Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Nowość: Janusz Tyman, Żoliborzanin, ale... z Wilna (Akces): http://bonito.pl/k-90444995-zoliborzanin-ale-z-wilna
  2. Mało znane i ciekawe fakty z historii Polski

    Replikę pomnika zaprojektowanego przez Thorvaldsena wykonano w Danii m.in. z wykorzystaniem materiałów uzyskanych ze zniszczenia szczecińskiego pomnika Wilhelma I (tutaj znam dwie wersje, albo wykorzystano, albo Duńczycy odrzucili ofertę i sami zebrali potrzebne materiały). Z tym powszechnie to już bym tak nie szarżował. Wątpię czy secesjonista znajdzie na forum więcej jak 1-2 osoby, które bez szukania będą znały odpowiedź.
  3. Moskwa czy Kijów

    Poza tematem*, ale z czystej ciekawości, kiedy Mazurkiewicz "stękał" na brak brygady? Pomijając to, że jego uwagi odczytuję raczej w kontekście wytykania błędów, jakie popełniał "Monter" (z którym nie lubił się przesadnie co najmniej od końca lipca 1944), oraz sprzeciwu wobec koncepcji prowadzenia walki, jaką ostatecznie przyjęto, to o uwagach odnośnie brygady Sosabowskiego chyba (zawsze coś mogło z głowy wylecieć) nigdy nie słyszałem. Jakiś namiar bibliograficzny dałoby radę podrzucić? * Najwyżej się przerzuci do innego działu.
  4. Powrót żołnierzy do normalności

    Czyli przyjmujesz metodę oceny powrotu do normalności przez ocenę środowiska - tego, co widzi sąsiad weterana, sprzedawca w sklepie do którego chodzi, policjant i nauczycielka jego dzieci. Co z tym, co czuli oni sami? Jeśli mieli problemy z utrzymaniem kontaktów z rodziną, ze współpracownikami, jeśli źle spali, ale nie dawali tego wszystkiego poznać po sobie, to funkcjonowali normalnie czy nie? Nie rozwiązuje problemów, a jedynie próbuje je tłumić, co z kolei może prowadzić do ich nasilania się. Jest coś takiego jak "przepracowanie traumy", vide to co działo się z "Zośką" po śmierci "Rudego" i "Alka". Bez tego powrót do zdrowia psychicznego jest poważnie utrudniony.
  5. Powrót żołnierzy do normalności

    Tomaszu, ale o to już pytałem - chcesz oceniać to na podstawie ocen środowiska, czy samych weteranów? Obie metody są od siebie biegunowo odległe, przy czym ta pierwsza może znacząco zakłamywać obraz z tego względu, że żołnierze zwyczajnie ukrywali swoje problemy, o czym też wspominałem (Grossman nazywa to "tworzeniem pancerza"). Przyznawanie się do urazów psychicznych to dzisiaj jest temat z gatunku "przyznać się do tego to nie wstyd". A co dopiero wtedy. Amerykanie np. wprowadzili program odsiewania już na etapie rekrutacji tych, którzy wykazywali predyspozycje na urazy stresowe. Psychiatrzy odrzucali mniej więcej 1/3 poborowych. Efekt? Oburzenie w amerykańskiej prasie, że jak to tak, że tylu młodych mężczyzn nie jest gotowych do walki. Ja autentycznie nie wiem, jak procentowo powinno to wszystko wyglądać. Próbuję jedynie uściślić, na podstawie czego stwierdzasz, że ten powrót był bezproblemowy (co, jak podał secesjonista, nie do końca jest prawdą).
  6. Powrót żołnierzy do normalności

    Konspiracja, Anders i spółka, czy ci od Berlinga? Bo to też może wpływać na wyniki. Dysponujemy jakimikolwiek badaniami na ten temat? Ja nie znam żadnych, nie licząc jednego przypadku ankiety Kamińskiego odnośnie byłych "zośkowców". Stąd też jakiekolwiek szacunki są z gruntu mało wiarygodne, żeby nie powiedzieć: całkowicie niewiarygodne. Dlatego staram się unikać ich. Widzę jedynie multum powodów do tego, aby stwierdzenia o tym, że dla większości żołnierzy powrót do normalności po wojnie nie był niczym specjalnie trudnym, uważać za mocno przesadzone. Jak mocno - tego nikt poważny Ci nie powie. Właśnie z uwagi na brak jakichkolwiek sensownych badań. Pomijam to, że wtedy zapewne nikt nawet nie pochylał się u nas nad tym problemem. Stąd też jakiekolwiek uogólnienia są dla mnie gigantycznymi. Nie mamy żadnych podstaw, aby procentowo badać temat.
  7. Powrót żołnierzy do normalności

