Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
Jest kilka takich miejsc w Warszawie. Przede wszystkim, co chyba wielu nie powinno zaskoczyć, Muzeum Powstania Warszawskiego. I to może nawet nie ze względu na samą ekspozycję, którą w większości znam na pamięć, ale klimat i różnego rodzaju imprezy/inicjatywy, które władze MPW organizują. Koncerty, spotkania z Powstańcami, różnego rodzaju wykłady dt. Warszawy. Muzeum cały czas żyje, dzięki czemu ciągle pozwala nauczyć się czegoś nowego. Wystawy uliczne na Krakowskim Przedmieściu. Od dłuższego czasu co jakiś czas różnego typu wystawy (tak historyczne jak i artystyczne). Człowiek nawet spacerując sobie, czy idąc na przystanek, może zatrzymać się na moment i obejrzeć te kilka obrazów/zdjęć, przeczytać coś. W poprzednim roku urządzono przy Karowej świetną prezentację lotniczych zdjęć Warszawy z sierpnia-września '44, niedawno jeszcze można było oglądać wystawę poświęconą Katyniowi. Ciekawym miejscem, ale to już trzeba się naprawdę interesować tematem, jest siedziba Związku Powstańców Warszawskich przy Długiej. Niewielka salka z imponującą jak na jej rozmiary ilością eksponatów dt. powstańczej Warszawy. Do tego zawsze można sobie porozmawiać ze świadkami tamtych dni. Coś na zasadzie żywej lekcji historii.
-
Dzień 28 sierpnia zapisał się w historii Powstania z kilku względów. Utrata po 26 dniach walk PWPW i ciężkie walki o odzyskanie Katedry na Starym Mieście, czy też opanowanie placu Zawiszy w Śródmieściu. Ale było jeszcze jedno, tragiczne wydarzenie. W ruinach zbombardowanych kamienic przy Mławskiej i Franciszkańskiej, zginęło wielu żołnierzy zgrupowania "Radosław" (o żołnierzach "Czaty" pisaliśmy już dzisiaj na forum). Na początek jak wspomina tamten dzień gen. Ścibor-Rylski: No i tragedia, to było chyba 20 sierpnia. Pamiętny nalot sztukasów. Byliśmy na Mławskiej wtedy. Ja byłem na pierwszym piętrze, był Witold dowódca batalionu, był mój adiutant Jaksa - Dębicki Danek. Przy stole siedzieliśmy, po środku, w pokoju. Wydawało się, że spokojnie jakoś, nagle sztukasy przyleciały i słysząc ten szum samolotów krzyknąłem do majora „Na tapczan”. W tym pokoju była ściana z wnęką i w tej wnęce był tapczan. Wszyscy we trójkę na ten tapczan położyliśmy się. W tym momencie nastąpił wybuch i cała kamienica przez nas przeleciała. Naturalnie sadza, kurz był, strasznie nas dusiło, ale pytam się „Żyjecie?!”, „Żyjemy!”. Trzymał mnie za ręce Danek, a ja nogami wyczułem dach, który był metr poniżej. Po tym zrujnowanym dachu we trójkę zeszliśmy na podwórze. Właściwie tej nocy powinniśmy byli wszyscy zginąć. Ta ściana stała chyba do 1949 roku. Jak byłem w Warszawie w 1947 roku, to przejeżdżałem właśnie przez Stare Miasto i ta ściana z tapczanem stała. Zawsze sobie mówiłem „No tutaj już powinniśmy być na tamtym świecie”. Znowu szczęście dopisało i ocaleliśmy. [całość: http://www.1944.pl/index.php?a=site_archiw...