Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Kobiety w Powstaniu

    Co to dokładnie znaczy "bardzo dużo"? W jakiej skali? Co do minerek i PASTy, to jest to fakt doskonale znany od lat. Nie znam opisu walk o PASTę, w którym byłyby one pomijane. Więc nie jest do końca tak, że nie piszą. O kobietach z bronią wspominał opisując ostatnie dni Powstania kpt. Wacław Zagórski "Lech Grzybowski" z "Chrobrego II". O kobietach jako żołnierzach mówi się dość powszechnie.
  2. Akcja pod Arsenałem

    Na YT dostępny jest w całości film Jana Łomnickiego pt. "Akcja pod Arsenałem" z '77, tutaj część pierwsza.
  3. Tym razem już o samym Krakowie: Kubalski E., Niemcy w Krakowie. 1 IX 1939-18 I 1945, Kraków 2010, ss. 380 [ http://historyton.pl/catalog/product_info....oducts_id=10885 ]
  4. Była Wizna, będzie Powstanie Warszawskie, czyli Sabaton dalej działa: http://www.dobroni.pl/rekonstrukcje,sabato...arszawskim,3812
  5. Luigi Marinelli - Historia literatury polskiej

    No to coś dla mnie:) Takie "włoskie" spojrzenie na naszą literaturę (zwłaszcza, że nasza rodzima literatura jest ponoć we Włoszech dość lubiana), może być szalenie ciekawe. A że interesuję się tą tematyką, to bez dwóch zdań wypadałoby mieć tę pozycję. Tylko ta cena...
  6. Czy chodzisz do teatru?

    Zaraz. Nie bardzo łapię. Jeśli teraz nie ma możliwości, aby chodzić do teatru, to czemu ma nie nadrabiać w przyszłości? Od kiedy brak funduszy na teatr implikuje "brak czucia teatru"? Sam jestem w podobnej sytuacji co bavarsky, a żałuję, bo teatr lubię. Ale taka a nie inna sytuacja finansowa zmusza mnie do pewnych wyrzeczeń. Czy to oznacza, że mam już sobie wybić z głowy teatr? Będę wdzięczny za wyjaśnienie.
  7. Świadomość, stan wiedzy, pamięć...

