Skocz do zawartości

Albinos

Przyjaciel
  • Zawartość

    13,574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Albinos

  1. Czego teraz słuchasz?

    Jeśli chodzi o Laylę to osobiście przepadam za wykonaniem z Madison Square Garden: Natomiast z duetu Clapton&Knopfler wolę to: http://www.youtube.com/watch?v=EQ-JyAGUsys...feature=related A teraz coś nowszego:
  2. Czego teraz słuchasz?

    A u mnie Clapton i jego Layla: Widok Collinsa przy perkusji bezcenny
  3. Zadanie na historie - Wolna elekcja

    Drogi Madoxe, na początek to: W tym dziale każdy użytkownik może prosić o pomoc związaną z tematyką historyczną. Z chęcią pomożemy, naprowadzimy i podpowiemy. Jednakże nie robimy za nikogo zadań, nie piszemy gotowców, czy referatów etc. Pomagamy, ale nie wykonujemy za kogoś zadań. Prośby o gotowce będą ignorowane. Tak więc najpierw przedstaw nam tutaj to, co sam napisałeś, a być może znajdzie się ktoś, kto Ci pomoże to ewentualnie poprawić/zmienić.
  4. Wielokrotnie możemy przeczytać o rodzinach, z których po parę osób brało udział w Powstaniu. Bracia służący w jednym oddziale, siostry pracujące w różnych szpitalach, ojciec z synem itd. Jakie historie, i dlaczego te, najbardziej zapadły Wam w pamięć?
  5. Józef Rybicki "Andrzej"

    Parę dość ciekawych artykułów, ukazujących to, co właśnie u dra Rybickiego podkreślali ludzie, którzy mieli okazję poznać go - wysoki poziom moralny: http://wyborcza.pl/1,93935,3626017.html http://www.tygodnik.com.pl/numer/279909/szarota.html http://mateusz.pl/wdrodze/nr318/318-06-wisniewski.htm W pierwszym tekście jest drobny błąd. Józef Roman Rybicki nie walczył w 1939 r. Był inwalidą wojennym (trafiony szablą w prawy bark, gruźlica kostna spowodowała usztywnienie tegoż na stałe; jest to dość istotna kwestia, gdyż przez to miał utrudnione pisanie i faktycznie, gdy patrzy się na rękopisy, ciężko cokolwiek odczytać). Informacja o tym, że walczył w '39, została umieszczona m.in. na tablicy memoratywnej w kościele na Kamionku (na warszawskiej Pradze). Co ciekawe, właśnie to, że był inwalidą wojennym, co sam zauważył po wojnie, ułatwiało mu pracę w konspiracji. Z widocznym urazem stawał się znacznie mniej podejrzany na ulicy.
  6. Co nieco do poczytania o zapowiadanej książce: http://www.tvn24.pl/-1,1677322,0,1,gras-pi...,wiadomosc.html http://www.tvn24.pl/-1,1677326,0,1,bylem-g...,wiadomosc.html http://www.polskatimes.pl/opinie/forumauto...t.html?cookie=1
  7. Czego teraz słuchasz?

    A ja słucham sobie (i spisuję, co już nie jest takie fajne) teraz wywiadu, który dzisiaj przeprowadzałem
  8. temat na prace magisterska z Rzymu

    Jakbym czytał/słuchał Ziółkowskiego
  9. Dzieci w Powstaniu

    Problem nie tkwi w tym, czy wiem, ale w tym, żeby wiedzę tę sprzedać odpowiednio. Ja niestety nie czuję się kompetentny, dlatego odsyłam właśnie do pracy Malinowskiego. To jest zbyt obszerny temat, aby próbować to tutaj opisać (inna rzecz, że musiałbym sobie odświeżyć to i owo, a obecnie nie za bardzo mam na to czas). Poza tym, łączność w Powstaniu to nie tylko radiostacje, ale też choćby i sieć telefoniczna. Jakby co mogę jednak przesłać krótki artykuł Malinowskiego o łączności. Jeśli podrzucisz mi maila na PW, postaram się do końca tygodnia podesłać tekst.
  10. Wiesz, w zasadzie to w większości publikacji dotyczących zbrojnej działalności podziemia znajdą się fragmenty traktujące o wyrokach. Tak prace naukowe (profesor Strzembosz w swoim opracowaniu oddziałów konspiracyjnej Warszawy umieścił wcale spory rozdział dt. sytuacji materialnej żołnierzy podziemia i problemów moralnych), jak i prace o charakterze wspomnieniowym (co nieco pisał o tym chociażby dr Rybicki). Z tego co zrozumiałem z opisu interesującej nas teraz pracy, to będzie ona miała właśnie charakter wspomnieniowy. A mi brakuje publikacji czysto naukowej.
  11. Dzieci w Powstaniu

