fraszka
Użytkownicy-
Zawartość
455 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez fraszka
-
Secesjonisto. Przeczytałam podane przez Ciebie wątki plus wątek o imperializmie polskim plus stronę na dws. I praktycznie NIC nie ma w interesującym mnie temacie. Wszystkie dyskusje o terytoriach zamorskich sprowadzają się do tego, że Polska miała zapędy imperialne. O mniejszości niemieckiej wątek jest ciekawy, ale nie zauważyłam tam nic na temat chęci wysiedlenia Niemców ze Śląska czy Pomorza. Poza tym wracam do tego, że mnie interesuje raczej podejście Polaków do mniejszości narodowych w okresie międzywojennym, w tym zwłaszcza wyrzucenie nie Polaków z kraju. W jednym wątku ktoś poruszył temat rzezi wołyńskiej jako skutku imperialnego podejścia Polaków do kolonii wewnętrznych, ale to było tylko jeden post:(
-
Secesjonisto, oczywiście, że chciałabym porozmawiać o okresie międzywojennym. Ja ostatnio żyję w tamtym czasie i jakoś tak będę tam z pół roku jeszcze. Teraz Polska jest mocno jednolita narodowościowo. Wg Małego Rocznika Statystycznego z 2014 r. w 2011 r. Polaków było 94,8 %, a Polaków z drugim obywatelstwem 2,3 % Razem 97,1 % No i teraz ważny jest kapitał, a nie narodowość. Kolonie, do których władze chciały wysłać tych, dla których nie było miejsca w biednej Polsce są ciekawym tematem, ale mnie interesuje raczej filozofia, poparta faktami, a nie fakty. Próbowałam znaleźć coś w tym temacie, na forum - ale znalazłam tylko wątek o tym, czy Polacy są antyżydowscy. I to obecnie, a nie w okresie międzywojennym. Mnie nie chodzi o jedno wyznanie, tylko o szerokie podejście do tematu. Po prostu potrzebuję rozmowy - która pozwoli mi poukładać co nieco w głowie.
-
Warszawskie zakłady gimnastyczne w XIX wieku
fraszka odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Z tego co wiem, to "moda" na zakłady gimnastyczne przyszła ze Szwecji, chociaż pierwsze kroki w tym temacie stawiano w Danii i Szwajcarii. O pożytkach z gimnastyki pisał L. Bierkowski w "Kilka słów o ważności, potrzebie i użytku gimnastyki" (egzemplarz do pobrania - http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=177284&from=publication. Pojawiło się pojęcie gimnastyka szwedzka - twórcami tego systemu byli Piotr Henryk Ling i jego syn Hialmar Ling. Idea to: odrodzenie narodowe,poprzez ożywienie wspomnień historycznych u narodów skandynawskich oraz odrodzenie biologiczne za pomocą systematycznej gimnastyki. W Polsce pierwszy zakład gimnastyki leczniczej otworzył jednak w roku 1831 w Warszawie Niemiec Teodor Matthes. W Szczecinie, a potem w Poznaniu, działał zakład gimnastyczny doktora L. Uzdowskiego, natomiast około roku 1850 Ewaryst Estkowski wprowadził wychowanie fizyczne w poznańskiej szkole św. Wincentego. Popularne w innych krajach na przełomie XVIII i XIX wieku zakłady szermierki, jazdy konnej i tańca nie miały warunków do rozpowszechniania się na ziemiach polskich w burzliwym okresie upadku państwa.* To akurat mało o samej Warszawie, ale może jest więcej w Historia sportu na tle rozwoju kultury fizycznej - Wojciecha Lipońskiego, Warszawa 2012 PWN * C. Michalski, Wychowanie fizyczne i sport na ziemiach polskich pod zaborami (cz.1) Konspekt nr 19, 2004, bez paginacji, wersja online http://www.wsp.krakow.pl/konspekt/19/michalski.html -
Dziękuję Brunonie:)
-
Adamie, dziękuję, że odpowiedziałeś, ale chyba przeceniłeś mnie. Nie zgłębiam krajów, czytając o nich książki w stylu że zacytuję „najlepszy kraj na świecie“ z perspektywy własnej oraz samych Norwegów. Poddajemy dyskusji norweskie marzenie o utopii, dążenie do dobrobytu, tożsamość kulturową, odcięcie od Europy i jej fundamentalizmu rynkowego. Próbujemy zdiagnozować kondycję tej dość homogenicznej, praktycznie samowystarczalnej „wyspy”.. Jestem na czytanie takich tekstów zbyt egocentryczna. Wrażenia innych, są nie moje. Więc są dla mnie niezbyt interesujące. Ja bym tylko chciała, żeby ktoś jeszcze, tak jak Gregsky napisał konkretnie - tam i tam, x km od Oslo jest to i to. I wtedy ja przemyślę czy warto, żebym jechała czy też nie. Ale bardzo Ci dziękuję. Secesjonisto i Furiuszu - nie znam Tyberiusza, nie wypowiadam się więc na temat jego tężyzny fizycznej. I stanu zdrowia. Mnie się On podoba, bo jeśli ma 14 lat i pisze z dorosłymi bez kompleksów tzn, że jest pewny siebie, przynajmniej