    Jak widać sprawa miejsca pamięci przy Górczewskiej, ciągle aktualna: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34885...a_pamieci_.html
  8. To już wiem, czemu Stanisław Mazurkiewicz tak duży nacisk w swojej pracy o ojcu położył na prostowanie tego, co pisał Antoni Przygoński [mowa o: Powstanie Warszawskie w sierpniu 1944 r., t. I i II, Warszawa 1980, ss. 1075]. Przecież te opisy są tak wyraźnie nastawione na jak największą krytykę działań oddziałów "Radosława" i samego d-cy zgrupowania, że to momentami aż odechciewa się czytać (choć za sam opis działań na Woli i Starówce w sierpniu '44 należą się autorowi podziękowania, bo faktycznie zebrał sporo informacji o tych wydarzeniach, inna rzecz, że nie raz nie dwa trzeba uważać na wnioski, jakie wyciąga, bo potrafi mieszać, byle tylko udowodnić swoją tezę). Ale przechodząc do samego desantu. Na jego opis autor poświęca 3-4 strony [t. II, s. 436-439]. Popełnia kilka dość podstawowych błędów. Kompletnie pomija postać "Motyla", nazwisko "Cedro" to wg niego Cedrowski. Sugeruje, że oddział "Cedro" miał wywołać jak największe zamieszanie, byle tylko dać czas reszcie na wyjście z kanału. Porównując to z innymi opisami widać, że było jednak ciut inaczej. Owszem, "Cedro" miał umożliwić reszcie opuszczenie kanałów, ale nie miał wywoływać zamieszania. Gdyby tak było, wątek zaalarmowania Niemców przez nadepnięcie na śpiącego Niemca/blachę/przypadkowy wystrzał, nie pojawiałby się we wspomnieniach uczestników akcji. Ale już kompletnie nie mogę zrozumieć tego fragmentu [tamże, s. 438]: Żołnierze "Czaty" mieli wyskakiwać z kanału w takiej kolejności w jakiej stali i natychmiast włączać się do walki. Był to pomysł szaleńczy i samobójczy. Jego realizacja godziła również w plany całej akcji przebicia, stawiała bowiem na nogi wszystkie siły niemieckie na tym odcinku, przekreślając możliwość zaskoczenia przez nagłe, lecz jednoczesne uderzenie powstańcze z wielu stron. Dowódcy oddziału nie przyszło również do głowy, że należałoby powiadomić płka Ziemskiego o tym, iż na przewidzianej trasie przebicia przez pl. Bankowy znalazły się nieoczekiwanie duże siły niemieckie. Co do misji samobójczej można się zgodzić. Ale już reszta, to... lekko mówiąc, ocena wysoce niesprawiedliwa. Najpierw informowanie "Wachnowskiego". Jak "Motyl" z "Piotrem" mieli to zrobić, skoro mieli wyraźnie wyznaczoną godzinę uderzenia, która nieuchronnie zbliżała się? Zanim łącznik powróciłby na Starówkę a potem do oddziału, minęłoby spokojnie z 5 godzin, jak nie lepiej. Czyli dopiero około 6 nad ranem "Motyl" i "Piotr" wiedzieliby co dalej. Pomijam już fakt, że sam "Wachnowski dowiedziałby się o wszystkim w momencie, kiedy kolumny uderzeniowe "Radosława" i "Sosny" atakowałyby pozycje niemieckie. Na co więc ta informacja d-cy Grupy "Północ"? Autor (przynajmniej jak na moje oko) wyraźnie szukał powodu, aby pokazać nieudolność oficera "Radosława". Sprawa alarmowania Niemców. Tutaj już Przygoński namieszał. Dosłownie kilka stron dalej [tamże, s. 449] wyjaśnia, iż plan "Floriana" był niewykonalny. Czemu? Ano temu, że szturm Powstańców miał wyjść w tych miejscach, gdzie Niemcy mieli świetnie zorganizowaną i czujną obronę. Jak pisał dalej, uderzenie kolumny "Sosny" miało wyjść na dobrze przygotowanych Niemców. I po to właśnie miał być desant kanałowy, aby odwrócić uwagę npla. Ten (desant) jednak ponoć w ogóle nie wyprowadził ataku. Ale co ciekawsze, na kolejnej stronie autor sugeruje, że Niemcy stopniowo, powoli odpierali ataki powstańcze, choć w całej sytuacji nie zorientowali się ograniczając się do obrony. Jeden autor i trzy kompletnie różne wersje. Najpierw winny niepowodzeniu jest d-ca desantu, bo zaalarmował Niemców, po chwili jednak plan do niczego, bo Niemcy świetnie przygotowani a desant to nawet nie wyprowadził uderzenia (samo zamieszanie na Starówce, które Niemcy zapewne zauważyli, dekonspirowało atak), a już kilka zdań dalej Niemcy to jednak nie orientowali się tak dobrze, a zawiodło wykonanie. Nie wiem co chciał autor pokazać, bo pomysły miał co najmniej trzy. O tym, że desant był niezbędnym elementem akcji przebicia przekonywać chyba nie trzeba. Wobec niemieckiej przewagi trzeba było wykorzystać element zaskoczenia. Nie było winą uczestników desantu, że trafili w środek niemieckiego obozu. A mam wrażenie, że za to właśnie winił ich Przygoński. Są jednak i elementy, które mogą zainteresować. Rzecz pierwsza. Kiedy i na czyj rozkaz miała wejść kolumna? Tutaj mamy podany fragment Rozkazu Operacyjnego nr 2 [tamże, s. 437, przyp. nr 613]: "C. Ruszanie natarć: dnia 31 VIII 1944 r., godz. 1:00. Wyruszenie kompanii zgrupowania Radosław ustali mjr Sosna." Sam Przygoński sugeruje, iż chodziło tu o oddział "Motyla"/"Piotra". Pytanie, czy słusznie? Skoro jest mowa o wyruszaniu około 1 w nocy, to nie może być mowy o desancie, bo ten w tym czasie miał być już pod placem Bankowym i szykować się do wyjścia. Jednak jeśli faktycznie chodziło o kolumnę desantu, to mamy niemałą zagwozdkę. Sprawa kolejna. W następnym przypisie [nr 614], na tej samej stronie, pisze Przygoński o niezadowoleniu oficerów, którzy w razie niepowodzenia desantu chcieli przebijać się z placu Bankowego do Śródmieścia. Natknął się ktoś kiedyś na dokładniejsze omówienie tej sprawy? I na koniec. Nie raz pojawia się przy omawianiu kwestii odejścia desantu do Śródmieścia, mimo rozkazu "Wachnowskiego", sprawa tego, czy rozkaz płka Ziemskiego dotarł do nich, czy też faktycznie "Igor" nie spotkał nikogo. Zastanawiam się, czy wersja z odejście bez czekania na "Igora" nie jest spowodowana bezgranicznemu ufaniu dokumentom. W meldunku sytuacyjnym nr 26 z 31.08 pojawia się informacja o odejściu grupy, której "Igor" nie spotkał już w kanale. Z tym, że z relacji samego "Igora" wiemy, że to jest wersja, którą miał oficjalnie przedstawić. Nie mógł przecież wyznać dowódcy, iż oddział zbuntował się i poszedł w drugą stronę. Podejrzewam więc, że kolejne osoby piszące o tym, widząc taką a nie inną informację zwyczajnie wierzyły jej, nie szukając potwierdzenia w słowach świadków tamtych wydarzeń.
  9. Odeszli...

