Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Po dzisiejszym dniu szkoda mi Słowaków (a raczej Janka Muchy). Remis z Nową Zelandią daje im minimalne szanse na wyjście z grupy. Walka o miejsca premiowane awansem miedzy WKS, Portugalią a Brazylią będzie trwać do końca. Teoretycznie w najlepszej sytuacji są Canarinhos, ale już nie takie rzeczy działy się w historii piłki nożnej. Dla mnie ta Brazylia, a nawet już Brazylia z 2006 roku, to zespół kompletnie inny od tego, który tak czarował jeszcze w Korei i Japonii. Ewidentnie brakuje piłkarzy takich jak Rivaldo, Roberto Carlos, Cafu czy też Ronaldo (ten jego powrót do wielkiego futbolu po tych wszystkich kontuzjach, król strzelców Mundialu 2020 i dwa trafienia w finale... do dzisiaj to pamiętam doskonale). Niby są Maicon, Dani Alves, Julio Cesar, Luis Fabiano czy też Kaka... ale to nie to samo.
  2. Co nieco na temat kwestii dowodzenia w powstańczej Warszawie rozmawialiśmy już tu i tu. Z kolei w dyskusji nt. "Bartkiewicza" pojawił się wątek podejmowania decyzji na poszczególnych szczeblach. Zobaczmy teraz, jak pisał o tym ppłk/gen. Stefan Rowecki [Walki uliczne, Warszawa 1928, s. 38-39]: Dowodzenie w walkach ulicznych jest ogromnie utrudnione na wszystkich szczeblach hierarchji wojskowej, poczynając od dowódcy działań uspokajających aż do dowódcy drużyny, czy sekcji włącznie. Przedstawione już uprzednio warunki działań w mieście: nieprzejrzystość pola walki, trudności obserwacji i utrzymania łączności, wywołują jak najdalej idące decentralizację dowodzenia. Zazwyczaj już nawet dowódcy kompanij nie są w stanie utrzymać w rękach swych pododdziałów, szczególnie jeśli chodzi o natarcie. W wielu więc wypadkach dowódcy plutonów, a nawet drużyn piechoty będą musieli działań niemal samodzielnie i umieć wykorzystać przydzielone na ich odcinku wzmocnienia ogniowe w postaci ciężkich karabinów maszynowych, dział, moździerzy piechoty lub samochodów pancernych czy czołgów. Warunki walk w mieście sprowadzają ponadto niejednokrotnie konieczność rozporządzania przez dowódcę wyższego topnia elementami drobnemi i w sposób inny, niż to przewidują regulaminy, naprzykład dowódca bataljonu będzie nieraz zmuszony rozkazywać wprost plutonom lub drużynom, dając im ściśle określone zadania opanowania jakiegoś budynku lub sforsowania ulicy. Wszystko to prowadzi z jednej strony do utrudnienia samego dowodzenia, z drugiej strony wymaga od dowódców wszystkich stopni, w szczególności zaś od młodszych, a więc i podoficerów, bardzo daleko idącej samodzielności, znacznie większej niż w normalnych działaniach w otwartem polu. I teraz pytanie. Czy ten opis da się zastosować do całej powstańczej Warszawy, czy też można wskazać obszary/dzielnice/rejony, gdzie jednak wyglądało to ciut inaczej? A może dobrym pomysłem byłoby zrobienie również podziału czasowego?
  3. Beznadziejne jak dla kogo. Ja już zdążyłem się przyzwyczaić. To jest coś nowego, coś charakterystycznego. A co do tego, że mistrzostwa są słabe. Na pewno brakuje spotkań, które powalałyby na kolana. Ale ostatnio właśnie takie podejście do spotkań, jakie obserwujemy o większości drużny, czyli wykonać plan minimum (czyt. strzelić bramkę i za Chiny Ludowe nie dać strzelić sobie) odnosi sukcesy. Tak na MŚ, jak i na ME czy w LM, widać, że takich niezapomnianych pojedynków jest stosunkowo niedużo. Każdy wie, że trzeba zachować siły na późniejszą fazę. To jest dopiero początek. Narzekać będzie można, jak przy fazie pucharowej będziemy oglądali takie spotkania jak te dotychczasowe. Od dobrych kilku lat się mówi, że aby odnieść teraz sukces, trzeba mieć przede wszystkim świetnie zorganizowaną obronę. Niemniej nie przekładałbym tego co widzimy teraz w RPA na cały futbol. Ligi krajowe, turnieje takie jak MŚ, ME czy też LM rządzą się swoimi prawami. Nie ma możliwości, aby je porównać ze sobą.