onlinie, może ciut zarozumiały, ale wiecie? Fajne jest to, że Ci którzy Mu odpowiadają - kształtują Go. Ma wychowawców, jak kiedyś Aleksander Wielki. I może kiedyś Tyberiusz będzie Wielki? Bo forum.historgia.org to najlepsze, co mogło Mu się w necie przydarzyć Secesjonisto - płynęłam rok temu promem z Norwegii do Szwecji i z powrotem. Razem jakieś 4-5 godzin. Oglądanie wody, wysepek, skałek, wody, nieba, wody, znowu skałek i jakiegoś domku na wysepce, no i wody - znowu - było fajne. Może 20 minut. Z nudów zwiedziłam sklep wolnocłowy i doszłam do wniosku że Norwegowie, mają poważny problem alkoholowy. Tak dużych zgrzewek piwa i takich ilości zgrzewek na wózkach pchanych przez Norwegów to ja w życiu nie widziałam. I w początkowym poście napisałam, że nie chcę oglądać fiordów ani łowić ryb wielkości małego wieloryba, bo takie tam się łowi. Innych zresztą też nie chcę łowić. Chcę zabytków materialnych
-
Jancecie, sprowadzasz (przynajmniej ja tak odbieram Twoje słowa) walkę klas wyłącznie do rozumienia klasy w oparciu o własność środków produkcji (kapitalista - robotnik). Przy obecnym społeczeństwie, gdzie wyróżnić można bardzo silne klasy: - usługodawców, którzy bez posiadania większych środków produkcji, bez angażowania kapitału potrafią nieźle funkcjonować, osiągając niezłe wyniki finansowe - bankierów, którzy posiadają kapitał, ale co ze środkami produkcji? Nie mają, a osiągają świetne wyniki finansowe - administracja publiczna - rzesza ludzi, którzy nie posiadają środków produkcji ani kapitału, a co miesiąc wypłata im wpływa. Podział klas wyłącznie w oparciu o środki produkcji był dobry w XIX w gdy przemysł był podstawowym źródłem poważnych dochodów. Już w czasach socjalizmu w PRL ciężko było mówić o klasach w rozumieniu konserwatywnym kapitalista - robotnik, bo kapitalistą był, jako właściciel 90 % środków produkcji Skarb Państwa. Tworzyła się inteligencja. A drobni przedsiębiorcy, z tzw. prywatnej inicjatywy na ogół mieli środki produkcji i sami pracowali w swoich zakładach, więc kim byli? Mnie bardziej odpowiada podział na klasy Pierre'a Bourdieu - klasy społeczne dzielą się na dominującą, średnią i niższą, ze względu na kapitał społeczny, kulturowy, ekonomiczny i symboliczny, a każda z klas dzieli się na trzy fakcje: dominującą, pośrednią i zdominowaną. Najciekawszym pojęciem w tej definicji jest kapitał symboliczny, będący składową wszystkich pozostałych kapitałów, odwołujący się do przemocy symbolicznej która nie daje po sobie poznać, że jest przemocą. Polega ona na uzyskiwaniu różnymi drogami takiego oddziaływania klas dominujących czy uprzywilejowanych na całość społeczeństwa i na klasy podporządkowane, by podporządkowani postrzegali rzeczywistość, w tym samą relację dominacji, której są ofiarą, w kategoriach percepcji i oceny, które wyrażają interes klas dominujących. W ten sposób podporządkowani postrzegają swoją sytuację jako naturalną lub nawet korzystną czy pożądaną dla nich samych, bo postrzegają rzeczywistość społeczną w kategoriach stworzonych przez klasy dominujące w celu legitymizacji ich dominującej pozycji. (źródło wikipedia)
-
Tyberiuszu, będę brutalna. Za kilka lat będziesz pełnoletni, więc może otworzę Ci oczy. Rodzice nie będą Cię utrzymywać w nieskończoność o ile nie chcą wyhodować kaleki społecznej. Budowlaniec w Norwegii zarabia na miesiąc 20.000-30.000 zł. Doktor na uniwersytecie w Polsce ok. 5.000,00 zł. Można być ciekawym dla innych, w tym i dla kobiety budowlańcem i nudnym profesorkiem, jak i odwrotnie oczywiście. Mam znajomych z wszystkich grup społecznych, z wyjątkiem bezrobotnych, bo jakoś każdy ceni sobie pracę, aby mieć choćby na kawę w kawiarni gdy chce się spotkać. Ostatnio miałam okazję rozmawiać z ok. 30 letnim doktorantem, który dotychczas nie skalał swoich rąk pracą i kilkakrotnie podkreślił, że on jeszcze w życiu się napracuje. Od kilku lat pisze On pracę doktorską. Więc nie ma czasu by zarobić coś. Żyje ze stypendium. Porozmawiać z Nim nie było o czym. Był nudny. Te jego teksty o tym jak to praca męczy były po prostu, żałosne. Pieniądze szczęścia nie dają ale ułatwiają życie. Zastanów się na drugi raz zanim coś powiesz, jak to będzie odebrane. Może jeden z naszych kolegów jest budowlańcem? Jak On się może poczuć po takim lekceważącym zdaniu? Na razie to mnie rozczarowałeś.