    Z rzeczy wartych uwagi jeszcze jedno, wyleciało mi wcześniej z głowy. Warto się zapoznać zanim zacznie się mówić o powracaniu do normalności (czym jest normalność w społeczeństwie zmienionym wojną? bo przecież nie tylko na tych, co to w wojsku na froncie, konflikty zbrojne mają wpływ; tutaj pojęcie przesuwającego się punktu odniesienia warto wziąć pod uwagę). Neitzel S., Welzer H., Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i śmierci, Warszawa 2014. Jak na moje, to gigantycznie uogólnienie Tomaszu. O jakich żołnierzach mówimy? Amerykanie, Rosjanie, Niemcy, a może nasza konspiracja? Ci którzy na wojnie spędzili pół roku, czy np. trzy lata? Ci którzy siedzieli w sztabach, czy zasuwali na pozycje wroga per pedes? Ten powrót do normalności to oceniamy na podstawie jakich kryteriów? Ocen społeczeństwa, badań przeprowadzanych na samych żołnierzach? Uczestnicy konfliktów o wiele nam bliższych swoje problemy natury psychologicznej, w tym zaburzenia snu, powracające koszmary senne, problemy w kontaktach z rodziną, w pracy, często ukrywali i ukrywają. Geneza programu OSISS w Kanadzie najlepszym tego przykładem. A co np. z tymi, którzy u nas po wojnie poszli do lasu? Ilu z nich zrobiło to dlatego, że innego życia po kilku latach okupacji już nie pamiętali?
  8. Powrót żołnierzy do normalności

    Ci którzy musieli i muszą sobie radzić z PTSD psychopatami w zdecydowanej większości zapewne nie było, a mimo to trudno mówić w ich przypadku o bezproblemowym powrocie do normalności (o ile po udziale w wojnie powrót do tego co było przed jest możliwy). Z lektur warto zajrzeć do (pierwsza i ostatnia zawierają odpowiednią literaturę): Stres bojowy. Teorie, badania, profilaktyka i terapia, red. Figley Ch.R., Nash W.P., Warszawa 2010. Grossman D., O zabijaniu. Psychologiczny koszt kształtowania gotowości do zabijania w czasach pokoju i wojny, Warszawa 2010 (rozdział o Wietnamie chociażby). Ch. Glass, Dezerterzy. Ostatnia nieopowiedziana historia II wojny światowej, Poznań 2014. Military psychology. Clinical and operational applications, red. Kennedy C.H., Zillmer E.A., The Guilford Press 2006. Jak to wyglądało w przypadku żołnierzy konspiracji: Kamiński A., Powojenne losy byłych żołnierzy batalionu "Zośka", "Rocznik warszawski" r. X, Warszawa 1971, s. 259-314.
  9. Kolejne dokumenty wracają do Polski: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,6...o_Warszawy.html
  10. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Worek zaczyna się powoli rozwiązywać: Marian Marek Drozdowski, Świat wobec Powstania Warszawskiego 1944 (Rytm): http://www.rytm-wydawnictwo.pl/zapowiedzi/swiat-wobec-powstania-warszawskiego-1944_p_1511.html Artur Nadolski, Chłodna w ogniu Powstania Warszawskiego 1944 (Rytm): http://www.rytm-wydawnictwo.pl/zapowiedzi/chlodna-w-ogniu-powstania-warszawskiego_p_1510.html Marcin Dziedzic, Michał Wójcik, Teraz '44. Historie (Wielka Litera): http://www.wielkalitera.pl/zapowiedzi/id,102/teraz-44-historie.html
  11. Był Lipiński, była Wachowicz, a teraz: Mariusz Olczak, Jan Rodowicz "Anoda". Życie i śmierć bohatera "Kamieni na Szaniec": http://niezalezna.pl/67918-ukaze-sie-unikalna-ksiazka-o-janie-rodowiczu-anodzie
  12. Zamiast Smudy i Fornalika - Adam Nawałka.

