Albinos
Przyjaciel-
Zawartość
13,574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Albinos
-
No tak, ale wszystkiego opisywać to ja ani nie dam rady czasowo, ani nie czuję się kompetentny;) Każde z podanych wyżej zagadnień ma swój osobny temat (czasem nawet kilka). Tak zapraszam z pytaniami i w miarę możliwości będę odpowiadał.
-
Z Wareckiej jest całkiem sporo zdjęć tak "Czaty" jak też np. "Miotły". Większość jest dostępna w sieci. Zdjęcie z tą naszywką (dotąd jedynie czytałem o niej, ale samego zdjecia nie widziałem... chyba), to było właśnie w internecie czy w jakiejś publikacji książkowej?
-
Ależ to żaden kłopot:) Ja to naprawdę robię z przyjemnością. A że aktualnie trochę czasu będę spędzał w BUWie, to proszę pytać. Jak tylko znajdę coś ciekawego, będę informował. Wypada się jedynie zgodzić.
-
No to ja to samo mogę powiedzieć o archiwach UW. Pomijam już bardzo miłą obsługę, ale same teczki osobowe studentów choć zazwyczaj skąpe, zawierają sporo szczegółów. To się rozumie samo przez się. Aktualnie wybieram się do Archiwum Państwowego m. st. Warszawy, żeby zapoznać się bliżej z aktami paru szkół. No to życzę powodzenia:)
-
Co mnie zainspirowało? Służba "Henryka" w KeDywie OW AK. Od dłuższego czasu opracowuję sobie biogramy żołnierzy warszawskiego KeDywu (a zaczęło się rzecz jasna od T. Wiwatowskiego). Od przyszłego roku planuję na portalu rozpocząć serię artykułów i wywiadów związanych z tym tematem (mam już obiecaną pomoc p. Rybickiej, córki szefa warszawskiego KeDywu). Ot tak w ramach ratowania pamięci o nich (w czym idealnie udało mi się dogadać właśnie z p. Rybicką, która podchodzi do tego w identyczny sposób, a zazwyczaj spotyka się ze zdziwieniem, kiedy mówi, dlaczego wydaje dokumenty warszawskiego KeDywu). A Waldemar Baczak wydaje mi się jedną z ciekawszych osób. Jako że postacią "Henryka" zajmuję się dopiero od kilku dni, to nie bardzo miałem czas na to, aby nawet myśleć o CAWie. Choć pewnie i tam będę musiał się wybrać. Na razie mam w planach przejrzenie paru książek (z opracowaniem historii kontrwywiadu Okręgu Warszawa AK autorstwa Rószkiewicz-Litwinowiczowej na czele).
-
Na początek cytat ze wspomnień braci Witkowskich [KeDywiacy, Warszawa 1972, s. 286]: Ta szarpanina między chęcią wykonania zadań likwidacyjnych a ograniczonymi możliwościami oddziałów w tym zakresie kosztowała nas dużo nerwów i napsuła sporo krwi. Pod adresem Komendy Głównej AK zaczęły padać krytyczne głosy zarzucające jej brak troski o odpowiednio znośne warunki organizacyjnego i materialnego bytowania oddziałów bojowych "Kedywu" Okręgu. Te i ów miał kolegę lub krewniaka w oddziałach "Kedywu" Komendy Głównej, czasem po cichu wziął udział w prowadzonych przez nie akcjach, zaczęły wiec przeciekać mniej lub bardziej wiarygodne opowiadania o posiadanym przez te oddziały uzbrojeniu, wyposażeniu technicznym i niemal nieograniczonych środkach finansowych na różne cele. Nic więc dziwnego, że oddziały "Kedywu" Komendy Głównej traktowano jako wyjątkowo uprzywilejowane, czego dobitnym wyrazem było nadanie im w koleżeńskich pogwarkach nazwy "pretorianów", naturalnie w dodatnim tego słowa znaczeniu. Jak dokładnie prezentowały się stosunki KeDywu Komendy Głównej i tego Okręgu Warszawa? Czy faktycznie te różnice były aż tak duże na korzyść KG, żeby KeDyw warszawski mógł zazdrościć możliwości swoim kolegom? Pamiętam że swego czasu opowiadał mi trochę o tym Pani Rybicka, opisując przykład pewnego żołnierza z KeDywu OW, który w pewnym momencie przeniósł się do KeDywu KG. Jak częste były to przypadki?
