet powodują wzmocnienie jego aktywności. Tak więc ten motyw też odpada. Z resztą Bartoszewski w Warszawskim pierścieniu śmierci nie podaje niczego takiego.
  12. Młynarska 43 - 30 lipca '44

    Kolejne przypuszczenie, które nic nam nie daje. A tego nie rozumiem... A podobno czytałeś to co pisałem nt. Młynarskiej Już pisałem jakie były losy tej ulicy, a konkretnie jej fragmentu obejmującego numer 43, w okresie 1-11 sierpnia. Zaznaczyłem kiedy była w rękach polskich, a kiedy w niemieckich, i na jak długo się w nie dostawała. Dla wcześniejszego okresu relacja Wandy Lurie jest jedyną, jaką udało mi się odnaleźć.
  13. Bohaterowie wojenni

    Liczyć mogliśmy, gdyż taka pomoc przy spełnieniu odpowiednich warunków z naszej strony, była możliwa. Gdyby władze londyńskie spełniły warunki stawiane przez Stalina, ACz mogła pomóc Warszawie. Tak samo gdyby początek Powstania nastąpił wtedy, gdyby ACz już przekraczała Wisłę, miasto tak samo by dostało pomoc (mówił o tym sam płk Bokszczanin, który był jednym z najbardziej negatywnie nastawionych do ACz oficerów w KG AK). W '43 nawet gdyby nasze władze w Londynie oddały Stalinowi całą Polskę, ACz nie miała jak wesprzeć Warszawy. Straty podczas "Warsaw Concerto" wyniosły 16,8% [Orpen N., Lotnicy '44: Na pomoc Warszawie, Warszawa 2006, s. 167]. Podczas "Frantic VII" ze 110 maszyn które wystartowały, zrzutu dokonało 106 [Komorowski K., Bitwa o Warszawę '44: Militarne aspekty Powstania Warszawskiego, Warszawa 2004, s. 220]. Tak więc proszę nie pisać, że większość, gdyż jest to zwyczajna nieprawda. W '44 takie loty były możliwe, więc mogliśmy liczyć na ten rodzaj pomocy. Sprawą odrębną jest to, na ile ta pomoc była skuteczna. W '43 nawet na to nie mogliśmy liczyć. Ale jakie znaczenie miało to, czy uznawał, czy nie. Nie zmienia to faktu, że plany AK skupiały się na pozbyciu się Niemców z miasta, i wystąpienia w roli gospodarza przed przedstawicielami ACz. To co chciała zrobić AK, to jedno, to co by zrobił Stalin, to drugie. Pisał Pan o zwyciężeniu Niemców i zniszczeniu ACz. Jak napisałem, że nic takiego nie było planowane, nagle Pan to ominął. Specjalnie, czy przypadek? Przy takim argumencie trudno dyskutować. Powstanie w getcie było szansą na godną śmierć dla Żydów. Powstanie Warszawskie było elementem walki politycznej o przyszłość Polski. Jeśli dla Pana to jest jedno i to samo... to ja naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
  14. Bohaterowie wojenni

    Serio żadna? I to jest na poważnie? Bo ja przepraszam, ale naprawdę nie wiem, jak z czymś takim dyskutować. W sierpniu '44 mogliśmy liczyć zarówno na pomoc ze strony ACz (inna sprawa, jakie warunki trzeba było spełnić, niemniej gdyby nasze władze londyńskie dogadały się ze Stalinem, wówczas ten mógłby wydać zgodę na udzielenie wymiernej pomocy Warszawie). Mogliśmy liczyć na pomoc lotniczą ze strony aliantów, co w roku '43 było absolutnie niemożliwe. Byliśmy znacznie lepiej przygotowani. Część oddziałów miała za sobą przeszkolenie bojowe, broni też było więcej. Co było w połowie '43? Nic. Celem Powstania nie było zniszczenie Niemców, pierwotne plany zakładały wypuszczenie ich z miasta (np. plany "Montera" wg których arteria Wolska-most Kierbedzia nie miała być blokowana), i wystąpienie wobec Armii Czerwonej w roli gospodarza. O rozwalaniu ACz nie myślano wówczas, zalecam zapoznanie się z planami KG AK co do tego, jak miało wyglądać spotkanie z przedstawicielami ACz. Wolf sporo o tym pisał na forum. Nigdzie nie było planów rozwalania kogokolwiek. W połowie '43 nie było nawet sensu robić Powstania, bo sytuacja polityczna przedstawiała się jakby nie patrzeć, trochę inaczej. To porównanie też na poważnie? Naprawdę widzi Pan sens w porównywaniu sytuacji w jakich doszło do jednego i drugiego zrywu?
  15. Bohaterowie wojenni

