Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Oddział Dyspozycyjny "A"

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   
Odnoszę wrażenie ,że pisze to w kontekście sił biorących udział w kontrataku i strat poniesionych.

"(...)Ze szczególnych powodów zawyża się liczebność batalionu. W natarciu na Stawki wg. Przygońskiego i innych "Miotła" miała na stanie 300 ludzi.(...)Gdzie tu 60 poległych i tyluż rannych?"

Poniżej podaje faktyczne siły "Miotły" na 90 ludzi, ale bez plutonu "Olszyny". Dalej udowadnia jakie straty były faktycznie. I ma rację.

W "Dzienniku bojowym..." pod datą 7 VIII:

Godz. 4 pluton przechodzi do kpt. Niebory (...)

A 12.8.44

godz. 15 Oddział ppr.(tak w orginale) Sznicy zostaje przydzielony do grupy "Broda"...jako 3 pluton 3 kompanii por. Giewonta(...)

Przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem (to znaczy wydaje mi się, że rozumiem, ale wolę się upewnić ;) )... Można prosić o jakieś szersze wyjaśnienie?

Myślę, że obecność "Głazka" na stanie plutonu w dniu 14.VIII.44 oraz kwestię lkm może wytłumaczyć pełniona przez niego funkcja celowniczego tegoż elkaemu (był synem rusznikarza oddziału). Strzelanie z takiej broni to sztuka. Nietrudno za jednym naciśnięciem spustu wystrzelać cały magazynek lub taśmę.

Całkiem możliwe.

W dniu 15. VIII odchodzi do szpitala (zakażenie prawej ręki). I może wtedy przekazano lkm do innego plutonu? Powraca 26.VIII, a 28.VIII ma na stanie Błyskawicę.

No tutaj już zapewne nie dowiemy się, czy broń przekazano komuś, czy też została zniszczona.

A co się stało z maximem (rosyjskim na kółkach) i skąd się wziął na stanie plutonu erkaem (browning, zbrojowka, bren, diegtariew)?

Co do rkm-u. Zrzuty albo zdobyczny. Okazji trochę było do tego czasu. Ten ich ckm ostatni raz w dzienniku bojowym pojawia się chyba pod datą 10 sierpnia, czyli dzień przed walkami na Stawkach. A wystarczy wspomnieć relację dra Kaczyńskiego o potrzaskanej broni, która nie nadawała się do użytku, żeby dość do wniosku, że ckm mógł ulec zniszczeniu (a kiedyś nawet chyba spotkałem się z relacją, która to potwierdzała, będę musiał jednak poszukać jej). Z kolei ten rkm mógł zostać przydzielony oddziałowi za ten zniszczony ckm. Szczególnie, że oddział po tym czasowym odejściu grupy wolskiej miał mniejszą siłę ognia.

Przy stanie plutonu na 14.VIII.1944 zmień pierwsze p na k stopnia szefa plutonu.

Literówka, dzięki ;)

W tydzień póżniej - w ataku na tę samą szkołę, ale z drugiej strony od Stawek, większość ludzi mego oddzialu poległa(sic!! uwaga moja).

Czas robi swoje, a i ponoć S. Sosabowski z czasem już mieszał różne wydarzenia (no i wtedy nie było go z oddziałem, leżał ranny, więc wszystko znał z opowieści). To mniej więcej tak jak z desantem kanałowym "Czaty". Zazwyczaj pisze się, że oddział został zdziesiątkowany, a jak policzyć faktyczne straty, to wcale tak dużo ludzi nie wychodzi.

Kapitan Stanisław Sosabowski nie odpowiedział na moje pytanie, ale też nie wyraził sprzeciwu.

