Skocz do zawartości

Owca.von.Kozic

Użytkownicy
  • Zawartość

    118
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Owca.von.Kozic

  • Tytuł
    Ranga: Inżynier

Kontakt

  • AIM
    6571394
  • Strona WWW
    http://www.pulk3piechoty.pl

Informacje o profilu

  • Lokalizacja
    Xięstwo Warszawskie
  • Zainteresowania
    Historia wojskowa XVIII-XIX w.
  1. Piechota Armii Francuskiej 1803-1815

    Sporą i ważną zmiana było wprowadzenie w lutym 1808 roku nowej organizacji batalionu. Zlikwidowano trzy kompanie fizylierskie, utrzymano obydwie wyborcze, tak więc baon miał teraz sześć kompanii. Zwiększono przy tym nieznacznie etaty pozostałych kompanii (ale tylko szeregowych, nie kadry). Ten sam dekret ustanawiał etat 4 batalionów w pułku (w tym jeden zakładowy). Stany bywały nawet większe, w kilku przypadkach w 1812 roku notowane są regimenty mające 5 batalionów w linii!, tak, że tworzono z nich jednopułkowe "brygady". Mniej więcej w tym samym okresie piechota liniowa rozrosła się do 130 regimentów a lekka do 34. W roku 1813 i 1814 pułki miały stany szczątkowe, ale dzięki uzupełnieniom z Gwardii Narodowej zdołano nawet "dorobić" kilkanaście dalszych pułków (numery 134-156). Do tego dochodziła duża liczba regimentów "cudzoziemskich", marszowych, improwizowanych. W 1813 i 14 roku biło się kilka znakomitych pułków marynarzy - formowanych z piechoty morskiej, marynarzy ze zdemobilizowanych okrętów, artylerzystów morskich i nadbrzeżnych.
  2. Kobiety w Wielkiej Armii (i po drugiej stronie)

    Oczywiście, kobiety służyły w Wielkiej Armii, jakkolwiek nieoficjalnie. Z reguły z resztą zaciągały się jako mężczyźni. Niektóre osiągnęły nawet, jak wieść niesie, niższe stopnie oficerskie. Ogólnie jednak kobiety - żołnierze były nieliczne - ich "sława" wynikała właśnie z niezwykłości takowej kobiety (więcej służyło ich bodaj w czasie rewolucji, ze względu na specyficzny czas i warunki). Znacznie liczniejsze od "żołnierek" były "kobiety wojskowe"; wiwandierki, markietanki, nie pełniące faktycznie służby, ale żyjące przy wojsku, z wojskiem i z wojska :wink: Trochę na ten temat pisał R. Bielecki w swej "Wielkiej Armii". Najsłynniejszą polską kobietą - żołnierzem była przesławna Joanna Żubrowa, żona Macieja Żubra, podoficer, odznaczona VM. Z resztą, jak sama wspominała, pierwotnie podawała się za brata swego męża (co było ponoć łatwe z racji jej fizys), dopiero później wyszła na jaw jej prawdziwa natura
  3. Wagram - bitwa

    Racja, ale to cesarz musiał oddać pole i cofnąć się na Lobau, nie odwrotnie. I to sie tak naprawdę liczyło. Nie to, że Austriacy musieli przerwać natarcie, nie to, że w sumie Francuzi utrzymali większość pozycji, nie to wreszcie, że odwrót wymusiła na Napoleonie natura... Liczyło się to, że po raz pierwszy cesarz musiał opuścić pole bitwy - COFAJĄC SIĘ. Co by nie powiedzieć, Austria dostała swój mały rewanżyk za te wszystkie dotychczasowe klęski... W efekcie, pod Wagram armia cesarska biła się z naprawdę wielkim jak na nią entuzjazmem. Już współcześni wyczuli, że to jest kolejny cios dla nimbu cesarza. A arcyks. Karol zyskał sławę tego, który pierwszy "pobił" Napoleona. Sam cesarz miał twierdzić, że arcyks. Karol był najlepszym z walczących przeciw niemu wodzów.
  4. Ciekawa informacja o pewnych zachowaniach w armii...