    A jak inaczej można nazwać jawne wystąpienie nieprzygotowanej do otwartej walki Armii Krajowej w sytuacji, kiedy front znajduje się hohoho od Warszawy, ze strony aliantów nie można liczyć nawet na pomoc lotniczą... To byłoby nic innego jak tylko głupota. Pomagać można, ale bez wywoływania walk w całym mieście. Armia Krajowa w trakcie walk w getcie starała się pomóc. Jednym z podstawowych warunków powodzenia Powstania, co zostało powiedziane na jednej z ostatnich odpraw KG przed 1 sierpnia '44, płk Bokszczanin wyraźnie oświadczył, z czym zgromadzeni zgodzili się, że dopóki czołgi ACz nie pojawią się na mostach, a artyleria nie położy ognia zaporowego na lewy brzeg Wisły, Powstania rozpoczynać nie należy. Swoją drogą ciekawe, pisze Pan o tysiącach ofiar, jakie miały się przypominać gen. Komorowskiemu, za które to ofiary miał być odpowiedzialny, a teraz uważa Pan, że rok wcześniej należało zaczynać walkę? Jak dla mnie jest tutaj mała nieścisłość... Polecam poczytać prof. Strzembosza i prof. Szarotę. Pierwszy wyraźnie w swoim studium na temat podziemnej Warszawy zaznaczył, że jakakolwiek zorganizowana pomoc była możliwa dopiero od roku 1943 (powstanie KeDywu), wcześniej mieliśmy do czynienia z brakiem odpowiedniej organizacji, która zapewniała by sukces takich akcji. A robienie szumu, bez odpowiedniego zabezpieczenia, absolutnie mijało się z sensem istnienia podziemia. Tutaj każda wpadka mogła pociągnąć za sobą kolejną, dlatego należało wyeliminować ich niebezpieczeństwo do minimum. Drugi ostatnimi czasy popełnił pracę nt. stosunku Warszawiaków do powstania w getcie, tutaj w skrócie: http://niniwa2.cba.pl/szarota_karuzela_na_...rasinskich.html http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,6...ie_smiali_.html Oskarżyć o nic nie robienie jest łatwo, ale pod uwagę brać trzeba jeszcze realia, w jakich przyszło działać Polsce Podziemnej.
  16. Bohaterowie wojenni

    Ale to byłaby głupota, nie bohaterstwo. Dzisiaj gen. Komorowskiego oskarża się o to, że wywołał Powstanie w nieodpowiednim momencie, a Pan chce, aby gen. Rowecki (bo on wówczas był d-cą AK, nie "Bór") robił to rok wcześniej, kiedy dosłownie nic jeszcze nie było gotowe? Bądźmy poważni...
  17. Czy dawniej gry były lepsze?

    Nie ma to jak zobaczyć pytanie do siebie po blisko pół roku Chodzi oczywiście o tę grę: http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=2 Naprawdę bardzo miło ją wspominam. Przyjemna grafika, bardzo prosta obsługa, sporo możliwości poprowadzenia rozgrywki... Jak dla mnie ideał.
  18. Bohaterowie wojenni

    Cóż, jak widać mamy inne pojęcie męczeńskiej śmierci... Co by komu dała jego śmierć w getcie? Takie bohaterstwo dla zasady?
  19. Nowości wydawnicze

    Warto przejrzeć: http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=kat Jest kilka ciekawie zapowiadających się pozycji... Ze strony Rebisu: Hargreaves R., Niemcy w Normandii, Poznań 2009, ss. 384.
  20. "Robinsonowie" i Warszawa po Powstaniu