-
Furiuszu - 14 lat to fakt ciut mało na autostop, chyba że z rodzicami, ja swoim dzieciom, mniej więcej w tym samym wieku obiecałam już rok temu autostop właśnie w Norwegii, ale jakoś nie umiałam się przełamać, nawet pomimo cen. Może w tym roku mi się uda:) Gregsky - Oslo mam zdeptane, podobał mi się Fram, te światła jak zorza, cudne to było. Kon Tiki też fajne, jak czytałam kiedyś książkę, to jakoś ciut inaczej sobie wyobrażałam tratwę Thora Heyerdahla. Muncha muzeum takie sobie, szukałam Krzyku, ale nie było. Później mi się przypomniało, co się stało z obrazem. Generalnie wg mnie facet miał problemy z przetwarzaniem obrazu i stąd takie dziwne linie. W depresję nie wpadłam. Za to pisząc ciekawie o Stavenger sprawiłeś Gregsky, że chyba tam pojedziemy. Nabrałam ochoty. Miałabym jeszcze jedno pytanie, czy wiesz gdzie są wodospady? Koleżanka była, z wycieczką - widziałam zdjęcia i mnie zachwyciły. Ale Ona nie wie gdzie w Norwegii to było, tyle że jechali tam z Oslo (więc nie bardzo daleko). Pytałam tubylców, nawet mnie zawieźli gdzieś w okolice Lillehamer, ale to była zapora, czy coś. A ja bym chciała widzieć te wodospady. Jakbyś płynął na Morze Północne w lipcu daj znać, pomacham Ci z brzegu
-
Gregsky - nie zobaczyłam tego forum o turystyce, chyba czas na okulary:) Jeśli mogę prosić pana administratora o przeniesienie wątku, będę wdzięczna:) Bilet na tramwaj w Oslo wynosi dla dorosłego 25 zł (50 koron). Za autobus (ichni PKS), ok 20 km drogi - za 2 bilety dziecięce i 1 dla mnie, w 2 strony dałam 120 zł. Więc komunikacja publiczna odpada. To nie jest na naszą kieszeń. Mam tam kilkoro znajomych z samochodami i będę żerowała na ich dobrym sercu. Inaczej się nie da. Napisz proszę wersję dla zmotoryzowanej:) Tylko proszę, nie daleka północ, bo nie dojadę tam. Narvik jest za kołem polarnym. Mnie interesuje okolica od Sandefjord, na południowy zachód. Nad Morzem Północnym. Może uda mi się dojechać do Stavanger, lubię muzea nawet dziwaczne, może być i ropy naftowej. Tyberiuszu, nie wiem ile dokładnie masz lat, ja miałam 18 jak jeździłam na kolonie jako wychowawczyni, zarabiałam w ten sposób pieniądze na swoje wakacje, odpoczywając przy tym. Jak miałam 20 lat pierwszy raz zwiedzałam autostopem Europę Zachodnią. Żeby zarobić na wyjazd sprzedawałam kukurydzę z baniaka na deptaku:) Zarobiłam 100 $, wydałam 50 $, z tym że jedzenie było z Polski, kasza gotowana w termosie z przyprawami, żółty ser, który w upały był jak żywy, ale nie uciekał z talerza:) i rosołek w proszku. Do tego namiot i fruuuu przygoda czeka. Jeśli coś Cię kusi, zastanów się jak możesz to zrealizować i ZRÓB to. W Norwegii można zarobić przy zbieraniu owoców, może poducz się budowlanki, tam w miesiąc zarobisz tyle, co w Polsce w 3-4 miesiące. W Polsce też możesz zarobić, ja będąc 19-latką pracowałam w szklarni, ale nie podobało mi się. Wytrzymałam 1 dzień Nudne to było. Furiuszu, będę na Jutlandii. Zelandię zostawiam na inny raz, nie byłam jeszcze w Kopenhadze, więc jak będe to odwiedzę i Roskilde.