  4. I kolejny dzień Mundialu za nami. Holendrzy wykonali swoją robotę tak jak trzeba. Bardzo mądra gra, trzy punkty na koncie w starciu z najgroźniejszym rywalem grupowym, dobra pozycja wyjściowa przed kolejnym meczem. Kamerun z Japonią... widziałem ledwie kawałek, ale z opisów wynika, że nic nie straciłem. No i Włochy z Paragwajem. Druga połowa bardzo dobra, w pełni rekompensująca ogólnie nudne dwa poprzednie mecze. Wynik jak dla mnie zasłużony. Może i Włosi w drugiej połowie przeważali, ale Paragwaj zasłużył swoją postawą na ten punkt. Jutro niestety przegapię najprawdopodobniej całe dwa mecze (Słowację z Nową Zelandią i Portugalię z WKS), a miałem wielką ochotę obejrzeć je. Ciekaw jestem też formy Brazylijczyków, jak by nie patrzeć, obok Hiszpanów faworytów nr 1 do mistrzostwa.
  5. Odeszli

    W dniu 12 czerwca 2010 r. w Warszawie zmarł Jerzy Stefan Stawiński "Łącki", "Lucjan", żołnierz pułku AK "Baszta" zarówno przed 1 sierpnia jak i w trakcie Powstania. Urodzony 1 lipca 1921 r. w Zakręcie koło Otwocka, syn Leona i Stefanii. Absolwent V Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie oraz Szkoły Podchorążych Rezerwy Łączności w Zegrzu. We wrześniu '39 w 20. DP. Po Powstaniu z obozie jenieckim Oflag VII-A Murnau, nr jeniecki 102282. Autor scenariuszy do filmów takich jak "Eroica", "Człowiek na torze", "Kanał", "Zezowate szczęście", "Zamach", "Krzyżacy", "Akcja pod Arsenałem", "Godzina W", "Urodziny młodego warszawiaka", "Pułkownik Kwiatkowski" czy też "Jutro idziemy do kina". Miał 88 lat. Cześć Jego Pamięci!
  6. Naprawdę dobrego spotkania na poziomie chociażby tych z Euro 2004: Holandia-Czechy i Anglia-Portugalia, ciągle nie ma. To jest początek dopiero. Wszyscy muszą się rozkręcić. Jeśli ktoś marzy o mistrzostwie, musi liczyć się z miesiącem ciężkiej walki. Trudno aby nagle od pierwszych minut pierwszego spotkania rzucali faworyci wszystkie siły do ataku. Kartki, kontuzje, zmęczenie... o te bardzo łatwo. Ja w zasadzie dopiero od drugiej kolejki w grupie oczekuję dobrych spotkań. Tutaj każdy będzie miał o co grać. Jedni o awans, drudzy o pozostanie w grze, jeszcze inni o jak najlepszą pozycję przed walką w trzeciej kolejce (chociażby w grupie A). A dzisiaj pierwsze dwa mecze bez historii (gdyby nie liczyć dwóch czerwonych kartek i kiksu bramkarza Algierii), i bardzo dobra gra Niemców. Pytanie tylko, czy faktycznie są tak mocni, czy Australia jest taka słaba. A tak swoją drogą, te kartki to na razie coś niesamowitego. Trzy dni za nami, a już cztery czerwone pokazywali sędziowie.