=414&page=2 ; dostęp za: 8.07.2009 r.] Mówiłem już o moim wielkim szczęściu w życiu. Bez specjalnej Opatrzności Boskiej nie przeżyłbym tych wszystkich tragicznych chwil, począwszy od ucieczki z Kijowa, walkach w SGO "Polesie" czy w Powstaniu. Największe szczęście miałem 28.08. w czasie tragicznego dla nas nalotu niemieckich Stukasów. Byliśmy w domu na ul. Mławskiej 3/5 na pierwszym piętrze z dowódcą batalionu "Witoldem", moim adiutantem Dankiem Jaksą- Dębickim. Siedzieliśmy przy stole w pokoju. Nagle nadleciały samoloty. Na budynek posypały się bomby. Zdążyłem tylko krzyknąć, aby koledzy rzucili się na tapczan we wnęce pokoju. Nagle wybuch. Przeleciała obok nas cała kamienica. Strasznie nas dusił dym, kurz, osiadła wokół sadza. Przeżyliśmy we trójkę na tapczanie we wnęce przy jednej jedynej ścianie. Wyczułem pod nogami dach, który był metr niżej. Po nim zsunęliśmy się w dół na podwórze. M. P.: Słyszałam o tym zdarzeniu od Joanny Runge-Lissowskiej, prezes naszego Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego. Jej dziadek, mjr "Witold" często wspominał to wydarzenie, jak cudem uniknęliście śmierci. Z. Ś-R.: Ta ściana stała chyba do 1949 r. Jak byłem w Warszawie w 1947, to przejeżdżałem przez Stare Miasto i widziałem tę ścianę, nadal stał przy niej tapczan. Znowu refleksja, że powinniśmy być na tamtym świecie, ale na szczęście ocaleliśmy. [całość: http://sppw1944.republika.pl/ ; dostęp za: 8.07.2009 r.] Zbigniew Ścibor-Rylski ps. "Motyl" bat. "Czata 49" zgrup. "Radosław" Pozwolę sobie zabrać głos jako senior tego towarzystwa co się tu znajduje. Starówka to miejsce gdzie rzeczywiście zginęło chyba stosunkowo najwięcej koleżanek i kolegów, no może jeszcze Czerniaków. Ale to także miejsce gdzie cudem wielu żołnierzy i ludności cywilnej ocalało. No, ja powiem tylko o jednym takim cudzie na Mławskiej. Na pewno wiele koleżanek i kolegów tę historię zna ale chcę powiedzieć, że było to naprawdę cudowne ocalenie. To jakaś opatrzność boska czuwała wtedy nad nami. Mieliśmy kwaterę na pierwszym piętrze: major "Witold" Tadeusz Runge, mój adiutant Jaksa Dębicki "Danek" no i ja. Słyszałem jak Stukasy bombardowały wtedy Stare Miasto. Miałem bardzo dobry słuch i kiedy usłyszałem zbliżający się samolot krzyknąłem do majora: "Padamy na tapczan" - tak instynktownie. W ścianie była wąska wnęka, w której stał tapczan. I we trójkę rzuciliśmy się na ten tapczan. W tym momencie wybuchła bomba. Była to bomba z opóźnionym zapłonem, która wleciała w klatkę schodową i wybuchła na samym dole. I cała kamienica siadła. Dach kamienicy znalazł się mniej więcej metr pod nami, pod tym tapczanem. "Danek" trzymał mnie za ręce, ja pod nogami wyczuwałem ten dach (nie wiedziałem, że to jest dach), coś tam pod nami musiało się znajdować. Wymacałem pod nogami deski z dachu i trzymając się za ręce zaczęliśmy we trójkę schodzić. Prawie dusiliśmy się, przewody kominowe zostały zerwane, byliśmy cali obsypani sadzą. I tak schodziliśmy. Nigdy nie zapomnę jak "Radosław", który wiedział już o tym bombardowaniu i stał na podwórku, patrząc na nas powiedział: "Co to za diabły schodzą z nieba?". Rzeczywiście wyglądaliśmy jak diabły. Nigdy nie zapomnę jak Kazio Augustowski "Jagoda" pod murem mieszał w kotle naszą pluj-zupkę. Ten moment utkwił mi w pamięci na całe życie, bo wiedziałem że właściwie powinniśmy tam zginąć tak jak zginął na dole cały pluton "Mieczyków". To była wielka tragedia. Tylu chłopców tam wtedy zginęło. [całość: http://sppw1944.republika.pl/ ; dostęp za: 8.07.2009 r.] Jak przedstawiają tamtą tragiczną historię inne relacje?