    Dalsza część relacji: To wszystko zanotowałem w 1945 roku. Nie znaleźliśmy ani wódki, ani złota. Jarosław uszedł z życiem. Nic więcej nie mam na ten temat do powiedzenia. Ale milczące miasto ruin, Warszawę, ze wszystkimi szczegółami mam jeszcze dzisiaj przed oczami. Miasto, przez które idę z kolegą, bo nasza grupa podzieliła się na trzy komanda i rozproszyła, jest upiorne. Idziemy, można powiedzieć, jak dzieci przez napawającą lękiem krainę czarów, jak rozbitkowie na nieznanym kontynencie, przepełnieni nieustającym zdziwieniem, niosąc w sercu strach przed nieznanym i niesamowitym. To rzeczywiście jest jak uczucie przerażenia we wczesnym dzieciństwie, przerażenia, że zostało się nagle samemu w lesie. Przeczesujemy ten las osobliwej teatralnej scenografii. Wyrasta czarna, o abstrakcyjnych kształtach, groźnie wyłaniając się niewyraźnymi konturami zza welonów mgły. Faktycznie trudno trzymać się myśli, że jesteśmy w prawdziwym milionowym mieście, które całe, naprawdę całe leży w gruzach, że te resztki murów dookoła nie są surrealistyczną filmową scenografią. Wyobraźnia raz po raz skłania do utraty więzi z rzeczywistością. Wysiłkiem woli i przemocą muszę kurczowo się trzymać tej rzeczywistości, żeby mi nagle nie umknęła, pozostawiając tylko sen w gorączce. Sami w lesie. Tę absolutną samotność, odkąd rozdzieliliśmy się z innymi, sami w wyludnionych przestrzennych tworach ruin, odczuwamy cieleśnie jak wielki ucisk. Mgła powoduje przerażające urzutowania wszystkich perspektyw. Tu podchodzi ku nam z jaskrawej ciemności łuszcząca się ściana, za nią inne, szare, okaleczone budynki, jeszcze dalej, ledwo rozpoznawalne, otwierają się boczne ulice albo nieokreślone przestwory. Miasto staje się labiryntem. Sterczące kominy rzucają cień na chustę mgły. Tutaj przecież chodzili ludzie, we dwoje, roześmiani, pojedynczo, z torbami na zakupy, w witrynach były wyłożone towary, zegarki, ubrania, delikatesy, buty. Jeździły samochody. Tam przed nami, zaraz za rogiem to zobaczymy. Jeszcze tylko kilka kroków, a potem otwiera się boczna ulica, martwe, puste ruiny, ziemia pokryta kamieniami, dwie zbiegające się pierzeje postrzelanych domów, które giną w odległej mgle. Następny róg: znowu budząca dreszcz grozy ulica zniszczenia, śmiertelnego milczenia. Nie mówimy ani słowa. Raz pytająco poszturchuję kolegę. Nawet nie odwraca głowy w moją stronę, patrzy tylko w zagubieniu przed siebie, mówi potem, zmieszany i jakby nieobecny: "Fantastyczne". Dźwięk tego jednego słowa wywołuje dreszcz. Bo do poczucia opuszczenia dochodzi cisza. Cisza jest potężniejsza niż hałas. W zgiełku walki, w huku bomb wciąż jeszcze panuje życie, chociaż śmierć jest blisko. W ciszy śmierć jest obecna, całe życie zgasło. Tylko materia, sama martwa, może jeszcze od czasu do czasu powodować odgłos. Kamyki staczają się z hałdy gruzu, mur, od dawna już pochylony, nagle się zawala. Jedyną ulgę w tym przedpotopowym milczeniu przynosi własny oddech, odgłos własnych kroków, chrzęst pod podeszwami butów, pocieszająca strzelanina Rosjan. Wędrujemy przez zniekształcone ulice, wchodzimy na podwórza, schodzimy z latarką do piwnic. Tam też wszędzie tylko pustka i grobowa cisza. Te podziemne sklepienia są jeszcze bardziej niesamowite niż ruiny w świetle dnia i we mgle. Rozszarpany szyld wskazuje drogę do apteki, kręte schody prowadzą w dół. Leży tu połamane kuchenne krzesło. Zużyte opatrunki pokrywają podłogę. Niedobry zapach. W kącie skrzynia z angielskim napisem. Przejście do następnej piwnicy zawalone. Z powrotem. W innych piwnicach klepisko jest skopane i ponownie zasypane ziemią. Groby. Tutaj pogrzebano zabitych. Niektóre prostokąty są bardzo małe. Przesuwa się po nich światło naszych latarek. Groby są wszędzie. Po bokach ulic, gdzie kiedyś były chodniki, wznoszą się pagórki, pagórek przy pagórku. Są ich setki, setki, setki. W niektóre mogiły wetknięta deska, kawałek listy, na niej trudne już do odczytania nazwiska, nazwiska mężczyzn, nazwiska kobiet. Tu i ówdzie zbite gwoździami alb związane na krzyż dwie listewki. Ktoś postawił puszkę po konserwie, z której zwisają dwie zasuszone rośliny pokojowe. Ale to wyjątki. Większość grobów jest bezimienna. Tylko ziemia, potłuczona kamienna płyta, gruz. To są ulice Warszawy. Podwórka Warszawy, na które wchodzimy przez rumowiska i mury przeciwpożarowe, są cmentarzami. Tutaj też grób przy grobie. Tam stoi jeszcze pogięty dziecinny rowerek na trzech kółkach, tu jest okno z porządną zasłoną, przy ścianie trzepak. Pod nim trzy groby z opisanymi krzyżami; prawdopodobnie z początku powstania. Takie porządne. Inne groby, pośpiesznie wykopane, pośpiesznie zasypane, to bezimienne pagórki wzdłuż domu. Kierujemy światło w okna piwnicy, ale niczego nie możemy rozpoznać. Dojście do schodów jest zasypane. Musimy poruszać się ostrożnie, wszędzie wszystko grozi zawaleniem. Jeden nieuważny krok w tył i but może się zapaść w miękkim gruncie. Raz po raz staję nieoczekiwanie przed tym, co było wczoraj. Wielka