  7. No dobrze, to żeby dyskusja nie stanęła w miejscu: To mnie z pierwszej wypowiedzi zainteresowało najbardziej. Dotąd sporo czytałem o udziale "Harnasia" i "Koszty" w całości, ale jakoś "Bartkiewicz" umykał mi (chyba, że moja pamięć szwankuje bardziej niż mógłbym przypuszczać). Można prosić o rozwinięcie wątku plus porównanie z rolą innych odsziałów? Uprasza się jednocześnie o wybaczenie braku większej i bardziej merytorycznej polemiki z mojej strony, ale z braku wiedzy i czasu na uzupełnienie tejże, zmuszony jestem na ten moment ograniczyć się jedynie do pytań i luźnych uwag
  8. Już pięć spotkań za nami i faktycznie Argentyna-Nigeria jak na razie zdecydowanie najciekawszym spotkaniem. Sporo ładnej walki, mnóstwo sytuacji podbramkowych i można żałować, że zaledwie jedna bramka. A Anglicy z USA... trochę się zawiodłem. Raz, że oczekiwałem iż Amerykanie zagrają bardziej otwarty futbol, a dwa, po Anglikach spodziewałem się więcej. Zaczęło się świetnie, bramka Gerrarda, dobrze ustawieni na boisku rozbijali ataki USA. Gdyby Lennon w odpowiednim momencie pamiętał, że może strzelać na bramkę Howarda zamiast podawać, Anglicy zapewne mecz by wygrali. Wygrali by zapewne, gdyby Green nie był Anglikiem. Wygraliby, gdyby Heskey nie postanowił wpakować piłki do bramki z Howardem. Wygraliby, gdyby Lampard nie chciał na siłę wepchnąć piłki do bramki zamiast zostawić ją Rooneyowi. Wygraliby, gdyby Rooney nie musiał się bawić w rozgrywanie, tylko mógł czekać na podania od partnerów. Krótko mówiąc, Anglicy nie wygrali na własne życzenie. Amerykanie świetnie zorganizowani w obronie (choć parę razy podopieczni Capello potrafili ich ładnie rozmontować), ładne kontry i chyba jednak trochę szczęścia (bramka Dempseya, sytuacje Lennona i Heskeya czy też podanie Gerro do Wazzy, kiedy temu drugiemu zabrakło kilku centymetrów, aby wpakować piłkę głową do bramki). Nie ma co z góry przesądzać, ale ze Słowenią i Algierią tak Anglia jak i USA nie powinny mieć większych problemów, więc o pierwszym miejscu może zadecydować lepszy bilans bramkowy. Tutaj Anglicy mają teoretycznie przewagę. Pytanie tylko co z Milnerem i Kingiem. Obaj opuścili boisko dość wcześnie. King zmaga się od jakiegoś czasu z kolanami, ale Milner... A jutro już dokończenie grupy C i grupa D. Ciekaw jestem, jak zaprezentuje się Serbia.
  9. Mi tam jak na razie nie przeszkadza No a za nami kolejny mecz. Korea zasłużenie wygrała 2:0 z Grecją. Mecz dziwnie przypominał mi to, co przeżywaliśmy 8 lat temu w Korei, kiedy przegrywaliśmy z współgospodarzami. Tak samo jak my wtedy, tak dzisiaj Grecy byli niemalże bezradni. Nie licząc samego początku meczu i krótkiego okresu po bramce Park Ji-Sunga na 2:0 Korea kontrolowała grę absolutnie. Ogólnie bez fajerwerków, choć obejrzeć można było. Spodziewałem się czegoś znacznie nudniejszego. A teraz już dwa, miejmy nadzieję, piękne spotkania.