-
Mławska 3 i 5 oraz Franciszkańska 12 - 28.08
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Działania bojowe
Kontynuując sprawę dra "Bolka": Gdyby pana dopadł, nie wiadomo, jak by się skończyło. Nie. Nie podobało mu się, że go nogą trącałem. Bonifraterska, tamtędy przechodziliśmy. No i później Mławska. Mławska to nieszczęśliwa, tam gdzie zostałem zasypany. Tam były nasze kwatery, tam poszliśmy w odwodzie. Dostałem rozkaz, żeby zejść do punktu sanitarnego, który mieścił się w piwnicach i na parterze do doktora "Bolka". Strasznie nie lubił chodzić sam po mieście. Nie wiem ? miał jakiś uraz. Zawsze myśmy go odprowadzali. Zszedłem, ale bez swojego ukochanego Stena, bo były takie wypadki, że jak ktoś na linii, to wszystko w porządku, ale jak się szło gdzieś w głębi, to tam żandarmeria stała i pierwsza rzecz, jak zobaczyła jeszcze takiego mikrusa jak ja z dobrą tego, no to: "A masz legitymację?". Przecież wiadomo było, że nikt nie miał na Starym Mieście legitymacji. "A przepustkę masz?" Gdzie łącznik będzie przepustkę miał?! Jeżeli nie miałem żadnego papierku, to zabierali broń. Było tak, były wypadki. Więc jak wchodziłem do "Radosława", to nigdy nie nosiłem broni, zostawiałem na kwaterze. I wtedy zostawiłem na kwaterze. Jeszcze ominąłem pewną rzecz. To był 28 sierpnia, zszedłem do punktu, do tego doktora. Już mieliśmy iść, ale przynieśli strasznie rannego żołnierza. Był cały posiekany odłamkami od granatnika. On niby tam opatrunki robi, ale mówi do nas, że nic z niego nie będzie. Okno było czymś zasłonięte, tak że ja byłem za lichtarz, świeczki paliłem. Niby tam go opatrywał. Kazał personalia spisać z niego. Usłyszałem samoloty. A doktor "Bolek" mówi: "Wiesz, to ja jeszcze pójdę zajrzeć w piwnicy do rannych". Wszedł we framugę? I żadnego świstu, nic, huk i wszystko się waliło na nas. I nas zasypało. Biednego doktora "Bolka" zabiło, ma się rozumieć, a ja zostałem zasypany w tym pokoju. W bardzo szybkim czasie, bo to parter, mnie z tego wyciągnęli. To była tragedia, bo zaczęli w środkowej oficynie odsypywać, to był magazyn amunicji, wybuchł i tych co ratowali też zasypało. Tak że z plutonu "Mieczyków?" którzy byli na Mławskiej, to nas ocalało trzech tylko. Za: http://ahm.1944.pl/Tadeusz_Roman/8/?q=Bolek [dostęp na: 20.05.2010 r.] Czy może pani opowiedzieć bardziej szczegółowo, co się działo przez cały okres Powstania? Jak wyglądało pani życie codzienne? Zupełnie nie wiem jak to było. Jak był szpital na Mławskiej 3/5, który został [później] zbombardowany, to mieliśmy normalne łóżka, mieliśmy chorych, rannych lżej, codziennie kolejki były, opatrywaliśmy, ale później nie było w ogóle opatrunków, nie było na przykład przeciwko tężcowi zastrzyków. Kończyły się codziennie. Strasznie umierali młodzi chłopcy po amputacjach, które były robione właściwie bez znieczulenia. To wszystko była cudowna młodzież, piękna, a człowiek nie mógł nic im pomóc. Najczęściej, młodzi chłopcy jak umierali, to trzymali nas sanitariuszki za rękę i mówili: "Mamo! Mamo!". To było strasznie wzruszające, że oni myśleli, że jesteśmy ich mamą, bo byli nieprzytomni często. To były straszne momenty. Jak nieraz pomyślę, to nie wyobrażam sobie, jak to wszystko było, gdzie my spaliśmy? Wiem, że gdzieś spaliśmy. Byłam zbombardowana, tam bardzo dużo osób zginęło, może ocalało parę osób, ja może jedna ocalałam jeżeli chodzi o sanitariat i moja koleżanka. To było 28 sierpnia o w pół do siódmej, wiem, bo mi zegarek stanął. Bomba uderzyła w dom, ale tak, że z