-
Brunonie W.podobalo mi sie i to bardzo "to" o drwalu. Szczegolnie rok 2010. Przepraszam za brak polskich znakow
-
Gregsky, 1/ poczytaj o Kongu Belgijskim, o tym co biali Belgowie w II poł XIX w. tam zrobili, teksów w necie jest o tym pełno, chociażby pod adresem http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1060697,Leopold-II-demoniczny-krol-Belgow 2/ W średniowiecznej Afryce subsaharyjskiej niewolnictwo istniało, nie odgrywało jednak istotnej roli gospodarczej. Pewne znaczenie miał eksport niewolników do krajów islamskich, a od XV w. – także do Europy, jednak dopiero europejskie odkrycia geograficzne, a następnie powstawanie plantacji w Ameryce i spowodowane tym rosnące zapotrzebowanie na jak najtańszą siłę roboczą sprawiły, że polowania na ludzi, mające na celu ich sprzedanie w niewolę, doprowadziły do wyludnienia niektórych części kontynentu. Po odkryciu Ameryki przez Kolumba w 1492, zdarzały się liczne próby przymuszenia rdzennych mieszkańców tego kontynentu do pracy niewolniczej, nie przyniosły one jednak większych rezultatów gospodarczych, prowadziły natomiast do eksterminacji miejscowej ludności. Niedobór rąk do pracy w nowych koloniach (głównie na plantacjach trzciny cukrowej na Karaibach, tytoniu oraz bawełny), spowodował import niewolników z Afryki. Nie tylko praca, ale i sami niewolnicy stali się popularnym towarem handlowym bankierów europejskich. Niemniej jednak chwytaniem niewolników zajmowali się głównie Arabowie. Kolejny przełom nastąpił w roku 1562, kiedy angielski handlarz niewolnikami, John Hawkins, wymyślił okrężną drogę handlu przez Atlantyk. Kupował towar w Anglii, wymieniał go na niewolników w Gwinei (obecnie całe atlantyckie wybrzeże Afryki Środkowej), tych wymieniał na towar w Ameryce, który z kolei dostarczał do Anglii. Na każdym etapie uzyskiwał wielokrotne przebicie. Później dodano etap kolonii w Ameryce Północnej. Szacuje się, że pomiędzy XVI i XIX wiekiem przez Atlantyk przewieziono od 12 do 25 milionów Afrykańczyków. Podczas trwających od 3 do 13 tygodni podróży przez ocean umierało średnio 30 proc. niewolników. Z czasem biali zaczęli żywić przekonanie o niemoralności tego systemu. W roku 1772 niewolnictwo zostało uznane za nielegalne w Anglii i Walii (sprawa Jamesa Somersetta). Pierwszym państwem, które formalnie zakazało niewolnictwa (4 lutego 1794 r.) była Francja, jednak wkrótce Napoleon Bonaparte przywrócił je (1802). Handlu niewolnikami zakazano postanowieniami kongresu wiedeńskiego w 1815, lecz nadal wolno było ich posiadać. Liga Narodów w roku 1926 zakazała handlu niewolnikami, jednak niewolnictwo przetrwało formalnie aż do połowy XX wieku – Arabia Saudyjska zabroniła go dopiero w 1962 r., a Mauretania w 1981 r.* To jest wg Ciebie krótki okres????? 3/ Nie wiem co należy zrobić w sprawie Afryki. Nie wiem jak wyglądałaby Afryka w alternatywnej rzeczywistości, gdzie nie było niewolnictwa. Nie wymagaj ode mnie odpowiedzi na tak trudne pytania. * wikipedia
-
Furiuszu, 1/ wydaje mi się, że nie tylko welon jest symbolem dziewictwa, o sukni ślubnej wikipedia pisze tak: Biały strój stał się z czasem symbolem szczęścia, czystości serca i niewinności dzieciństwa. Z czasem przypisano też bieli symbolizowanie dziewictwa 2/ Twoje słowa o zdobnictwie naczyń, czy strojów kobiecych wspierają raczej moje słowa, że kobiety nie są zwolenniczkami uniformów 3/ nie spłycam zagadnienia. Jeśli tak to odebrałeś, przepraszam. Możliwe, że zakładając wątek chciałeś prześledzić techniczne aspekty ewoluowania drużyn na przestrzeni wieków i terenów. Ja zrobiłam z tego raczej dyskusję o przyczynach powstawania drużyn. Jeśli Ci to przeszkadza, wybacz. :hug:
-