    W dniu 21 marca w Suchedniowie w wieku 89 lat zmarł st. sierż. Henryk Dąbczyński "Kruk". W 1943 r. w II Zgrupowaniu Zgrupowań Partyzanckich AK "Ponury", w '44 w 3. kompanii 1. Batalionu 2. Pułku Piechoty Legionów AK. Cześć Jego Pamięci!
  10. Jakby nie patrzeć, tekstowo pasuje:
  11. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

    Jeszcze raz upewniłem się w przekonaniu, że najciekawsze rzeczy można zauważyć w najmniej oczekiwanym momencie. Przed chwilą przeglądałem sobie po raz kolejny artykuł Lesława Bartelskiego [Przebieg walk powstańczych [w:] ZBOWIDOWCY. Tradycje i zadania, red. M. Łomacki, J. Szulc-Łyskowa, Warszawa 1969, s. 216-233]. Otworzyłem na stronie [218], na której to znajdują się dwa zdjęcia. Pierwsze ma podpis Jeden z oddziałów specjalnych AK, drugie Oddział ppor. Sasinowskiego z batalionu "Sokół". Pod pierwszym kryje się ni mniej ni więcej, tylko ta fotografia: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm..._Kolegium_A.jpg Co jest w niej niezwykłego. Ano to, że jest to prawdopodobnie obok zdjęcia maturalnego z '33 jedyne zdjęcie, na którym to widać "Olszynę". Pytanie, który z widocznych żołnierzy, to on. W szeregu go nie ma, przed szeregiem stoi "Stasinek". Są więc dwie możliwości. Pierwszy, albo drugi z prawej. Problem w tym, że zdjęcie które wrzuciłem, jest dość niewyraźne, zaciemnione w miejscu, które nas interesuje. Na szczęście wersja z artykułu L. Bartelskiego jest lepszej jakości. Prawy brzeg widać dokładniej. Zacząłem przyglądać się obu mężczyznom z nadzieją, że znajdę coś, co pozwoli, konfrontując fotografię ze zdjęciem z '33, zidentyfikować "Olszynę". Niestety, z twarzy nie da się nic odczytać. Zaczynam się przyglądać sylwetkom i staram się odnaleźć w pamięci ewentualne opisy, odnoszące się do wzrostu por. Wiwatowskiego. Nic z tego. Jak był ubrany w trakcie Powstania. Jeden ma na sobie Panterkę i oficerki, drugi mundur pancerniaka. Butów niestety nie potrafię ocenić. Może wojskowe, może normalne, cywilne. Za mało widać. Ale znowu nic z tego nie przydaje mi się. Chociaż skoro "Stasinek" ma na sobie Panterkę i oficerki, to czemu "Olszyna" też nie? W końcu mamy do czynienia z d-cą i jego z-cą. Ale to z lekka naciągane. Pierwszy z prawej coś trzyma. Jakiś pojemnik. Dalej nic. Czapki. Jeden (pierwszy z prawej) ewidentnie ma na głowie niemiecką czapkę wojskową. Drugi już nie. Bardziej przypomina normalną czapkę, jakich wówczas pewnie mnóstwo było w Warszawie. I tu przypominam sobie słowa dra Kaczyńskiego z wywiadu, który można znaleźć na stronie SPPW: "Olszynę" rozpoznałem, bo obok niego leżała jego charakterystyczna czapka, jego cały ekwipunek był dosyć charakterystyczny. Czy wśród grupy ludzi ubranych niemalże jednolicie, w niemieckie mundury, element ubioru cywila nie jest charakterystyczny? Ano jest. Widać, że na zdjęciu tylko Jan Bagiński "Socha" (drugi w szeregu od lewej) nie ma na głowie niemieckiej czapki. Reszta jak jeden mąż. Co prawda nic sobie za to obciąć nie dam, ale mogę chyba powiedzieć, że ze sporym prawdopodobieństwem, drugi od prawej na tymże zdjęciu (wykonanym 2.08 przed domem stojącym przy skrzyżowaniu Żytniej z Okopową), stoi por. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna". A teraz szczęśliwy mogę iść spać.
  12. Dla zainteresowanych Okręgiem AK Kraków, zapowiada się ciekawy przyczynek do dziejów tegoż Okręgu: Ostasz G., Podziemna Armia- Podokręg AK Rzeszów, Rzeszów 2010, ss. 416 [ http://www.libra.pl/ ]
  13. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