-
Jeśli wierzyć prof. Strzemboszowi, to w momencie przełomu mamy w KeDywie KG w zasadzie jedynie "Motor" w sile ok. 350 ludzi, w lutym pojawia się jeszcze "Osa"-"Kosa" czyli jakieś 40 ludzi więcej. Razem KeDyw KG w oddziałach dyspozycyjnych miał około 400 ludzi. Z kolei KeDyw OW (dane za Witkowskim), posiadał wówczas oddział "Jotesa" (10 ludzi), kobiecy (40) i saperów "Chwackiego" (40, późniejsze OD "B"), razem jakieś 90, może 100 osób, bo nie wiadomo jak dokładnie przedstawiała się sprawa z oddziałem lewobrzeżnym powiatu warszawskiego (d-ca por. sap. Michał Buczy "Michał"). Oddziały obwodowe i Grupa "Andrzeja" to dopiero marzec-kwiecień, jak nie później.
-
Tak sobie czytam ten temat i zastanawiam się... albo to jest jeden wielki off, albo ktoś tu bawi się w ocenianie książki i tematyki, którą ona porusza, po samym tytule. Ale ja się pewnie nie znam.
-
Ale z czym wszedł do KeDywu? Na jakich dwóch stopniach? Można ciut szerzej, bo przyznam, że nie bardzo rozumiem pytanie. Problem w tym, że nic lepszego i nowszego chyba o tym nie ma. Tak samo z KeDywem OW. Jest Witkowski, ale stary i z błędami.
-
A ja sobie powoli podczytuję: Piórkowski T., Artylerzyści z cenzusem. Mazowiecka Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii im. gen. Józefa Bema w Zambrowie (1937-1939), Pruszków 2003, ss. 103 [jak dla mnie bardzo dobre uzupełnienie pracy Łukasiaka].
-
Tak jak obiecałem byłem i sprawdziłem. U Bieleckiego w zasadzie nic nie było, jedynie drobna wzmianka nt. "Torpedy" i jego postrzału bodaj w okolice łopatki w dniu 13 września. Co do stopnia powiązania rodzinnego, to "Adam Horski" był dla "Torpedy" bratem stryjecznym. Jeśli chodzi o "Maszynkę", to jedyne co znalazłem, to informacja nt. jego zajęcia w dniu 6 sierpnia (zapewne nie tylko, ale pod tą datą opisał całość Niżyński), które to zadanie polegało na ładowaniu luźnych naboi do magazynków peemu. Z kolei "Franek" był łącznikiem "Rydza" w trakcie walk na Stawkach. Ogólnie ciężko coś znaleźć o szeregowych żołnierzach tak na szybko. Gdyby kolega xyxy był na forum, wtedy można by się go zapytać o to i owo, bo o "Miotle" wie sporo.
-
Temat zacząłem od raportu "Olszyny" dt. śmierci "Żbika" i "Kaczora" w akcji na Smysłowskiego. Kiedy czyta się fragmenty wspomnień poświęcone tej historii widać, że wywołało to spory wstrząs wśród osób, które znały "Żbika". Najpełniejszy opis podał sam "Andrzej" [Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 119]: Ile akcji Zdzitek dokonał? Nie pomnę już teraz, lecz akcja na samochody z żandarmami na moście Poniatowskiego (za którą dostał K.W.) była jego rycerskimi ostrogami, czy akcja na Lwowskiej, gdzie na 5 piętrze rozbijał zapieczętowane przez gestapo mieszkanie, by opróżnić zamaskowaną skrytkę [...], czy wreszcie ostatnia akcja na Borysa Smysłowskiego. Otrzymał rozkaz likwidacji tego agenta niemieckiego, który wydał wielu AK-owców gestapo. [...] Dwie poprzednie próby likwidacji nie dały wyniku. Zdzitek podjął się trzeciej- i ta nie tylko, że nie dała wyniku, lecz zabrała nam Zdzitka. Smysłowski widocznie spostrzegł gotujący się na siebie zamach, zawiadomił żandarmerię, która wzięła nasz oddział jakby we dwa ognie. Zdzitek nakazał oddziałowi rozejść się, a sam wraz z kolegą "Kaczorem" wziął na siebie ciężar ataku ostrzeliwując żandarmów. Wycofując się pod obstrzałem żandarmów, zginął od kuli Ukraińca (stojącego na straży