Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Plany miała zdobyć dzięki polskim pracownikom fabryki "Hannover Stecken". Tak podaje SPPW, które mogło spokojnie informację zweryfikować u samego "Motyla".
-
O tym, że "Motyl" był świetnym oficerem, który działał z niesamowitą precyzją, szybkością i trzeźwością umysłu zaświadczają cytowane wyżej uzasadnienia do wniosków o awanse i odznaczenia. Jako dopełnienie można tutaj potraktować opinie o nim osób, które miały z nim styczność w trakcie walk powstańczych: Kapitan "Motyl" (Zbigniew Ścibor-Rylski), szczupły młody mężczyzna o zawadiackiej minie i energicznych ruchach (...). [b. Troński, Tędy przeszła śmierć, Warszawa 1970, s. 202] W tym dniu braliśmy kilkakrotnie udział w przeciwnatarciach, które organizował oficer o pseudonimie "Motyl" (kpt. Zbigniew Ścibor-Rylski). Zauważyłem, że miał on niespożytą energię i sprężyście prowadził akcję. [A. Paczkowski, Ankieta cichociemnego, Warszawa 1987, s. 246] Mój bezpośredni dowódca, porucznik "Jagoda" - jego nazwisko było Kazimierz Augustowski to był naprawdę spokojny, odważny człowiek, oficer przez całe Powstanie. Inny [dowódca, to] był porucznik "Motyl", który był zawsze zrównoważony. W największym ogniu, w największych walkach nigdy nie okazywał żadnej paniki, czy tremy, czy... Zawsze chodził wyprostowany, czy to było... jakby był na paradzie! Jego decyzje były zawsze właściwe, dobrze rozważone. [http://ahm.1944.pl/Janusz_Belza/4/?q=Motyl - dostęp na: 16.05.2010 r.] Kapitan Ścibor-Rylski miał zawsze pięknie wyczyszczone oficerki, nigdy nie miał zabrudzonych. Przyszedł łącznik [z informacją], że potrzebują amunicję do piatów, bo tam została panterka... "goliat" był kierowany przewodem elektrycznym... Kapitan nie miał żadnego łącznika, żeby nam dosłać amunicję i sam nam ją przyniósł pod ostrzałem i pierwszy raz widziałem jak kapitan Ścibor-Rylski miał brudne oficerki, bo musiał się pod ostrzałem czołgać, ale pociski do piatów przyniósł. To było takie humorystyczne. [http://ahm.1944.pl/Ryszard_Chmielewski/3/s...we//?q=oficerki - dostęp na: 16.05.2010 r.] Zdecydowany w działaniu, bystry, inteligentny, pomysłowy a do tego elegant (zawsze czyste oficerki, wyprostowany jak na paradzie). Sylwetka wprost niezwykła, nawet wśród tylu innych wspaniałych postaci. Do dzisiaj osoby, które znają generała powtarzają, że nawet mimo swojego wieku (dwa miesiące temu generał skończył 93 lata), zaskakuje bystrością, jasnym umysłem i chęcią działania. Proszę posłuchać wywiadów, które zamieściłem powyżej i uświadomić sobie wiek opowiadającego. Jak dla mnie coś absolutnie niesamowitego. I tak jak staram się zazwyczaj podchodzić w miarę bezstronnie do postaci, których życiorysami się interesuję, tak tutaj nawet nie próbuję. A teraz jeszcze coś takiego: Co prawda na Żoliborzu poczta polowa specjalnie nie funkcjonowała. W Śródmieściu poczta polowa funkcjonowała lepiej, a na Żoliborzu nie. Ale dostałem paczkę listów. Przeniosłem tą paczkę listów i oddając ją w komendzie Żoliborza, po wyjściu z kanałów, jeden list, od [ówcześnie w stopniu chyba porucznika] "Motyla", który się okazał Ściborem-Rylskim, (obecnie generał); - kazano mi doręczyć osobiście, bo miał adres na ul. Sułkowskiego, a ja mieszkałem na Czarnieckiego, to ten list mi dano: "zanieś go sam". Zaniosłem ten list do jego mamy. [http://ahm.1944.pl/Marek_Wallmoden/6/slowa...czowe//?q=Motyl - dostęp na: 16.05.2010 r.] Orientuje się ktoś, jak dokładnie wyglądała sprawa z rodziną "Motyla" w Warszawie w trakcie Powstania? Ojciec zmarł jeszcze w 1931 r., ale co z matką (Maria) i trzema siostrami (Kalina, Ewa i Danuta, wszystkie trzy starsze, odpowiednio 1910, 1912 i 1915 r.) działo się, nie mam zielonego pojęcia.