    Udało mi się znaleźć kolejne dwie relacje opisujące "Olszynę" [obie w: Z dziejów podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego, red. C. Wycech, Warszawa 1961]. Pierwsza, to zaledwie parę słów, jakie poświęcił swojemu asystentowi prof. Krzyżanowski. Dzięki niemu dowiadujemy się, że T. Wiwatowski pracę pod jego okiem zaczął w październiku '41, zaś informację o śmierci "Olszyny" otrzymał od Witolda Piekarskiego w połowie sierpnia, kiedy był na Brzozowej (zapewne w "domu profesorów"). Znacznie więcej, szalenie interesujących rzeczy, przekazała w swoich wspomnieniach Wanda Leopold, studentka m.in. właśnie "Olszyny". Ciekawa jest to lektura o tyle, że potwierdza słowa dra Rybickiego, który to nie ukrywał, iż jego podwładny nie znosił sprzeciwu a także potrafił być uszczypliwy [J. R. Rybicki, Notatki szefa Warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 103]. Jako początkujący naukowiec i wykładowca do prowadzenia zajęć potrzebował karteczki z zanotowanym spisem zagadnień, które miał omówić. Nie raz nie dwa ucinał szybko pytania, jeśli widział, że może mieć problem z odpowiedzią. Studentom ciężko było złapać z nim jakiś cieplejszy kontakt. Można to jednak tłumaczyć ogromnym zaangażowaniem "Olszyny" w pracę konspiracyjną, pracę na UW (zarówno dydaktyczna jak i naukowa) oraz pracę w gimnazjum Sowińskiego. Wiecznie zalatany, z rozwianym włosem, przekrzywionym krawatem. W trakcie zajęć mówił szybko, chcąc ukryć swoją niepewność, nie wymawiał także "r". Potrafił irytować swoich studentów przesadną ambicją, chęcią dorównania takim osobowościom jak prof. Krzyżanowski czy też prof. Borowy, co z racji wieku było niemożliwe. Przy okazji nie przepadał za kobietami na studiach. Według Wandy Leopold specjalnie bardziej je męczył, cieszył się z ich niepowodzeń. Na egzaminach był szalenie wymagający i długo męczył zdających. Nawet do półtorej godziny (prof. Krzyżanowski kończył po pół godzinie). Jednak, jak wspominała Wanda Leopold [Z dziejów..., s. 170]: Muszę mu jednak oddać sprawiedliwość, że gdy zmęczyliśmy się już bardzo oboje- pod koniec chodziliśmy zgodnie coraz szybszymi krokami po pokoju- skapitulował i z pasją postawił mi "bardzo dobrze". Dowiadujemy się również, iż tytuł pracy magisterskiej Tadeusza Wiwatowskiego brzmiał: "Wyspiański- poeta śmierci". Brał także udział w dyskusji nad jedną z książek prof. Manfreda Kridla. Na koniec, autorka wspomnień w dość trafny sposób (choć jednocześnie bardzo smutny) podsumowuje los por. Wiwatowskiego [tamże, s. 171]: Nie ma śladu jego grobu, nie ma śladu jego prac. Została jedynie pozycja na liście strat kultury polskiej. Grób oczywiście jest, choć podejrzewam, że jedynie symboliczny. Tym niemniej niezmiernie dołująca jest świadomość, że po tak wspaniałym człowieku nie pozostało prawie nic. I tutaj jeszcze bardziej docenić można dziennik bojowy Kolegium "A", powstały z inicjatywy "Olszyny".
  14. Porucznik J.T. "Lasso"