    Te rewelacje o 10 radiostacjach to autorstwa pana redaktora Baliszewskiego z artykułu Gra w historię, "Wprost" 4/2010 (stron nie pomnę). Tymczasem co podawał w swojej pracy Kazimierz Malinowski [Żołnierze łączności walczącej Warszawy, Warszawa 1983, s. 167]: - radiostacje foniczne ("Błyskawica", "Kalina I" i "Kalina II") sztuk 3; - radiostacje korespondencyjne (telegraficzne) ze zrzutów i krajowe (A3, MIK II, AP2, AP4 i inne) sztuk 45; - radiostacje tornistrowe (UKF-y) sztuk 36. Tematu nigdy nie badałem i jakoś niespecjalnie mnie on pociągał (inna rzecz, że jestem atechniczny), ale byłbym bardzo ciekaw, skąd pan redaktor Baliszewski wyciągnął te dziesięć radiostacji. Co do ogólnej oceny d-dztwa, to polecam gregski zajrzeć do wzmiankowanej publikacji Kazimierza Malinowskiego. Opisuje bardzo dokładnie jak sprawa się przedstawiała i z obrazu, jaki serwuje czytelnikowi nie wynika (przynajmniej jak dla mnie) nic co by pozwalało zrzucić na dowództwo gromy za niedobory w tym temacie.
  12. Faktycznie, zapowiada się niezwykle ciekawa pozycja. Kwestia wykonywania wyroków nie jest specjalnie często poruszana we wspomnieniach. Ci, którzy wykonywali wyroki, nie raz nie dwa nie chcą o tym rozmawiać. Nawet pani Rybicka opowiadał mi swego czasu, że to jest właśnie bodaj jedyna sprawa dotycząca działalności warszawskiego KeDywu, o której nie rozmawia z jego żołnierzami. Tak jak zazwyczaj jako córka ich szefa ma większy komfort niż inni ich rozmówcy, tak tutaj nie chce zmuszać ich do zwierzeń. Dość wymowne. Tak czy inaczej, książka powinna być bardzo cenną publikacją.
  13. Czego teraz słuchasz?

    Dawno już nie miałem okazji słuchać: http://www.youtube.com/watch?v=kK-V1-zq4Rc...feature=related
  14. Krzyż Powstania Warszawskiego

    Wracamy do tematu. Natknąłem się na informację, jakoby Krzyże Żelazne wykorzystywane do "wyrabiania" Krzyży Powstania Warszawskiego pochodziły ze Stawek, gdzie duże ich ilości dostały się w ręce OD "A" 1 sierpnia: http://blogbiszopa.blog.onet.pl/Trzy-Krzyz...,DA2010-09-27,n Jest ktoś w stanie to zweryfikować?
  15. Gdzie, co, za ile?