-
O przygodach Robin Hooda nakręcono już całą masę filmów i seriali. Jeszcze jedna produkcja nikomu nie powinna zrobić większej różnicy. Chociaż... Ridley Scott za kamerą, Russel Crowe, Cate Blanchett, Max von Sydow, William Hurt czy też Eileen Atkins. To musi robić wrażenie. Sama historia jest kompletnie inna od tej, którą zazwyczaj można spotkać. Nasz bohater nie napada na nikogo (no dobrze, zdarzy mu się, ale dosłownie raz), nie rabuje... za to ma szansę zostać bohaterem Anglików. Tak biednych jak i bogatych. Ridley Scott zapowiadał, że chce pokazać inną, prawdziwą historię Robin Hooda. I faktycznie, historia jest inna. Czy prawdziwa? Na pewno nie, jeśli chodzi o realia historyczne. Szturmowanie zamku przez Ryszarda Lwie Serce na koniu, sceny lądowania na plaży żywcem wyjęte z hitu o pewnym zaginionym szeregowcu armii USA, ewidentnie za dużo "Władcy Pierścieni" i masa efektownych walk (masa to może nie, ale są efektowne). Film jest idealnym wyborem dla kogoś, kto szuka niespecjalnie ambitnego filmu, gdzie jest i śmieszno i straszno a i wzruszyć się można raz czy dwa. Piękne zdjęcia, bardzo dobra muzyka i gra aktorska, akcja też dość sprawnie poprowadzona (można się w paru miejscach przyczepić, ale to już trzeba chcieć). Z czystym sercem mogę polecić. Tylko proszę nie spodziewać się drugiego "Gladiatora", poprzedni film duetu Scott-Crowe był znacznie poważniejszy.
-
Pyrrusowe zwycięstwo - prawda czy mit?
Albinos odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Aleksander Wielki i epoka hellenistyczna
Ostatnie dwa posty zostały usunięte (ufam, że secesjonista mi wybaczy), jako że były kompletnie nie na temat. Jednocześnie informuję, że "coś" userowi lotherlohan wyciąłem ja. User ten utracił możliwość pisania na forum. Mimo moich, i nie tylko moich, kolejnych próśb o chociaż częściowe stosowanie się do regulaminu, użytkownik ten co chwila go łamał, prowokując swoimi wpisami moderatorów do tego, aby go karać. Wszelkie uwagi jak zawsze na PW. -
Relacja z krakowskiej Nocy Muzeów 2010
Albinos odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Kalendarz wydarzeń historycznych 2008
Podziwiam ludzi, którym chce się chodzić na takie spędy. Osobiście, mimo wrodzonego skąpstwa, wolę wydać te parę złotych i na spokojnie, w środku tygodnia, kiedy muzeum jest puste, spokojnie przespacerować się po nim. -
Najpierw zdjęcie mjra/ppłka "Witolda": http://img714.imageshack.us/img714/788/tadeuszrunge.jpg I jeszcze zdjęcia grobu d-cy "Czaty" na warszawskich Powązkach Wojskowych (kwatera 28C-II-19): http://img291.imageshack.us/i/p5090070.jpg/ , http://img153.imageshack.us/i/p5090069.jpg/ Tekst wniosku awansowego do stopnia ppłka sł. st. [Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego. t. IV, pod red. Rozwadowski P., Warszawa 1997, s. 116; WBBH, sygn. III/40/6]: Wniosek awansowy na ppłka służby st. Mjr "Witold"- dca oddziału "Czaty" 1944 [tekst nieczytelny] starszeństwo [?] Opinia: W 10o dniowych walkach na Woli, jako dca odcinka wykazał dużą umiejętność spraw- nego dowodzenia w sile około batalionu, w walce twardy i nieustępliwy, duży stopień odwagi osobistej, spokojny i opa- nowany, panuje nad ludźmi i sytuacją. Pierwszorzędny dca w polu. 15/8 44 Radosław ppnik Powyższy tekst wydaje się być najlepszym potwierdzeniem poprzednich opinii nt. mjra Runge. Zmieniając wątek. Według danych z WIEPW major miał być ranny dwukrotnie, 20 i 28 sierpnia. O ile sprawa z 28 jest jasna (nalot na Mławską i Franciszkańską), o tyle już 20 sierpnia nie do końca. Bo kiedy wówczas mógł zostać ranny? W dniu 19 sierpnia razem z batalionem odpierał atak niemiecki idący od strony getta w stronę placu Krasińskich. Może wtedy (ale wtedy trzeba by założyć, że WIEPW podało błędne dane)? Następny dzień to m.in. natarcie na kierunku Pokornej i Żoliborskiej, zakończone wyrzuceniem Niemców z ich stanowisk. Nie mam niestety informacji nt. udziału mjra "Witolda" w tej akcji. Ciekawą rzecz podał jednak Piotr Stachiewicz [Starówka 1944, Warszawa 1983, s. 187]: W całodziennej akcji na odcinku Bonifraterska-Pokorna powstańcy zużyli wszystkie posiadane granaty i 3/4 amunicji. Około 80% walczących żołnierzy było zasypanych gruzami, pozostało tylko dwóch oficerów, którzy nie zostali ranni. Wiec może to w wyniku ostrzału artyleryjskiego albo nalotu, czyli tak jak osiem dni później, d-ca "Czaty" został raniony? I tutaj pytanie, na ile poważna była to rana (pytanie istotne w kontekście desantu kanałowego i wyznaczenia d-ców w postaci "Motyla" i "Piotra"). W kontekście zdrowia mjra warto wspomnieć o jego kłopotach z żołądkiem. Choroba wrzodowa żołądka, która przypomniała o sobie w okresie walk na Czerniakowie w zasadzie wyłączyła go na pewien czas z walki. Przytaczałem w poprzednim poście fragment wypowiedzi "Motyla", teraz jeszcze co nieco ze wspomnień "Jagody" (przy okazji jeszcze widać, jak major nawet w najtrudniejszych chwilach potrafił mobilizować swoich ludzi): Tak idziemy i w pewnej chwili czuję, że nie mam siły. Zatrzymałem się i mówię do tego strzelca: "Podać do majora "Witolda", że nie mam siły iść dalej" - miałem wysoką gorączkę. Mówię do niego: "Słuchaj, wepchniecie mnie do pierwszego napotkanego, półmetrowego małego kanału dopływowego i będziecie szli dalej." I słyszę, jak "Witold" takim scenicznym szeptem mówi: "Jagoda", weź się w garść, musisz, musisz dojść!" Wziąłem trochę mazi, posmarowałem twarz, doszedłem do przytomności, bo miałem jakieś zwidy. [...] Weszło nas - resztki "Czaty" - gdzieś osiemdziesięciu, może trochę mniej, trudno powiedzieć. Droga była koszmarna, walały się trupy, pisk szczurów, panika. Dobrze, że orientowałem się w rozkładzie ulic i szliśmy we właściwym kierunku. Ciężkie było przejście na rogu Szucha i Unii Lubelskiej, bo kanał był zawalony. Trzeba było kilka metrów leźć na górę po sznurowej drabince. Pomagałem majorowi "Witoldowi", który był bardzo słaby. Jakoś się przepchaliśmy. Wyszliśmy z kanału na rogu Wilczej i Alei Ujazdowskich. Za: http://ahm.1944.pl/_Kazimierz_Augustowski/2/?q=Witold [dostęp na: 15.05.2010 r.]