No to jest coś czego nie przeskoczymy. Pewnie takich spisanych a nie wydanych wspomnień trochę jest. Pół biedy jak trafiają one do archiwum. Gorzej jak zostają w szufladzie, albo podczas wiosennych porządków znikają w śmieciach. Tak bodaj stało się z dokumentacją "Dzika".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W książce "Jan Mazurkiewicz RADOSŁAW, SĘP, ZAGŁOBA" pan Stanisław Mazurkiewicz występuje co jest naturalne i zrozumiałe jako adwokat swego ojca. W tym konkretnym przypadku obala czarna legendę o wielkich stratach baonu "Miotła" na Stawkach (patrz np. "Powstanie Warszawskie. Wybór dokumentow). Niezaliczenie oddziału "Olszyny" do "Miotły" zmniejsza stan batalionu do 3 plutonów (90 ludzi) przez co zwiększa wydzwięk sukcesu tego konkretnego batalionu.

Jak sam pisze(...)Nie stała za nim (tj. baonie "Miotła")żadna wpływowa organizacja ani partia polityczna, nie znależli się literaci, aby opiewać czyny tej jednostki podczas okupacji i w Powstaniu. Ze szczególnych powodów zawyża się liczebność batalionu. W natarciu na Stawkach wg. Przygońskiego i innych "Miotła" miała na stanie 300 ludzi. Potrzebne to jest, aby sukces natarcia prowadzonego osobiście przez ppłk. "Radosława" i kpt. "Nieborę" nie wydawał się zbyt wielki(...). Koniec cytatu.

I dlatego bardziej wierzę wytworzonym "na żywo" dokumentom.

Tak osobiście bardzo cenię osiągnięcia "Miotły", a szczególnie plutonu Kazimierza Jackowskiego "Torpedy".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

No i wszystko jasne. Oczywiście taka argumentacja jest jak najbardziej słuszna i faktycznie mógł szukać S. Mazurkiewicz argumentów w obronie ojca... Z drugiej strony dalej zastanawiają mnie dwie kwestie. Czemu OD "A" detaszowano do "Zośki" a nie do "Czaty" jak resztę "Miotły" i skąd informacja o tym, że to "Olszyna" był zastępcą "Niebory"? Czy wynikało to z faktu, że dowodził najsilniejszym pododdziałem w baonie? Bo jakoś formalnego potwierdzenia nigdy nie widziałem...

I dlatego bardziej wierzę wytworzonym "na żywo" dokumentom.

I bardzo słusznie. Jakby nie patrzeć, jest to zasada dość powszechnie przyjęta ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mniemam, że oddział "Olszyny" został detaszowany do "Zośki" dla równowagi. Do "Czaty 49" przekazano bezpośrednio cztery plutony: "Jerzyki", "Niedzwiedzie", "Torpedy" i "Marsa" a więc około 120 ludzi. "Zośka" po Woli tez była mocno poturbowana. Kompania "Giewonta" to około 40 żołnierzy (praktycznie pluton), więc zasilenie jej kilkudziesięcioma ludzmi ( nawet bez drużyny "Wola") dawało jej w miarę realną siłę bojową zdolną do samodzielnych zadań.

"skąd informacja o tym, że to "Olszyna" był zastępcą "Niebory"? Czy wynikało to z faktu, że dowodził najsilniejszym pododdziałem w baonie? Bo jakoś formalnego potwierdzenia nigdy nie widziałem..."

Ja też nie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Mniemam, że oddział "Olszyny" został detaszowany do "Zośki" dla równowagi.

Możliwe. Choć dopóki nie trafię na potwierdzenie tego - a takiego zapewne nie ma nigdzie - będę się nad tym zastanawiać.

"skąd informacja o tym, że to "Olszyna" był zastępcą "Niebory"? Czy wynikało to z faktu, że dowodził najsilniejszym pododdziałem w baonie? Bo jakoś formalnego potwierdzenia nigdy nie widziałem..."

Ja też nie.