Secesjonisto: 1/ Założycielem Armii Zbawienia był pastor metodystyczny William Booth (1829-1912), który uznał, że jego misją jest głoszenie Ewangelii nie w kościołach, ale na ulicach Londynu, zwłaszcza bezdomnym i żebrakom* czyli znowu mężczyzna i pewnie marzyły mu się panienki w mundurkach 2/ cheerleaderki - grupy dziewcząt prezentujących w przerwach meczów krótkie, dynamiczne układy taneczne mające dopingować drużynę do walki**. Nie wymagaj Secesjonisto od grup tanecznych jakiejś tam filozofii, to po prostu - strój do tańca. Natomiast tajne stowarzyszenia choćby KKK ze swoimi kapeluszami, czy zakup munduru w celu przynależności do Klubu Bullingdona to coś innego. Fajne jest to cyt.: Stowarzyszenie Czaszka i kości - Tajne stowarzyszenie działające na Uniwersytecie Yale. Do jego członków należą najbardziej wpływowi ludzie na świecie (np. 41 i 43 prezydent USA). Podczas obrzędów inicjacyjnych kandydaci staczają nago walki zapaśnicze, oraz leżą w trumnie w samej bieliźnie opowiadając o swoich doświadczeniach seksualnych z okresu dojrzewania. *** Różokrzyżowcy spotykają się w świątyni i mają określony przebieg dostosowany do poszczególnych stopni wtajemniczenia. Bowiem każdemu stopniowi odpowiadają inne hasła, znaki, sygnały, a także przebieg ceremonii. Również inna jest przysięga, którą składa kandydat zanim zostanie wpisany do Czarnej Księgi Magii danej loży. Aby wejść do loży, strażnik wymaga znajomości hasła, a także legitymacji potwierdzającej przynależność. Wszystkich obowiązuje dochowanie tajemnicy ceremonii i wszystkich znaków oraz posiadanej wiedzy. Jest to bardzo rygorystycznie przestrzegane. **** Wskaż mi proszę Secesjonisto organizację kobiecą która ma takie "cuda". Dlatego moim zdaniem przynależność do drużyny oprócz korzyści materialnych dawała jej członkom poczucie czegoś pozytywnego, pewnie różnego u różnych osób: czyli m.in. bezpieczeństwa, wyjątkowości czy poczucia dumy. 3/ tak sie składa, że historia ostatnich kilku tysięcy lat to historia mężczyzn. Nie chodziło mi o to, że Kopernik był mężczyzną. Wskazałam tylko że drużyny były męskie. Dworki na dworach nie tworzyły swojego rodzaju zgromadzeń, typu kluby dla mężczyzn (vide artykuł Brytyjskie kluby dżentelmenów: Ponętny świat elit dostępny tylko dla mężczyzn Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/610843,brytyjskie-kluby-dzentelmenow-ponetny-swiat-elit-dostepny-tylko-dla-mezczyzn,id,t.html?cookie=1 ) Jedynym przykładem gromadzenia się kobiet były chyba koła gospodyń wiejskich w PRL. 4/ nie znam się zupełnie na zdobnictwie dzbanków, czy strojów ale wydaje mi się, że uwarunkowania lokalne wpływały na dobór wzorów (dostępność barwnika, może rodzaj roślinności). Jakaś przyczyna być musi. źródła: * wikipedia ** PWN *** https://ciekawi.wordpress.com/2008/05/17/stowarzyszenie-czaszka-i-kosci-ang-skull-bones/ **** http://kodczasu.pl/printview.php?t=398&start=0&sid=774f1c7b6df4bee23d9dd03dbb6dfab9
-
Furiuszu. Nie widzę zależności pomiędzy tym, że woj czy inny członek drużyny miał własne źródło utrzymania a tym, że wg Ciebie jedna drużyna różniła się od drugiej. To wszystko są szczegóły, które nie zmieniają faktu, że drużyna dawała oparcie jej członkom, a więc mogli nie pracować tak ciężko jak chłopi czy potem mieszczanie. Ewoluowały drobiazgi, ale nic się nie zmieniło. Lider potrzebuje wsparcia, członek drużyny ma profity, z tego, że wspiera lidera. Sukienka biała do ślubu znaczyła kiedyś, że panna młoda jest panną, czytaj: dziewicą. Teraz to tradycja (ja akurat tradycji nie lubię). Produkcja dzbanków takich samych to źródło utrzymania, to dostępność określonych barwników, to łatwość powielania wzorów. Nie wiem, o czym miałoby to świadczyć?
-
Furiuszu - państwa, podobnie jak religie wymyślili mężczyźni. To wy lubujecie się w szatach do ziemi, najlepiej z kapturami. To Wasze uczelnie mają krawaty we wzorek taki, a nie inny. Armia to również wasza idea. To Wy wymyśliliście rytuały przejścia. Dla was ważny jest strój, z nim się identyfikujecie Kobiety są inne. Żadna kobieta nie chce by jej koleżanka miała taki sam wzorek na sukience, a co dopiero mówić, że sukienkę! I proszę uwierzcie, nie mam NIC przeciwko WAM panowie :hug:
-
Furiuszu, pytałeś o ewolucję drużyny wojowników na przestrzeni wieków. Wg mnie nie ma ewolucji. Zmieniały się tylko rekwizyty. Popatrz drużyna - książę, czyli grupa ludzi skupiona wokół lidera, bez której Jego nie ma, ale ona też nie istnieje. Mamy następnie króla i jego popleczników. Czym się różnili od księcia i drużyny? Niczym, tak samo dzielili łupy jako zwycięzcy i tak samo dawali głowę, gdy noga im się podwinęła. Następnie mamy prezydenta i partię polityczną, z której On się wywodzi. Znów podział łupów i ewentualna porażka w wyborach. Rekwizyty - tarcza, korona, garnitur. Stałe zmienne w czasie: włócznia, miecz, podsłuch.