  10. Zbigniew Ścibor-Rylski "Motyl"

    Nie od dzisiaj wiadomo, że w połowie września na Czerniakowie "Motyl" objął dowodzenie nad oddziałem "berlingowców". Pisał o tym już Borkiewicz [Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 482]: Tego dnia [tj. 18 września- A.] kompanie I batalionu 9. pułku oraz oddziały powstańcze kpt. Motyla poniosły ciężkie straty, wśród poległych był dowódca batalionu por. Kononkow oraz wielu jego podkomendnych, zdziesiątkowane zostały resztki batalionów <<Parasol>>, <<Czata>> i <<Zośka>>. Śmierć dowódcy batalionu wywołała zamieszanie w szeregach I batalionu. Na prośbę mjr Łatyszonka ppłk Radosław wyznaczył kp. Motyla na dowódcę wszystkich oddziałów na Wilanowskiej. Kpt. Motyl od razu przystąpił do organizacji obrony, wyznaczając dowódców punktów oporu, ich załogę i środki. Z I batalionu pozostała zaledwie trzecia cześć. Tego dnia odparto na przyczółku 11 uderzeń niemieckich, wspieranych przez 10-12 czołgów względnie dział szturmowych. Wersję tę powtórzył w swojej pracy Józef Margules [Przyczółki warszawskie. Analiza i ocena działań 1 AWP w rejonie Warszawy we wrześniu 1944 r., Warszawa 1962, s. 152; na daty publikacji proszę tu nie patrzeć, pierwsze wydanie pracy Borkiewicza to rok '57]. Kirchmayer kompletnie pomija ten fakt, z kolei u Grigo [Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989, s. 240], nie występuje w tej sprawie "Radosław". Krzysztof Komorowski jedynie odnotowuje fakt objęcia dowodzenia nad oddziałem z 9. pp przez "Motyla" [Bitwa o Warszawę '44: Militarne aspekty Powstania Warszawskiego, Warszawa 2004, s. 225] podobnie jak Bartosz Nowożycki [Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 108]. W obu pracach nie ma słowa ani o mjr. Łatyszonku ani o "Radosławie". Wątek przewija się także we wspomnieniach Powstańców: Był radiotelegrafista, który pierwszy przepłynął z Kononkowem i ten radiotelefon był u "Radosława" umieszczony w piwnicy. Radiotelegrafista przez radio podał, że porucznik Kononkow nie żyje. Wtedy z tamtej strony dowódca pułku pyta się: "A kto tam jest najstarszy stopniem", radiotelegrafista mówi: "A jest taki kapitan młody", "Dawaj go". Biorę słuchawkę i mówię: "Tu melduje się kapitan >>Motyl<<", a on powiedział: "Obejmujecie dowództwo nad batalionem po śmierci Kononkowa". I w taki sposób ja, oficer Armii Krajowej, zostałem dowódcą berlingowców. Za: http://ahm.1944.pl/Zbigniew_Scibor-Rylski/...%9Acibor-Rylski [dostęp na: 12.06.2010 r.]; Kapitan "Motyl" - Ścibór-Rylski został dowódcą również "Berlingowców" - jak ich nazywaliśmy - potwierdzonym zresztą z drugiego brzegu. Wydaje mi się, że to jedyny wypadek, gdy oficer AK dowodził plutonem w Wojsku Polskim. Za: http://ahm.1944.pl/_Kazimierz_Augustowski/...%9Acibor-Rylski [dostęp na: 12.06.2010 r.]. Są więc dwie wersje tego, jak dowodzenie objął "Motyl". Pierwsza, to wspólna decyzja "Radosława" i mjra Łatyszonka, wedle drugiej zadecydował sam Łatyszonek. Pytanie, która jest zgodna z prawdą? I takie pytanie trochę na boku. Czy faktycznie kpt. Ścibor-Rylski był jedynym oficerem AK w Powstaniu, który dowodził oddziałem (l)WP? Z tego co podawał Grigo [Powiśle..., s. 240], było to w zasadzie zależne jedynie od sytuacji. Kiedy każdy dom bronił się sam, dowodzenie obejmował najstarszy stopniem oficer, bez względu na jego przynależność. Więc teoretycznie nie jeden raz oficer AK mógł dowodzić "berlingowcami" i na odwrót.
  11. Ano właśnie O tym, że Laurent Blanc ma zastąpić Domenecha wiadomo już od połowy maja, oficjalnie (wtedy to FFF i Girondins Bordeaux dogadali się w sprawie odejścia byłego kapitana reprezentacji Francji z ławki trenerskiej "Żyrondystów"). Nieoficjalnie od dobrego pół roku się o tym mówiło. A co do meczu to zgadzam się. Mało ciekawy, może poza ostatnimi 10-15 minutami i jakimiś fragmentami wcześniej (ładne uderzenia Forlana i Gourcouffa). W zasadzie więcej się chyba jednak nie spodziewałem. Urugwaj nigdy mnie nie zachwycał, Francuzi są od dawna w dołku. Najlepsze w tym meczu było to, że jego wynik daje szansę na emocje w grupie do końca. Bez względu na wyniki następnych dwóch spotkań, losy awansu rozstrzygną się dopiero w trzeciej kolejce. Co oznacza "zwykle"? Euro w Anglii w '96 to 1:0 z Rumunią, na MŚ we Francji w '98 wygrali 3:0 z RPA, dwa lata później 3:0 z Danią, w Japonii i Korei 0:1 z Senegalem, na Euro w Portugalii 2:1 z Anglią, ostatnie dwa turnieje to po 0:0 odpowiednio ze Szwajcarią i Rumunią. Łącznie przez ostatnie 16 lat (w '94 nie grali na Mundialu, dlatego liczyłem od Euro w Anglii, nie liczę też dzisiejszego meczu) cztery zwycięstwa, dwa remisy, porażka i bramki 9:2. Już tak nie przesadzajmy z tym "zwykle" A ja tymczasem zaczynam się już przygotowywać mentalnie na jutrzejszy wieczorny pojedynek Anglii z USA. Jestem strasznie ciekaw, jak Anglia poradzi sobie z teoretycznie najgroźniejszym rywalem grupowym. No i w jakiej formie będzie Rooney. Ta kontuzja z meczu z Bayernem jeszcze może mu wyjść na dobre, zachował dzięki temu więcej sił.