    No to już trzeba było kupić II albo III
  16. Mowa o kradzieży pojedynczych sztuk, czy masowym wybieraniu interesującego towaru? Czyli nie tak znowu mało. A tutaj to, o czym już parokrotnie pisałem, czyli problemy szeregowych członków konspiracji z porządnym ubraniem: Mimo tych nastrojów coraz dotkliwiej dawały o sobie znać warunki codziennego życia, a była to już przecież piąta ciężka zima okupacyjna. Z troską i niepokojem patrzyliśmy na pogarszanie się warunków materialnego bytowania wśród dużej części naszych podwładnych. Wielu z nich nie pracowało, ale nawet dla tych, którzy trudnili się jakąś pracą, sprawa wyżywienia ograniczała się do głodowych przydziałów kartkowych, a konieczność reparacji obuwia- nie mówiąc już o kupnie odzieży- urastała do rangi problemu. Wysyłaliśmy alarmujące meldunki do dowództwa, prosiliśmy o pomoc w czasie osobistych spotkań z kpt. "Andrzejem", a nawet prosiliśmy go o ciche błogosławieństwo na przeprowadzenie rekwizycji dóbr doczesnych w jakiejś fabryczce produkującej obuwie, odzież i bieliznę dla Niemców. Naturalnie zezwolenia na tego rodzaju "skok" nie otrzymaliśmy, ale wkrótce po Nowym Roku "Honorata" zaczęła znosić ba wyznaczone punkty odbioru paczki z prawdziwymi, jak na ówczesne warunki, skarbami. Otrzymaliśmy do podziału miedzy najbardziej potrzebujących kilka par butów i spodni, kilka marynarek, kurtek tramwajarskich oraz trochę ciepłej bielizny, szalików i rękawiczek. Nie było tego tak dużo, by zaspokoić wszystkie potrzeby, ale wystarczało an choć częściowe załatanie największych dziur w wyekwipowaniu naszego oddziału, a tym samym na zmniejszenie strachu przed paraliżującym ręce i nogi mrozem, śniegiem czy błotem. Tego rodzaju sytuacja nie była bolączką wyłącznie naszego "Kolegium B". Oddziały biorące udział w grudniowych akcjach na "Urlaubzugi" z całą jaskrawością wyciągnęły na światło dzienne fakt, że poza uzbrojeniem nie mniej ważnym elementem walki są dobre nieprzemakalne buty i chroniąca przed zimnem odzież. Pod tym względem sytuacja w tych oddziałach była wręcz rozpaczliwa. Prawie połowa ludzie nie miała zimowych palt czy ciepłych jesionek, a większość wychodziła na akcje w podartych i zniszczonych półbucikach, które po jednym marszu rozpadały się w kawałki. Poza tym brak odpowiedniego odżywiania sprawił, że część ludzi kondycyjnie nie wytrzymała trudów nawet niezbyt forsownego kilkugodzinnego marszu w ciężkich zimowych warunkach. H. Witkowski, L. Witkowski, KeDywiacy, Warszawa 1973, s. 266-267. I jeszcze to: Żołnierze nasi nie otrzymywali nic; nie byli oni zajęci cały dzień, pracowali, a tylko na wypady chodzili. Jedynie pewna grupa, tzw. oddział dyspozycyjny, brała subwencje na to, by ci, którzy nie pracowali, a stale byli w pogotowiu, mieli z czego żyć. Niektórzy oficerowie, łączniczki mieli stałe etaty, by mogli cały swój czas poświęcić pracy podziemnej, byli oni zawsze zajęci- rano i po południu- co nie dały się połączyć z prawdziwą pracą; musiały im już wystarczyć lipne, mniej lub więcej odpowiednie papiery. Niestety, tylko kilkanaście etatów miał do swojej dyspozycji Kedyw [Okręgu Warszawa]. Na akcje dostawał pewną sumę, za którą zakupywało się chleb i tłuszcz, bo [żołnierze w] te noce leśne potrzebowali trochę większej ilości kalorii. Tu specjalny intendent albo sam zakupywał większą ilość, albo grupki kupowały dla siebie według odpowiedniego rozdzielnika. Istniała pomoc pośmiertna, tzn. fundusz zapomogowy dla rodzin po poległych. Były to jednak wyjątkowo nikłe sumy. Była wśród nas pewna samopomoc, a raczej organizowano wśród bogatszych członków pewne zbiórki, ci znowu dawali "chody" do innych. Tu "Burza" i "Grom" pomogli nieco, tu huta jakaś szklana dała kawę, cukier itp. Czasami na święta udało się nad wydostać trochę więcej żywności; roznosiły ja łączniczki częściami na punkty, a tam już dany szef swej grupce odpowiednio przydzielał. Tu dostałem trochę bielizny, skarpet, rękawiczek; raz od "Montera" dostałem nieco kurtek