opóźnionym zapłonem i wybuchła na parterze, właściwie w piwnicy, a tam byli ludzie, mnóstwo ludzi, cywilów, a tutaj, [gdzie] ja zostałam byli wszystko ranni. Leżał tam lekarz "Bolek", który był ranny, przywieźli go chyba z Wytwórni Papierów Wartościowych. Szliśmy, żeby go opatrywać, kiedy to wszystko runęło i ja zostałam zawalona i on. Spadliśmy później - jeszcze ze mną wtedy rozmawiał - bo akurat nieszczęście było takie, że tam były jakieś maszyny drukarskie, introligatorskie i go tam wbiło. Mnie ocalił chyba próg, bo był tam duży próg, ale wpadłam w jakąś małą [dziurę], ani wyjść, ani ruszyć się, ani nic. Żyłam, miałam nogi zupełnie przygniecione kawałami muru czy czegoś, cała ranna, głowa, wszystko, leciała mi krew, wszystko pozdzierane, całą skórę miałam na rękach, na nogach pozdzieraną. Tam, po jakimś czasie mnie odkopali, odkopał mnie porucznik "Żbik", który był moim ostatnim przełożonym i już jak się do mnie dokopali, mnie wyciągnęli, to odłamki zabiły jego u moich stóp, odłamki granatnika, bo Niemcy rozstrzeliwali po nalocie, żeby nie ratować [ludzi]. On zginął ratując mnie i lekarza. Lekarza odkopali, nawet później opowiadali, że jak mnie już wyciągali z dołu straszliwego, z którego bym nigdy nie wyszła, to ktoś trzymał mnie za rękę, a to on trzymał mnie za rękę. Ale już był nie żywy, nasz doktor, doktor "Bolek", który robił wszystkie operacje. Za: http://ahm.1944.pl/Irena_Komorowska/3/?q=Bolek [dostęp na: 20.05.2010 r.] Kolejne dwie relacje i kolejne wątpliwości. Wersji coraz więcej. Według "Jędrasa" lekarz jeszcze po bombardowaniu opatrywał go, czyli musiał zostać zasypany podczas ratowania innych, według p. Romana zginął od razu po wejściu do piwnicy a wg p. Komorowskiej sam był ranny i leżał tam w momencie bombardowania. Co ciekawsze, każda z tych trzech osób opisuje całość tak, jakby sama przy tym była, widziała na własne oczy. A jednak, wersje różnią się diametralnie. Chociaż opcję z rannym drem "Bolkiem" można chyba wykluczyć. To jedyna znana mi relacja, wedle której miałby być kontuzjowany/ranny. Pozostałe albo wprost przekazują, że wszystko z nim było dobrze, albo zdają się to sugerować. Tak czy inaczej, sprawa jest wyjątkowo pogmatwana. -
Praga jako zagadnienie związane z Powstaniem Warszawskim jest stosunkowo słabo znana, nie istnieje jakiś wyczerpujący zbiór bibliograficzny na jej temat, co jest z jednej strony dość zrozumiałe, wszak walki trwały tam zaledwie kilka dni, z drugiej strony można tutaj czuć niedosyt, zwłaszcza w związku ze znaczeniem Pragi podczas powstania. Powstańcy dowodzeni przez płk. Antoniego Żurowskiego mimo ogromnej dysproporcji sił podjęli walkę. Jak oceniacie działania wojskowe na Pradze? Czy cele stawiane przed tymi oddziałami były w jakikolwiek sposób osiągalne. Jaki wpływ na kontynuację walk w Warszawie miało zakończenie ich na prawym brzegu Wisły?
-
W swoich wspomnieniach dr Rybicki napisał coś takiego [Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 108]: Rozmawiam jeszcze raz z "Radosławem"...- Mjr "Jan" mówi o moim oddziale w samych superlatywach, opowiada o jednej akcji "tygrysowców" (chłopcy zdobywszy "Bacutil", uwolniwszy tam setkę Żydów- węgierskich i polskich- zdobyli te ochronne płaszcze-peleryny "tygrysy" i stąd otrzymali też nazwę), powiada, że przyglądał się, jak szli do akcji jak do tańca. I teraz pytanie, czy nazwa "tygrysowcy" była czymś, co faktycznie przylgnęło do oddziału, czy też nazwanie Kolegium "A" w ten sposób przez "Jana" to pojedynczy przypadek?