-
Por. Stolarski Janusz Ireneusz "Mały", urodzony 15 grudnia 1919 r. w Warszawie, syn Franciszka i Stefanii. Przed Powstaniem Warszawskim żołnierz KeDywu KG AK. W trakcie walk w Warszawie dowódca plutonu. Najpierw działającego samodzielnie, później w ramach kompanii "Zgody" (około 20 sierpnia), po przejściu na Czerniaków z-ca "Głoga" na stanowisku d-cy plutonu w kompanii "Piotra", około 14 września d-ca plutonu w kompanii "Głoga" a w końcu od 16 września d-ca ostatniej kompanii baonu i z-ca mjra Runge na stanowisku d-cy batalionu ("Witold" był chory, najprawdopodobniej choroba wrzodowa żołądka). Brał udział w walkach m.in. o: - obrona Muranowa (wspierał "Zośkę" na rogu Muranowskiej i Pokornej); - desant kanałowy na plac Bankowy w nocy z 30/31 sierpnia; - obrona willi Pniewskiego (początkowy okres walk o Czerniaków); - obrona Okrąg i Rozbrat (tutaj m.in. "twierdza" przy Okrąg 2); - walki o Królikarnię; - obrona włazu kanałowego przy Szustra róg Bałuckiego (jego ludzie mieli być ostatnimi, którzy opuścili Mokotów kanałami). Zginął 27 września w domu przy Alejach Ujazdowskich 22 bądź też 39 (rejon skrzyżowania z Wilczą). Gdy siedział w oknie trafił go odłamek pocisku granatnika. Był najprawdopodobniej ostatnim żołnierzem batalionu "Czata 49", poległym w trakcie Powstania. Odznaczony VM V kl. zgodnie z rozkazem nr 507 d-cy AK z dnia 14 sierpnia '44, informacja powtórzona w rozkazie d-cy Grupy "Północ" nr 6 z dnia 16 sierpnia '44 (brak numeru krzyża, dokumentu weryfikacji, nie figuruje także na liście Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari). Kilka opinii nt. "Małego" autorstwa mjra "Witolda": Wybitne zdolności dowódcze i odwaga! Duża bystrość umysłu w walce. Bezwzględny dla siebie i podwładnych przy wykonywaniu zadania. Bardzo ładna sylwetka żołnierza. [wniosek awansowy do stopnia por. rezerwy i służby stałej z dnia 17 sierpnia '44; B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 140; WBBH, sygn. III/44/54, k. 9-10]; Po wdarciu się npla do posesji Bonifraterska 31 poprowadził drużynę do przeciwnatarcia wypierając npla z posesji. [wniosek o odznaczenie Krzyżem Walecznych z dnia 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 160; WBBH, sygn. III/44/54, k. 23-24]; Inteligentny, zaradny, niezawodny w akcji oficer-dowódca. Dał się poznać z tych zalet w szeregu zlecanych mu zdań. Wybitna odwaga. [wniosek o awans do stopnia por. z dnia 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 172; WBBH, sygn. III/44/54, k. 27-28].