magazynu) na rogu ul. Olszewskiej i Puławskiej. Ciało zabrali Niemcy- oddali na ul. Oczki. Stamtąd udało się naszym ludziom zabrać jego ciało i pochować na Powązkach pod innym nazwiskiem, by dopiero w 1945 [roku mógł] znaleźć wieczny odpoczynek na innym miejscu. Daty jego śmierci 17 maja 1944 r. nie zapomnę. Odznaczony po śmierci Virtuti Militari- pozostał dla nas wzorem, jako jeden z tych, co wiedzieli co to jest Ojczyzna, co znaczy ginąć z honorem, by być przykładem oficera- Polaka, co siebie nie oszczędza, byleby jego podkomendni mogli zachować swe życie. Gwoli wyjaśnienia, ciało zostało oddane przez Niemców na Oczki, tam bowiem znajdowało się prosektorium. Całą historię opisali u siebie również bracia Witkowscy, obaj z OD "B" [KeDywiacy, Warszawa 1976, s. 318]: W tym czasie, gdy oddział nasz przebywał poza Warszawą, w "Oddziale A" przeżyto tragedię. W dniu 17 maja piętnastoosobowy oddział dowodzony przez ppor. "Żbika" (Zdzisław Zajdler) przeprowadzał w godzinach 9.00-10.30 wyjątkowo trudną i niebezpieczną akcję bojową w rejonie bliskiego Mokotowa, mającą na celu likwidację funkcjonariusza "Abwehry" Borysa Smysłowskiego. Akcja nie udała się jednak, a oddział w czasie odwrotu został zaskoczony na ulicy Chocimskiej przez silny patrol żandarmerii. W ogniu walki polegli "Żbik" i "Kaczor", którzy osłaniali wycofujących się kolegów. Śmierć "Żbika", wzorowego młodego oficera i prawdziwie ideowego żołnierza dywersji, była niepowetowaną stratą dla "Oddziału A". Jedyną pociechą było przeświadczenie, że jak żołnierskie było młode życie "Żbika", tak żołnierską była jego bohaterska ostatnia walka. Bardzo dokładny opis akcji umieścił w jednej ze swoich prac Lesław M. Bartelski [Mokotów 1944, Warszawa 1971, s. 107-108], który znał "Żbika" z konspiracji. Wedle jego relacji 17 maja był dniem bardzo mglistym i deszczowym. Oddział składał się z trzech "piątek". Pierwsza, mokotowska, ustawiła się przy dworcu kolejki wilanowskiej przy Belwederskiej, dwie kolejne, śródmiejska i czerniakowska, stały bliżej Podchorążych. Kiedy tak czekali na swój cel, byli obserwowani co najmniej przez dwóch mężczyzn [P. Bukalska, S. Aronson, Rysiek z KeDywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona, Kraków 2009, s. 100]. Pierwsza spostrzegła to Reneta Brenstjern Phanhauser-Rostworowska "Rena", która przekazała informację "Żbikowi". Ten zarządził odwrót. Kiedy dochodzili do Słonecznej, była już prawie 10. Wtedy zza rogu Willowej wyskoczyły budy z żandarmami, którzy z miejsca rozpoczęli ostrzał. Osłaniający resztę "Żbik" i "Kaczor" wycofywali się powoli, w końcu ruszyli w stronę Olszewskiej. Tam na schodach padł "Kaczor". Niewiele dalej uciekł "Żbik", który zginął dobiegając do Puławskiej. Śmierć "Żbika" była ciężkim ciosem chyba dla wszystkich, którzy go znali. Poczynając od "Andrzeja" i "Olszyny" (który wedle relacji prof. Mikulskiego bardzo to przeżył), przez jego podwładnych z plutonu a kończąc właśnie na Lesławie M. Bartelskim, który wspominał później, że ta śmierć wstrząsnęła nim bardzo głęboko, a był świadkiem niejednej. A teraz w ramach ciekawostki, raport z rozpoznania Smysłowskiego (autorstwa Waldemara Baczaka "Henryka"): Rozpracowanie Borys Smysłowski Ogólnie: Ur. 3 XII [18]97 [r.]