-
Grupa "Andrzeja"/Oddział Dyspozycyjny "A" Kedywu OW AK
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Oddziały i organizacje
Pod koniec wywiadu ze Stanisławem Likiernikiem w AHM MPW pojawia się coś takiego: Rozmawiałem z Sosabowskim, z Wiwatowskim, bo z nim spędziłem cały dzień, bo przygotowywaliśmy dzień przed Powstaniem robotę, nie doszło do niej. Mieliśmy mieć naznaczony wagon, gdzie były pistolety maszynowe, żeby zatrzymać pociąg i spróbować wyładować maszyny. To było bardzo ryzykowne i mało prawdopodobne, próbowaliśmy to zorganizować. Cały dzień łaziliśmy koło Zalesia, oglądaliśmy dworzec, pociągi. Za: http://ahm.1944.pl/Stanislaw_Likiernik/14/slowa-kluczowe [dostęp na: 19.05.2010 r.] I teraz pytanie, co to dokładnie miała być za robota? Trudno sobie wyobrazić, aby dzień przed Powstaniem dowódca oddziału chodził w rejonie Zalesia i planował akcję kolejową. Można założyć, że Stanisław Likiernik albo użył dużego skrótu, mając na myśli ogólnie końcówkę lipca '44, albo pomylił się. Spotkał się ktoś kiedyś z opisem planowania tej akcji? -
W biogramie umieszczonym na portalu pisałem trochę o stosunku "Olszyny" do Powstania. Teraz kilka cytatów: Ale pamięta pan atmosferę ostatnich dni lipcowych, czy uważa pan, że Powstanie mogło nie wybuchnąć? Naturalnie, ludzie są tacy, którzy twierdzą, że Powstanie, wybuchło spontanicznie. Dla mnie jest to absolutny absurd, byliśmy zdyscyplinowani, nasza grupa. Rozmawiałem z Sosabowskim, z Wiwatowskim, bo z nim spędziłem cały dzień, bo przygotowywaliśmy dzień przed Powstaniem robotę, nie doszło do niej. Mieliśmy mieć naznaczony wagon, gdzie były pistolety maszynowe, żeby zatrzymać pociąg i spróbować wyładować maszyny. To było bardzo ryzykowne i mało prawdopodobne, próbowaliśmy to zorganizować. Cały dzień łaziliśmy koło Zalesia, oglądaliśmy dworzec, pociągi. Rozmawiałem z nim cały dzień. Wiwatowski był docentem polonistyki na uniwersytecie, zastępcą Rybickiego. On, ja i "Stasinek" Sosabowski wiedzieliśmy, że my nie mamy szans. Za: http://ahm.1944.pl/Stanislaw_Likiernik/14/slowa-kluczowe [dostęp na: 18.05.2010 r.] Chcę odwiedzić swój oddział. Jest tylko część, bo część w akacji 5-6 (?) VIII. "Olszyna" ma właśnie odpoczynek. Rozmawiam z nim. Mówi o wyczynach oddziału. Przybity, bo jak słusznie twierdzi, powstanie albo udaje się w ciągu kilku dni, albo przy przewlekaniu pada i nie podnosi się. Za: J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 107-108 [opisywane wydarzenie miało miejsce w dniu 4 sierpnia] W.W.: Czy może Pan coś powiedzieć na temat ataku na Stawki w dniu 11 VIII, kiedy Pana oddział poniósł poważne straty. Na temat tego jak poważne to były straty, trwają dyskusje (od 8 do 50 zabitych - oczywiście nie tylko z oddziału Kolegium A). Czy zna Pan jakieś fakty dotyczące wysokości tych strat? J.K.: W przeddzień tego ataku na Stawki siedziałem z "Olszyną" (Wiwatowskim) - dowódcą wówczas. Gawędziliśmy sobie. On był wówczas adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim, na polonistyce. Rozmawialiśmy o bezsensie tego powstania właśnie. Za: http://sppw1944.republika.pl/ [dostęp na: 18.05.2010 r.; rozmowa Wojciecha Włodarczyka z Jerzym Kaczyńskim "Bohdanem", lekarzem Kolegium "A" w trakcie Powstania] W naszym oddziale Kedywu (Stasinek Sosabowski, Olszyna Wiwatowski) prognozy co do powstania były bardzo pesymistyczne. Wiedzieliśmy, że o ile sami jesteśmy nieźle uzbrojeni, o tyle pozostałe oddziały nie mają prawie nic (lekka broń nie nadawała się do walki z czołgami). Jeden granat na pięciu żołnierzy- z drugiej zaś strony Niemcy uzbrojeni po zęby. Za: S. Likiernik, Diabelne szczęście czy palec boży?, Warszawa 1994, s. 110. Jest to o tyle ciekawe, że podobny pogląd do "Olszyny" miało jeszcze kilku żołnierzy OD "A". Od "Andrzeja" poczynając, przez "Stasinka" i "Bohdana" aż po "Staszka" i "Ryśka". Ciekawe, na ile poglądy oddziału wynikały z wpływu na nich ich bezpośrednich dowódców. Jeszcze na chwilę wracając do pseudonimów i kryptonimów. Znalazłem "U3". Samo "U" było oznaczeniem KeDywu OW AK od dnia 15 czerwca '44. Z kolei "3" było oznaczeniem porządkowym. I tak np. "U1" to był dr Rybicki, "U2" to Ludwik Witkowski (drugi z zastępców "Andrzeja" na stanowisku szefa KeDywu OW AK i zarazem d-ca OD "B"), "U4" Zofia Franio "Doktór", "Stasinek" miał "U7", "Lasso" to "U8" (co warte zauważenia, tego kryptonimu używała jeszcze jedna, nieznana z nazwiska osoba o pseudonimie "Cietrzew"- sic!) a Wanda Zalutyńska "Honoratka", łączniczka "Andrzeja", który poznał ją dzięki "Olszynie" (chociaż szef KeDywu OW AK nie wykluczył także udziału "Pika" w całej sprawie) to "U11".