-
Batalion "Czata 49" - galeria zdjęć
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Środek mapy przedstawia skrzyżowanie Złotej i Wielkiej, to tutaj po opuszczeniu Starówki ulokowały się oddziały "Piotra", "Zgody" i "Szczęsnego": http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.a...;S=1000&O=0 Między Kredytową a Świętokrzyską widać Czackiego, to tutaj pod nr. 4 po opuszczeniu kotła staromiejskiego trafił oddział "Jędrasa": http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.a...;S=2000&O=0 Z kolei oddział "Grabowskiego" trafił najpierw na Chmielną: http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.a...;S=4000&O=0 a następnie do gmachu PKO przy Marszałkowskiej róg Świętokrzyskiej: http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.a...;S=1000&O=0 ; http://www.warszawa1939.pl/index.php?r1=ma...ka_134&r3=0 W dniu 1 września rankiem batalion miał zbiórkę na Złotej, po której to przeszedł do gmachu przy Czackiego 4: http://www.warszawa1939.pl/index.php?r1=czackiego_4&r3=0 Następnie oddział miał trafić do kamienicy przy Alejach Ujazdowskich 39 (druga kamienica na południe od Wilczej): http://www.mapa.um.warszawa.pl/mapa/Mapa.a...;S=2000&O=0 Dla lepszej czytelności map proponuję zaznaczyć sobie z lewej strony opcję Ulice istniejące w 1939 r. -
Por. Byczkowski Jan Andrzej "Cedro", urodzony 8 grudnia 1910 r. w Piotrkowie Trybunalskim, syn Mariana (Jana?) i Wandy Cedrowskiej. Pochodził z dość zamożnej rodziny, ojciec był prezesem Towarzystwa Kredytowego Miejskiego w Piotrkowie Trybunalskim. Jan sporo czasu spędzał u babki w Warszawie. Do Powstania poszedł za namową Kazimierza Augustowskiego "Jagody", kwatermistrza baonu "Czata 49". W trakcie walk dowodził plutonem, około 20 sierpnia wchodzącym w skład kompanii "Rolicza". Jego oddział początkowo był jednym z sześciu podstawowych, które wchodziły w skład baonu mjra Witolda" (obok plutonów "Ruskiego", "Franka", "Bronka", "Rolicza" i "Drzewicy"). Uznawany za jednego z najodważniejszych oficerów w batalionie. Brał udział w walkach m.in. o: - Monopol Tytoniowy (unieszkodliwienie bunkru); - Stawki w dniach 10-11 sierpnia (kamienice przy Dzikiej, gruzy getta, magazyny na Stawkach); - Muranów (Muranowska róg Pokornej, Bonifraterska); - Stawki w dniach 16-17 sierpnia (wespół z plutonem por. "Piotra" zajął magazyny); - natarcie na Dworzec Gdański w nocy z 21/22 sierpnia; - obrona Franciszkańskiej róg Bonifraterskiej; - kontrnatarcie z dnia 27 sierpnia, zakończone odzyskaniem domów przy Bonifraterskiej; - desant kanałowy na plac Bankowy w nocy z 30/31 sierpnia, jako d-ca oddziału, który wydostał się na powierzchnię (w trakcie walki poległ). Ciała por. Byczkowskiego nigdy nie odnaleziono. Po wojnie w okolicach placu Bankowego szukała go matka, ale bez efektów. Symboliczny grób, ze spaloną ziemią z Warszawy, znajduje się na starym cmentarzu w Piotrkowie Trybunalskim. Por. Byczkowski został odznaczony VM V kl., zweryfikowany pośmiertnie na podstawie rozkazu nr 515 d-cy AK z 21 sierpnia '44 (sic!), nr krzyża 13068. Kilka opinii nt. "Cedry" autorstwa mjra "Witolda": Bardzo dobry D-ca, rozważny, opanowany, zdecydowany w wykonywaniu zadań. Dbały o podwładnych. Świeci zawsze przykładem odwagi i poświęceniem. [wniosek awansowy na stopień por. rezerwy i służby stałej z dn. 17 sierpnia '44; B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008. s. 140; WBBH, sygn. III/44/54, k. 9-10]; Wybitnie ofiarny i odważny oficer. Odznaczył się we wszystkich działaniach Czaty. Wzór ofiarności, poświęcenia i rozsądnej odwagi.- Dwukrotnie dowodził czołową w uderzeniu na Stawki i odwagą swoją i przykładem przyczynił się do wykonania akcji w obu wypadkach. [wniosek o odznaczenie VM V kl. z dn. 17 sierpnia '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 147; WBBH, sygn. III/44/54, k. 14-15]; Bardzo odważny, inteligentny, niezawodny w akcji oficer. Cechy te wykazał w wielu akcjach. Wybitnie przyczynił się do powodzenia nocnego wypadu na Stawki. Zginął na placu Bankowym. [wniosek o awans do stopnia porucznika z dn. 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 173; WBBH, sygn. III/44/54, k. 27-28].
-
Zgodnie z życzeniem zmieniłem temat. Życzę miłej dyskusji
-
Która bitwa I WŚ Waszym zdaniem zasługuje na miano tej najważniejszej, a może nie było takiego momentu w Waszej opinii? Wybór proszę uzasadnić.