Ciekaw jestem kto pierwszy napisał o tym, że T. Wiwatowski został zastępcą "Niebory". Na ten moment najwcześniejsze źródło jakie znam to szkic portretowy T. Wiwatowskiego autorstwa prof. Tadeusza Mikulskiego z roku 1946. A nie ukrywam, że z racji mojego zainteresowania postacią "Olszyny" zależy mi na wyjaśnieniu tej sprawy w sposób szczególny ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Kontynuacja wpisu z tego tematu:

W tym momencie [w ostatnich dniach sierpnia - A] raptem zjawił się na Starówce Antoś Tuleja (nasz kolega, który był ranny w akcji na gestapowców Junga i Hoffmana 15 czerwca 1944 na Wisłostradzie). Dowiedziawszy się, że jesteśmy na Starym Mieście, wymógł pozwolenie na przejście kanałami, by do nas dołączyć. Przylazł, często na kolanach, z karabinem, by nas odnaleźć w momencie agonii Starówki. Antek z ośmioma chłopcami na rogu Franciszkańskiej, ja z siedmioma trochę na prawo od koszar Czwartaków na Zakroczymskiej. Mamy zająć domy wzdłuż ulicy Kościelnej. Od Antka żadnej wieści. Wysyłam kogoś do nawiązania łączności. Nie ma nikogo. Cała grupa została ranna od wybuchu pocisku granatnika. Antek w nogi. Wszystkich ewakuowano do "Krzywej Latarni".

Za: S. Likiernik, Diabelne szczęście czy palec boży?, Warszawa 1994, s. 126.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Pod datą 2 sierpnia w dzienniku bojowym OD "A" zapisano, że oddział tego dnia: o godzinie 8 rano stawił się na Okopowej 41, gdzie znajdowało się miejsce postoju dowództwa Zgrupowania "Radosław"; ubezpieczał m.p. od strony północnej; odbył 5 patroli bojowych; zaciągnął wartę główną m.p. Tymczasem w opracowaniu A. Borkiewicza [Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 88; później powtórzył to m.in. Z. Puchalski] pojawia się informacja, że w nocy z 2 na 3 sierpnia (około godziny 3) oddziały por. Olszyny i por. Śnicy, zluzowały dwie kompanie "Miotły" obsadzające Monopol Tytoniowy przy Dzielnej 62. Skąd ta informacja u płka Borkiewicza? W dzienniku bojowym oddziału pierwsza wzmianka o zajęciu Monopolu Tytoniowego pojawia się dopiero pod datą 7-8 sierpnia. A jeśli faktycznie jakaś grupa z OD "A" obsadziła Monopol Tytoniowy w nocy z 2 na 3, to jak liczna była? Dziennik bojowy Zgrupowania niestety milczy na temat tego wydarzenia...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wspominałem już w temacie trochę o początku Powstania OD "A". Tutaj fragment nieznanych jeszcze do niedawna wspomnień Tomasza Sikorskiego "Tomka" z grupy czerniakowskiej [Pamiętniki żołnierzy baonu AK "Zośka", t. 3, Czerniaków, Warszawa 2013, s. 232-233]:

Morituri - to ludzie skazani na śmierć. Przyszłość szykowała nam los rzymskich gladiatorów, lecz gdybyśmy tego sierpniowego słonecznego popołudnia jechali tramwajami przez Warszawę - Warszawę ludną, gwarną, pełną życia, nie myśleliśmy o tym.

Oby tylko nie zdarzyło się nieszczęście. Aby nie trafić na obławę, aby nie zatrzymano przedwcześnie tramwaju. My nie możemy teraz zginąć. Moglibyśmy wczoraj, tydzień, miesiąc temu. Możemy za godzinę, lecz teraz - nie!

Oto Inflancka, to już.

Papierowe worki pryskają w naszych rękach, jak gdyby były z mgły. Już nigdy więcej nie będą potrzebne. Wysuwają się z nich karabiny, automaty, paczki granatów. Idziemy zająć podstawę wyjściową. Po raz ostatni chowamy broń pod płaszcze.