. Wyznanie prawosławne. Płk wojsk. ukr. Dotychczas zamieszkiwał Radna 8 m. 5. Obecnie mieszka stale Belwederska 32 m. 14, III p. Szczególnie: Miejsce swojego zamieszkania opuszcza Smysłowski rano w godzinach 9-10-11, najczęściej o 9. Przez całe rano i wczesne popołudnie nie ma go w domu, do którego przyjeżdża w godzinach 15-16 na obiad. Wraca z pracy o godz. 18. Posiada do swej dyspozycji samochód marki Opel koloru ciemnoczarnego. Rysopis jego jest następujący: Wzrost średni, tęgawy. Włosy ciemnoblond, twarz owalna, bez zarostu. Charakterystyczne jest, iż w czasie chodzenia lewa ręka jest nieruchomo opuszczona wzdłuż biodra. Powodem tego jest, iż był kiedyś ranny. 10 V 44 Kedyw Za: KeDyw Okręgu Warszawa Armii krajowej. Dokumenty - rok 1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2009, s. 218; H. Witkowski, KeDyw Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w latrach 1943-1944, Warszawa 1984, s. 412; Archiwum Józefa Rybickiego.
-
Polskie formacje wojskowe na Syberii podczas I WŚ
Albinos odpowiedział Andreas → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Andreasie, ale po co od razu do biblioteki? Przecież jest FBC: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=51487 Trzeba umieć sobie ułatwiać -
Jutro poszukam u Bieleckiego i Niżyńskiego. Rozumiem, że to co podawałem na stronie MPW już sprawdzone i dane typu data i miejsce urodzenia oraz imiona rodziców, są już niepotrzebne?
-
Czy wolno zadać? Jak najbardziej, nawet trzeba. Zawsze kiedy tylko będę mógł, pomogę. Dla mnie samego jest to okazja aby dowiedzieć się czegoś nowego.
-
Byłbym zapomniał o tym... sprawdziłem wszystkie trzy tomy pracy Bieleckiego i nazwisko Ostrowski Bogdan nie występuje ani razu. Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie to. Sprawdzałem nawet pod samym pseudonimem zakładając, że być może autor znał jedynie sam pseudonim (w starszych pracach można natknąć się na sytuacje, kiedy to autor nie znał nazwiska konkretnej osoby, a my dzisiaj już tak) i też nic. Teraz pozostaje jedynie już chyba skontaktować się z MPW, być może oni dysponują dokładniejszymi danymi niż to, co podałem.
-
Opisy dt. śmierci por. "Stolarskiego": Odwiedzałem inne pododdziały "Czaty 49". Sytuacja była tam podobna do położenia "Jędrasów". "Mały" (Janusz Stolarski) od kpt. "Zgody", wrócił z Czerniakowa kanałami przez Mokotów. Wypytywałem go, jak to się wszystko odbywało. Gdy następnego dnia przyszedłem do niego, już nie żył. Dostał odłamkiem w głowę. Przeszedł Wolę, Muranów, Stare Miasto, Czerniaków i Mokotów bez ran, by zginąć w przeddzień kapitulacji- nie w walce lecz na tyłach, na kwaterze, od przypadkowego pocisku z granatnika czy moździerza. Za: Z. Jędrzejewski, Od września do września, Warszawa 1989, s. 152. Zginął por. "Mały". Wiadomość i jego śmierci przynosi "Halina" (Dalicka-Andrzejewska). Dostał odłamkiem szrapnela od pojedynczego pocisku moździerza, który rąbnął w dom przy Al. Ujazdowskich (obok szkoły "Królowej Jadwigi"), gdzie odbywała się odprawa Zgrupowania. Tak zginął jeden z najdzielniejszych oficerów powstania odznaczony Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Pozostawił młodą żonę i dziecko. Za: L. J. Wójcicki, Życie na stos. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego 1944 r., Londyn 1985, s. 139 (jak już wyżej wspominałem, synek por. Stolarskiego zginął jeszcze przed ojcem, bo już 5 września). Przyszedł por. "Xen". Dowiedzieliśmy się od niego, że por. "Mały" padł zabity odłamkiem granatnika na ul. Wilczej. Wiadomość przyjęliśmy z wielkim smutkiem. Za: A. Wyganowska-Eriksson, Pluton pancerny batalionu "Zośka" w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 423. 