-
Batalion "Czata 49" - galeria zdjęć
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Najprawdopodobniej zdjęcie por. Jana Byczkowskiego "Cedro", poległego na placu Bankowym w nocy z 30/31 sierpnia: http://republika.pl/blog_gl_4367134/6310474/tr/cedro.jpg Czemu "najprawdopodobniej"? Spotkałem się ostatnio z pewną wątpliwością. Otóż ponoć osoby, które widziały zdjęcia "Cedry" i jego syna stwierdziły, iż byli do siebie bardzo podobni, a mężczyzna na tym zdjęciu ma na sobie garnitur rodem z lat 60.-70. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż to właśnie zdjęcie znajduje się w zbiorach Romualda Śreniawy-Szypiowskiego (tak przynajmniej podał Bartosz Nowożycki), można założyć, iż jest to właśnie oficer "Czaty". -
Mławska 3 i 5 oraz Franciszkańska 12 - 28.08
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Fragment wspomnień kpt. Tomasza Wierzejskiego "Zgody" [Z "Czatą 49" na Starym Mieście [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 350]: W gorszej sytuacji były nasze odwody i dowództwo, narażone na ogień artyleryjski i bombardowania z powietrza, gdzie straty były większe niż na linii walk. Nasze dowództwo, z "Witoldem" na czele, raz cudem tylko ocalało, i to dzięki zwyczajowi "Witolda" nieszukani w czasie nalotów schronienia pod mocnymi stropami. Pewnego popołudnia, gdy właśnie zjawił się przedstawiciel BIP, Stukasy złożyły swoją wizytę wybierając za cel budynek, w którym mieściło się dowództwo "Czaty" i punkt opatrunkowy. "Witold" mimo nalegań wraz z najbliższym sztabem pozostał na balkonie drugiego piętra. Celne rzuty bomb zmieniły budynek w kupę gruzów. Przez "Witolda" ze sztabem przejechało się trzecie i czwarte piętro i naleźli się niespodzianie na szczycie kupy gruzów nie odnosząc żadnego szwanku prócz zrozumiałego oszołomienia. Ci, co szukali schronienia wewnątrz budynku, zginęli prawie wszyscy. Zwłaszcza ciężkie straty poniósł sanitariat, umieszczony w piwnicy; zginął wówczas nieodżałowanej pamięci lekarz "Czaty". Jeszcze gwoli wyjaśnienia. Początkowy fragment odnosi się wcześniejszego opisu walk na linii, gdzie to Niemcy z racji bliskiej odległości walczących stron, nie mogli bezkarnie stosować przeciwko Powstańcom tak artylerii jak i nalotów, a to z racji ryzyka wyrządzenia strat we własnych szeregach. Przechodząc do meritum. Ciekawy jest ten wątek z balkonem. Niby "Motyl" dość wyraźnie opisał całe wydarzenie, ale to jednak zastanawia. Skąd "Zgoda" mógł to wziąć? No i kwestia sztabu. Czyżby pod pojęciem "sztab" (a pojawia się to również u "Jędrasa"), rozumiano tutaj tylko "Witolda", "Motyla" (który faktycznie był w końcowym okresie walk na Starówce szefem sztabu baonu) i jego adiutanta, pchor. Bogdana Jaxę-Dębickiego "Gryfa"? Kolejne pytania, to piętro na którym był "Witold" i reszta ("Motyl" wspominał o pierwszym, wg "Zgody" było to drugie) i kiedy dokładnie miał zginąć dr "Bolek"? Według relacji "Jędrasa" po tym jak ten wydostał się na powierzchnię, lekarz baonu zbadał go i wysłał do szpitala. A miał zginąć w wyniku tego nalotu. Czyżby wiec został zasypany w trakcie akcji ratunkowej, czy też "Jędras" pomylił się i badał go kto inny? -
Drodzy Panowie, prosiłbym o ciut spokojniejszy ton dyskusji. Naprawdę, nadmiar emocji nikomu jeszcze nie pomógł. Ufam, że mogę liczyć na pozytywną reakcję na moją prośbę.
-
Czasopismo Studentów Wydziału Nauk Historycznych UMK w Toruniu
Albinos odpowiedział manja_ch → temat → Katalog książek, komiksów i czasopism historycznych
Temat został przeniesiony do odpowiedniego działu. Pozostałe tematy dt. czasopisma zostały usunięte. Proszę na przyszłość nie zakładać trzech identycznych wątków. -
Ja tylko proszę nie używać odnośnie mojej osoby terminu "znawca" Daleko mi do niego... Zaś co do samego tematu. Akurat jeśli chodzi o szkolnictwo podstawowe wiem niewiele. O wiele bardziej interesuje mnie nauczanie na poziomie szkół średnich i wyższych. Ale co nieco o sytuacji w Warszawie mogę skrobnąć. Świeżo po zakończeniu działań wojennych '39 roku szkoły były przez pewien czas zamknięte. Dopiero na początku roku '40 Niemcy ujawnili swoje zamiary względem szkolnictwa. Rozdzielono kwestie organizacji szkolnictwa i nauczania. Tym pierwszym miał zajmować się Zarząd Miejski. Jakby nie patrzeć, zajmował się tym już wcześniej a konkretnie Wydział Oświaty i Kultury. Jednak aby podkreślić konkretny zakres działań, zmieniono nazwę na "Wydział Gospodarczy Miejskiego Urzędu Szkolnego". Z kolei nauczanie miało być zależne od Miejskiego Urzędu Szkolnego, zorganizowanego w ramach urzędu Stadthauptmanna. Głównym problemem było zorganizowanie pomieszczeń do prowadzenia zajęć. Niemcy pozajmowali część gmachów szkolnych, których już nie oddali a do tego stopniowo wchodzili na tereny kolejnych. Trzeba było więc organizować lokale zastępcze, nie raz nie dwa w fatalnych warunkach. Ciekawym zjawiskiem było zmienianie statusu szkół prywatnych i społecznych na miejskie. Związane to było z zarządzeniem okupanta, które umożliwiało prowadzenie nauczania jedynie przez szkoły miejskie. Część tych placówek prywatnych miasto przejmowało na swoje utrzymanie całkowite, niektóre tylko częściowe a jeszcze inne finansowano po staremu. Co prawda "WOZM" odpowiadał jedynie za kwestie organizacyjne, miał jednak wpływ na samo nauczanie. Najważniejszą sprawą samego procesu kształcenia było przemycenie mimo