-
To się akurat potwierdza dość często. Niejedna osoba, która pracuje bądź pracowała jako dziennikarz, odradzała mi ten kierunek jako podstawowy. To znaczy: możesz wyrobić sobie kontakty. I to jest sprawa niezależna od kierunku. Jeśli idziesz na praktyki, to rzadko po to, aby złapać stałą pracę. Liczy się to, jakich ludzi poznasz. Dla kogoś, kto chce pracować jako dziennikarz takie praktyki w redakcjach dają możność poznania ludzi siedzących w tym środowisku. Nie muszę chyba tłumaczyć, że dzisiaj dobrze jest mieć jak najwięcej kontaktów.
-
W czasie ostatniej Nocy Muzeów w Warszawie jedynie Muzeum Techniki przyciągnęło więcej osób, niż MPW: http://www.1944.pl/o_muzeum/news/kolejny_r...c_muzeow_pobity http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190...oc_Muzeow_.html
-
Powstanie Warszawskie w sztuce i kulturze
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Zaczęły się zdjęcia do nowego klipu Sabatonu: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190...__zdjecia_.html -
Wziąłem się właśnie za przeglądanie listy i uzupełnianie jej o informacje dostępne w biogramach na stronach MPW. Na razie sprawdziłem jedynie poległych na Woli, kolejne dzielnice będę uzupełniał sukcesywnie. Jednocześnie pytanie do zainteresowanych, czy nie warto byłoby tej listy poszerzyć o dokładną datę urodzenia, miejsce i imiona rodziców. Jest taka możliwość. Zastanawiam się tylko, czy nie będzie się to z czasem dublować z biogramami. W części wolskiej jedna poważna zmiana, usunąłem jedno nazwisko: Urodzony 19 stycznia 1922 r., zmarł 5 lutego 2000 r. W konspiracji pluton 1650 Zgrupowania 1648 w 5 Rejonie VI Obwodu Okręgu Warszawskiego AK. W trakcie Powstania w plutonie "Jędrasa", uczestnik desantu kanałowego na plac Bankowy. Po kapitulacji w Stalagu XI-A Altengrabow i Kommando-Lasarett Gross Lübars, nr jeniecki 47 499. Używał pseudonimu "Jędrek".
-
Czesław Niemen i ...
-
Chyba najoryginalniejsza recenzja ostatniej płyty Lao: http://www.artpapier.com/?pid=2&cid=5&aid=2392 I jeszcze wywiad z "Denatem": http://www.students.pl/kultura/details/362...zespolu-Lao-Che
-
Ppor. Jaxa-Dębicki Bohdan "Gryf", "Danek", "Świstak", urodzony 17 czerwca 1921 r. w Brześciu Kujawskim, syn Józefa i Heleny Mathies. W okresie konspiracji żołnierz Dywizjonu 1806 i ułan 21. pułku ułanów 27. Wołyńskiej DP AK. Do Powstania przyszedł z por. Zbigniewem Ścibor-Rylskim "Motylem", którego został adiutantem najpierw na stanowisku szefa sztabu baonu a później z-cy d-cy. Ranny w dniu 5 sierpnia, w trakcie ataku na pozycje niemieckie przy Płockiej i 28 sierpnia, w wyniku nalotu niemieckiego na Mławską 3 (nalot przeżył razem z mjr. "Witoldem" i por. "Motylem"), 5 i Franciszkańską 12. Zmarł 2 listopada 1998 r. Opinie o "Gryfie" autorstwa mjra "Witolda": Wyróżnił się bezprzykładną dzielnością w czasie natarcia na Płockiej gdzie mimo odniesionej rany pozostaje w oddziale. [wniosek o odznaczenie Krzyżem Walecznych z dnia 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 163; WBBH, sygn. III/44/54, k. 23-24] Przedstawiam z tem, że wymienieni w walkach wykazali wysokie walory D-cze. [zbiorowe uzasadnienie autorstwa ppłka "Radosława" z wniosku o awans do stopnia ppor. z dnia 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 169; WBBH, sygn. 4III/44/54, k. 26].