1 X 44 (...) Po śmierci por. "Małego", który zginął tuż przed wejściem do kanału, por. "Ksen" objął resztę naszego oddziału. Za: T. Wilska, Oszczędzajcie filipinki [w:] Pełnić służbę... Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. A. Zawadzka, Z. Zawadzka, Warszawa 1983, s. 484. Już tam nie walczyliście, w Śródmieściu? Nie. Już nie było żadnych walk. Jeszcze była tragiczna sytuacja 2 października, że jakiś zabłąkany pocisk pada w Alejach Ujazdowskich, przed domem gdzie stacjonowały nasze oddziały i porucznik "Mały", który przeszedł calutką drogę od Woli, Starego Miasta, Czerniakowa, Mokotowa, siedział w oknie, już było wiadomo, że kończą się walki i ten pocisk upadł, odłamek granatnika uderza w jego skroń i on ginie. To był dla nas wielki wstrząs, że w ostatnim dniu, zginął bardzo dzielny oficer, naprawdę bojowy, kilka razy był zasypany, z gruzów go odkopywano, a tu w taki sposób zginął. Za: http://ahm.1944.pl/Zbigniew_Scibor-Rylski/1/slowa-kluczowe/ [dostęp na: 4.09.2010 r.] Z tych wymienionych relacji dowiadujemy się na pewno, iż zginął od pocisku z granatnika, którego to odłamek ugodził go najprawdopodobniej w głowę. Z tekstu Śreniawy-Szypiowskiego z '59 dowiadujemy się z kolei, iż wydarzenie to miało miejsce wieczorem dnia 27 września. Co prawa część znanych mi relacji umieszcza ten fakt 1 albo 2 października (chyba nawet WIEPW tak podaje), ale wystarczy spojrzeć na protokół ekshumacyjny PCK (ekipa XI, meldunek nr 5 z dnia 13.03.1945 r. odcinek Alej Ujazdowskich od placu Trzech Krzyży do Piusa XI [R. Bielecki, M. Strok (współpraca), Żołnierze Powstania Warszawskiego. T. III: dokumenty z archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża, Warszawa 1997, s. 88]), żeby upewnić się w dacie 27 września. Porucznik Stolarski został pochowany w ogrodzie domu przy Alejach Ujazdowskich 35 (między pałacem Dziewulskich, dzisiaj ambasada Bułgarii, a kamienicą Anny Mikulicz-Radeckiej) razem z radzieckim oficerem Arkadiuszem Iwlewem, który zginął 11 września '44 (sic!). Sporna natomiast jest kwestia tego, co robił chwilę przed śmiercią. Wedle Wójcickiego odbywała się wówczas odprawa Zgrupowania "Radosław" (a raczej jego resztek), "Motyl" w podanym fragmencie przytacza wersję z odpoczywającym "Małym" w oknie, a z kolei według "Wapniaka" z '59 cała sytuacja miała miejsce na podwórzu domu przy Alejach Ujazdowskich 22, co w zasadzie wyklucza wersję z odprawą (o oknie nie wspominam). Przytoczona wyżej relacja Teresy Wilskiej "Bożeny" jest o tyle ciekawa, że sama "Bożena" była łączniczką "Małego" na Mokotowie, a tymczasem spisując swoją relację popełniła taki błąd. Pokazuje to, jak błędne potrafią być takie opisy. A tutaj zdjęcia kamienicy Ławrynowicza przy Alejach Ujazdowskich 22 (wojnę przetrwała w nie najgorszym stanie, choć dach od strony frontowej został zniszczony): http://fotoforum.gazeta.pl/photo/0/qi/lc/i...cEQMBQsJ8eX.jpg - widok dzisiejszy http://www.stalus.iq.pl/show.php/idc/26/ida/51 - widok sprzed 1907 roku (być może około 1904, ale pewien nie jestem), wtedy bowiem powstała stojąca bliżej placu Trzech Krzyży (nr 24) kamienica Pod Gigantami (wg projektu Władysława Marconiego), z kolei kamienica Ławrynowicza to już rok 1895 (autor projektu Józef Pius Dziekoński).
