Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Bitwa pod Jaktorowem - czy można było nie przegrać?

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Bitwa pod Jaktorowem, stoczona 29 września '44, tak na dobrą sprawę stanowiła ostatni akord w działaniach Grupy "Kampinos" jako zwartej jednostki bojowej. Rozpoczęta około godziny 11, trwała do późnych godzin nocnych. W jej wyniku śmierć poniosło 150 żołnierzy, z majorem "Okoniem" włącznie, około 200 zostało rannych, a kolejnych 200 dostało się do niewoli. Utracony został praktycznie cały sprzęt.

Jak należy ocenić sam fakt, iż doszło do tej bitwy? Czy major Kotowski mógł jej uniknąć? A skoro już do niej doszło, to czy można było uniknąć porażki i uratować większą liczbę ludzi i sprzętu?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Tutaj wbrew opinii i przekonywaniom innych oficerów zgrupowania, którzy uważali, że trzeba natychmiast przekroczyć tory i dojść do odległych zaledwie o kilka kilometrów lasów radziejowickich, mjr. "Okoń" zarządził postój, co w konsekwencji, dla "Grupy Kampinos" okazało się tragiczne.

http://www.ibprs.pl/ak_obroza_kampinos/45.html

I to jest według mnie najważniejszy moment.

Przed samymi torami, major "Okoń" zarządził "odpoczynek". Ja rozumiem, oddziały były zmęczone.

Ale jak czytałem wspomnienia Adolfa Pilcha, był tą decyzją ogromnie zdziwiony.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Przed samymi torami, major "Okoń" zarządził "odpoczynek". Ja rozumiem, oddziały były zmęczone.

Na pewno chodziło o zmęczenie, a nie przypadkiem o fakt rozciągnięcia kolumny marszowej? Z tego co pamiętam, "Okoń" czując się odpowiedzialnym za całą Grupę "Kampinos", nie chciał zostawiać części swoich sił w tyle. W meldunku porannym kontrwywiadu 9. Armii pojawiła się informacja o "silniejszej" części sił AK, która dotarła do szosy Leszno-Kampinos w rejonie Wiejcy, gdzie przełamała się przez linię obronną 308. batalionu rosyjskiego, a następnie skierowała się na południe. Tak więc nie jestem do końca pewien, czy o zmęczenie tutaj chodziło... Bo tak na logikę. Skoro d-ca wie, że wróg zagraża jego siłom, to czy wstrzymuje dalszy marsz aby żołnierze odpoczęli, czy aby zebrać wszystkie siły, zwłaszcza że poprzednia walka przyniosła spore straty? Jak dla mnie znacznie poważniejszym powodem jest to drugie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

No i wracamy pewnie do starej dyskusji o "Okoniu" :P.

To nie był oficer, nadający się na dowodzenie. "Dolina" dość ostro polemizował z "Okoniem".

Kilka, dwa trzy kilometry, zadecydowały o klęsce Grupy "Kampinos".

Taka jest prawda.

"Okoń" dbając o zostające w tyle tabory, zatracił całe zgrupowanie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
No i wracamy pewnie do starej dyskusji o "Okoniu" smile.gif.

Dlatego na wszelki wypadek od razu zaznaczę, że nie o nim jest temat.

"Okoń" dbając o zostające w tyle tabory, zatracił całe zgrupowanie.

I teraz pojawia się pytanie, bez którego dalsza rozmowa nie będzie miała większego sensu. Czy ktoś dysponuje danymi nt. tego, jak dokładnie wyglądało rozłożenie sił Grupy "Kampinos" rankiem 29 września? Jestem ciekaw, jak duże siły można było wyciągnąć poza kocioł, którego z resztą i tak nie udało się Niemcom w końcu zamknąć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Lu Tzy   

Guzik wiem o faktach, z Wiki nic sie nie dowiedzialem, ale... :P

Skoro, jak mowisz, Niemcy nie zdolali domknac okrazenia, to kilka godzin moglo "uratowac dzien". To znaczy - brak kilku godzin postoju.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Skoro, jak mowisz, Niemcy nie zdolali domknac okrazenia, to kilka godzin moglo "uratowac dzien". To znaczy - brak kilku godzin postoju.

Ale totalny brak postoju, czy tylko skrócenie tegoż?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Problem był taki dwutorowy.Rankiem 29 września, po morderczym marszu, zgrupowanie zapadło w pobliżu wioski Zamość-Bieliny. Przez cały dzień, krążyły rozpoznawcze samoloty Luftwaffe, ale nie wykryły Polaków.