-
Batalion "Czata 49" - galeria zdjęć
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Zdjęcie Tadeusza Stachowiaka: http://th.interia.pl/30,bd0e8f4f04062127/stachowiak1.jpg -
Zawsze można potraktować to jak ćwiczenie, tylko zmieniać rękę z książką co kilka minut Heh, miałem podobne plany zaraz po maturze. Byłem taki szczęśliwy, że będę mógł w końcu czytać to co mnie naprawdę interesuje... dzisiaj większość z tego wychodzi mi bokiem;) A na tapecie: Drozdowski M. M., Warszawiacy i ich miasto w latach drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1973, ss. 464; Conquest R., Stalin i zabójstwo Kirowa, Warszawa 1989, ss. 172. Ponownie wziąłem się ciut aktywniej za historię "Czaty". Z tym, że teraz odkładam na bok desant kanałowy, a skupiam się na biogramach żołnierzy. A do tego świetnym materiałem są wywiady w AHM MPW. Na wakacje będę musiał załatwić sobie dostęp do archiwum Śreniawy-Szypiowskiego w AAN-ie.
-
Co nieco pisałem już tutaj: https://forum.historia.org.pl/index.php?s=&...st&p=160999 Ogólnie można ująć to tak: dobrze zrealizowany film przygodowy. Tutaj ma być dobra rozrywka i jest. Na temat (bo to oznacza skrót nt.) również reżyserii R. Scotta? Jesteś pewien, że o to Ci chodziło;)? A nazwisko reżysera piszemy bez apostrofa przed "a".
-
Szczerze wątpię w to, czy Argentyna ugra coś poważnego w RPA. Znane nazwiska nie gwarantują sukcesu. Potrzeba trenera, który potrafi to poustawiać, a Maradona nie sprawia wrażenia człowieka, który wie jak się za to zabrać w takim stopniu, aby coś osiągnąć na MŚ. W starciu z Anglią Capello, Hiszpanią del Bosque czy też Brazylią Dungi nie daję im większych szans.
-
Ale to zależy, czy dziennikarstwo jako pierwszy i najważniejszy kierunek, czy dziennikarstwo jako dodatkowy kierunek. Jako dodatkowy może być pomocny w wyrobieniu kontaktów.
-
Chelsea, Inter, Marsylia, Barca, Lech, Benfica, Bayern... znamy mistrzów lig europejskich, a przed nami finał LM i RPA (plus okienko transferowe, które nawet się nie zaczęło, a już mamy kilka gorących nazwisk). Selekcjonerzy powoli podają składy, które będą zabierać do Afryki, znamy pierwsze nazwiska wielkich, którzy nie pojadą (Ronaldinho, Adriano, Vieira, Benzema, Beckham), są też tacy, którzy o ten wyjazd walczyć muszą z kontuzją (Terry). Już tylko kilka tygodni. Anglia, Hiszpania, Brazylia, aktualnie trójka chyba największych faworytów, choć patrząc na to, jakie problemy z obroną ma Anglia, poważnie wątpię w coś ponad ćwierćfinał. Niemniej chciałbym, aby wygrał ktoś z grupki Anglia, Francja i Portugalia, liczę też na dobrą postawę Słowacji z Jankiem Muchą w bramce. A tak swoją drogą, czemu do 7 sierpnia jeszcze tyle czasu...