Cywilni mieszkańcy patrzą z przerażeniem na naszą broń. - Bandyci?

Woźny zaklina się na wszystko, że w domu nie ma nikogo niepożądanego, mimo to sprawdzamy pokoje i czekamy. Niedługo. Chłopcy przychodzą grupkami, jest już nas kilkunastu, dwudziestu, coraz więcej. Zajeżdżają na podwórze dwa samochody ciężarowe z dowódcą kompanii - ciężki maxim na kółkach stacza się z platformy, skrzynie z amunicją, dużo amunicji, więcej niż zdołamy rozebrać między siebie.

W wielkim holu odbywa się odprawa. Jesteśmy pierwszorzędnie uzbrojeni, każdy ma długą broń, wyłączając czterech z obsługi cekaemu. Razem osiemdziesięciu ludzi, w tym sześciu oficerów, reszta prawie wszyscy podoficerowie. Zostajemy podzieleni na dwie grupy. Mamy nacierać z dwóch stron. Wzruszony porucznik Olszyna wyjaśnia plan natarcia.

- Na co mamy nacierać?

- Na Stawki.

- Za ile?

- Za dziesięć minut. "Zaczynajmy w imię Boże!".

Z tego opisu zastanawia mnie wzmianka o dwóch ciężarówkach. Na Stawkach oddział zdobył jeszcze jedno auto osobowe. Tak więc wychodziłoby, że pod koniec 1 sierpnia miał do dyspozycji trzy pojazdy. Zostały na jego stanie, czy oddano komuś?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Ot i szczegół. Pisałem swego czasu o załamaniu się oddziału wolskiego podczas walk o Stawki w dniu 11 sierpnia, po rzekomym rozkazie "Śnicy" dt. atakowania czołgu. Oto jak widział to sam Bolesław Górecki [http://blogpublika.com/2013/09/09/wywiad-z-boleslawem-goreckim-ps-snica/ - dostęp na 11 września 2013 r.]:

A.R: Za drugim razem 11 sierpnia, po śmierci "Olszyny" przejął Pan dowodzenie tym atakiem [na Stawki - A].

B.G: Tak, ale nie mogę zgodzić się z tym, co m.in. pisze w swojej książce Likiernik, przytaczając tam czyjąś opinię, że ja kazałem Plutonowi Wola atakować czołowo czołg. Tymczasem, to nie jest prawda.

Jak przyleciał do mnie łącznik od "Olszyny" i powiedział, że tamten kazał mi przekazać "że czołg z lewej, a on leży w leju, bez nóg", to ja przekazując dowodzenie któremuś z moich kolegów stwierdziłem, że spróbuję ten czołg zwalczyć. Zabrałem drużynę 8 czy 10 chłopców z grupy Mokotów, z którymi od 6-9 sierpnia byłem na Żytniej i najlepiej się znaliśmy. Poszliśmy, ale nie ulicą Dziką, tylko zapleczem domków znajdujących się po lewej stronie ulicy Dzikiej, od Okopowej. I jak doszliśmy do tego czołgu, który stał na krańcu, na łuku tej ulicy i tam mieszkańcy wpuścili nas na balkon. Zdecydowałem wtedy, że będę rzucał granaty na czołg, a koledzy dodatkowo mieli go ostrzelać i rzucić w niego butelki zapalające. Jak się wszystko zaczęło, to Niemcy cofnęli wtedy czołg z tego łuku, a ci którzy byli przed nim, zaczęli uciekać ostrzeliwując się. Stracili wówczas pole widzenia na róg Stawek i Dzikiej. A tam była dziura w murze, przez którą wpadli Powstańcy...

Oczywiście zawsze jeszcze istnieje możliwość, że B. Górecki chciał po latach wymazać tamtą historię... ale prawdę mówiąc wydaje mi się to wątpliwe. Inna rzecz, że mamy tutaj słowo przeciwko słowu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.