I teraz narada dowódców.

Wyjść jeszcze za dnia, aby dojść do torów pod Jaktorowem jak najwcześniej rano czy późnym wieczorem, ale wtedy od torów, będzie jeszcze sporo drogi?

Druga rzecz to tabory. Myślano o porzuceniu wozów, ale nie zgodził się na to "Dolina". On też był zwolennikiem wyjścia jeszcze za dnia. Co też uczyniono.

Kolumna została szybko wykryta przez Luftwaffe, Niemcy mieli czas na przegrupowanie własnych oddziałów.

No i na koniec ten błąd mjr "Okonia", z postojem przed przekroczeniem linii kolejowej. Argumentował podobno, że nie porzuci rozciągniętej kolumny taborowej.

Co do samego rozmieszczenia poszczególnych oddziałów, nic niestety nie znalazłem.

Mam tylko wrażenie, że por. "Dolina", w swoich wspomnieniach mógł to opisać, ale wieki temu czytałem i nie pamiętam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Rankiem 29 września, po morderczym marszu, zgrupowanie zapadło w pobliżu wioski Zamość-Bieliny. Przez cały dzień, krążyły rozpoznawcze samoloty Luftwaffe, ale nie wykryły Polaków.

Na pewno rankiem? Bo jeśli rankiem 29 września, to jak samoloty mogły krążyć cały dzień, skoro o 9:00 rozpoznanie lotnicze doniosło, iż dostrzegło kolumny partyzanckie na południe od Baranowa?

Druga rzecz to tabory. Myślano o porzuceniu wozów, ale nie zgodził się na to "Dolina". On też był zwolennikiem wyjścia jeszcze za dnia. Co też uczyniono.

Jak w takim razie chciał pogodzić jedno z drugim? Wyjście jeszcze za dnia i jednoczesne dbanie o tabory, które i tak nie nadążały za głównymi siłami? Jak dla mnie coś tu jest nie tak...

No i na koniec ten błąd mjr "Okonia", z postojem przed przekroczeniem linii kolejowej. Argumentował podobno, że nie porzuci rozciągniętej kolumny taborowej.

Gdyby ją porzucił, skazałby ją na rozbicie przez Niemców. Czyli w praktyce i tak źle, i tak niedobrze.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Na pewno rankiem? Bo jeśli rankiem 29 września, to jak samoloty mogły krążyć cały dzień, skoro o 9:00 rozpoznanie lotnicze doniosło, iż dostrzegło kolumny partyzanckie na południe od Baranowa?

Moja pomyłka, powinno być " rankiem 28 września". Przepraszam.

CYTAT

Druga rzecz to tabory. Myślano o porzuceniu wozów, ale nie zgodził się na to "Dolina". On też był zwolennikiem wyjścia jeszcze za dnia. Co też uczyniono.

Jak w takim razie chciał pogodzić jedno z drugim? Wyjście jeszcze za dnia i jednoczesne dbanie o tabory, które i tak nie nadążały za głównymi siłami? Jak dla mnie coś tu jest nie tak...

Zacytuję z książki "Przeciw konfidentom i czołgom"

Por. "Dolina", najbardziej energiczny z uczestników odprawy, zaprotestował przeciwko porzuceniu choćby części wozów. "Przyprowadziłem je tutaj z Puszczy Nalibockiej"_ argumentował. Jego zdaniem na wozach znajdował sie sprzęt, który później będzie przydatny,wręcz niezbędny, w partyzantce.

Dla mnie wszystko nie tak.

Jeśli zdecydowano się na wyjście z ukrycia jeszcze "za widoku", to przecież musieli się liczyć z wykryciem.

Niemcy okrążyli zgrupowanie pod Jaktorowem, bo po prostu wiedzieli gdzie ono się kieruje.

Gdyby wyszli jakieś dwie godziny później, byliby od Jaktorowa w godzinie powiedzmy X o jakieś osiem kilometrów.

Ale nie byłoby też i Niemców. Szukali w tym czasie zgrupowania bardziej na wschód.

Gdyby ją porzucił, skazałby ją na rozbicie przez Niemców. Czyli w praktyce i tak źle, i tak niedobrze.

Gdyby kolumnę taborową jednak porzucił, była szansa nas uratowanie dużej części Zgrupowania.