-
Właśnie. Tylko czy przez ostatnie kilkaset lat nie byli hodowani przez białych w innych celach niż myślenie? Popatrz co zrobił król Belgów w Kongu Brazylijskim? Kto tam miał myśleć? Ludzie, którym za wszystko obcinano ręce???? Teraz wymagasz myślenia. Daj czas na wszystko. My Europejczycy też się wyrzynaliśmy, jak nie Noc św. Bartłomieja, to stosy czarownic, albo dziecięca krucjata w imię chorych pobudek. Germanie non stop coś wymyślali by sąsiadom nie żyło się lepiej. Podobnie ludy wschodu. I wiesz? Teraz tak myślę, że my Polacy powinniśmy być najbardziej dumnym narodem świata. Wieki wojen na naszej ziemi, miliony Polaków - ofiar napaści naszych wspaniałych, cywilizowanych sąsiadów - Szwedów, Rosjan, Niemców , a wciąż jesteśmy ludzcy. Wciąż potrafimy zachwycić się kroplą wody na liściu, czy ulitować nad porzuconym psem. No, ale nie każdemu jest dane być Polakiem:)
-
Noż, Tomaszu. Mam w swoich żyłam krew Polaków, doszukałam się tylko jednej prababci, która była Łemko. No to jaka mam być???? Japońska? Czy Germańska? A walka klas, to cóż przeciwstawienie się jednej grupy drugiej. MY - ONI. My np rządzący, Oni - ciemny lud, lub odwrotnie - My klub Bilderberg, Oni - reszta świata. Albo jak ktoś się uprze MY biedni niewykształceni Somalijczycy, Oni zamożni Europejczycy. Tomaszu jak chcesz toczyć walkę jakąkolwiek, nie budując jej na schemacie - MY i ONI???
-
Secesjonisto. Ja rozumiem drużynę jako grupę mężczyzn wspierających jednego mężczyznę, z jakimś tam powodów traktowanego jako szefa. Przykład drużyna wojów skupiona wokół księcia. I o taką drużynę pytam się Furiusza
-
Gregsky - mam szczęście do ludzi, nikt mnie nie zarżnie, bo jestem gramotna, nie wierzę w to:) Chcesz być rentierem - zarób, zaoszczędź przez kilka lat, zainwestuj z głową i będziesz rentierem. Ale pamiętaj - w międzyczasie zero forsy na przyjemności, zarabiasz od razu inwestujesz, żyjesz super skromnie. Totolotka zostaw marzycielom, opłata za kupon to podatek od marzeń. Najlepsze w nierównościach społecznych jest to, ze nigdy nie wiadomo kto jest szczęśliwy. Michał Bajor śpiewał w Dedykacji dla dwojga, że niewesołe życie daje szkołę, a fortuna kołem toczy procent swój, ale można wierzyć w miłość i być po prostu ... szczęśliwym Nie wiemy jakby się Afrykańczycy rozwijali gdyby nie wieki niewolnictwa, wpajanie im, że są gorsi. Przecież do dzisiaj Oni czują się gorsi. A broń? Kto dostarcza broń? Przecież sami jej nie produkują. Systemy religijne też toczą zażarty bój o dusze. Czy pradawne wierzenia Afrykańczyków były aż tak krwiożercze jak obecne? Dajmy ludziom być ludźmi.
-
Pytania do założyciela wątku: 1/ po co powstawały drużyny 2/ co drużyna dawała swojemu członkowi w sferze psychicznej, emocjonalnej 3/ czy przynależność do drużyny ZAWSZE dawała przywileje materialne 3/ dlaczego drużyny były wyłącznie męskie 4/ co ma wspólnego drużyna króla Artura ze współczesną grupą kibiców czy partią polityczną 5/ dlaczego drużyny, czy inne wszelkie męskie stowarzyszenia musiały/muszą posiadać wyróżniający je emblemat/symbol/ubranie. Chciałeś Furiuszu dyskusji w formie pytań również, więc proszę odpowiedz na moje pytania:)
-
Przychylając się do prośby Janceta, podejmuję dyskusję o walce klas. Ja przez walkę klas rozumiem nie podział -kapitalista - pracownik fizyczny - pracownik umysłowy - rolnik. Każdy z nich może mieć dzisiaj majątek, albo klepać biedę. każdy z nich może być wykształcony, albo ledwo skończyć podstawówkę. Zatarły się sztywne jeszcze 100 lat temu podziały społeczne. Dla mnie walka klas obecnie to klasa rządzących (władza), z którą nikt się nie utożsamia i klasa rządzonych, czyli ciemny lud. I to niekoniecznie tylko w Polsce, to również podział Komisja Europejska - grupy społeczne w poszczególnych państwach członkowskich, albo USA i reszta świata, grupa G7 i społeczności lokalne. Nie wiem czemu Secesjonista uważa, że ja byłabym celem walki klas rozumianej tradycyjnie. Nie mam wypasionego samochodu, nawet prawa jazdy nie mam. Fakt wożą mnie, ale ja samochodu nie posiadam. Nie mam chałupy z ochroną, moja hektary to 2 m kwiatów pod oknem. Nie mam nawet telewizora na ścianie, bo nie oglądam głupawych seriali, czy tendencyjnych informacji