Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
marcin29

Kanałami z Górnego Czerniakowa na Mokotów

Rekomendowane odpowiedzi

marcin29   

Mam pytanie jak to się stało że płk."Radosław" i jego część ludzi przeszło na Mokotów, a część została pod d-ctwem kpt. "Jerzego" na Czerniakowie.Jakie były tego przyczyny.Czy była to samowolna decyzja ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Czy była to samowolna decyzja ?

Była to decyzja samego "Radosława". Wystarczy zobaczyć, co pisze o tym Borkiewicz-Celińska w monografii "Zośki":

W dniu 20 września gen. "Monter" ocenił położenie powstania jako krytyczne; wiadomość o wycofaniu się resztek Zgrupowania "Radosław" na Mokotów przyjęto w Komendzie Głównej AK jako całkowite odepchnięcie oddziałów powstańczych od Wisły, co w sposób oczywisty uniemożliwiało uzyskanie pomocy armii radzieckiej.

Za: A. Borkiewicz-Celińska, Batalion "Zośka", Warszawa 1990, s. 672.

W biografii generała jego syn pisze tak:

Sytuacja na przyczółku stała się tak krytyczna, że ppłk "Radosław" postanowił wycofać swoje oddziały kanałami na Mokotów. Doszło do tego we wczesnych godzinach rannych 20 września. Warunki ewakuacji były bardzo ciężkie. Nie do wszystkich dotarł rozkaz o wycofaniu się. Trzeba było pozostawić ciężko rannych- zarówno ich los, jak i ludności cywilnej był tragiczny. Decyzja odejścia z przyczółka była niezwykle trudna, ale jak dziś wiadomo została podjęta dosłownie w ostatnim momencie, tuż przed dojściem Niemców do włazu, kiedy przeprawa przez Wisłę była niemożliwa. Płk "Radosław" postanowił ratować swoich ludzi przed ostateczną zagładą.

Za: S. Mazurkiewicz, Jan Mazurkiewicz "Radosław"-"Sęp"-"Zagłoba", Warszawa 1994, s. 318.

Co do "Jerzego". Jak pisze Stachiewicz w Parasolu (s. 604) jego pozostanie zostało uzgodnione z "Radosławem", a wiązało się z nadziejami kapitana na ewakuację rannych, których "Radosław" był zmuszony zostawić, oraz lądowanie dalszych jednostek 1. Armii WP. Gdy nadzieje stracił, sam postanowił się wycofać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Co nieco na temat powodów odejścia pisał mjr Runge:

Zapadł zmrok. Mając za sobą prawie 2 miesiące walk w mieście, zacząłem się zastanawiać nad nie spotykanym dotychczas objawem twardego oporu Niemców w na pół zawalonym domu. Więcej naszych odwodów już nie było. Żołnierz nasz był zmęczony do ostatecznych granic. Ostatnie walki trwały bez przerwy prawie 4 doby, a te dwugodzinne zmagania w celu wyrzucenia nieprzyjaciela z naszego budynku już do reszty wyczerpały ludzi. Żołnierz sztywniał przy strzelnicach. Broń sama wypadała mu z ręki. Jeśli teraz lub w ciągu tej nocy nie zdołamy Niemców wyrzucić, rano przyjdą dla nich posiłki i wtedy niewątpliwie przegramy walkę o ten najważniejszy dla nas punkt oporu oraz przyległe doń gruzy. W wówczas pozostanie nam tylko albo zginąć na miejscu, albo pod niemieckim ogniem potopić się w Wiśle. Za wszelką cenę należało więc znaleźć wyjście jeszcze w ciągu tej nocy.

Za: T. Runge, Na Czerniakowie [w:] Drogi Cichociemnych, Warszawa 2008, s. 362.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Krzywdzący dla "Radosława" opis całej sytuacji podaje w swoim opracowaniu Grigo:

Pozostali na Górnym Czerniakowie obrońcy przyczółka nie wiedzieli o odejściu zgrupowania "Radosława". Ze zdziesiątkowanych kompanii zgrupowania kpt. "Kryski" zostali niemal wszyscy. Z żołnierzy "Kryski" odszedł z "Radosławem" tylko wspomniany szef kancelarii "Kryski" plut. "Ulrich" i jeden żołnierz z ochrony nie istniejącego już sztabu zgrupowania oraz sześć osób, które podały, że są od "Radosława" i wplątały się w szeregi odchodzących.3

Dowódca batalionu "Broda" kpt. "Jerzy", dowodzący obroną budynku nr 5 na ul. Wilanowskiej, pozostał i objął dowództwo nad wszystkimi powstańcami na tej ulicy. Kpt. "Jerzy" wierzył w możliwość uratowania ciężko rannych i pozostawionych przez "Radosława" jego "chłopców ze Starówki". Wiedział, że jeśli i on odejdzie z przyczółka, zginą wszyscy, których pozostawiono.