  12. A co ma wynik Francuzów na Mundialu do przyszłości Domenecha na ławce trenerskiej reprezentacji Francji? Pierwszy mecz bardzo przyjemny. Szybkie spotkanie, sporo ładnych akcji, bez błędów sędziowskich (jeśli poziom arbitrów będzie stał na takim poziomie jak w tym meczu otwarcia, to będą to udane pod tym względem mistrzostwa). Remis jak najbardziej sprawiedliwy. Z jednej strony chciałbym, aby RPA grało dalej (tak do 1/4), a z drugiej strony lubię Meksyk. Może nie tak, żeby im kibicować, ale zawsze lubiłem patrzeć na ich grę. A dzisiaj wieczorem oczywiście Evra i spółka
  13. Batalion "Czata 49" - biogramy

    Kpt. Sławski Antoni "Andrzej", urodzony 30 grudnia 1900 r. w Bliżynie niedaleko Kielc. Syn Wincentego i Katarzyny. W konspiracji w "Bazie IV" Centrali Zaopatrzenia Terenu. W trakcie Powstania Warszawskiego oficer organizacyjny batalionu a także dowódca plutonu w kompanii "Rolicza" w okresie walk na Starówce. Ranny w dniu 28 sierpnia w wyniku niemieckiego nalotu na Mławską 3/5 i Franciszkańską 12: Opinie mjra "Witolda" na temat kpt. "Andrzeja": Bierze udział w walce od pierwszego dnia powstania. Ochotniczo w linii jako dowódca zorganizowanego przez siebie plutonu. Pełnił funkcję of. admin. W linii, w boju wykazał duże wartości osobiste, doda[t]nie cechy charakteru. Zasługuje na wyróżnienie w całej pełni. [wniosek awansowy do stopnia kpt. z dn. 17 sierpnia '44; B. Nowożycki, Batalion "Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 139; WBBH, sygn. III/44/54, k. 8]; Jako oficer adm. ochotniczo zgłosił się do służby liniowej i od pierwszego dnia jako dowódca wykazał dużą odwagę.- Odznaczył się w przeciwuderzeniu na cmentarz Kalwiński. [wniosek o nadanie Krzyża Walecznych z dn. 17 sierpnia '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 149; WBBH, sygn. III/44/54, k. 17, 18]; Spokojny, opanowany oficer-dowódca. Brał wybitny udział we wszystkich akcjach Czaty. Zasługuje w całej pełni na awans. [wniosek awansowy do stopnia kpt. z dn. 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion..., s. 171; WBBH, sygn. III/44/54, k. 27-28].
  14. Batalion "Czata 49" - biogramy

    Ppor. Rachmielowski Robert "Rob", urodzony 8 czerwca 1919 r. w Brześciu nad Bugiem, syn Józefa i Michaliny. We wrześniu '39 w 83. Pułku Strzelców Poleskich im. Romualda Traugutta. W konspiracji żołnierz III Odcinka "Wachlarza" oraz "Bazy II" w Centrali Zaopatrzenia Terenu. W trakcie Powstania Warszawskiego dowódca drużyny w składzie plutonu "Ruskiego" a później "Jędrasa". Ranny w dniu 8 sierpnia na Woli. Trafił do szpitala na Długiej 23/Miodowej 24, gdzie został zamordowany przez Niemców w dniu 2 września. Opinia mjra "Witolda" na temat ppor. "Roba": Jako d-ca drużyny jest przykładem odwagi i dzielności. Prowadzi drużynę w najniebezpieczniejsze miejsca wykonując powierzone zadanie. [uzasadnienie z wniosku o odznaczenie KW z dn. 4 września '44; B. Nowożycki, Batalion Armii Krajowej "Czata 49" w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2008, s. 161; WBBH, sygn. III/44/54, k. 23-24].