zakazów, do programu klas V-VII, przedmiotów wykreślonych: literatury, historii i geografii ojczystej. Te zajęcia organizowano w ramach tajnego nauczania. Problemem były książki, tak podręczniki jak i te z bibliotek. Z tych pierwszych Niemcy zabronili korzystać, w zamian za to Niemcy rozpowszechniali pisemko "Ster", które jednak nauczyciele potrafili wykorzystywać dla swoich celów. Biblioteki z kolei Niemcy chcieli niszczyć. Ratunkiem dla wielu okazała się akcja Biblioteki Publicznej i Archiwum Miejskiego, które przyjmowały zbiory innych placówek chroniąc je u siebie. Jak zauważa prof. Szarota [Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne, Warszawa 1988, s. 117], dzięki wytężonej pracy tak nauczycieli jak i uczniów (poziom absolwentów z lat wojennych był później bardzo chwalony, zwracano szczególną uwagę na ich pracowitość i poczucie obowiązku) udawało się zrealizować plan zajęć tak, jak to sobie zakładano. Niemcy odpowiedzialni za sprawy nauczania nie specjalnie przeszkadzali Polakom. Stanowisko Schulrata zajmował dr Fuhr, mieszkający jeszcze przed wojną w Polsce nauczyciel. Obawiano się, że mając spore kontakty w środowisku nauczycielskim, może być szkodliwy. Ale ten, obawiając się odwetu ze strony podziemia, nie wykazywał większego zainteresowania swoimi obowiązkami. Podobnie było z jego zastępcą i następcą, Kochem. Ten, choć wyraźnie był Polakom niechętny, wolał zajmować się swoimi sprawami finansowymi.W rezultacie nie przeszkadzał w realizowaniu planu nauczania. Trochę innym typem był nadzorca Wydziału Oświaty, volskdeutsch. Nie za wiele rozumiejąc z tego, czym się zajmował, przeszkadzał urzędnikom w wypełnianiu ich zadań dt. organizacji szkolnictwa. Ale to nie wynikało z zaplanowanego działania, ale właśnie niewiedzy i braku doświadczenia.
-
Taki temat już istnieje: https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=8086 Ten zamykam.
-
Desant kanałowy na Plac Bankowy - czy mógł się udać?
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Wracając jeszcze na chwilę do kwestii stanu zdrowia dowództwa "Czaty" [T. Wierzejski, Z "Czatą 49" na Starym Mieście [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 350]: Kolejno opuszczali walczące szeregi: kpt. "Rolicz", ranny w głowę, por. "Ryski" z przestrzeloną piersią, por. "Piotr" i wielu innych. Porucznik "Piotr" to nikt inny jak por. Zdzisław Zołociński, drugi z dowódców desantu kanałowego. Teraz pytanie, jaki to uraz zmusił go do opuszczenia oddziału w trakcie walk na Starówce? Na pewno doznał urazu na Czerniakowie, co wykluczyło go z dalszej walki. Ale Starówka? Gdyby jednak faktycznie został ranny oznaczałoby to, iż trzech bodaj najwyższych stopniem oficerów baonu w momencie podejmowania próby przebicia było rannych: "Witold", "Motyl" i "Piotr". Nie liczę "Zgody", gdyż ten był wówczas niezdolny do walki. W takiej sytuacji poważnie można się zastanawiać, czemu to nie "Witold" poszedł z desantem. -
Tak jak obiecałem [Z. Jędrzejewski, Od września do września, Warszawa 1989, s. 106]: Posłałem gońca z meldunkiem do mjr. "Witolda". Otrzymałem polecenie, aby zabezpieczyć magazyny do czasu zajęcia się nimi przez por. "Jagodę". W tym samym czasie rozpoczął się już napór na magazyny ludności cywilnej z pobliskiego Muranowa oraz patroli z różnych oddziałów. Na szczęście wkrótce zjawiła się grupa por. "Jagody", który zajął się zagospodarowaniem tych zapasów na rzecz batalionu i chyba całego Zgrupowania. Oddziały zaopatrywano przede wszystkim w bluzy, którym powstańcy nadali nazwę "Panterek". Por. "Jagoda" wykorzystując transport uruchomiony przez "Douglasa" (kierowcą samochód ciężarowego był Staszek Langner, młodszy brat Antka), wywoził żywność do kilku magazynów, które rozmieścił na Woli, na Muranowie i w kilku punktach Starego Miasta. Nie wiem, czyim pomysłem było założenie magazynów batalionu w wielu punktach - pewnie "Jagody" - ale w przyszłości bardzo nam się ta sieć magazynów przysłużyła. Niszczenie przez Niemców kolejnych magazynów powodowało stratę tylko części zapasów. Do końca walk na Starym Mieście nie było problemu żywności, a por. "Jagoda" dbał nawet o urozmaicanie naszych przydziałów na drodze wymiany przeprowadzanej z innymi oddziałami. Dzięki temu otrzymywaliśmy również papierosy, a czasem i wino. W pewnym okresie przydziały były tak duże, że ich poziom m lepiej zlustruje przykład. Kiedy na Starówce, po opuszczeniu Muranowa, strz. "Jędrek" (Zbigniew Stefaniak) poprosił mnie o przepustkę w celu odwiedzenia rodziny (byliśmy wycofani z linii na wypoczynek), udzieliłem mu jej na 4 godziny. Dałem mu także kartkę do por. Jagody", żeby zaopatrzył "Jędrka" w prezenty żywnościowe dla rodziny. Skutek był taki, że wyczyszczony, wygolony i odprasowany "Jędrek" zameldował się ponownie z prośbą, żeby mógł z nim pójść na tę przepustkę strz. "Konrad" (Jerzy Koźniewski). Motywował prośbę tym, że nie był w stanie sam przenieść otrzymanej żywności. Opis absolutnie niezwykły. Normą jest raczej, że spotykamy się z sytuacjami, kiedy ludzie na Starówce nie mieli co jeść. Tymczasem tutaj okazuje się, jakoby "Czata" miała bardzo dobre zapasy do samego końca walk w kotle. Orientuje się ktoś, jak to było? Czy faktycznie opis "Jędrasa" odpowiada prawdzie? I druga rzecz, kto wpadł na pomysł rozrzucenia magazynów (istotnie bardzo rozsądne), oraz ile ich było i gdzie dokładnie?