3 Różnie piszą autorzy opracowań historycznych na temat opuszczenia Powiśla Czerniakowskiego przez zgrupowanie "Radosława". Najdalej od prawdy jest Margules (op. cit., s. 234): "Tejże nocy wycofał się z przyczółka czerniakowskiego ppłk "Radosław" z częścią żołnierzy (przeważnie ranni i nie posiadający broni), udając się kanałami na Mokotów, a najtrafniej napisał W. Stachiewicz ("Parasol", Warszawa 1981, s. 595), który był członkiem tego zgrupowania na Powiślu Czerniakowskim: "Wycofanie nastąpiło w blisko 200-osobowej grupie żołnierzy zdolnych do dalszej walki i uzbrojonych, choć prawie pozbawionych amunicji". O żołnierzach "Radosława" napisał (s. 603): "jednak w porównaniu z żołnierzami oddziałów mokotowskich- co było wielce drażniące- byli znakomicie uzbrojeni".

Za: T. Grigo, Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989, s. 248.

Na podstawie tego tekstu, można dojść do wniosku, że tak na dobrą sprawę "Radosław" mógł i powinien nawet zostać na Czerniakowie. Miał przecież doskonale uzbrojonych żołnierzy. Ale on wolał odejść, zostawiając swoich ludzi i ludność cywilną bez ochrony. Powołuje się przy tym na Stachiewicza. Tylko szkoda, że robi to niedokładnie, i wybiórczo:

Pod koniec dnia 19 września ppłk "Radosław" ocenił sytuację bieżącą272, a w szczególności jej perspektywy, dokonał skrupulatnej analizy taktycznej ostatnich czterech dni walk na przyczółku czerniakowskim273 i doszedł do wniosku, że dalsza jego obrona nie jest ani sensowna274, ani możliwa. Postanowił wycofać się kanałami na Mokotów275 w ostatniej dosłownie chwili, kiedy to było jeszcze możliwe276. Ewakuacja ta w niczym nie przypominała translokacji powstańców kanałami ze Starego Miasta, ale też i sytuacja zarówno taktyczna jak psychiczna żołnierzy, a w szczególności ludności cywilnej była zupełnie różna od tamtej z ostatnich dni sierpnia277. Po powiadomieniu o decyzji szefa sztabu 9. pułku piechoty kpt. Łatyszonka oraz aprobując pozostanie nadal na przyczółku kpt. "Jerzego"278 z częścią dowodzonych przez niego oddziałów zebrał około 200-osobową grupę żołnierzy swego zgrupowania i przed godziną 21 grupa ta zaczęła wchodzić do kanału włazem na ulicy Solec przy Zagórnej dnia 19 września, aby po około 3 godzinach drogi wyjść z kanałów na Mokotowie.

275 J. Margules (dz. cyt., s. 234) pisze: "Tejże nocy wycofał się z przyczółka ppłk >>Radosław<< z częścią żołnierzy (przeważnie ranni i nie posiadający broni), udając się kanałami na Mokotów".

Kpt. "Jerzy" w meldunku złożonym po przebiciu się do Śródmieścia pisze: "Łatyszonek w rozmowie ze mną obszernie wyjaśniał, że oddziały, które wylądowały po tej stronie, nie miały żadnych zadań taktycznych, a jedynie miały stanowić wzmocnienie oddziałów walczących na Czerniakowie, które znalazały się z tragicznym położeniu. Oddziały lądujące poniosły duże straty (około 500 ludzi) wyłącznie dla przyjścia z pomocą braciom Polakom".

Mimo znajomości, a nawet cytowania tego meldunku, jego stwierdzeń nie kwestionuje ani J. Margules, ani W. Wołoszyn. W. Wołoszyn (dz. cyt., s. 284) pisze: "Sytuacja skomplikowała się po wyprowadzeniu przez ppłka >>Radosława<< większości sił powstańczych z przyczółka kanałami na Mokotów. Utrata około 200 ludzi ze zgrupowania ppłka >>Radosława<< (pozostały tylko resztki batalionów <<Zośka>> i <<Czata>> pod dowództwem kpt. >>Jerzego<<) poważnie osłabiła obrońców przyczółka". W przypisie W. Wołoszyn dodaje, że decyzja przejścia kanałami na Mokotów był powzięta przez ppłka >>Radosława<< na własną rękę.