-
Każdemu może się zdarzyć Jakiś czas temu podawałem listę samochodów i motocykli (a właściwie jednego motocykla), którymi dysponował oddział mjra Runge. Tylko teraz pytanie, skąd je miał? Część zapewne pochodziła z parku maszyn CZT. Znane jest zdjęcie bodaj czterech ciężarówek "Startu III". Swoje pojazdy miała też grupa z 27. WDP AK. Z tego co podał Podlewski [Wolność krzyżami się znaczy, Warszawa 1989, s. 115], w dniu 20 lipca Warszawę miały opuścić dwa samochody ciężarowe. Następnie autor podał, że w drodze powrotnej zabrali się z nimi (tj. "Sobkiem" i "Szczepanem", kierowcami ciężarówek), "Piotr" i "Doman". Zastanawiające jest tylko to, czy obie ciężarówki wróciły i czy zostały już w mieście.
-
Batalion "Czata 49" - galeria zdjęć
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Trafiłem dzisiaj na parę zdjęć, których dotąd nie widziałem, niestety nie jestem pewien, czy wszystkie przedstawiają żołnierzy "Czaty": - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=30 : co do tego jestem pewien, widzimy tutaj oddział przy swoich kwaterach na Karolkowej, znam dwa zdjęcia z tej grupy, teraz trzecie, z prawej strony widzimy fragment Zundappa należącego do baonu, na podwórku w tle jedna z ciężarówek; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=31 : tutaj rusznikarnia batalionu; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=33 : jak wyżej; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=34 : w tym przypadku nie mam pewności, może to por. Zołociński?; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=35 : ponownie rusznikarnia; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=36 : tym razem nie jestem nawet pewien, czy to "Czata" (choć sylwetki znajome), ale biorąc pod uwagę, że fotografia znajduje się wśród zdjęć baonu, można założyć, że istotnie jest to oddział mjra "Witolda"; - http://old.1944.pl/album1944/displayimage....um=5&pos=37 : kolejne zdjęcie z grupy przedstawiającej "Czatę" z PIAT-ami, po lewej najprawdopodobniej (choć pewien nie jestem) cc. por. Cezary Nowodworski "Głóg", uczący kpr. pchor. Stanisława Potworowskiego "Potwora", jak korzystać z nowej broni. -
Tak na szybko: http://www.warszawa1939.pl/index.php?r1=ko...rska_2&r3=0 A tak na marginesie, dzięki za raport widiowy
-
Por. Popławski vel Drzewiecki Witold "Drzewica", "Skoda", urodzony 27 października 1907 r. w Tyflis (ob. Tbilisi), syn Dionizego i Anny. Przed wojną uprawiał żeglarstwo sportowe. W okresie przedpowstaniowym w Centrali Zaopatrzenia Terenu jako z-ca komendanta "Startu III" (mjr Tomasz Zan "Borek"), komendant "Godziny III", z-ca komendanta CZT (wówczas już mjra "Witolda"). To on zaproponował mjr. Runge, aby powstrzymać transport broni i ludzi na wschód wobec spodziewanego rozpoczęcia walk w Warszawie, tak aby można było utworzyć oddział bojowy. Major "Witold" przystał na tę propozycję i polecił "Drzewicy" aby ten zajął się organizacją batalionu (zbieranie ludzi, zakup broni), zwalniając go jednocześnie z obowiązku wypełniania zadań bieżących. W trakcie Powstania oficer organizacyjny oraz d-ca plutonu. Brał udział w walkach m.in. o: - rozpoznanie terenu przed planowanym połączeniem Starówki z Żoliborzem w nocy z 20/21 sierpnia; - obrona szkoły graficznej; - obrona PWPW. Zginął w dniu 28 sierpnia, zasypany podczas próby ratowania ofiar nalotu niemieckiego na domy przy Mławskiej 3 i 5 oraz Franciszkańskiej 12. Opinia nt. "Drzewicy" autorstwa mjra "Witolda": Wybitne zdolności dowódcze i organizacyjne. W konspiracji pełnił funkcję o etacie of. sztabowych. Wniosek awansowy przedłożony przed powstaniem nie został załatwiony tylko ze względów natury formalnej. Obecnie pełni funkcję kwatermistrza, wykazał pełną samodzielność i wybitną inicjatywę. Ochotniczo brał udział bezpośrednio w walce, zjawiając się w ciężkich sytuacjach w pierwszej linii. Dość ciężko kontuzjowany. [wniosek awansowy do stopnia por. rezerwy i służby stałej; B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 140; WBBH, sygn. III/44/54, k. 9-10]
-
Dyskusję dotyczącą różnic i podobieństw między Rosjanami, Sowietami itp. przeniosłem tutaj: https://forum.historia.org.pl/index.php?sho...c=11556&hl=