betonowa płyta spadła do piwnicy, tkwi ukośnie pochylona, w ciemnym jak noc, wypełnionym gruzem świecie podziemnym. Znam to miejsce. To podłoga w sali do tańca nocnego lokalu "Adria". Tam przed tysiącem lat panowie w smokingach i damy w wieczorowych sukniach poruszali się dźwięków mazurka. Na Marszałkowskiej leży szkielet wypalonego tramwaju. Jak często mogłem nim jechać? Bardzo blisko, tam gdzie teraz nie ma nic poza osmalonymi fundamentami, stał hotel "Victoria". Tam marzyliśmy z Marianną o przyszłości i pokoju, tam przeżywaliśmy pokój, snuliśmy plany i dowiedzieliśmy się ze strachem o rozpoczęciu wojny z Rosją. Tutaj, przy innej ulicy, Granicznej, nagle otwiera się widok na rozległą kamienną pustynię. Tu już nawet ruiny nie stoją, tylko samotny żelazny dźwigar albo złamana rura wodociągowa wznoszą się nad pustą płaszczyzną. To teren byłego getta, które niemieckie oddziały saperów już w 1943 roku zrównały z ziemią. Listopadowa mgła spowija miejsce śmierci. Niewidoczne groby, gdziekolwiek spojrzeć. Marguitta Olsiańska? Nieme pytanie do pustki. Mała tancerka tanga. "Peredajz". I "Juliusz, ty teraz musisz walczyć!". Stary przyjacielu, co się z tobą stało, udało ci się wyjść cało, jesteś tu w Warszawie? Walczyłeś, tak? A przyjaciele z "Gospody Włóczęgów", też uszli cało czy są tutaj w Warszawie? Wleczemy się dalej. Ruina wysokościowca Prudential wyłania się zza barykad i mgły. Osobliwa poszarpana fasada. Wiele pionowych szeregów pustych okien. Z sąsiednich domów odpadły balkony. Tam, gdzie fronty domów jeszcze prosto stoją, najstraszniejsze są te puste okna. To oczy bez spojrzenia, bez ruchu otwarte usta. Wykrzykują pytania, pytania skierowane bezpośrednio do mnie, do nas wszystkich. Obok drzwi wisi szyld: Fryzjer. Można też rozpoznać dawny neon reklamowy: Cukiernia. Witryna jest mroczną dziurą, wypełnioną kawałkami kamieni, a kraty nożycowe wyrwane i zmięte jak papier. Robię zdjęcia, zrobiłem wiele zdjęć; dopiero w późniejszych latach się okazało, że są to jedyne istniejące zdjęcia bezludnej Warszawy. Jesteśmy lunatykami. Monotonia zniszczenia, nieskończoność je przestrzennej rozległości, nieobecność jakiegokolwiek ludzkiego wymiaru, wprawiają w niemal niewytłumaczalny stan transu, budzą niepewność do do kryteriów i pojęć czasu. Może jest to wyjątkowy fenomen, odpowiadający wyjątkowości spotkania z bezludnym wielkim miastem w ruinie. Myślę, że nie było w przeszłości i w przyszłości chyba też nie będzie takiej chwili, w której ludzie się zetkną z czasem absolutnie zatrzymanym. Żadna inna ruina, żadne inne pole ruin, nie może przywołać tego stanu. Wykopaliska archeologiczne, choćby nie wiem jak rozległe, noszą znamię czegoś dawno minionego. Inne ruiny- na przykład świątynie, zamki- najczęściej są starannie zadbane, udostępniane turystom, zawsze przez nich ożywiane. Przewodniki wymieniają daty roczne, ruina ma dostarczać przyjemnych wrażeń, w niebezpiecznych miejscach znajdują się poręcze, konserwatorzy nie dopuszczają, żeby się rozpadła. Te ruiny to muzea, które chcą umożliwić wielu ludziom oglądanie chronionych reliktów. Nawet ruiny wojenne, łącznie z Hiroszimą i Nagasaki, są rumowiskami, które od razu żyją nadal, nawet tuż po katastrofie życie w nich nie ustaje, są w nich ludzie, jedni umierający albo ranni, inni szukający zagonionych albo zasypanego mienia. Obecność ludzi, którzy są w kosmosie jedynymi nosicielami czasu i pojęcia czasu, jest decydująca. Dlatego ruina Warszawy, potraktowana jako jedność, w chwili, kiedy przez nią wędrujemy, jest zupełnie innego rodzaju. Nie tylko z daleka przypomina fotografię, na której został utrwalony jeden jedyny moment wieczności. Jest czymś o wiele więcej, jest przestrzenna, można się w niej poruszać, ale jest znieruchomiała, jej rozwój w czasie został w określonym punkcie gwałtownie zatrzymany, nic już się nie porusza, ludzie znikli, panuje stan całkowitej martwoty. W najlepszym razie deszcz, upał, mróz albo wiatr mogą jeszcze spowodować zmiany, postrzegalne tylko na przestrzeni lat. W tym stanie świadomości, w ruinie Warszawy, i tylko tutaj, przeszłość i teraźniejszość na jedną sekundę w dziejach świata były jednością. Przeszłość jako uchwytna istota stała tu nieporuszenie i cicho w teraźniejszości. Błąkaliśmy się po niej my, współcześni w pośpiesznej rzece godzin. W oddali pojawia się nasza ciężarówka z podporucznikiem, kolegami i Polakiem. Wkrótce zostawimy za sobą umarłe miasto. Nad Wisłą czeka nowa śmierć, chce zapełnić nowe groby. Przyszłość przed nami jest ciemna. Nie możemy zedrzeć zasłony. Kryje się za nią uśmiechnięta twarz czy twarz Meduzy. Za: Heydecker J.J., Moja wojna. Zapiski i zdjęcia z sześciu lat w hitlerowskim Wehrmachcie, Warszawa 2009, s. 234-238.
  21. Ostatnie kilka postów, jako niezwiązanych z tematem, usunąłem. Jednocześnie podtrzymuję to co napisał Viss, temat jest pod specjalnym nadzorem administracji, wszelkie uwagi co do jego sensowności będą z miejsca usuwane.
  22. Bohaterowie wojenni