    Podczas spotkania "Lasso" z "Andrzejem" w dniu 4 kwietnia '44 szefa Kedywu OW AK osłaniał patrol bojowy z grupy wolskiej OD "A". Wie ktoś może, kto dokładnie wchodził w jego skład?
  15. Kedyw OW AK

    Przekazywania rozkazów w Kedywie OW AK. Pozornie sprawa jasna. Z tego co wspominał "Andrzej" [Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Warszawa 2003, s. 179], wyglądało to następująco. Najpierw "Monter" wzywał dra Rybickiego do siebie, przekazywał mu wszelkie wytyczne dotyczące danej akcji a "Andrzej" z kolei błyskawicznie wzywał poprzez łączniczki do siebie d-cę oddziału, który zadanie miał wykonać. Ten znał lokal, termin podawano zazwyczaj jeden dzień naprzód, plus/minus 2-3 godziny od właściwego czasu. Sam szef Kedywu OW AK w międzyczasie zaczynał przygotowywanie najważniejszych spraw dla oddziału tak, aby ułatwić i przyspieszyć wykonanie zadania. Tylko teraz pytanie, kogo rozumieć przez "dowódcę oddziału"? Widać ten problem dobrze na przykładzie likwidacji "Lasso" w kwietniu 1944 r. Jak pisał później "Andrzej" [tamże, s. 142], skontaktował się po wydaniu wyroku przez "Montera" z Mieczysławem Morawskim "Szatankiem" (d-ca DB-17) i "Stasinkiem", który pełnił funkcję d-cy żoliborskiej grupy OD "A". Zastanawiam się, czemu nie ma nawet słowa o "Olszynie", który był przecież d-cą całego OD "A". Można by to tłumaczyć faktem wykorzystania oddziałów żoliborskich do przeprowadzenia akcji. Na podstawie tego można wywnioskować, że "Andrzej" za każdym razem kontaktował się z bezpośrednim d-cą danej grupy odpowiedzialnej za akcję. Zmuszałoby to jednak szefa Kedywu OW AK do utrzymywania kontaktów z niemałą ilością podkomendnych, co mogło przecież stanowić niemałe ryzyko. Poza tym, sprawa "Lasso" jest dość specyficzna. Rozkaz musiał być wykonany najszybciej, jak to tylko możliwe. I zastanawiam się, czy takie rozwiązanie, czyli kontakt bezpośrednio ze "Stasinkiem", nie było wymogiem chwili, i czy nie wpłynął też na to fakt osobistego stosunku "Andrzeja" do "Stasinka". Spotkał się ktoś kiedyś z wyjaśnieniem tej sprawy?
  16. Antoni Chruściel "Monter"

    Przeczytaj jeszcze raz co pisałem o całej sprawie rozmowy "Kmity" z "Tomirem" i zrozumiesz, że stanie kogokolwiek nad "Kmitą" w tej sprawie jest zwyczajną nieprawdą. O, a to ciekawe. Pozwolisz jednak, że ja się w takie wyliczanki bawić nie będę.
  17. Antoni Chruściel "Monter"