-
Oj chyba jednak nie do końca tak było z tą siłą KeDywu warszawskiego. Przypomnij sobie widiowy, jakie były początki oddziału "Kosy" (późniejsze OD "B"), kobiecego oddziału oraz oddziału "Skrytego". Poza tym nawet grupa "Andrzeja" to już marzec '43, czyli ledwie dwa miesiące po powstaniu KeDywu OW AK. Na niecałe półtora roku działalności KeDywu okręgu (i to też był okres przygotowawczy) to jednak trochę mało te dwa miesiące, aby oceniać, czy wejście oddziału "Andrzeja" było znaczącym wzmocnieniem. Tak samo później KeDyw warszawski nie miał wielkich wzmocnień kadrowych, tak więc jak tu dokonać porównania, jakiegokolwiek? Ja nie widzę sposobu. Od początku do końca działał w zasadzie tym samym składem. A to później te możliwości nie były ograniczone? Też były. Z jednej i drugiej strony. Ale tak czy inaczej ocenianie całości działań KeDywu KG i OW na podstawie początkowego okresu, jest narażone na spory błąd. Oczywistą sprawą jest przecież, iż coś co dopiero się tworzy, potrzebuje trochę czasu aby rozwinąć sprawnie swoją sieć, przetestować ludzi, sprawdzić określone mechanizmy działania. Chociażby sprawa kontaktu "Andrzeja" z "Olszyną" i "Gnatem". Żeby stwierdzić, który z nich nadaje się a który nie, dr Rybicki musiał ich trochę poobserwować. W końcu "Gnat" został odstawiony. Przygotowanie akcji to też nieraz kilka tygodni, tak w sabotażu jak i dywersji. Jak wyglądały przygotowania do likwidacji "Panienki" Schmalza czy też Leitgebera i Peschela? Ostatni dwaj to wedle zapowiedzi "Andrzeja" miały być 2-3 miesiące na samo rozpoznanie! Jedynie niesamowite szczęście por. Justyna Augustyna Jaszczuka "Groźnego", szefa ODB-18 (Ochota), pozwoliło zlikwidować ich niemal zaraz po tym, jak "Monter" przekazał rozkaz ich likwidacji "Andrzejowi". Tak więc nie upraszczałbym sprawy do tego, jakimi siłami dysponował KeDyw KG a jakimi OW na początku. Kiedy mamy pierwsze sprawozdania KeDywu OW? Kwiecień, i to od razu sabotaż jak i dywersja. Zgodnie z rozkazem o którym widiowy pisałeś na początku, całość miała być gotowa do działania 1 kwietnia. Wykonali zadanie? Wykonali. Później mamy jeszcze jakieś 16 miesięcy działań. A różnice pojawiające się później nie były przecież w prostej drodze pochodną tego pierwszego okresu. A czemuż to? Rzadkie są przypadki przechodzenia ludzi z oddziału do oddziału (nawet już pozostając przy samym KeDywie)?
-
Najnowsze nabytki: Jaegermann T., Pietrzykowski J., Mokotowski Oddział KeDywu Okręgu Warszawa Armii Krajowej, oprac. Rybicka H., Warszawa 1997, ss. 141 [prezent od Pani Rybickiej:)] Grzybowski J., 40 pułk piechoty "Dzieci Lwowskich" w obronie Warszawy, Warszawa 1990, ss. 196; Jońca A., Szubański R., Tarczyński J., Wrzesień 1939. Pojazdy Wojska Polskiego. Barwa i broń, Warszawa 1990, ss. 272. A do tego reprint z '91 wydania Quo Vadis z 1902, ale tak pięknie wydany, że aż grzechem było nie kupić, Wybór Poezyi Gomulickiego z 1917 (nakładem Gebethnera i Wolffa) oraz Poemata Słowackiego z 1898 roku (przygotowane w Drukarni Artystycznej Saturnina Sikorskiego, Nowy Świat 47), ostatnie dwie pozycje jak na swój wiek w stanie bardzo dobrym.