  15. Pozornie napisanie biografii wybranej postaci jest zadaniem dość prostym (pomijam kwestię dostępności źródeł). Zebrać dostępne dane, poukładać je ładnie i zgrabnie i... voila. Ale czy na pewno? Na co trzeba zwracać szczególną uwagę pisząc czyjąś biografię? Czy duże jest niebezpieczeństwo, że zbyt długo zajmując się czyimś życiorysem zaczynamy odczuwać do danej postaci swego rodzaju sympatię czy też przywiązanie, co może w efekcie sprawić, iż nie będziemy obiektywni?
  16. Tadeusz Runge "Witold"

    Jak się okazuje, z żołądkiem mjr Runge miał problemy już od okresu walk na Woli: Na Stawki poszliśmy po ciemku. Z "Czatą" byliśmy już nieraz we wspólnych akcjach na Woli, ich dowódcę majora "Witolda" - Tadeusza Runge, cichociemnego skoczka, znałem z Anglii. Na Woli imponował mi spokojem w najbardziej gorących chwilach. - Z Niemcami dam sobie radę, ze sraczką już nie mogę - powiedział, wyznaczając nam pozycję w budynku na Stawkach. Za: S. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie. Wspomnienia 1939-1946. t. 2, Warszawa 1980, s. 201. Teraz można się zastanowić, czy faktycznie we wrześniu miał nawrót choroby, czy też męczyła go ona przez cały okres Powstania. Jeśli to drugie, można by tu upatrywać przyczyn pozostawienia majora na Starówce w nocy z 30/31 sierpnia, zamiast wysłania go kanałami na plac Bankowy (decyzję miał podjąć "Radosław").
  17. Pierwsze co mi do głowy przyszło, to właśnie brak logiki w tych działaniach d-ców poszczególnych oddziałów. Normą jest w różnego rodzaju wspomnieniach, że dowódcy czy też sami szeregowi żołnierze nie zgłaszali broni do ewidencji. Skoro jej tam nie ma, to zapewne "góra" o niej nie wie, więc jej nie zabiorą. A tutaj coś takiego? Za jaki okres ci dowódcy oddziałów z zeznań "Żmudzina" mieli podawać takie stany broni? To już kompletna gdybologia z mojej strony, ale jeśli były to meldunki składane sporo przed Powstaniem, to być może składający je nie brali pod uwagę możliwości wybuchu Powstania, co by ich niejako tłumaczyło. Jakie było konspiracyjne doświadczenie oddziałów "Bartkiewicza"? Nie pytam tutaj o tych, którzy byli pod rozkazami "Rygla" i "Żmudzina", bo tu się jako tako orientuję. Nie tworzono jakichś w miarę dobrze uzbrojonych odwodów, które rzucano na zagrożony odcinek celem wywołania wrażenia posiadania dobrego uzbrojenia na całej linii? O ile kojarzę, czasem w Powstaniu stosowano takie praktyki.
  18. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Kolejne wznowienie, tym razem zbiór powieści J. S. Stawińskiego: http://historyton.pl/catalog/product_info....oducts_id=11443
  19. Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

    Tak się zastanawiam... jaka jest szansa, że nosząc to samo nazwisko i mając ojca o tym samym imieniu, nie jest się rodziną? Wczoraj przez przypadek znalazłem to: http://www.indeks.karta.org.pl/pl/szczegoly.jsp?id=110127 Zgadza się nazwisko (to akurat żaden dowód), ale także imię ojca (Józef). No i ten rok urodzenia. Zaledwie rok starszy niż "Olszyna". Nie mam zielonego pojęcia, czy to może być brat Tadeusza Wiwatowskiego, ale z racji imienia ojca warto chyba wziąć pod uwagę ten wątek. Jest tylko jedno "ale". Gdyby faktycznie byli rodziną, to czemu tylko jeden chodził do Sowińskiego?