    I małe szanse, że ich poznamy. Nie wyjawił ich nazwisk w rozmowie "Kmicie".
  18. Antoni Chruściel "Monter"

    A tego nie wiem. Nie lubię gdybać w oparciu o sytuacje rzekomo podobne. Ale chętnie poczytam, kto z KG mógłby na takie coś pójść. Masz jakieś konkretne nazwiska na myśli?
  19. Sport

    I mamy już ćwierćfinalistów LM. Barca zagra z Arsenalem (zdecydowany hit tej rundy, można spodziewać się pięknego pojedynku, no i ten smaczek w postaci Fabregasa i Titiego), MU z Bayernem (szkoda, że Hargreaves nie może zagrać), Inter z CSKA a Lyon z Bordeaux. Co do półfinałów i finału, to na ten moment obstawiam MU-Bordeaux i Barca-Inter, w finale powtórka sprzed roku. Tak na marginesie. Przed wczorajszymi meczami LE zastanawiałem się, czy nie mamy do czynienia z upadkiem hegemonii klubów angielskich w Europie. Liverpool odpadł w fazie grupowej, Chelsea była słabsza od Interu "The Special One". Jednak wczorajsze zwycięstwa Liverpoolu z Lille 3:0 i Fulham z Juve 4:1, pozwalają chyba jednak sądzić, że Anglicy ciągle mają najsilniejszą ligę.
  20. Antoni Chruściel "Monter"

    Dzięki za wyjaśnienie. Możesz mi wyjaśnić, czemu piszesz że działał pod czymkolwiek wpływem? A o tym, że ktoś stał za "Tomirem", już pisałem. I to mnie właśnie zastanawia. Kto to był i jak bardzo różne miał politycznie plany, skoro nie chciał/nie mógł porozumieć się z "Monterem". Jak już to "tę hipotezę", forma "tą" jest dopuszczalna jedynie w mowie. Co do udowadniania. Skoro tak, to nie bardzo rozumiem, dlaczego wcześniej pisałeś, że wszystko jest takie jasne i oczywiste. Dalej czekam na przykłady współpracy AK z ACz, które wykraczają poza czysto wojskowe działania.
  21. Antoni Chruściel "Monter"

    Kogo uważasz za radykałów? Grupę "Montera", czy tajemniczych oficerów KG AK, których reprezentuje "Tomir"? Bo z tego co zrozumiałem z Twojej wypowiedzi, radykałami są dla Ciebie oficerowie skupieni wokół "Montera". Tylko że jeśli faktycznie tak jest, to nie bardzo rozumiem, na jakich podstawach budujesz twierdzenie, że chcieli usunąć drugą grupę. O takich działaniach miał mówić jedynie mjr Perdzyński. Co do różnicy, o którą mi chodzi. O swoim planie "Monter" poinformował "Bora", co wskazuje (jak na moje oko) na to, iż chciał całą sprawę załatwiać zgodnie z hierarchią. Z kolei "Tomir" skierował się do d-cy jednego z oddziałów bojowych z propozycją małego przewrotu, mającego na celu odsunięcie "Montera" i "Bora" oraz nawiązanie współpracy z ACz. O charakterze tej współpracy nie wiemy za wiele. Mogło to być coś na kształt planów "Montera" o lojalnej współpracy, mogło dotyczyć jedynie krótkotrwałego porozumienia w zakresie walk w samej Warszawie. Dowodów, które przesądzałyby którąkolwiek z tych dwóch wersji nie mamy. Tymczasem Ty, nie wiedzieć czemu, obie grupy niemalże zrównujesz w planach i sposobach działania. Masz twarde dowody na podparcie swoich tez? Oczekuję jasnej odpowiedzi: tak/nie. Przykład współpracy, poza próbą nawiązania kontaktu w sprawie pomocy walczącej Warszawie, jakbyś mógł podać. Negocjacje. A Mikołajczyk nie negocjował? Uznawanie realnej siły. Mikołajczyk rozmawiając ze Stalinem dawał wyraz czemu? Ignorowania ZSRR?
  22. Antoni Chruściel "Monter"