dla swych chłopców, lecz nie bardzo to się podobało, bo mógł taki "transport" podpaść pod gestapo i ludzie w takich kurtkach (a były to zwykle ściągnięte z jakiegoś przydziału) mogli być zaaresztowani. Każdy wolał dostać trochę grosza i sam zakrzątnąć się koło przyodziewku. Brak było ciepłej bielizny, kożuchów. Ogólnie biorąc była bieda. A przyodziewek niszczył się mocno. Każda akcja bojowa rwała, niszczyła spodnie, płaszcze- a z butów dziury przeglądały (zwłaszcza przy znanej jakości skóry niemieckiej). Była to ujemna strona naszej pracy i trzeba się przyznać, że nasza pomoc była minimalna, choć nigdy nie słyszałem narzekań, próśb itp. Były potrzebne częste zmiany ubrania, zwłaszcza czapek i płaszczy, dla "niepoznaki"- jak mówiono= i dla zmiany wobec ewentualnego obserwatora. Sylwetka inna- to ważna sprawa dla tropionego. Im więcej ubrań, płaszczy, tym większe bezpieczeństwo. Za: J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 195-196. I fragment raportu Tadeusza Jaegermanna, d-cy DB-19 (Mokotów), z akcji na niemiecką policję z dnia 19 kwietnia '44: Marsz w jedną stronę ok. 10 km. Zauważyłem bardzo niski poziom fizyczny ludzi. Przy powrocie w szybkim tempie (zależało mi na szybkim opuszczeniu zabudowań) ludzie byli bladzi i niezdatni do poważniejszej akcji. Ludzie nie mają butów do marszu większego. Kilku z konieczności wzięło pantofle, mimo że kazałem przewidywać marsz ok. 40 km. (w wypadku niemożności powrotu koleją). Za: T. Jaegermann, J. Pietrzykowski, Mokotowski Oddział KeDywu Okręgu Warszawa Armii Krajowej, oprac. H. Rybicka, Warszawa 1997, s. 110. We wspomnieniach dra Rybickiego mieliśmy wzmianki nt. ubrań i tego jak zdobywano je dla oddziałów. Podobnie było z jedzeniem, o czym informacje znajdujemy z miesięcznych sprawozdaniach KeDywu OW AK. I tak np. 8 maja '44 DB składu F. (Rejon IV - Otwock, d-ca ppor. rez. Zygmunt Migdalski "ZZ") w składzie 1+5 przejął 280 kg masła, które było wiezione z mleczarni w Otwocku do niemieckiego sklepu rozdzielczego w Warszawie. Z tego 28 kg zostało rozdzielone między najbiedniejszych żołnierzy oddziału, resztę sprzedano, a pieniądze trafiły do kasy. Z kolei 22 czerwca '44 oddział DB składu Ł. (Rejon VIII - Łomianki, d-ca ppor. Marian Grobelny "Macher", poległ dwa dni później w zasadzce, którą gestapo i policja niemiecka zorganizowały pod Sierakowem) w składzie 1+15 zajął w mleczarni w Julianowie 150 litrów mleka i 20 kg masła, które to zostało rozdane rodzinom i żołnierzom DB. O tym, jak dużym problemem dla żołnierzy warszawskiego KeDywu było zdobycie pożywienia, dobrze świadczy wspomnienie "Andrzeja" o "Majewskim", który choć był komendantem grupy wolskiej OD "A", ciągle chodził głodny, a i swojej rodziny nie miał czym nakarmić [J. R. Rybicki, Notatki..., s. 101-102].
  17. Akurat Powązki potrafią wchłonąć na dobre kilka godzin, wejść tam żeby wejść i wyjść po chwili, to się lekko mija z celem. A to i tak do wyboru są te Stare i Wojskowe. Jedne i drugie godne uwagi. Tym niemniej Powązki warto odwiedzić, ale jeśli ma się pewność, że w Warszawie będzie się kilka dni. Przy tym czasie, który będzie miał gregski znacznie lepiej zajrzeć do tych wymienionych już miejsc.
  18. Jak muzealno-historyczny typ, to przejrzyj to, może wpadnie coś w oko: http://www.um.warszawa.pl/v_syrenka/adresy...t=4&grupa=2 No i Fotoplastikon w Alejach Jerozolimskich 51, z tych warszawskich bodaj jedyny który przetrwał wojnę.
  19. Z tych bardziej klasycznych miejsc to na pewno można pomyśleć nad Muzeum Kolejnictwa (bardzo blisko MPW) i Muzeum Wojska Polskiego, ewentualnie jeszcze ostatnie piętro PKiN (ponoć atrakcja) i Zamkiem Królewskim. Co do mniej ambitnych rozrywek, to można zajrzeć do Hula Kula w podziemiach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Bilard, kręgle i te sprawy. No i Sezam, a raczej to co stoi przy nim. Być może ostatnia szansa, aby zjeść w pierwszym MacDonaldzie w Polsce Niedługo (ponoć) ma zostać zlikwidowany.
  20. Rootwater