Przemawia oczywiście za mną czysty pragmatyzm, z perspektywy ponad sześćdziesięciu lat.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Por. "Dolina", najbardziej energiczny z uczestników odprawy, zaprotestował przeciwko porzuceniu choćby części wozów. "Przyprowadziłem je tutaj z Puszczy Nalibockiej"_ argumentował. Jego zdaniem na wozach znajdował sie sprzęt, który później będzie przydatny,wręcz niezbędny, w partyzantce.

Czyli jeśliby zarzucać "Okoniowi" coś w kwestii opóźniania marszu, to podobny zarzut należałoby rozważyć pod adresem "Doliny".

Jeśli zdecydowano się na wyjście z ukrycia jeszcze "za widoku", to przecież musieli się liczyć z wykryciem.

Niemcy okrążyli zgrupowanie pod Jaktorowem, bo po prostu wiedzieli gdzie ono się kieruje.

Gdyby wyszli jakieś dwie godziny później, byliby od Jaktorowa w godzinie powiedzmy X o jakieś osiem kilometrów.

Ale nie byłoby też i Niemców. Szukali w tym czasie zgrupowania bardziej na wschód.

Właśnie nie jestem tego wcale taki znowu pewien. Jak już pisałem, kontrwywiad 9. Armii donosił o silniejszej grupie partyzantów, która dotarła do szosy Leszno-Kampinos w rejonie Wiejcy, gdzie przełamała się przez linię obronną 308. batalionu rosyjskiego, a następnie skierowała się na południe. Niemcy od jeńców dowiedzieli się, że grupa liczyła około 1000 ludzi, dwa baony po 400 ludzi plus 200 ułanów. Około 3:30 partyzanci docierają do linii kolejowej w rejonie miasta Seroki-Parcela (około 10 km na zachód od Błonia). Tam dochodzi do starcia z Niemcami. Czyli ci dalej wiedzą, w którym kierunku zmierza Grupa "Kampinos". A więc ich jednostki mogą dalej podążać za nią, co zwiększa szanse na dogonienie jej. Bo co robią Niemcy. Organizują Grupę Bojową "Bernard", której d-cą zostaje płk. König. W jej skład wchodzą 70. pgren. 73. DP, jeden batalion ochrony, jednostki alarmowe, dwie kompanie transporterów opancerzonych, jeden pluton czołgów i pociąg pancerny. Od razu jednostki te wysłano w kierunku Żyrardowa. Polacy nad ranem znajdowali się na płn. i płn.-wsch. od Żyrardowa. Około 7:30 w rejonie Wiskitek, leżących 6 km na płn-zach od Żyrardowa, słychać wymianę ognia. Potem o 9:00 rozpoznanie lotnicze odnajduje główne siły. Więc tak czy inaczej, Niemcy orientowali się w którym kierunku zmierza "Okoń". Dlatego też mam wrażenie, że nawet jeśli nie pod Jaktorowem, to za jakiś czas i tak doszło by do starcia, z wynikiem identycznym zapewne.

Gdyby kolumnę taborową jednak porzucił, była szansa nas uratowanie dużej części Zgrupowania.

Ale wtedy z kolei oskarżano by go zapewne o ucieczkę przed niebezpieczeństwem, i pozostawienie części swoich ludzi. Dla dowódcy chyba jeszcze gorszy zarzut, niż podjęcie złej decyzji na polu walki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Opis ostatnich dni Grupy "Kampinos" wraz z bitwą pod Jaktorowem:

25 września

Niemcy poważnie zabierają się do likwidacji partyzantów w Kampinosie. Przypuszczają, że jest nas około 20 000. Nacierają ze wszystkich stron. Jest to jednak raczej rozpoznanie naszych słabych punktów obrony. Ukazują się czołgi i auta pancerne.

26 września

Minujemy wszystkie drogi dojścia. Jedno auto pancerne najeżdża na minę i wylatuje w powietrze.

27 września

Nieprzyjaciel robi nam bardzo wczesną pobudkę. Alarm, zajmujemy stanowiska obronne. Nadlatują samoloty i prują z karabinów maszynowych po całych Wierszach. Odzywają się "szafy", które ostrzeliwują Truskawkę i Krogulec. Godzina 16.30- nadlatuje 8 Stukasów, nurkują, walą po 3 bomby i ostrzeliwują Wiersze z działek. Robi się straszny popłoch. Wieś płonie. Za całym dobytkiem wyprowadzamy się do lasu. U nas jakoś nie ma strat. Na odprawie dowódców zapada decyzja marszu w jednej kolumnie na Św. Krzyż. Mjr "Kurs", z plutonem zrzutowym 45 ludzi, zostaje przydzielony do mojej kompanii. Przypominam mu ponownie o objęciu dowództwa, nie zgadza się jednak. Z tego powodu sytuacja robi się trochę głupia. Formujemy kolumnę nieprawdopodobnie długą- około 350 wozów taborowych. Idę z oddziałem jako straż przednia, przed nami jest szpica konna. W pierwszym skoku mamy osiągnąć lasy na południe od Żyrardowa- marsz 40 km. Po prostu fantazja, żebyśmy mogli w ciągu nocy dojechać. Wyruszamy o godzinie 22.00; w drodze okazuje się, że za późno. Wracamy na biwak dzienny w pobliże wsi Zamość.