-
Dziewięć, w tym jedną za którą będzie się go dłuuuugo pamiętać i drugą, która pozwoliła MU wygrać jedyne trofeum w tym roku. Biorąc pod uwagę, że od lutego nie grał, zaprezentował się nieźle.
-
No i sezon 2009/2010 w angielskiej Premier League już za nami. Chelsea mistrzem, absolutnie zasłużenie. Prowadzili przez większą część sezonu, do tego grali naprawdę ładnie dla oka, konsekwentnie i w końcu doszli do celu. Można im jedynie pogratulować. A doliczając do tego fakt, że mają ogromną szansę na Puchar Anglii, to tym bardziej. Co do Manchesteru United, powodów końcowej porażki można dopatrywać się w wielu rzeczach. Od odejścia Crisa i Teveza, przez problemy z obroną w sporej części sezonu po mimo wszystko błędną chyba politykę kadrową Fergusona, który będzie musiał w końcu sięgnąć po dobrego rozgrywającego i napastnika, który zapewni United te 15-20 bramek na sezon. Jest kilka pozytywów tego sezonu, pomijając rzecz jasna Carling Cup. Rooney, który pokazał, że potrafi udźwignąć ciężar gry po odejściu Crisa. Tytułu dla najlepszego piłkarza wg. piłkarzy i dziennikarzy, liczba bramek i obraz MU kiedy on grał, mówią same za siebie. Choć nie da się ukryć, że przez pierwsze mniej więcej 3 miesiące nie grał tak jak potrafi. Evra, który pokazał, że na ten moment na swojej pozycji niewielu może się z nim równać. Valencia, który fenomenalnie wprowadził się do zespołu. Nani, który w końcu rozwinął się tak, jak tego od niego oczekiwano, stając się w drugiej części sezonu kluczową postacią. Fletcher, który pokazał, iż lata ciężkiej pracy przyniosły efekt, aktualnie jest jednym z najlepszych DM-ów całej Premier League. Rafael i Macheda, którzy bardzo ładnie się rozwijają. Do tego Giggs, Scholes, Neville i van der Sar. Cała czwórka, mimo swojego wieku pokazała, że ciągle potrafi grać na najwyższym poziomie. Mimo odejścia Crisa i Teveza zespół był paradoksalnie lepszy w ofensywie, strzelili więcej bramek niż rok temu a defensywa ciągle najlepsza w Anglii (i to mimo takich problemów, jakie mieli w tym sezonie). W pamięci na pewno zostaną piękne mecze z City, w tym bodaj najlepsze derby Manchesteru, kiedy to United wygrali po bramce Owena w ostatnich sekundach na OT 4:3. Kolejne bardzo dobre mecze z Arsenalem i Tottenhamem. Cudowny dwumecz 1/8 finału LM z Milanem. Sezon trudny, ciężki i zakończony pozornie źle. Jeden puchar, szybkie odpadniecie z LM, brak mistrzostwa... a jednak, jest się z czego cieszyć. Przed sezonem masa "specjalistów" wieszczyła upadek United, wypadnięcie z "Big Four" i niemalże blamaż na wszystkich pozostałych frontach. A tymczasem to United zdołało poradzić sobie całkiem nieźle. Wszyscy zachwycają się Chelsea, mówiąc jaki to MU jest słaby. Ale to jest ledwie jeden punkt różnicy. Jeden mecz więcej i to United, które czeka dalsza przebudowa składu, byłoby mistrzem. Od razu wracają tutaj myśli do spotkań z Burnley (wyjazd), Blackburn (wyjazd), Chelsea (oba) czy też Villą (oba, choć szczególnie remis wyjazdowy, gdzie mimo gry w "10" United zagrali naprawdę ładnie). A może to kontuzja "Wazzy" z Bayernem? Jakby mi ktoś przed początkiem sezonu zaoferował takie zakończenie rozgrywek, poważnie bym przemyślał ofertę. Teraz można jedynie przyjąć to do wiadomości i czekać na rewanż... już za rok:)
-
Mnie tego mówić nie musisz, ale akurat WOS rozszerzony nie wymaga szczególnie dużo nauki. Wystarczy raz przeczytać jakieś kompendium wiedzy, podręcznik i tyle. To wbrew pozorom nie jest dużo.