Aby nie skomplikować sprawy, nie powołujemy na tę okoliczność innych świadectw (Z. Załuski, M. Obiedziński, A. Sroga i inni), nie pogłębiających istniejących kontrowersji. Cytowana wypowiedź kpt. Łatyszonka jest może niepełna, ale uczciwa. To, co było wyczuwalne dla 18-letniego żołnierza powstańczego, musiało być rozumowo wydedukowane przez wyższego oficera liniowego o olbrzymim doświadczeniu bojowym, jakim był ppłk "Radosław". Toteż zrozumiała jest chęć ocalenia choćby części żołnierzy od zagłady na przyczółku, która wykrystalizować musiała się jasno w ciągu 36 godzin przez powzięciem decyzji wycofania się. O to że ppłk "Radosław" podjął ją sam- co jest zrozumiałe w sytuacji całkowitej utraty kontaktu ze swoimi władzami zwierzchnimi- nikt pretensji do niego nie ma i nie może mieć. Wycofanie nastąpiło w blisko 200-osobowej grupie żołnierzy zdolnych do dalszej walki i uzbrojonych, choć prawie pozbawionych amunicji.

Utrata tej grupy nie była na pewno bez znaczenia dla zespołu obrońców przyczółka założywszy sensowność dalszej jego obrony, jednak do takiego założenia brak było jakichkolwiek podstaw (nawet wyłącznie z punktu widzenia ewakuacji). Po wycofaniu się grupy ppłka "Radosława" z oddziałów powstańczych pozostały nie tylko resztki >>Zośki<< i >>Czaty<<, ale również i innych oddziałów, w tym >>Parasola<<, a przede wszystkim pozostała część żołnierzy zgrupowania mjra "Kryski"- w sumie nie 160 żołnierzy, jak podaje A. Borkiewicz (dz. cyt., s. 598), lecz prawie dwa razy tyle, nie licząc ciężko rannych, którzy ostatecznie również nie zostali ewakuowani- poza nielicznymi wyjątkami (np. mjra "Kryskę", 19 na 20 września ewakuowano na prawy brzeg Wisły). Nie można natomiast odpowiedzieć kompetentnie na pytanie, jaka część tych żołnierzy była zorganizowana bojowo, tzn. celowo i świadomie użyta do planu dalszej obrony.

276 W dniu 20 września 1944 r. wycofanie się tym włazem nie było już możliwe.

277 Ewakuacja Starego Miasta była przez płka "Wachnowskiego" zorganizowana przy użyciu do tego celu odpowiednich służb wojskowych. W sytuacji istniejącej 19 września wieczorem żadne podobne służby na przyczółku nie istniały poza rozszalała ludnością cywilną, rannymi i ich opieką i wszystkimi tymi, którzy za wszelką cenę z przyczółka chcieli się wydostać. W tych okolicznościach wyjście grupy ppłka "Radosława" odbyło się nagle, po zabraniu tych żołnierzy który znaleźli się "w zasięgu ręki", toteż u niektórych wystąpiło uczucie osamotnienia i opuszczenia. W innym jednak wypadku wejście do kanału nie byłoby w ogóle możliwe.

278 Pozostanie kpt. "Jerzego" w obronie przyczółka wiązało się z jego nie spełnionymi nadziejami na ewakuację rannych oraz lądowanie dalszych jednostek I Armii LWP. Po utracie tych nadziei, nie mając innego wyjścia, przedostał się do Śródmieścia (kpt. "Jerzy", Walka w pożodze, Niemcy Zachodnie 1947, ss. 44-64).

Za: P. Stachiewicz, >>Parasol<<. Dzieje oddziału do zadań specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1984, s. 603-604.

Wyraźnie tutaj widać, że decyzja o odejściu podyktowana była względami czysto zdroworozsądkowymi. Po walkach trwających ponad półtora miesiąca, "Radosław" naoglądał się już zbyt dużo, aby nie zareagować na kolejną katastrofę, która wisiała już jego oddziałom nad głowami. Nie bardzo rozumiem, jak w świetle tego można zarzucać mu, że źle zrobił odchodząc.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.