    A co ma śmierć męczeńska do gen. Komorowskiego? Sugeruję jednak nie używać tego typu zwrotów, bardzo łatwo kogoś urazić... Inna sprawa, że takie stawianie sprawy, jest zwyczajnie nie fair. Rzucił Pan ogólnikiem, i jak z tym dyskutować?
  23. Dom Spotkań z Historią i Krajowe Stowarzyszenie Brasławian zapraszają na spotkanie Między Litwą, Łotwą a Białorusią. Polacy na Brasławszczyźnie dawniej i dzisiaj. 27 maja 2009 (środa), godz. 18.00, ul. Karowa 20 - WSTĘP WOLNY Serdecznie zapraszamy na spotkanie organizowane wspólnie z Krajowym Stowarzyszeniem Brasławian poświęcone najdalej na północny-wschód wysuniętemu zakątkowi II Rzeczypospolitej. W programie m.in. film dokumentalny "Mikołaja Iwanowa przypadki na Wschodzie: Brasław" z 2007 r. w reż. Radosława Poraj-Różeckiego. O działalności i inicjatywach podejmowanych przez Krajowe Stowarzyszenie Brasławian mówić będzie prezes stowarzyszenia Władysław Krawczuk. Gościem specjalnym wieczoru będzie najstarsza brasławianka p. Anna Mirynowicz, nauczycielka i żołnierz 23 Brasławskiej Partyzanckiej Brygady AK, która 26 maja 2009 r. będzie obchodzić swoje 102 urodziny.
  24. Nowości wydawnicze