    Nie da się ukryć, ze z ważniejszych "frontów napoleońskich" największe zaległości, braki tak w sprzęcie, jak zaopatrzeniu i dyscyplinie - były właśnie w Hiszpanii. Nie tylko jednostki tam wysyłane były, w dużej mierze, choć nie wyłącznie, formacjami drugiej kategorii (np. taki 14. liniowy - znakomity pułk, wybity pod Iławą, poszedł do Hiszpanii, był bowiem po 1807 roku kompletnie "zielony"), ale też i zaległości we wszelkich "świadczeniach" były tam największe i najmniej do ich uzupełnienia przykładano wagi. W pewnym sensie "poboczny" i na wpół partyzancki charakter tej wojny sprawił, że pewne negatywne aspekty prowadzenia wojny (rozboje, rekwizycje, kontrybucje, wymuszenia) przybrały tam charakter szczególnie ostry. Pewnych rzeczy w Niemczech czy Austrii robić się nie godziło. Jeśli dodać do tego ewidentną "niechęć" Cesarza do tematu Hiszpańskiego, rzecz przestaje dziwić. Oficerowie i żołnierze, nie czując ani specjalnej troski o siebie, brak ścisłej kontroli a stojąc wobec konieczności samodzielnego zadbania o siebie - wpierw brali, co było im potrzebne, a potem rzecz sama zaczęła przybierać rozmiary niekontrolowane. Ney opisał dość dyplomatycznie to, co faktycznie miało miejsce w Hiszpanii.
  5. Najlepszy film historyczny

    Hmmm, tyle tytułów padło a tego jeszcze niet... Genialny może nie, ale do najściślejszej czołówki militarno-historycznej należy wszak "Patton" ze wspaniałą kreacją Scotta... No i "Bitwa o Anglię" - film niepokonany w kategorii wojny powietrznej. Mimo całej techniki komputerowej nic nie zastąpi prawdziwego pojedynku Me 109 ze Spitfire`m czy Hurricane`m. I jeszcze ten wspaniały motyw "RAF Fighter Command March"...
  6. Antynapoleońskie postawy - skąd się biorą?

    "Jedynym" obciążeniem Księstwa z tytułu pułków "hiszpańskich" były kontyngenty rekrutów idące na uzupełnienie regimentów. Koszt mundurów, broni i żołdu szedł z kiesy cesarskiej. Podobnie Legia Nadwiślańska i Szwoleżerowie - były to w istocie formacje pod względem administracyjnym - francuskie, ale o rekrucie polskim. Innych formacji polskich w Espanii nie było. Z innych przykładów - 25 lutego 1812 podpisana została umowa między Księciem Warszawskim a Cesarzem, na mocy której powiększono kompanie jazdy o 20 ludzi każdą. Koszt wystawienia i utrzymania wziął na siebie cesarz. Poza tym uproszczeniem i to poważnym jest, jakoby w Księstwie władali rezydenci francuscy. Owszem, głos mieli ważny, w pewnych sprawach decydujący - bo za ich głosem stała decyzja cesarka. Natomiast normalny bieg spraw państwowych kierowany był przez rząd i Księcia Warszawskiego. Wystarczy zapoznać się z prasą ówczesną a za tym ilością i charakterem dekretów i ustaw królewskich. Wojska francuskie stacjonowały w Księstwie tylko w latach 1807-1809 i pod koniec 1811 do 1812. Księstwo ponosiło koszt ich utrzymania "bieżącego", zatem furażu, żywności i kwater, żołd i koszty oporządzenia etc. szły z Francji.
  7. Czego teraz słuchasz?