-
Chyba nie do końca zrozumiałeś, o co mi się rozchodzi:) Ja nie piszę o porównaniu Koseckiego i Górskiego z resztą we wczorajszym meczu, ale o meczach Młodej Ekstraklasy, które też regularnie oglądam. Pamiętam mecz z Lechem i ostatnio Ruchem. Akcje, które tam wyprowadzali, mogły się naprawdę podobać. Wczoraj pierwszy skład miał problemy z oddaniem celnego strzału. No, wczoraj na tej nowej części już siedzieli kibice;) Wynik jest jaki jest. Taki sezon bez sukcesu przyda im się. Może w końcu parę osób zrozumie, że samo wyjście na boisko, to dopiero początek. Bo od co najmniej dwóch sezonów można odnieść wrażenie, że oni jako Legia są święcie przekonani o tym, że samo wyjście na boisko sprawę trzech punktów rozwiązuje. Mały wstrząs przyda im się.
-
Już sama objętość i rola obu postaci powinny wystarczyć. Do tego dość dokładnie przejrzałem książkę, i nie znalazłem (na szybko, ale to już pierwsze wrażenie, które jakieś tam znaczenie ma) informacji, których nie można by odszukać nigdzie indziej. Oczywiście jako sam opis akcji oczami uczestnika warto znać (niewiele ich mamy i to tak szczegółowych), ale spodziewałem się znacznie więcej. No to jest największy minus tej książki. Ja swój indeks dostałem w prezencie od pana Romana Staniewskiego z "Miotły". Swego czasu S. Mazurkiewicz dorobił go i rozdawał m.in. kombatantom. W ogóle sama książka jak i to co się wokół postaci "Radosława" działo w momencie jej wydawania, zasługują na osobną pracę.
-
Co o uzbrojeniu baonu pisał Zygmunt Jędrzejewski "Jędras" [Od września do września, Warszawa 1989, s. 101, 104]: Nasz batalion "Czata 49" wyszedł do Powstania uzbrojony stosunkowo dobrze. Z Pańskiej przywieźliśmy resztę broni, którą na miejscu koncentracji rozdawaliśmy zgłaszającym się ochotnikom. Sporo broni zdobyliśmy pierwszego dnia na ul. Okopowej. Praktycznie więc w "Czacie 49" każdy był uzbrojony w karabin lub pistolet maszynowy i parę granatów. Ponadto w każdym pododdziale znajdował się co najmniej jeden lekki karabin maszynowy, a w niektórych kompaniach lub plutonach było ich nawet trzy-cztery. Rozporządzaliśmy też małymi zapasami granatów i amunicji. Nie posiadaliśmy jednak broni przeciwpancernej. Broń i amunicja były przeważnie pochodzenia niemieckiego. Częściowo była produktem konspiracyjnym. Granaty mieliśmy różne- polskie sprzed 1939 r., niemieckie, konspiracyjne i angielskie (tzw. gamony albo kałamarze z "plastikiem", który to materiał dawał się ugniatać i wyglądem przypominał kit). (...) Następnego dnia dozbroiliśmy nasze oddziały w broń i amunicję otrzymaną w wyniku podziału zrzutu. Wysoko cenionym przydziałem były piaty, gdyż właściwie stanowiły one jedyną broń przeciwpancerną w rękach powstańców. W batalionie rozprowadziliśmy je tak, żeby każdy, nawet najmniejszy pododdział miał na swym uzbrojeniu co najmniej jednego piata. Równocześnie, przez cichociemnych, których mieliśmy w batalionie, w błyskawicznym tempie przeszkolone zostały załogi obsługujące piaty. Fragmentów o uzbrojeniu jest we wspomnieniach "Jędrasa" znacznie więcej, ale te dwa wydają się być szczególnie interesujące i na swój sposób istotne. Na początku mamy mowę o rozdawaniu broni. Pokrywa się to z informacjami, które podawał w biografii "Radosława" Stanisław Mazurkiewicz. Jeśli faktycznie tak było, i odbywało się to na w miarę dużą skalę, to wtedy tak szybki rozrost oddziału znajduje swoje proste wytłumaczenie. Ale to zmusza do postawienia kolejnego pytania: jak duża ilość ochotników zgłosiła się do oddziału i czy były to grupki zorganizowane czy też pojedyncze osoby? I druga sprawa, obsługa PIAT-ów a konkretnie nauka ich obsługiwania, którą prowadzili "cichociemni" z baonu "Witolda". Jest to kolejny opis tego typu, odnoszący się do "Czaty". W zamieszczanym wyżej fragmencie z Podlewskiego widać, jak "wołyniacy" uczyli swoich nowych kolegów z oddziału obsługi broni. I tutaj powstaje pytanie: na ile obraz "Czaty", jako oddziału o wysokim stopniu profesjonalizacji i doświadczenia zdobytego w walkach już przed 1 sierpnia '44, jest zgodny z prawdą, a na ile jest to efekt patrzenia na oddział przez pryzmat właśnie "cichociemnych" i "wołyniaków", którzy szkolili resztę oddziału? Dysponuje ktoś danymi odnoszącymi się do tego, jaki procent "Czaty" miał za sobą wcześniejsze prowadzenie walki zbrojnej? A niedługo słów kilka o kwatermistrzostwie...