28 września

Zastanawiam się, co robić. Większość moich ludzi pochodzi z Warszawy i nie mają wcale ochoty iść w Góry Świętokrzyskie czy na Śląsk. Postanawiam nikogo nie zmuszać. Zwalniam 8 ludzi na ich własną prośbę. O godzinie 17.00 wyruszamy w tym samym szyku co wczoraj. Około godziny 20.00 mijamy ostatnie drzewa Kampinosu. Kolumna rozciąga się na dobrych kilka kilometrów. Oprócz jednego chyba tylko mjr. "Okonia" wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób daleko nie zajedziemy. Szosę sochaczewską mijamy pod ogniem nieprzyjacielskim, nie reagując. Część kolumny urywa się. Godzina 23.30- tył kolumny zostaje zaatakowany przez 2 czołgi. Robi się zamieszanie, popłoch, wozy i kawaleria galopem jadą do przodu; z najwyższym wysiłkiem utrzymujemy jaki taki porządek.

29 września

Godzina 2.00- znowu strzelanin. Okazuje się, że nieprzyjaciel doskonale wiedział o naszym wyjściu z Kampinosu i przygotował się wcale nieźle. Co najmniej połowa naszej kolumny urywa się i gubi. Chaos coraz większy, przewodnik ucieka, mjr "Okoń" nie wie, dokąd jechać. Na godzinę przed świtem postanawiam odłączyć się i iść na własną rękę. Melduję majorowi moją decyzję i otrzymuję pozwolenie. "Kurs" nie decyduje się na odłączenie, pozostaje z całym plutonem przy majorze. O świcie dochodzimy do znanej nam wsi Rozłogi, gdzie kiedyś podejmowaliśmy zrzut, główna zaś kolumna udała się w kierunku na Jaktorów.

Melinujemy się w zagajniku. Godzina 10.00- dochodzą nas pierwsze odgłosy strzałów z Jaktorowa, odległego o 5 km. Jesteśmy w pogotowiu. Strzelanina wzmaga się, przechodząc w prawdziwą bitwę, która trwa cały dzień. I nasz lasek jest ostrzeliwany, ale na szczęście nieszkodliwie. Wieczorem dołączają do nas pierwsi rozbitkowie spod Jaktorowa. Według ich relacji mjr "Okoń" nie żyje, a pułk "Palmiry-Młociny" przestał istnieć. Podobno "Dolina" z częścią kawalerii zdołał się przebić. Dochodzę do wniosku, że nasz tabor jest stanowczo za duży. Zostawiam miejscowemu oddziałowi AK 2 wozy, bryczkę i broń zapasową. Otrzymują 2 rkm, 32 kb, pm i parę tysięcy amunicji. Zwalniam dalszych kandydatów do cywila. Oddział liczy obecnie 94 ludzi, w tym 13 konnych. Uzbrojenie i wyposażenie świetne. Na drużynę 11 ludzi wypada: rkm, 6 pm i 4 kb; prawie wszyscy mają pistolety. Zabieram tylko 3 ogumowane wozy, na których znajduje się około 50 000 sztuk amunicji, granaty, radio, zestaw szpitala polowego, konserwy i wiele innych cennych rzeczy. W obecnej naszej sytuacji dalszy marsz na Św. Krzyż wydaje mi się bezcelowy. Nie mamy jednak innego wyjścia. Noc jest tak jasna, że wyruszamy w drogę dopiero o godzinie 23.30. Bardzo ostrożnie przechodzimy tor i szosę żyrardowską koło miejscowości Kozery.