    Jedno i to samo Adamie. Wynik to jeszcze nie wszystko. Problem tkwi w tym, że oni nie mają za bardzo pomysłu na grę. Potrafią zagrać fajne 15-20 minut, a potem mają problem z wymienieniem więcej jak 3-4 podań. Tak się nie da zbudować dobrego zespołu. Samo wpakowanie do kadry najlepszych grajków jakich mieliśmy od lat (Lewandowski, Milik, Krychowiak, Glik, Piszczek, Błaszczykowski, Fabiański - dla kibica w Europie nazwiska znane, albo bardzo dobrze znane), jeszcze nie czyni nas choćby dobrą drużyną. Do tego potrzebny jest pomysł. System. Tego u nas nie ma od kiedy tylko sięgam pamięcią.
  13. O sposobach zachowania tajemnicy

    I jeszcze jedna skrytka - i znowu należąca do "Prezesa": http://warszawawpigulce.pl/odkryto-tajna-skrytke-plk-rzepeckiego/
  14. Literatura - Powstanie Warszawskie

    Dzięki za info. Niestety podejrzewam, że będzie to pozycja jedna z wielu, gdzie te same rzeczy opowiada się ciut innymi słowami niż wcześniej. Przejrzę sobie w pracy i na tym się zapewne skończy.
  15. Antykwariaty