zrobione przez średnio inteligentnych tzw. dziennikarzy. Moje bogactwo to chęć poznawania, to podróże, długie i krótkie, to wielogodzinne rozmowy z ludźmi z wielu stron świata. I książki. No i pytanie do Ciebie Secesjonisto - dlaczego ja miałabym paść ofiarą walki klas??? Bo jestem ciut inna niż ludzie obok? Nie przypuszczam. Nie wyróżniam się. Nie mam bogactw materialnych. Co do redystrybucji dóbr - oddaję Państwu Polskiemu czasami 18 %, a czasami 32 % dochodu. Czy chcę, czy nie chcę i dlatego chciałabym, aby część moich pieniędzy, tak jak i Waszych szła na wyrównywanie nierówności społecznych. Niech dziecko z rodziny, w której rodzice sobie nie radzą z otaczającą rzeczywistością ma takie same szanse jak dziecko urzędnika, który zarabia jak napisał Secesjonista 5.000 zł. Nie jestem utopistką i nie mówię, że te dzieci mają mieć taki sam start jak dzieci p. Kulczyka. Ale żeby miały możliwość życia tak jak chcą. I tylko od nich będzie zależeć czy skończą jako spełniona osoba, czy jako frustrat. Nie mówię o redystrybucji dóbr w skali świata, bo niestety tych potrzebujących jest za dużo, nie damy rady jako społeczeństwa zachodnie nakarmić każde dziecko w Afryce, ale może damy radę wprowadzić edukację tam. Może z czasem uda się to co udało się Europie, współpracować dla dobra ludzkości jak śpiewał z przekąsem Jacek Kaczmarski. A z czego bym zrezygnowała w imię walki klas? Rozumianej tradycyjnie - z niczego, bo naprawdę jestem NEOLIBERALNA. Rozumianej w sposób przedstawiony przeze mnie - też z niczego. Za bardzo kocham wolność. Ale gdyby już przytrafiłaby się walka, przyglądałabym się z zainteresowaniem, dopóki moja rodzina nie byłaby zagrożona. Bo wówczas, pewnie bym wyemigrowała, jest tyle miejsc na świecie gdzie można żyć nie przejmując się walką klas
-
Wracając do głównego tematu wątku. Byłam wczoraj w Dreźnie, pozwiedzać i trafiłam akurat na pokojową demonstrację Christopher Street Day*. Grała muzyka, ludzie byli kolorowo poubierani. I pytanie, czy u nas nie licząc może Warszawy, organizowane są jakieś demonstracje inne niż bogoojczyźnianie? * za wikipedią: Christopher Street Day (z ang. Dzień Ulicy Krzysztofa, CSD) – święto obchodzone corocznie przez społeczność LGBT na pamiątkę wydarzeń Stonewall, zamieszek na tle dyskryminacji mniejszości seksualnych, które rozegrały się w 1969 roku w Nowym Jorku. Nazwa pochodzi od ulicy, przy której znajdował się pub dla gejów, gdzie miały miejsce zamieszki Stonewall – Christopher Street w dzielnicy Greenwich Village. Termin CSD jest używany głównie w Niemczech i Szwajcarii; w innych krajach do opisania podobnych parad osób LGBT używa się raczej terminu gay pride, akcentującego ich dumę z własnej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej.
-
Furiuszu - Turcy to nie Arabowie. nie stawiaj znaku równości pomiędzy arabem a muzułmaninem. Turcy - Muzułmanie mają bardzo złe zdanie o Arabach (i pewnie odwrotnie). Ja opierając się na zdaniu pewnego wysoko wykształconego Marokańczyka dokonałam podziału świata arabskiego. Wg mnie coś w tym jest. Nigdy nie spotkało mnie nic "uwłaczającego" ze strony Araba z drugiej grupy, natomiast byłam kilkakrotnie lekceważąco potraktowana przez Arabów z krajów roponośnych, mających pieniądze i myślących, że to im wystarczy (nic bardziej mylnego w moim przypadku, nie lubię buraków, nawet ze złotem). Nie obracam się w towarzystwie koczowników lecz ludzi wykształconych, więc nie wypowiadam się na temat beduina z komórką tylko o profesorach uniwersytetów w Kairze czy pracujących czasowo w Tokio, czy na stałe w Polsce. Takich znam. Ale znam też zwykłych ludzi po studiach w Algierii, Maroku, czy w Egipcie. Rewolucji nie robią chłopi, oni wzniecają bunty:) Więc wybacz, ale nie o to mi chodziło. Skąd Ty wziąłeś że ja chwalę Francję???? O Włochach nie wspomnę. Tego nie rozumiem:( Ja porównałam Polskich panów XIX/XX w. z panami arabskimi XX/XXI w. Jako kobieta, wydaje mi się, mam bardziej neutralny stosunek do tego niż mężczyzna. I chodziło mi tylko o to, że tak jak na Polki - tak mam nadzieję, przyjdzie czas na Egipcjanki czy Tunezyjki. NIC innego nie poruszałam. Nie jestem feministką, więc nie zjadam ogona swojego, czy innego. Traktuję mężczyznę z szacunkiem, gdy na to zasługuje. Tak samo jak kobietę. Znowu NIC innego nie mówiłam. Tylko wiesz? Wydaje mi się, że czytam w Twoich słowach lekceważenie przez Ciebie kobiet, bo jak napisałeś że ruch feministyczny ma wielki problem ze znajomością nauki. Mam nadzieję, że się mylę i tylko źle Cię zrozumiałam. A o walce klas więcej się NIE wypowiadam. Bo już nie mam na to siły. I KONIEC:) Teraz akurat czytam, pisząc artykuł na tematy gospodarcze, o niejakim Ignacym Hryniewieckim. Trafiłam na niego przypadkiem. Zastanawiam się czemu nigdy o nim nie słyszałam. Jak widać mam braki większe niż myślałam