    I znowu Bellona: Guz E., Tajemnice i zagadki Kampanii Wrześniowej, Warszawa 2009, ss. 280; Baxter I., Od odwrotu do klęski. Ostatnie lata Wehrmachtu na froncie wschodnim 1943-1945, Warszawa 2009, ss. 136; Klimecki M., Gorlice 1915, Warszawa 2009, ss. 160; Centek J., Verdun 1916, Warszawa 2009, ss. 240; Lubbeck W., Hurt D.B., U bram Leningradu. Wspomnienia niemieckiego żołnierza Grupy Armii "Północ", Warszawa 2009, ss. 256; Gehlen W., Gregory D., Jungvolk: Historia młodocianego żołnierza Hitlera, Warszawa 2009, ss. 336; Salvado F.R., Wojna domowa w Hiszpanii 1936-1939, Warszawa 2009, ss. 240; Wojtczak J., Wojna meksykańska 1861-1867, Warszawa 2009, ss. 252; Perret B., Rycerze Czarnego Krzyża, Warszawa 2009, ss. 336; Nagielski M., Warszawa 1656, Warszawa 2009, ss. 304; Drabkin A., Jastrzębie Stalina. Wspomnienia radzieckich lotników 1941 r., Warszawa 2009, ss. 184; Bieszanow W., Pogrom Czerwonych Generałów, Warszawa 2009, ss. 496.
  25. Młynarska 43 - 30 lipca '44

    Wawelberga 18, co wynika zarówno z opisu trasy, jaką pokonała, jak i z zeznania jej sąsiadki, która również podaje Wawelberg 18. Zastanawiam się, czy w sumie nie był to błąd wydawcy, gdyż zeznania z '44 i '45 pod względem treści są zaskakująco podobne do siebie. Ale na tej podstawie nie da się niczego ustalić. Takich przypadków na Woli były dziesiątki. Na samej Młynarskiej mogło być kilka. Więcej konkretów, mniej teoretyzowania Nie posuwa nas to w temacie ani o krok... Sklepów mogło być kilka, mógł być jeden. Szyld każdy mógł mieć inny na myśli, a mogli wszyscy myśleć o tym samym. Tylko gdzie tutaj jakiś dowód/założenie, który nam cokolwiek konkretnego daje? Niemniej to jest przesuwanie wydarzeń za punkt graniczny, jakim był 1 sierpnia. Mimo wszystko przesunąć coś takiego w okres, kiedy jeszcze Powstania nie było, to naprawdę ciężkie do uwierzenia. Już prędzej bym uwierzył, gdyby to był 5 i 12 sierpnia.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.