  20. Ale to chyba jest coś, co można by w zasadzie przypiąć do większości działań powstańczych, nie tylko "Bartkiewicza". Jedynie działania "Radosława" na Woli wydają mi się być tutaj odstępstwem od reguły z racji możliwości prowadzenia przez oddziały ppłka Mazurkiewicza taktyki "szerokiej przestrzeni", jak określał to w swoich zapiskach ppłk Majorkiewicz, który referował "Borowi" przebieg rozmowy z rannym wówczas "Radosławem". Poza tym... chyba faktycznie w kontekście wyższego dowództwa ograniczało się to do decyzji o charakterze operacyjnym. Ale to już w 1928 r. ówczesny ppłk SG Stefan Rowecki w swojej pracy pisał [Walki uliczne, Warszawa 1928] o problemach, na jakie napotykają się dowódcy na różnych szczeblach podczas walk w mieście. Od nieprzejrzystości terenu, przez dynamikę działań aż po trudności komunikacyjne. Można by zapewne co nieco o tym napisać... W kwestii uzbrojenia, znalazłem coś takiego [M. Kledzik, 62 dni bez porucznika "Rygla", Hove 1993, s. 121; meldunek o stanie osobowym i uzbrojeniu Zgrupowania "Bartkiewicz" z połowy drugiego tygodnia sierpnia]: por. "Andrzej" 81 ludzi 1 rkm, 2 pm 1 piat, 1 mo (miotacz ognia) 8 kb, 40 granatów 45 pist. 6 drużyna stan moralny- dobry por. Mariusz 28 (5+23) 3 pm (=1-) 1 kb 18 pist. 14 granatów 3 drużyny stan moralny dobry ok. 100 butelek (zapalających) por. "Rawicz" (Rygiel) 23 (1+1+25) 3 pm stan doskonały por. "Kutno" 46 (4+42) 1 pm, 1 mo, 15 kb 7 pist.. ok. 15 granatów stan pierwszorzędny "Lechicz" 68 (1+67= Perkun) 2 pm (+1-) 7 kb, 1 rkm 1 mo, 25 pist. 30 granatów 1) 46 (1+45) 4 kb 9 pist. 10 granatów 246+46 Razem I teraz moje pytanie. Jak bardo to zestawienie różni się od tego (o ile takowe istniej) na dzień 1 sierpnia? No i jak to z tym plutonem "Rygla" było? Z tego zestawienia wynika dość ubogie uzbrojenie (o ile dobrze odczytuję dokument). Gdyby każdy dyletant tyle wiedział, to dzisiaj historię Powstania mielibyśmy ślicznie opisaną ze szczegółami
  21. Batalion "Czata 49" - dyskusja ogólna

    Kontynuując wątek pojazdów w baonie. Według tego co podał w swojej pracy Jan Tarczyński, to co ocalało zostało odstawione na Franciszkańską 12 (i tam już zapewne pozostało). Pytanie tylko: co udało się wyciągnąć z Woli? Trafił ktoś na takie informacje?
  22. Biografie - na co uważać?

    Ano właśnie. Pytanie tylko, do jakiego stopnia możemy sobie na coś takiego pozwolić. Na ile "wchodzenie w skórę" naszego obiektu zainteresowań, jest bezpieczne. Ostatnio z Księgarni przeglądałem sobie pracę prof. Marcina Kuli [Autoportret rodziny X. Fragment żydowskiej Warszawy lat międzywojennych, Warszawa 2007, ss. 444]. Już na wstępnie autor podał, iż po pewnym czasie badania losów opisywanej rodziny żydowskiej zaczął myśleć o niektórych rzeczach tak, jakby członkowie tamtej rodziny myśleli. Kiedy przekraczamy granicę, która sprawia iż pewne rzeczy przestają być dla nas dostrzegalne, gdyż myślimy o nich tak jak nasz bohater, czy też bohaterowie? Nie od dziś wiadomo, że to co dla ówczesnych oczywiste, dla nas może być czymś zaskakującym. Do tego jeszcze to: Ale od fascynacji tylko krok - o ile nie kroczek - do apologetycznego uwielbienia połączonego ze swoistym zamknięciem poznawczym na wszelkie opinie mogące zarysować idealny wizerunek kultowego bohatera. Za: http://www.historia.org.pl/index.php?optio...&Itemid=559 [dostęp na: 10.06o2010 r.] Czy recepta, którą podał Narya, czyli krytyka i kwerenda źródeł, faktycznie może tutaj wystarczyć? A nie wiem, nie słyszałem, aby ktoś miał zamiar ją pisać A tak na serio. Nie ukrywam, że chciałbym aby kiedyś ukazała się drukiem. Na osobną pracę szans nie ma, za mało źródeł. Ale jakaś część większej całości... czemu nie. Niemniej na ten moment to melodia przyszłości.