-
Gregsky - Sami Arabowie mówią, że jest: - Półwysep Arabski, gdzie po odkryciu roku w XX w. beduini przesiedli się z wielbłądów do limuzyn, nie tworząc wcześniej cywilizacji w takim znaczeniu jak my ją rozumiemy, nie mając kultury materialnej, norm zachowań akceptowalnych nawet dla Arabów z drugiej grupy i gdzie pieniądz pokazał, ze każdy ma swoją cenę i każdego można kupić - Kraje Maghrebu i Egipt, czyli kraje o wysokim stopniu cywilizacji, istniejące dłużej niż większość obecnych państw europejskich. Ja znam troszkę tę drugą grupę, bywałam w domach, widziałam nastolatki niczym nie różniące się od naszych. Rozmawiałam z nimi. One korzystają ze zdobyczy techniki, oglądają zachodnie seriale. Powoli widzą rozbieżność pomiędzy życiem mężczyzny, a kobiety. Część tego nie akceptuje. jak było u nas? Polskim kobietom w XIX w nie było dane studiować w Polsce, Pierwsza polska lekarka A. Tomaszewicz-Dobrska musiała nostryfikować dyplom w Rosji, bo u nas nie mogła. W Szwajcarii prawa polityczne kobiety uzyskały dopiero w 1971 (przy czym ciekawostką jest,że w kantonie Appenzell Innerrhoden – dopiero w 1990 roku) To nie jest proces szybki, ale powolutku postępuje. Oczywiście wolność to też odpowiedzialność. Sama się kiedyś zastanawiałam ile wolności mogłabym oddać za bezpieczeństwo materialne. I wyszło mi, że malutko. Boso, ale w ostrogach:) Ale gdybym nie miała wykształcenia, możliwości zarobku, może siedziałabym cicho i udawałabym zadowoloną z sytuacji? Kobieta, żeby zostać pisarką, potrzebuje własnego pokoju i 500 funtów rocznego dochodu - pisała Virginia Woolf w 1929 r. Tylko nie zawsze jest skąd to wziąć. A to tak dla przypomnienia panom jak w XIX/XX w. Wasze typowe zachowania nie różniły się od typowych arabskich XX/XXI w: W poczytnym tygodniku „Kłosy”, w latach 1879–80, Stanisław Krupski, sam student medycyny w Zurychu, publikował powieść w odcinkach, będącą dość obrzydliwym paszkwilem na studentki medycyny – medycynierki, jak je w owych czasach nazywano. Przedstawił je albo jako panie co najmniej podejrzanej konduity, zdecydowane awanturnice („pominę już milczeniem moralne prowadzenie się tych medycynierek, które tu były pierwszymi tego ruchu przedstawicielkami, i dokonały tego, że dziś od kobiet, zapisujących się na uczelnię, żądają świadectwa moralności”), albo – jak jego główna bohaterka Zosia – jako prowincjonalne gęsi, które bez znajomości nauk podstawowych, z powierzchownym tylko wykształceniem, za to z wielką dozą pogardy dla „rodu męskiego”, przyjeżdżały i szturmowały bramy uniwersytetu. Ale cóż jakiś pan Krupski; w 1895 r. człowiek szerokich horyzontów, wybitny chirurg i naukowiec prof. Ludwik Rydygier pisał: „Dopóki u mnie w Mydlnikach słowik śpiewa i żer przynosi samicy w gniazdku siedzącej, dopóty ja w równouprawnienie nie uwierzę”. A w konkluzji artykułu zamieszczonego w „Przeglądzie lekarskim”, po wytoczeniu argumentów o braku sił fizycznych i możliwości intelektualnych kobiet, o wystarczającej liczbie lekarzy-mężczyzn, nie pomijając również problemu wstydu niewieściego (przecież będą musiały się uczyć i o chorobach wenerycznych!), pisze profesor bez ogródek: „Precz więc z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza! Niech nam nadal słynie chwała kobiet naszych, którą tak ładnie głosi poeta”. Żeby wyczerpać kuriozalne argumenty, przytoczmy jeszcze wypowiedź jednego z wybitnych lekarzy rosyjskich, który twierdził, że „kobiety nie mogą być lekarzami, ponieważ nie mają brody”. (źródło: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/226843,1,medycynierka.read )