    The Who, cztery utwory zagrane na Concert for New York w 2001 roku... moc dinozaurów!!!
  8. Znakomite soundtracki zmontował też Horner, mn. do "Apollo 13". Morricone to nade wszystko "Dobry, zły, brzydki" Ciekawa, momentami porywająca jest też muzyka do "Das Boot", szczególnie atak na konwój ma energię kawaleryjskiej szarży :wink: Wcale niezłe są tez ścieżki do "Piratów...", "Pana i Władcy" (ta ostatnia jednak tylko jeśli ktoś zna film), "Mrocznego Rycerza". Ja najdłużej i najuporczywiej szperałem za soundem do filmu, który jedni uważają za klasyka, inni patrzą nań z politowaniem - "Conan Barbarzyńca" ma wspaniałą oprawę muzyczną. Jest może trochę po bizantyjsku słodka, obfita i pompatyczna, ale i niezwykle różnorodna, od motywów "heroicznych" po spokojne, miłosne kawałki. Natomiast czego jeszcze nie dorwałem, to muzyka z "Pattona". Kiedyś byłem o krok, ale się nie udało :?
  9. Somosierra 2008

    Żałuję, że brak jest zdjęć z samej szarzy, ale wiadomo - w boju nie myśli się o fotografiach, poza tym nasza piechota walczyła z Hiszpanami na stokach, wśród krzewów i skał, tak, że koledzy mówili, że ledwie co z szarży było widać. Co do przyjęcia Polaków przez Hiszpanów - pisałem już w innym temacie - że Hiszpanie mają chyba dość zdrowe podejście do zagadnienia. Z tego co słyszałem i czytałem o tych obchodach, dzisiejsi mieszkańcy tych okolic dumni są z tego, że na przełęczy doszło do tak heroicznych wydarzeń. Wygląda na to, że mają świadomość tragizmu sytuacji polskich szwoleżerów, jednocześnie cenią sobie fakt, że ich "dziadowie" spotkali się z tak odważnym przeciwnikiem. Z resztą, sami także pamiętają o swoich bohaterskich kanonierach. Dzięki tym ludziom Somosierra weszła z resztą do historii europejskiej, jakkolwiek z błędami czy niekoniecznie powszechnie, ale jednak. No i zgodnie z hasłem "Hiszpanie męstwo cenić umieją" - należy cenić ludzi odważnych, nawet jeśli są przeciwnikami.
  10. Somosierra

    Moi koledzy w ciągu tego tygodnia wrócili z rekonstrukcji szarzy. I co ich najbardziej zaskoczyło to to, że prawdziwe owacje wzbudzali... polscy szwoleżerowie i polscy żołnierze w ogóle. Wygląda na to, że współcześni Hiszpanie nie mają takich problemów jakie pojawiają się w naszych forumowych dyskusjach - cenią odwagę i wyczyn szwoleżerów, rozumiejąc zarazem tragizm ich sytuacji (z której szwoleżerowie sobie też sprawę zdawali, są wszak ich pamiętniki). I nie była to "pokazówka" w rocznicę - faktycznie, pamięć o szarży i całej bitwie jest w okolicy żywa po dziś dzień. Pamiątki, muzeum i tablice upamiętniające wyczyn polskich kawalerzystów są fundowane, zbierane i pielęgnowane z reguły przez samych Hiszpanów. Nie uważam, aby duma płynąca z pamięci o szarzy była czymś złym - o ile pamiętamy o politycznych imponderabiliach. Można dyskutować o intencjach Napoleona, świadomości polskich żołnierzy zachodzących wypadków, ich motywacjach. Faktem nie do podważenia jest odwaga i poświęcenie żołnierzy oraz niezwykłość ich wyczynu. Co do ich świadomości znaczenia i ich roli w tej wojnie, a szczególnie szarży - chciałoby się wierzyć, że poszli do szarzy myśląc o Ojczyźnie i wiedząc, że bijący w nich kanonierzy walczą o swoją. Rzecz w tym, że jak pokazuje historia, w takich chwilach nie myśli się o "tej co nie zginęła", tylko o tym, że "Naprzód psiakrew, CESARZ PATRZY!", i że "tam cierpią nasi, trzeba cierpieć z nimi". A "nasi" to nawet nie tyle Polacy, co koledzy, towarzysze broni, bracia od szabli i kielicha.
  11. Tydzień temu odbyła się rekonstrukcja szarży szwoleżerów gwardii na przełęczy Somosierra. Wydarzenie nie było szczególnie duże, liczbę rekonstruktorów ocenia się między 250 a 500 ludzi, ale z relacji uczestników ( :cry: ja nie mogłem pojechać :cry: ) wynika, że batalia i biwak udały się znakomicie. Największym zaskoczeniem było ponoć entuzjastyczne przyjęcie... szwoleżerów i polskich żołnierzy w szczególności przez hiszpańską publiczność! Nieco zdjęć z wydarzenia jest mn. na stronie Pułku 3go: Somosierra 1808-2008
  12. Grupy Rekonstrukcji Historycznej (GRH)