    Do niedawna jeszcze waw.pl (od czasu gdy wykupiłem coś w okolicach 90% ich zbiorów dt. okupacji i Powstania rzadziej tam bywam) w Alejach Jerozolimskich 55 i na Opaczewskiej 43 oraz KDK z czterema punktami: Conrada 11, BUW, Kondratowicza 25 i Karmelicka 19. Obecnie w zasadzie jedynie "Kwadryga" na Wilczej 29A. Znakomite varsaviana (nigdzie poza archiwum w Milanówku nie widziałem sprawozdań rocznych gimnazjum Sowińskiego, a u nich już kilka znalazłem), mnóstwo książek przedwojennych (Wyspiańskiego uzupełniam już tylko u nich, a praca Borowego o Łazienkach u Wyspiańskiego, z autografem autora dla Zygmunta Batowskiego - oczy mi się cieszą za każdym razem jak na nią patrzę), świetne zbiory historyczne (ileż to już tuż tuż powojennych prac o okupacji i konspiracji od nich wyniosłem, to tam pierwszy raz trafiłem na serię "Pisarzy Polski Podziemnej", a i wspomnienia Stypułkowskiego wygrzebałem - cudo!), pocztówek od zatrzęsienia (jak się nie ma już miejsca na książki, to coś trzeba zbierać). Do tego ta lokalizacja i właściciele - przemili, znakomici fachowcy. Nie wiem czy ja się bardziej cieszę na ich widok, czy oni na mój. Plus za gust muzyczny. No i ta kamienica!
  16. Do wydarzeń na Bonifraterskiej nijak nie mogło dojść Adamie pod koniec Powstania. I nie wiem, czy należy to zrzucać na "wojenną schizofrenię" (jakaś definicja?). Pierwsze przejawy wrogości wobec Powstańców to już połowa sierpnia i wchodzenie oddziałów "Radosława" na Starówkę. Ludzie zwyczajnie bali się o swoje życie. Po tym jak przeżyli blisko pięć lat okupacji, gdzie za każdym rogiem czekała śmierć, pod koniec lipca 1944 mieli już szczerą nadzieję, że koszmar się kończy. Tymczasem znaleźli się nagle w sytuacji, gdzie pociski leciały na nich ze wszystkich stron, a do tego z terenów zajmowanych przez Niemców przychodziły wiadomości o zbrodniach przekraczających wszystko, z czym warszawiacy wcześniej się zetknęli. To była zwyczajna walka o życie, szukanie cienia szansy na wyrwanie się z piekła. Jak dla mnie to absolutnie normalna reakcja, wywołana coraz pewniejszym dla każdego upadkiem Starego Miasta.
  17. Cóż, nie pierwszy raz przekonuję się, że mamy kompletnie odmienne podejście zarówno do historii, jak i do sposobu prowadzenia dyskusji. Miłego wieczoru życzę.
  18. Seminaria o których mówię (nie licencjackie, nie magisterskie, ale doktoranckie, a czasem gromadzące w zasadzie naukowców mających już "dr" przez nazwiskiem), powinny w teorii składać się niemal wyłącznie z tych, co to chcą sobie przyswoić zdecydowanie więcej niż "kiedy, kto i co".
  19. A to już musiałbyś Furiuszu zgłosić się do instytucji organizującej takie "imprezy". Wątpię czy ktokolwiek z uczestników aż tak dokładnie zapamiętuje wszystkie etapy procesu, żeby potem opowiadać je ludziom nie mającym z tym nic wspólnego. Nie każda dyskusja historyczna musi skupiać się na skrupulatnym wyliczaniu faktów i opatrywaniu każdego zdania przypisem. Same pomysły co do kierunku prowadzenia badań, aspekty na które warto zwrócić uwagę, analogie do innych okresów i miejsc, koncepcje badawcze. To wbrew pozorom daje dużo. Swego czasu słuchając rozmowy o tym czym są strategie przetrwania (faktów niemalże zero, za to sporo teorii), potrafiłem znaleźć coś dla siebie. Daruj Furiuszu, ale to jakiś egzamin? Bo na razie odnoszę dziwne wrażenie, że chcesz mnie złapać na jakimś potknięciu. Nie bardzo tylko wiem po co.
  20. Jak wygląda ocenianie wniosków: http://portal.uw.edu.pl/documents/5799051/5942233/4%2864%29lipiec-sierpie%C5%842013.pdf Strona 18 i dalej. Pewność, że do takiego kontaktu dojdzie, jest o wiele mniejsza, niż na seminarium, gdzie jest niemalże zagwarantowana. Żadna publikacja nie da takiej swobody wymiany myśli co dwie godziny siedzenia z kimś przy jednym stole. Czemu dobre seminarium, na które uczęszczają sami fachowcy miałoby nie dać takich możliwości? Ja bym Furiuszu oddał połowę swoich zbiorów prac Wyspiańskiego, aby móc raz wybrać się na seminarium prof. Paczkowskiego do ISP PAN, gdzie miałbym przy jednym stole Paczkowskiego, Zarembę, Leszczyńskiego czy też Osękę. Jedna wizyta na seminarium prowadzonym wspólnie przez prof. prof. Kulę, Kochanowskiego i Borodzieja dała mi więcej, niż lektura kilkunastu tekstów napisanych przez specjalistów.
  21. Oceniały. Jedno i drugie ma swoje zalety. Większy zasięg i szansa na dotarcie do specjalistów z drugiego końca kraju (a w przypadku wydawnictw obcojęzycznych niech i świata), a z drugiej strony możliwość o wiele swobodniejszej wymiany myśli z kilkoma, albo i kilkunastoma osobami. Seminarium dodatkowo gromadzi ludzi zajmujących się różnymi tematami, tak więc daje możliwość wynajdywania porównań z zagadnieniami, do których normalnie by się nie sięgnęło, zapewnia trochę świeżego spojrzenia. No ale to rzecz jasna kwestia gustu i tego, nad czym się pracuje. Osobiście gdybym miał wybierać publikacja czy seminarium, wybrałbym to drugie - choć o niebo bardziej wolę pisać niż mówić.
  22. Pisząc o fabryce miałem na myśli nie pisanie, ale proces oceniania wniosków o granty. Znam kilka osób, które miały z tym do czynienia. Nie wiem czy lepsze, ale poważnie bym się zastanowił, czy dobre seminarium nie jest więcej warte od publikacji.
  23. Ale Kant publikował bo musiał, czy chciał? Gdyby nie fakt, że sama publikacja jeszcze o niczym nie świadczy, to zgoda. Problem w tym, że aby utrzymać się w głównym nurcie (granty), trzeba publikować dużo i w miejscach, które są dobrze punktowane, a potem liczyć na to, że sam wniosek o grant zostanie odpowiednio oceniony (co podobno odbywa się w warunkach przypominających pracę w fabryce). Pomijam już to, że publikacja wcale nie musi być najlepszą formą kontroli.
  24. Tekst z serii "czym ma być uniwersytet", ergo wpisuje się w problemy ze studentami: Nowego Kanta się nie doczekamy
  25. Za jakiś czas może zrozumiesz Tyberiuszu, że czasem człowiek faktycznie może nie mieć czasu na książkę. A to praca tak angażuje, a to rodzina potrzebuje, aby poświęcić jej więcej uwagi, a to jest się zwyczajnie po ludzku zmęczonym. W takiej sytuacji "M jak miłość" jest rozrywką o wiele łatwiejszą do przyswojenia, bo książka wymaga jednak odrobiny wysiłku. Sugerowałbym więc Tyberiuszowi mniej się denerwować, a poświęcić chwilę na zrozumienie innych ludzi. Empatia to wbrew pozorom fajna i rozwijająca sprawa. Tak jak książki. Jeśli więc Tyberiusz tak lubi książki, to i empatia powinna mu przypaść do gustu.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.