  23. Jak ogólnie przedstawiało się uzbrojenie oddziałów "Bartkiewicza"? I cały czas zastanawia mnie ta kwestia dowodzenia nad Zgrupowaniem. O ile kojarzę, to właśnie Pasek poddał w wątpliwość to, że Zgrupowaniem dowodził mjr "Bartkiewicz", jako faktycznego d-cę wysuwając "Żmudzina". Jak to było w końcu? A za podrzucenie pracy na forum śliczne dzięki. Takie rzeczy są moim zdaniem właśnie najcenniejsze. Pozwalają poznać fakty, pozostawiając miejsce na wyrobienie własnych sądów.
  24. Jakiś czas temu w temacie o walkach na Stawkach, pisałem o koncepcji uderzenia na tyły oddziałów niemieckich, której to autorem był mjr Runge. Pomysł bliźniaczo podobny wręcz do tego, związanego z nocą 30/31 sierpnia. I teraz mam pytanie: czy ktoś kiedyś natknął się na odpowiedź na to, kto konkretnie wymyślił sam desant kanałowy? Oczywiście można założyć, iż był to autorski pomysł duetu "Florian"-"Tomir". Niemniej zbieżność faktów jest ciut za duża na taki przypadek. Wykorzystanie kanałów do przejścia na tyły wroga z użyciem "Czaty". I na Stawkach i tu. Tak się zastanawiam, czy przypadkiem pomysłu desantu nie podsunęli "Florianowi" albo "Radosław" albo "Witold". Osobiście skłaniałbym się ku "Radosławowi". A oto dlaczego: Jeszcze raz z "Markiem" omówiliśmy sposób obrony obsadzonego odcinka i zameldowałem się u mjr. "Witolda": "Pan, kapitan <<Motyl>>, i ja idziemy do pułkownika <<Radosława>>- oświadczył major.- Nie wiem jeszcze co, ale chyba szykuje się jakaś nowa operacja dla batalionu". Za: Z. Jędrzejewski, Od września do września, Warszawa 1989, s. 137. Gdyby to mjr "Witold" był pomysłodawcą desantu na plac Bankowy zapewne od razu powiedziałby "Jędrasowi" w czym rzecz. Tymczasem z tego fragmentu wynika, iż sam nie wiedział, co się święci. Oprócz "Radosława" widzę jeszcze jedną możliwość. Sam "Wachnowski". Tylko musiałbym mieć informację odnośnie tego, że meldunek "Witolda" z pomysłem przejścia za pozycje niemieckie na Stawkach, kiedykolwiek trafił w jego ręce. Domyślam się, że jest to jeden z tych problemów, których zapewne nie uda nam się już rozwikłać z racji tego, iż ludzie pamiętający tamte decyzje nie żyją. Niemniej warto zadać takie pytanie. Choćby po to, aby uświadomić sobie, jak wielu rzeczy nie wiemy. Sprawa bardzo przydatna przy budowaniu kolejnych teorii.
  25. Ależ tu nie ma na co pozwalać, każdy wpis będzie na wagę złota:) Tak więc nie ma pośpiechu. Choć nie ukrywam, że będę z niecierpliwością oczekiwał na kolejne wpisy. To bez dwóch zdań. Choć nie wiem, na ile próba przebicia się ze Starówki do Śródmieścia była fortunnym pomysłem. Ale ta dyskusja może już gdzie indziej
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.