-
Panowie, a może tak troszkę spokojniej? Odrobina kultury nikomu jeszcze w życiu nie zaszkodziła. Byłbym rad, gdyby Panowie Tankfan i Roman Różyński wzięli sobie tę radę do serca. W przeciwnym wypadku polecą ostrzeżenia. Dyskusja ze mną na ten temat na forum publicznym jest wysoce niewskazana. W razie uwag zapraszam na PW.
-
Czas chyba zacząć na nowo przeglądać wszystkie dokumenty związane z "Olszyną". Wczoraj, kiedy wertowałem je pod kątem nowych wpisów w temacie, odkryłem swój błąd. W tekście, który jest umieszczony na portalu, napisałem coś takiego (wspominałem też o tym w tym wątku): Wiemy, że w okresie okupacji mieszkał "Olszyna" na warszawskiej Ochocie, najprawdopodobniej przy ulicy Białobrzeskiej nr 39. Niestety, nie posiadamy wiedzy na temat tego, z kim mieszkał. Zastanawiające są tutaj dwie sprawy. Otóż przed 1 października '43 "Olszyna" dostawał za służbę 1700 zł podstawy, plus 600 zł dodatku rodzinnego[30]. Jednak już po tym terminie, pozostaje mu tylko 1700 zł podstawy. Skąd ta zmiana? W rozliczeniu finansowym KeDywu OW AK z '44[31] (dokument sporządzono przed datą 15 czerwca '44), oprócz 1700 ma dostawać jeszcze 1200 zł specj. węgl. Łącznie 2900. Jedna z najniższych sum w tym wykazie 17 członków KeDywu OW AK[32]. Chodzi o podkreślony fragment. Otóż faktycznie w tym wykazie przy pseudonimie "Cietrzew" mamy 1700 i 1200 zł wynagrodzenia, co razem daje 2900. Owszem, pseudonimu tego używał Tadeusz Wiwatowski. Ale nie tym razem. Tutaj kryje się pod pseudonimem "Hrabia", a jego wynagrodzenie to 2100 i 1200, czyli razem 3300 zł, co jednak i tak stawia go jedynie w grupie średnich poborów. Więcej otrzymywali "Andrzej" (6700 zł), Zofia Franio "Doktór" (4300 zł), Leon Tarajkowicz "Czub" (3500 zł), "Czyn" (4200 zł) i Jerzy Tabęcki "Lasso" (sic!; 3500 zł, tutaj pojawia się jako "Cerber"). Każda z tych osób dostawała, poza podstawowym uposażeniem i spec. węgl., dodatkowe sumy w postaci dodatku rodzinnego, pieniędzy na lokale itd. Wracając do samego "Olszyny". Ta informacja wiele nie zmienia, ale interesująca jest w zestawieniu z pismem "Chuchro" do "Asesora" z dnia 27 września '43 r. i pismem "Chuchro" do "Ćmy" z dnia 1 października '43. W obu (dotyczą zmian pseudonimów oraz uposażeń), pojawia się nowy etat pod pseudonimem "Hrabia", dla którego przewidziane zostało 2100 zł. Oczywiście szansa na to, że "Chuchro" załatwił drugi etat "Olszynie" jest praktycznie zerowa, ale kto wie... Ogólnie ten pseudonim znalazłem jedynie w trzech dokumentach, z czego raz na 100% był to Tadeusz Wiwatowski (właśnie wspominane zestawienie z czerwca '44).