Za: Gaworski T., Z dziennika [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 434-436.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Albinos: z Twojego opisu wynika, że ów marsz był niejaką prowizorką w wielu miejscach a i sam "Okoń" momentami nie bardzo orientował się co robi. Oznacza to, że pod takim dowództwem nie bardzo dałoby się wygrać jakiekolwiek startcie z tymi siląmi niemieckimi ktore szły "za" partyzantami,

Z drugiej strony ten fragment pozwala wyjaśnić dlaczego nie można się doliczyć tak naprawdę ilu było i dokąd poszli partyzanci. W teorii dla tych co walczyli pod Jaktorowem się odlączyli i nie wiadomo co się z nimi stalo, a prawdopodobnie wrócili do Kampinosu. W praktyce wykorzystując znajomość terenu schronili się o potem przeszli dalej...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Albinos: z Twojego opisu wynika, że ów marsz był niejaką prowizorką w wielu miejscach a i sam "Okoń" momentami nie bardzo orientował się co robi.

Czy był prowizorką, to bym się spierał. Trudno jednak jest opanować w trudnych warunkach tego typu operację, jak wymarsz niemałego wcale oddziału.

Oznacza to, że pod takim dowództwem nie bardzo dałoby się wygrać jakiekolwiek startcie z tymi siląmi niemieckimi ktore szły "za" partyzantami,

Dowództwo nie miało tutaj nic do rzeczy. Bez względu na to, kto by dowodził, zwycięstwo w bezpośrednim starciu z Niemcami, było absolutnie nieosiągalne dla Grupy "Kampinos". Wszystko sprowadzało się do wymanewrowania nieprzyjaciela, i ucieczkę na bezpieczne tereny. Tutaj już można się zastanawiać, czy np. "Dolina" byłby w stanie to zrobić. Doświadczenie w akcjach z pozoru niemożliwych do wykonania miał.

Z drugiej strony ten fragment pozwala wyjaśnić dlaczego nie można się doliczyć tak naprawdę ilu było i dokąd poszli partyzanci.

Byłbym ostrożny w takiej ocenie. Jest taka złota zasada, nietworzenia faktów, na podstawie faktów. Ten fragment traktuje akurat o oddziale, którego żołnierze, jak pisze sam "Lawa", pochodzili w sporej części z Warszawy, więc mieli powód do tego, aby nie chcieć iść dalej. A i tak odeszło zaledwie 8 ludzi. Tak więc nie spieszyłbym się z rozciąganiem tego wycinka na cały problem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

od końca "tradycyjnie" - to jest komentarz do tego co się dzialo. Spojrzenie ze strony tych którzy poszli dalej - i toczyli bój pod Jaktorowem: część oddzialów wycofalo się przed samą bitwą i zawrócily z powrotem do lasu. Slyszeliśmy potem odglosy jakiś potyczek, nie wiadomo czy doszly i gdzie. Punkt widzenia od strony A.K. z rejonu postoju: Tak, stacjonowal oddzial, i z powodu trudności w marszu musial nam oddać część posiadanego uzbrojenia i / lub wozów, rozpatrywali przebijanie się w Góry Świętokrzyskie, albo do Kampinosu. Punkt widzenia tych którzy z owego oddzialu, co się odlączyl wrócili do Kampinosu: Dowódca zarządzil postój, zastanawial się co czynić, ale z takimi taborami nie mial innego wyjścia. Poza tym potem byl ostrzal tego zagajnika. Jest to krótki opis tego samego wydarzenia, tej samej sytuacji z różnych punktów widzenia. Wystarczy ze nie ma jednego z nich to ciężko dojść co naprawde się stalo, i w jakiej kolejności.

Co do samego przebijania się - wtedy za partyzantami szly konkretne jednostki, mające za zadanie zniszczyć partyzantów, a trasa ich marszu w ten czy inny sposób byla znana, cel - także, lub można bylo go określić. Wymuszalo to w zasadzie dwie rzeczy: jedna i podstawowa : to bardzo szybki marsz, z jak najmniejszą ilością przerw by jak najszybciej pozostawić za sobą i szosę i tory kolejowe. Dalej - lasy i to rozlegle, można w nich dojść aż do kieleckiego. Druga - jeżeli wiadomo, że wróg "za wszelką cenę" chce ich dojść, oznacza to konieczność podjęcia trudnej decyzji : ograniczenia ilości najwolniejszych jednostek [czyt. tabory] tak jak się da. Można je przekazać tym którzy zostają. W innym wypadku tempo taborów sprawi klopoty. Ostatnią sprawą bylo po prostu podzielenie tych ludzi na mniejsze oddzialy - latwiej się im ukryć, latwiej przemknąć niezauważonym, jeżeli zostanie rozbity to jeden niewielki, dając kilka cennych godzin innym na odejście.

Taka kolumna jaka szla, w tym tempie - nie miala wielkich szans na przejście na św. Krzyż.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.