    Dla mnie osobiście, człowieka który nie jest specjalnie wielkim fanem metalu (chociaż nie powiem, lubię czasem posłuchać czegoś naprawdę mocnego), jest to jeden z ciekawszych zespołów polskiej sceny metalowej. Utwierdzają mnie w takim przekonaniu opinie osób, które siedzą w tych klimatach już jakiś czas. Zespół zdobył sobie silną pozycję po ostatnim albumie "Limbic System". Łączą w sobie m.in. hard core, thrash czy też punk. Obok kawałków takich jak "Hava Nagila", "Caje Sukarije", "Born again" czy też fenomenalny "Climchoque", nie da się przejść obojętnie. Czy zespół istotnie zasługuje na uznanie?
  21. Książka, którą właśnie czytam to...

    A ja ostatnio wziąłem się za: Świętochowski A., Pamiętnik warszawskiego chłopaka, Warszawa 2009, ss. 144 [zapiski żołnierza KeDywu OW AK w składzie ODB-18, w Powstaniu Warszawskim w baonie "Kiliński"; obraz życia młodego człowieka (rocznik 1926), który w konspiracji zaczął działać z chęci zemsty za śmierć swojego przyjaciela; całość napisana dość sprawnie, do tego wspomnienia ludzi, których nazwisk nie znajdzie się za często na kartach opracowań historii warszawskiego KeDywu (inna rzecz, że tych opracowań nie ma z kolei jakoś specjalnie dużo); pozycja ze wszech miar godna polecenia, dawno już nie czytałem tak dobrych wspomnień; z tych dotyczących okresu okupacji w Warszawie, które miałem okazję poznać, chyba tylko te Stanisława Likiernika dorównują poziomem... chociaż też zapiski Blattlera należałoby wysoko ocenić]; Rószkiewicz-Litwinowiczowa A., Trudne decyzje. Kontrwywiad Okręgu Warszawa AK 1944-1944. Więzienie 1949-1954, oprac. Kunert A. K., Warszawa 1991, ss. 216 [dopiero zaczynam lekturę, więc ciężko powiedzieć coś konkretnego, ale zapowiada się ciekawy wstęp do historii kontrwywiadu OW AK].
  22. Czas honoru III

    Ja już dawno przyznałem, że to co trzeba oddać twórcom serialu to to, że dzięki nim historią zainteresuje się trochę więcej osób. Ale nie widzę też powodu, dla którego mielibyśmy nie wytykać błędów. Raz, że mamy do tego prawo, a dwa, jeśli ktoś w oglądających serial zainteresuje się tym co ogląda, zacznie może szukać więcej informacji w sieci i natknie się na listę błędów, mniej czy bardziej poważnych. To dla takiej osoby też będzie nowa dawka wiedzy, prostująca to, czego dowiedział się z ekranu.
  23. Czas honoru III

    Montezumo, czytałeś mój post? Ten serial to nie tylko jak wspomniałeś "oficerki Zakościelnego", ale również rażące błędy, których dałoby się uniknąć, gdyby scenarzyści pokusili się o zadbanie o podstawowe choćby realia. Trzech cichociemnych z jednej rodziny, niemiecki agent/cichociemny i przesuwanie pewnych wydarzeń o dobre dwa lata, to nie szczegóły. Jeśli generał Bałuk zabronił użycia w tytule nazwy "cichociemni", to znaczy, ze jednak z serialem jest coś grubo nie tak.
  24. Ostatnio kwestię cierpień ludności cywilnej poruszył gen. Zbigniew Ścibor-Rylski: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190...rszawiakow.html http://wyborcza.pl/1,75248,8458419,Nowy_po...rszawiakow.html
  25. Czas honoru III

    Pedros, dałbyś mi trochę ponarzekać tudzież popisać się wiedzą (której i tak za dużo nie mam)
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.