-
Vapnataku, ale nawet jeśli Capricornus nie da się przekonać do Twojego stanowiska, to umieszczając wspominane wcześniej informacje tu na forum dajesz szansę innym użytkownikom na zapoznanie się z tym:) Poza tym, rzadko kiedy w dyskusjach tego typu któraś ze stron potrafi przekonać drugą. Cały myk polega na tym, aby przekonać do swojego stanowiska tych, którzy czytają ale się nie udzielają. Tak wiec prosiłbym gorąco, abyś przemyślał jeszcze raz sprawę umieszczania tu na forum tego o czym pisałeś parę postów wyżej. Może kogoś innego przekona to do Twoich racji:)
-
Literatura - Polska pod okupacją, Polska podziemna
Albinos odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Kolejna praca poświęcona Szarym Szeregom, wydana przez Rytm: http://historyton.pl/catalog/product_info....oducts_id=11869 -
Co nieco na temat stanu moralnego ludzi działających w konspiracji, oraz tego co mogło na tenże stan wpływać, pisali bracia Witkowscy, obaj OD "B" KeDywu OW AK [KeDywiacy, Warszawa 1973, s. 286-287]: Jednak najbardziej przykre nastroje zapanowały w oddziale ppor. "Skrytego" w związku z odmową przyjęcia kilku zasługujących na to ludzi do konspiracyjnej Szkoły Podchorążych. Ktoś odpowiedzialny za akceptację kandydatów oświadczył z brutalną szczerością ppor. "Skrytemu", że "kedywiaków" nie przyjmie, bo jest przekonany, że prędzej czy później zginą, a jeśli nawet ktoś z nich przeżyje, to dywersja pozostawi w jego psychice tak głębokie ślady, że nie będzie nadawał się do normalnego życia. Zaiste, mocny trzeba było mieć kręgosłup, by po usłyszeniu takiej opinii o ludziach poświęcających się walce dywersyjnej nie załamać się moralnie. Jeśli chodzi o KeDyw warszawski to trzy bodaj najlepiej znane przykłady przejścia tej granicy, o której miał wspominać "Andrzej"/"Żbik", to "Ryży" i Cezary Szemley-Ketling "Arpad" z DB-3, a także po części Jerzy Tabęcki "Lasso", szef tzw. grupy "niemieckiej", choć w jego przypadku wiele wskazuje na zdradę. Co do tych sposobów na radzenie sobie z tym problemem, to zainteresowało mnie to po lekturze tegoż fragmentu wspomnień o "Olszynie" [T. Mikulski, Miniatury krytyczne, Warszawa 1976, s. 42]: Czy człowieka, który żył "od akcji do akcji" i cudownym instynktem urodzonego zbiega chronił się przed wszelkim niebezpieczeństwem, można było nakłaniać, by powracał - do pracy naukowej? Zdawało się, szkoda trudu. Ale sam Wiwatowski dość nieoczekiwanie zobaczył w książkach ratunek dla siebie. Tędy chciał wrócić do życia, do życia normalnego. Widział ostro i uczciwie, że dywersja, choć wyzwala z ludzi bohaterstwo, po kilku miesiącach wykoleja ich do cna, ustawia poza społeczeństwem. Co nieco pisali o tym również Patrycja Bukalska i Stanisław Aronson w biografii "Ryśka" [Rysiek z KeDywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona, Kraków 2009, s. 106]: Czas wojny ma swoje prawa, ale dowódcy Ryśka: Rybicki i Żbik, pamiętali, że kiedy chłopcy wrócą do cywila, na nowo będą musieli dostosować się do zwykłego życia. Stąd może tak wielki ich nacisk na stronę moralną konspiracji, na podkreślanie różnicy między bandytyzmem a likwidacjami z wyroku sądu czy napadami na konwoje w pieniędzmi. "Po powrocie do domu człowiek odetchnął i zapomniał, co robił godzinę wcześniej. Naturalnie, nie było tak po pierwszych akcjach, dopiero po paru miesiącach intensywnej walki zaczęliśmy się przyzwyczajać do tego trybu życia i budować wyraźną granicę miedzy walką a prywatnym życiem. Mam wrażenie, że takie gwałtowne przejścia z jednej sytuacji do drugiej, zupełnie innej, nie były łatwe i proste. Dzisiaj po tylu latach trudno to zrekonstruować"- tłumaczy Aronson. I to jest właśnie dla mnie najbardziej zastanawiające, w jaki sposób udawało się nie przekraczać tej granicy? Czy takie sytuacje, jakie opisywał Stanisław Aronson, czyli "opieka" dowództwa, to coś normalnego, czy też były to raczej wyjątki i ogólnie nie było nawet czasu ani możliwości, aby dbać o to wśród podkomendnych?
-
Ale powtarzam, nie mogę niczego obiecać, niestety sam parę razy naciąłem się na brak interesującego mnie nazwiska w tychże dokumentach, choć i zdarzają się takie, gdzie znajdziemy dane nt. miejsca zamieszania przed wojną, bliskich, z którymi trzeba się kontaktować itp.