    A ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości? Jakie "we"? Jak już, to "w". Błagam, szanujmy nasz język. Co rozumiesz przez "gwałtowność"? Co do strony wojskowej, jestem wdzięczny, że zgadzasz się ze mną. O przebijaniu się pisałem post wyżej. Jednak nadal nie odpowiedziałeś poprawnie na moje pytanie. A jak przyjrzeć się działaniom obu stron, różnica jest wręcz banalna do zauważenia. Jako wskazówkę mogę zasugerować przemyślenie pierwszego zdania w Twoim ostatnim poście, konkretnie części do przecinka.
  23. Ostatnio na marginesie badania działalności "Olszyny", przypomniałem sobie o sprawie niejakiego "Cygana" vel "Czarnego Edka". Jeden z bliższych kompanów "Ryśka" na Czerniakowie [P. Bukalska, S. Aronson, Rysiek z KeDywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona, Kraków 2009, s. 106]. Był także dość ważną postacią w oddziale. Doświadczony, miał na koncie niejedną akcję likwidacyjną, niejeden wyrok wykonywał osobiście. Zniknął pod koniec '43, na początku roku następnego "Olszyna" poinformował jego kolegów, że ze względu na problemy ze zdrowiem psychicznym "Cygan" dostał urlop. Była to oczywista nieprawda, ale T. Wiwatowski powiedzieć więcej nie mógł. Czemu? Ano z powodu... wyroku, jaki wydano na "Cygana" i w dniu 2 stycznia '44 wykonano. W sprawozdaniu z działalności KeDywu OW AK za miesiąc styczeń [ZSBN WBBH, sygn. III/31/36, k. 152-161; III/29/4, k. 111-120; Archiwum Józefa Rybickiego; KeDyw Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Dokumenty- rok 1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2009, s. 38-48], które to sporządzono 2 lutego '44 "Cygan" zostaje wymieniony w rozdziale II [Wykonanie likwidacji]. Pod numerem rozdziału znajduje się dopisek: "Zlikwidowano 18 agentów konfidentów Gestapo". Sam "Cygan" pojawia się pod pozycją nr 1, z tym że w nawiasie podano jeszcze "/bandyta/". I faktycznie, z tego co wspominał S. Aronson [tamże, s. 107], w oddziale chodziły głosy, iż "Cygan" był zamieszany w "prywatną robotę na forsę itp.". Wyrok wykonała grupa Józefa Czumy "Skrytego". I tak się teraz zastanawiam, w co dokładnie "Cygan" był zamieszany? Z jednej strony ten dopisek "bandyta", z drugiej mowa o Gestapo. Spotkał się już ktoś z tą sprawą?
  24. Antoni Chruściel "Monter"

    To gratuluję przenikliwości. Jak dla mnie źródła są na tyle skąpe, że powiedzieć cokolwiek pewnego jest sporym ryzykiem. Problem w tym, ze obie miały raczej dość podobne plany. Chcąc skontaktować się z Rosjanami, trzeba było bezwzględnie dojść do Wisły, czego chciał i "Monter" i grupa, której wysłannikiem był "Tomir". Gdzie tu widzisz sprzeczność? Skoro obie grupy chciały kontaktu z Rosjanami plus dojścia do Wisły, wystarczyło dogadać się, zwłaszcza że trzeba było działać szybko. A jednak nie dogadali się. Ale mam pytanie. Jaka jest podstawowa różnica między obydwoma grupami? Chodzi mi o sposób działania.
  25. Antoni Chruściel "Monter"

    Dzięki za cytaty:) Załuskiego czytałem dość dawno i nawet nie pamiętałem, że pisał o tym. Ogólnie zachowanie "Wachnowskiego" pozwala wysnuć wniosek, iż był dość mocno zaangażowany w rozgrywkę w kręgach dowódczych. Z tego co podawał Gozdawa-Gołębiowski na podstawie listów "Kmity" wynikałoby, że pomysł ochrony "Montera" wyszedł właśnie od płka Ziemskiego. Ale skoro tak, to mamy do czynienia z dwoma grupami, które chciały skontaktować się z Rosjanami, z czego na pewno jedna miała w planach odsunąć zbrojnie drugą. Zastanawiam się, skąd się to mogło brać.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.