    Cacaius Rebus - mój żarcik był dwuznaczny - w Polszcze jest może z 5, ale w stanach jedna średnia bitwa przyciąga tyle ludzi, ile największe napoleońskie rocznice w Europie
  13. Armia rosyjska to, moim zdaniem, dość specyficzna kombinacja. Żołnierz niezły, odważny i bitny, ale skrajnie niesamodzielny i wymagający ścisłej kontroli i stałego dowodzenia. Bardzo słabe kadry niższe, na plus mające chyba tylko odwagę. Przy tym naprawdę niezła kadra średnia, szczebla brygadowego, dywizyjnego i korpuśnego i wreszcie bardzo słabe dowództwo wyższe, z nielicznymi wyjątkami. Do tego stopień rozpolitykowania, intryganctwa i zawiści kadr wyższych był wręcz absurdalny i niespotykany! 3/4 klęsk rosyjskich wynikało w dużej mierze właśnie z wpływu politykierstwa i koteryjności na decyzje stricte wojskowe. No i ta straszna niesamodzielność szczebli niższych... Z wielu pamiętników i opracowań przebija się obraz zadziwiającej wręcz ciężkości działania i manewrowania, przy jednoczesnej ogromnej wartości tego wojska w boju frontalnym. Zasadę ekonomii sił w skali strategicznej stosował już Fryderyk II co najmniej, vide jego kampania jesienno-zimowa 1759 Wartość WP w kampanii 1812 i 1813 to poniekąd efekt wykruszenia się elementów słabszych przed największymi bojami. Pod Smoleńskiem, Możajskiem czy Lipskiem bili się najwytrwalsi, najbardziej świadomi lub "zawodowcy". A co do starego postu sprzed roku (??) o wartości armii francuskiej pod Waterloo - nieliczne regimenty brytyjskie tam będące to w dużej mierze weterani kampanii hiszpańskiej, którzy dużo widzieli, sporo walczyli, ale straty mieli nikłe. Tymczasem armia francuska zdążyła kilkukrotnie przestać istnieć i powstać od nowa z coraz gorszego materiału ludzkiego. Brytyjski sposób walki też nie był aż tak nowoczesny, jak się wydaje. To raczej dowódcy francuscy nie wykorzystywali dostatecznie istniejących (w regulaminach!!!) możliwości, zwłaszcza walki ogniowej. Mściła się "polityka" promowania nie tyle inteligentnych, co brawurowych i agresywnych oficerów.
  14. Michel Ney - ocena

    To dowodzi raczej nie tyle niskich możliwości intelektualnych, ile raczej pewnego sentymentalizmu, romantyzmu, skłonności do pompy i patosu, uwielbienia chwały i sporej wyobraźni o wyraźnych inklinacjach artystycznych. Trzeba też pamiętać, że Ney, w okresie swej świetności, miał świadomość swoich braków i dokształcał się w zakresie teorii wojskowej, a także wydał instrukcję dla lekkiej piechoty. Nawet jeśli on "tylko" patronował, to sama idea tej pracy wyszła od niego, a to już dość dużo, żeby nie nazywać go "głupim idealnie" :wink:
  15. Dawny mundur - wygody i niewygody

    Wszakże "spolonizowany" ks. Konstanty w 1826-28 roku przeprowadził reformę mundurową (najbardziej widoczna część to wymiana czak na wyższe ale bez kordonów), w trakcie której wyeliminowano wiele podobnych dziwactw. żołnierze otrzymali mundury nieco luźniejsze, pozwalające jużz na normalną, swobodną służbę.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.